Ostatnia podróż naszego Pana
"I stało się, gdy się wypełniły dni, kiedy miał być wzięty w górę, że postanowił pójść do Jeruzalemu" - Łuk. 9:51 -
JEGO CZAS NADSZEDŁ. Jezus, w pełni świadomy tego, co się miało wydarzyć, zdecydowanie skierował swoje kroki i myśli do miejsca, w którym hańba i śmierć miały doprowadzić do wstrząsającego końca Jego trzy i półletni ofiarniczy bieg.
Dla Niego była to samotna podróż. To prawda, że Dwunastu było z Nim, a także inni, którzy chętnie opuścili wszystko, by naśladować Mistrza. On wyraźnie im powiedział, co się z Nim stanie w Jeruzalem - że ma doznać cierpień z rąk żydowskich przywódców i będzie skazany na śmierć. Wzgardzony i odrzucony przez ludzi! Lecz im niełatwo było przyjąć to wszystko, co napisano w Zakonie oraz proroctwa odnoszące się do Niego. Piotr nawet odważył się upomnieć Pana: Mistrzu! Nie mów w ten sposób - to zniechęcające. Nie daj tego Boże, aby tak mogło się stać z Tobą! (patrz Mat. 16:22, 23).
Prawdopodobnie oni wierzyli tak, jak chcieli wierzyć. Ich umysły w naturalny sposób zostały owładnięte chwalebnymi rzeczami przepowiadanymi o Mesjaszu i byli tak zachwyceni myślą o stowarzyszeniu z Nim w Jego przyszłym Królestwie, iż uważali, że Jego mowa o cierpieniu, hańbie i śmierci, najprawdopodobniej ma jakieś symboliczne znaczenie. Zatem Mistrz doznał również samotności z powodu niezrozumienia.
Opuszczając Galileę
Nadszedł czas, kiedy Jezus miał opuścić Galileę, miejsce tak wielu różnorodnych doświadczeń, i z pewnością było to smutne. On miał tam nigdy nie powrócić. Niektórzy wierni przyjaciele, którzy tam pozostawali, byli zasmuceni rozstaniem, lecz stosunkowo nieliczni z tych, którzy słyszeli Jego posłannictwo, zareagowali na nie z odpowiednią radością i przekonaniem serca i umysłu, aby zmienić swoje życie. Galilea odrzuciła Go, podobnie jak Judea Go odrzuciła.
W Nazarecie, z którym łączyły Go szczęśliwe wspomnienia dzieciństwa i domu rodzinnego, był traktowany z taką przemocą i zniewagą, że nie mógł tam przyjść ponownie. Nawet w Chorazynie, Kapernaum i Betsaidzie - zielonych wybrzeżach srebrnego jeziora, nad którym dokonywał czynów miłosierdzia i głosił Ewangelię Królestwa w przekonujących, pełnych miłości słowach - ludzie woleli płytkie tradycje fałszywej świętości i martwą literę Zakonu, niż światło i życie oferowane przez Syna Bożego.
Biada tobie Chorazynie! Biada tobie Betsaido! Bo gdyby się w Tyrze i w Sydonie te cuda stały, które się w was stały, dawno by w worze i w popiele pokutowały.... Lżej będzie Tyrowi i Sydonowi w dzień sądny, niżeli wam. A ty Kapernaum! Któreś aż do nieba wywyższone, aż do piekła strącone będziesz; bo gdyby się w Sodomie te cuda działy, które się działy w tobie, zostałaby aż do dnia dzisiejszego (Mat. 11:21-24).
Rzeczywiście biada! Temu samemu pokoleniu, które odrzuciło Jezusa, było pisane cierpienie w czasie czterdziestoletniego pustoszenia przez rzymskich najeźdźców, którzy zdziesiątkowali miasta Galilei. Wówczas niektórzy być może przypomnieli sobie biadę ogłoszoną przez Nauczyciela Sprawiedliwości, którego oni się wyrzekli. I, prawdopodobnie nieliczni może zastanowili się również nad wdzięcznymi słowami, które pochodziły z Jego ust (Łuk 4:22).
Trudności napotkane w podróży
Biblijny opis nie wyszczególnia dokładnej trasy obranej przez Jezusa i uczniów ani nie mamy powiedziane ilu wiernych uczniów dołączyło do grupy podróżujących. Ich podróż mogła trwać około dwóch miesięcy, rozpoczynając się krótko po Święcie Namiotów. Oni prawdopodobnie ominęli Nazaret i skierowali się na wielką Równinę Ezdralon, przez Górę Tabor i miejscowości Endor oraz Nain. Widocznie podróż doprowadziła ich do pogórza na północnej granicy Samarii i Jezus wysłał posłańców, "aby Mu nagotowali gospodę" (Łuk. 9:52) - zarezerwowali pokoje w samarytańskiej wiosce. Posłańcy wrócili do podróżujących w wielkim oburzeniu, ponieważ odmówiono im gościnności.
