CHARLES H. SPURGEON MĄŻ BOŻY

    WIELU CHRZEŚCIJAN wysoko ceni Charlesa Spurgeona, jako chrześcijanina i wielkiego męża Bożego. Nasi czytelnicy mogą być zainteresowani pewnymi fragmentami z jego życia, szczególnie jego przeżyciem związanym z poznaniem Jezusa Chrystusa, jako swego Zbawiciela.

    Charles urodził się 19 czerwca 1834 roku w chrześcijańskim domu, w Kelvedon, Essex, w Anglii. Jego ojciec i dziadek byli pastorami Niezależnego Wyznania, lecz Charles nie był zadowolony z ich poglądów. On wykształcił się w Colchester i Maidstone. W 1849 roku otrzymał posadę woźnego w szkole w Newmarket; kiedy udał się do domu na ferie z okazji Świąt narodzenia Pańskiego, postanowił odwiedzić każdą religijną grupę w okolicy by znaleźć, jeśli to możliwe, drogę zbawienia.

    Dociekliwy chłopak, liczący niewiele ponad 15 lat, odwiedził wiele kościołów, lecz nie mógł znaleźć tego, czego szukał. Pastorzy objaśniali mu różne doktryny chrześcijańskiej wiary i głosili na temat wzorców chrześcijańskiego życia, lecz tym, czego młody człowiek potrzebował i czego pragnął, była wiedza o tym, jak on, grzeszny, mógłby otrzymać odpuszczenie grzechów.

    Charles nie ustawał w swych poszukiwaniach, a Pan, zgodnie ze swoją obietnicą (Mat. 5:6; 7:7-11), nie zawiódł go, lecz dopomógł mu w sposób, o jakim on nie myślał. 6 stycznia 1850 roku zaplanował pójść do kaplicy położonej w pewnej odległości od domu jego rodziców i wyruszył w podróż. Lecz nadeszła śnieżna nawałnica i powstrzymała go przed dalszą podróżą. Skręcił w boczną ulicę i wstąpił do małej kaplicy Pierwszych Metodystów. Gdy tam wszedł, nie był przychylnie nastawiony, ponieważ wcześniej słyszał o pewnych niekonwencjonalnych sposobach odprawiania przez nich obrzędów religijnych, o tym jak krzyczeli na swych spotkaniach, itd. Lecz tam znalazł schronienie przed burzą śnieżną, więc postanowił posłuchać, co mieli do powiedzenia. Cytujemy jego opis tego, co nastąpiło: "Pastor nie pojawił się tamtego ranka; przypuszczam, że zasypało go śniegiem. W końcu bardzo mizerny mężczyzna, szewc lub krawiec, lub ktoś w tym rodzaju, wszedł na ambonę by przemówić. Dobrze jest, gdy kaznodzieje są wyszkoleni; lecz ten mężczyzna był naprawdę tępy. On był zmuszony trzymać się swego tekstu, z prostego powodu, że miał niewiele więcej do powiedzenia. Temat pochodził z Izajasza 45:22: "Spójrzcie na mnie, abyście zbawione były wszystkie krańce ziemi". Nie potrafił nawet dobrze wypowiadać słów, lecz nie w tym rzecz. Pomyślałem, że jest iskierka nadziei dla mnie w tym tekście.

    Mówca rozpoczął w ten sposób: "Moi drodzy, to jest naprawdę bardzo prosty tekst. On mówi, 'Spójrzcie'. Patrzenie nie ma nic wspólnego z zadawaniem sobie jakiegoś trudu. On nie mówi, żebyście podnieśli nogę czy palec, jedynie 'spójrzcie'. Tak, człowiek nie musi chodzić do szkoły, żeby nauczyć się patrzeć. Możecie być największymi głupcami, a jednak umiecie patrzeć. Człowiek nie musi mieć tysiąc lat, żeby był w stanie patrzeć. Każdy umie patrzeć, nawet dziecko. Lecz werset mówi, 'Spójrzcie na mnie'".

