CO TO JEST OBMOWA

"Nikogo nie lżyli [nie obmawiali]" (Tyt. 3:2).

    ZALECENIE Apostoła Pawła jest bardzo stanowcze. Nie mamy nikogo obmawiać. W związku z tym nasuwa się pytanie: Co Apostoł Paweł miał na myśli, wypowiadając te słowa? Czy on chciał powiedzieć, że o nikim nie mamy mówić niczego w złej intencji? Albo może miał zamiar powiedzieć: Nie obmawiajcie niezależnie od intencji? Odpowiadamy: Wiemy na pewno, że obmowa, jako rezultat złych pobudek, złych intencji, jest ohydną zbrodnią, szczególnie w wypadku dziecka Bożego. Rozumiemy jednak, że Apostoł chciał powiedzieć: Bez względu na motywy, nie obmawiajcie nikogo. Jeżeli Apostoł to miał na myśli - w co wierzymy, jako raczej niepodlegające dyskusji - bardzo surowe wymagania są stawiane wszystkim ludziom Bożym. Gdy pobudka do obmawiania jest zła tym gorzej, ale dobra czy zła nie obmawiajcie nikogo.

    Czym jest obmowa? Odpowiadamy: Ten przedmiot można analizować z różnych punktów widzenia. Obmowa jest mówieniem tego, co jest krzywdzące, dlatego o nikim nie powinno się mówić tego, co może zaszkodzić. Bardzo łatwo można dostrzec sprawiedliwość i słuszność tego wymagania, gdy stosuje się Złotą Regułę. Czy życzylibyśmy sobie, by ktokolwiek wyrządził nam zło? Czy chcielibyśmy, by ktokolwiek mówił o nas lekceważąco, komentując nasze wady lub to, co mówiący uzna za wady i w ten sposób poniża nas w oczach drugich? Gdyby lud Boży zechciał nauczyć się stosowania Złotej Reguły do każdej sprawy w życiu, z pewnością byłoby to bardzo pomocne.

    Prawo Boga i Chrystusa, rzecz jasna, idzie o wiele dalej niżeli ludzkie prawa, gdyż ono nie odnosi się do niewierzących, ale do uczniów Chrystusa - przemienionych przez odnowienie swoich umysłów, pozostających w szczególnym związku przymierza i zobowiązanych przez prawo miłości, która w żadnych okolicznościach, mimo prowokacji, "bliźniemu złości nie wyrządza", ale przeciwnie, oddaje "dobrym za złe".

LEKCJE W SZKOLE CHRYSTUSA

    Prawo miłości nakazuje milczenie tym wszystkim, którzy uznają to prawo i Prawodawcę, mówiąc: "Nikogo nie lżyli" (Tyt. 3:2). Ono wnika jeszcze głębiej występując przeciw złym myślom, podejrzeniom i domysłom wobec bliźnich. Prawo to oświadcza, że miłość wypełniająca nasze serca nie tylko powstrzyma złe postępowanie i obraźliwe słowa, lecz także zapobiegnie złym myślom. "Miłość ... nie myśli złego" - jedynie na podstawie bezspornych dowodów może być przekonana o istnieniu zła. Istotnie, by ten przedmiot pozostawił odpowiednie wrażenie i podkreślił jego ważność, Wielki Nauczyciel do uczniów w Swojej szkole mówi: Jakim sądem sądzicie drugich, takim sądem Ja was osądzę (Mat. 7:2).

    Jezus także do nich mówi, by modlili się do Ojca: "I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom" (Mat. 6:12). Dalej On oświadcza, że jeśli z serca nie odpuszczą drugim urazy, to Ojciec Niebieski im nie odpuści (Mat. 18:35). Chrześcijaninem według Pańskiego wzoru, takim ze szkoły Chrystusowej i przygotowywanym do nauczania drugich, jest taka osoba, która nie tylko zewnętrznie, lecz także wewnętrznie jest czysta - odłączona, omyta wodą Boskich instrukcji z małoduszności, z nieczystości cielesnych. Chrześcijanin nie jest dłużej niewolnikiem grzechu kontrolowanym przez pragnienia i słabości upadłego ciała i jego ducha światowego, przynoszącego owoce niesprawiedliwości - gniew, złość, nienawiść, niesnaski, oszczerstwo, obmowę (Kol. 3:8; 1 Piotra 2:1, 2).

