DLACZEGO WIERZYMY W ISTNIENIE BOGA

    WIARA w istnienie Boga jest praktycznie uniwersalna. Chociaż niektóre jednostki zaprzeczają istnieniu Boga a inne wyrażają wątpliwość co do Jego egzystencji, twierdząc, że nie wiedzą, czy jakiś Bóg jest, czy też Go nie ma, to jednak liczba wierzących jest tak wielka, że usprawiedliwia stwierdzenie, iż większa część ludzkiej rodziny wierzy w istnienie Istoty Najwyższej - Boga. Nigdy nie znano narodu, który nie wyznawałby wiary w jakiegoś Boga. Jest to prawdziwe w każdej epoce w odniesieniu do narodów o wysokiej jak i niskiej kulturze. Tak więc, wiara w Istotę Najwyższą jest praktycznie powszechna. I dlatego też można uważać, że wiara w istnienie Boga wypływa z ludzkiej natury - z konstytucji człowieka - a wyjątki dają się wytłumaczyć jako odchylenia umysłowe, perwersja czy degeneracja, jak naucza nas o tym Pismo: "Głupi rzekł w sercu swojem: Niemasz Boga" (Ps. 14:2).

WIARA W BOGA LEŻY W LUDZKIEJ NATURZE

    Otóż stwierdziliśmy, że wiara w Boga leży w ludzkiej naturze - w konstytucji człowieka. Dowodzą tego nauki psychologiczne i frenologiczne. Psychologia naucza, że wiara, oddawanie czci, uwielbienie jak i pragnienie społeczności z Bogiem jest częścią sił duchowych, podobnie jak miłość w odniesieniu do współbliźnich i pragnienie społeczności z nimi. Frenologia posuwa się o krok dalej, lokalizując nawet organy umysłu, przez które wyrażana jest wiara, uwielbienie i cześć oraz pragnienie społeczności z Bogiem. Umiejscawia ona organ, dzięki któremu możliwa jest wiara religijna zaraz poniżej wierzchu czaszki, tuż ponad oczami; a organy umysłu, dzięki którym sprawowana jest miłość, uwielbienie i pragnienie społeczności z Bogiem, umieszczone są w pośrodku górnej części głowy.

    Tak więc, budowa mózgu człowieka czyni go zdolnym wierzyć w jakąś Istotę Najwyższą i Ją czcić. Z tego wyciągamy wniosek, że istnienie Boga, tak jak pragnienie pożywienia, wody, własności, wzniosłości, piękna, wiedzy, towarzystwa, itp., jest koniecznym wymogiem ludzkiej natury i implikuje ich istnienie. W ten sposób, w oparciu o konstytucję i właściwości ludzkiego umysłu i duszy, wnioskujemy o istnieniu Boga.

    Ci, którzy zaprzeczają istnieniu Boga (ateiści) i ci, którzy twierdzą, że Bóg jest nieznany czy też niepoznawalny (agnostycy) nie potrafią wyjaśnić takiej budowy mózgu i wynikającego z tej budowy moralnego i religijnego poczucia zobowiązania w stosunku do Boga, umiejscowionego, jak to już stwierdziliśmy, w ludzkiej naturze. Powtarzamy tę myśl raz jeszcze, istnienie Boga jest niezbędnym wymogiem moralnej i religijnej konstytucji człowieka - jest ono ugruntowane w ludzkiej naturze lub raczej, ludzka natura jest tak zbudowana, że przystosowuje się do moralnych i religijnych zobowiązań wobec Boga.

PRZYCZYNA I SKUTEK

    Dowodzimy istnienia Boga z innego punktu widzenia, a mianowicie, na podstawie związku między przyczyną i skutkiem. Wszelkie doświadczenia potwierdzają, że każde wydarzenie ma swą przyczynę, z tego wyciągamy wniosek, że każde wydarzenie musi mieć swoją przyczynę. Do takiego rozumowania zmusza nas doświadczenie. Niewątpliwie nasze doświadczenie poświadcza, iż każde wydarzenie zostało spowodowane przez jakąś przyczynę. Dlatego też, przeanalizowanie wstecz licznych wydarzeń i ich przyczyn, doprowadza nas ostatecznie do pierwszych wydarzeń implikujących pierwszą przyczynę, która jako taka musi być bezprzyczynowa, a więc, wieczna. Tę pierwszą przyczynę nazywamy Bogiem lub jak to ujmuje Pismo Święte: "Który wszystkie rzeczy zbudował [stworzył], Bóg jest" (Żyd. 3:4).

    Tak więc, początkiem rzeczy są wydarzenia, które musiały mieć swe przyczyny. Weźmy, na przykład, pod uwagę genezę drzew. Zapytujemy samych siebie: skąd bierze się ich początek? Odpowiadamy: z nasion lub gałęzi. A skąd się wzięły te ostatnie? Z innych drzew. Skąd się wzięły te drzewa? Z jeszcze innych nasion lub gałęzi. A skąd te się wzięły? Z jeszcze innych, odpowiadamy. Ostatecznie, w naszym rozumowaniu przychodzimy do pierwszego rodzaju wszystkich drzew i zapytujemy, skąd się wziął ich początek? Odpowiedź musi brzmieć: z pierwszych nasion. Teraz zapytujemy: Jaka jest geneza tych pierwszych nasion, z których wyrosły pierwsze drzewa? Po prostu, zaistniała przyczyna leżąca poza źródłem pierwszych nasion.

    Z kolei weźmy pod uwagę początek krzewów, roślin i traw - reszty świata roślinnego. I tu rozumowanie przywiedzie nas do początków pierwszych nasion, z których powstały pierwsze krzewy, rośliny i trawy. Jaka jest geneza tych nasion?

    Gdy zastanowimy się nad stworzeniami posiadającymi władzę poruszania się, takimi jak: owady, ryby, płazy, ptactwo, gady i zwierzęta i przeprowadzimy ten sam tok rozumowania, dojdziemy ostatecznie do pierwszego egzemplarza każdego rodzaju i staniemy przed tym samym pytaniem. Gdzie mają swój początek pierwsze okazy każdego rodzaju? Podobnie jest z rodzajem ludzkim.

