SZCZEGÓLNE ZEBRANIE DLA SŁUG, STARSZYCH I DIAKONÓW

Napomnienie brata Russella

Raporty Konwencyjne, Kazania, s. 122-125, 1910.

Ten artykuł powinien być czytany w świetle oraz kontekście czasu, w którym został napisany.

    DRODZY BRACIA: Jestem bardzo zadowolony ze spotkania z wami dziś rano - z pielgrzymami, obcymi, cudzoziemcami w stosunku do świata, ze starszymi i diakonami w Kościele Chrystusa ze wszystkich denominacji, bez względu na denominacyjne poglądy. Chciałbym powiedzieć do was kilka słów, ponieważ wydaje mi się, że, po pierwsze, jest wielka praca, którą macie do wykonania - wielka odpowiedzialność w związku z Pańskim dziełem żniwa. A po drugie, ponieważ uważam, że ci, którzy zajmują jakieś miejsce służby dla domowników Pana, odpowiednio do tego mają cięższe pokusy oraz próby i każdy z nas powinien odczuwać odpowiedzialność stanowiska i niebezpieczeństwa dla siebie samych. Wiecie sami, że bardzo łatwo nam jest myśleć o innych ludziach, iż jedni upadają, drudzy popełniają pomyłki, a jeszcze inni potykają się, lecz uważam, że bardzo ważną kwestią jest, abyśmy właściwie postępowali. Sprawując ogólny nadzór nad Pańskim dziełem, kiedy obserwuję tych, którzy są w niebezpieczeństwie, którzy potykają się i poślizgują się, to na przestrzeni lat dostrzegam, że duża ich część to ci, którzy zajmowali wpływowe stanowiska w Kościele Chrystusowym - ważne miejsca służby wśród wiernych Pana - i odczuwam, że słowa Apostoła są w pełni uzasadnione, gdy mówi: "Niech was niewielu będzie nauczycielami, bracia moi, wiedząc, że cięższy sąd odniesiemy". Zatem, chociaż jest bardzo zaszczytną sprawą być sługą w Ciele Pańskim, to niesie ze sobą wielki ciężar odpowiedzialności oraz niebezpieczeństwo, abyśmy po głoszeniu Ewangelii innym, sami nie zostali odrzuceni. Drodzy bracia, z mojego własnego doświadczenia - a sądzę, że nie mówię do was tego, czego nie odczuwam na sobie - od lat poważnie od czuwam to w moim sercu i umyśle. Obserwuję tych, którzy odeszli od Prawdy i mówię do siebie, że niektórzy z nich byli bardzo inteligentni, niektórzy z nich przynajmniej rozumieli sprawy bardzo wyraźnie i jeśli kiedyś mogli jasno rozumieć i widocznie byli rozwinięci w Prawdzie, a potem to utracili i wszystko stało się dla nich zaćmione, to czy w podobny sposób i ja także nie mogę odpaść ze stanowiska łaski i znajomości Prawdy? A moje serce odpowiedziało: "Tak" i zwróciłem się do Pana: "Panie strzeż mnie, trzymaj mnie w Swej mocnej dłoni".

    Chociaż nie próbujemy wydawać sądu wobec innych i mówić: "Ty jesteś taki, a ty taki, ty masz za dużo tego, a za mało tego", to jednak nie możemy zupełnie nie zważać na pewne warunki obecnie i po tym, gdy ktoś upadł, nie jest niewłaściwe, gdy przynajmniej zapytamy: "Na jakim punkcie on się potknął?" W tym samym czasie niewłaściwe będzie, gdy będziemy sądzić kogoś, że upadł lub że miał zły stan serca, ponieważ nie jesteśmy w stanie sądzić serca; lecz po tym, gdy ktoś upadł, właściwe i słuszne jest, abyśmy się zastanowili, na czym potknęła się ta osoba.