    "Och!", powiedział w wielkim Essex, "wielu z was spogląda na siebie, lecz nie ma z tego żadnej korzyści. Nigdy nie znajdziecie żadnego pocieszenia w sobie. Spójrzcie na Boga Ojca przez Jezusa Chrystusa. Bóg mówi: 'Spójrzcie na mnie'. Niektórzy z was powiedzą: 'Musimy czekać na dzieło Ducha w nas'. Lecz nie w tym rzecz. Spójrzcie na Boga przez Chrystusa, waszego Zbawcę. Tekst mówi: 'Spójrzcie na mnie'".

    Wówczas ten dobry człowiek kontynuował w następujący sposób: "Spójrzcie na mnie; ja pociłem się wielkimi kroplami krwi. Patrzcie na mnie; ja zawisłem na krzyżu. Spójrzcie na mnie, ja wstąpiłem do nieba. Patrzcie na mnie, ja zasiadam po prawicy Ojca. O, biedny grzeszniku, spójrz na mnie! Spójrz na mnie!'"

    Kiedy zbliżał się do końca przemówienia, a przeciągnął mowę o około 10 minut, był u kresu wytrzymałości. Wtedy spojrzał na mnie z galerii i przypuszczam, że razem z nielicznymi obecnymi wiedział, że jestem obcy. Wówczas wpatrując się we mnie, jak gdyby znał całe moje serce, powiedział: "Młody człowieku, wyglądasz bardzo marnie". Tak wyglądałem, lecz nie przywykłem do tego, by ktoś z ambony wypowiadał uwagi na temat mojego osobistego wyglądu. Jednak to był dobry strzał. Uderzył we właściwy ton.

    On kontynuował: "I zawsze będziesz taki marny - marny w życiu i marny w śmierci - jeśli nie będziesz posłuszny memu tekstowi; lecz jeśli będziesz posłuszny teraz, w tym momencie, będziesz zbawiony". Potem podnosząc ręce w górę krzyczał, jak czynią to Pierwsi Metodyści: "Młody człowieku, patrz na Jezusa Chrystusa. Patrz! Patrz! Patrz! Nie masz nic do zrobienia, tylko patrz i żyj".

    Wtedy dostrzegłem drogę zbawienia. Nie wiem, co jeszcze powiedział - nie zwracałem na to wielkiej uwagi - zawładnęła mną ta jedna myśl. Podobnie jak wtedy, gdy został wywieszony miedziany wąż, ludzie jedynie na niego patrzyli i byli uzdrowieni, tak było i ze mną. Ja mogłem czekać na zrobienie pięćdziesięciu rzeczy, lecz kiedy słyszałem to słowo "Spójrz!" jakże czarujące ono mi się wydawało! Och, patrzyłem niemalże do utraty wzroku. Od razu chmury rozchodziły się, ciemności pierzchły i w tym momencie widziałem słońce; wtedy mogłem się wznieść i śpiewać razem z największymi entuzjastami z nich o drogocennej krwi Chrystusa i tej prostej wierze, która spogląda tylko na Niego.

    Nigdy nie zapomnę tego szczęśliwego dnia, w którym odnalazłem Zbawiciela i nauczyłem się trzymać Jego drogich stóp. Ja, mało znane, nieświadome dziecko, o którym nikt nie słyszał, usłyszałem Słowo Boże i ten cenny werset zaprowadził mnie do krzyża Chrystusa. Mogę stwierdzić, że moja radość tego dnia była wprost nie do opisania. Mogłem skakać, mogłem tańczyć; nie było wyrażenia, choćby fanatycznego, które nie pasowałoby do opisania radości mego ducha w tej godzinie.

    Od tamtej chwili upłynęło wiele dni chrześcijańskich doświadczeń, lecz nigdy nie było wydarzenia o tak wielkiej euforii, które promieniowałoby taką rozkoszą, jak to, które miałem pierwszego dnia. Myślałem, że wyskoczę z siedzenia, na którym siedziałem i będę wołał razem z najbardziej żywiołowymi z obecnych tam braci metodystów: "Mam odpuszczenie! Mam odpuszczenie! Cóż za ogrom łaski! Grzesznik zbawiony przez krew".