    Tak więc, przeprowadzając rozumowanie od skutku do przyczyny, docieramy do genezy pierwszych egzemplarzy wszystkich rodzajów i stajemy przed zagadnieniem różnorodności początków rzeczy pierwszych. Skąd one się wzięły? Nie mogły wytworzyć się same, to bowiem nasuwałoby na myśl ich istnienie zanim jeszcze powstały. Zatem, kto je stworzył lub co je stworzyło? Nasze rozumowanie przyprowadza nas do konkluzji, że istnieje jakaś pierwsza przyczyna, która jest przyczyną początku wszystkich rzeczy pierwszych. Jeśli to jest pierwsza przyczyna, nie może ona być skutkiem żadnej innej przyczyny. Musi ona zatem być bezprzyczynowa, a co za tym idzie, wieczna. Tę pierwszą przyczynę nazywamy Bogiem, natomiast materialiści nazwaliby ją nieświadomą, ślepą siłą, działającą w materii. Który z tych dwóch poglądów jest prawdziwy z punktu widzenia rozumu, musimy wywnioskować z innych rozważań niż te, które opierają się na przyczynie i skutku.

    Niektórzy próbują pomijać ten argument, propagując teorię nieograniczonego następstwa przyczyn, a tym sposobem próbują odrzucić pierwszą przyczynę. Ale to jest sofistyka, ponieważ nieograniczona seria przyczyn wtórnych nie zgadza się z ideą przyczyny, a przyczyna jest właśnie tym, czego tu rozum wymaga. Ci, którzy pojmują nieograniczoną serię przyczyn jako przeciwną pierwszej przyczynie, w rzeczywistości odrzucają przyczynę w swej podstawowej analizie, ponieważ idea przyczyny, podobnie jak każda inna idea, przywodzi na myśl coś pierwszego, ale nieograniczone następstwo przyczyn nie opierałoby się na żadnej przyczynie, co jest absurdem. Dlatego też nie może istnieć nieograniczone następstwo przyczyn. Musi istnieć jakaś pierwsza przyczyna! Do takiej konkluzji zmusza nas rozum, gdy rozmyślamy nad wszechświatem rzeczy i ich początkami.

    A ci, którzy uciekają się do przypuszczeń o nieograniczonej serii przyczyn, zostali w różny sposób zmuszeni do przyjęcia początkowej podstawy istnienia, nazywając ją różnie: materią, rozumem lub siłą, w zależności od tego, co jest najwygodniejsze dla ich teorii. Jeżeli ci, którzy odrzucają pierwszą przyczynę, nie mają się na baczności, to zostają zmuszeni do zaakceptowania jej, jak to widzimy na przykładzie przeżyć Henry'ego Warda Beechera i Roberta Ingersolla. Dziwne to stwierdzenie, ale ci dwaj ludzie, z których jeden był za życia najwymowniejszym pastorem a drugi najwymowniejszym agnostykiem, stanowili parę przyjaciół i często się odwiedzali. Podczas jednej z tych wizyt, kiedy pan Ingersoll odwiedził pana Beechera, ten pierwszy podziwiał pięknie wykonany glob ziemski, który znajdował się w gabinecie gospodarza. Po dokładnym obejrzeniu i wyrażeniu niekłamanego podziwu dla techniki wykonania i dokładności wyrysowania kontynentów, oceanów, itp., na globusie, pan Ingersoll zapytał: "Kto to zrobił?" Błyskawicznie dostrzegając swą szansę pan Beecher odpowiedział: "Nikt, samo się zrobiło"! Doceniając znaczenie tej uwagi, znany agnostyk przygryzł usta i nic nie powiedziawszy, zawstydzony, szybko potem opuścił dom pana Beechera.

PORZĄDEK - PANOWANIE PRAWA

    Stwierdziliśmy powyżej, że na podstawie argumentu o przyczynie i skutku absolutnie nie możemy wnioskować, że pierwsza przyczyna jest osobowym Bogiem. Rozważywszy osobno przyczynę i skutek, trzeba przyznać, że mogłaby to być ślepa siła. Ale inne rozważania, które nasuwa nam rozum, dowodzą, że pierwsza przyczyna nie jest ślepą siłą, ale istotą osobową - Bogiem. Zanim kolejno rozważymy te względy, pragniemy zaznaczyć, że połączony ciężar wszystkich tych argumentów dowodzi na podstawie rozumu, że jakiś Bóg istnieje. Pytamy zatem, czymże jest ta pierwsza przyczyna, ślepą siłą czy inteligentną istotą - Bogiem? Zobaczmy co mają w tym względzie do powiedzenia rozumowi fakty należące do wszechświata.

    Porządek, który obserwujemy w naturze jest jednym z punktów dowodzących, że pierwsza przyczyna nie jest ślepą siłą, ale inteligentną istotą używającą sił natury jako środka wyrażenia Swej woli w wybranym przez Siebie porządku rzeczy. Spoglądając pogodną nocą w niebo, widzimy słońca niezliczonych systemów planetarnych, z których każdy obraca się. wokół swego słońca, a jego planety wokół swych osi zakreślając tak swe orbity, jak planety naszego systemu słonecznego obracają się wokół swych osi i zakreślają swe orbity - a wszystkie te systemy planetarne obracają się wokół wspólnego środka - gwiazdy Alkione wchodzącej w skład gwiazdozbioru Plejad, jak to potwierdzają wywody naukowe.

    Okresowo każdy system we wszechświecie ze wszystkimi ciałami wchodzącymi w jego skład, bez względu na swą postać, osiąga to samo miejsce względem pozostałych systemów - zjawisko precesji. Na każdej planecie występuje w stałym porządku zjawisko dnia i nocy, pór roku, lat, itp., w zależności od wielkości orbity każdej planety, słońca i odległości tej planety od jej słońca, wyjątek stanowią te planety, które prawdopodobnie posiadają pierścienie. Fakt, że systemy te utrzymują taki układ, w którym każdy z nich pozostaje w zależności od swoich własnych elementów jak i do pozostałych systemów, przywodzi na myśl inteligencję, jakiej w tym przypadku ślepa siła nie może oczywiście posiadać. Z tego wspaniałego porządku we wszechświecie, składającego się z rozległych systemów, z których wszystkie poruszają się w uporządkowanym ciągu, wnioskujemy, że pierwsza przyczyna jest inteligentna, a więc nie jest ślepą siłą, chociaż wykorzystuje dla zaprowadzenia i utrzymania porządku działanie siły.

