POWRÓT NASZEGO PANA

    WIELU CZYTELNIKÓW Sztandaru Biblijnego wie, że William Miller i chrześcijański ruch przez niego zapoczątkowany zyskał publiczne zainteresowanie ponad 150 lat temu. Chociaż on nie rozumiał wielu zarysów Prawdy tak jasno jak rozumiemy je obecnie, to wierzymy, że był jednym z członków siedmiu gwiazd z Obj. 1:16,20, trzymanych przez Jezusa w Jego prawej ręce. On był szczególnie wspierany przez naszego Pana w swym poszukiwaniu prawd odnoszących się do czasu proroczego i powrotu naszego Pana. On został postawiony jako wybrany przez Pana, by nieść światło postępującej Prawdy, która była na czasie dla Kościoła za jego dni. Chociaż nie jesteśmy Adwentystami Dnia Siódmego ani Wtórymi Adwentystami, to jesteśmy Adwentystami, którzy wierzą w powrót naszego Pana w Jego drugiej obecności. Uważamy, że William Miller był pierwszym reformatorem w historii chrześcijańskiego Kościoła, który zrozumiał (1) jak Biblia używa czasu proroczego, (2) jak określić czas pewnego proroczego wydarzenia z Biblii, jak również dokonał pewnej niepomyślnej próby określenia daty drugiego przyjścia Chrystusa. (3) Podał poprawne zrozumienie tysiącletniego panowania świętych z Chrystusem. Niezwykły nacisk, jaki położył na drugą obecność Chrystusa, pociągnął wiele osób do jego ruchu.

ŻOŁNIERZ

    William Miller urodził się w Pittsfield, w stanie Massachusetts, 15 lutego 1782 roku; nie długo potem jego rodzice przenieśli się do Low Hampton, stan Nowy Jork, gdzie wychowywał się w religijnej atmosferze drobno mieszczaństwa. Miał nienasycone pragnienie wiedzy i pomimo trudności i bardzo mizernych środków studiował literaturę zwykle korzystając z książek pożyczonych od sąsiadów, często czytając w nocy przy kominku, w świetle z łuczywa. Kiedy miał około 20 lat, dostał się pod wpływ deistów i po przestudiowaniu pewnych filozoficznych i sceptycznych książek i pism, wreszcie stał się zdeklarowanym sceptykiem. W 1803 roku poślubił Lucy P. Smith i przeprowadził się do Poultney, w stanie Vermont. W 1810 roku został mianowany na porucznika policji w Vermont. Walczył w wojnie w 1812 roku, a w 1814 roku awansował do stopnia kapitana w Armii Stanów Zjednoczonych. Po wojnie wraz ze swą nieliczną rodziną ponownie osiadł w Low Hampton.

    Życie Millera nie miało jedynie być życiem spokojnego farmera. Niespokojne nuty odzywały się w jego duszy. Chociaż napełnił swój umysł sceptycyzmem i wiele rzeczy dostrzegał w niewłaściwym świetle, jednak nadal miał szczere serce i pragnienie czegoś, czego nie mógł zrozumieć. Jego wewnętrzny bój, z szeroko rozpowszechnionymi poglądami popieranymi przez związek Kościoła ze światem, przejawia się w stwierdzeniu: "Zagłada była zimną i przejmującą myślą, a odpowiedzialność pewnym zniszczeniem dla wszystkich. Niebiosa były jak mosiądz nad moją głową, a ziemia niczym żelazo pod mymi stopami. WIECZNOŚĆ! Czym była? A śmierć, dlaczego istniała? Im więcej rozumowałem, tym byłem dalej od odpowiedzi. Im więcej myślałem, tym bardziej rozproszone były moje wnioski. Usiłowałem przestać myśleć, lecz moje myśli nie dały się opanować. Czułem się okropnie, lecz nie rozumiałem przyczyny. Szemrałem i uskarżałem się, lecz nie wiedziałem na kogo. Czułem, że coś jest źle, lecz nie wiedziałem jak lub gdzie znaleźć to, co słuszne. Pogrążyłem się w smutku, lecz bez nadziei."

