BOŻA OPIEKA NAD JEGO SŁUGAMI

1 Król. 17:1-16

    W OKRESIE powodzenia Achaba, króla izraelskiego, w jego złym postępowaniu prowadzącym naród Izraela w większym stopniu niż kiedykolwiek do bałwochwalstwa (1 Król. 16:28-33), Pan za pośrednictwem proroka Eliasza zesłał tak samemu królowi, jak i całemu narodowi naganę i karę. Aby dokładnie ocenić interwencję Jehowy w sprawy Izraela - zesłanie głodu itd. - musimy pamiętać, że Bóg wszedł z narodem izraelskim w specjalne przymierze, zawarte przy górze Synaj, gdzie naród ten otrzymał Zakon. Na mocy wspomnianego przymierza zachowanie przez naród posłuszeństwa Panu gwarantowało ziemskie błogosławieństwo i pomyślność. Natomiast nieposłuszeństwo, bałwochwalstwo itd. pociągało za sobą utrapienia, karanie, głód itd. Trzeba pamiętać o szczególnej zależności Izraela od Boga, abyśmy nie sądzili, że każda klęska głodowa w historii światowej, każda zaraza, każda wojna itd. podobnie była szczególną Boską interwencją w postaci kary itd. Stosunek Boga do tego jednego narodu był szczególny, co zostało wyrażone przez Proroka: "Tyłkom was samych poznał [uznał za będących w przymierzu z Nim] ze wszystkich rodzajów ziemi" (Am. 3:2).

    Eliasz udał się do stołecznego miasta, Samarii, i przedstawił się królowi jako Pański rzecznik, jak to w następujących słowach podaje 1 Król. 17:1: "przed którego oblicznością stoję", czyli którego jestem przedstawicielem. Zapowiedź proroka dotyczyła braku deszczu, co dla ludów zamieszkujących w tamtej części świata oznaczało głód i śmierć. I ten zapowiedziany brak deszczu i rosy miał trwać przez lata.

    Pan mógł zatrzymać deszcz bez posłużenia się w tej sprawie Eliaszem jako swym rzecznikiem, jednakże w takim przypadku zamierzona lekcja utraciłaby w dużej mierze siłę swego wpływu na lud. A wysłanie wiadomości na pewien czas przed nadejściem suszy pokazało Achabowi i wszystkim, którzy kiedykolwiek mieli usłyszeć o zaistniałych okolicznościach, że susza ta była sądem pochodzącym od Pana, karą za grzech. Susza i wynikająca z niej klęska głodu trwały przez trzy i pół roku (Łuk. 4:25; Jak. 5:17) i trudno sobie wyobrazić, jak ludzie mogli przetrwać przez tak długi czas, skoro ani kropla deszczu nie spadła, co, jak się wydaje, sugerowałyby słowa proroka. Jednakowoż zwrócono uwagę na fakt, że spośród czterech istniejących w języku hebrajskim słów oznaczających deszcz, w tym przypadku użyte zostało to, które powszechnie wykorzystywane jest do określenia wczesnego deszczu, głównego deszczu, który zazwyczaj nadchodził w jesiennej porze roku. Przekazawszy swoją wiadomość Pan nakazał swojemu prorokowi, aby skierował się na wschód za rzekę Jordan do potoku Charyt, nie dającego się obecnie dokładnie zlokalizować (w. 2, 3).

    Sam prorok miał się skryć - zachować w sekrecie przed królem swą tożsamość oraz miejsce pobytu. Prawdopodobnie istniały dwa powody takiego postępowania: (1) Miało to zachować proroka przed szczególnymi prześladowaniami skierowanymi przeciwko niemu jako temu, który spowodował ów kłopot, oraz jako temu, który gdyby chciał, mógłby go usunąć. (2) Niemożność króla odnalezienia proroka, który był, zgodnie z Pańskim zarządzeniem, jedyną osobą mogącą swym słowem odwołać suszę i głód, miała doprowadzić króla i lud do uznania tej sprawy za wyrok Boży i wskazać na Boga jako Tego, który sprawi ulgę w ich karze.

