DAŁEM WAM PRZYKŁAD

Jana 13:1-17

    MISJA naszego Pana była na ukończeniu. On i uczniowie Jego byli zebrani w wieczerniku, aby spożyć wieczerzę wielkanocną czyli baranka, gdy Pan rzekł: "Żądając żądałem tego baranka jeść z wami, pierwej niżbym cierpiał" (Łuk. 22:15). Baranek ten, którego mieli spożywać przedstawiał Samego Pana, a jedzenie go przez Jego uczni przedstawiało jak to wierni Wieku Ewangelii mają karmić się Chrystusem w swych sercach i wiarą przyswajać sobie błogosławieństwa zapew-nione im Jego śmiercią, "albowiem Baranek nasz wielkanocny za nas ofiarowany jest Chrystus, a tak obchodźmy święto" (1 Kor. 5:7, 8). Ponieważ Jezus był pozafiguralnym Barankiem, właściwym było, aby figura nie była więcej powtarzana. Toteż nasz Pan po spożyciu tej ostatniej figuralnej wieczerzy, ustanowił Wieczerzę Pamiątkową z przaśnego chleba i z owocu winnego krzewu, co miało przedstawiać pozafigurę, tj. Jego złamane ciało i wylaną krew.

    Według zwyczaju żydowskiego, wieczerza wielkanocna czyli Pascha obchodzona była w kółkach rodzinnych, a dwunastu Apostołów specjalnie wybranych przez naszego Pana. oddawało Mu posłuszeństwo, jako swej Głowie, stanowiąc zarodkową rodzinę Bożą. Judasz nie był jeszcze wyłączony, chociaż Pan niewątpliwie wiedział naprzód, że on był tym, który Go zdradzi (Jana 6:64). To daje nam tę lekcję, że jako naśladowcy Chrystusa, nie powinniśmy sądzić serc jedni drugich, ani domyślać się w nich złego. Dopiero po objawieniu się zła w sercu przez słowa lub czyny jest czas aby odłączyć się od takich, chociaż oni posługują się imieniem Pańskim i chcieliby mieć z nami społeczność. Prawda, że zło rozpoczyna się w sercu, zanim zacznie działać na zewnątrz, lecz powinniśmy zawsze spodziewać się, że bracia, odniosą zwycięstwo nad skłonnościami i powinniśmy unikać wszystkiego, co mogłoby spowodować czyjekolwiek potknięcie, a czynić wszystko co mogłoby im dopomóc do pokonania wpływów złego i ich własnych słabości cielesnych.

    Św. Jan nie podaje szczegółowego opisu, wieczerzy wielkanocnej, lecz przytoczył pewne korzystne szczegóły i lekcje z tym połączone, które przez innych Ewangelistów zostały opuszczone. Jan oświadcza (Jana 13:1), że Pan wiedział naprzód, iż doszedł do końca Swej ziemskiej pielgrzymki i że troskliwie starał się wykorzystać te ostatnie chwile ze Swoimi wybranymi przyjaciółmi i towarzyszami na udzielenie im pewnych dobrych lekcji. "Aż do końca umiłował je" - kompletnie, zupełnie: Jego własne srogie próby zarówno obecne jak i te, co zbliżały się, nie oddalały Go od nich, ani nie zajęły całej Jego uwagi. Jak poprzednio tak i teraz Pan myślał o innych i starał się ich ubłogosławić. Nie potrzebujemy też mniemać, że Jego miłość do tych dwunastu Apostołów stosowała się tylko do nich wyłącz-nie; ale raczej, że traktował tych dwunastu, jako przedstawicieli tych wszystkich, "którzy przez słowa ich uwierzyli w Niego" - jak to On Sam sprawę tę określił w Swej modlitwie do Ojca (Jana 17:20). Z takim poglądem w umyśle możemy łatwo zrozumieć, że to, co nasz Pan mówił i czynił Apostołom, zamierzone było dla instrukcji wszystkich, którzy byli lub są Jego ludem.