    Rozwinięty chrześcijanin, ze swego stanowiska wysokiej oceny Boskiego prawa, rozumie, że w Pańskiej ocenie nienawiść jest morderstwem, obmowa jest skrytobójstwem a pozbawienie bliźniego dobrego imienia jest rabunkiem i grabieżą. Jakakolwiek z tych rzeczy uprawiana w Kościele, pośród wyznawców ludu Bożego, jest podwójnym złem - morderstwem i rabunkiem brata (porównaj 1 Jana 3:15; Mat. 5:21, 22).

    Wypowiedzenie oszczerczych bądź szkodliwych uwag pod adresem drugiej osoby, a następnie dodanie: Nie wiem czy to jest prawdą, czy nie? - wskazuje, iż mówca działa pod wpływem złego ducha, a nie ducha Chrystusa, ducha miłości - on ma chęć zaszkodzić swemu bliźniemu, on tego pragnie. Do pewnego stopnia będzie się powstrzymywał od opowiadania tego, o czym wie, że jest bezwzględnie nieprawdą, ale będzie miał przyjemność w obmawianiu, chętnie zdobywając złe wiadomości, które obraca w ustach jak smakowity kąsek i dlatego opowiada o tych skandalach, nie wiedząc czy są prawdą, usiłując usprawiedliwić siebie w taki sposób jak to było przedstawione wyżej.

    Doprawdy, Pismo Święte z mocą oświadcza, iż przyrodzone serce jest zwodnicze w odniesieniu do wszystkiego i beznadziejnie złe. Te osoby, które tak mówią i w taki sposób usiłują usprawiedliwić swoje złe postępowanie albo nigdy nie wstąpiły do szkoły Chrystusa, albo znajdują się jeszcze w klasie niemowląt i nie rozumieją, że posiadają ducha morderczego, a nie ducha braterskiej miłości. Ach, żeby tak wszyscy prawdziwi chrześcijanie mogli sobie ten zakres prawa miłości w stosunku nie tylko do Boga, lecz także do bliźniego. Co za kiełznanie języka to by oznaczało, co za ostrożność w rozmowach! Dawid powiedział: "Bedę strzegł dróg moich, abym nie zgrzeszył językiem swym". Ten, kto czuwa nad swoim językiem nakłada kontrolera na swoim zwodniczym sercu, przez co może lepiej je poznać i lepiej nad nim pracować, gdyż "...z obfitości serca usta mówią" (Jer. 17: 9: Ps. 39:2: Mat. 12:34).

    Jedynym wyjątkiem od zasady: "Nikogo nie lżyli", może być sytuacja znana nam i wskazująca na bezwzględną konieczność ujawniania zła - gdy przedstawienie zła jest przeciwne pragnieniu serca a następuje z konieczności - z powodu miłości do drugich, którzy gdyby nie zostali poinformowani, mogliby zostać skrzywdzeni. Tylko wówczas możemy wypowiadać niepochlebne rzeczy o drugich, gdy do tego skłania Złota Reguła, by nie dopuścić do szkody, jaka mogłaby zaistnieć, gdyby milczano.