Ci posłańcy być może należeli do tych siedemdziesięciu wyznaczonych przez Pana, aby jako misjonarze szli przed Nim i przygotowywali lud na zbliżające się przybycie Jezusa do miast i miasteczek w czasie Jego służby. Chociaż opis naznaczenia siedemdziesięciu w Ewangelii Łukasza (rozdz. 10) następuje po zajściu w samarytańskiej wiosce, nie jest prawdopodobne, aby Jezus pozostawił tak ważne polecenie aż do czasu, kiedy Jego własna służba zbliżała się do końca. Nie zawsze jest konieczne, abyśmy znali dokładną kolejność wydarzeń i jesteśmy dostatecznie błogosławieni, że ci wierni bracia, kierowani przez ducha świętego, umieścili w zapisie znaczące wydarzenia.
Samarytanie byli mieszanką krwi żydowskiej i pogańskiej i przez Żydów byli uważani za pogan. Samarytańska kobieta przy studni w Sychar zauważyła podczas wcześniejszej wizyty Jezusa i uczniów, że "Żydzi nie obcują z Samarytanami" (Jana 4:9). Jednak przy tej okazji wielu przyjęło Ewangelię. Jezus zatrzymał się dwa dni w Sychar i wielu w tym mieście dało świadectwo swej wiary: "Albowiem sami słyszeliśmy i wiemy, że ten jest prawdziwie zbawiciel świata, Chrystus" (Jana 4:42).
Lecz teraz okoliczności się różniły. Jezus podróżował do miasta, którego nienawidzili i do świątyni, którą wzgardzili. Narodowa niechęć zaogniła się do tego stopnia, że odmówili pielgrzymom zaspokojenia ich zwykłych życiowych potrzeb. Jakub i Jan, w szczególności urażeni zniewagą, chcieli wziąć odwet. "Panie! Chcesz, iż rzeczemy, aby ogień zstąpił z nieba, i spalił je?" (Łuk. 9:54). Czy synowie gromu (greckie: Boanerges) byli również synami błyskawicy? (Mar. 3:17). Pan zgromił ich: "Nie wiecie jak dużo pychy, gniewu i osobistej zemsty kryje się pod tymi pozorami gorliwości dla waszego Mistrza ... Nie zastanawiacie się nad tym, jak dobrego ducha powinniście przejawiać" (Komentarze, Matthew Henry).
Zwracając się na wschód od Samarii i podróżując przez Pereę w kierunku Betsan, Jezus każdego dnia nauczał tych, którzy z nim podróżowali. Na skraju pewnej wioski wydarzyło się wzruszające zajście. Usłyszeli żałosny, płaczliwy lament i w pewnej odległości zobaczyli dziesięciu trędowatych. "Jezusie, Nauczycielu! Zmiłuj się nad nami" (Łuk. 17:13). Powodowany współczuciem do tych przerażających wyrzutków społeczeństwa, Jezus natychmiast ich uzdrowił. Trąd, bardziej niż inne choroby, był uważany przez Żydów jako znak Boskiego niezadowolenia, i Chrystus, który przyszedł, aby usunąć grzech, szczególnie zatroszczył się o ich oczyszczenie.
Tylko jeden z dziesięciu zdobył się na podziękowanie, klękając przed swym Uzdrowicielem i głośno wielbiąc Boga; on nie był Żydem, lecz Samarytaninem. "Lecz gdzie jest dziewięciu?" Zapytał Jezus ze smutnym zdziwieniem. Ich fizyczne ciała rzeczywiście zostały uzdrowione, jednak miłosierdzie Mistrza nie wzbudziło żadnego echa wdzięczności w ich wciąż trędowatych sercach. Lecz przez płynące z głębi serca podziękowania, Samarytanin zyskał nie tylko uzdrowienie swego ciała, lecz także duszy. "Wstań, idź", powiedział Jezus, "wiara twoja ciebie uzdrowiła."
Sabatowe uzdrowienia
W czasie trwania podróży Jezusowi nie szczędzono drwin, opozycji i krytyki ze strony establishmentu" - tych faryzejskich przywódców społeczeństwa, którzy byli skonsternowani Jego bezpośredniością. Jego uzdrawianie w czasie Sabatu było główną przyczyną ich zarzutów, a dwa takie uzdrowienia zdarzyły się podczas tej ostatniej podróży. Synagogi nie były miejscami wybranymi przez Mistrza do głoszenia o Królestwie Bożym. Nie był tam też mile widziany, lecz raczej traktowano Go ostrożnie i podejrzliwie, choć czasem zezwalano, aby stamtąd przemawiał do zgromadzonych.