    Z opisu podanego przez Łukasza wynika, że przy tej okazji zaszedł spór pomiędzy Apostołami; sprzeczka, który, z nich powinien być uważany za największego (Łuk. 22:24-30). Spór ten mógł wypływać z pobudek nie tylko samolubnych w złym znaczeniu tego słowa, ale - częściowo przynajmniej - z miłości do Mistrza; mogło to być w łączności z ich miejscami przy stole a najbardziej pożądanym miejscem było to jak najbliżej Pana. Pamiętamy jak matka Jakuba i Jana prosiła Pana aby jej synowie mogli siedzieć jeden po prawicy a drugi po lewicy w Jego Królestwie (Mat. 20:21); pamiętamy też, iż w łączności z tym opisem jest powiedziane, że Jan był zaraz obok Pana i że głowę swoją położył na Jego piersiach (Jana 13:23).

    Możliwym też jest, że ta sprzeczka, który z nich jest większym powstała po części z tego powodu, iż przy tej okazji oni nie byli traktowani, jako goście; górny pokój dany był do ich dyspozycji, lecz nie było tam żadnego gospodarza ani urządzenia do zwykłego mycia nóg, które zostało zaniedbane. W krajach wschodnich, gdzie chodzono w sandałach, sprawa mycia nóg nie była tylko uprzejmością, lecz koniecznością. Gorący klimat, luźne, otwarte sandały oraz kurz na drogach i ścieżkach sprawiały, że po wejściu do domu z podróży, mycie nóg było rzeczą prawie konieczną. Zdaje się, że ten spór uczniów, który z nich był większym, a który najmniejszym i odpowiednim do umycia nóg drugim przyczynił się do tego, że żaden nie był skory do zajęcia stanowiska sługi. Pan widocznie dozwolił na tę sprzeczkę, to jest nie uczynił nic, aby temu zapobiec, nie naznaczył nikogo do tej usługi. Dozwolił, aby oni sami myśleli o tej sprawie, dając im dosyć czasu na rozmyślanie i zmianę usposobienia, lecz oni posunęli się tak daleko, że przystąpili do spożywania wieczerzy z nie umytymi nogami, co było przeciwne ogólnemu zwyczajowi.

MYCIE NÓG

    Dopiero wtedy Jezus powstał od wieczerzy, zdjął z Siebie wierzchnią szatę, a przyczepiwszy prześcieradło (ręcznik) do przepaski podtrzymującej Jego spodnią szatę, wziął miednicę i dzban z wodą, a przystąpiwszy do uczniów, zaczął nogi ich polewać wodą i myć je (Jana 13:4,5). Nie było zwyczajem na Wschodzie, aby wody nalać do miednicy i wkładać nogi do wody, ale nogi były polewane wodą i w taki sposób myte ponad miednicą; tym sposobem dla każdego, była woda czysta i mniej jej potrzebowano, albowiem w tych krajach woda jest bardziej ceniona, bo nie ma jej w takiej obfitości jak u nas. Należy także pamiętać, że w owym czasie nie było takich stołów i krzeseł jak my używamy. Stoły były niskie w kształcie podkowy (półkole), a ci, co siadali do stołu, właściwie kładli się, lewym łokciem opierając się na poduszce lub otomanie, mając głowy zwrócone ku środkowi półkola, gdzie było miejsce na pokarm, a także przestrzeń dla sługi, aby mógł wejść i podawać pokarm gościom. W taki więc sposób nogi były wyciągnięte do tyłu i można było łatwo dostąpić bez przeszkadzania jedzącym.

    Nasz Pan widocznie umył już nogi kilku uczniom zanim z kolei przystąpił do Piotra. Żaden z uczniów widocznie nie stawiał oporu chociaż ich poprzedni spór w tym względzie i ich niechęć do wyświadczenia tej usługi niezawodnie pokryły ich oblicza rumieńcem wstydu i zakłopotania. Gdy jednak przyszła kolej na Piotra, ten zaprotestował. Nie byłoby właściwym, pomyślał sobie niezawodnie Piotr, dozwolić Panu na sprawowanie tak niskiej usługi. Zapytał więc: "Panie, i ty mnie masz nogi umywać?" Pan jednak nie wykorzystał tej sposobności na zgromienie Piotra, na wygłoszenie mu porządnej nauki i nagany, jak to wielu z Jego naśladowców mogłoby być skłonnych uczynić w podobnych okolicznościach. On tylko obstawał za dokończeniem Swej czynności i potraktował Piotra na równi z innymi, nadmieniając, że wyjaśni tę sprawę później i że gdyby nie omył go, Piotr nie miałby z Nim cząstki.