    Pamiętam, gdy jako chłopak pewnego wieczora szedłem ulicą w Pittsburghu, kiedy spadł śnieg, przechodziłem przez stare, gładkie, żelazne drzwi do piwnicy pokryte cienką, połyskującą warstwą śniegu. Kiedy przez nie wszedłem, szybko upadłem (łamiąc palec). Gdy upadłem, pomyślałem o wersecie Biblii, który mówi: "Przed zniszczeniem przychodzi pycha, a przed upadkiem wyniosłość ducha". Myślę, że ledwie co dotknąłem drzwi piwnicy, kiedy to przyszło mi do głowy. Nie wiem, czy miałem wyniosłego ducha w związku z tym upadkiem, lecz pomyślałem, że mogę wyciągnąć z tego dobrą lekcję. Z własnego doświadczenia dostrzegam, że na duchowej drodze są pewne śliskie miejsca i kiedy my kroczymy po niej nieostrożnie, myśląc o czymś innym i nie zważając na nasze postępowanie, nie patrząc gdzie idziemy, to nasz upadek pozostaje tylko kwestią czasu. Na ile pozwala mi mój osąd, on pomaga mi określić, że tym, co okazało się najbardziej katastrofalne dla tych, którzy upadli, był duch pychy i samolubstwa. Wiecie, co mam na myśli. Myślę, że często dobrze jest, gdy jesteśmy tak bardzo czujni na tym punkcie, że gdy stwierdzimy, iż jakieś uczucie ogarnia czyjeś usposobienie, aby osaczyć tę osobę, to lepiej zapytajmy samych siebie: Dlaczego ja chcę napomnieć tego brata? Czy tylko dlatego, że to jest konieczne i właściwe w tym czasie, a może byłoby lepiej, gdyby to pozostało niezauważone przez innych? Czy uważam się za wyższego od innych pod względem wiedzy prawdy i czy myślę, że muszę działać jako porządkowy na każdym biblijnym spotkaniu w zborze? Czy posiadam uczucie pychy? Jakkolwiek sprawa się przedstawia, powinniśmy starannie pilnować samych siebie, naszych własnych serc. Oczywiście chcemy czuwać nad naszą mową i całym naszym postępowaniem w życiu, lecz szczególnie nad naszymi sercami. Jaki jest w tym cel? Dlaczego ja to mówię? Dlaczego to czynię? Jaki motyw stoi za takim działaniem? Czy ja próbuję naprawić brata lub pokazać wszystkim obecnym, o ile lepiej rozumiem prawdę niż odwiedzający zbór pielgrzym czy siostra? Jeśli krytykujemy samych siebie, czynimy to, co Apostoł Paweł miał na myśli, kiedy powiedział: "Patrzcie zatem, abyście ostrożnie chodzili". Chodzić ostrożnie, to znaczy patrzeć dookoła, aby widzieć, gdzie idziesz. I zarówno wy jak i ja, drodzy bracia, proporcjonalnie do tego, jaką służbę mamy do wykonania dla wielkiego Króla, uświadamiamy sobie, że wielki przeciwnik, diabeł, krąży wokół, szukając kogo mógłby usidlić, zniewolić, doprowadzić do upadku i w podobnej proporcji kieruje swą uwagę na nas. Jestem pewien, że on poświęca mi dużo uwagi. Oczywiście, z drugiej strony, jesteśmy zadowoleni, że Pan także kieruje Swą uwagę na nas. Możemy być pewni, że każdego, kto jest wystawiony na szczególne pokusy przeciwnika, Pan także ma w Swej szczególnej pieczy, jeśli należymy do Niego i jesteśmy lojalni w sercu. "Zatacza obóz anioł Pański wokół tych, którzy się Go boją i wyrywa ich".

    Nie jest moją myślą wszczepianie zniewalającego strachu, lecz ducha wielkiej czci dla Boga oraz głębokiego uczucia, że bierzemy udział w najważniejszym dziele i że jesteśmy w nim po prostu jako słudzy Boga oraz słudzy zgromadzenia i wypada, abyśmy uczynili wszystko, co w naszej mocy, by służyć stadku Chrystusa i nie czynić tego z jakiś samolubnych motywów, ducha samochwalstwa, chełpienia się lub wywyższania się przed braćmi, lecz po prostu: jak najlepiej mogę służyć Panu i tym, którzy są Jego? Wierzę, że tam, gdzie jest taki duch, tam jest bezpieczeństwo, a jeśli jest jakikolwiek inny duch, jeśli odkryjecie, że szukacie uznania czy stanowiska, to uważam, że znajdziecie się w niebezpiecznym miejscu i powinniście modlić się do Boga o wyzwolenie z tego.

