WSZYSCY SĄ DŁUŻNIKAMI ŁASKI BOŻEJ

"Albowiem któż cię różnym czyni? I cóż masz, czegobyś nie wziął? A jeśliżeś wziął, przeczże się chlubisz, jakobyś nie wziął?" - 1 Kor. 4:7

    EWOLUCJONIŚCI i wyżsi krytycy w swej tak zwanej "Nowej teologii" zastosowaliby nasz werset do czegoś, co określają jako "podnoszenie się człowieka". Mówią, że pierwszy człowiek był kuzynem małpy, i że postęp dokonany przez różne rasy ludzkości jest tak wielki, że powinniśmy być dumni i wdzięczni. Według ich teorii, każde pokolenie od poprzedniego otrzymuje dodatkowe błogosławieństwa i w ten sposób świat ciągle pnie się naprzód i do góry ku cudownym wyżynom umysłowym, moralnym i fizycznym. Lecz. my nie możemy się zgodzić z tą teorią i znajdujemy, że w tej sprawie historia biblijna jest o wiele bardziej zgodna z faktami.

    Biblijne świadectwa i objawienia nauczają o upadku człowieka ze stanu pierwotnej doskonałości i podobieństwa do swego Stwórcy na skutek nieposłuszeństwa. Nieposłuszeństwo to uwidoczniło się proporcjonalnie do stopnia oddalenia się od Stwórcy. Biblia pokazuje także częściowe uzdrowienie, czy też wzniesienie się człowieka z głębin degradacji proporcjonalnie do osiągania wiedzy o swym Stwórcy i okazywania posłuszeństwa Jego prawom. Nasz werset dobrze to pokazuje - biblijną naukę od 1 Mojżeszowej do księgi Objawienia. Oryginalna doskonałość człowieka była darem Stworzyciela. Grzech człowieka był dobrowolnym wyrazem sprzeciwu wobec woli Bożej, a każdy postęp uczyniony przez jakiegokolwiek członka rasy ludzkiej był proporcjonalny do łaski otrzymanej od Pana i przyjętej przez tego człowieka.

    "I cóż masz. czegobyś nie wziął?" Zajmijmy się głębszym zbadaniem Słowa Bożego i historii, by dowiedzieć się: Kto sprawił, że różnimy się od innych? Przekonajmy się czy różnimy się dzięki procesowi ewolucji, czy też dzięki temu, że otrzymaliśmy więcej Bożej łaski.

ADAM NIE BYŁ KUZYNEM SZYMPANSA

    Ci, którzy przyjęli trochę ewolucji zamiast świadectwa Biblii wydają się być tak przez nią zaślepieni, że sami siebie doprowadzają do wiary w kłamstwo. Czasami dają do zrozumienia ludziom, że istnieje jedynie niewielka różnica pomiędzy najniższym, najbardziej zdegradowanym członkiem ludzkiej rodziny a najbardziej rozwiniętym zwierzęciem, choć dobrze wiedzą, że nie jest to zgodne z prawdą. Oni sami wiedzą, że w rzeczywistości istnieje duża różnica. Zapewniają nas, że należy znaleźć tylko jedno, brakujące ogniwo, ale ci z nich, którzy są dobrze poinformowani, wiedzą, że to brakujące ogniwo jest bardzo długie. Znaleziono kilkanaście czaszek, o których ci mądrzy ludzie mówią, że należą do okresu setek tysięcy lat przed Adamem, według biblijnego określenia czasu.

