"WSZYSTKIMI, KTÓRZY PŁYNĄ Z TOBĄ"

- Dz.Ap. 27:24 -

    OPATRZNOŚCI BOŻE przypominają codziennie, co godzinę, o miłości Niebiańskiego Ojca do Swoich dzieci. To nie oznacza, że wszystkie doświadczenia, które On dla nas zaplanował, są przyjemne. Zwykle trudności przychodzą na nas niespodziewanie, burząc nasz święty spokój i ufność i próbując nasze charaktery jako naśladowców Chrystusa. Poniższa pieśń w zwięzły sposób wy dobywa bogactwo doświadczeń chrześcijańskiego życia:

Gdy po spokojnym morzu
Żegluję w kierunku domu
Z wdzięcznym sercem dla Ciebie, o Boże,
Mam sprzyjający wiatr.
Ale kiedy powstają fale,
I odpoczynek opóźnia swoje przyjście,
Błogosławieństwem będzie burza, a łaską sztorm,
Który gna mnie w kierunku domu.

        - Pieśń nr 106 Pieśni Brzasku Tysiąclecia (wyd. ang.)

    Burza, o której mówi druga zwrotka i która dotknęła Apostoła Pawła, kiedy płynął statkiem do Rzymu, przybierała na sile. Pełny opis wydarzeń, które miały miejsce podczas podróży Pawła do Włoch znajdziemy w Dz.Ap. 21:15 do 28:16.

    Apostoł, aresztowany w Jerozolimie w wyniku nieporozumienia, został uwięziony w twierdzy przez rzymskiego strażnika, co uchroniło go przed wściekłością tłumu, żądnego jego krwi. Czując się wolnym obywatelem Cesarstwa Rzymskiego, zażądał wysłuchania przed trybunałem i został przyprowadzony przed Sanhedryn. Licząc się z tym, że najprawdopodobniej nie otrzymałby bezstronnego wyroku rady, przedstawił swoją obronę w taki sposób, aby wzniecić waśń w radzie między saduceuszami i faryzeuszami, z czego wyniknął głośny harmider, z którego znów został uratowany przez rzymskiego strażnika. Dowódca straży zarządził, aby przewieziono Pawła pod silną strażą do Cezarei, gdzie miał się stawić przed namiestnikiem Feliksem. [W prawie przypadkowy sposób dowiadujemy się z tego incydentu, że Paweł miał przynajmniej jedną siostrę w Jerozolimie (Dz.Ap. 23:16); to właśnie jej syn, siostrzeniec Pawła, powiadomił kapitana straży o tym, że zgraja czterdziestu ekstremistów żydowskich, pałających do Pawła palącą nienawiścią, ślubowała "nie... jeść ani pić, ażby Pawła zabili". Duża eskorta wojskowa, kto ra towarzyszyła Pawłowi do starosty, pokrzyżowała ten plan.]

    Paweł dwukrotnie przemawiał przed Feliksem; dwa lata później przed Porcjuszem Festusem (następcą Feliksa); następnie przed Herodem Agryppą (w obecności Festusa). W każdym przypadku miał przygotowaną śmiałą i przekonywającą obronę swojej misji, wypełniając to, co Jezus przepowiedział o nim - że zaniesie imię Pana przed pogan, Żydów, a nawet królów (Dz.Ap. 9:15). Naprawdę, nie było większego świadka dla słów, służby oraz, rzeczywiście, samego istnienia Jezusa.

Ukaż mi

    Liczni krytycy Biblii wskazują na brak konkretnych dowodów dla wydarzeń przedstawionych w Piśmie Świętym. Ale relacje Starego Testamentu zawierają wiele danych geograficznych i chronologicznych, takich jak imiona ludzi oraz nazwy miejsc, aby poprzeć i potwierdzić ich wiarygodność. Jednakże pewna luka w informacjach pozwala na powstanie wątpliwości. Oczywiście, tego można się spodziewać: Pismo Święte w ogólności nie jest napisane dla tych, którzy nie mają wiary; lecz to zbytnio nie przeszkadza ustalonej wierze tych, którzy poznali Boga i zaufali Jemu, ponieważ relacje przystają do siebie w rozumny sposób i przyciągają uwagę wszystkich, którzy szukają informacji o Bogu. U szczytu tego wszystkiego, samo istnienie Izraela jest najbardziej widocznym dowodem prawdziwości hebrajskiego Pisma Świętego.