    Niektórzy jednak będą się sprzeciwiać ograniczaniu ich wolności do przedstawiania wypadków opartych na niezaprzeczalnej znajomości rzeczy i dowodzić, że wiedza zupełna zazwyczaj jest niewielka, można by powiedzieć mała. Odpowiadamy, że to ma związek z Boskim prawem - "Będziesz miłował bliźniego twego, jako samego siebie". Ty, ze swoją wolą poddaną Boskiej woli, nie chciałbyś, by twój bliźni używał umysłu i języka do złych podejrzeń oraz obmów skierowanych przeciwko tobie. Nie powinieneś, więc tego czynić wobec niego. Prawo ludzkie nie wymaga, byś wypowiedział jedno słowo więcej niż wiesz (chodzi o osobistą wiedzę) przeciwko twemu bliźniemu - ono nie pyta o twoje podejrzenia i domysły. Boskie prawo natomiast, które nakazuje, by nikt nie wypowiadał ani jednego słowa podejrzliwego przeciwko bliźniemu, a jeśli podejrzenie nie oparte na wiedzy narzuca się umysłowi wskutek skojarzonych okoliczności, nowy umysł natychmiast, ze swą wrodzoną życzliwością, zrównoważy podejrzenie sugestią o możliwości fałszywej informacji lub interpretacji i zawsze podda pozornie winnego dobrodziejstwu wątpliwości.

    Ktoś drugi sprzeciwi się i powie: Ach, ja nigdy nie mógłbym stracić tyle czasu, by zebrać fakty. Życie jest zbyt krótkie! Gdybym tropił fakty, by zawsze mówić w oparciu o posiadaną wiedzą, a nigdy na podstawie pogłoski, nie miałbym wcale czasu na załatwianie swoich własnych spraw!

    Właśnie, właśnie! Lekcją dla ciebie powinno być postępowanie według zasad Pisma Świętego - "Nikogo nie lżyli":

    (1) Dlatego, że nie masz czasu oprzeć się na faktach i prawdopodobnie brak by ci też było zdolności do bezstronnego osądzenia, gdybyś miał wszystkie fakty w ręku.

    (2) Dlatego, że jeśli masz ducha Chrystusa, miłość, mieszkającego w tobie obficie, nie powiesz nikomu o żadnym z faktów, nawet gdybyś miał łańcuch dowodów kompletny. Będziesz czuł odrazę do tej sprawy proporcjonalnie większą w miarę jak znane ci fakty będą niepomyślne. W takim razie, jaki powinien być stan tych, którzy bardzo lubią słuchać plotek oraz tych, których język rozkoszuje się opowiadaniem plotek jak słodkim przysmakiem i pełni są obaw, iż rozwieje się zła pogłoska, o której nie mają wiadomości, tylko przesądne nastawienie oparte na pogłoskach? Najbardziej ogólnym poglądem, dotyczącym takich osób, jest stwierdzenie, że mają mało z ducha Chrystusa - nie posiadają braterskiej miłości i nigdy szczerze nie poznali Złotej Reguły.

CZY RELACJONOWANIE SPRAWY JEST POGWAŁCENIEM ZASAD DOTYCZĄCYCH OBMAWIANIA

    Z kolei nasuwa się inne pytanie: Jak powinniśmy stosować zakaz naszego wersetu w wypadku, na przykład, jakiejś rodziny lub urzędu? Przypuśćmy, że jesteśmy związani z osobą pełniącą jakiś urząd lub rodziną, gdzie ustalone są pewne zasady w sprawowaniu posiadanego urzędu lub w sprawach rodziny. Czy w takiej sytuacji doniesienie przez nas o pogwałceniu tych zasad komuś pełniącemu urząd byłoby właściwe? Tego nie potraktowalibyśmy jako obmowy, gdybyśmy bowiem sami przekroczyli owe zasady, to pewne osoby informujące o tym postąpiłyby słusznie - nie wyrządzając nam zła, szkody czy krzywdy. Nie powiadomienie jednak o wykroczeniu lub pogwałceniu zasad, zachęcałoby taką postawą osobę czyniącą zło do kontynuowania złego postępowania.