Przy jednej z takich okazji w czasie Sabatu, Jezus wszedł do świątyni i zauważył poważnie upośledzoną kobietę, która od 18 lat była zgięta wpół i w ogóle nie mogła się wyprostować. Współczujące serce Jezusa nie mogło nie zareagować na nieme wołanie jej stanu i wołając ją do siebie, rzekł, "Niewiasto! Uwolnionaś od niemocy twojej!" Przez Jego delikatne dotknięcie w jej kości napłynęła siła i stanęła wyprostowana, od razu chwaląc Boga. Przełożony synagogi nie był zadowolony, a jego tyrada objawiła głupotę i brak logiki, który wzbudził odrazę Jezusa. "Obłudniku!" Surowe skarcenie przez naszego Pana takiego zachowania - wynikającego bardziej z wrodzonego uprzedzenia wobec Niego niż z rzeczywistej obrony Prawa Sabatowego - sprawiła, że Jego przeciwnicy poczuli się zawstydzeni (Łuk 13:10-17).
Obcowanie Jezusa z celnikami i grzesznikami było innym powodem nienawiści do Niego ze strony Faryzeuszy i tych, którzy byli do nich podobni pod względem poglądów. Lecz nie wszyscy z tej rządzącej klasy zamykali drzwi przed tym wielkim Nauczycielem. Czy to z powodu prawdziwej obawy, że Jego poselstwo pochodziło od Boga lub powodowani własnymi interesami czy, być może, z zamiarem wszczęcia sporu z Nim, oni czasami pojawiali się chętnie wśród Jego słuchaczy. Łukasz 14:1-6 mówi nam o zdarzeniu, kiedy w dzień Sabatu Jezus został zaproszony, aby jeść chleb w domu Faryzeusza i był tam człowiek cierpiący na puchlinę wodną, który niewątpliwie został tam przyprowadzony, aby zbadać reakcję Kaznodziei. Oni obserwowali Go. Znając ich myśli, Jezus podjął inicjatywę i zapytał ich: "Godzi się w sabat uzdrawiać?" Oni nie powiedzieli "Tak", lecz nie ośmielili się powiedzieć "Nie." Wiele różnych pobudek i zastrzeżeń utrzymywało ich w milczeniu, a ich niezdolność udzielenia odpowiedzi rozstrzygnęła tę kontrowersję na Jego korzyść i człowiek został uzdrowiony. Lecz opuchlizna ich przerośniętego samozadowolenia była chorobą o wiele trudniejszą do uleczenia.
Jezus raduje się w duchu
W czasie długiej podróży Jezus często uczył za pomocą przypowieści - o Wielkiej Uczcie, Niesprawiedliwym Szafarzu, Zagubionej Owcy, o Zagubionym Groszu, Marnotrawnym Synu, o Bogaczu i Łazarzu, o Dobrym Samarytaninie i wielu innych.
Od czasu do czasu pary ewangelistów, których Jezus posłał, aby przygotowali Mu drogę, wracały do Niego i Apostołów, by zdać relację ze swej służby. Oni wrócili z radością, wołając w zdumieniu, że "i diabły nam się poddawają w imieniu Twoim" (Łuk. 10:17). Jezus złożył uroczyste podziękowania swemu Ojcu i Łukasz umieścił zapis, że "Onejże godziny rozradował się Jezus w duchu" (w. 21). Pan złożył szczególne podziękowania za dwie rzeczy: że głębokie prawdy zostały ukryte przed intelektualistami i mądrymi tego świata; i że one zostały objawione tym, którzy mieli taką ufność, jak małe dzieci. Następnie, zwracając się do Dwunastu, Jezus powiedział spokojnie: "Błogosławione oczy, które widzą, co wy widzicie" (w. 23).
Gdy ta ostatnia podróż stopniowo zmierzała do końca, pojawił się cień zbliżającej się śmierci. "Mam być chrztem ochrzczony; a jakom jest ściśniony, póki się to nie wykona!" (Łuk. 12:50). Wypełnienie poświęcenia symbolizowanego przez chrzest wodny w Jordanie wymagało całej trzyipółletniej służby. Napięcie i powściągliwość Pana wzrastała dzień po dniu, gdy zdecydowanie spoglądał w kierunku Jeruzalem na swoje własne przeznaczenie i wiążące się jeszcze z tym przeznaczenie świata, którego On przyszedł odkupić.
Przybycie do Betanii
Wydaje się, że spokojna wioska Betania była schronieniem dla Pana w czasie Jego wizyt w Jeruzalem. Tutaj mieszkali Jego drodzy przyjaciele, Marta i Maria oraz ich brat Łazarz. Rodzina najwidoczniej cieszyła się dobrą sytuacją materialną, a w swej miłości i czci do Pana zawsze oddawali do Jego dyspozycji swój uświęcony i szczęśliwy dom. Stamtąd przyjemny spacer przez Górę Oliwną prowadził Go do Świątyni.