    We wszechświecie dostrzega się porządek nie tylko w wielkich, ale i w małych rzeczach. Każde źdźbło trawy, każdy krzew, każde drzewo, każda roślina, każdy kwiat, każdy owoc, każdy owad, każde stworzenie pełzające, każda ryba, każdy gad, każdy płaz i każdy zwierz oraz każdy człowiek jest przykładem panowania prawa - porządku i w ten sposób dowodzi istnienia inteligentnej pierwszej przyczyny.

    Prawo rządzi zarówno rzeczami fizycznymi jak i moralnymi. Wynika z tego, że inteligentna pierwsza przyczyna jest prawodawcą. Prawa grawitacji, przyciągania, odpychania, przyczepności, sił odśrodkowych i dośrodkowych, światła, ciepła, ruchu, barwy, dźwięku, itp., działając harmonijnie, ukazują swe działanie w podtrzymywaniu uporządkowanej drogi natury, co dowodzi, że inteligentna pierwsza przyczyna jest wykonawcą praw. Co więcej, prawa te równoważą się i przyczyniają do utrzymania harmonii we wszechświecie, dowodząc, że pierwsza przyczyna działa w sposób wspaniały i inteligentny. One też działają zgodnie z formułami reguł matematycznych z najwyższą precyzją w każdym szczególe, tak że najwięksi ludzcy matematycy nie są w stanie rozwiązać wszystkich problemów. Wynika z tego, że władze rozumowania inteligentnej pierwszej przyczyny posiadają niedoścignione możliwości.

    Każda nauka przejawia się przez panowanie prawa - porządku. Głosi je astronomia, egzemplifikuje chemia, ilustruje botanika, dowodzi geologia, pokazuje zoologia i demonstruje fizyka. Te nauki przejawiając porządek wykazują jasno, że pierwsza przyczyna jest istotą inteligentną. Jest bowiem całkowicie nie do pojęcia, aby ślepa siła mogła stworzyć wszechświat z jego prawie nieskończonością uporządkowanych układów, przystosowań, przemieszczeń, harmonii i działań.

    Ci, którzy zaprzeczają, że pierwsza przyczyna jest inteligentną istotą, która cudownie uporządkowała wszechświat w całej jego rozległości, jak i w każdym najmniejszym szczególe, są zmuszeni przypisywać materii i sile władze, jakie mogłaby wykazać jedynie istota osobowa, twierdzą oni bowiem, że materia istniała pierwotnie jako mgławica, na którą oddziaływała grawitacja i ciepło, czyli siła - i że te dwie rzeczy (grawitacja i ciepło) wpływając na mgławicę zapoczątkowały działanie innych sił, które po wielkiej eksplozji lub też prawie po nieskończonej liczbie zmian, stopniowo, lecz na ślepo, rozwinęły wszechświat, tak pełny dowodów mądrości wyższej niż ludzka. A nawet powiadają oni, że siły owe ostatecznie wytworzyły u człowieka rozum - wytworzyły to, czego same nie posiadają!

    Obok całkowitej nierozsądności takich myśli (bowiem w końcowej analizie wykazują one, że ślepa siła oddziałująca na materię wytworzyła prawie całkowicie nieskończone cuda inteligencji, ukazane we wszechświecie), pogląd ten sugeruje, że mgławica musiałaby być tak utworzona, by mogła spowodować działanie grawitacji i ciepła, to znaczy, że w samej mgławicy istniałby jakiś porządek. Skąd pochodził ten porządek, który już sam w sobie zdradzał inteligencję? Na to materialista nie potrafi odpowiedzieć, bowiem osiągnął całkowity kres materializmu. Wykręcając się jak tylko potrafi, materialista zmuszony jest przez swe wyjściowe przesłanki do przyjęcia tego, co implikuje porządek - prawo, a jednocześnie musi on przypisać materii władze, które są osobowe, ponieważ związana jest z nimi inteligencja i wola.

    Rozum odrzuca przyjęcie takiej propozycji uważając, że po tysiąckroć bardziej logiczną jest jedyna pozostała możliwość, a mianowicie, że pierwsza przyczyna jest inteligentną istotą i posiada tak wielką inteligencję, że nie może jej dorównać żadna inna znana inteligencja, ponieważ żadna inna inteligencja nie mogłaby stworzyć prawie nieskończenie cudownego porządku - prawa - we wszechświecie. Tak więc, rozum zmusza nas, abyśmy uwierzyli, że porządek, który panuje w całym wszechświecie powstał w umyśle niezwykle inteligentnej istoty. Rozum zmusza nas do wyciągnięcia wniosku, że istnieje jakiś inteligentny Stwórca.

CELOWOŚĆ WSZĘDZIE WIDOCZNA

    Powyższy wniosek jest wzmocniony przez obecność celu we wszechświecie. Istnieją bowiem w naturze niezliczone przedmioty, które przez swą konstrukcję wykazują celowość budowy. Istnieją w naturze rzeczy, które dowodzą o uprzednim przystosowaniu ich dla określonych przyszłych celów. Używamy tu słowa celowość w znaczeniu uprzednio zaplanowanego przystosowania dla celów przyszłych. Celowość między innymi zaletami zawiera w sobie dobroczynność. Jeżeli więc, występują w naturze takie zjawiska jak celowość, udowadniają one, że musiały mieć swego architekta, to jest, kogoś, kto je zaplanował i wytworzył w jakimś określonym celu. Powyższe stwierdzenie przemawiałoby za tym, że inteligentna pierwsza przyczyna posiada obok inteligencji także mądrość, do broczynność, wolę i moc wykonania swych zamierzeń i to na najwyższym poziomie.

    Widoczne są rozlegle dowody tej celowości: (1) w naturze nieorganicznej, (2) w naturze organicznej i (3) w zależnościach zachodzących pomiędzy światem organicznym i nieorganicznym. Zauważcie, na przykład, celowość w zjawisku filtrowania wody deszczowej przez glebę. W czasie tego procesu ziemia nie traci żadnej cząstki swej odżywczej materii, potrzebnej do wzrostu roślin - potasu, kwasu krzemowego, amoniaku, itp. Przeciwnie, gleba natychmiast absorbuje więcej tych elementów, ponieważ występują one w wodzie deszczowej i w ten sposób powiększa zapasy, zwiększając też swą żyzność. Co więcej, całkowicie absorbowane z deszczu są jedynie te elementy, które potrzebne są do wzrostu roślin. I tak, zarówno woda deszczowa jak i gleba, wykazują celowe przystosowanie do produkcji pokarmu dla człowieka i zwierząt. Tu oto w świecie nieorganicznym istnieje z góry zaplanowane przystosowanie, umożliwiające realizację przyszłych celów.

