PIEŚNI W DOMU NASZEGO PIELGRZYMSTWA

"Są mi ustawy twoje pieśniami w domu pielgrzymstwa mego" (Ps. 119:54)

    LUD BOŻY wieku żydowskiego jak również wieku Ewangelii określany jest jako "goście i przychodnie" w "teraźniejszym wieku złym" (Gal. 1:4). Są oni takimi, ponieważ słyszeli o "lepszej ojczyźnie", której władcą jest Bóg a prawem miłość - ów "doskonały zakon wolności". Dla takich pielgrzymów walka o bogactwo i próżną chwałę, pycha, wyniosłość i blichtr, które obecnie wszędzie panują są przykre. Walka o bogactwo lub stanowisko, szczególnie jeśli prowadzi do niesprawiedliwości, ucisku, oszczerstwa, zawiści, konfliktu i każdej złej działalności, budzi odrazę. Doskonałość ujrzana jakoby przebłysk Boskiego charakteru wraz z jego zupełną sprawiedliwością i miłością, stała się ich ideałem. Usłyszeli też oni tego, który "mówi ... z nieba" (Żyd. 12:25), pouczając ich, że grzech i zło nie będą zawsze panować, ponieważ Bóg niebios w przyszłości ustanowi swoje królestwo, które odnowi i obdarzy ludzkość błogosławieństwami oraz zaprowadzi wieczną sprawiedliwość. Od czasu, gdy o tym usłyszeli i coraz bardziej oceniali, z konieczności znaleźli się w większej dysharmonii z przeciwnymi warunkami obecnego czasu. W związku z tym oni sami czują się, i tak też są przedstawieni w Piśmie Świętym, gośćmi i przychodniami poszukującymi sprawiedliwszej krainy przyszłego wieku.

    Przyjmując taki punkt widzenia Apostoł oświadczył, że Abraham, Izaak i Jakub byli "gośćmi i przychodniami na ziemi" szukającymi lepszego kraju, ojczyzny, w której panowałyby bardziej sprawiedliwe warunki. Dotarli do tej właśnie ziemi, która była im obiecana, ale nie była to ich "ojczyzna", bowiem znajdowała się nadal w rękach i pod rządami tych, którzy byli cudzoziemcami i obcymi wobec Boga. Czekali na wypełnienie się Boskiej obietnicy, na mocy której mieli otrzymać tę ziemię wraz z Boskim błogosławieństwem i prawami, gdy stanie się ona dla nich niebiańską ojczyzną - ojczyzną pod niebiańskim kierownictwem i błogosławieństwem podczas tysiącletnich rządów Chrystusa i Kościoła. Kazano im czekać z dwóch względów: po pierwsze, była to dla nich próba i rozwój ich wiary oraz zaufania do Wielkiego Obietnicodawcy, po drugie, jeszcze "nie wypełniła się nieprawość Amonejczyka aż do tego czasu" (1 Moj. 15:16).

    Wypowiadając się na ten temat Apostoł oświadcza, że gdyby, zastanowili się, tj., gdyby pragnęli powrócić do Haranu, ich własnej ojczyzny zanim obiecano im Chanaan, mogliby do niego wrócić, gdy zastali ziemię obiecaną nadal zajmowaną przez inne narody a Bóg nie był jeszcze gotowy wypełnić danej im obietnicy (Żyd. 11:15). Oni jednak woleli polegać na Boskich obietnicach i zgodnie z tym wybrali na pewien czas los gości i przychodniów w Ziemi Obiecanej. Szczepan w swoim przemówieniu (Dz. Ap. 7:2, 5) wskazuje na pielgrzymowanie i pobyt Abrahama oraz jego nasienia jako przychodniów oczekujących na objęcie w posiadanie Ziemi Obiecanej. Szczepan oświadcza, że Bóg "nie dał mu w niej dziedzictwa i na stopę nogi, choć mu był ją obiecał dać w dzierżawę, i nasieniu jego po nim".

