RYZYKO

    W ROKU, KTÓRY WŁAŚNIE SIĘ ZAKOŃCZYŁ obchodziliśmy rocznice dokonań trzech znaczących ryzykantów, których męstwo ukształtowało oblicze współczesnego świata.

    Sir George Cayley (1773-1857) oraz bracia Wright, Wilbur (1867-1912) i Orville, byli tymi, którzy spełnili odwieczne marzenia człowieka o lataniu. Cayley, uznawany obecnie za "ojca lotnictwa" opracował w 1853 roku pierwszy szybowiec, stałopłat. Jednak to jego niechętny stangret uniósł się w powietrze w szybowcu Cayleya. Odnotowano, że po krótkim, lecz niespokojnym locie nad Brompton Dale, Yorkshire, powiedział: "Przepraszam, Sir George, pragnę zauważyć, że zostałem zatrudniony, aby powozić, a nie latać."

    Pracowici bracia Wright, synowie biskupa, studiowali teorie Cayleya i po wieloletnich eksperymentach dołożyli do kadłuba swojego samolotu silnik o mocy 12 koni mechanicznych, a
następnie w 1903 roku przelecieli dystans 120 stóp [ok. 36 m - przyp. tłum.]

    Chylimy czoła przed pionierami z każdej dziedziny - alpinistami, badaczami oceanów, wynalazcami nowych technologii - tymi wszystkimi, których determinacja w obliczu niebezpieczeństw i trudności otworzyła wielkie i nowe horyzonty. Wiele z tego, co jest interesującego, użytecznego i przyjemnego w otaczającym nas świecie, zawdzięczamy ich wysiłkom.

"Nie ryzykujesz, nie zyskujesz"

    To stare przysłowie przemawia do ryzykantów, którzy drzemią w każdym z nas. Jednak w praktyce najchętniej chcielibyśmy cieszyć się spokojem i bezpieczeństwem. W przeciwieństwie do niestrudzonych poszukiwaczy przygód, nie podchodzimy z entuzjazmem do udawania się w niebezpieczne miejsca. Wolimy działać bezpiecznie, dostarczając sobie emocji pośrednio przez przyglądanie się, jak ryzykują inni. A ponadto wielce nas fascynują opowieści tych odważnych pionierów - o takich jednostkach powstają legendy. Pokonanie przeciwności - jakakolwiek historia warta przeczytania musi zawierać walkę, bohatera lub bohaterkę napotykających na wielkie niebezpieczeństwa i uciekających przed możliwością śmierci. To jest ten rodzaj napięcia, który czyni lekturę porywającą i stanowi składnik wszystkich wspaniałych powieści i interesujących biografii.

Bohater nad Bohaterami

    Lecz nikt nie narażał się i nie ryzykował bardziej niż Jezus Chrystus. Opuszczając Swój niebiański dom, dający poczucie bezpieczeństwa, pozbawił Siebie wspaniałej twórczej mocy oraz dającej szczęście społeczności ze Swoim Ojcem, a przyjął naturę ludzką.

    Pewność wypełnienia się proroctwa Biblii może stłumić wątpliwości, które występują przed mającymi wypełnić się wydarzeniami. To, że Jezus miał zapewnienie w proroctwach, że zwycięży, w żadnym wypadku nie umniejsza niebezpieczeństwa, w jakim się znajdował podczas wypełniania Swojej służby.

    Doktryna na temat boskości Chrystusa w czasie, gdy był na ziemi zaciemnia tę rzeczywistość. Gdyby Jezus był Bogiem - Drugą Osobą Bóstwa - wówczas oczywiście nie byłoby żadnego ryzyka w tych wszystkich przedsięwzięciach. W takim przypadku bezwzględnie odniósłby zwycięstwo. A Jego cierpienie i umieranie byłyby tylko wymyślonym dramatem - jedynie fikcją. Lecz w świetle Pisma Świętego możemy przyjąć z pewnością, że Jego zwycięstwo nie było zagwarantowane i że występowało tam realne i istniejące niebezpieczeństwo, że On mógłby ... zawieść.