    Poczułem, że moja dusza jest wyzwolona, że jestem dziedzicem nieba, mającym odpuszczenie, przyjętym w Jezusie Chrystusie, wyciągniętym z grząskiej gliny i z okropnej przepaści, że moje stopy stanęły na skale, a moje kroki są ugruntowane; poczułem, że mogę tańczyć przez całą drogę do domu. Zrozumiałem to, co John Bunyan miał na myśli, gdy oświadczył, że chciał opowiadać wronom na roli wszystko o swym nawróceniu.

SPURGEON POŚWIĘCA SWE ŻYCIE BOGU

    Po znalezieniu pokoju z Bogiem przez wiarę w Jezusa Chrystusa jako swego Zbawiciela (Rzym. 5:1; 8:1), Spurgeon zwrócił uwagę na zaproszenie z Rzymian 12:1 i oddał swoje życie Bogu, gorliwie angażując się w religijnej działalności w Cambridge oraz w okolicy. Studiowanie Pisma Świętego pobudziło go do chrztu przez zanurzenie w wodzie.

    Wkrótce w swej okolicy stał się znany, jako "chłopiec kaznodzieja". W wieku 18 lat został pastorem baptystycznej kongregacji w Waterbeach. Będąc znany ze swej elokwencji, w 1854 roku został powołany do objęcia stanowiska pastora baptystycznej kaplicy w Southwark. Lecz wkrótce kaplica okazała się zbyt mała dla jego słuchaczy i zgromadzenie szczęśliwie przeniosło się do Exeter Hall i Surrey Music Hall, a w końcu do wybudowanego w 1861 roku, wielkiego Metropolitan Tabernacle, które mogło pomieścić 6 000 osób. Tutaj nauczał i pracował przez resztę swego życia, a jego kazania przyciągały słuchaczy ze wszystkich stron świata.

    Oprócz swej zwykłej służby i publikowania od 1855 roku swych cotygodniowych kazań, Spurgeon założył uczelnię dla pastorów (w której kształcił duchownych z 36 londyńskich kaplic), sierociniec Stockwell, przytułki dla ubogich, szkoły, itp. Żarliwość, prostota, bezpośredniość, żywiołowość i często oryginalne poczucie humoru byłą główną charakterystyką jego kazań. Mądrość, zdrowy rozsądek, praktyczność, szczerość, takt i współczujące zrozumienie, z nienawiścią dla oszustwa i błędu, cechowały jego charakter, jako chrześcijanina.

    Spurgeon był płodnym pisarzem. Do najbardziej znanych jego książek należą: Święty i jego Zbawca (1867); Mowa Johna Ploughmana (1868); Pióra do strzał (1870); Skarbiec Dawida - komentarze do Psalmów obejmujące siedem tomów (1865-80); Typy i Symbole (1875); Metropolitan Tabernacle i Jego Dzieło (1876); Kazania Rolnicze (1882); Teraźniejsza Prawda (1883); Odgłosy Burzy (1886); Komnaty Soli (1889); napisał również swoją biografię, przygotowaną przez żonę (1900). Jego miesięcznik nosił tytuł Miecz i Kielnia. Charles Spurgeon umarł 21 stycznia 1892, w wieku około 58 lat, lecz jego życie było bardzo owocne w służbie dla Pana i Ewangelii.

SPURGEON WYSZEDŁ Z BABILONU

    Spurgeon był człowiekiem o silnych przekonaniach i stał wiernie przy Prawdzie, tak jak ją rozumiał. W rezultacie tego, gdy w późniejszych latach życia widział jak Unia Baptystów akceptuje błędy i w swym upadłym stanie odchodzi od licznych Prawd Słowa Bożego, powodując wielkie zamieszanie, wówczas usłyszał Pańskie wezwanie (Obj. 18:4): "Wyjdź z niego, ludu mój". Był posłuszny i w 1887 roku opuścił Babilon.