    Perspektywa przedstawiona w Nowym Testamencie jest może łatwiejszym celem dla cyników, ponieważ istnieje niewiele bezpośrednich fizycznych dowodów na życie Jezusa, które zachowałyby się do naszych czasów. Rzeczywiście, same Ewangelie są relacjami świadków - narratorów, którzy dają nadzwyczajne oświadczenie, że ich Mistrz zniknął i został wzbudzony ze śmierci. Krytycy Biblii mają na tym punkcie pole do popisu. I z takim sceptycyzmem spotkali się uczniowie w swoich publicznych wykładach. Ci szorstcy prostacy (jak ich postrzegano) byli zwiedzionymi szerzycielami niepokoju w greko-rzymskim świecie i żydostwie, przewracającymi "do góry nogami" ustalony porządek (Dz.Ap. 17:6). Ale Apostoł Paweł różnił się od nich.

Od Saula do Pawła

    Paweł z Tarsu, rygorystyczny rzecznik judaizmu i żydowskości, nie zachowywał się jak kulący się fiołek. Jeżeli dodamy jedną literę do nazwy tego najbardziej kruchego z kwiatów, otrzymamy opis postępowania Saula względem Chrześciajan - gwałtowny [violet - fiołek w j. angielskim, violent - gwałtowny; przyp. tłumacza]. Jako członek Sanhedrynu był tak agresywny, że prześladował chrześcijan, gdziekolwiek ich znalazł, podróżując z jednego miejsca do drugiego czynił wszelkie wysiłki, aby wytępić tę okropną sektę. Bohater antychrześcijańskiego procesu, nadzorujący ukamienowanie Szczepana, pierwszego męczennika za wiarę, jakiego odnotowała historia (Dz.Ap. 7:59,60). To wydarzenie, a także jego pamięć o licznych chrześcijanach, których posłał do więzienia i, przypuszczalnie, na okrutną śmierć, prześladowały nawróconego Saula przez resztę jego życia, powodując że zaliczył siebie jako "przywódcę grzeszników". Bez wątpienia miał świadomość przemożnej łaski, która wybawiła go od jego poprzedniej osoby.

    Podczas poszukiwania chrześcijan w Damaszku Saul doświadczył dramatycznej opatrzności Bożej. Możliwe, że dręczące go przez długi czas sumienie uczyniło z niego człowieka pełnego zadumy, introspektywnego i zaczynającego wątpić to, czy robi właściwe rzeczy. Jak to było możliwe, że ci chrześcijanie pomimo prześladowań, byli tacy wytrwali w swojej wierze? Co dawało im tę odwagę? I co w nim samym zadawało pytanie czy również chciałby, lub nie, mieć ducha, którego w nich widział. Przebywając w jego towarzystwie kilka tygodni lub miesięcy, nie bylibyśmy zaskoczeni widząc, że Saul z Tarsu staje się człowiekiem niezadowolonym, poirytowanym, z którym współpraca jest niemożliwa. Sumienie takich osób jest niespokojne, a gdy działa na serce i umysł takiej szczerej osoby prowadzi do zmiany kierunku lub działania.

Dz.Ap. 9:1-25

    A więc w najbardziej odpowiednim momencie - ponieważ opatrzności Boże zawsze przychodzą we właściwym czasie - dzięki światłu i głosowi z nieba, jego świat legł w gruzach. Powalony na ziemię, spokorniały w pyle, szukał odpowiedzi. Jego pytanie zostało postawione w taki sposób, żeby dać nam wskazówkę odnośnie zmiany jego punktu widzenia: "Ktoś jest, Panie?" Kierując pytanie bezpośrednio do swojego napastnika, otrzymał bezpośrednią, wypowiedzianą w pierwszej osobie, odpowiedź: Jam jest Jezus, którego ty prześladujesz."