KRUKI POSŁAŃCAMI BOŻYMI

    Ocenia się, że prorok spędził około roku w pobliżu potoku Charyt, gdzie w sposób cudowny kruki dostarczały mu pożywienie a potok wody, zanim wysechł (w, 6, 7). Powstały różne domysły odnośnie owych "kruków" - czy słowo kruk zostało tu użyte w symbolicznym sensie, aby przedstawić różne formy pomocy, czy też nie, tzn., że kruki literalnie karmiły proroka. Faktem jest, że wyżynna kraina rozciągająca się na wschód od Jordanu jest właśnie takim miejscem, które zazwyczaj bywa zamieszkiwane przez kruki. O samym ptaku twierdzi się, że "najbardziej rozwinięty ze wszystkich ptaków, bystrooki, mądry i śmiały". W obronie myśli, że prorok był żywiony przez kruki, tak jak przedstawia to podany przekaz, przemawiają następne relacje ilustrujące nie tylko mądrość tych ptaków i ich naturalne usposobienie, ale także pokazujące Pańską opatrzność czuwającą poza prorokiem też nad innymi osobami.

    Pewien misjonarz pisząc o krukach oświadcza, że często kradły jego dzieciom jedzenie, które te właśnie spożywały. Przytacza taką oto powiastkę: "Pewnego dnia nasza opiekunka przygotowała do pieczenia drób i stojąc w progu z talerzem w ręku, zawołała kucharza, aby przyszedł po przygotowane mięso. Gdy człowiek ten podszedł do niej okazało się, że talerz był pusty. Jakaś kania lub kruk porwał ptaka bez jej wiedzy". W tym samym. dzienniku znajduje się relacja pewnego angielskiego szlachcica, który znalazł się w więzieniu i byłby niechybnie umarł z głodu, gdyby nie był karmiony przez kota, który "pojawiał się u krat jego okna przynosząc mu codziennie gołębia z pobliskiego gołębnika. Kot robił to każdego dnia przez cały czas jego uwięzienia". "Historia ptaków" Stanleya opowiada o pewnym rannym psie nowofundlandzkim, do którego budy stale przylatywał oswojony kruk przynosząc mu kości.

    Dziecko Boże nie będzie miało żadnych trudności z uznaniem faktu, iż nasz Niebiański Ojciec był z pewnością w stanie posłużyć się krukami, by zaspokoić potrzeby swego sługi. Udzielona tu ludowi Pańskiemu lekcja wyrażona została w następujących natchnionych słowach: "on ma pieczę o was" (1 Piotra 5:7) i "Bóg mój napełni wszelką potrzebę waszą" (Filip. 4:19). Pan nie zapewnił Eliaszowi luksusów, a jedynie zaspokoił jego podstawowe potrzeby. I podobnie może być niekiedy z nami. Możemy nie mieć zbytku i przysmaków władców na naszych stołach i w szafach, a jednak możemy czuć się dobrze z powodu związków łączących nas z Panem, z powodu świadomości, iż jesteśmy Jego sługami a On troszczy się o nas i sprawia, że obecne próby i utrzymywanie nas w karności przyniesie w przyszłości wiele korzyści pod każdym względem, a obecnie odpoczynek i pokój serca.

    W związku z tym nie zapominajmy słów Apostoła: "przestawając na tym, co macie" (Żyd. 13:5). Nie chcielibyśmy, aby rozumiano, iż uważamy, że nie powinniśmy korzystać z wszelkich opatrznościowo otwieranych drzwi, jakie Pan mógłby nam otworzyć w celu polepszenia naszych warunków, ale chcielibyśmy podkreślić tę myśl, że zadowolenie i pobożność jest wielkim zyskiem i zawsze powinny być praktyką wiernego ludu Pańskiego, tak jak to wyraził poeta: "Ja się raduję w każdej biedzie, skoro to Pańska ręka mnie wiedzie".