ZNALEZIENIE ZBAWICIELA

    "Wreszcie", pisze Miller, "kiedy zostałem niemal że doprowadzony do rozpaczy, Bóg przez Swego Świętego Ducha otworzył moje oczy. Ujrzałem Jezusa jako moją jedyną pomoc, a Słowo Boże jako doskonałe prawo powinności. … Lecz powstało pytanie, jak można dowieść, że taka Istota naprawdę istnieje." William Miller nie był osobą kierującą się emocjami, a jego sceptycyzm tylko wzmagał pragnienie dowodu. Dochodzi do właściwego wniosku: "Stwierdziłem, że oprócz Biblii nigdzie nie mogę uzyskać dowodów istnienia takiego Zbawiciela ani nawet przyszłego stanu. Czułem, że wiara w takiego Zbawiciela bez dowodu byłaby skrajnym wizjonerstwem. Zobaczyłem, że Biblia naprawdę ukazuje obraz takiego Zbawiciela, jakiego potrzebowałem i byłem zażenowany, w jaki sposób nienatchniona księga może rozwijać zasady tak doskonale przystosowane do potrzeb upadłego świata. Byłem zmuszony przyznać, że Biblia jest objawieniem od Boga; ona stała się moją rozkoszą, a w Jezusie znalazłem przyjaciela."

SKRUPULATNE STUDIOWANIE

    Wiadomość o nawróceniu się Millera wywołała reakcję ze strony jego sceptycznych przyjaciół. Jeden z nich przypomniał mu jego poprzednie deistyczne poglądy o braku logiki, sprzecznościach i mistycyzmie, o których on twierdził, że znajdują się w Biblii. Miller oświadcza: "Odpowiedziałem, że jeśli Biblia jest Słowem Bożym, to wszystko, co jest w niej zawarte, może być zrozumiane, a wszystkie jej części zharmonizowane; powiedziałem mu także, że jeśli da mi czas, to zharmonizuję wszystkie te pozorne sprzeczności ku własnej satysfakcji albo nadal będę deistą." Dodaje: "Następnie oddałem się modlitwie i czytaniu Słowa. Postanowiłem pozbyć się wszystkich moich uprzedzeń, by dogłębnie porównywać jeden werset Pisma Świętego z drugim i kontynuować jego badanie w sposób regularny i systematyczny. Zacząłem od 1 Mojżeszowej i czytałem werset po wersecie, nie posuwając się do przodu, aż znaczenie danej grupy wersetów stawało się dla mnie tak jasne, że uwalniało mnie z zakłopotania spowodowanego zarzutami o sprzecznościach czy mistycyzmie. Kiedykolwiek znalazłem coś, co było niejasne, moim zwyczajem było porównywanie tego ze wszystkimi równoległymi wersetami. Przy pomocy Crudena [konkordancja], badałem wszystkie wersety Pisma Świętego, wktórych znajdowały się któreś z ważniejszych słów zawartych w niejasnym fragmencie. Wtedy, pozwalając by każde słowo rzuciło właściwe światło na temat danego wersetu, jeśli mój pogląd na niego był zgodny z każdym równoległym wersetem w Biblii, przestawał on być trudnością."