ABRAHAM PRAGNĄŁ LEPSZEJ OJCZYZNY

    Mamy rozumieć, że stosownie do tego niebiańska ojczyzna (Żyd. 11:16), której jako "goście i przychodnie" oczekiwali Abraham, Izaak i Jakub, oraz wszyscy wierni z domu cielesnego Izraela, ostatecznie będzie ojczyzną ziemską w sensie znajdowania się na Ziemi. Będzie ona niebiańska w tym znaczeniu, że jej rząd, prawa, przepisy itd. będą niebiańskimi prawami itd., a nie "ziemskimi, bydlęcymi, diabelskimi" (Jak. 3:15). W rezultacie, gdy Apostoł oświadcza, że szukali "miasta mającego grunty, którego sprawcą i budownikiern jest Bóg" (Żyd. 11:10), i że Bóg "im miasto zgotował" (Żyd. 11:16), powinniśmy rozumieć, że obietnica ta, o tyle, o ile ich, dotyczy, jest zgodna z obietnicami danymi cielesnemu Izraelowi.

    To "miasto" nie jest miastem literalnym, ale symbolicznym wzmiankowanym w Obj. 21:2, 9-27. W symbolice biblijnej miasto oznacza rząd i miasto "zstępujące iż nieba od Boga zgotowane" przedstawia królestwo Boże, Jego władzę, czyli rząd, który będzie zaprowadzony na całej Ziemi. Owo "miasto", czyli rząd, będzie się składało z Chrystusa - "Oblubieńca" i "Oblubienicy, żony Barankowej". "Tedy sprawiedliwi lśnić się będą" - miasto będzie lśniło chwałą Bożą. Kiedy królestwo to zostanie założone, narody chodzić będą w jego światłości (Obj. 21:24). Występujących w tym wersecie słów "które będą zbawione" nie ma w starszych manuskryptach (MSS). Najprawdopodobniej są one interpolacją, bo kiedy narody będą zbawione, doprowadzone do harmonii z Bogiem, nie będą już dłużej "narodami" (poganami), ale częścią jednego świętego narodu, królestwem. Bożym.

    Abraham, Izaak i Jakub oraz wszyscy wierni goście i przychodnie, którzy żyli przed tym pojednaniem, mimo iż nie będą członkami z grona Oblubienicy ani nowego Jeruzalem, królestwa, będą jednak ściśle identyfikowani z nim w powszechnym dziele błogosławienia ludzkości. I dlatego są oni przedstawiani jako oczekujący na to "miasto", ten rząd, który Bóg zaprowadzi na świecie. Wolą raczej posiąść swoje dziedzictwo w czasie, gdy nastąpią błogosławieństwa i jasne oświetlenie owego niebiańskiego, miasta, czyli rządu, niż przez jakiś czas mieć przyjemność w grzechu. To pozostaje w harmonii z myślą modlitwy, której się nauczyliśmy: "Przyjdź królestwo [niebiańskie Jeruzalem, miasto, którego podstawą jest dwunastu Apostołów, a Chrystus Jezus sam jest głównym kamieniem węgielnym] twoje, bądź wola twoja jako w niebie, tak i na ziemi". To miasto będzie oświecać i błogosławić świat tak długo aż wszystkim chętnym będzie udzielona pomoc i możliwość pojednania z Bogiem. Jego rządy trwać będą przez tysiąc lat, po których nastąpi nowa era w nowych warunkach, gdy (udoskonalona) ludzkość otrzyma przywilej rządzenia sobą w zgodzie z Boskim prawem.

    W pewnym sensie więc moglibyśmy określić obecną erę mianem "teraźniejszego wieku złego" (Gal. 1:4), który jest domem pielgrzymstwa naszego dla wszystkich, którzy miłują i tęsknią do sprawiedliwości. Natomiast lepsze warunki przyszłości, "nowe niebiosa, i nowa ziemia", obiecane jako dom lub warunki, całkowicie usatysfakcjonują wszystkich, którzy je osiągną.

ZIEMSKI DOM I DOM Z NIEBA

    Niemniej, Apostoł Paweł (2 Kor. 5:1-10) pisząc w sprawie owego pielgrzymstwa i zwracając się szczególnie do poświęconego Kościoła wieku Ewangelii używa języka, który o ile nie pozostaje w niezgodzie z tym na co właśnie wskazaliśmy, może być właściwie zrozumiany jako odnoszący się do śmiertelnych ciał świętych będących domami ich piełgrzymstwa - ich tymczasowymi domami w drodze do ich stałych domów, duchowych ciał jakie Bóg obiecał tym, którzy Go miłują, i które tenże sam Apostoł opisał w swoim poprzednim liście skierowanym do tych samych czytelników (1 Kor. 15:38, 42-45).