FRAGMENTY Z PISM SPURGEONA

    "Dawno temu przestałem liczyć obecnych. W tym złym świecie Prawda jest zwykle dla mniejszości. Wiarę w Pana Jezusa mam dla siebie, wiarę żarzącą się we mnie niczym gorące żelazo. Dziękuję Bogu, że to w co wierzę, wierzę naprawdę, nawet jeśli wierzę sam. Jest wielka przepaść dzieląca ludzi, którzy wierzą w Biblię oraz tych, którzy są przygotowywani, aby awansować dzięki Pismu Świętemu. Dom jest okradany, ściany są podkopywane, lecz dobrzy ludzie, którzy są w łóżkach [wyznaniowych łożach - Izaj. 28:20; patrz Walka Armageddonu, s.608 - redaktor], zbyt lubią ciepło i za bardzo boją się, że ktoś rozbije im głowę, by wyjść i walczyć z włamywaczami. ... Natchnienie i spekulacja nie mogą długo współistnieć w pokoju. Tu nie może być kompromisu. Nie możemy wierzyć w natchnienie Pisma Świętego i jednocześnie je odrzucać; nie możemy wierzyć w pojednanie i jemu zaprzeczać; nie możemy trzymać się doktryny o upadku, a jednocześnie mówić o ewolucji duchowego życia z ludzkiej natury; nie możemy uznawać karania niepokutujących, a jednak pobłażać 'wyższym nadziejom'. Musimy wybrać jedną lub drugą drogę. Decyzja jest kwestią czasu".

    "Wierzący w pojednanie w Chrystusie są obecnie w pełnej jedności z tymi, którzy je lekceważą; wierzący w Pismo Święte są w konfederacji z tymi, którzy zaprzeczają pełnemu natchnieniu; ci, którzy trwają przy ewangelicznej doktrynie, są w otwartym sojuszu z ludźmi, którzy upadek nazywają bajką ... którzy twierdzą, że usprawiedliwienie przez wiarę jest niemoralne. ... Tak, mamy przed sobą żałosny spektakl ortodoksyjnych wyznaniowych chrześcijan, publicznie przyznających się do unii z tymi, którzy odrzucają wiarę, ledwie ukrywając lekceważenie dla tych, którzy nie są winni takiej rażącej niewierności wobec Chrystusa. Mówiąc prosto, nie jesteśmy w stanie nazwać ich Chrześcijańskimi Uniami, lecz Spiskami Zła... Mamy pełne przekonanie, że tam, gdzie nie może być prawdziwej duchowej społeczności, tam nie powinno być pozornej społeczności. Społeczność z uznanym i zasadniczym błędem jest uczestniczeniem w grzechu".

    "Mam wielki żal, że jak dotąd wielu z naszych najbardziej szacownych przyjaciół w Unii Baptystów, z wielką determinacją zamyka oczy na poważne rozbieżności wobec prawdy. Nie wątpię, że ich motyw jest w pewnej mierze chwalebny, ponieważ oni pragną zachować pokój i mają nadzieję, że błędy, z którymi oni byli zmuszeni się zetknąć, zostaną usunięte, gdy ich przyjaciele dojrzeją i będą zaawansowani w wiedzy. Lecz ufam, że nawet oni odkryją przynajmniej, że nowe poglądy nie są starą prawdą w lepszym odzieniu, lecz potwornymi błędami, z którymi nie możemy mieć żadnej społeczności. Uważam w pełni rozwinięty 'współczesny pogląd' za zupełnie nową sektę, która nie ma większego związku z chrześcijaństwem, niż wieczorna mgła z wiecznymi wzgórzami".

    "Zauważmy, że przedstawiamy naszego Pana Jezusa Chrystusa, jako nieomylnego Nauczyciela, nauczającego przez natchnione Słowo. Nie rozumiem takiej lojalności wobec Chrystusa, która jest połączona z obojętnością na Jego Słowa. Jak możemy czcić Jego osobę, jeśli Jego własne słowa oraz słowa Jego Apostołów są lekceważone? Jeśli nie przyjmujemy słów Chrystusa, nie możemy przyjąć Chrystusa, ponieważ Jan mówi (1 Jana 4:6): 'Kto zna Boga, słucha nas; kto nie jest z Boga, nie słucha nas. Przez to poznajemy ducha prawdy i ducha błędu'".