BADAJĄC PROROCTWA

    Przez dwa lat Miller skoncentrował swoje badanie na porównywaniu wersetów biblijnych ze sobą oraz porównywaniu proroctw z historią. Zauważył, że proroctwa biblijne odnoszące się do pierwszego adwentu Chrystusa wypełniły się literalnie, choć zostały zapisane w przenośnym i symbolicznym języku. Przez analogię doszedł do wniosku, iż podobne proroctwa odnośnie drugiego adwentu Chrystusa także będą miały wypełnienie w Jego literalnym przyjściu. On stwierdza: "Dostrzeżenie tego, że wszystkie znaki czasów i obecny stan świata odpowiadają opisom ostatnich dni, doprowadziło mnie do przekonania, że ten świat zbliża się do końca czasu wyznaczonego na jego trwanie. Rozważając ten argument, nie mogłem dojść do żadnego innego wniosku. William Miller uważał, że oczyszczenie świątyni wzmiankowane w Dan. 8:14 będzie obejmowało oczyszczenie ziemi ogniem i że 2300 lat ("dni w symbolicznych proroctwach oznaczają lata) zakończy się około 1843 roku. Stwierdził: "W ten sposób, w 1818 roku, przy końcu mojego dwu letniego badania Biblii, doszedłem do poważnego wniosku, iż za około 25 lat od tamtego czasu, wszystkie sprawy obecnego porządku zostaną doprowadzone do końca. Nie muszę mówić o radości, jaka napełniła moje serce z powodu tej wspaniałej perspektywy ani o żarliwych pragnieniach mej duszy, by uczestniczyć w radościach odkupionych. Biblia stała się teraz dla mnie nową księgą."

    Jednakże Brat Miller nie starał się publikować swoich odkryć ani nie szukał zwolenników. Obawiał się, by inni nie przyjęli jego zrozumienia bez dostatecznego zbadania Pisma Świętego jako potwierdzenia jego prawdziwości. Miller oświadcza: "Tak więc obawiałem się przedstawić tę naukę, by ktoś nie uznał, że jestem w błędzie i aby nie być powodem wprowadzenia innych w błąd." On spędził następnych pięć lat na badaniach, po których stwierdził: "Byłem w pełni przekonany co do wniosków, jakie siedem lat wcześniej zaczęły z taką siłą narzucać się mojemu umysłowi, a obowiązek przedstawienia innym dowodów bliskości adwentu - którego udawało mi się uniknąć, dopóki mogłem znaleźć choćby cień wątpliwości co do jego prawdziwości - znów stanął przede mną z wielką siłą."

WIEDZA SPROWADZA ODPOWIEDZIALNOŚĆ

    Wtedy Miller zaczął otwarcie przedstawiać swoje odkrycia "sąsiadom, duchownym i innym." Lecz ku swojemu zdziwieniu zauważył, iż "bardzo nieliczni słuchali z jakimkolwiek zainteresowaniem." Następnie, na sześć kolejnych lat oddał się dokładnemu studiowaniu, z rosnącym przekonaniem, że miał "osobisty obowiązek do wykonania w tej sprawie." On stwierdza: "Próbowałem się wytłumaczyć przed Panem z tego, że nie występuję i nie ogłaszam tego światu. Mówiłem Panu, że nie przywykłem do publicznego przemawiania, że nie posiadam koniecznych kwalifikacji, by pozyskać uwagę słuchaczy, że jestem bardzo nieśmiały i boję się wystąpić przed światem." Do 1829 roku Miller w pełni rozwinął swój system proroczej chronologii i doktryny, udowodnił jego prawdziwość ku własnej satysfakcji i rozmawiał o nim z innymi, chociaż jeszcze nie publicznie.

PUBLICZNA SŁUŻBA MILLERA

    Latem 1831 roku Millera ogarnęło nagłe i głębsze niż kiedykolwiek przekonanie, iż powinien opowiedzieć światu o swoich odkryciach, a jego obiekcje i sprzeciwy wydawały się odgrywać mniejszą rolę niż zazwyczaj. Relacjonuje swoje przeżycia w następujący sposób: "Moja udręka stała się tak wielka, że wszedłem w uroczyste przymierze z Panem, iż jeśli otworzy mi drogę, pójdę i wypełnię mój obowiązek w stosunku do świata. Zdawało się docierać do mnie pytanie, 'co rozumiesz przez otwarcie drogi?" No cóż, gdybym otrzymał zaproszenie, by przemówić publicznie w jakimś miejscu, to pójdę i opowiem im, co znalazłem w Biblii na temat przyjścia Pana. Cały ciężar natychmiast spadł mi z serca i radowałem się z tego, że prawdopodobnie nie zostanę nigdzie zaproszony do przemawiania, bowiem nigdy wcześniej nie otrzymałem takiego zaproszenia. Moje próby nie były znane i nie spodziewałem się, iż zostanę zaproszony do jakiegokolwiek pola pracy."