ZASZCZYCENIE WIARY WDOWY Z SAREPTY

    Tak więc ci, którzy są niedbali w oczekiwaniu na Pańskie przewodnictwo i kierownictwo w swoich sprawach, tracą nie tylko błogosławieństwa, jakie teraz mogłyby gościć w ich sercach, lecz również sposobność przygotowania się do chwalebnych rzeczy, jakie Pan zarezerwował na przyszłość dla swego ludu. Pan, gdyby zechciał, mógłby kontynuować cud dokonany w przypadku Eliasza -- zaopatrując go w nieskończoność w wodę i pożywienie - lecz we właściwym czasie pozwolił, aby potok wysechł i wysłał swego sługę w inne miejsce. Fakty zaś pokazują a słowa naszego Pana Jezusa (Łuk. 4:25) dowodzą, że Eliasz został specjalnie wysłany w to miejsce, aby pomóc pewnej biednej wdowie. Wdowa ta mieszkała w Sarepcie w pobliżu wybrzeża morskiego (w. 8, 9), mniej więcej w tym samym miejscu, gdzie mieszkała syrofenicka niewiasta, której córka została uzdrowiona przez naszego Pana.

    Sarepta znajdowała się poza królestwem Izraela. Jak z tego wynika, wdowa ta nie była Izraelitką, ale pobożną poganką - tak jak owa syrofenicka niewiasta, która posiadała większą wiarę niż wielu spośród Izraela. Cud naszego Pana, niosący poganom okruchy Boskiej łaski, wskazuje nam, jak wielce Pan oceniał ludzi spoza Izraela, których cechowały dobre intencje, pomimo iż według Jego przymierza z Izraelem ludzie nie należący do tego narodu uważani byli w oczach Boga za obcych, przychodniów i cudzoziemców, a nie za dziedziców obietnicy danej dzieciom Abrahama.

    Wdowa, do której przyszedł Eliasz miała małego synka, a wielki głód, jaki panował na ziemiach izraelskich, rozciągnął się również na ziemie Sydonu, które leżały wzdłuż wybrzeża Morza Śródziemnego. Niewątpliwie bogaci zamieszkujący tak ziemie izraelskie jak i sydońskie mogli zaspokoić swe życiowe potrzeby, stąd ciężar znoszenia trudów niewątpliwie spadł na bardzo biednych. Wdowa, o której tu mowa, zbierała właśnie drwa na ogień, gdy prorok ją spotkał i poprosił o trochę wody (w. 10). Spływające z gór Libanu strumienie tej okolicy prawdopodobnie nie wyschły jeszcze całkowicie, tak jak potok, od którego odszedł właśnie prorok, i wdowa mogła służyć mu orzeźwiającą wodą. Lecz gdy prorok poprosił ją o chleb, musiała wyznać mu prawdę, że była prawie tak biedna, jak on sam - gliniany garniec, w którym trzymała zapas mąki, był prawie pusty, i właśnie przygotowywała się, aby upiec z jej resztek ostatni chleb, spodziewając się, że po jego zjedzeniu jej samej i dziecku przyjdzie umrzeć z głodu (w. 11, 12).

    Prorok zaproponował, aby najpierw jemu przygotowała mały podpłomyk zapewniając ją, jako prorok Pański, że nie zabraknie jej mąki ani nie ubędzie oliwy w bańce aż do czasu, gdy Pan ześle na ziemię deszcz, który zakończy klęskę głodu (w. 13, 14). Zgodzenie się na takie postępowanie i podzielenie się z nim swym niewielkim zapasem wymagało ze strony owej kobiety wielkiej wiary. Nic więc dziwnego, że Pan z przyjemnością pobłogosławił kogoś takiego - z zadowoleniem posłał do niej swego sługę - niemniej jednak pominął wiele wdów izraelskich, jak to pokazał nasz Pan. Nic dziwnego, że jej wiara jest przytoczona na jej pamiątkę.

"OCHOTNEGO DAWCĘ BÓG MIŁUJE"

    Z opisaną tu sprawą łączy się kilka lekcji przeznaczonych dla ludu Pańskiego. Pierwsza, związana jest z duchem hojności - z gotowością udzielania tym, którzy są tego godni i znajdują się w potrzebie. Nie podejmujemy próby pokazania powyższego przypadku jako takiego, który codziennie znajduje swój odpowiednik. Przeciwnie, raczej pamiętajmy o okolicznościach głodu w owym czasie, bo przecież kobieta ta, prawdopodobnie byłaby usprawiedliwiona, gdyby zapytała proroka, dlaczego nie zapracuje na swój chleb, zamiast prosić ją o podzielenie się z nim jej odrobiną. Był to jednak czas niedostatku, powszechnego bezrobocia itp., a więc niewiasta ta wykazała szlachetne uczucie wypływające z serca.