    "Zaniedbanie w decydującym momencie może zepsuć rezultat całego życia. Człowiek, który posiada szczególne światło, ośmiela się kroczyć drogą naszego Pana i jest namaszczony do prowadzenia tą drogą innych. On zyskuje miłość i uznanie wśród pobożnych, a to sprzyja jego awansowi wśród ludzi. Co wtedy? Wtedy przychodzi pokusa, by troszczyć się o pozycję, którą osiągnął i nie czynić nic, co zagroziłoby jej. Taki człowiek, do niedawna wierny mąż Boży, wchodzi w kompromis z ludźmi światowymi i ucisza swe własne sumienie, wynajdując teorię, która usprawiedliwia takie kompromisy, a nawet je pochwala. Wówczas przyjmuje pochwały od roztropnych, a prawdę mówiąc, przechodzi na stronę wroga. Cała działalność jego wcześniejszego życia teraz obraca się na złą stronę. ... Trwajmy mocno, aby taki rezultat nie był naszym udziałem".

    "Ach, moi drodzy bracia! Wielu zostało zwiedzionych przez ten sposób rozumowania. Oni pozostają tam, gdzie ich sumienie mówi, że nie powinni być, dlatego mówią, że są tam bardziej użyteczni, niż wówczas gdyby wyszli 'poza obóz'. Jest to czynienie zła, z którego może wyniknąć dobro, co nigdy nie powinno być tolerowane przez oświecone sumienie. Jeśli grzeszny czyn zwiększyłby dziesięciokrotnie moją użyteczność, to nie mam żadnego prawa do popełnienia go; a jeśli wydaje się, że akt sprawiedliwości może zniweczyć całą moją oczywistą użyteczność, to ja jednak go dokonam. Do was i do mnie należy czynienie tego, co słuszne, choćby niebiosa miały upaść oraz postępowanie według zaleceń Chrystusa niezależnie od konsekwencji. Czy powiecie, że 'to jest twardy pokarm'? Zatem bądźcie silni i karmcie się nim".

    "Ten argument słyszałem setki razy, kiedy ludzie byli zachęcani do wycofania się z błędnych stanowisk i czynienia dobra. Lecz czy my mamy coś zrobić, żeby zachować swój wpływ i stanowisko kosztem prawdy? Nigdy nie należy popełniać zła, nawet małego, w celu osiągnięcia możliwie największego dobra. ... Waszą powinnością jest czynić dobro - konsekwencje należą do Boga".

    "Chrześcijanie połączeni w społeczności z duchownymi, którzy nie głoszą Ewangelii o Chrystusie, ściągają na siebie moralną winę. Sojusz, który może trwać bez względu na to, czy członkowie tych kościołów wyznają wspólne wierzenia, czy też nie, nie spełnia żądnej biblijnej funkcji. Zachowanie denominacyjnej społeczności, kiedy nie jest możliwe zdyscyplinowanie odstępców, nie może być usprawiedliwione na gruncie zachowania chrześcijańskiej jedności. To błąd niweczy jedność kościołów, a pozostawanie w denominacyjnym sojuszu, który akceptuje błąd, jest podtrzymywaniem odstępstwa".

    "Nadejdzie dzień, kiedy wszyscy, którzy uważają, że mogą naprawić dom, który nie ma fundamentów zobaczą, że mądrość również ich opuszcza. Z tego wszystkiego, co dotychczas zauważyliśmy, wyjście ze stowarzyszenia z wątpliwymi doktrynami jest jedynym możliwym rozwiązaniem trudności, które, chociaż może być odrzucone, nie powinno być bagatelizowane przez tych, którzy są świadomi jego beznadziejnej rzeczywistości".

    "Odłączenie od takich, którzy tolerują fundamentalne błędy lub powstrzymują 'Chleb żywota' przed ginącymi duszami, nie jest rozłamem, lecz jedynie tym, czego prawda i sumienie oraz Bóg wymaga od tych wszystkich, którzy okażą się wierni".