    Był sobotni poranek. Wkrótce potem do gabinetu Millera wszedł młody człowiek z pobliskiego miasta Dresden i zakomunikował mu, iż w dniu jutrzejszym w kościele w Dresden nie będzie normalnego kazania i że ludzie pragną, by Miller przybył i opowiedział im o drugim adwencie Chrystusa. Miller był przytłoczony. Oświadcza: "Byłem zły na siebie, że zawarłem to przymierze; zbuntowałem się przeciwko Panu i zdecydowałem, że nie pójdę." Miller wyszedł z pokoju i przeszedłszy przez cały dom, wyszedł tylnymi drzwiami - tym razem nie do stodoły ani na pole, lecz do pobliskiego zagajnika, gdzie mógł się pomodlić. Był to wielki punkt zwrotny w jego życiu. W jego ciele toczyły walkę dwa duchy, jeden przeciwko drugiemu. Duch Pański odniósł zwycięstwo. Człowiek o charakterze Millera, pomimo głębokiego wewnętrznego konfliktu i związanego z nim wielkiego wzburzenia, mógł znaleźć tylko jedną odpowiedź. Oczywiście nie mógł zawrzeć przymierza z Bogiem, a później wyrzec się go! Wiarą przyswoił sobie Pańską obietnicę mówiącą o tym, że Pan będzie stał przy nim i da mu słowa, jakie ma wypowiedzieć. Miller wszedł do tego zagajnika jako farmer, a opuścił go jako kaznodzieja. Następnego ranka przemówił do wypełnionej po brzegi sali uważnie słuchających go ludzi i ze swego doświadczenia relacjonuje: "Jak tylko zacząłem mówić, cała moja nieśmiałość i zażenowanie zniknęło, byłem jedynie pod wrażeniem wielkości tematu, który dzięki opatrzności Bożej mogłem przedstawić." Mowa Millera została dobrze przyjęta i poproszono go, by pozostał i mówił kazania przez cały tydzień. Ludzie zbierali się z okolicznych miast i nastąpiło prawdziwe ożywienie. A to był dopiero początek. Zaproszenia przychodziły z różnych stron i Miller głosił coraz liczniejszej publiczności. Lecz zachował właściwą pokorę i cześć dla Boga, z poczuciem własnej niezdolności i nieograniczonych możliwości Boga. Kiedyś, po otrzymaniu listu, na którym widniał adres "Czcigodny William Miller", odpowiedział: "Chciałbym, abyś zajrzał do swojej Biblii i sprawdził czy znajdziesz tam słowo "czcigodny" użyte w odniesieniu do grzesznego śmiertelnika takiego jak ja i postępował odpowiednio do tego." Wkrótce tysiące tłoczyły się, by słuchać jego kazań, a wśród nich wielu duchownych z różnych denominacji, takich jak baptyści, metodyści, kongregacjonaliści, prezbiterianie i uniwersaliści. Chociaż niektórzy się sprzeciwiali, wielu uważnie słuchało i wyrażało duże zainteresowanie, o którym Miller powiedział: "Mogę to jedynie wyjaśnić przypuszczeniem, iż Bóg wspomaga starego człowieka, słabego, niegodnego, niedoskonałego i nieuczonego, by zawstydzić mądrych i mocnych. … To powoduje, że czuję się jak robak, biedne, słabe stworzenie, bowiem tylko Bóg mógł wywrzeć tak wielki efekt na takiej publiczności.