    Celowość przejawia się również w obydwu gazach, tlenie i wodorze, które łącząc się w określonych proporcjach tworzą wodę, tak bardzo potrzebną do życia substancję. Również celowość jest uwidoczniona w powietrzu, które jest utworzone z połączenia tlenu, I azotu i argonu - tak bardzo potrzebnych do życia. Na setki sposobów celowość uwidoczniona jest w świetle, cieple i wszystkich innych siłach natury - w ich łączeniu się, by wszechświat został zachowany i możliwy do zamieszkiwania. Co za zdumiewające przykłady celowości ukazane są przez obrót Ziemi wokół osi, aby mogły zaistnieć dzień i noc wraz z ich wpływem na kierowanie wzrostem, czynnościami i odpoczynkiem. Zdumiewające jest i to, w jaki sposób bieg Ziemi po orbicie wpływa na samoistne następstwo pór roku i ich zróżnicowanie na północnej i południowej półkuli!

    Inne fakty ze świata nieorganicznego też wskazują na celowość: dlaczego drewno unoszone przez wodę wyrzucane jest u brzegów Grenlandii, która go tak bardzo potrzebuje, a nie u brzegów Francji i Anglii, gdzie nie ma na nie zapotrzebowania? Dlaczego planety znajdujące się najbliżej Słońca nie posiadają księżyców, podczas, gdy te bardziej oddalone, potrzebujące więcej światła, posiadają je? Dlaczego żelazo będące najbardziej potrzebnym metalem, występuje najbogaciej? Dlaczego pasaty często przesuwają chmury znad pewnych obszarów ziemi, gdzie jest dużo opadów i kierują je w te miejsca, gdzie opady są niewielkie i gdzie deszcz jest potrzebny dla użyźnienia gleby, która w innym wypadku pozostałaby jałowa? Dlaczego ciepłe prądv morskie płyną w kierunku północnych i południowych krańców kuli ziemskiej, podczas gdy zimne kierują się ku regionom równikowym? We wszystkich tych faktach spostrzegamy dobroczynną celowość. Tak wiec, świat nieorganiczny wypełniony jest przykładami celowości i to przemawia na korzyść mądrości, dobroczynności, woli i wykonawstwa inteligentnej pierwszej przyczyny.

    Jeżeli przyjrzymy się światu organicznemu, wszędzie natkniemy się na celowość. Dlaczego tak się dzieje, że wszystkie organy zwierzęcia są utworzone, zanim mogą być w jakikolwiek sposób użyte? Czyż nie jest to celowość - z góry zaplanowane przystosowanie dla przyszłych celów? Daje się je zaobserwować nawet w świecie roślin. Na przykład, liść przytwierdzony do pręcika kwiatu limonii jest bezużyteczny do czasu, aż słupek z owocem oderwie się od gałęzi, a wtedy jego liściowe skrzydełko unosi go daleko od drzewa macierzystego, tak, by mógł dać życie nowej roślinie. Jakże to się stało, że oczy ryby są skonstruowane zgodnie z prawami załamania światła w wodzie? Jak to się stało, że skóra na dłoni i podeszwie stopy jest grubsza niż na reszcie ciała? Jak doszło do tego, że ręka zbudowana jest z tak zadziwiającą przystosowalnością? Jak stało się i to, że oczy są przystosowane do światła i odbierania zgodnych obrazów?

    Jak doszło do tego, że żołądek i wątroba stanowią najniezwyklejsze laboratorium chemiczne na świecie; że serce wykonuje prawie nieustający ruch, będąc jednocześnie zadziwiającą pompą; że krew wchłania tlen, by podtrzymać życie i że przyjmuje elementy odżywcze, by je rozprowadzić po całym ciele, i że zastępuje zniszczone komórki nowymi wydalając zużyte; jak to się dzieje, że nerki są najwspanialszą oczyszczalnią; że organy mózgu myślą, spostrzegają, mają wyobraźnię, są zdolne do rozumowania, pamiętania, miłości, nienawiści, itp.; że pięć zmysłów funkcjonuje dla potrzeb zwierząt; że organy rozrodcze u osobników męskich i żeńskich przystosowane są do rozmnażania a trzewia stanowią największy istniejący kanał ściekowy? Czyż wszystkie te rzeczy przez swą budowę nie przemawiają za celowością - odgórnie zaplanowanym przystosowaniem do pewnych przyszłych celów? Rzeczywiście, celowość objawia się w całym świecie organicznym.

    Także i na styku świata roślinnego i zwierzęcego objawia się obecność celowości. Płuca przystosowane są do powietrza a powietrze do płuc; światło przystosowane jest do oka a oko do światła; ucho do dźwięku a dźwięk do ucha; zapach oddziałuje na nos a nos reaguje na zapach; smak oddziałuje na język a język rozpoznaje smak; a pokarm jest przystosowany do żołądka a żołądek do pokarmu. Słońce, dzień i noc, pory roku, woda i klimat są przystosowane dla życia zwierzęcego i roślinnego a także odwrotnie. Wszędzie panuje uprzednio zaplanowane przystosowanie do przyszłych celów.

    W ten sposób wszędzie napotykamy celowość i wszędzie przemawia ona na korzyść konstruktora, który opierał się na zasadzie przystosowania środków do celów i przystosował je zanim zaistniała potrzeba ich wykorzystania. Dowodzi to istnienia inteligentnej Pierwszej Przyczyny, która jest w Swej twórczości mądra, napełniona mocą, wolą i dobroczynnością! Tak więc, przyczyna i skutek, w połączeniu z porządkiem i celowością, dowodzą istnienia mądrego, wszechmocnego, dobroczynnego, posiadającego wolę i życzliwego Boga, podczas gdy konstytucja mechanizmów mózgu ludzkiego narzuca jako konieczność wiarę i cześć dla Boga - pomijamy tu zwyrodnienia. Powyższe propozycje potwierdzone są przez rozum i nie opierają się na objawieniu. Pod warunkiem prawidłowego ich wyłożenia, nigdy nie będą skutecznie obalone.