Jedność braterswa

    To, że Jezus utożsamił prześladowanie Swojego ludu z prześladowaniem Jego własnej Osoby mówi wiele o współczuciu, jakie ma dla Swoich własnych. Zasada tej jedności Zbawcy z Jego uczniami objawia się w Jego modlitwie w Ew. Jana 17:11:
    A nie jestem więcej na świecie,
    ale oni są na świecie, a ja do ciebie idę.
    Ojcze święty, zachowaj je w imieniu twoim,
    któreś mi dał, aby byli jedno, jako i my.

    Ta wspaniałomyślna, miłująca troskliwość, jaką nasz Pan okazuje tym, którzy przychodzą do Niego jest z kolei odzwierciedleniem miłości, jaką Ojciec Niebiański ma do Swojego Syna oraz dzieci Swojego Syna. Jaki ojciec, taki syn", to przysłowie zakorzenione w ogólnej prawdzie doskonale wyraża potężny - nie, wszechogarniający - wpływ, jakim ojcowski Bóg obdarza Swoich Umiłowanych.

    Jezus, przebywając zawsze przy Ojcowskim boku, radując się Jego obecnością, czerpał z ducha Swego Ojca, studiował Go i uczył się w jaki sposób stać się podobnym do Niego (Przyp. 8:30). Tak bardzo, że Jezus jest opisany jako zwierciadło, przedstawiające charakter Swojego Ojca. To miłość i współczucie, działające z natchnienia Bożego, pobudziły Jezusa do zejścia na ziemię i śmierci, aby świat mógł żyć (Jana 3:16). W tym znaczeniu Bóg "dał" Swojego Syna; a przez służbę Jezusa widzimy Ojca (Jana 14:8,9).

    Być może ta, a także mnóstwo innych prawd spłynęły kaskadą do umysłu Saula, kiedy upadł na ziemię i czekał. I właśnie w tej chwili poniżenia Głos z Nieba przepowiedział jego przyszłość i potężną służbę (Dz.Ap. 22:10).

Idealny świadek

    Uprzedzenie dotyka nas wszystkich. Możemy uważać na siebie, aby być wolnymi od niego. Możemy powiedzieć, że nie mamy żadnych uprzedzeń co do rasy i religii. I to może być prawda. Ale kryjące się gdzieś w każdym z nas pewnego rodzaju uprzedzenie ogranicza naszą zdolność do sprawiedliwej oceny jakiegoś człowieka, warunków lub czegokolwiek innego. Jesteśmy świadomi tego, co stawiamy na pierwszym miejscu - własne ja, i patrzymy na otaczający nas świat przez ten filtr. (Zrób test: Kiedy oglądasz grupowe zdjęcie z lat szkolnych, to kogo szukasz najpierw?)

    Jest rzeczą dobrze znaną, że relacje świadków wypadku drogowego często różnią się zarówno co do ogólników, jak i szczegółów. To może być wynikiem słabej pamięci lub zrozumiałego braku uwagi, a także szoku powypadkowego. Jednakże często dzieje się tak wskutek poglądu, jaki czyjaś osobowość ukształtowała sobie na pewnym punkcie, rozwijała przez wiele lat, przykładając szczególną uwagę do pewnych rzeczy z pominięciem innych - pomijając je wszystkie z powodu zbytniej pewności siebie. Ława przysięgłych w sądzie, do pewnego stopnia cenna i potrzebna, składająca się z omylnych mężczyzn i kobiet, jest skłonna do popełniania błędów, co wykazują liczne doniesienia o ostatnich pomyłkach sędziowskich.

    Nie wspominamy o możliwości rozmyślnego oszustwa, zeznaniach krętacza, "kanciarza" - ale pomijając to, oczywiste jest, że najbardziej szczere jednostki mogą być niepewnymi świadkami. To było taką samą prawdą w świecie starożytnym, jaką jest w naszym dzisiejszym, stąd reguła dotycząca
"dwóch lub trzech świadków" (5 Moj. 19:15; Mat. 18:15-17).