NASTAJE ROZCZAROWANIE

    Posłannictwo drugiego adwentu w coraz większym stopniu znajdowało drogę do ludzkich serc i kiedy duchowni różnych denominacji zaczęli je głosić, ludzie tłoczyli się w jeszcze większych liczbach i w coraz szerszych kręgach. Oczywiście, proporcjonalnie do tego wzrastało wyszydzanie i prześladowanie. Miller był uczciwy i szczery w swoich przekonaniach i Pan obficie błogosławił swój lud przez doprowadzenie Brata Millera do zrozumienia ważności proroczego czasu, chociaż pomylił się oczekując widzialnego powrotu Pana w ciele, najpierw w 1843, a potem kiedy to się nie spełniło, 22 października 1844 roku. Wyznaczone przez niego chronologiczne okresy były na ogół poprawne, chociaż Miller niewłaściwie stosował pewne ich elementy. Przede wszystkim, 1335 dni z Daniela 12:12 zaczął liczyć trzydzieści lat wcześniej, niż należało. Niemniej jednak, po wielkim rozczarowaniu 1844 roku, ten wierny mąż Boży, wśród publicznych drwin i prześladowań, napominał braci, by "mocno trwali." Oświadczył: "Obliczyłem cały czas jak mogłem. Muszę teraz czekać i czuwać, dopóki Bóg nie zechce łaskawie odpowiedzieć na dziesięć tysięcy modlitw, jakie każdego dnia i każdej nocy wstępują na jego święte wzgórze: 'Przyjdź, Panie Jezu, przyjdź rychło'."

WIERNY AŻ DO KOŃCA

    W liście do Jozuego Himesa (najzdolniejszego, osobistego pomocnika Millera) Brat Miller napisał: "Choć dwukrotnie doznałem rozczarowania, nie jestem jednak przygnębiony czy zniechęcony. Bóg jest ze mną przez Swego ducha i pociesza mnie. Mam teraz dużo więcej dowodów, iż wierzę w Słowo Boże i choć jestem otoczony przez wrogów i szyderców, jednak w umyśle mam doskonały pokój, a moja nadzieja na przyjście Chrystusa jest tak silna, jak nigdy dotąd. Uczyniłem jedynie to, co po latach trzeźwych rozważań uważałem za swój święty obowiązek. Jeśli zbłądziłem, to z powodu miłości bezinteresownej, miłości do moich współbliźnich oraz przekonania o moim obowiązku względem Boga."

    Brat Miller umarł 20 grudnia 1849 roku. Jozue Himes był przyjego łożu, dodając mu otuchy słowami pociechy, na które dobrze sobie zasłużył ten zwycięski żołnierz Jezusa Chrystusa. Jego ciało złożono na spoczynek na niewielkim cmentarzu nieopodal jego starego domu. U szczytu nagrobnego kamienia znalazły się słowa: "Czasu naznaczonego będzie koniec." A pod jego nazwiskiem wyryte są równie stosowne słowa z Daniela 12:13: "Lecz ty idź swoją drogą, aż do końca; i spoczniesz, i powstaniesz do swego dziedzictwa u kresu dni" (KJV).