NATURA CZŁOWIEKA DOWODZI ISTNIENIA BOGA

    Występowanie w naturze człowieka intelektualnych, moralnych i religijnych elementów stanowi dowód istnienia Boga. Przekonujemy się, że człowiek zdolny jest do rozważania głębokich i zawiłych zagadnień. Okazuje się, że człowiek zdolny jest wymyślać i tworzyć rzeczy materialne i umysłowe. Zdolny jest do czynów wysoce moralnych, do dobroci i samozaparcia. Jest on obdarzony poczuciem zadośćczynienia dobru a w stosunku do wyższej władzy czuje zależność. Jak z tego wynika, człowiek przystosowany jest do intelektualnego, moralnego i religijnego życia. Są to fakty dotyczące życia wewnętrznego, lecz są one tak prawdziwe jak fakty mające miejsce wokół człowieka. Nie można ich obalić, chyba że ktoś obala realność ludzkiej natury. Tak więc, nie możemy odrzucić faktu istnienia intelektualnego, religijnego i moralnego zmysłu lub zaprzeczyć, że zachowanie człowieka znajduje się pod wpływem tego potrójnego zmysłu. Są to fakty tak oczywiste jak zjawiska zewnętrzne: ponieważ fakty te stanowią część samego człowieka, są one tak realne, jak on sam.

    Z faktu, że człowiek posiada intelektualne władze, wnioskujemy, iż Pierwsza Przyczyna, która stworzyła pierwszego człowieka również posiada.inteligencję, bowiem nie mogłaby ona darować tego, czego nie posiada. Przecież twórca, który stworzył intelekt, musiał go sam posiadać zgodnie z biblijnie głoszona zasadą "Który ukształtował oko, izali nie widzi?" (Ps. 94:9).

    Co więcej, z faktu posiadania przez człowieka moralnych i religijnych władz, wyciągamy wniosek, że Stwórca pierwszego człowieka musiał takie władze posiadać, bowiem stworzenie sił religijnych i moralnych nasuwa myśl ich istnienia w twórcy. Tak więc, człowiek posiadający zdolności umysłowe, moralne i religijne stanowi dowód, że Pierwsza Przyczyna je posiada. Dlatego też wnioskujemy, że Bóg jako Stwórca jest mądry, sprawiedliwy i kochający, ponieważ człowiek, Jego stworzenie, posiada władze umysłowe obejmujące mądrość, sprawiedliwość i miłość. Istnienie tych sił w nas, patrząc z punktu widzenia skutku i przyczyny, nasuwa myśl, że istnieje Bóg i że jest On mądry, sprawiedliwy i kochający.

DOWÓD NA PODSTAWIE DOŚWIADCZENIA

    Przedstawiamy teraz szósty dowód istnienia Boga: doświadczenie tych jednostek, które przyszły z Nim do harmonii, doświadczenie dzieci Bożych oświeconych i ożywionych Duchem. Argument ten nie przekonuje tych, którzy nie przeżyli takiego doświadczenia. Dla tych w najlepszym wypadku nie ma on większego znaczenia od tego, co stanowi podstawę świadectwa innych. Ale dla tych, którzy przeszli to doświadczenie, stanowi ono najbardziej przekonywający i rozstrzygający dowód istnienia Boga. Doprowadza ich ono bowiem do bezpośredniej łączności z Bogiem jako istotą, oczywiście nie odbywa się to za pomocą zmysłów zewnętrznych, ale dzięki danemu im wewnętrznemu zmysłowi Ducha. Przekonują się oni dzięki doświadczeniu, że na każdym kroku podejmowanym w wierze i posłuszeństwie względem Boga, wypełnili Jego obietnice związane z tym krokiem.

    Tak więc, gdy takie jednostki pokutują za swe winy przed Bogiem, przekonują się, że Bóg w zgodzie ze Swą obietnicą w każdym przypadku pozwoli im nienawidzić i porzucić grzech, a umiłować i praktykować sprawiedliwość. Jeśli będą wierzyć nadal w Jezusa jako swego Zbawiciela, przekonają się, że obiecany pokój z Bogiem należy do nich. Jeśli pozostaną posłuszni w poświęceniu, otrzymają świętego Ducha Bożego. A dowodem, że go posiedli będzie uświadomienie sobie posiadania nowych i wzmocnionych sił, sił duchowych wszczepionych w ich serca i umysły, pozwalających im zrozumieć i ocenić rzeczy duchowe pozostające poza ich zasięgiem przed otrzymaniem Ducha, a do których teraz będą dążyć jako do swej życiowej ambicji. Przekonują się też oni, że każdy wysiłek w wierze, aby wzrastać w duchowej łasce, wiedzy i owocnej służbie zostanie nagrodzony takim wzrostem.

    Przez praktykowanie przywileju modlitwy w harmonii z warunkami wymaganymi przez Boga, otrzymują oni odpowiedzi na swe prośby, które stanowią najbardziej satysfakcjonujący umysł i serce, dowód Boskiego działania z nim. Pozostając w harmonii z Jego obietnicą, przekonują się, że On sprawia, iż wszystkie rzeczy "dopomagają im ku dobremu". Ich związek i łączność duchowa z Nim stają się tak osobiste, że uczą się pozostawać z Nim w jedności poprzez stale doświadczany i uświadamiany sobie kontakt z Nim. We wszystkich sprawach życia jasno rozróżniają Jego działanie, które ich dotyczy. Ich więź staje się tak bliska, że są stale napełnieni poczuciem Jego obecności, łaski i pomocy. W ten sposób, chodzą oni i rozmawiają z Bogiem, żyjąc w Nim. Jest On dla nich prawdziwą, ożywioną rzeczywistością, tak prawdziwą, jak gdyby był widzialny. Jego stały kontakt z nimi stanowi dla nich najbardziej impresywny i rozstrzygający dowód Jego istnienia, Jego samego jak i Jego głównych przymiotów - mądrości, mocy, sprawiedliwości i miłości. Dla innych fakt iż nie potrafią mieć takich doświadczeń jest to nieszczęściem. Jest to nieszczęście spowodowane niepodjęciem odpowiednich kroków potrzebnych do osiągnięcia takiego przeżycia, ale brak doświadczenia w tym, względzie nie czyni go nieprawdziwym, bowiem jest ono dane łaskawie tym, którzy uczynią wymaganą pokutę pozostając w wierze i posłuszeństwie, dla tych świadectwo Ducha jest największym i najbardziej przekonywującym dowodem istnienia Boga.