    "Mamy silne przekonanie, że sprawy w wielu kościołach przedstawiają się dużo gorzej niż się wydaje i szybko zmierzają do kryzysu. Przeczytajcie te gazety, które reprezentują Szeroką Szkołę Sprzeciwu i zapytajcie samych siebie, jak daleko oni jeszcze mogą odejść? Jakiej doktryny nie odrzucili? Jaka następna prawda jest przedmiotem ich lekceważenia? Została zapoczątkowana nowa religia, która nie ma więcej wspólnego z chrześcijaństwem niż dzień z nocą i ta religia pozbawiona moralnej uczciwości jest podawana jako stara wiara, z niewielkimi poprawkami".

    "Pojednanie jest odrzucane, natchnienie jest wyśmiewane, ... kara za grzech jest uważana za fikcję, natomiast zmartwychwstanie za mit, a jednak ci wrogowie naszej wiary oczekują, że będziemy nazywać ich braćmi i zachowywać z nimi jedność".

    "Jedna rzecz jest dla nas oczywista, nie możemy oczekiwać, że spotkamy się w jakiejś Unii, która obejmie tych, których nauki w głównych punktach są dokładnym przeciwieństwem tego, co dla nas jest drogie. Niezależnie, jaki będzie tego koszt, nasze odłączenie się od tych, którzy odłączają się od Prawdy Bożej, jest nie tylko naszym prawem, lecz naszym obowiązkiem".

    "Gdy tylko dostrzegłem lub uważałem, że dostrzegłem, iż błąd został stanowczo dowiedziony, nie zastanawiałem się, lecz opuściłem tę organizację od razu. Od tamtego czasu moją radą jest: 'Wyjdźcie z pośrodku ich' (2 Kor. 6:17). 'Odczułem, że żaden protest nie może się równać z tym oddzieleniem'".

DENOMINACJE SĄ NIEPOTRZEBNE

    Opuszczając sekcję Babilonu, do której należał, stwierdził wyraźnie: "Od razu i zdecydowanie wycofujemy się z Unii Baptystów". Na domniemane pytanie, czy będzie usiłował stanąć na czele nowej denominacji, odpowiadał: 'Nie'; i oświadczał, że wśród niezależnych zgromadzeń denominacje są niepotrzebne. Szczerze się z tym zgadzamy. Ludzie nie dostępują zbawienia przez przynależność do denominacji, lecz jako jednostki. Denominacje razem ze swymi credo odziedziczonymi po ciemnych wiekach, pod wieloma względami sprzeciwiają się prawdziwym naukom Boskiego Słowa i powodują rozłamy wśród chrześcijańskich braci. Prawdziwi naśladowcy Chrystusa powinni być zadowoleni ze społeczności ze wszystkimi innymi prawdziwymi naśladowcami Chrystusa, niezależnie i bez ich denominacyjnych granic.

    Starajmy się wszyscy "zachować jedność ducha w więzach pokoju ... Abyśmy wszyscy weszli w jedność wiary i znajomości Syna Bożego, do pełnej miary człowieka, do w pełni rozwiniętego stanowiska w Chrystusie; abyśmy już nie byli dziećmi, miotanymi i unoszonymi przez każdy wiatr doktryny zwodzącej przez oszustwo ludzkie i przez podstęp, lecz opowiadając prawdę w miłości, abyśmy wzrastali we wszystkim w Niego, który jest Głową, to jest w Chrystusa" (Efez. 4:3,13-15, KJV).

    Po wyjściu z Babilonu Spurgeon cierpiał wiele prześladowań, lecz mocno trwał w prawdzie i sprawiedliwości i nigdy nie wrócił do Unii Baptystów. Podobne doświadczenia będą naszym udziałem, jeśli będziemy postępować za głosem Dobrego Pasterza (Jana 10:4,5); ponieważ "wszyscy, którzy chcą pobożnie żyć w Chrystusie Jezusie, prześladowani będą" (2 Tym. 3:12). "Radujcie się i weselcie się; albowiem zapłata wasza obfita jest w niebie". "Radujcie się z tego, żeście uczestnikami ucierpienia Chrystusowego, abyście się i w objawienie chwały Jego z radością weselili. ... gdyż on Duch chwały, a Duch Boży odpoczywa na was ... który względem was bywa uwielbiony".

SB ’09,6-10; BS '09,6-9.

Wróć do Archiwum