NIEWŁAŚCIWY CZAS

    Chociaż Brat Miller nie wyliczył poprawnie pewnych biblijnych proroctw, szczególnie tych związanych z powrotem naszego Pana, może się okazać ważne wskazanie czytelnikowi pewnych błędów w jego myśleniu, które uniemożliwiły realizację jego oczekiwań. Ponadto, zanim dotrzemy do tych szczegółów, istnieje jeszcze jedna przyczyna jego błędów. Nie był to właściwy Boski czas na poznanie tych prawd. Jest specyficzne, że proroctwo o 1290 symbolicznych dniach (Dan. 12:11) wskazywało na rozpoczęcie jego chrześcijańskiego ruchu i na rozczarowanie, które nastąpiło w wyniku jego błędnych obliczeń. Wydaje się, iż Pan życzył sobie, by te próby wiary przyszły na 50 000 jego zwolenników, aby wypróbować kruszec ich charakterów. Prorok Malachiasz opisuje ten sam stan: "Lecz któż będzie mógł znieść dzień przyjścia Jego? I kto się ostoi, gdy On się objawi? Ponieważ on jest jak ogień rafinera i jak mydło piorących. On będzie siedział jako rafiner i jako czyszczący srebro; … i wypławi ich niczym złoto i srebro, i będą ofiarować PANU ofiarę w sprawiedliwości" (Mal. 3:1-3, KJV). Zatem ani Brat Miller, ani wszyscy inni, niezależnie od tego jak pobożni czy wierni mogli być, nie byli w stanie otrzymać informacji, którą Miller próbował uzyskać na temat drugiego przyjścia, ponieważ nie był to Boski właściwy czas na jej objawienie (Rzym. 5:6; 1 Tym. 2:6).

BŁĘDNY CZAS I NIEWIDZIALNY SPOSÓB

    Błędne przekonanie Millera odnośnie drugiego przyjścia Chrystusa skupiało się głównie na sposobie Jego powrotu. On wierzył, podobnie jak wierzyły i nadal wierzą miliony chrześcijan w głównych denominacjach, że Jezus powróci jako istota ludzka, w ciele widzialnym naturalnymi oczami. Na jego przekonanie miał wpływ werset z Objawienia: "Oto idzie z obłokami i ujrzy Go wszelkie oko" (Obj. 1:7). Gdy jako lud Pański co dziennie rozważamy świeckie tematy, nasze myślenie jest często bardzo przenikliwe, lecz kiedy rozważamy o Boskim planie, wydaje się, iż tracimy z pola widzenia fakt, że nasz Stwórca obdarzył nas wspaniałym mózgiem i umysłem, który jest aktywny również w sprawach religijnych. Wszystkim, co musimy zrobić, jest używanie go pod przewodnictwem Jego ducha.

OBECNOŚĆ CHRYSTUSA KAMIENIEM POTYKANIA SIĘ

    Werset z 1 Piotra 2:8 wydaje się wskazywać, że lud Boży w obecnym czasie, będzie się znajdował w sytuacji szczególnej próby, jak z kamieniem potykania się pośród nas. Pismo Święte nawiązuje do faktu, że Jezus Chrystus był szczególną próbą dla Żydów w czasie Swego pierwszego przyjścia. To było pod koniec Wieku Żydowskiego, kiedy On przedstawił się jako ich Mesjasz, a sposób Jego obecności był tak bardzo obcy ich oczekiwaniom. On przyszedł jako uniżony, mało znany kaznodzieja sprawiedliwości - podczas gdy oni oczekiwali na wielkiego wyzwoliciela, takiego jak Mojżesz czy Jozue, z wielką armią w celu uwolnienia ich spod jarzma Rzymu. To przywodzi na myśl słowa, które Biblia proroczo przepowiada o Nim, mówiąc: "On będzie … kamieniem potykania się i opoką obrazy dla obydwu domów Izraela" (Izaj. 8:14, KJV). Tymi dwoma domami był naród żydowski w Żniwie Wieku Żydowskiego i lud chrześcijański w Żniwie Wieku Ewangelii. Oten symboliczny kamień, jak Apostoł wskazuje, potknięto się przy końcu Wieku Żydowskiego (1 Piotra 2:7,8). Pismo Święte wskazuje, że Jezus jest jedyną drogą do uzyskania zbawienia: "Jam jest ta droga, i prawda, i żywot. Żaden nie przychodzi do Ojca, tylko przeze Mnie" (Jana 14:6; Dz.Ap. 4:11,12). Pan jest obecnie "kamieniem potykania się" na ścieżce wielu osób w obecnym Żniwie Ewangelii. Te wersety nie stosują się do świata. To nie narody pogańskie potknęły się o Jezusa w czasie Jego pierwszego przyjścia, lecz Żydzi, prawdziwi Izraelici się potknęli. Werset sugeruje potknięcie się pewnych chrześcijan obecnie, w czasie drugiej obecności Pana, ponieważ On przyszedł w sposób zupełnie różny od przewidywań i podobnie do błędnych oczekiwań ze Żniwa Żydowskiego. Uważamy, że również obecnie jest wielu dobrych chrześcijan, którzy potykają się o obecność Chrystusa. Oni myśleli, a niektórzy nadal wierzą, że Chrystus przyjdzie w materialnym ciele i "ujrzy Go wszelkie oko." Te słowa pochodzą z Księgi Objawienia, która jest napisana wysoce symbolicznym językiem i bez dokładnego studiowania nadaje się literalną interpretację wyrażeniom o chmurach, wzroku i trąbach (1 Tes. 4:16,17). Warunki na świecie bardzo różnią się od tego, co sobie wyobrażali i spodziewali się niektórzy chrześcijanie i są zbliżone do sytuacji, jaka występowała pod koniec Wieku Żydowskiego, kiedy żydowscy przywódcy religijni potknęli się w czasie ukrzyżowania. Niektórzy zaczynają odrzucać te błędne przewidywania.