NIEMOŻLIWOŚC ZBICIA DOWODÓW ISTNIENIA BOGA

    Teraz proponujemy zapoznanie się z naszym siódmym i ostatnim dowodem istnienia Boga - dowodem przez zaprzeczenie - którym jest niemożliwość zbicia dowodów Jego istnienia, bowiem ateizm pozbawiony jest dowodów. By udowodnić ateizm, trzeba samemu być Bogiem - co potwierdziłoby, że istnieje jakiś Bóg.

    Następujące przesłanki udowodnią powyższą propozycję. Zanim ktokolwiek może z całą pewnością stwierdzić, że na świecie nie ma żadnego Boga, musi on najpierw dokładnie rozpoznać i zrozumieć każdą istotę, rzecz, zasadę, dzieło, siłę, itp., istniejącą we wszechświecie w przeszłości jak i obecnie, bowiem jeśliby choć jedna z tych rzeczy umknęła jego poznaniu i zrozumieniu, ta jedna mogłaby być Bogiem lub też inaczej mówiąc, on sam musi poznać wszystko - być wszechwiedzącym. Zanim ktokolwiek może autorytatywnie stwierdzić, że żaden Bóg nie istnieje, musi on być wszędzie we wszechświecie, i to od wieczności do wieczności, oraz być świadomym wszystkiego wszędzie i o tym samym czasie. Innymi słowy, musi on być wszechobecny i wieczny, jak również wszechwiedzący. Ostatecznie, taka jednostka musi być wszechmocna, by móc twierdzić, że Bóg nie istnieje, bowiem jedynie pod tym warunkiem mogłaby otrzymać potwierdzenie będące dowodem przeciwko wszechmogącej istocie, która mogłaby pragnąć ukrycia swego istnienia przed innymi przez ograniczenie zasięgu wiedzy danej jednostki tak, aby nigdy jej nie doprowadzić do odkrycia istnienia Boga.

    Aby całkowicie twierdzić, że nie ma żadnego Boga, dana jednostka musi być także duchem, bowiem jedynie duchy mogą oglądać inne duchy. A skoro ci, którzy nie są istotami duchowymi są pewni, że nie widzieli dotąd żadnej istoty duchowej, jaką jest Bóg, nie mogą nigdy potwierdzić z całą pewnością, że nie ma żadnego Boga. Tak więc, aby móc udowodnić, że Bóg nie istnieje, taka jednostka musi sama być wieczną, wszechwiedzącą, wszechobecną i wszechmocną istotą duchową, to znaczy, sama musi być Bogiem, a tak ostatecznie istniałby jakiś Bóg. Stąd, obalenie dowodów istnienia Boga jest niemożliwe. Dlatego też, ateizm nie jest w stanie stworzyć takich dowodów. Tymczasem teizm - nauka mówiąca, że istnieje jakiś Bóg, który jest odrębny od wszechświata, stworzonego przez siebie i podtrzymywanego - jak to pokazuje siedem punktów, jest sprawą dowiedzioną. Rzeczywiście, sam rozum, bez względu na objawienie, pokazuje, że Biblia jest prawdziwa w co najmniej dwóch ze swych stosownych stwierdzeń: "Głupi rzekł w sercu swojem: Niemasz Boga" (Ps. 14:2) i "Bojaźń [cześć] Pańska jest początkiem [podstawą] umiejętności' (Przyp. 1:7).

BÓG NAUKOWCA

    Artykuł ten opracowany został na podstawie raportu, który ukazał się w październiku 1925 r. w Collier's - The National Weekly i stanowił wywiad z dr Milikanem, wielkim naukowcem i zdobywcą nagrody Nobla za wybitną pracę naukową. Publikujemy tu ponownie obszerne części tego wywiadu, ponieważ może on nas zainteresować w związku z powyższym tematem.

    Nie potrafię wytłumaczyć jak to się stało, że jestem żywy raczej niż martwy. Fizjologowie mogą wiele powiedzieć o mechanicznych i chemicznych procesach mojego ciała, nie mogą jednak powiedzieć dlaczego jestem żywy. Ale czyż zaprzeczenie temu, że jestem żywy, nie byłoby całkowitym absurdem? W porównaniu z tym, co widzieliśmy sto lat temu, obecna wiedza naukowa jest ogromna, ale też jest ona niczym w porównaniu z tym, o czym dopiero się dowiemy.

    Mapa świata zwykła mieć wiele ogromnych pustych miejsc, które zaznaczano jako "nie zbadane". Teraz takich miejsc jest niewiele. Mapa nauki jest wciąż wielką nie zapisaną kartą, na której jednak tu i ówdzie znajduje się kropka pokazująca to, co zostało opisane, a im więcej badamy, tym lepiej widzimy, jak jesteśmy daleko od prawdziwego zrozumienia wszystkiego i jaśniej spostrzegamy, że w każdym przyznaniu się do niewiedzy i ograniczoności, uznajemy istnienie Czegoś, jakiejś Siły, Istoty, w której i przez którą żyjemy, poruszamy się i istniejemy - uznajemy Stwórcę, bez względu na to jak Go nazwiemy.

    Nie obchodzi mnie to, czy dokładnie zgadzam się z wami, co do mojej koncepcji tego Stwórcy czy też nie, bowiem "Czyż przez poszukiwania można znaleźć Boga'? Ze względu na charakter tego przypadku, zarówno moja jak i wasza koncepcja, musi być bliżej nieokreślona i niejasna.