    Lecz kwestionując wiek tych reliktów i zaprzeczając, że był kiedykolwiek jakiś inny człowiek przed pierwszym człowiekiem - Adamem z Biblii, domagamy się, aby te opowieści wyjaśniły fakt, iż każda z tych prezentowanych jako antycznych czaszek ma pojemność jamy mózgu większą od tej, jaką przeciętnie posiada człowiek żyjący współcześnie. Jak oni wytłumaczą to w świetle faktu, że powierzchnia mózgu najbardziej rozwiniętej małpy, stanowi troszkę więcej niż połowę powierzchni mózgu najmniej rozwiniętego człowieka współczesnego? Czyż te fakty nie obalają całej ich teorii i pokazują, że średnia pojemność mózgu ludzkiego zmniejszała się zamiast zwiększać? Czy nie wiedzą oni, że statystyki opublikowane w Wielkiej Brytanii wykazują, iż rozmiary kapeluszy noszonych przez Anglików zmniejszyły się znacznie w ciągu minionych lat? Jeżeli trzeba koniecznie ustalić jakiś związek pomiędzy człowiekiem a małpą (czemu zaprzeczamy), czyż nie byłoby uczciwym wyjść z założenia, jak to zrobił pewien europejski uczony kilka lat temu, że małpy są zwyrodniałymi członkami ludzkiej rodziny? Czyż nie jest bezpiecznym dla człowieka o przeciętnym zasobie wiedzy i przeciętnej zdolności rozumowania poddawanie w wątpliwość mądrości tych uczonych, którzy zgadują wypowiadając się zarówno za jak i przeciw, którzy rezerwują sobie prawo do zmian swoich wypowiedzi, kiedy tylko chcą, i wykazują szaleństwo braku rozsądku w podawaniu różnic rzędu milionów lat w określaniu czasu pojawienia się pierwszego człowieka?

    "Zwykli ludzie", którzy chętnie słuchali Jezusa i nadal słuchają posłannictwa Wielkiego Pasterza, będą czuć się znacznie bezpieczniej i będą mądrzejsi, jeśli skupią swoją uwagę jedynie na tym, co Słowo Boże mówi na ten temat. Ono nie używa niepewnych określeń, a jego teoria nie jest sama w sobie sprzeczna, lecz bezpieczna i zdrowa. Ono mówi o oryginalnym stworzeniu człowieka na obraz i podobieństwo Boże. Wyjaśnia, że upadek naszej rasy ze stanu doskonałości był wprost proporcjonalny do oddalania się od Boga.

    Apostoł wyjaśnia tę całą sytuację w kilku słowach, mówiąc: "Przeto iż poznawszy Boga, nie chwalili jako Boga, ani mu dziękowali, owszem znikczemnieli w myślach swoich, i zaćmiło się bezrozumne serce ich: Mieniąc się być mądrymi, zgłupieli; I odmienili chwałę nieskazitelnego Boga w podobieństwo obrazu skazitelnego człowieka i ptaków i czworonogich zwierząt i płazów. A przetoż podał je Bóg pożądliwościom serc ich ku nieczystości, aby lżyli ciała swoje między sobą ... A jako się im nie upodobało mieć w znajomości Boga, tak też Bóg je podał w umysł opaczny, aby czynili, co nie przystoi" (Rzym. 1:21-28).

    Czyż natchnione świadectwa Apostoła o wpływie bezbożności wiodącej do sprośności i zwyrodnienia nie zgadzają się zupełnie ze wszystkim, co z pewnością znamy z własnego doświadczenia i świadectw historycznych? Oczywiście, one się zgadzają! Są wystarczające, dla tych, którzy mają odpowiedni stan umysłu, lecz nic nie zaspokoi tych, którzy mają wątpiące nastawienie i ignorują osobowego Boga i człowieka jako twór Bożych rąk. Argumentacja Apostoła uzyskuje poparcie, gdy rozpatrujemy odwrotną stronę i rozważamy działanie Bożej prawdy i łaski, tam gdzie przejawiły się one lub wywarły wpływ w ciągu wieków.