    Nie jestem jedynym, który to dostrzega. Niektórzy drodzy bracia napisali mi o tym samym. Myślę o kilku pielgrzymach, którzy napisali do mnie w tych słowach: "Drogi Bracie, chciałbym abyś umieścił to w twoim czasopiśmie, aby to mogło służyć jako pomoc i ochrona dla nas pielgrzymów. Kiedy udajemy się w różne miejsca, drodzy przyjaciele robią dla nas tak dużo, że, jak powiedział pewien pisarz: "Czasami czuję, że moja głowa nadyma się, a ty wiesz, że to jest niebezpieczne uczucie". Tak, on ma rację. Dobrze jest, jeśli lud Pana wszędzie przejawia właściwy osąd i nie wyraża się w zbyt pochwalnych słowach o jakimś słudze Prawdy, lecz z drugiej strony, mówi w pochwalnych słowach o samej Prawdzie oraz o Wielkim Dawcy Prawdy - o Panu. Nie wywyższajcie nikogo ponad miarę z powodu jego naturalnych zdolności. Niektórzy będą w stanie to znieść, a inni nie, a mnie i wam byłoby bardzo przykro, gdybyśmy ostatecznie okazali się odpowiedzialni za pomoc w upadku jakiegoś brata czy siostry z tego powodu. Jak widzicie, istota sprawy, o której wspominają, wskazuje, że prócz mnie i inni odczuwają ważność sytuacji i odpowiedzialność stanowiska.

    Kiedy myślałem o tym niewielkim przemówieniu do was tego wieczoru, na mój umysł przyszedł pewien werset Pisma Świętego, słowa Apostoła Pawła, kiedy zwołał razem starszych Efezu, będąc w drodze do Jeruzalem i nie mając czasu na wyjście ze statku. Starsi przybyli, aby spotkać się z nim blisko statku i kiedy byli razem powiedział, to jako rzecznik Pana Jezusa powiedział: "Pilnujcie samych siebie i całego stadka, w którym was Duch Święty postanowił nadzorcami, abyście karmili Kościół Boży, którego On nabył przez Swą krew" (Dz. Ap. 20:28, KJV). Zwróćcie uwagę na sposób, w jaki Apostoł to stwierdza - "Pilnujcie samych siebie". To jest na pierwszym miejscu w przypadku wszystkich nas, drodzy bracia. Bóg uważa, że ważniejsze jest to, co ty robisz dla siebie, niż to, co robisz dla kogokolwiek innego i Bóg uważa, że tak jest w moim przypadku i dlatego ja muszę być bardziej wymagający wobec siebie niż w odniesieniu do kogokolwiek innego, nie ważne kogo. Dobrze jest, gdy ja odczuwam odpowiedzialność urzędu sługi, rzecznika oraz ambasadora Pana i dobrze będzie, gdy wy będziecie czuć odpowiedzialność za to, co mówicie i za wszystko, co czynicie oraz w całym waszym postępowaniu pamiętając, że to będzie miało wpływ na innych, w kierunku dobra lub zła, lecz nadal to jest ważniejsze dla was samych. Bóg mówi, że u was to powinno zacząć się w waszym własnym sercu, a u mnie w moim własnym sercu. "Pilnujcie samych siebie". Oznacza to, drodzy przyjaciele, bardzo staranne czuwanie, czuwanie nad naszymi motywami, czuwanie nad wszystkim, co czynimy - dokładne zwracanie uwagi - nie tylko, że zważaliście na to rok temu, zrobiliście podsumowanie i dostrzegliście stan waszego serca oraz stwierdziliście, że wszystko było w porządku. Z mojego własnego doświadczenia odkryłem, że ważne jest dla ludu Bożego, a szczególnie dla tych, którzy sprawują znaczące urzędy, aby dokonywali podsumowania swego stanu każdej nocy. Jak wygląda wasz stan dziś wieczorem, przed pójściem do łóżka? Jaki jest stan waszego serca? Jak blisko Pana jesteście? Czy macie jakieś plamy na waszej szacie, jakieś załamania w waszym charakterze? Jeśli tak, pozbądźcie się ich. Jest tylko jeden sposób. Ten, kto nie wyczyści plam i nie pozbywa się załamań, które posiada, nie jest w stanie nauczać Boskiego stadka na ten temat. To zaczyna się od nas, drodzy bracia: "Pilnujcie samych siebie".