Ewangelia Jana (10:22) wskazuje, że Jezus przybył do Betanii przed Świętem Poświęcenia, przy końcu grudnia, ustanowionym przez Judę Machabeusza na cześć oczyszczenia Świątyni w 164 roku. Inni pisarze Ewangelii pomijają ten szczegół, lecz on sugeruje, że Jezus, zwracając swoje kroki w kierunku Jeruzalem, miał na celu, aby przez pozostałe tygodnie skoncentrować swą służbę na mieście, które było samym centrum wybranego przez Boga ludu. To rytm Jeruzalem - tętniącego serca narodu, kierował życiem i działalnością całego Izraela i w zasadniczy sposób wpływał na duchowe zdrowie lub niemoc ludu, który nigdy nie był stały w swej wierności wobec Boga, miłującego ich przez wzgląd na ich ojców (Rzym. 11:28).
Wschodni przedsionek Świątyni zachował jeszcze nazwę Przedsionka Salomona, prawdopodobnie będąc zbudowany z materiałów, które tworzyły część starożytnej Świątyni. Tutaj, spacerując pod jasnymi arkadami, On nie mógł nie spotkać się z tłumem i był gotowy wysłuchać każdego, kto chciał Mu zadać pytanie. Nie mamy powiedziane, jak długo trwała ta usługa bez ingerencji. Władze oczywiście wiedziały o obecności Jezusa i codziennie wysyłały swoich agentów, aby bacznie obserwowali Go, szukając każdego możliwego pretekstu, by aresztować Pana. Taki kaznodzieja był zagrożeniem dla ich pozycji i musiał być uciszony.
Czas, by mówić jawnie
Zatem Żydzi zebrali się wokół Niego z pozornie bezstronnymi i szczerymi pytaniami, zamierzając jednak przebiegle zaatakować Jego najwyraźniej niezbite twierdzenie, że jest Namaszczony przez Boga. "Jak długo będziesz nas trzymać w niepewności? Jeśli jesteś Chrystusem, powiedz nam wyraźnie" (Jana 10:24, uwaga na marginesie w wersji KJV).
Ile obaw i strachu leżało u podstaw ich kwestionowania? Czy toczyła się walka pomiędzy ich przekonaniem, które mówiło im, że Jezus rzeczywiście był Chrystusem, a ich deprawacją, która wołała - Nie! - ponieważ On nie był takim Chrystusem, jakiego oczekiwali czy pragnęli? To nie Pan trzymał ich w niepewności, lecz ich własna konsternacja z pewnością leżała u podstawy ich oskarżeń wobec Niego. "Powiedz nam wyraźnie."
Nadszedł czas, by mówić wyraźnie. On przypomniał im, że były dane wystarczające dowody - Jego czyny, słowa, cuda, Jego wzbudzanie od umarłych, tego wszystkiego On dokonywał jako Przedstawiciel Ojca i przez Ojcowską moc. "Ale wy nie wierzycie; bo nie jesteście z owiec moich." Tylko prawdziwe owce idą za Pasterzem i dziedzictwo wiecznego życia będzie ich błogosławionym udziałem.
Następnie wydawało się, że pojawiła się zasadzka. "Ja i Ojciec jedno jesteśmy." Nadzwyczajna jedność Chrystusa z Ojcem, to zjednoczenie umysłu, celu i woli, które cechowało pokrewieństwo Jezusa z Wszechmogącym, powinno było rekomendować Go jako prawdziwie posłanego przez Boga. Lecz Żydzi od razu zauważyli, że te słowa można zinterpretować tak, by znaczyły dużo więcej i wzięli kamienie, aby natychmiast dokonać Jego egzekucji zgodnie z Zakonem. Jednak Jego niewzruszony majestat rozbroił ich. "Wiele dobrych uczynków ukazałem wam od Ojca mego, dla któregoż z tych uczynków kamienujecie mię?" "Dla dobrego uczynku nie kamionujemy Cię, ale dla bluźnierstwa, to jest, że Ty będąc człowiekiem, czynisz się sam Bogiem" (Jana 10:32, 33).
Dalsze jasne rozumowanie Jezusa w usprawiedliwianiu Swojego twierdzenia, że był Synem Bożym, jedynie bardziej zraziło do Niego tych, którzy Go krytykowali, lecz nie ośmielili się rzucić w Niego kamieniem. Jego obecność onieśmielała ich i jedynie piorunującymi spojrzeniami mogli wyrazić swą nienawiść, gdy przechodził wśród nich. Jego czas jeszcze nie nadszedł. Niektórzy w Jeruzalem uwierzyli w Niego w czasie tych dni i tygodni świadczenia, jak dowiodły tego późniejsze wydarzenia, lecz pozostanie tam było niepotrzebnym narażaniem Jego życia na niebezpieczeństwo. Judea odrzuciła Go, podobnie jak Galilea Go odtrąciła.
Najmądrzejszą rzeczą było oddalenie się przez Pana na bezpieczną odległość. Dlatego On poszedł za Jordan, na miejsce, gdzie kiedyś chrzcił Jan i pozostał tam pewien czas. Wielu znalazło Go tam, pamiętając, że na tym miejscu Chrzciciel wydał dobitne świadectwo o Jezusie i oni również stali się wierzącymi (Jana 10:40-42).