    Trudno jest nie podziwiać zacnych cech Piotra, chociaż jednocześnie zmuszeni jesteśmy uznać jego słabości i w tym wszyscy naśladowcy mogą znaleźć dla siebie korzystną lekcję i zachętę, bo widząc w sobie różne słabości i niedoskonałości, gdy znajdują także, iż w sercach swych są wierni Panu, jak był Piotr, to mogą nadal mieć otuchę i nadzieję przeć naprzód tak jak on, ze zwycięstwa do zwycięstwa, a w końcu dostąpić nagrody wiernych.

    Gdy Piotr usłyszał, że w tym myciu nóg przez Pana było jakieś większe znaczenie, a nie tylko grzeczna przysługa i nagana dla uczniów za ich brak pokory, on zapragnął aby Pan umył mu nie tylko nogi, ale i ręce i głowę. Zacny, szczery i aż do krańcowości gorący Piotr! Pan jednakowoż wyjaśnił, że mycie głowy i rąk nie było potrzebne, mówiąc: "Ktoć jest umyty, nie potrzebuje, jedno aby nogi umył, bo czysty jest wszystek" (w. 10). W tamtych czasach korzystano z publicznych łaźni, ale nawet po wzięciu takiej kąpieli było zwyczajem, że po powrocie do domu dokańczano tę sprawę przez omywanie nóg i do tego to zwyczaju prawdopodobnie odnosiła się ta uwaga naszego Pana. Apostołowie byli z Panem, znajdowali się pod wpływem Jego ducha miłości, cichości, łagodności, cierpliwości i pokory przez trzy lata i wielce byli ubłogosławieni "omyciem wody przez słowo" mówione do nich (Jana 15:3; Efez. 5:26).

    W słowach Pana zdaje się też zawierać myśl, że ten przejawiający się w uczniach duch pychy był do pewnego stopnia rozniecany przez ich styczność z Judaszem - bo złe mowy zawsze prowadzą do zepsucia (1 Kor. 15:33). Ta ostatnia lekcja wielkiego Nauczyciela wywarła ogromne wrażenie na jedenastu uczniach, których serca znajdowały się w stanie odpowiednim do przyjęcia tej nagany i lekcji, lecz na Judasza, którego nogi też były omyte, skutek tego widocznie nie był korzystny. Zły duch, jaki nim owładnął przed wieczerzą - pragnienie zdobycia więcej pieniędzy, choćby nawet przez zdradzenie Pana - widocznie pozostał w nim nadal i zamiast być poruszony tym przykładem pokory i służby u Pana, on został tym więcej pobudzony w przeciwnym kierunku, czyli do tym większego zlekceważenia Mistrza. Podobnie rzecz się ma ze wszystkimi, którzy mianują lub kiedykolwiek mianowali imię Pańskie. Te nauki, przykłady i doświadczenia, jakie dla jednych wychodzą ku błogosławieństwu dla drugich wychodzą ku szkodzie. Ewangelia, w każdej jej fazie jest "albo wonnością żywota ku żywotowi, albo też wonnością śmierci ku śmierci" (2 Kor. 2:16). Tak jak Boska dobroć i Jego miłosierdzie zatwardzały serce Faraona (2 Moj. 7:13), podobnie miłość i pokora naszego Pana zatwardzały serce Judasza, a zasady te działają dotąd, jak to może być zauważone w tych różnych przesiewaniach między ludem Pana obecnie.

    Dokończywszy mycia nóg uczniom, Pan przywdział wierzchnią szatę i usiadł do wieczerzy (była to wieczerza Paschy czyli spożywanie baranka - Pamiątkowa Wieczerza z chleba i wina była ustanowiona nieco później). Dopiero teraz Pan wyjaśnił uczniom znaczenie tego, co im uczynił. Wykazał im, że wykonanie tej niskiej służby nie znaczyło, iż On nie był Panem, i Mistrzem, ale znaczyło, że chociaż On był Panem i Mistrzem, był jednak gotowy służyć, choćby najmniejszym członkom rodziny Jehowy i choćby w najmniejszej usłudze; i że w taki sam sposób oni powinni być gotowi i chętni wyświadczać podobne usługi jedni drugim. (Jana 13:12-15).