    Wtedy, po drugie, będziecie we właściwym stanie, by uważać na Boskie stadko, które Bóg nabył przez krew Swego Syna. Ile waszej uwagi potrzebuje stadko? Ono potrzebuje wszystkich waszych niedoskonałych sił i wszystkich moich niedoskonałych sił. Jest to wspaniały przywilej być ambasadorami Boga, to tak, jak gdyby Bóg przemawiał, jak gdybyśmy byli Jego rzecznikami. O, gdybyśmy tak mogli, jak tu siedzimy, dziś rano i każdego dnia odczuwać, że to nie jest pióropusz ani medal, ani coś, co ma być eksponowane, lecz jest to odpowiedzialność, z której musimy zdać rachunek! Jeśli masz wielkie przywileje, masz również wielką odpowiedzialność. Jeśli Kościół Chrystusa udzielił ci urzędu, zatem ty jesteś wdzięczny Bogu za uznanie, jak powiedział Apostoł, że Duch Święty postanowił cię nadzorcą - nie tylko wierni Boga postanowili cię nadzorcą, nie tylko oni głosowali na ciebie, żebyś był starszym czy diakonem w zgromadzeniu, lecz że Bóg stał za tą sprawą i że całe to zarządzenie jest od Niego. To znaczy, że ty powinieneś uznać i odczuwać odpowiedzialność nie tylko wobec braci, którzy cię wybrali, lecz także dlatego, że Bóg stał za całym tym zarządzeniem i że oni działali zgodnie z tym planem i zarządzeniem oraz że ty, przyjmując ten wybór, zareagowałeś nie tylko na ich głosy, jako głosy wielu braci w Chrystusie, lecz dlatego, że rozumiesz, iż Duch Święty działał i za pośrednictwem wskazówek Boskiego Słowa kierował braćmi, którzy głosowali i że z tego powodu twoja odpowiedzialność jest podwójna: wobec nich przez zaakceptowanie ich głosów i przyjęcie zaoferowanej przez nich służby oraz wobec Boga uznając, że wszystkie sprawy ludu Pańskiego są pod Boskim kierownictwem. Jak przedstawia to Apostoł, Bóg umieścił w ciele różne członki według Swego upodobania i jeśli nie jesteśmy wierni temu umieszczeniu, On jest w stanie zmienić to i wprowadzić inne zarządzenie. Dlatego powinniśmy być bardzo ostrożni, abyśmy w pełni i z całą mocą odczuwali tę odpowiedzialność wobec Boga i Jego ludu, dla którego Duch Święty postanowił nas nadzorcami.

    Apostoł mówi dalej, że Duch Święty uczynił nas nadzorcami dla pewnych zamiarów - mając na uwadze pewien cel. Jaki to był cel? Czy Duch Święty postanowił nas nadzorcami trzody, abyśmy zajmowali się światem? Nie. Abyśmy karmili świat? Nie. Czy po to, abyśmy rozśmieszali braci? Nie. Może po to, abyśmy popisywali się i błyszczeli? Nie. Jaki był cel uczynienia nas nadzorcami przez Ducha Świętego? Apostoł odpowiada, że Duch Święty postanowił nas nadzorcami, abyśmy mogli karmić stadko. Co to znaczy karmić stadko? To znaczy dawać im pokarm w słusznym czasie, udzielać im pokrzepienia. Musimy rozwijać samych siebie w prawdzie i jej duchu, abyśmy byli w stanie rozdzielać prawdę, która jest na czasie. Obecnie niektórzy odczuwają, że muszą dać wiernym taki rodzaj pokarmu, który najbardziej będzie wychwalał udzielającego, a jeśli nie, to znajdą inny sposób na uwielbienie samych siebie, w związku z tym oni nie zamierzają karmić kogokolwiek. To wszystko jest złe. Wszyscy wiemy, że to jest złe. Oni wiedzą, że to jest złe. Oni nie myślą o odpowiedzialności swego stanowiska. Jestem pewien, że zgodzicie się ze mną drodzy bracia, iż właściwa postawa jest taka: Bóg pragnie, aby Jego stadko było karmione; On udzielił wam i mnie sposobności służby w tym kierunku; On spodziewa się, że my zupełnie wyzbędziemy się swego własnego ja i z całą energią poświęcimy się, by uczynić wszystko, co możemy, w celu karmienia Jego ludu, nie zwracając uwagi na siebie. Nieważne jest, czy oni mają dla was poważanie, czy też nie; nieważne, czy was wychwalają, czy nie; idźcie naprzód i udzielajcie pokarmu wiernym - niech inne sprawy troszczą się same o siebie. Uważam, że ostatecznie bracia poznają, czy karmiliście ich, czy nie i na końcu ocenią was jako prawdziwych sług. Oni nie ocenią was jako panów i mistrzów oraz jako królów nad nimi i wy nie powinniście pragnąć takiej oceny. Właściwą postawą dla wszystkich z ludu Pańskiego jest zadowolenie z przywileju stanowiska Jego sług i, jak powiedział Pan Jezus: "ten, kto jest największy między wami", ten, którego oceniacie najwyżej, kim on miał być? Czy tym, który się nadyma? Kim on miał być? Tym, który służy prawdzie na czasie - tym, który w pełni kładzie swe życie w służbie dla Pańskiej sprawy. Jest teraz lekcja, którą wielki Nauczyciel sam udzielił tobie i mnie, że jeśli chcemy podobać się Jemu, nie powinniśmy dbać o to, czy podobamy się innym, czy też nie. Oczywiście chcielibyśmy podobać się wszystkim, a szczególnie ludowi Bożemu; jest to zupełnie właściwe. W naszych własnych sercach i umysłach powinniśmy przede wszystkim skupić się na tym, abyśmy podobali się naszemu Niebiańskiemu Ojcu i naszemu Panu Jezusowi. Jeśli przekonamy się, że podobamy się Im, to niezależnie od tego, co może się zdarzyć, mamy wszelkie powody do zadowolenia z tego powodu. Czy to nie jest to, z czym wszyscy się zgadzamy? Jestem pewien, że tak.

