ON WSTĄPIŁ DO NIEBA

DZIEJE APOSTOLSKIE 1:1-14

I stało się, gdy ich błogosławił, że rozstał się z nimi i został wzięty do nieba - Ew. Łukasza 24:51.

    TEMATEM tego artykułu jest rozwój pierwotnego Kościoła. Został on głównie zaczerpnięty z księgi określanej jako Dzieje Apostołów. Łukasz jest autorem tej księgi, opisywanej przez niektórych jako najlepsza ze wszystkich historii Kościoła. Ponieważ zapis kończy się przed śmiercią Apostoła Pawła, można rozsądnie przypuszczać, że księga została ukończona około 63 roku Pańskiego. Pierwszy werset naszej lekcji, w którym Łukasz mówi o tym, co Jezus czynił i uczył, nawiązuje do jego poprzedniego dzieła, Ewangelii Łukasza. Jest to bezpośrednia sugestia, że pisarz miał na myśli, iż jego obecny traktat jest związany z kontynuacją dzieła naszego Pana przez Jego Świętego Ducha, za pośrednictwem Jego Apostołów i naśladowców. Ten punkt widzenia jest wspaniałym spektrum lub perspektywą i łączy dzieło naszego Pana rozpoczęte przy Jordanie, a dokończone na Kalwarii i odtąd kontynuowane przez Jego Świętego Ducha i za pośrednictwem Jego Kościoła, aż do zabrania Kościoła, który jest Jego Ciałem, i uwielbienia go w Królestwie, po czym nadejdą błogosławieństwa Królestwa w celu podniesienia i błogosławienia świata. Skromne początki tego dzieła, jego trudności i tryumfy, mają jeszcze przynieść obfite plony, wyrażone w oświadczeniu, że przed Jezusem każde kolano musi się ugiąć i każdy język wyzna chwałę Bogu, Ojcu. A każdy, kto się nie ugnie, nie wyzna i nie okaże posłuszeństwa wobec Mesjańskiego Królestwa, będzie ostatecznie "wytracony spośród Jego ludu" - we "wtórej śmierci".

    "Święty Łukasz, poeta i więcej niż poeta, mówi nam, jak snop światła chrześcijaństwa rozbłyskał z Jeruzalem do Antiochii - z Antiochii do Efezu, Troi i Filipi - z Filipi do Aten i Koryntu, aż w końcu rozpalił się w każdym pałacu i pretorium cesarzy w rzymskim imperium. Światło świata z małej wioski w Judei zajaśniało i rozświetliło galilejskie wzgórza, a następnie, jak się wydaje, zostało posłane na Golgotę pośród fatalnego zaćmienia. Księga Dziejów pokazuje nam, jak w krótkim czasie trzydziestu lat na nowo zapłonęło z rozżarzonych węgielków i zaświeciło nad Egeą i nad Adrią oraz napełniło Azję, Grecję i Italię takim Światłem, jakie nigdy przedtem nie świeciło nad ziemią ani morzem." - Farrar.

    Jest to piękny opis, jednak musimy go nieco zmodyfikować, by pamiętać, że tam nie jaśniało Słońce Sprawiedliwości, gdyż ono świta dopiero teraz. Prawdziwe jest oświadczenie naszego Pana, mianowicie, że każdy z Jego naśladowców był światłem świecącym od Niego, które nie może być włożone pod korzec, lecz wzniesione wysoko, aby mogło rozpraszać ciemności. Było to oświecanie drugich, które przynosiło jasność jako błogosławieństwo. Słowo Boże jest światłem dla Jego ludu, by prowadzić ich kroki, a w miarę, jak oni są oświecani, świat jest proporcjonalnie do tego błogosławiony. "Słowo Twoje jest pochodnią dla moich nóg i światłem na mojej ścieżce" (Ps. 119:105, KJV). "I mamy mocniejszą mowę prorocką, której dobrze czynicie, pilnując jako świecy w ciemnym miejscu stojącej, aż dzień zaświta i jutrzenka wzejdzie w sercach waszych" (2 Piotra 1:19, KJV).