ABRAHAM, CZŁOWIEK O SZLACHETNYM CHARAKTERZE

    Na przykład, rozważmy moralny, fizyczny i intelektualny stan świata w czasach Abrahama. Nie cofajmy się dalej w czasie, gdyż mamy niewiele informacji dotyczących epoki przed potopem i zaraz po potopie, ale zatrzymajmy się przy Abrahamie, który dzięki wezwaniu Bożemu stał się gościem w ziemi Chanaan w czasie, gdy żył jeszcze Sem, syn Noego. Jeżeli teoria ewolucji byłaby słuszna, Abraham byłby jedynie o stopień wyżej w rozwoju od Szympansa. Lecz czego dowiadujemy się o jego charakterze? Świadectwo Słowa Bożego mówi zarówno o jego różnych słabościach, jak i zaletach i w ten sposób Słowo Boże okazuje się bezstronną i prawdziwą informacją. Biblijna historia stawia wysoko Abrahama jako bardzo wspaniałego, pełnego wiary w Boga, człowieka, do tego stopnia, że jego charakter pod wieloma względami jest przykładem nawet dla chrześcijan. Postępowanie Abrahama ze swoim bratankiem Lotem pokazuje, że był on bardzo sprawiedliwym i prawym człowiekiem. Zarządzanie olbrzymimi stadami i trzystu osiemnastoma przygotowanymi do pracy służącymi ukazuje go, jako człowieka interesu o dużo większych zdolnościach do zarządzania niż te, jakie posiadają przeciętni ludzie współcześni. Jego pogoń i zwycięstwo nad armią, która zdobyła Sodomę, zagarnęła bogactwa Sodomy i uprowadziła ludność wraz z Lotem, bratankiem Abrahama, świadczy o wysokiej rangi sztuce dowodzenia ze strony Abrahama i umiejętności jego sług, co stawia ich również w dużej odległości od małp na skali inteligencji. Co więcej, postępowanie Abrahama ze zdobyczami, jego odmowa przyjęcia czegokolwiek dla siebie, wykazuje jak głębokim, obszernym i pojemnym był jego intelekt i charakter, czym znacznie przewyższał większość farmerów, hodowców bydła i nawet generałów dnia dzisiejszego.

    Ponadto, ostatnie prace wykopaliskowe w babilońskich ruinach wyniosły na światło dzienne fakt, że pomiędzy tymi ludźmi istniał wysoki stopień kultury, jaka przeważała w tamtych czasach. Towary były kupowane i sprzedawane według miar i za pieniądze. Rachunki były prowadzone tak jak obecnie są prowadzone przez najbardziej cywilizowanych ludzi i na dużo lepszym poziomie niż te jakimi teraz posługują się poganie. Dalej, z historią o Abrahamie łączymy spojrzenie na charakter króla Egiptu. Dowodzi ona, że król ten kierował się wysokimi zasadami honoru, sprawiedliwości i moralności w postępowaniu z Abrahamem i Sarą, jego żoną. Zasadami tak szlachetnymi, iż obawiamy się, że nie mogłyby one być osiągnięte przez połowę książąt i władców dnia dzisiejszego (1 Moj. 20:9-11).

BÓG SPRAWIŁ, ŻE IZRAEL SIĘ RÓŻNI

    Wszędzie można spotkać dzieci Izraela: Arabowie na pustym są synami Ismaela, Hebrajczycy - synami Izaaka. Czy przekonujemy się, że jakiś proces ewolucji wyniósł dzieci Abrahama na wyższy, szlachetniejszy, niż to mamy zilustrowane w Abrahamie, poziom moralny, umysłowy i fizyczny? Oczywiście, że nie! Spójrzmy na postępowanie Boga. On oznajmił Abrahamowi, że przyjmie jego potomków z linii Izaaka i wypełni przez nich pracę, która w końcu będzie błogosławić i podnosić całą ludzką rodzinę - każdy naród i każdą rasę. Lecz, jak gdyby w celu pokazania, że Bóg nie jest zależny od naturalnej ewolucji w rozwoju narodu żydowskiego, Bóg pozwolił temu narodowi popaść w poddaństwo, czy też niewolę Egipcjan. Po długim okresie tego niewolnictwa Pan wezwał ich pod wodzą Mojżesza, który bezsprzecznie był wielkim wodzem, wielkim generałem, a jakże dobrym człowiekiem i najłagodniejszym spośród ludzi. Był to człowiek, z którego każdy z współczesnych narodów świata byłby dumny. Z pewnością ewolucja nie rozwinęła tej rasy aż do takiego poziomu jaki osiągnął ów syn niewolnika. Zakon dany przy górze Synaj służył za podstawę do formułowania odtąd wszystkich innych praw, a jego krótka i treściwa wypowiedź podana w 3 Moj. 19:18 i w 5 Moj. 6:5 jest nadal wzorcem wszystkich praw jakie istnieją wśród najmądrzejszych i najlepszych ludzi na ziemi, mianowicie: "Będziesz miłował Pana, Boga twego, ze wszystkiego serca twego, i ze wszystkiej duszy twojej, i ze wszystkiej myśli twojej" i "Będziesz miłował bliźniego twego, jako samego siebie" (Mat. 22:37, 39).