    Przyjmuje się, że lud Boży spełniając jakikolwiek obowiązek zawsze kieruje się nie innymi jak dobrymi motywami. Posiadanie innych niż dobre pobudki w postępowaniu wobec drugich, świadczyłoby o posiadaniu morderczych motywów. Dlatego motywów w naszym rozważaniu nie bierzemy pod uwagę. Jednak osoba, która przyjmuje stanowisko w jakimś urzędzie, rodzinie lub instytucji przyjmuje także warunki i rozmaite zasady, związane z określonym stanowiskiem. Niewątpliwie wszystkie niemal zasady i przepisy, dotyczące jakiegoś urzędu bądź rodziny są ustanawiane nie po to, by kogoś krzywdzić, ale w celu ogólnego dobra przedsiębiorstwa lub rodziny lub czegokolwiek innego. Stąd przestrzeganie tych wszystkich przepisów powinno się traktować, jako poważną odpowiedzialność. Nie powinno się więc informować o pogwałceniu zasad w sposób zły, ale jedynie przedstawić fakt.

    Osoba informująca o czyimś postępowaniu nie powinna sądzić serca osoby, na temat której udziela informacji. To nie jest sprawa złego serca. Gdy ktoś nie grzeszy zbytnim rozumem, jest zapominalski albo nieuważny, przez co narusza ważne zasady, to donoszenie o takich sprawach nie jest osądzaniem jego serca, szczególnie tam, gdzie istnieje zasada informowania o nich. Jest to wyłącznie sprawą obowiązku - rzeczą, która jest wymagana, która jest konieczna i właściwa.

    Zasadę tę widzimy w Boskim dziele stworzenia człowieka, w naszych ciałach. Jeśli coś się wydarzy ciału, na przykład, palec zostanie przycięty - nerwy o tym natychmiast telegrafują do mózgu. Kiedy noga ulega skaleczeniu, natychmiast ten fakt zostaje przekazany do mózgu. Przypuśćmy, że nie ma środków z pomocą których można przekazać mózgowi informację o szkodzie jakiegoś członka ciała. Przypuśćmy, że nie ma nerwów odbierających wrażenia, by przekazać wiadomość. Gdyby tak było, to osoba poszkodowana nie dowiedziałaby się czy straciła swój palec u ręki lub nogi, czy nie. Nie dowiedziałaby się o stracie nogi wcześniej, aż zachwiałaby się i upadła.

NIE NALEŻY SPRAWY ROZTRZĄSAĆ Z WINNYM

    Nie powinniśmy zawsze podejmować wysiłków w kierunku wyjaśniania naszych osobistych spraw, gdy dotknie nas jakieś wykroczenie. Wiemy, że tak samo jak inni mamy różne wady. Jeśli inni przez nieuwagę nadepną nam na palec, wiemy, że i my niekiedy przydeptujemy drugim ich palce. Jednak sprawy osobiste różnią się od tych, które dotyczą rodziny lub urzędu. Nie jest intryganctwem informowanie o przestąpieniu zasad w jakiejś firmie lub w wykonywaniu urzędu. Każdy członek rodziny lub instytucji powinien interesować się całym ciałem, ale w sposób właściwy i rozsądny.

    Nie byłoby słuszne ze strony jakiejś osoby sprawującej urząd usiłowanie naprawiania każdego innego na jakimś stanowisku. Nikt nie powinien starać się na wszystkie strony naprawiać drugich; to do nich nie należy. Powinno się jednak poinformować o faktach wtedy, kiedy ktoś łamie zasady - o faktach, bez koloryzowania czegokolwiek. Byłoby ciągłe zamieszanie, gdybyśmy postępowali inaczej, gdyby każdy dostrzegający naruszanie zasad udawał się do łamiącego zasady i w ten sposób usiłował załatwiać wszelkie sprawy danego urzędu lub rodziny. Osoba łamiąca regułę mogłaby się bronić, mówiąc: Moje postępowanie było właściwe i to nie twoja sprawa czy ta furtka była otwarta, czy zamknięta itp. Lecz jeśli ta furtka pozostała otwarta, do ciebie należy powiadomienie o tym odpowiedniej władzy i w ten sposób pozbędziesz się odpowiedzialności za tę sprawę. To nie jest sprawa osobista jaką można załatwić według ewangelii Mat. 18:15-17. Nie jest naszym obowiązkiem powiedzenie każdemu o tej sprawie. Jest tylko jedna osoba, której o tym powinniśmy powiedzieć, a powiadomieniu powinny towarzyszyć wszelkie dobre uczucia.