Wzbudzenie Łazarza
To w czasie Jego oddalenia się od Jeruzalem i jego okolic, przyszła wiadomość o beznadziejnym stanie Jego drogiego przyjaciela, Łazarza, która sugerowała prośbę, że powinien przyjść do Betanii. Lecz Jezus odwlekał z przybyciem i uczniowie w rozterce zakładali najpierw, że zagrożenie życia ich Mistrza, z pewnością powstrzymuje Go przed pójściem tam. Mijały dni i okazało się, że Jezus wie, iż Łazarz umarł.
Mimo to, On postanowił pójść do Betanii. "Mistrzu! Teraz szukali Żydzi, jakoby Cię ukamienowali, a zasię tam idziesz?" Lecz widząc, że Pan był zdecydowany pójść, Tomasz rzekł do współuczniów: "Pójdźmy i my, abyśmy z nim pomarli" (Jana 11:8, 16).
Znaczenie tej rodziny i szacunek, jakim się cieszyła oznaczał, że wielu wybitnych Żydów przyszło tam, aby pocieszać siostry i płakać razem z nimi. Chociaż niektórzy dostrzegli łzy w oczach Jezusa i przyjęli je jako wyrażenie Jego uczuć do zmarłego Łazarza, inni pytali podejrzliwie, a może nawet szyderczo, dlaczego Jezus, który podobno dokonał tylu cudownych uleczeń, nie mógł zachować od śmierci swego przyjaciela.
Grobowiec, podobnie jak większość grobów należących do zamożnych ludzi, był wyciosaną w poziomej ścianie skały niszą, z kamienną płytą zamykającą wejście. Dreszcz strachu przeniknął wielu obserwujących, kiedy Jezus rozkazał, aby usunięto kamień. On stanął u wejścia, a inni ze wstrzymanym oddechem pozostali z tyłu, gdy głośno zawołał: "Łazarzu - wyjdź!" I ze skalistego grobowca wyłoniła się postać spowita w pogrzebowe szaty, która - jak utrzymuje tradycja - została przywrócona do zdrowia na następnych 30 lat życia, światła i miłości.
Było wielu świadków tego cudu, którzy uwierzyli, kiedy go ujrzeli, lecz byli inni, którzy jedynie zdali alarmujące i gniewne sprawozdanie Sanhedrynowi w Jeruzalem, tej najwyższej sądowniczej, kościelnej i administracyjnej radzie, która wkrótce przejawiła swą władzę nawet nad Pańskim Namaszczonym. Odtąd Jezus żył z ceną wyznaczoną za Jego głowę.
Jezus nie był nieświadomy tego. Na ostatnich kilka tygodni swej ziemskiej egzystencji, zanim nadszedł właściwy czas Paschy, w którym zamierzał złożyć Swoje ziemskie życie, Pan z uczniami oddalił się do małego miasta niedaleko pustyni, zwanego Efraim.
DNI ŚWIĘTEGO TYGODNIA
Starotestamentowy lud Boży, Żydzi, i Jego lud Nowego Testamentu, Chrześcijanie, razem obchodzą święto przypadające wiosną. Żydowskim świętem jest Pascha, podczas gdy chrześcijańskie święto jest znane jako Wielkanoc. Pierwotnie było to święto ku czci Ester lub Oster, germańskiej bogini światła i wzrostu, przyjęte przez Anglosasów w VIII wieku, zamiast obchodzenia zmartwychwstania Chrystusa (Słownik Biblijny Davisa).
Czas Paschy był wyznaczony przez dokładne Boskie rozporządzenie i miał być obchodzony 14 dnia miesiąca Nisan, który wyznaczał początek roku kościelnego. Ona upamiętniała wyzwolenie Izraelitów z egipskiej niewoli i wieczorem 14 Nisan każda żydowska rodzina obchodziła uroczysty rytuał opisany w 2 Moj. 12.
Powinno się zachować w umyśle, że żydowski dzień rozpoczynał się o zachodzie słońca - o 6 - tej godzinie wieczorem, co jest oparte na dniach twórczych z Księgi Rodzaju: J stał się wieczór, i stał się poranek, dzień pierwszy" (1 Moj. 1:5; zob. także w. 8, 13, 19, 23, 31).
Ze wzniesień Efraim Jezus mógł obserwować grupy pielgrzymów zdążające na Paschę, które doliną Jordanu kierowały się w stronę Jeruzalem. Nadszedł czas, aby opuścił miejsce swego ukrycia i Pan zszedł na główną drogę, aby dołączyć do wielkiej karawany podróżników z Galilei. W Panu idącym na śmierć uczniowie dostrzegli większy majestat i wspaniałość niż kiedykolwiek przedtem, co utrzymywało ich w cichym respekcie. Lecz gdy zatrzymali się, aby odpocząć na trasie, Pan ponownie powiedział do Dwunastu, z bardziej wstrząsającymi szczegółami niż przedtem, o nadchodzącej męce - jak będzie zdradzony do Faryzeuszy i uczonych w Piśmie, skazany i wydany w ręce pogan, wyśmiewany, chłostany, i - co było nieprawdopodobnie przerażające - ukrzyżowany. Na trzeci dzień, miał ponownie powstać.