    Rzeczywiście, lud Izraela, otoczony przykładami bałwochwalstwa i niemoralności często wymykał się związkom przymierza z Panem i nie czynił wysiłków, aby przestrzegać Boże prawo. Na ogół jednak cały naród ostatecznie w okresie rządów Dawida i Salomona pod pewnymi względami stał się największym i najmądrzejszym w świecie. Prawdą jest, że naród ten przeszedł "pod obłokiem" (1 Kor. 10:1) i stracił specjalną łaskę Bożą, kiedy odrzucił Mesjasza, jednak, nawet teraz wpływ Bożych obietnic i prawo Zakonu czynią go wielkim narodem. Podczas, gdy obecnie posiedli oni narodowy byt, wielu z nich nadal jest rozproszonych pomiędzy narodami ziemi, a mimo to mają wpływ na finanse i literaturę nie ustępując nikomu. Bezsprzecznie okazali się różnymi od innych ludzi dzięki Bożemu postępowaniu z nimi i danym im obietnicom. Proporcjonalnie do swej wiary i posłuszeństwa byli błogosławieni (Rzym. 3:1-3; 5 Moj. 4:5-9).

JAK ODRÓŻNIAJĄ SIĘ CHRZEŚCIJANIE

    Nie mamy jednak osądzać udzielanego Izraelowi błogosławieństwa na podstawie tych, którzy nie posiadali dosyć wiary, aby przyjąć Mesjasza w Jego dniu. Raczej powinniśmy spoglądać na te wierne osoby, które Jezusa przyjęły. Owych dwunastu nasz Pan wybrał spośród ludzi skromnych zawodów, aby stali się Jego Apostołami. Jako dobroczyńcy w najwyższym tego słowa znaczeniu - następni po swoim Panu, Odkupicielu - pozostawili swój ślad na świecie.

    Kiedy bierzemy pod uwagę wpływ Ewangelii Chrystusowej na świat, musimy stwierdzić różnicę między prawdziwymi chrześcijanami a nominalnymi chrześcijanami. Liczba tych ostatnich jest oceniana jako sięgająca wielu setek milionów i obejmuje zarówno tych najlepszych, jak i najgorszych spośród rodzaju ludzkiego, także prawdziwych chrześcijan. Całe to mnóstwo w mniejszym lub większym stopniu zostało oświecone naukami Chrystusa i Apostołów, lecz jedynie stosunkowo mała ich liczba przyjęła to specjalne błogosławieństwo, do którego byli zaproszeni, a które nie cieszy się przychylną opinią między ludźmi. Miejmy na uwadze naszą argumentację opartą na słowach z tekstu: "Któż uczynił nas różnymi?"

    Według naszego poglądu popartego przez Biblię i historię, degradacja jaka przyszła na świat przez nieposłuszeństwo i upadek Adama była w znacznym stopniu zrekompensowana przez łaskę i prawdę, którą nasz Pan Jezus wywiódł na jasność przez swoje posłannictwo zbawienia. Jak Żydzi byli błogosławieni przez typy i cienie Zakonu oraz prorocze posłannictwa wysyłane do nich, tak podczas wieku Ewangelii każdy z narodów świata był błogosławiony pewną miarą oświecenia przez Ewangelię Chrystusową, proporcjonalnie do tego jak przyjął prawdziwe posłanie w jego czystości, i w proporcji do tego jak na nie odpowiedział. A te dwa zastrzeżenia są ważne, niestety! Samo posłanie Ewangelii zostało żałośnie przekręcone i to przez tych, którzy twierdzili, że się nim radują, i że są jego sługami. Piękno i prostota pierwotnego posłania - że, Bóg był w Chrystusie jednając świat ze sobą, przypisując przestępstwa świata Temu, który umarł za nas - stopniowo została sprowadzona do znaczenia, że Niebiański Ojciec usiłował pogwałcić każdą zasadę sprawiedliwości i miłości i wysłać całą rasę Adama na wieczne męki, także, iż Jezus przez swą miłość i współczucie użył samego siebie starając się pomóc ludzkości. Lecz, według tych twierdzeń, Jego wysiłki, w tym Jego śmierć, przyniosły bardzo mały pożytek dla większości, która umarła nie słysząc o tym jedynym pod niebem i pomiędzy ludźmi imieniu, "przez którebyśmy mogli być zbawieni" (Dz. Ap. 4:12).