    Świadectwo Apostołów było prawdziwe. Jezus powiedział, że da im słowa, które będą wypowiadać, kiedy pójdą Jego ogłaszać (Łuk. 21:12-15); gdyby zapomnieli jakichkolwiek prawd, zostaną im przypomniane (Jana 14:26), a ich świadczenie będzie owocne (Mat. 28:19,20).

Zdrajca odrzucony

    Saul, nazywany tak będąc jeszcze osobą niewierzącą, a obecnie przemianowany na Paweł, spotkał się z niedowierzaniem, kiedy został przedstawiony kościołowi w Damaszku jako neofita. Oni myśleli, że jest to bez wątpienia podstęp. Nawet dla ludzi wiary było tego za dużo, aby w to uwierzyć. Ich wrogowie mogliby zarzucić im łatwowierność w innych rzeczach, a tego nie byliby w stanie zaakceptować. Paweł, poprzednio faryzeusz, nie zdobywszy zaufania społeczności chrześcijańskiej i znienawidzony przez tych, którzy poprzednio byli jego sprzymierzeńcami, Żydów -odgrażających się, że go zabiją - został, sam jeden, spuszczony w koszu poza mury miasta.

    Na kilka lat zniknął z pola widzenia. Sam Paweł zdaje relację z tego okresu w Liście do Gal. 1:17,18, gdzie mówi, że trzy lata spędził w Arabii. W tych latach odosobnienia on przygotował swój umysł i serce do nadchodzącej służby. Po tym jak Barna-ba - towarzyszący wcześniej Pawłowi - odszukał go w Tarsie (w rodzinnym mieście Pawła), Apostoł rozpoczął podróże, które objęły większość znanego wówczas świata (Dz.Ap. 11:25,26).

Nowe Stworzenie

    Wiele czasu i ciężkiej pracy potrzeba, aby zniszczyć ludzkie serce, rozplatać złożoną pajęczynę uczuć i uprzedzeń, które oplatają charakter. Ale Pan ma mnóstwo czasu i przygotowuje dobrze Swoje chętne naczynia. Paweł, gdy nie był jeszcze Apostołem, miał ogromny zasób wiedzy i umiejętności oraz ukrytej mądrości, które przeniósł na pierwszy wiek, wywracając go do góry nogami i kształtując wieki przyszłe. I uczynił to jako świadek Człowieka, którego nigdy nie spotkał i świadek Wydarzenia, którego nigdy nie widział!

    Czyż mógłby być większy orędownik prawdy chrześcijańskiej od tego, który przez pewien czas nie był wierzący? Nie tylko, że był osobą niewierzącą, ale był zaciekłym przeciwnikiem ludzi "tej drogi" (Dz.Ap. 9:1,2). "Wielka nauka przywodzi cię do szaleństwa" wykrzyknął Porcjusz Festus (Dz.Ap. 26:24). I jakże przekonywający był argument Pawła, że Agryppa prawie poddał się jego logice (Dz.Ap. 26:28).

    Paweł, w przeciwieństwie do innych Apostołów, nie był naocznym świadkiem życia naszego Pana. Jezus został ukrzyżowany i zmartwychwstał w 33 r. n.e., a Saul z Tarsu stał się Apostołem Pawłem jakiś czas potem. W swoich listach w wielu miejscach on przyznawał, że był spóźnionym przybyszem. Ale bez arogancji mówi, że nie był niższy od pozostałych Apostołów. To oświadczenie odzwierciedla jego całkowite przyjęcie zarówno swojego stanu odpuszczenia, jak i pewności swojej misji Apostoła dla pogan.

    Ta pewność pochodzi z "widzenia", jakie miał - bycia naocznym świadkiem - powstałego Chrystusa w Jego chwale. Inni Apostołowie nie dostąpili tego przywileju. Jedynie Jan, jako dłużej żyjący spośród tego grona, daje w Objawieniu świadectwo takiej niebiańskiej chwały. (Może ten przywilej udzielony wyłącznie Pawłowi wywołał u innych Apostołów odrobinę urazy; nie możemy mieć żadnej pewności co do tego, ale czytając Dzieje Apostolskie i różne listy widać, że między Pawłem a wieloma jego rodakami występowały pewne napięcia.)