    Chcę wam udzielić szczególnego napomnienia, abyśmy zupełnie zapomnieli o sobie, prócz tego, że rozumiemy, iż nasze ciało ciężko pracuje, że nasz "stary człowiek" wysila się bardzo, aby pomóc chrześcijaninowi w całym dziele, w które jest zaangażowane jego Nowe Serce i Wola; że wy pracujecie wykorzystując wszystkie jego siły - czyniąc z niego regularnego niewolnika, jeśli pozwolicie - z waszego starego człowieka, z naturalnego człowieka, z ludzkiego ciała. Myślę, że nie ma żadnego ryzyka, że ktoś wyjdzie stąd i opowie tę historię z takim skutkiem, że spowoduje to niechęć do mówcy dlatego, że bez szacunku wyrażał się o jego ojcu, gdy mówił o "starym człowieku". Rozumiemy, że nasz stary człowiek, to nasza stara, niedoskonała natura i jak Apostoł mówi nam, że ta stara natura została dana nam, jako chrześcijanom, aby była naszym sługą i podczas gdy niektórzy z nas przedtem wykorzystywali swe siły do czynienia zła i grzechu, tak obecnie, jako poświęceni słudzy, powinniśmy wykorzystywać te ciała w każdym sprawiedliwym działaniu, abyśmy mogli wielbić Boga w naszym ciele, jak również w naszym duchu, które należą do Niego (Rzym. 12:1).

    Zatem mam nadzieję, że wyjaśniłem tę kwestię i że do serc nas wszystkich dotrze zrozumienie tej wielkiej odpowiedzialności przedstawicieli Pana, służących Pańskiemu ludowi. (Te zasady nadal stosują się w obecnym czasie do nas, Duchowa Służba Sztandaru - Ś.R.M.E.). Zostaliśmy postanowieni do służby, a nie do panowania, a po drugie, zostaliśmy wyznaczeni przez Pana, abyśmy byli Jego sługami do karmienia Pańskich owiec. Będziemy czcić Pana i najbardziej się Jemu podobać, im więcej zapomnimy o sobie i najzupełniej zaangażujemy się w służbie Prawdy. Zatem jeśli do waszego umysłu kiedykolwiek przyjdzie lub przyszła myśl - jeśli to zrobię, nie otrzymam pochwały, jeśli zrobię tamto, przyniesie mi pochwałę - to powinniście zupełnie pozbyć się tej myśli jako nielojalnej i niegodnej was, jako sług z Chrystusem. Całą kwestią, jaką wy i ja powinniśmy zachować w umyśle w związku z naszą służbą, jest to, abyśmy podobali się naszemu Mistrzowi, któremu służymy i z którym mamy nadzieję połączyć się w Jego Królestwie, jeśli okażemy się wierni. Jeśli usiłujemy służyć sobie, to bądźmy pewni, że nie będziemy podobać się Jemu i że nie zdobędziemy ziemskiej czy niebiańskiej sfery Królestwa. Możemy być pewni - jestem przekonany, że się z tym zgodzicie - że Pan nie będzie miał w klasie Królestwa ani jednej osoby, która będzie egoistyczna i samolubna; to jest przeciwne duchowi naszego Mistrza. Apostoł mówi nam, że Bóg przewidział i postanowił tych, którzy są teraz wybierani do duchowej części Królestwa i którzy będą Sędziami i nadzorcami nad ziemskim Tysiącletnim Królestwem. Wybrane jednostki stały się kopiami Jego Syna i dlatego Maluczkie Stadko jest teraz z Panem i będzie rządzić z Chrystusem podczas Jego Tysiącletniego panowania. My musimy być kopiami w tym szczególnym znaczeniu, że On był sługą wszystkich; i w takim stopniu, w jakim wy i ja możemy być sługami wszystkich lub też sługami nielicznego grona, jak może się zdarzyć, powinniśmy być zadowoleni z tej sposobności.