CHRYSTUS NIE JEST JUŻ ISTOTĄ LUDZKĄ

    Podobnie było podczas Żniwa, przy końcu tego Chrześcijańskiego Wieku. Wielu religijnych autorów i kaznodziei od wielu lat przedstawia pogląd, że kiedy Chrystus powróci w Swym drugim przyjściu, On momentalnie zabierze Świętych w bezpieczne miejsce do Swojej chwały, a potem w gniewie zniszczy planetę ziemię ("ziemia na wieki stoi" Kazn. 1:4) i niewierzących ludzi. Ten pogląd jest obecnie poddawany w wątpliwość, ponieważ z roku na rok wzmaga się w ludzkim społeczeństwie ucisk, a świat chrześcijański nie został wyzwolony, lecz chrześcijanie są wciąż na ziemi, doświadczając tego ucisku (Dan. 12:1; Mat. 24:21). Od długiego czasu oni śpią pod tą chmurą błędu, będąc nieświadomi, że Chrystus od czasu Swego ukrzyżowania i śmierci jest niewidzialną, duchową istotą. Problem tkwi w tym, że ci bracia mają niewłaściwy, nie biblijny pogląd na sposób drugiego przyjścia naszego Pana i oczekują, że On przyjdzie w fizycznym ludzkim ciele, nie bacząc na wskazówkę Pisma Świętego, że On złożył Swe ludzkie ciało jako cenę odkupienia za Adama i cały jego ród. Jego człowieczeństwo było ceną okupu. Apostoł Jan zapisał słowa Samego Jezusa na ten temat: "chleb, który ja dam, jest ciało moje, które ja dam za żywot świata" (Jana 6:51). On nigdy nie będzie mógł przyjąć ponownie ludzkiej formy egzystencji, ponieważ to byłoby zaprzeczeniem odkupienia złożonego na Krzyżu Kalwarii. Dlatego, od czasu Swego zmartwychwstania trzeciego dnia, On jest Boską, duchową istotą z duchowym ciałem, które jest niewidzialne dla fizycznego ludzkiego wzroku. Ci, którzy spodziewają się ujrzeć Jezusa takiego, jaki był, a nie jaki jest, będą rozczarowani, jeśli już nie zostali pozbawieni złudzeń, ponieważ już nikt, nigdy nie ujrzy Go żywego w Jego ludzkim ciele. Jak mówi Apostoł Paweł: "chociaż znaliśmy Chrystusa według ciała, lecz już teraz więcej nie znamy" (2 Kor. 5:16; Żyd. 2:9).