    W krótkim czasie można wpaść w kłopoty, gdy się usiłuje dotrzeć do wszystkich w danej firmie lub do piastującego urząd, czyniąc wysiłki w kierunku naprawienia sprawy. Gdyby jednak jakiś nowy przybysz niezamierzenie pogwałcił jakąś zasadę, można by mu powiedzieć: Zasadą w tej firmie jest takie a takie postępowanie. Nie należałoby jednak wspomnieć mu o tym fakcie częściej jak jeden raz. O drugim naruszeniu zasady należy poinformować przełożonego, ale w duchu miłości.

ROZMAITE WYPADKI

    Odnosząc tę sprawę do właściwego postępowania w zborze, w sprawach dotyczących nas osobiście, rozumiemy, na czym polega nasza osobista odpowiedzialność: "A jeżliby zgrzeszył przeciwko tobie brat twój, idź strofuj go między tobą i onym samym". Nasz Pan nie odnosił się do tego, co ów brat uczynił drugim, ale "tobie". Ktoś mógłby zaprotestować i powiedzieć: Dobrze, ale ja myślę, że on postąpił źle. Kiedyś usłyszeliśmy jak ktoś powiedział: Myślę, że brat ten i ten nie traktuje dobrze swojej żony. Wtedy odpowiedzieliśmy: To jest jego sprawa i jego żony, to nie jest twoja sprawa. Twoją sprawą jest troszczyć się o swoją żoną czy męża, o swoich rodziców i dzieci a innych ludzi pozostawić w spokoju. Radzimy ci zająć się sobą i swoimi bliskimi. Czyń swoją powinność w odniesieniu do własnych spraw i powstrzymaj się od komentowania spraw drugich.

    Przypuśćmy jednak, że dostrzegliśmy coś z gruntu złego. Przypuśćmy, że szliśmy ulicą i zauważyliśmy, że jakiś człowiek z okrucieństwem bije konia, czy w tej sytuacji nic nie mamy mówić? W takim wypadku, gdy zauważymy milicjanta, możemy powiedzieć: Czy mógłby pan zwrócić uwagę na to jak ten człowiek traktuje tego konia. Można też zgłosić taką sprawę Towarzystwu Ochrony Zwierząt, gdyby takowe znajdowało się w tej miejscowości? Gdyby jakiś rodzic brutalnie pobił dziecko lub uczynił coś w tym rodzaju, byłoby słuszne doniesienie o tym odpowiednim władzom. Wysiłki w kierunku naprawiania różnych spraw zasadniczo nie należą do każdego. Świat jest pełen zła i tak pozostanie, aż Królestwo obejmie kontrolę.

    Wiele jest trudności w świecie i myślimy, że o ile to dotyczy członków zboru należy je w zasadzie pozostawić swemu biegowi, bo jeśli zaczniemy naprawiać wszystko, co jest złe nie będziemy mieli czasu, by służyć Królowi królów i Panu panów. Nasz czas w najlepszym wypadku jest dosyć ograniczony. Ludzie mają już o nas błędne mniemanie, dlatego lepiej będzie nie zwiększać niepotrzebnie opozycji. Gdyby nastał czas, w którym mielibyśmy za sobą wszelkie obowiązki wobec zboru i rodziny, to moglibyśmy starać się o innych poza zborem i rodziną. Mamy jednak bardzo mało czasu i tym samym bardzo mało możliwości zajmowania się jakąkolwiek inną sprawą, z wyjątkiem koniecznych obowiązków i naszej służby dla Pana i braci. Za to powinniśmy być bardzo wdzięczni, bo jeśli w takiej sytuacji wystąpi przeciw nam opozycja, okaże się, że tylko dlatego, iż byliśmy wierni naszemu niebiańskiemu Królowi.