"Zrodzony nie we właściwym czasie"

    Tak więc Paweł rzeczywiście był świadkiem faktu, że Jezus zmartwychwstał i nominowanie jego na Apostoła związane było, częściowo, z tym wydarzeniem (Dz.Ap. 22:7,8; 26:19; Gal. 1:1). Jego gorliwa służba i zupełne przekonanie co do prawdziwości tego, w co uwierzył wywierało tak wielkie wrażenie na słuchaczach, że jego potężny wpływ jest odczuwany również dzisiaj. On stanowi problem dla sceptyków, szydzących z świętej prawdy. Nie mogli zarzucić mu, że jest prostakiem lub naiwnym bufonem. Paweł, wysoko wykwalifikowany doktor prawa, wspaniały logik, osoba z zewnątrz, został pozyskany do tzw. "haniebnej sprawy" małej chrześcijańskiej sekty pierwszego stulecia, pomagając przekształcić ją w najpotężniejszy ruch w historii.

    Wniosek wypływający z drobiazgowego przesłuchania Pawła był taki, że on nie zrobił niczego, co zasługiwałoby na karę śmierci, której domagali się jego przeciwnicy. I znów, odczuwając nieuchronność poświadczającej służby, którą miał jeszcze dokończyć, Paweł prosił, aby jego przypadek został przedstawiony cesarzowi, najwyższej władzy w Rzymie, do czego miał prawo jako obywatel rzymski. W ten sposób rozpoczął swą ostatnią podróż, doprowadzając nas do wydarzeń, do których nawiązuje nagłówek tego artykułu. [Relacja z podróży Pawła do Rzymu jest zapisana z nadzwyczajną dokładnością odnośnie przystanków, warunków pogodowych - nawet nazwy wichru, Euroklidon, który jest silnym wschodnim wiatrem na Morzu Śródziemnym (Dz.Ap. 27:14). Odsyłamy czytelnika do Dz.Ap. 27 (cały rozdział) aż po Dz.Ap. 28:16. Taka szczegółowa narracja jak ta stanowi antidotum na powtarzane często słowa krytyki Pisma Świętego, że relacje Biblijne zawierają wiele wymysłów. Obserwacje zapisane w tych rozdziałach przez Łukasza przedstawiły służbę Pawła na rzecz życia i - używając marynarskiego zwrotu - zarzucania kotwicy czyjejś wiary.]

Wpływ żeglowania

    Tęsknota za pięknem żeglowania pobudza zainteresowanie się starożytnym światem morskim. "Wysokie statki" z całego świata są popularną atrakcją portów, do których zawijają. Wiele angielskich słów i zwrotów (thwart - w poprzek, batten down the hatches - przygotować się na najgorsze [w dosł. znaczeniu - pozamykać luki], haven - przystań) przeniesionych jest z okresu żeglowania, jako potężny symbol czasów, kiedy bogactwo narodowe zależało od granic morskiego handlu oraz odkryć. Sam Paweł używa greckiego słowa nauageo, gdy w 1 Tym. 1:19, odwołuje się do odstępców jako rozbitków. Lecz dla tych, których życie codzienne było uzależnione od morza, życie na statku mogło być wszystkim, tylko nie przyjemnością, było za to pod każdym względem ciężką pracą.

    Ciągłe narażenie na złą pogodę, codzienne wielokrotne wciąganie i opuszczanie żagli, trzymanie się w dzień i w nocy właściwego kursu, a także wykonywanie mnóstwa innych czynności takich jak: mycie, gotowanie i utrzymywanie jakich takich warunków higienicznych - takie życie żeglarza stwarzało wyjątkową osobowość, "sól" morza, znaną ze swojego surowego sposobu bycia i osobliwych nawyków. A niezadowolona załoga, składająca się z takich szorstkich żeglarzy, ściągała wielkie kłopoty na nieobliczalnego kapitana. Nic dziwnego, ze wielu kapitanów wprowadzało żelazną dyscyplinę, często na swoją zgubę.