    Piękna nauka Słowa Bożego, że On powoływał i wybierał z pomiędzy świata ludzkości specjalne klasy tworzące Oblubienicę, żonę Baranka i współdziedziczkę oraz Książąt i Godnych w Tysiącletnim Królestwie, które to klasy będą błogosławić wszystkie rodziny na ziemi, została przekręcona w przerażającą doktrynę. Fałszywy pogląd na powołanie mówi, że Bóg wykonując swą suwerenną władzę zdecydował, że zbawi garstkę naszej rasy, aby pokazać, że byłby w stanie to zrobić dla wszystkich, gdyby ich w taki sposób wybierał. A także, że On zupełnie, nie liczy się z interesami tych nie wybranych i nie zapewnia im zbawienia obecnie ani też w przyszłym życiu. Los tych, którzy zmarli nie stykając się z wieścią o Jezusie, a więc poza możliwością zbawienia przez wiarę w Jego imię był w straszliwy sposób fałszowany. W rezultacie inteligentnej, myślącej osobie Bóg miłości - który dokonuje wszystkiego zgodnie ze swoją wolą - jest przedstawiony jako straszliwy demon, niesprawiedliwy, pozbawiony miłości i stojący na dużo niższym poziomie niż ci najbardziej zdegradowani z ludzkiej rodziny, gdyż nie można przypuszczać by któryś z nich miał przyjemność w wiecznym męczeniu swych współbliźnich (Iz. 29:13).

    Czyż dziwnym jest, że takie przekręcenie przesłania wydało tak zły owoc? Czy nie jest prawdą, że tak jak chore drzewo z pewnością wyda zły owoc, tak fałszywe doktryny rozwiną złe charaktery u tych, którzy je przyjmują? Patrząc wstecz, w ciemne wieki odczuwamy przerażenie, gdy czytamy o tym jak miliony ginęły gwałtowną śmiercią, o rozdzierających torturach itp., stosowanych ze względu na poglądy. A kiedy dowiadujemy się, że te okrucieństwa były stosowane w imieniu Boga, religii i Biblii, słusznie czujemy się oburzeni takim wypaczeniem prawdy. Następnie odczuwamy współczucie, gdy zdajemy sobie sprawę, że ten zły sposób postępowania był spowodowany wszczepieniem fałszywych doktryn, przeciwnych zarówno słowu, jak i duchowi Biblii. Tak więc widzimy, że kościelnictwo we właściwy sposób nie przedstawia Chrystusa i Jego nauk, ani też nauk Apostołów.

    Pomimo to, tak jak powinniśmy się spodziewać, litera nauk Chrystusa do pewnego stopnia przeważa pomiędzy tymi, których zachowanie -wskazuje, że oni nigdy nie posiadali, albo utracili ducha Jego nauk - miłość, radość, pokój, cichość, łagodność, cierpliwość, uprzejmość. Błogosławieństwo to było udzielane proporcjonalnie do przyjmowania prawdziwego przesłania. Widocznie w każdym kraju mało osób miało właściwy stan serca, który umożliwił im właściwą ocenę ducha prawdziwego przesłania nie zważając na mieszaninę ludzkich filozofii i kłamstwa. Jednak takich osób zawsze było i jest niewiele. Są oni zmieszani z kąkolem, są pomiędzy tłumami formalistów i mniej lub bardziej zwodzeni przez fałszywe doktryny. Ci, pomimo błędów i pomimo własnej niemożności trzymali się biblijnych oświadczeń odnośnie sprawiedliwości i miłości Stwórcy oraz miłosierdzia dostarczonego w Odkupicielu. Odrzucili oni błędną interpretację Boskiego charakteru dokonaną przez wierzenia ciemnych wieków i w swoich sercach przyjęli Pana na warunkach podanych przez naszego drogiego Zbawcę: "Kto chce za mną iść ... niech bierze krzyż swój ... i naśladuje mnie" (Łuk. 9:23).