PRZYKŁAD NASZEGO PANA

    Przykład wystawiony przez naszego Pana nie-tyle stosuje się do rodzaju usługi (literalnego umycia nóg), ile do samego faktu służby. Na ile my tu rozumiemy, w przykładzie tym nie było nic w rodzaju ceremonii, jaką naśladowcy mieliby sprawować dorocznie, miesięcznie, tygodniowo lub w jakimkolwiek innym czasie; lecz zasada tej usługi była przykładem i powinna być sprawowana pomiędzy Jego naśladowcami w każdym czasie - oni mają miłować się wzajemnie i służyć jedni drugim oraz nie pogardzać żadną choćby najniższą służbą dla wzajemnego dobra i wygody.

    Ci, którzy interpretują to, jako ceremonię, coś jak symboliczna ceremonia pamiątkowej Wieczerzy Pańskiej lub symboliczna ceremonia chrztu, są naszym zdaniem w błędzie. W tym myciu nóg nie zdaje się być nic symbolicznego. Jest tam tylko ilustracja pokory, która powinna, cechować wszystkie sprawy życia. Gdyby który z wiernych potrzebował mycia, lub jakiejkolwiek pomocy niższego rodzaju, jego bracia powinni chętnie i z radością usłużyć mu i każdy posiadający ducha Pańskiego na pewno wyświadczyłby taką usługę; lecz obstawać przy tym, jak to czynią niektórzy, że każdy z wiernych powinien najpierw umyć swoje własne nogi, a następnie ceremonialnie mają myć jedni drugim, jest przeciwne przykładowi jaki Pan polecił nam naśladować. Przykładem była służba, a nie jakaś bezsensowna ceremonia.

    Raz w roku, w dniu poprzedzającym "Wielki Piątek", papież myje nogi dwunastu żebrakom w podeszłym wieku, którzy wzięci są z ulicy i odpowiednio przygotowani przez poprzednie prywatne umycie dokonane na osobności. To ceremonialne mycie nóg żebrakom przez papieża odbywa się w obecności różnych dostojników. Podobna ceremonia była dokonywana przez Józefa, cesarza Austrii i Węgier. Żadna z tych ceremonii nie była jednak, naszym zdaniem, według przykładu naszego Pana, ale w przeciwieństwie do niego - tak samo jak podobne ceremonie mycia są dokonywane w innych denominacjach chrześcijańskich.

    Wszyscy będący prawdziwymi naśladowcami Pana dobrze powinni zauważyć i starannie naśladować prawdziwy przykład Pańskiego ducha cichości, pokory i służby wobec Jego wiernych naśladowców. Cała myśl tego zawiera się w Jego słowach: "Nie jest sługa większy nad pana swego, ani poseł jest większy nad onego, który go posłał. Jeźlić to wiecie [jeżeli cenicie tę zasadę stosującą się do wszystkich spraw życia], błogosławieni jesteście, jeźli to uczynicie [jeżeli żyjecie według tej reguły, miłując się wzajemnie i służąc jedni drugim]" (w. 16, 17).

    Poczucie wyższości, sporu i próżnej chwały zdaje się opanowywać szczególnie tych z ludu Bożego, którzy odznaczają się większymi talentami, zdolnościami, lub którzy zajmują zaszczytniejsze stanowisko w życiu, albo wpływowe miejsce w Kościele. Przeto gdy tacy potrzebują tym więcej mieć się na baczności przed tymi pokusami ciała, to jednak nie należy zapominać, że - jak to ktoś powiedział - "Jest pycha spoglądająca w górę z zazdrością, jak i pycha patrząca z góry z pogardą". Naśladowcy Pana mają pamiętać, że pycha w jakiejkolwiek osobie, na jakimkolwiek stanowisku i w jakichkolwiek sprawach jest nader wstrętną w oczach Bożych. "Bóg się pysznym sprzeciwia, ale pokornym łaskę daje" (Jak. 4:6; 1 Piotra 5:5). Zatem wszyscy, którzy chcą przebywać w miłości Bożej, muszą być bardzo bacznymi pod tym względem i trzymać się w pokorze i uniżeniu w postępowaniu, a tym więcej w umyśle.

PAMIĄTKA WIECZERZY PAŃSKIEJ

    Bracia oświeceni Epifanią obchodzić będą śmierć naszego Pana w rocznicę ustaloną przez Pismo Święte, która tego roku przypada dnia 5 kwietnia po godzinie 18-tej. Co do obliczania daty Wieczerzy Pańskiej zobacz T. P. 1933, str. 7-15. Ufamy, że nasze obchodzenie pamiątkowej Wieczerzy Pańskiej w tym roku będzie bardzo błogosławione. Znaczenie pamiątki jest opisane w wielu dawniejszych wydaniach Teraźniejszej Prawdy, jak również w szóstym tomie brata Russella str. 565-596 (radzimy, by bracia ponownie przeczytali sobie ten przedmiot przed obchodzeniem Pamiątki).