Lecz ich umysły, pełne nadziei Mesjańskiego Królestwa, nie mogły przyjąć tych ostrzeżeń jako rzeczywistych. Ich wyobrażenia wiązały się z dwunastoma tronami i kiedy matka Jakuba i Jana błagała, aby jej synowie mogli usiąść u boku Pana w Jego Królestwie, On zniósł to z rezygnacją. W swym zaślepieniu, oni prosili o miejsce, które kilka dni później, zauważyli, że było zajęte przez dwóch ukrzyżowanych złoczyńców.
Sobotni wieczór, rozpoczyna się 9 Nisan
Jezus nie zamierzał, aby Jeruzalem było miejscem Jego odpoczynku w czasie tych kilku dni poprzedzających Paschę, lecz wybrał pobyt w umiłowanym domu w Betanii. Wydaje się, że pisarze wcześniejszych Ewangelii wykazują pewną ostrożność opowiadając o wydarzeniu tamtego wieczoru, wspominając o ,pewnej niewieście" i kolacji w domu "Szymona trędowatego." W tym czasie życie Łazarza było zagrożone (Jana 12:10) i być może istniała potrzeba ochrony prywatności tej rodziny w późniejszych latach, która nie była wymagana w czasie, gdy Apostoł Jan napisał swe własne sprawozdanie.
Tylko Jan daje do zrozumienia, że Maria w swym własnym domu namaściła stopy Jezusa funtem kosztownego spikenardu i otarła Jego stopy swymi włosami. Uczniowie również byli tam gośćmi i naocznymi świadkami. Oni, w większości skromni Galilejczycy, prawdopodobnie byli zdumieni tym hojnym gestem. Lecz jeden, Judasz Iszkariot, demonstrując pobożność, która miała ukryć jego skąpstwo, ostro zaprotestował. Wartość wonnych perfum wynosiła trzysta groszy, co wymagało całego roku pracy i tyle pieniędzy zostało zmarnowanych, zamiast dać je w opiekę temu, który nosił skarbonkę, to było więcej niż mógł znieść.
Po tym fakcie Jan zapisał, że Judasz był złodziejem (Jana 12:1-8) i wydaje się, że od tego czasu on układał plan zdrady Mistrza (Mat. 26:14-16; Mar. 14:10, 11). Nie zostały zapisane inne wydarzenia z dalszej części 9 Nisan. Następny dzień po namaszczeniu naszego Pana przez Marię, odpowiadający niedzieli w naszym kalendarzu, jest obecnie powszechnie świętowany w chrześcijańskim świecie jako Niedziela Palmowa.
Niedziela wieczorem, początek 10 Nisan
Jest to dzień triumfalnego wjazdu Pana do Jeruzalem, co właściwie miało miejsce w nasz poniedziałek rano. Ten dzień rozpoczął się o 6 wieczorem w niedzielę według żydowskiego sposobu liczenia. Był to właściwy dzień, w którym odłączano baranka dla każdej rodziny, aby był gotowy na paschalny posiłek 14 Nisan (2 Moj. 12:3).
Wydaje się, że pomimo tego wszystkiego co się ostatnio wydarzyło, wśród ludu panowało ogólne wrażenie, że Jezus będzie jeszcze w mieście podczas Paschy i przeważała atmosfera wielkiego zainteresowania i oczekiwania. W rezultacie, kiedy rano dowiedziano się, że Pan się zbliża, podniecenie wzrosło. Nasz Pan wyruszył pieszo, prawdopodobnie wybierając główną drogę wiodącą przez Górę Oliwną, następnie blisko Betfagie wysłał dwóch uczniów, aby przyprowadzili do Niego oślicę i jej źrebię, nie będące jeszcze pod jarzmem, które znaleźli przywiązane w wiosce. Gdyby właściciel się sprzeciwiał, mieli powiedzieć, "iż Pan ich potrzebuje" (Mat. 21:3). Wszystko stało się tak, jak Pan powiedział. Uczniowie położyli swe szaty na źrebięciu jako prowizoryczne siodło, posadzili na nie Mistrza i rozpoczął się triumfalny pochód.
Gdy Pan wyruszył, wielki lud rozścielał swe szaty jako kobierzec na Jego drodze i słał gałązki palmy, drzewa oliwnego i jodły, wznosząc radosne okrzyki "Hosanna synowi Dawidowemu! Błogosławiony, który idzie w imieniu Pańskim! Hosanna na wysokościach!"