    A teraz, jeśli pozwolicie, inna myśl: Kiedy używam słowa "głosić", to nie mam na myśli jedynie wygłaszania mowy, tak jak w wykładzie czy kazaniu. My głosimy w znaczeniu nauczania. Każda publiczna przemowa mieści się w kategorii głoszenia lub dawania posłannictwa czy to jest podczas badania bereańskiego w zborze, czy w jakikolwiek inny sposób; to jest głoszenie lub przekazywanie posłannictwa Pana. Uważam, drodzy bracia, że to, co głosimy, posłannictwo, które przekazujemy, jest bardzo ważne i że przeciwnik bardzo chciałby odwrócić nasze umysły od tego. On może kusić niektórych, aby zajęli się jakimiś drugorzędnymi sprawami, czymś nowym, tak by zbór myślał, że oni otrzymali nowe światło, inne niż Ewangelia. Nie myślę, że pragniecie jakiegoś nowego światła. Nie myślę, że Pan chce jakiegoś nowego światła. Moi drodzy przyjaciele, nie myślę, aby było dla nas jakieś nowe światło poza Chrystusem. Nasze wielkie światło zostało zapoczątkowane osiemnaście stuleci temu. Trudność dla nas polega na tym, że to światło zostało przesłonięte przez tradycje starszych, a my staramy się oczyścić ziemski glob tak, aby światło mogło świecić. Staramy się tak przedstawić te sprawy, aby wielkie prawdy głoszone przez Jezusa i Apostołów były jasno zrozumiane przez nas samych oraz przez cały lud Boży, nad którym Bóg postanowił nas nadzorcami. Powinniśmy unikać wszystkiego, co mogłoby być próbą wymyślenia jakiegoś nowego światła, niebezpiecznego dla nas samych i niebezpiecznego dla braci. Czy w Ewangelii głoszonej przez Jezusa nie ma bogactwa? Czy w Ewangelii, którą głosili Apostołowie nie ma obfitości? Chciałbym wiedzieć ile więcej chcemy? Nie myślę, drodzy przyjaciele, aby dla was i dla mnie było konieczne odwracanie się do roli wynalazców nowego światła i uważam, że w tym tkwi niebezpieczeństwo; dlatego staram się was ostrzec. Wierzę, że posłannictwo Pana Jezusa, posłannictwo, które ogłosili aniołowie, jest posłannictwem, które świat potrzebuje zrozumieć – posłannictwem o wielkiej miłości Boga i wielkiej miłości Pana Jezusa Chrystusa, o tym jak On umarł, sprawiedliwy za niesprawiedliwych, o klasie, którą On obecnie powołuje oraz o tym, jak my musimy uczynić nasze powołanie i wybór pewnymi, jak okup, który dostarczył Pan Jezus, jest podstawą całego planu zbawienia, że śmierć Jezusa jest podstawą, na której jest zbudowany każdy zarys Boskiej łaski. Zatem cała związana z tym filozofia może być dobrze zrozumiana; to wszystko jest ze sobą powiązane; lecz okup, restytucja, ofiara, Boska natura – są podstawami Ewangelii Chrystusa, na ile ja to rozumiem. O tym nauczali Jezus i Apostołowie i pozostawili nam związany z tym przykład. Ufam, że wasze postępowanie będzie najbardziej podobać się Bogu i będzie najbardziej satysfakcjonujące dla Jego ludu, w doprowadzaniu go do harmonii z Panem i błogosławieniu bogactwem Jego ducha, proporcjonalnie do tego, jak wy będziecie trzymać się bardzo blisko Mistrza i tych dwunastu gwiazd, które Bóg postanowił, aby były pierścieniem, koroną Kościoła, jak to jest zobrazowane w 12 rozdziale Księgi Objawienia.