    Powstaje pytanie: Jak można wyjaśnić werset: "Oto idzie z obłokami i ujrzy Go wszelkie oko, i ci, którzy Go przebili" (Obj. 1:7)? Zauważcie, że ten werset pochodzi z Księgi Objawienia, która jest wysoce symboliczną Księgą. Ten werset mówi, że kiedy Jezus przychodzi, "On idzie z obłokami." Nie jest tu mowa o literalnych chmurach, lecz raczej o symbolicznych chmurach gniewu i ucisku, który obecnie jest widoczny na całej ziemi. Prorok Daniel i nasz Pan prorokowali o tym ucisku, mówiąc: "wówczas nastanie wielki ucisk, jakiego nie było od początku świata" (Mat. 24:21; Dan. 12:1). Ten czas wielkiego ucisku jest jednym ze znaków udzielonych przez Jezusa, by wskazać, że On jest teraz obecny na ziemi razem z Jego wybraną Oblubienicą, prowadząc dzieło niszczenia złego imperium szatana. Szatan nie zamierza poddać się bez walki i to jest powodem całego społecznego niepokoju. To z tego powodu są klęski, wojny, rewolucja, anarchia, głody itd. Rozważmy tę część naszego wersetu, która mówi: "ujrzy Go wszelkie oko." Jeśli myślimy o tych słowach w inteligentny, logiczny i rozsądny sposób, musimy przyznać, że słowo "widzieć" ma więcej znaczeń niż tylko ujrzeć fizycznym wzrokiem. Według angielskiego słownika Webstera, druga definicja słowa "widzieć" jest następująca: "Wnioskować umysłowo po zastanowieniu się lub na podstawie informacji; rozumieć." Wierzymy, że właśnie to znaczenie jest zawarte w wyrażeniu "ujrzy Go wszelkie oko." W ziemskiej części Tysiącletniego Królestwa świat ludzkości dojdzie do poznania naszego Pana Jezusa Chrystusa jako sprawiedliwego władcy tego tysiącletniego dniam nie przez dostrzeżenie Go fizycznym wzrokiem, ponieważ On jest obecnie Boską, duchową istotą i jest niewidzialny dla ludzi (Jana 1:18; 1 Tym. 6:16). W Tysiącleciu świat ujrzy Chrystusa oczyma zrozumienia. Jeremiasz pisze o tym czasie następująco: "Po tych dniach, mówi PAN: Dam prawo moje w umysły ich, a na sercach ich napiszę go; i będę Bogiem ich, a oni będą ludem Moim. I żaden człowiek nie będzie już więcej uczył bliźniego swego ani nikt brata swego, mówiąc: 'poznajcie PANA", bo Mnie oni wszyscy poznają, od najmniejszego z nich aż do największego, mówi PAN" (Jer. 31:33,34, KJV).

OCUĆ CIE SIĘ! OCUĆ CIE SIĘ!

    Drodzy bracia, najwyższy czas, byśmy obudzili się ze snu. Być może jako chrześcijanie straciliśmy z oczu fakt, że prawda Boskiego Słowa jest postępująca (Przyp. 4:18) i że jeszcze w Żniwie Wieku Żydowskiego, blisko 2000 lat temu, Jezus powiedział, że powróci i wskazał w proroctwach, kiedy Jego powtórne przyjście miało nastąpić. Czas ucisku, który nastał po rozpoczęciu Jego drugiej obecności, trwa już od wielu lat (Dan. 12:1; Mat. 24:21). Zatem obudźmy się na Pańskie instrukcje, które jasno wskazują w jakim momencie strumienia czasu znajdujemy się obecnie. Jeśli tego nie uczynimy, to staniemy się świadkami wzbudzenia umarłych z grobów (Jana 5:28,29, R.V.), zastanawiając się, gdzie byliśmy przez cały ten czas; a wówczas stracimy sposobność stania się pomocnikami naszego Pana w prowadzeniu świata do tysiącletniego zbawienia (Rzym. 12:11,12).

SB ’08, 5-11; BS '08, 5-10.

Wróć do Archiwum