ON UKAZAŁ SIĘ ŻYWY

    Historyk krótko przypomina nam o czterdziestu dniach pomiędzy zmartwychwstaniem naszego Pana i Jego wniebowstąpieniem, że On ukazał się Swoim uczniom i udzielił im pewnych instrukcji w związku z Duchem Świętym; że oni powinni oczekiwać na jego zesłanie, jako Ojcowską pieczęć przyjęcia ich do członkostwa w Królewskim Kapłaństwie oraz służenia Prawdzie jako Jego ambasadorzy. Wszystkie te instrukcje "odnosiły się do Królestwa Bożego". Ta przewodnia myśl musi być zachowana w umyśle. Królestwo Boże zostało obiecane - aby mogło obalić królestwo szatana oraz uwolnić ludzkość z niewoli grzechu i śmierci. Mesjasz miał być Królem, a Izraelici, potomstwo Abrahama, mieli być Jego pomocnikami i współdziedzicami w tym Królestwie i w Jego dziele. Cielesny Izrael okazał się niegodny łaski, jaką Bóg przepowiedział przez proroków, a odebrane im przywileje, miały być udzielone ostatkom z "prawdziwych Izraelitów" - Żydom oraz dostatecznej liczbie pogan do skompletowania przez Boga zamierzonej i z góry przewidzianej liczby. Właściwie dlatego wszystko, co było mówione i czynione, wiązało się z Królestwem.

    Jak Święty Łukasz w swej Ewangelii przedstawia osobowość Jezusa jako Magnes, który przyciąga nadzieje i utwierdza ufność "prawdziwych Izraelitów", tak w Dziejach stosuje go, by wskazać na naszego Pana jako centralną postać, Magnes. Widziane ze stanowiska Zmartwychwstałego, Uwielbionego, wielce wywyższonego, wysoko ponad księstwa i zwierzchności, przyciągające zdolności osobowości Mesjasza, są naprawdę bardzo uwydatnione. Chociaż nigdy nie zapomnimy o Jego ziemskim życiu i ofiarach, obecnie nasze serca i umysły patrzą na Niego, jako na Tego, który wiecznie żyje, na Głowę Kościoła, Króla Chwały, radując się z uwielbienia Jego skompletowanej Oblubienicy oraz z tego, że we właściwym czasie obejmą panowanie nad ziemią i razem rozpoczną wielkie dzieło Restytucji.

    Zarówno obecnie, jak i zawsze, ważne jest, abyśmy zachowali w naszych umysłach myśl o osobistym związku naszego Pana z każdym zarysem Jego dzieła. Jeśli Jego przesłaniem do pierwotnego Kościoła było, by pamiętali o Jego słowach: "A oto Ja jestem z wami po wszystkie dni, aż do końca Wieku", to myśl o osobistej obecności Pana teraz, w czasie Żniwa, powinna być dla nas jeszcze bardziej sugestywna. Jeśli Pan miał nadzór lub kontrolę nad wszystkimi sprawami Swego ludu przez cały Wiek Ewangelii, to czy myśl o Jego drugiej obecności i jeszcze bardziej zażyłym związku z każdym drobnym szczegółem tego, co jest zaplanowane, nie powoduje, że z radością stajemy się bardziej staranni, bardziej gorliwi? Na ile jesteśmy w stanie tę myśl zachować jasno w naszych umysłach, w takim stopniu będziemy dobrze usposobieni do właściwego boju i czynienia dobra w podnoszeniu sztandaru Prawdy. Na przykład, gdy przeciwnik nasuwa nam sugestie w kierunku niezadowolenia i niechęci ze sposobu przebiegu spraw odnoszących się do ludu Pańskiego, odpowiedzmy mu, że wiemy, iż znajduje się w błędzie, ponieważ Sam Pan jest obecny i nadzoruje Swoje dzieło. Jeśli w jakimś czasie sprawy wydają się posuwać przeciwnie do naszych nadziei czy oczekiwań, nie sądźmy, że Pan zaniechał nadzoru nad Swym dziełem i pozwala przeciwnikowi na zniweczenie go. Wprost przeciwnie, ugruntujmy nasze serca na fakcie, że Pan jest zbyt mądry, by błądzić oraz jest zarówno zdolny, jak i chętny, by sprawić, aby wszystkie rzeczy razem współdziałały dla naszego dobra oraz dla dobra wszystkich powołanych, zgodnie z Jego zamierzeniem. Jeśli jesteśmy kuszeni, by wtrącać się w sprawy, które Pan umieścił w rękach innej osoby, niech ta myśl powstrzyma nas i doradzi nam, byśmy skierowali baczniejszą uwagę na to, co Mistrz powierzył naszej opiece i że "każdy sługa swemu Panu stoi albo upada" oraz że do Niego należy uznanie lub dezaprobata. Dlatego nie do nas należy sięganie po władzę lub panowanie, czy też w jakimkolwiek stopniu narzucanie naszych poglądów innym, lecz raczej wykonywanie naszego działu pracy tak wiernie, jak to możliwe oraz pozostawienie rezultatów Panu, zdając sobie sprawę z Jego obecności i Jego opieki, Jego mądrości i Jego miłości.