    Ponieważ dobrze wiemy, że bardzo wiele spraw dotyczących Chrystusa - Głowy i Ciała, zwycięskiego Kościoła wieku Ewangelii, zostało proroczo opisanych w Psalmach, to z równą pewnością możemy wnioskować, że język naszego wersetu szczególnie odnosi się do tych gości Wieku Ewangelii. Apostoł powiada: "Wiemy bowiem, że jeśli tego naszego ziemskiego mieszkania namiot zburzony będzie, budowanie mamy od Boga, dom nie rękoma urobiony [nie zbudowany przez moce ludzkie], wieczny w niebiesiech".

    Skoro odnowiona ziemia, mimo iż będzie stałym domem ludzkości, nie będzie "w niebie", a także w związku, z tym, że członkowie Kościoła po otrzymaniu nowych duchowych ciał w zmartwychwstaniu wiecznie będą na wyższym, czyli niebiańskim poziomie, właściwą rzeczą będzie przyjęcie założenia, że użyty przez Apostoła język zawiera wypowiedź odnosząca się do ziemskich i niebiańskich, ciał Kościoła. I takie zastosowanie wydaje się właściwe w całej jego wypowiedzi.

OBECNY LUD BOŻY - GOŚCIE I PRZYCHODNIE

    Jeśli my również żyjemy blisko Niego, "chodząc z Bogiem" (1 Moj. 5:22), to nie będziemy czuli pełnego zadowolenia z obecnych osiągnięć, warunków itp., ale będziemy się czuli jak goście i przychodnie, poszukujący lepszego odpoczynku, lepszego domu jaki "nagotował Bóg tym, którzy go miłują" (1 Kor. 2:9). Ta obietnica jednak, jak wyjaśnia Apostoł, jest prawdziwa tylko w stosunku do tych, którzy chodzą wiarą, a nie widzeniem.

    O osiągnięcie tego właśnie celu staramy się bez względu na to czy dopiero w przyszłości osiągniemy naszą doskonałą ojczyznę, czy też nastąpi to w obecnym czasie, kiedy jako goście i przychodnie rzeczywiście znajdujemy się z dala od domu podejmując starania, abyśmy mogli być przyjęci przez Pana; żebyśmy mogli mieć Jego łaskę, błogosławieństwo i zdawać sobie sprawę z Jego obecności i naszej z Nim społeczności poznając, że ostatecznie będziemy przez Niego, przyjęci. Podczas całej tej pielgrzymki jesteśmy przez Niego poddawani próbom, które wykazują czy miłujemy Jego i te rzeczy, które przyczyniają się do sprawiedliwości i pokoju. A jeśli tak jest, jak wiele jesteśmy gotowi poświęcić na rzecz -sprawiedliwości. Stopień naszej miłości ocenia On miarą naszego samozaparcia i samoofiary dla Niego i prawdy.

BÓG "DAJE ŚPIEWANIE I W NOCY"

    Czytamy, że Bóg "daje śpiewanie i w nocy" (Ijoba 35:10) oraz "włożył w usta moje pieśń nową" (Ps. 40:4). Nie jesteśmy zaskoczeni dowiadując się, że Jego lud "radować się będzie w chwale" i głośno będzie śpiewał - "Wysławiania Boże będą w ustach ich". Niektórzy mogą jednak odnieść osobliwe wrażenie, iż obecne warunki w jakich znajduje się lud Boży, stan niedoskonałości i fizycznej słabości, pod ciężarem których wzdychamy, może być stanem, w którym pieśni, dziękczynienie i radość powinny przeważać. Niemniej, taka jest właśnie Boska wola, jak to potwierdza Boskie oświadczenie dotyczące1 wszystkich, którzy prawdziwie są zwycięzcami. Wszyscy zwycięzcy mają radować się w domu swego pielgrzymstwa. Co się tyczy tej radości nasz Pan zapewnia: "a radości waszej nikt nie odejmie od was". "Pokój zostawuję wam, pokój on mój daję wam; nie jako daje świat, ja wam daję; niechże się nie trwoży serce wasze, ani się lęka" (Jana 14:27; 16:22).