Niebezpieczeństwa dla Syna Człowieczego

    Kiedy Jezus żył na ziemi, nie był wszechwiedzący lub wszechmocny. Nie był ani niepokonany, ani odporny na ból i cierpienie. Nie był również wolny od obaw, że może rozczarować Swojego Niebiańskiego Ojca i stracić życie. Aby Jezus mógł się stać ofiarą okupową za Adama i całą rodzinę ludzką, która powstała z Adama, musiał być nie tylko doskonałym człowiekiem, lecz musiał również żyć w sposób doskonały. W dodatku, jako Żyd, musiał stosować się do Prawa Mojżeszowego. Perspektywę krzyża niósł z nieustanną radością, będąc całkowicie zanurznym w woli Bożej. On cieszył się nadzieją powrotu do społeczności z Ojcem w Niebie po wykonaniu Swojej misji. Lecz zanim to mogłoby się spełnić musiał wiele uczynić.

    Strach nawet pomyśleć o samej możliwości niepowodzenia. I w dodatku musiał posmakować najbardziej gorzkich kropli smutku, zanim miałby zostać uznany za godnego urzędu Zbawiciela. Jezus stanął w obliczu przerażającego widoku niepowodzenia w Ogrodzie Getsemane, kiedy nasunęły się Jemu zwątpienie i niepewność co do własnej wierności. W tej Swojej trwodze oblał się krwawym potem. Nie była to obawa przed cierpieniem, które Go ogarnęło, lecz drżenie, że w doświadczeniu mógł nie zachować Swojej prawości i zmarnować swoją ofiarę. List do Żyd. 5:7 mówi nam, że w Swoim lęku został wysłuchany i Bóg posłał anioła, aby rozproszyć Jego obawy.

    Możemy podziwiać w ciszy tego, którego smutek nie miał nic wspólnego ze smutkiem innych ludzi i nie może być oceniany według miar ludzkich nieszczęść. To był "ciężar niedoli większy od tego, który cały świat mógł unieść." - Adam Clarke, Komentarz do Żyd. 5:7

Uczenie się posłuszeństwa

    W wersecie 8. tego samego rozdziału czytamy: A choć był Synem Bożym, wszakże z tego co cierpiał, nauczył się posłuszeństwa.

    Dostrzegamy tutaj konieczność Chrystusowych cierpień - gdyby był Zbawicielem wszystkich, musiałby być Zbawicielem wyrozumiałym i litościwym (Żyd. 2:17). To jest oczywiste w Boskim porządku, że charakter musi być rozwinięty i wierność okazana przez odwagę w ucisku. Chrystus zwyciężył w tym wszystkim i został wyniesiony do urzędu królewskiej prawej ręki Swojego Niebiańskiego Ojca.

Jak wiele jesteś chętny zaryzykować?

    Jakie doświadczenia jesteśmy przygotowani znieść dla sprawy Mistrza? Czy my, jak mówią słowa pieśni, "wstydzimy się wypowiadać Jego imię"? Czy ukryjemy nasze Chrześcijańskie świadectwo, aby uniknąć drwin lub prześladowania? Czy obawiamy się, aby nie posądzono nas o "zbytnią religijność" lub fanatyzm?

    W tym świecie, w którym standardy chrześcijańskie odrzuca się szerokim gestem i usuwa się na marginesy społeczeństwa, jest szczególnie ważne, że mocno trwamy w naszej prawości i przestrzegamy zasad oraz nauk Pisma Świętego. Nieliczni spośród nas będą prześladowani jak za dawnych dni, lecz możemy też być wezwani do przeciwstawienia się lub potępienia bezbożnej rozmowy lub zachowania w naszej lokalnej sferze wpływów, gdziekolwiek by to mogło być - w miejscu pracy, w swoim środowisku i, tak, nawet w naszej rodzinie.

    Serce chrześcijanina powinno być takie, jak serce Samego Chrystusa: poświęcone woli Niebiańskiego Ojca i pełne radości z przywileju stania się Jego własnością, bycia Jego dzieckiem.

    Być może nigdy nie usłyszymy naszego nazwiska pośród rzędów wielkich, znakomitych oraz odważnych tego świata. Lecz my mamy żyjącego Zbawiciela, który cierpiał, umarł i powstał, żebyśmy mogli mieć pokój z Bogiem teraz i obietnicę wiecznego życia w przyszłości. Mamy tego Jedynego, który ryzykował wszystko dla nas. Bądźmy pilni w odwdzięczaniu się Jemu tym niewielkim, co stanowi nasze wszystko.

SB ’04,9-10; BS ’04,8-9.