    Następna sprawa: Wydaje się, że niektórzy z drogich braci znajdują w Biblii tyle samo na temat pewnego brata, co na temat Pana Jezusa i uważam, że to jest wielki błąd. Ja nie znajduję tego w Biblii. Niektórzy z nich mówią, że ja jestem zaślepiony pod tym względem, że oni wszyscy są w stanie lepiej to rozumieć niż ja. Być może są w stanie, nie wiem, lecz uważam, drodzy przyjaciele, że w tym tkwi zagrożenie i chciałbym, abyście wszyscy byli czujni. Myślę, że wolą Pana jest, abyśmy uznawali każdego przedstawiciela, którego Bóg używa, lecz nie mamy uznawać jakiegokolwiek Boskiego przedstawiciela, jako rywalizującego z Panem lub z Jego Boskim zarządzeniem. On jest źródłem błogosławieństw; tylko On jest godny najwyższej chwały. Myślę, że to jest właściwe zdanie. Wierzę, że wszyscy zgadzacie się z tym. A jednak uważam, że w głoszeniu o tym czy o tamtym bracie przez pewnych drogich przyjaciół tkwi zagrożenie. Ci bracia nie chcieliby, abyście tak czynili. Oni uważają, że to nie byłoby na chwałę Boga. Zatem pozwólcie drodzy przyjaciele, że powtórzę, iż moim zdaniem mamy tak bogatą Boską Ewangelię, tak wiele z Jego planu do przestudiowania, tak wiele sposobności do przedstawiania Jego chwały, że cały nasz czas powinniśmy zużyć w ten sposób. Dlatego radzę, abyśmy innym tematom poświęcali bardzo mało uwagi. Pismo Święte rzeczywiście mówi, że my mamy oddawać szacunek temu, komu należy się szacunek i że to można zastosować do kogokolwiek oraz do wszystkich. Na przykład spoglądamy wstecz i dostrzegamy Marcina Lutra oraz wielkie dzieło, którego on dokonał i dziękujemy Bogu za niego; to samo zgodnie z prawdą możemy powiedzieć o Janie Wesleyu. Jestem zadowolony z Boskiej opatrzności, że on żył i że był wiernym człowiekiem. Byli też inni z ludu Pana w przeszłości. Bądźmy zadowoleni oraz radujmy się z każdego z nich i bądźmy wdzięczni Bogu. On używa różnych przedstawicieli do pomocy nam i innym oraz do przedstawiania Jego wielkiej sprawy, lecz nie udawajmy się w stronę oddawania czci człowiekowi, ponieważ jestem pewien, że to nie podobałoby się Panu i szkodziłoby nam samym. Przypominam wam o wersecie z Objawienia, w którym jest przedstawiony Kościół, na który zwróciłem waszą uwagę wcześniej. Jan, objawiciel, który widział te rzeczy, upadł, aby oddać cześć aniołowi, który ukazał mu to widzenie, a anioł odpowiedział: „Patrz, abyś tego nie czynił, bom jest współsługą twoim... Bogu się kłaniaj”. I tak, moi drodzy przyjaciele, jeśli nasz Niebiański Ojciec i nasz Niebiański Pan używają w jakimś stopniu braci, oni powinni być bardzo zadowoleni i bardzo wdzięczni z tego powodu. Jeśli Panu spodoba się dalej ich używać, oni powinni być zadowoleni, że mogą być używani aż do ostatniego tchu ich życia, lecz nie powinni pragnąć czci, nie powinni pragnąć zbytniej adoracji, nie powinni pragnąć żadnej chwały. Oni powinni być zadowoleni, że są obdarzani miłością ze strony wszystkich tych, którzy są braćmi Pana i powinni być uważani za współsług ze wszystkimi, usiłując przekazywać wszystkie wspaniałe rzeczy, które Bóg obiecał, opowiadając dobre wieści o wielkiej radości tym wszystkim, których Pan, nasz Bóg, powoła.

BS '12, 84-90; S.B. '12, 84-91.