CZEKANIE NA OBIETNICĘ

    Duch Święty został obiecany i uczniowie musieli oczekiwać na niego, w celu uświadomienia sobie i rozpoczęcia nowego dzieła, dzieła rozwoju Kościoła Chrześcijańskiego. To zostało im zobrazowane jako chrzest i zanurzenie w Ducha Świętego oraz przeciwstawione chrztowi Jana, czyli zanurzeniu w wodzie. Ten chrzest Ducha Świętego miał przedstawiać im fakt, że On umarł za grzech człowieka, został przyjęty przed obecność Ojca i przedstawił Swoją zasługę na korzyść tych, którzy uwierzyli w Niego i przyjęli Go. To widocznie miało stanowić znak lub dowód, nie tylko tego, że ich grzechy zostały odpuszczone, lecz że ich poświęcenie zostało przyjęte i że oni zostali teraz przyjęci do Boskiej rodziny, spłodzeni przez Niego jako duchowi synowie, którzy, jeśli będą rozwijać się w harmonii z ich przymierzem w Szkole Chrystusowej, we właściwym czasie zostaną narodzeni z ducha w zmartwychwstaniu do Boskiej natury.

    Podczas przebywania z Nim byli instruowani co do spraw odnoszących się do Królestwa oraz o konieczności oczekiwania na chrzest ducha, oni zadali Panu ważne pytanie: "Panie! Czy w tym czasie naprawisz królestwo izraelskie?" (Dz.Ap. 1:6). Lecz On odpowiedział: "Nie wasza rzecz jest znać czasy i chwile, które Ojciec w Swojej mocy [władzy] położył".

    Uczniowie dość dobrze rozumieli, że przywrócenie Izraela do jego wpływu i władzy, jako narodu, miało towarzyszyć wielkiemu tryumfowi naszego Pana w objęciu panowania nad ziemią, lecz oni w pełni nie pojmowali, że ten Wiek Ewangelii, jak miało to miejsce, był czasem, w którym przebiegał wybór klasy Oblubienicy spomiędzy całej ludzkości. Oni uświadamiali sobie, że Pan ich opuszcza i byli zatroskani tą informacją, lecz w istocie rzeczy powiedziano im, że będą mogli zrozumieć następny krok i że muszą postępować przez wiarę, a nie widzenie. W innym miejscu znajdujemy informację, że nasz Pan powiedział Swoim naśladowcom, iż nie tylko żaden człowiek nie zna dnia ani godziny wyznaczającej postęp Boskiego Planu w łączności z otwarciem nowej dyspensacji, lecz także aniołowie w niebie ani nawet nasz Pan Jezus; że Ojciec trzymał całą tę sprawę w Swych własnych rękach, w Swej własnej mocy. To jest lepiej zobrazowane w symbolach Objawienia, gdzie Boski Plan jest przedstawiony jako zapieczętowany i udzielony naszemu Panu po okazaniu przez Niego wierności na Kalwarii oraz wstąpieniu do chwały (Obj. 5:5-9). Jednakże nic w tym stwierdzeniu nie sugeruje, że nasz Pan i Jego uczniowie oraz aniołowie w niebie nigdy nie mieli znać czasów i okresów. We właściwym czasie każdy zarys zostanie objawiony tym, dla których będzie on "pokarmem na czas słuszny", tym, którym "dano wiedzieć tajemnicę Królestwa Bożego, ale tym, którzy są obcy, wszystko podaje się w podobieństwach" (Mar. 4:11).