    Nie jestem w najmniejszym stopniu usposobiony do kłótni z człowiekiem, który uduchawia naturę i powiada, że Bóg jest dla niego duszą wszechświata, bowiem duch, osobowość i wszystkie te abstrakcyjne koncepcje, które Mu towarzyszą, takie jak miłość, obowiązek i piękno, istnieją dla was i dla mnie w takim samym stopniu jak żelazo, drewno i woda. Są one w każdym razie tak realne jak rzeczy fizyczne, którymi się zajmujemy. Dlatego też. żaden człowiek nie może przedstawić natury jako pozbawionej tych atrybutów, które stanowią część waszego jak i mojego doświadczenia i które, jak ja i wy wiecie, istnieją w naturze. Tak więc, jeżeli wy zgodnie z waszą koncepcją identyfikujecie Boga z naturą, siłą rzeczy musicie przypisać Mu świadomość i osobowość lub lepiej nadświadomość i nadosobowość. Niemożliwe jest, abyście mogli poznawać naturę odrzucając jej najwspanialsze przymioty, ani też nie możecie spotkać ich poza naturą, bez względu na to jak bardzo cofniecie się w czasie. Innymi słowy, materializm, tak jak jest ogólnie rozumiany, jest w całości absurdalną i bardzo irracjonalną filozofią i za taką też rzeczywiście uważa ją większość ludzi myślących. Nie próbując więc dalej definiować tego, co w przypadku natury jest nie do zdefiniowania, proszę o pozwolenie mi potwierdzenia swego przekonania, jakkolwiek możecie nie wierzyć w pewne szczegółowe koncepcje odnoszące się do Boga, które ja staram się wyrazić i chociaż jest to niepodważalnie prawdziwe, iż wiele z naszych koncepcji jest czasem dziecięco antropomorficznych, każdy kto w dostatecznym stopniu posiada zdolności poznania swej niemożności zrozumienia problemu istnienia skłoni głowę w obliczu Natury, lub jeśli wolicie, tak jak ja to powiedzieć - w obliczu Boga, który stoi za wszystkim a Jego przymioty są nam częściowo we wszystkim ujawnione. Boli mnie to, tak jak Kelvina, gdy "słyszę prymitywne poglądy ateistyczne wygłaszane przez ludzi, którzy nigdy nie poznali głębszej strony istnienia".

    Stąd niech mi wolno będzie używać słowa Bóg do opisania tego, co znajduje się za tajemnicą istnienia i tym, co nadaje mu znaczenie. Myślę, że mnie źle nie zrozumiecie, gdy powiem, że nigdy dotąd nie poznałem myślącego człowieka, który nie wierzyłby w Boga.

    Jak niewiele wiemy o ostatecznej naturze rzeczy jest jaskrawo uwidocznione przez zmiany w naszych koncepcjach, które pojawiły się w ciągu minionych trzydziestu lat. Kiedy rozpoczynałem moją pracę dyplomową w 1893 roku byliśmy bardzo pewni, że materialne podstawy świata opierają się na siedemdziesięciu niezmiennych i niezniszczalnych elementach - pierwiastkach. Zrobiliśmy też ostre granice pomiędzy fizyką materialną i fizyką eteryczną. Wierzyliśmy w zachowanie energii, masy oraz siły i dokładnie wiedzieliśmy jak przy pomocy tych zasad wszechświat zdołał utrzymać się w ruchu. Ale teraz nie jesteśmy o tym przekonani tak bardzo, jak to było wtedy.

    W 1895 roku jako zupełnie nowe zjawisko pojawiły się promienie X, a następnie radioaktywność, która pokazała nam, że "pierwiastki" nie są wcale nierozkładalne, że atomy podlegają stałym zmianom i nie są niezniszczalne. Okazuje się teraz, że prawa elektromagnetyczne nie mają zastosowania w interakcji elektronów w obrębie atomu. Einstein doszedł do wniosku, że masa i energia są terminami wymiennymi i wszyscy się teraz zgadzamy, że poprzednie granice pomiędzy zjawiskami materialnymi, elektrycznymi i eterycznymi muszą być zniesione. Tak więc, jestem bardzo ostrożny w oświadczeniu, że nasze obecne naukowe koncepcje i hipotezy będą trwać wiecznie. Jestem o wiele bardziej ostrożny w czynieniu dogmatycznych odrzuceń lub potwierdzeń w dziedzinie religii - w dziedzinie, która za ogólną zgodą leży poza regionem, gdzie możliwa jest wiedza intelektualna.

    Oto, co mogę stwierdzić z pewnością, a mianowicie, nie ma żadnych naukowych podstaw do odrzucenia religii ani też nie ma, według mojej oceny, żadnego usprawiedliwienia dla konfliktu pomiędzy nauką a religią, bowiem ich pola są całkowicie odmienne. Ludzie, którzy niewiele wiedzą o nauce i ci, którzy wiedzą niewiele o religii, rzeczywiście wchodzą w spory a postronni świadkowie wyobrażają sobie, że pomiędzy religią a nauką istnieje jakiś konflikt, podczas gdy konflikt ten powstaje pomiędzy dwoma różnymi rodzajami ignorancji.

    Pierwsza wielka kłótnia tego rodzaju zaistniała w związku z rozwinięciem przez Kopernika teorii dowodzącej, że Ziemia nie jest płaszczyzną stanowiącą środek wszechświata, lecz że w rzeczywistości jest ona jedną z pewnej liczby małych planet i obraca się raz dziennie wokół swej osi, a raz w roku okrąża Słońce. Kopernik był księdzem - kanonikiem w katedrze - i był w pierwszym rzędzie raczej człowiekiem religijnym niż naukowcem. Wiedział, że podstawy prawdziwej religii nie leżą tam, gdzie jakiegokolwiek rodzaju odkrycia naukowe mogłyby je zakłócić. Był prześladowany nie dlatego, że występował przeciwko naukom religijnym, ale dlatego, że według jego teorii, człowiek nie był środkiem wszechświata, co było bardzo niezadowalającą nowiną dla pewnej liczby egotystów.

    Przez wiele lat mocno wierzyliśmy, że Słońce jest po prostu białym gorącym ciałem, które stopniowo stygnie. Obecnie wiemy, że gdyby tak było, dawno już ono byłoby zimne, a my pozyskujemy źródła, które stale dostarcza mu ciepła i skłaniamy się ku twierdzeniu, że na Słońcu ma miejsce pewna forma subatomowej przemiany. Nasze odkrycia w tej dziedzinie są tak rewolucyjne jak teoria Kopernika, ale nikomu nie przychodzi na myśl, że są one antyreligijne. Niemożliwość stałego konfliktu pomiędzy prawdziwą nauką i prawdziwą religią staje się widoczna, gdy zbadamy cele nauki i cele religii. Celem nauki jest rozwinięcie wiedzy o faktach, prawach i procesach natury bez jakichkolwiek uprzedzeń lub uprzednich koncepcji. Z drugiej zaś strony ważniejszym nawet zadaniem religii jest rozwinięcie sumienia, ideałów i dążeń ludzkich.