    Nasz Król dotąd nie upoważnił nas do naprawiania spraw tego świata. Ale zostaliśmy poinstruowani, że powinniśmy, na ile mamy ku temu okazję, ogłaszać zasady sprawiedliwości, bez wchodzenia w dyskusje. Kiedy nasz Król przyjdzie i zacznie Swoje panowanie a my razem z Nim zostaniemy wywyższeni, pokażemy światu, jakie powinno być to panowanie! Lecz właściwie zadziwiającym wydaje się to, iż teraz tak dobre są prawa. Po prostu zdumiewamy się, gdy myślimy o dobrym prawie niektórych krajów. To jest wspaniałe, iż tyle robi się dla dobra ludzi, cieszymy się, że biedny świat jest w stanie tyle dokonać. Podziwiamy to, co zrobiono w tak niepomyślnych warunkach. Jaki wspaniały czas będzie wtedy i jaki świat wielki, gdy wszystko będzie poddane prawu sprawiedliwości!

INNE STADIUM TEJ SPRAWY

    Wracając do zagadnienia obmowy w zborze zakładamy, że pewnego brata mianowano na stanowisko starszego lub diakona i zakładamy, że w naszej ocenie on nie jest godzien tego urzędu ze względu na pewne przyczyny nam znane, ale nieznane reszcie zboru. Jak powinno się postąpić w tej sprawie? Zostaliśmy ostrzeżeni, by nie mówić źle o nikim. Czy w tej sytuacji mamy wstać i powiedzieć: Bracia, doszedłem do wniosku, że brat A zupełnie nie zasługuje na to, by być starszym, wiem, że on uczynił to i tamto. Oszukał jakąś kobietę na pewną sumę pieniędzy lub też można by powiedzieć cokolwiek innego. Czy mamy wystąpić w taki sposób? Nie, naprawdę nie! Czy do naszych obowiązków należy mówienie źle w interesie zboru, czy mamy czynić zło, by z tego mogło wyniknąć dobro? Bezwzględnie nie! Stara natura jednak zawsze odczuwa potrzebę obmawiania. Daj jej tylko połowę szansy a wkrótce opowie ci wszystko, co wie!

    Jak w takim razie mamy postąpić? Gdybyśmy byli członkiem tego zgromadzenia podeszlibyśmy do brata, którego kandydatura została wystawiona i powiedzieli: Bracie A, wiem pewne rzeczy o tobie, ale nie chciałbym, by były znane komukolwiek innemu. Drogi bracie, nie chciałbym na twój temat powiedzieć czegokolwiek ujemnego. Wierzę jednak, że ten zarys twego postępowania jest zły i nie byłoby pożądane dla tego zgromadzenia byś został wybrany. Nie chciałbym powiedzieć ogółowi o tej sprawie. Chciałbym żebyś ty zrezygnował z przywileju służenia zborowi. Jeśli przyrzekniesz, że odmówisz przyjęcia stanowiska starszego, to wszystko będzie w porządku. Jeśli jednak uważasz, że mój punkt widzenia nie jest słuszny, przedstaw sprawę publicznie w zgromadzeniu. Gdybyś tego nie uczynił i nie odmówił przyjęcia stanowiska starszego, to ja będę musiał tę sprawę przedstawić publicznie - powiedzieć to, co wiem, bo ty wiesz, że tak jest jak ci o tym mówię. Przedstawiam ci tę sprawę w życzliwości i nie chcę wyrządzić krzywdy.

    Gdy brat A na to odpowie: Tak bracie, ja zrezygnuję z kandydatury, sprawy wyglądają jak powiedziałeś, będę się starał je naprawić. Wówczas powiedzielibyśmy jemu, że jesteśmy bardzo zadowoleni. Wierzymy, że w taki sposób wyświadczylibyśmy owemu bratu dobro. Zbór uchronilibyśmy od tego, co byłoby bolesne lub wywołało spory i zachowalibyśmy pokój. Gdyby jednak ów brat okazał skłonność do swarzenia się, powiedzielibyśmy do niego: Możesz być pewien, że jeśli ty nie zrezygnujesz z kandydatury wyjaśnię tę sprawę zborowi, gdyż przez zajęcie takiego stanowiska mówisz, że pochwalasz swoje postępowanie i w nim trwasz.