    Tak więc, gdy występuje pewna miara "wzdychania" z powodu jakiegoś ciężaru przygniatającego tych, którzy osiągają nowe życie, to towarzyszy im również błogosławieństwo radości, jakiego świat nie może dać ani odebrać - i to właśnie jest źródłem i przyczyną nieustannej radości i "śpiewania w nocy" przed nadejściem chwalebnego brzasku nowego tysiącletniego Królestwa. Pieśni te są natchnione radością udzieloną nam w domu naszego pielgrzymstwa, mimo iż w rzeczywistości jesteśmy nieobecni w naszym "domu".

    Co stanowi nasze radości, których żaden człowiek nam nie zabierze, i jakie prześladowania, cierpienia oraz boleści mogą je jedynie pogłębić, poszerzyć i uczynić bardziej błogimi? Czym jest ta radość? Ta radość jest przedsmakiem błogosławieństw, które nadejdą. Jest natchniona zaufaniem do Tego, w którego
uwierzyliśmy - zaufaniem, że On zarówno jest w stanie, jak i skłonny udoskonalić dzieło, które rozpoczął i które, zgodnie z naszymi pragnieniami, będzie udoskonalone w sposób, jaki On uzna za najlepszy - zaufaniem, którym tak długo jak zdecydowanie trzymamy się ramionami naszej wiary Jego łaskawych obietnic, On nie pozwoli, abyśmy zostali oddzieleni od Niego. Któż mas odłączy od miłości Bożej w Chrystusie? Czy utrapienia i prześladowania? Ufamy, że nikt "nie może ich wydrzeć z ręki Ojca" (Jana 10:29) i że "sam Ojciec miłuje" nas i nie odtrąci tak długo, jak długo pragnąć będziemy trwać posłusznie w Jego miłości. Tak, "wiemy, iż tym, którzy miłują Boga, wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu"; wiemy, że Ten, który jest za nami, jest potężniejszy od wszystkich, którzy mogą być przeciwko nam. Taka ufność z pewnością przyniesie nam radość, której świat nie jest w stanie pojąć, oraz pokój Boży, który przewyższa wszelkie zrozumienie, będzie strzegł serc naszych.

    I taka radość, wywołana prawdziwą Ewangelią, naszego Pana Jezusa Chrystusa, przyjęta przez uczciwe serce w sposób maturalny i właściwy wzbudzi "pieśni w domu pielgrzymstwa naszego". Czy pośród wszelkiego zgiełku i walki, gdy słyszymy dźwięk melodii, która w naszych duszach odbija się echem, możemy powstrzymać się od śpiewania?

PIEŚŃ JEST RADOSNYM PRZESŁANIEM O KRÓLESTWIE

    Słowo "pieśń" ma szersze znaczenie niż tylko kadencję muzyczną - jest. ono użyte w Piśmie Świętym i gdzie indziej, aby wskazać na wszelkiego rodzaju radosne posłannictwo. Na przykład w odniesieniu do Ewangelii, o znajomości Boskiego Planu mówimy: "A włożył w usta moje pieśń nową, chwałę należącą Bogu naszemu". Ci, którzy zaznali, że Pan jest łaskawy ci, którzy doznali radości, której żaden człowiek nie może im odebrać, ci wreszcie, którzy skosztowali łaski Bożej w Chrystusie, nie tylko będą się radować i literalnie śpiewać pieśń swoimi wargami, ale też będą się radować, iż całe ich życie jest pieśnią uwielbienia i dziękczynienia Bogu. Pieśń ta będzie kipieć przy każdej okazji, gdy pojawią się uszy, które zechcą jej posłuchać. Tak co najmniej oczyszczone, usprawiedliwione i poświęcone serce będzie oceniać dobroć Boga i bardzo pragnąć, aby

        Całemu światu opowiedzieć o tych błogosławionych nowinach,
        I mówić o czasie spokoju, który się przybliża.