    Trzymając się litery i ducha tej nauki naśladowcy ci chętnie godzili się, aby ich nazywano głupcami ze względu na Chrystusa. Starali się oni kroczyć śladami Tego, który dał im przykład życia w odosobnieniu od świata, życia dla Boga i Prawdy i błogosławienia innych ludzi. Lecz tak mała jest liczba takich ludzi, tak mało ważny ich wpływ, że nie są oni wspominani między wielkimi denominacjami tego świata. Są oni traktowani jak wyrzutki społeczeństwa ze wszystkich denominacji, które czasami budzą litość a czasami są wyszydzane.

    To co Apostoł powiedział o takich ludziach w tamtym czasie jest nadal prawdziwe - świat nas nie zna tak jak nie poznał naszego Pana, I to, co nasz Zbawiciel powiedział o nich jest dotąd prawdziwe: "Byście byli z świata, świat, co jest jego, miłowałby; lecz iż nie jesteście z świata, alem ja was wybrał z świata, przetoż was świat nienawidzi" (Jana 15:19). Choć świat wypiera się ich i pogardza nimi jednak przyznaje, że jest w nich coś, co określa się jako niepraktycznego ducha, ponieważ ich pojęcia, ambicje i metody nie są takie, jakie mogłyby przynieść największy dobrobyt i powodzenie w obecnym czasie, gdy grzech i samolubstwo rządzą światem. Świat i kościelnictwo tak opacznie pojęli Boski plan, że cokolwiek cieszy się dużym szacunkiem u ludzi jest obrzydliwością w oczach Pana; podczas gdy to, co jest bardzo cenne dla Pana jest obrzydliwością w oczach tych, którzy nie są w pełnej harmonii z Nim.

DUCH WOLNOŚCI

    Zauważyliśmy, że prawda zmieszana z błędem sprawiła, iż chrześcijaństwo głównie z powodu wyższości jego zasad różni się w pewnych aspektach od pogaństwa. Nauka Ewangelii odnosząca się do początkowej równości rasy i ostatecznej odpowiedzialności każdej osoby jedynie przed Panem - w tym znaczeniu, że zasada sądu będzie taka sama dla księcia i chłopa, dla uczonych i prostych - w konsekwencji otworzyła ludziom oczy zrozumienia w tych sprawach, podczas gdy ludy pogańskie - nadal żyją w przesądach dotyczących klas i kast. Tak więc duch wolności, wszczepiony przez tę miarę prawdy jaką świat mógł otrzymać i otrzymał, spowodował różnego rodzaju reformy tam, gdziekolwiek przesłanie Ewangelii dotarło.

    Prości ludzie w pewnym stopniu pojęli tę myśl - zrozumieli, że sposobności, wykształcenie i władze umysłowe wyznaczały władców tego świata, ale ci władcy nie mają ani władzy, ani wpływów na przyszłe życie, kiedy wszyscy znajdą się na jednakowym poziomie przed sądową stolicą Chrystusa. Dlatego ta odrobina prawdy, którą chrześcijaństwo otrzymało, była wyzwalająca, podnosząca i oświecająca oraz niszcząca ignorancję i przesądy. Lecz chrześcijaństwo nie było przygotowane do przyjęcia innych zarysów Bożego przesłania, opowiadającego pokój przez Jezusa Chrystusa. Oni nie przyjęli zaproszenia, aby zupełnie poświęcić swoje serca na służbę Bogu, pełnić Jego wolę i kroczyć śladami Jezusa. W konsekwencji nie otrzymali pełnych korzyści i błogosławieństw, które mogliby otrzymać. Innymi słowy, rozwinęli się w zakresie miłości i wolności, ale nie rozwinęli się w zakresie poświęcenia i uświadomienia sobie odpowiedzialności względem Boga. Wskutek tego, gwałtownie zbliżamy się do czasu, kiedy te niezrównoważone czynniki będą oznaczały ruinę naszej obecnej cywilizacji.