    Wszyscy poświęceni chrześcijanie, których serca są w społeczności z Panem, są serdecznie proszeni, aby wzięli udział w tej Pamiątce. Jednak, nie zapraszamy specjalnie ani nalegamy na braci z innych zborów epifanicznych, którzy w tej samej dacie obchodzić będą tę Pamiątkę, by zgromadzili się z nami. Wierzymy, że wskazówki Słowa Pańskiego na ten temat pokazują, że każde zgromadzenie albo rodzina dzieci Bożych powinna zgromadzić się na obchodzenie tej Pamiątki (2 Moj. 12:3). Radzimy, aby jednostki żyjące na odosobnieniu daleko od zborów nie powstrzymywały się od dorocznego obchodzenia Pamiątki tej wielkiej ofiary za grzech, ale aby postarały się o chleb przaśny, jeżeli to jest możliwe, i sok winnej latorośli i obchodziły ją w społeczności z Panem oraz poświęconymi, którzy znajdują się gdzie indziej, a od których są z konieczności oddaleni.

    Obchodzenie Pamiątki powinno być uważane za wielki przywilej. Bo jeśli ktoś uczynił poświęcenie, a nie jest w społeczności serca z Panem, to jego pierwszą pracą powinno być dojście do właściwego stanu serca z Nim. Bo Pan tak kieruje, że ten, kto przychodzi do obchodzenia tej Pamiątki powinien, na ile to jest możliwe, nim przyjdzie, dojść do harmonii serca z całym "domem wiary". (Mat. 5:23,24). Przeto, czas przed Pamiątką powinien być czasem na badanie siebie i oczyszczanie serca. W żydowskiej figurze wielkanocnej, było to pokazane przez oczyszczenie domów z wszelkiego rodzaju kwasu (Teraźniejsza Prawda '46, str. 77, szpal. 2 i str. 78, szpal. 1), - gdyż kwas jest symbolem zepsucia, zarówno w doktrynie (Mat. 16:6-12), jak i w postępowaniu. Przeto pilnie przygotujmy się przez wyczyszczenie wszelkiego grzechu, błędu, samolubstwa, światowości, złośliwości i niegodziwości w różnych ich formach (1 Kor. 5:6-8; 2 Kor. 7:1; Efez. 4:31; Kol. 3:8; Tyt. 3:3; Jak. 1:21). "Niechże tedy człowiek samego siebie doświadczy, a tak niech je z chleba tego, i z kielicha tego niechaj pije" (1 Kor. 11:28).

    Ktokolwiek z poświęconych Pańskich zauważy, że nie jest w zgodzie z Panem w tym okresie i skorzysta z przywilejów powyżej podanych, starając się powrócić do łaski Bożej, taki niewątpliwie doświadczy wielkiego błogosławieństwa. A ten, kto pomija tę sposobność, straci błogosławieństwo, które nie powinno być utracone przez nikogo. Zrozumienie naszych własnych niedoskonałości w tym okresie przedwielkanocnym nie powinno nas zniechęcać lub uczynić bojaźliwymi. Raczej powinniśmy pamiętać o Boskim rozporządzeniu dla naszego przebaczenia i pojednania przez zasługę naszego wielkiego Orędownika, którego śmierć obchodzimy w tej Pamiątce. I starannie czuwajmy, albowiem zdaje się, że Szatanowi jest dozwolona specjalna moc, aby kusić Pański poświęcony lud w czasie Wielkanocy, tak jak miał specjalną moc w tym czasie, gdy Jezus był ukrzyżowany. Wówczas Judasz całkowicie upadł, Piotr dotkliwie się potknął, a wszyscy Apostołowie opuścili Mistrza i pouciekali oraz byli w głębokim zamieszaniu aż do Zielonych Świątek. Również podczas Parousji i Epifanii wielu było dotkliwie doświadczanych w tym czasie. Przeto rada Mistrza stosuje się do nas, gdy mówi "Czujcież a módlcie się, abyście nie weszli w pokuszenie".

TP ’74, 18-22.