    Jeśli kiedykolwiek chrześcijanie dojdą do wniosku, że nie posiadają tej radości Pańskiej i nie mają żadnej pieśni w domu. swego pielgrzymstwa, będzie to powodem do obawy, że w tym coś jest nie w porządku - że związek między ich sercami a Panem nie jest całkowity i pełny. Jeśli pieśni tej nie znają to dlatego, że albo nigdy w pełni nie przyjęli Pana, za swój dział i nie poświęcili się Jemu na służbę, albo pewne fałszywe doktryny tak sterroryzowały ich umysły i zupełnie podbiły je w niewolę strachu, że ufna radość stała się dla nich niemożliwą. Takie osoby powinny natychmiast podjąć właściwe kroki w kierunku całkowitego poświęcenia się Panu, tak aby mógł On udzielić im swego Ducha i umożliwić poznanie radości Jego zbawienia; albo, jeśli są zupełnie poświęceni, a przed radością i śpiewaniem powstrzymuje ich fałszywa doktryna, powinni oni pilnie badać Pismo Święte i odnaleźć Pańskie przestanie: "a bojaźni, którą się mnie boją, z przykazań ludzkich nauczyli się" (Iz. 29:13).

POCHMURNE DNI

    Prawdą jest jednak, że nasze chrześcijańskie doświadczenie nie zawsze jest obliczone na przejawianie obfitości ducha: niewątpliwie dla naszego pożytku czasami bywają mroczne godziny, takie jakich doświadczał nasz drogi Odkupiciel, gdy rzekł: "Smętna jest dusza moja aż do śmierci". Takie doświadczenia przybliżają nas bez wątpienia do źródła pociechy, radości i pokoju, stanowią ukryte błogosławieństwo wśród tych "wszystkich rzeczy", które współdziałają dla naszego dobra. Lecz nawet w samym środku prób i trudności, kiedy jesteśmy przygnębieni i pieśń nie może w nas obfitować, możemy jednak we wszelkich okolicznościach i każdym czasie zdać sobie sprawę z Boskiej miłości oraz troski i tak silnie trzymać się Pana ręką wiary, że w najciemniejszych chwilach będziemy w stanie uświadamiać sobie radość wypływającą z sympatii, miłości i pomocy Mistrza, a tym samym osiągać radość, której nie może przerwać żadne niepowodzenie teraźniejszego czasu.

    Zniechęcenie i utrata tych radości i pieśni może czasami wynikać ze złego stanu zdrowia. W takim wypadku jeśli choroba jest wynikiem samolubnego zadowolenia, mamy sposobność na naukę i reformę. Może też wydawać się, że jest to rezultat niesamolubnej wierności w służbie prawdy, wykonywanej według zasad obowiązku. Jeśli tak jest, to skoro tylko taki stan zostanie rozpoznany, powrócą nasze radości i pieśni. Aby to zilustrować, przypomnijmy sobie jak Paweł i Sylas sławili Boga w więzieniu w Filipii, mimo iż ich plecy były wciąż pokaleczone i zakrwawione.

RADOŚĆ BĘDZIEMY ROZWIJAĆ W KRÓLESTWIE

    Celem ludu Pańskiego powinno być codzienne rozwijanie radości i warunków temu sprzyjających. Wielką rolę odgrywa tu stan naszego serca, bowiem radość w pełni nie zależy od głowy - naszej znajomości Boskiego Słowa i planu. Posiadanie jej i rozwój zależą głównie od stanu serca - ośrodka naszych uczuć. Jeśli zasadzamy swoje uczucia, swoje serca, na niedoskonałości rzeczy ziemskich i poszukujemy radości przy pomocy zaspokajania ciała, pożądliwości oczu, pychy żywota itp., to do pewnego stopnia gasimy ducha nowego umysłu i odpowiednio da tego zmniejszamy radość wypływającą z nowego umysłu. I przeciwnie, im bardziej zwyciężamy świat, ciało i szatana, tym bardziej usiłujemy czynić wolę naszego Ojca, który jest w niebie i staramy się o społeczność i łączność duchową z naszym drogim Odkupicielem, i wreszcie tym bardziej chcemy czynić te rzeczy, które podobają się Jemu. Jednocześnie będziemy mieli tym większą radość i pokój, których nie odbierze nam żaden człowiek a próby, trudności i prześladowania mogą uczynić je jeszcze przyjemniejszymi i wartościowszymi.

    A im więcej mamy tego nowego umysłu i im bliżej jesteśmy związani sympatią z Panem, tym bardziej będziemy pragnęli z całego serca śpiewać "Tę dawną, bardzo dawną opowieść o Jezusie i Jego miłości".

TP ’89,123-126; BS '88,61.

Wróć do Archiwum