Podążając do Rzymu (Dz.Ap. 27)

    Paweł, z prawnego punktu widzenia więzień, był strzeżony przez małą grupę żołnierzy pod dowództwem setnika Juliusza. Towarzyszami Apostoła byli Łukasz i Arystarcha. Całe towarzystwo zostało załadowane na statek pochodzący z Adramytium, portu położonego w rzymskiej prowincji Azji, na północnym zachodzie Azji Mniejszej.

    W tamtych czasach statki nie były wyposażone w urządzenia do nawigacji, tak więc okręt, na którym znajdował się Paweł, żeglował w zasięgu wzroku linii brzegowej. Kiedy statek dotarł do Sydonu, Juliusz, który najwidoczniej darzył Pawła sympatią, pozwolił Apostołowi odwiedzić tam swoich przyjaciół. Następny krok podróży zaprowadził ich na Cypr, a później do Miry, gdzie cała grupa przesiadła się na statek płynący do Italii.

Niebezpieczeństwo na wzburzonym morzu

    Pogoda zmieniła się diametralnie. Wówczas Paweł dał pierwsze ostrzeżenie; doradzał, aby zawinąć do portu i stać w przystani do czasu aż ustanie sztorm, a następnie kontynuować podróż. Oczywiście, więzień nie miał żadnej wiarygodności, więc został zignorowany. [Apostoł Paweł miał doświadczenie i wiedział jak zdradliwe potrafi być morze, dlatego kapitan statku zrobiłby dobrze, gdyby posłuchał jego rady. W 2 Kor. 11:25, po wyliczeniu niektórych doświadczeń, jakie przechodził z rak prześladowców, on oświadcza, że trzykrotnie był rozbitkiem okrętowym i że "dzień i noc" dryfował po morzu. Te wydarzenia miały miejsce wcześniej od opisanych w Dz.Ap. 27. Ten, jak gdyby przypadkowy, zapis został dodany dla naszego zrozumienia, pokazując nie tylko cierpienia Apostoła, ale również trudności, jakie napotykał przeciętny żeglarz i pasażer w tym czasie.] Okręt kontynuował podróż ku swej nieuchronnej zgubie, ponieważ Boska opatrzność tak zarządziła.

    Doświadczony kapitan i załoga żaglowca mogą uczynić nadzwyczajne rzeczy i przez różne żeglarskie sztuczki skierować statek tam, gdzie chcą. W tym przypadku wszystkie ich wysiłki zawiodły i byli pchani na mieliznę, usłaną skałami. Rzuciwszy kotwicę, rozważali co powinni uczynić, a działo się to widocznie w nocy, ponieważ Paweł miał sen od Boga, który przedstawia w wersetach 24-26.

    Jak podaje Łukasz, anioł Boży powiedział Pawłowi, że statek rozbije się o skały, ale że wszyscy na pokładzie będą uratowani bez żadnej szkody. Setnik, Juliusz, który wysoko cenił Pawła, zaufał jego opinii. Kiedy pewna część załogi udawała, że zajmuje się kotwicami i próbowała wydostać się na brzeg w łodzi ratunkowej, Paweł domagał się, aby pozostali na pokładzie, gdyż inaczej wszyscy zginą.

    Nie mamy podanych szczegółów, jakie anioł objawił Pawłowi, więc nie wiemy dlaczego ucieczka kilku z nich, ukarałaby wszystkich, ale wystarczy wiedzieć, że taki przypadek miał miejsce. Być może działanie Boskiej opatrzności wymagało w tej sytuacji manifestacji, co w skrócie przedstawił anioł. Ale obietnica tego tekstu - że nikt na pokładzie nie ucierpi - ma o wiele szersze konsekwencje niż bezpośrednie okoliczności opisane w tym wersecie.

Nawrócenie

    Kiedy odwrócimy się od grzechu i samolubstwa i powierzymy naszą ścieżkę Bogu, przez wiarę w Jego Syna, naszego Odkupiciela, mamy prawo do przywileju, jakim jest opatrzność Boża. Oddajemy wszystko co mamy, kim jesteśmy i każdą nadzieję na to kim będziemy, pod Jego opiekę, porzucając prawo do kierowania naszym własnym życiem. W zamian za to On przyrzeka stać po naszej stronie i strzec nas na drodze, którą powinniśmy iść (Rzym. 8:28; Ps. 32:8). Gdyby naszym obrońcą nie był Wszechmocny całego wszechświata, bylibyśmy zmartwieni. Lecz my możemy odpoczywać, mając zapewnienie, że On nie zawiedzie nas, ponieważ nie może tego uczynić. Ale możemy oczekiwać więcej.