    Gdyby jednak sprawa była czymś, co wydarzyło się w życiu tego brata już dawno temu i od tego czasu on zupełnie się zmienił - na przykład, mogła mieć miejsce przed rokiem lub dwoma albo pięcioma laty czy też jeszcze wcześniej. Bylibyśmy zadowoleni z tego, że zmienił on dawne postępowanie. Udalibyśmy się jednak do owego brata i powiedzieli: Bracie, zauważyłem, że jesteś kandydatem w wyborach. Czy zmieniłeś swoje życie zupełnie? Gdyby odpowiedział: Tak bracie, ono jest całkowicie inne, bylibyśmy zadowoleni. Ale jeśliby jednak wpadł w złość i odpowiedział, że to nie jest naszą sprawą, wówczas powiedzielibyśmy: Dobrze bracie, ja jednak muszę tę sprawę przedstawić zborowi. Swoim postępowaniem wskazujesz, że bronisz tego samego postępowania, co kiedyś. Gdybym ja popełnił takie zło i trwał w nim, chciałbym, aby moje postępowanie było sprawdzone i aby udzielono mi napomnienia. Przedstawię więc tę sprawę zborowi, by się zastanowił czy w tej sytuacji zechce cię, jako starszego (albo diakona).

KOŃCOWE NAPOMNIENIE

    Nigdy nie powinno się wypowiedzieć niczego godzącego w istotne dobro drugiej osoby. Ostrożność pod względem wyrażania się o drugiej osobie nigdy nie będzie zbyt wielka. Zdaje się, iż u niektórych dzieci Bożych występuje tendencja dawania upustu zbytnim zwierzeniom wobec pewnych braci i relacjonowania im wypadków przynoszących ujmę drugiemu bratu lub siostrze przez ujawnianie pewnych ich słabości. Usposobienie, które w taki sposób eksponuje niedoskonałości braci, na pewno nie jest miłością, która "zakrywa" (1 Piotra 4;8), Znamy takie osoby, które mimo długiego stażu, dotąd nie przezwyciężyły tego usposobienia. Czy zapomniały one, że same być może mają słabości, o jakie pomawiają krytykowanego brata lub siostrę? Sam fakt ignorowania przez nich napomnienia Mistrza, w sprawie poruszonej przez nasz werset, świadczy o ich braku rozwoju. Prawdopodobnie tacy oburzyliby się na myśl implikującą, iż są winni praktykowania obmów.

    Im prędzej każdy naśladowca Chrystusowy zrozumie, że to wszystko jest obmową, że to rzuca cień na dobre imię brata lub siostry, że jest bezpośrednim pogwałceniem zakazu Słowa Bożego i że oszczerstwo jest kradzieżą reputacji drugiej osoby, tym prędzej ujrzy tę sprawę taką jak rzeczywiście jest w całej swej ohydzie - taką jak ją Bóg widzi. Dziecko Boże ujrzawszy raz tę sprawę z Boskiego punktu widzenia, z jedynego prawdziwego punktu widzenia, musi wzbudzić możliwie jak największą energię do przezwyciężenia tych uczynków ciała i diabła. Niech każdy czytający te słowa zbada własne serce i zastanowi się nad swoim postępowaniem a potem postawi pytanie: "Izalim ja jest"?

    Niech każdy, kto ma nadzieję, iż będzie uznany godnym stanowiska w tak bliskim Królestwie, usunie stary kwas złości, nienawiści, obmów i niesnasek, jeśli jeszcze takie wady posiada, by on lub ona mogli stać się naprawdę kopią drogiego Syna Bożego. Ciało jest bardzo zwodnicze i skłonne do wszelkiego rodzaju usprawiedliwiania siebie. Niech każdy tę sprawę uczyni przedmiotem osobistych dociekań serca. Wierzymy, że pozostała tylko krótka chwila, by udoskonalić swoje charaktery. Módlmy się goręcej niż zwykle: "Panie! połóż straż ustom moim; strzeż drzwi warg moich" (Ps, 141:3).

TP ’84,5-9; P '83,72.