Nie był to żaden pokaz buntu ani wywrotowe wyzwanie rzucone władzy, zamierzone, by wzbudzić polityczny konflikt. Był to przypływ prowincjonalnego entuzjazmu, prostej radości biednych Galilejczyków i wzgardzonych uczniów. Lecz po tych dniach Apostołowie przypomnieli sobie, że było to wypełnienie proroctwa Zachariasza: "Wesel się bardzo, córko Syjońska! Wykrzykuj, córko Jeruzalemska! Oto król twój przyjdzie tobie sprawiedliwy i zbawiciel ubogi i siedzący na ośle, to jest, na oślęciu, źrebiątku oślicy" (Zach. 9:9).
Jeruzalem, starodawne miasto, "złote miasto", które teraz witało Pana, wkrótce odwróciło się od Niego. On, który do tamtego czasu nie uronił żadnej łzy nad sobą samym, zaczął z pasją ubolewać, co brzmiało na Jego wargach niczym wołanie serca:
Jeruzalem! Jeruzalem! Które zabijasz proroki, i które kamienujesz tych, którzy do ciebie byli posyłani: ilekroć chciałem zgromadzić dzieci twoje, tak jako zgromadza kokosz kurczęta swoje pod skrzydła, a nie chcieliście? Oto wam dom wasz pusty zostanie. Albowiem powiadam wam, że mię nie ujrzycie od tego czasu, aż rzeczecie: Błogosławiony, który idzie w imieniu Pańskim" (Mat. 23:37-39).
W mieście kilku Faryzeuszy wmieszało się w tłum i radość ludu irytowała ich. Te mesjańskie okrzyki i królewskie tytuły były niestosowne! "Nauczycielu! Zgrom uczniów twoich. A on odpowiadając, rzekł im: Powiadam wam, jeśliby ci milczeli, wnet kamienie wołać będą" (Łuk 19:39, 40).
Kiedy zbliżyli się do Świątyni, pochód rozproszył się, a Jezus wszedł do środka. Święte miejsce zostało skalane, było w nim bydło, słychać było głosy handlujących i brzęk złota. Wśród takiej profanacji Pan nie mógł uczyć i w pałającej gorliwości wypędził ich. Pan nie rozpoczął swojej usługi dopóki nie przywrócił przyzwoitości i ciszy w Świątyni. On uzdrawiał chorych, uczył tych, którzy byli na tyle pokorni by Go słuchać i wśród próżnych wysiłków Jego wrogów, by Mu przeszkodzić czy zirytować Go, mijały godziny tego pamiętnego dnia, w niestrudzonym oddaniu sprawie, do wykonania której został posłany przez swego Ojca.
10 Nisan Baranek Boży został z zadowoleniem przyjęty do duchowego domu tego narodu. Pozostało zaledwie kilka dni do dokonania rzeczywistej Paschy.
Poniedziałek wieczorem, początek 11 Nisan
Jezus najprawdopodobniej powrócił do Betanii w poniedziałek wieczorem, około 6 godziny, wtedy zaczął się 11 Nisan. Wydaje się, że następnego ranka, we wtorek, wydarzył się dość niezwykły epizod z jałowym drzewem figowym. Będąc głodny, Jezus zauważył samotnie stojące drzewo, lecz rozczarował się, gdy nie znalazł na nim owoców. On ogłosił na niego wyrok i wkrótce po tym zauważono, że drzewo uschło. To nie był cud wynikający z niezasłużonego gniewu, lecz stosowny symbol nieprzydatności narodu, którego zapewnienia o pobożności nie przynosiły żadnych "owoców dobrego życia."
Nie mamy podanych dalszych szczegółów o tym dniu i jego wydarzeniach, lecz Łukasz mówi nam, że Jezus uczył codziennie w świątyni i chociaż najwyżsi kapłani i uczeni w Piśmie usiłowali Go zniszczyć, nie znaleźli żadnego sposobu, ponieważ lud uważnie Go słuchał (Łuk 19:47, 48).
Wtorek wieczorem, początek 12 Nisan
Władze zdecydowały, że muszą coś zrobić. Zostało zwołane zgromadzenie i kapłani, uczeni w Piśmie oraz starsi ludu zebrali się w pałacu Kajfasza, najwyższego kapłana. Bojąc się jawnie aresztować Jezusa (ponieważ obawiali się ludu), dyskutowali o sposobach i środkach potajemnego ujęcia Go i skazania na śmierć pod jakimś pretekstem. Najlepszym rozwiązaniem było powstrzymanie się do zakończenia wieczerzy paschalnej, gdy tłumy odwiedzające miasto z tej okazji, będą w drodze powrotnej do domów.
Podczas obrad dotarła do nich wiadomość, która okazała się nieoczekiwanym korzystnym środkiem w ich spiskowaniu. Pewien uczeń - jeden z Dwunastu! - był gotowy położyć kres ich zakłopotaniu i wznowić podjęte już z nimi kontakty. Fakt, że ten, który obcował z Jezusem, słyszał wszystko co On mówił, widział wszystko czego dokonał, a jednak był gotowy Go zdradzić, utwierdził ich w tym zamiarze.