    W szerszym znaczeniu ta zasada, że ktokolwiek miłuje Jego Syna, to tego Ojciec będzie miłował, obejmuje również tę prawdę, że Bóg miłuje tych, których my kochamy (Mat. 10:40-42). W Piśmie Świętym często spotykamy połączenie "ty i dom twój" ilekroć jest mowa o błogosławieństwach zbawienia. Strażnik więzienny w Filippi był upewniony odnośnie tego ogólnego błogosławieństwa (Dz.Ap. 16:30-34). Z pewnością, wielkie Przymierze Abrahamowe wyraża tę zasadę błogosławienia "tobie i twojemu nasieniu" (l Moj. 17:7). Apostoł Paweł mówi wierzącym, pozostającym w związkach małżeńskich, że przez wzgląd na nich, ich dzieci są również uświęcone (l Kor. 7:14). Prawdopodobnie nie sprawia wielkiej trudności zrozumienie tej zasady jako odnoszącej się do Chrześcijan i tych, którzy znajdują się w jej lub jego chrześcijańskim otoczeniu. Ale sprawa Pawła i różnych statków pasażerskich przedstawia inny obraz.

    Tutaj mamy wyraźnie powiedziane, że nie tylko Paweł i Łukasz - Boscy posłannicy - będą wybawieni, ale także pogańscy żołnierze oraz inni więźniowie. Rzymski setnik, narzędzie władzy
świeckiego państwa, którego zadaniem było doprowadzenie Pawła do jego ostatecznego zniszczenia; jego żołnierze, potomkowie z rodzaju tych, którzy rzucali losy u stóp krzyża Zbawcy; i wojownicza, działająca w zmowie zgraja twardych marynarzy, którzy powierzyli swój los bogom, morzu i niebu - oni wszyscy będą również zbawieni!

Deszcz na sprawiedliwych i niesprawiedliwych

    Zasada, która została tutaj przedstawiona jest potwierdzona w innych miejscach Pisma Świętego: naturalne Boskie błogosławieństwa są dawane ogólnie, więc wszyscy, tak wierzący jak i niewierzący, korzystają z nich (Mat. 5:44,45; porównaj z Dz.Ap. 24:15, gdzie Paweł, w swojej obronie przed Feliksem stosuje tę samą zasadę w odniesieniu do zmartwychwstania).

    Kiedy w Ew. Mat. 24:22 Jezus mówił o straszliwie niszczącym etapie Czasu Ucisku, który ma nadejść, wtrącił łagodną uwagę, która może być niezauważona przez niedbałego czytelnika. "Ze względu na wybranych" ucisk będzie skrócony. Uzdrowienie córki Jaira, a także córki niewiasty z Syrofenicji, poganki jest podobnie manifestacją tej zasady; dziecko, w wyniku wiary ojca lub matki - być może jeszcze niewierzące - zostało uratowane (Mar. 5:22-43; 7:24-30).

    Czyż nie dostrzegamy tutaj współczucia Boga, nie tylko jako działającej zalety, lecz jako wprowadzającego moc, wrodzoną część Jego charakteru, który z pewnością uczyni dobrze wszystkim, nawet gdyby byli Jego wrogami? "Gdyśmy jeszcze byli grzesznymi", mówi Apostoł Paweł, "Chrystus za nas umarł" (Rzym. 5:6-11). Czy uchwyciliśmy doniosłość tego szerokiego uścisku Bożej miłości, który nie dogasi gasnącego knota ani nie dołamie nadłamanej trzciny (Iz. 42:1-3, NP)?