    Nie radzimy też, aby słowa każdego nieznajomego były przyjmowane bez jakichkolwiek zastrzeżeń, tak jak słowa proroka były zaakceptowane przez spotkaną przez niego wdowę. Niemniej, wiara w człowieczeństwo i wiara w Boga oraz hojność z serca - gotowość dzielenia się tym, co jest niewiele a stanowi nasze wszystko, z tymi wszystkimi, którzy jak wierzymy są ludem Pańskim i znajdują się w potrzebie - tak obecnie jak i w owych czasach przynosi Boskie błogosławieństwo i utrzymujemy, że lepiej jest błądzić będąc zbyt hojnym niż odwrotnie. Nasz Niebiański Ojciec jest hojny nieustannie obdarowując nas wszystkich swymi darami. Otrzymaliśmy napomnienie, abyśmy byli podobni do naszego Ojca w niebiesiech - uprzejmi nawet wobec niewdzięcznych - szczodrzy wobec tych, którzy nie okazują nam szczodrości. Każdy kto rozwija takiego ducha, rozwija tym samym zaletę upodobniającą do Boga i tym samym jest coraz bliżej Pana, w serdeczniejszej z Nim społeczności, przygotowywany na przyjęcie większych błogosławieństw w przyszłości.

        Czy opuszcza cię szczęście?
            Idź, obdaruj nim brata,
        By służyło tobie i jemu,
            Przez wszystkie głodne lata.

    Ocenia się, że pobyt Eliasza w domu wdowy i wspólne korzystanie z niewielkich zapasów mąki i oliwy trwał przez około dwa do dwóch i pół roku. Pan nieustannie powtarzał cud, aby mogli przetrwać i dzisiaj jest w stanie uczynić cud w naszym interesie, jeśliby uznał, że byłoby to konieczne. Takie cuda są dzisiaj niepotrzebne i w obecnych warunkach nie należy się ich spodziewać. Raczej serca ludu Pańskiego powinny spodziewać się Boskiej interwencji w ich sprawach jako uczniów Jezusa Chrystusa.

    Jakże często Pan posługiwał się symbolicznymi krukami i wilkami, aby dostarczyć swym dzieciom potrzebnego pokarmu duchowego! Jakże często próby, trudności i prześladowanie ze strony przeciwnika i jego zaślepionych naśladowców zostały wykorzystane przez Pana dla dobra tych, którzy ufają Jego imieniowi! Taka myśl została wyrażona przez psalmistę w pięknym Psalmie 23, w którym przedstawia on poświęcone Panu osoby jako Jego owce, prowadzone na zielone pastwiska i do cichych wód. Następnie zmieniając tę ilustrację, psalmista mówi: "Przed obliczem moim gotujesz stół przeciwko nieprzyjaciołom moim ... kubek [radości, duchowego orzeźwienia] mój jest opływający".

    Doświadczenia, jakie spotkały Proroka w Sarepcie, przedstawiają również duchowe doświadczenia obecnego ludu Bożego. Jakże często Pan zaopatrywał swój lud w duchowy pokarm, zachętę itd. przez tych, którzy nie są Jego dziećmi! Jak doświadczenia tego rodzaju przynoszą błogosławieństwo ludowi Pańskiemu, tak przyniosą błogosławieństwa tym, którzy zostali wyznaczeni, aby nimi służyć i tak są nam stale dawane lekcje takich samych doświadczeń dzisiaj, jak Prorokowi dwadzieścia pięć stuleci temu. Nauką dla nas jest Pańska troska i stosowność zaufania Jemu oraz zdanie sobie sprawy, że On może posłużyć się wszelkimi środkami jakimi zechce, aby udzielić nam swych łask.

TP ’87,21-24; BS ’85,66.

Wróć do Archiwum