Tego samego dnia Jezus w dalszym ciągu wydawał świadectwo w świątyni i wprawiał w zakłopotanie tych, którzy Go krytykowali, nie zważając już na czające się niebezpieczeństwo.
Środowy wieczór, początek 13 Nisan
Tej nocy, według Łukasza, Jezus spędził pewien czas na zboczach Góry Oliwnej. Cisza tego znajomego miejsca była balsamem dla Jego duszy, gdy ze społeczności ze swym Niebiańskim Ojcem czerpał siłę na ciężkie chwile, które się zbliżały. Kiedy wrócił do Betanii, ułożył się do snu ostatni raz na ziemi, a budząc się w czwartek rano, nigdy już nie usnął, za wyjątkiem Jego snu w śmierci.
W czwartek, powstrzymując się od publicznego przemawiania i spędzając dzień w spokojnym odosobnieniu, Jezus udzielił swym uczniom wskazówek związanych z obchodzeniem Paschy. On i Dwunastu, jako rodzina, mieli ją obchodzić nie w Betanii, jak można się było spodziewać, lecz w Jeruzalem. Mieli iść za sługą niosącym dzban wody, który miał ich zaprowadzić do domu, gdzie był pokój ochoczo zaoferowany na tę okoliczność. Nie mamy powiedziane do kogo należał ten dom, choć niektórzy snują przypuszczenia, że jego właścicielem nie był nikt inny, jak tylko Józef z Arymatei. I tam uczniowie przygotowali paschalny posiłek.
Czwartek wieczorem, początek 14 Nisan - Pascha
"Żądając żądałem tego baranka jeść z wami, pierwej niżbym cierpiał" (Łuk 22:15). Gdy zapadł zmierzch, Jezus i Jego uczniowie wyszli z Betanii do wielkiego górnego pokoju, gdzie przygotowano stół i zapewniono siedzenia.
Smutne, że nawet w tych ostatnich godzinach życia naszego Pana, Jego najbliżsi towarzysze zmartwili Go. Podczas gdy przygotowywano wieczerzę, Pan rozglądał się za ochotnikiem, który wykonałby zwykłą uprzejmość umycia nóg po marszu piaszczystą drogą, a że nikt się nie zgłaszał, Pan sam podjął się tej pokornej usługi. Z jakim wstydem i respektem oni odczytali ten akt Jego łagodnego upomnienia! Lecz wśród nich nadal toczył się spór, który z nich miał być uznany jako największy, być może wynikający z ich czułego pragnienia, by być blisko Mistrza przy stole. Jego cierpliwe pouczenie, które później niewątpliwie okazało się cenne dla ich wiecznej korzyści, zastanowiło ich przez chwilę.
Nie wiemy na pewno czy Judasz pozostał podczas dalszej uroczystości ustanowienia Wieczerzy Pańskiej, jednak wydaje się prawdopodobne, że nadal był tam obecny. W pewnym momencie ból z powodu zbliżającej się zdrady naszego Pana, zmusił Go do oświadczenia przy wszystkich; "Jeden z was wyda mię!" Niepokój ogarnął zgromadzonych, każdy z nich bał się, że przez jakąś nieprzewidzianą słabość, jakąś tchórzliwą wadę, mógł być winny.
Umiłowany uczeń, Jan, siedzący blisko Mistrza, zapytał Go: "Panie! Któryż to jest?" Otrzymał znak i Judasz Iszkariot został rozpoznany jako zdrajca. "Tedy mu rzekł Jezus: Co czynisz, czyń rychło." Judasz natychmiast wyszedł, a to było w nocy (Jana 13:21-30).
Pamiątka Jego śmierci
"Wziął Jezus chleb, a pobłogosławiwszy, łamał i dał im, mówiąc: Bierzcie, jedzcie, to jest ciało moje. A wziąwszy kielich, i podziękowawszy, dał im; i pili z niego wszyscy. ... To jest krew moja nowego testamentu, która się za wielu wylewa" (Mar. 14:22-24). "To czyńcie na pamiątkę moją" (Łuk. 22:19).
Później Apostoł Paweł położył nacisk na głębokie znaczenie Pańskiego napomnienia: "To czyńcie, ilekroć pić będziecie, na pamiątkę moją" (1 Kor. 11:25). Ilekroć - każdego roku, gdy będziecie obchodzić Wieczerzę - pamiętajcie o śmierci Pana. Lud Pański nie miał już dłużej obchodzić święta w celu upamiętnienia wyzwolenia z egipskiej niewoli. Przestrzeganie tego święta było jedynie symbolem, obrazem większego wyzwolenia. Złamane ciało i przelana krew Jezusa we właściwym czasie uwolni ludzkość z niewoli grzechu i śmierci. On był Barankiem Bożym, który przyszedł, aby usunąć grzech świata - przyszedł, by mogli mieć obfitość życia.
Chrystus
nasz Baranek jest ofiarowany za nas.
SB ’04,35-40; BS ’04,34-40.