    Nie ma większego potwierdzenia miłości Bożej względem ludzkości niż w ofiarowaniu Swojego Syna. Jak zapisano w Księdze Izajasza: "kaźń pokoju naszego jest na Nim" (53:5). W ofierze Cierpiącego Sługi widzimy doskonałe wypełnienie woli Ojca przez Syna. W wyniku radosnego, miłującego, pełnego entuzjazmu posłuszeństwa Jezusa względem woli Swojego Ojca, całemu światu - przeszłemu, obecnemu i przyszłemu - odsuniętemu od świętości Boga, będzie zaofiarowane życie obficie (Jana 10:10). W wyznaczonym czasie, w Królestwie Chrystusowym na ziemi, ta prawda zostanie wykazana, a wtedy wszyscy mieszkańcy ziemi poznają Boga i Jego potężną miłość i będzie im zaofiarowane zbawienie.

Poszerzający się krąg

    Jest to interesująca i przyjemna myśl, że kiedy prowadzimy nasze życie tak, aby podobać się Chrystusowi możemy przynieść błogosławieństwa tym, którzy znajdują się w naszym otoczeniu. Te osoby, związane z nami, znajdując się pod rozpostartym nad nami parasolem opatrzności, mogą otrzymać łaskę i zmiłowania, których my sami nie jesteśmy świadomi. Kiedy podróżujemy samolotem, powierzając w tych niepewnych czasach nasz lot opatrznościowej opiece, to czy w ten sposób zapewniamy bezpieczeństwo wszystkim znajdującym się na pokładzie? Tego nie wiemy. Ale z pewnością jesteśmy odpowiedzialni, zgodnie z warunkami naszego poświecenia, za życie w poświęceniu, aby tłumiąc cielesne i światowe skłonności zrobić w naszym życiu więcej miejsca Chrystusowi i w ten sposób przez cały czas wywierać dobry wpływ - nie naszego własnego dobra, ale po prostu w znaczeniu odzwierciedlania łaski i chwały Bożej.

    Przysięga Hipokratesa wymaga, aby lekarz "nie szkodził". To jest wzniosły ideał, lecz możliwe że dla chrześcijan jest to stan zbyt bierny. Nasze wysiłki powinny być skierowane na czynienie prawdziwego dobra. Apostoł Paweł powiedział, że on świadczył wiele pracy na rzecz braci "w trudzie i znoju we dnie i w nocy" (2 Tes. 3:8 - Nowy Przekład).

    W innym miejscu on mówi o tych, którzy "się dają chrzcić za umarłych" i "każdej godziny narażają się na niebezpieczeństwo", wykazując tym samym głęboką prawdę: że cierpienie poszczególnych członków Kościoła przez wieki rozwinęło ich na współpracowników Chrystusa w Jego nadchodzącym Królestwie (l Kor. 15:29,30). Kościół Chrystusowy, będąc wierny swojemu powołaniu jako jednostki, został wspólnie rozwinięty w Ciało Chrystusa, Oblubienicę Chrystusową, która pewnego dnia obdarzy hojnie błogosławieństwami cały oczekujący świat (Rzym. 8:19).

    Ludzkość, znajdująca się pod miłymi wpływami Chrystusa, ujrzy w nadchodzącym Królestwie tysiące i miliony nawróconych podobnie jak Saul, kiedy narody tego świata, rzucane obecnie na dokuczliwych falach trudów, wpłyną do swojej przystani (Ps. 107:23-31). Wyzwolenie tych przyszłych wierzących nadejdzie w wyniku wielkiego daru okupowej ofiary Chrystusa, jaką złożył za nich w oczekiwaniu na ten dzień. A dzieło tych wszystkich, którzy wykonywali Wielki Plan przez wieki, którzy byli prześladowani lub ginęli, wyda owoc.

    Niech każdy z nas wykona swoją część ogłaszania słowa Prawdy, świadcząc o tym w co wierzymy i dlaczego w to wierzymy. To wymaga znajomości Pisma Świętego i, co najważniejsze, konsekwentnego życia w zgodzie z tymi zasadami. Wówczas, Bóg to przyznaje, możemy podobnie jak Apostoł Paweł roztaczać szeroki krąg błogosławieństw, gdziekolwiek jesteśmy i cokolwiek robimy.

SB ’03,74-80; BS '03,74-79.