    Przez wzrost wolności, niezależności itp. w połączeniu ze wzrostem samolubstwa, wolność wypracowuje stan, który Pismo Święte opisuje w odniesieniu do końca tego wieku, podczas którego, szczególnie w chrześcijaństwie, każdy członek podniesie rękę na swego bliźniego. Posiane samolubstwo doprowadzi do anarchii, do obalenia wszystkich ludzkich rządów i ograniczeń, spowoduje najstraszniejszy ucisk, jaki świat kiedykolwiek poznał. Mamy tu ilustrację niebezpieczeństwa wolności, gdy jej siłą napędową jest samolubstwo. Jeżeli najistotniejsza treść przesłania naszego Pana zostanie odrzucona, konsekwencje będą katastrofalne. Im większe światło, tym większa odpowiedzialność; im większe wywyższenie, tym większy upadek. To jest smutny obraz naszej cywilizacji, który daje Pismo Święte. "Kościelnictwo", któremu brak Ducha Pańskiego, ducha miłości, zrujnuje siebie przez swoją własną mądrość i swojego ducha samolubstwa. Pewna miara prawdy sprawiła, że "chrześcijaństwo" różni się od pogaństwa, rezultat okaże się jednak w jego upadku, gdy najbardziej uprzywilejowani doświadczą największych obrażeń.

OCENA PRAWDZIWEJ WOLNOŚCI

    Co można powiedzieć o prawdziwych chrześcijanach, którzy nie tylko oceniają swoją wolność - uwolnienie od ignorancji i przesądu - ale także całkowicie przyjmują przesłanie Pana? Przez poświęcenie swego wszystkiego podejmują oni krzyż, by naśladować drogiego Zbawiciela, nie żyjąc jedynie dla obecnych przyjemności, wygód i honorów, lecz głównie,, by wykonywać wolę Ojca - cóż z tymi? Ach! Ich sytuacja jest szczególna i niektórym trudno ją pojąć. Mistrz powiedział do nich: "Na świecie ucisk mieć będziecie, ale ufajcie, jam zwyciężył świat". Zatem świat ich nie rozumie i myśli o nich jak o osobach nierozsądnych, które nie mają radości, szczęścia i przyjemności w życiu. Przeciwnie, te osoby dobrze wiedzą, że mają więcej przyjemności, więcej radości i więcej szczęścia niż ich przyjaciele, ponieważ pokój Boży, który przewyższa wszelkie zrozumienie, panuje w ich sercach. Oni nie tylko radują się i cieszą z przyszłych możliwości nadziei na udział w błogosławieństwach Królestwa, ale są też szczęśliwi w obecnych doświadczeniach, trudnościach i przeciwieństwach (Rzym. 5:3-5).

    To jest sekret prawdziwego pokoju i prawdziwej radości - miłość Boża, Jego obietnice i uświadomienie sobie na podstawie Słowa Bożego, że obecne próby i doświadczenia dopomagają ku dobremu tym, którzy Go miłują - wszystkim powołanym stosownie do Jego zamierzenia. One przygotowują ich do honorów, błogosławieństw i użyteczności w czasie przyszłym, w Tysiącleciu i później! Te osoby nauczyły się nie zabiegać zbytnio o uśmiechy świata czy przejmować się obrażonymi minami, tak jak same postępowały uprzednio. One patrzą wyżej, na uśmiech ich Niebiańskiego Pana. Są szczęśliwe, kiedy wzrokiem wiary dostrzegają, że bez względu na to, jakie są ich ziemskie warunki, mogą się cieszyć z przywileju służenia swemu Mistrzowi i Jego sprawie.

TP ’88,146-150; BS '86,54.

Wróć do Archiwum