    Lecz choć wówczas dla Apostołów nie nadszedł jeszcze właściwy czas na zrozumienie szczegółów restytucji Izraela i całego świata, inna wiedza i inna praca czekała na nich, gdy tylko Ojciec wyróżni ich przez wylanie na nich Ducha Świętego. Wówczas nie był odpowiedni czas na rozważanie spraw należących do odległej przyszłości. Dziełem, którym od razu mieli się zająć, było świadczenie o Jezusie, opowiadanie wszystkiego, co o Nim wiedzieli, aby inni mogli to poznać i być błogosławieni przez ich służbę. W odpowiednim czasie oni nie byli ograniczeni do Jeruzalem i Judei, lecz mogli udać się do Samarii oraz do najdalszych krańców ziemi, ponieważ ostatecznie to posłannictwo będzie dla dobra każdego człowieka.

    Słowo przetłumaczone tutaj "świadkami", w języku greckim brzmi martyres i od niego pochodzi angielskie słowo martyr (męczennik), oznaczające tych, którzy świadczą za cenę cierpienia lub śmierci. Apostołom mogło się wydawać dziwne, że opowiadanie dobrych wieści będzie ich kosztować cierpienie, a nam dzisiaj może się wydawać jeszcze bardziej dziwne, że głoszenie prawdziwej Ewangelii o Chrystusie sprowadzało cierpienia i wymagało męczeństwa. Lecz jest to prawdą i Mistrz wyjaśnił tego przyczynę, mówiąc: "ciemność nienawidzi światłości". Świat w ogólności, włączając chrześcijaństwo, jest mniej lub bardziej zwiedziony przez przeciwnika, a każdy kto jest wierny w opowiadaniu posłannictwa Pana w jego długości i szerokości, szybko spotka się z opozycją tam, gdzie najmniej mógłby się tego spodziewać. Dobroć Boga, Jego miłość oraz długość i szerokość, wysokość i głębokość Jego Planu Zbawienia, są tak obce dla nieoświeconego umysłu, że wzbudzają prześladowanie, ponieważ Prawda jest dziwniejsza niż fikcja. Lekcją z tego dla nas jest, że to świadczenie jeszcze się nie zakończyło i aby spotkać się z Pańską aprobatą, jako Jego przedstawiciele, w mniejszym lub większym stopniu musimy być męczennikami. Prawdopodobnie, im bardziej jesteśmy wierni, tym więcej będziemy mieć sposobności cierpienia i odpowiednio do tego, większa będzie nasza nagroda w Królestwie, które Bóg ma zarezerwowane dla tych, którzy w ten sposób miłują Go i Jemu służą.

PRZYJDZIE W PODOBNY SPOSÓB

    Rozmawiając z uczniami, nasz Pan zaczął się wznosić, a wkrótce otoczył Go obłok i ukrył przed ich wzrokiem. Oni czekali, patrząc w górę, jak gdyby spodziewali się, że Pan zstąpi z powrotem, lecz zamiast Niego pojawili się dwaj aniołowie i powiedzieli: "Dlaczego stoicie, patrząc w niebo? Ten Jezus, który w górę wzięty jest od was do nieba, przyjdzie w podobny sposób, jak widzieliście Go idącego do nieba" (Dz.Ap. 1:11, KJV). Zdanie nie mówi, że oni ujrzą Go przychodzącego, tak jak widzieli Go odchodzącego, ponieważ oni z pewnością nie obserwowali Jego powrotu. Oni umarli. I nie wcześniej, aż On przyszedł ponownie, mogło nastąpić ich obudzenie, ich zmartwychwstanie. Aniołowie nie powiedzieli też, że ktokolwiek ujrzy Go przychodzącego. Oni jedynie oznajmili wielki fakt, że On przyjdzie oraz że Jego przyjście będzie podobne do Jego odejścia. Dostrzegając to uważnie, pytamy samych siebie, jaki będzie sposób Jego drugiego przyjścia? Odpowiedź brzmi, że Jego odejście było spokojne, tajemnicze, nieznane światu, wiadome tylko Jego najbardziej bliskim i drogim naśladowcom, i takie będzie również Jego drugie przyjście - nie z okrzykami, głosami i trąbami, lecz potajemnie, cicho, "jako złodziej w nocy" (1 Tes. 5:2).

BS '11, 18-21; SB '11, 18-21.

Wróć do Archiwum