    Wielu z naszych wielkich uczonych prowadzi życie prawdziwie religijne i posiada głęboko religijne przekonania ... "Ja wierzę, że im dokładniej badamy naukę, tym bardziej oddalamy się od wszystkiego, co porównywalne jest z ateizmem". I dalej: "Jeśli pomyślicie wystarczająco poprawnie, będziecie zmuszeni przez naukę do wiary w Boga, która stanowi podstawę każdej religii. I przekonacie się, że nie jest ona krańcowo przeciwna religii, lecz jej wręcz pomaga". Weźmy innych wielkich przywódców nauki - Sir Isaac Newton, Michael Faraday, James Clerk-Maxwell i Louis Pasteur. Wszyscy ci ludzie byli nie tylko religijni, byli także wiernymi członkami swych zgromadzeń. Bowiem najważniejszą sprawą na świecie jest wiara w wartości moralne i duchowe - wiara, że w istnieniu znajduje się znaczenie i sens - wiara, że gdzieś zmierzamy! Ci ludzie na pewno nie byliby tak wielcy, gdyby zabrakło im tej wiary...

    Fakt, że potrafimy niekiedy w naszych laboratoriach zrobić to samo, co Słońce, nie jest wcale nie do wiary. Tak więc, jest to zrozumiałe, że nauka, gdyby tylko dano jej taką szansę, mogłaby przetworzyć ten świat za życia jednej generacji. Ale z jakim skutkiem? Bez moralnego podłoża religii, bez ducha służebności, który jest esencją religii, nowe moce staną się jedynie środkami zniszczenia.

NAUKOWCY KREACJONIŚCI NAZYWAJĄ EWOLUCJĘ "BAJKĄ"

    "Ewolucja, podobnie jak stworzona w XII wieku teoria o płaskiej Ziemi, jest naukową bajką", stwierdził dr Edward F. Blick, profesor areonautyki, mechaniki i inżynierii jądrowej z Uniwersytetu stanu Oklahoma w Norman.

    Dr Blick uważa, że ustalone przez naukę fakty wskazują raczej na teorię specjalnego tworzenia niż ewolucji. Takie poglądy, chociaż jeszcze nie tak rozpowszechnione wśród przedstawicieli świata naukowego, podziela coraz większa liczba naukowców. Władze szkolne w całych Stanach Zjednoczonych zostały poinformowane, że ponad 650 wykwalifikowanych naukowców podziela zdanie, iż ewolucja jest teorią nienaukową, a teoria tworzenia przez Boga jest rzeczywiście naukową prawdą.

    Jedną z organizacji założonych przez takich naukowców "kreacjonistów" jest Towarzystwo Badań Kreacjonistycznych założone w San Diego, w Kalifornii. Towarzystwo to powstało w 1963 roku jako "nieformalna rada dziesięciu naukowców". Obecnie liczy ona sobie ponad 500 naukowców, z których każdy posiada co najmniej tytuł magistra w jakiejś dziedzinie nauki. Prezesem został dr Henry M. Morris.

    "Chociaż prawdą jest, że większość naukowców akademickich wierzy w ewolucję, to ci, którzy zajmują odmienne stanowisko lub też co najmniej odrzucili ewolucję, stanowią również niemałe grono" - stwierdził dr R. C. Wysong w swej książce "Kontrowersje kreacjonizmu i ewolucjonizmu", wydanej w 1976 roku.

    Pisze on, że "w Anglii istnieje Protestacyjny Ruch przeciwko Ewolucji", natomiast Stany Zjednoczone posiadają Towarzystwo Wiedzy Biblijnej, Instytut do Badań Kreacjonistycznych oraz Towarzystwo Badań Kreacjonistycznych. Organizacje te odrzucają ewolucję a liczba ich członków przekracza tysiące. Wielu ma wysokie stopnie naukowe a niektórzy zajmują eksponowane stanowiska w kręgach naukowych i akademickich".

    Kreacjoniści wydają kilka czasopism naukowych i opublikowali stosy książek. Jeden z głównych argumentów przedstawianych przez kreacjonistów kładzie nacisk na ślady skamielin, od dawna uważanych tak przez kreacjonistów jak i ewolucjonistów, za najlepszy świecki dowód prehistorycznego życia.

    Darwin, dowodzą kreacjoniści, uznał systematyczny brak "ogniw łączących" w śladach skamielin. Zauważył, na przykład, iż nie znaleziono żadnych form przejściowych pomiędzy kręgowcami i bezkręgowcami, chociaż według jego teorii te pierwsze wykształciły się na drodze ewolucji z tych drugich.

    Ponieważ paleontologia (nauka o skamieniałościach) była wtedy jeszcze młodą nauką, Darwin dowodził, że "brakujące ogniwa" zostaną odnalezione, gdy nauka ta się rozwinie. Ale oczekiwania Darwina spełniły się jedynie w bardzo małym stopniu, powiadają naukowcy kreacjoniści, ponieważ luki w zapisie skamieniałości są w rzeczywistości takie same jak za czasów Darwina.

    Chociaż znaleziono miliardy kręgowców i bezkręgowców, zauważają kreacjoniści, nie odkryto jak dotąd żadnej formy przejściowej między nimi.

EWOLUCJONIŚCI W ODWROCIE

    Niedawno Wall Street Journal opublikował artykuł zatytułowany "Współcześni kreacjoniści walczą o sprawiedliwy przydział godzin w amerykańskich szkołach", który zawiera sprawozdanie z debaty pomiędzy kreacjonistami i ewolucjonistami. Dr Robert Sloan, paleontolog zajmujący się ewolucjonizmem, z uniwersytetu w Montane, miał powiedzieć podczas jednej z dyskusji, że "kreacjoniści dążą do zwycięstwa" w debatach. Być może wypowiedź ta spowodowała, że dyskusja mająca mieć miejsce pomiędzy najwybitniejszymi ewolucjonistami akademickimi z uniwersytetu w Miami a kreacjonistami Duane Gishem i Henry Morrisem została odwołana przez samych ewolucjonistów. Dowiedziano się, że ewolucjoniści z całego kraju wywarli nacisk na dr Foxa i dr Greera, którzy zdobyli sławę dzięki swej ewolucjonistycznej pozycji, aby wycofali się z debaty, ostrzegając ich przed możliwą porażką, z czego mógłby wyniknąć ogólnokrajowy odwrót od ewolucjonizmu w szkołach (Acts and Facts, sierpień 1979).

TP ’83,121-126; BS '80,58.