Duch Święty w Dniu Pięćdziesiątnicy

    DZIEŃ ZIELONYCH ŚWIĄT był szczególnym dniem w żydowskim kalendarzu. Wyznaczał pięćdziesiąty dzień żniwa - po obracaniu pierwszego dojrzałego snopa (3 Moj. 23:15,16). Nasz Pan w swym chwalebnym zmartwychwstałym stanie był antytypem tego snopa, pierwiastkiem Boga w wielkim planie odkupienia (1 Kor. 15:20). Pierwsze czterdzieści dni po Jego zmartwychwstaniu zostały wykorzystane na udzielanie uczniom okolicznościowych lekcji - pomaganie im w przezwyciężaniu trudności związanych z ich sytuacją, przygotowywanie ich do odpowiedniego świadczenia i zebranie spośród ludzi klejnotów Pana. Lecz gdy Jezus opuszczał ich przy końcu czterdziestu dni, polecił im nie rozpoczynać natychmiast służby, lecz czekać na przyobleczenie ich mocą z góry - Duchem Świętym. Tak więc czekali przez dziesięć dni, po czym dnia pięćdziesiątego - w Zielone Świątki - ich oczekiwanie zostało nagrodzone wylaniem na nich, zgromadzonych w górnym pokoju, Ducha Świętego (Dz.Ap. 2).

    Pomimo tego w okresie tych dziesięciu dni załatwili oni jedną sprawę, lecz nie miała ona Pańskiego upoważnienia i nigdy nie została przez Niego zaakceptowana. Dotyczyła rzucenia losów w celu wybrania następcy Judasza (Dz.Ap.1:15-26). Ponieważ losowanie dotyczyło tylko dwóch osób, oczywistym było, że jedna z nich musi być w ten sposób wybrana. Pan jednak nigdy tego nie uznał i nic więcej o Macieju, którego wybrali, nie słyszeliśmy. W odpowiednim czasie Bóg na to miejsce powołał św. Pawła - "w niczym nie podlejszego, niż wielcy Apostołowie" (2 Kor. 11:5).

    Apostoł ów oznajmia, że gdy nasz Pan wstąpił do nieba, stanął przed obliczem Boga za nami - swym Kościołem, wszystkimi tymi, którzy mieli sprostać wymogom i warunkom uczniostwa (Żyd. 9:24). Nie stawił się za światem, lecz jedynie za nami. Umiłował świat, umarł za niego i będzie go jeszcze błogosławił, lecz błogosławienie świata musi zaczekać aż wypełni się najpierw Boski program dotyczący Wybrańców.

    Nie wiemy ile czasu nasz Pan spędził udając się przed Niebiański Tron i ile z owych dziesięciu dni spędził tam przed daniem Ducha Świętego; ze słów Apostoła wiemy jednak, że Duch Święty zesłany na uczniów oczekujących w górnym pokoju był dla nich dowodem na to, że dzieło Jezusa zadowoliło Ojca, że Ojciec dał Mu tego Ducha Świętego dla Jego Kościoła i że Jezus go "wylał" (Dz.Ap. 2:33). Wydarzenia tamtego dnia Zielonych Świąt były bardzo cenne dla ówczesnego Kościoła, lecz od tamtego czasu pozostają równie cenne dla wszystkich członków Ciała Pańskiego.

    Pismo Święte podaje, że w okresie wysokiego powołania wszyscy przyjmowani do Boskiej rodziny mieli być spładzani z Ducha Świętego; to właśnie spłodzenie w dniu Zielonych Świąt stało się udziałem oczekujących w górnym pokoju. Od tego czasu byli synami Bożymi, a "jeśli dziećmi, tedy i dziedzicami, dziedzicami wprawdzie Bożymi, a współdziedzicami Chrystusowymi" - ich Pana (Rzym. 8:17). Podobnie jest z tymi, którzy od zesłania Ducha Świętego wchodzą w Ciało Chrystusowe. Nie otrzymywali oni (z wyjątkiem pierwszych pogan, którzy w domu Korneliusza zostali bezpośrednio przyjęci do Ciała Chrystusa - Dz.Ap. 10:44) szczególnych manifestacji Boskiej mocy, takich jak rozdzielone języki, które zstąpiły na uczniów w dniu Zielonych Świąt. Otrzymywali jednak od Boga tego samego Ducha Świętego, którego otrzymali pierwsi uczniowie. Jezus i Jego Kościół pokazani są w obrazie wielkiego Kapłana -Jezus jako Głowa tego Kapłana, a Apostołowie jako pierwsi członkowie Ciała, pod zwierzchnictwem Głowy. Wszyscy członkowie Kościoła Chrystusowego od tamtego czasu są poszczególnymi członkami tego samego Ciała, tego samego Kościoła.

    Duch Święty zstąpił na Jezusa, Głowę Kościoła, w sposób dostrzegalny na zewnątrz po to, by upewnić nas, że został przyjęty przez Ojca. Potem Duch Święty manifestacyjnie zstąpił w dniu Zielonych Świąt na uczniów, by upewnić ich, że zostali przyjęci jako członkowie tego samego Ciała. Podobna zewnętrzna manifestacja miała miejsce przy przyjmowaniu Korneliusza, pierwszego nawróconego poganina. Było to konieczne dlatego, że poganie byli odrzuceni i nie przyjmowani przez Boga nawet jako słudzy; tak więc bez jednoznacznego dowodu Boskiej łaski, wierzącym z Żydów nigdy nie przyszłoby na myśl, że poganie mogliby być przyjęci do takiego samego wysokiego stanu synów Bożych. Lecz od zesłania Ducha Świętego nie ma potrzeby, by każdy członek tego Ciała otrzymywał zewnętrzną manifestację, ponieważ wylanie Boskich błogosławieństw w dniu Zielonych Świąt dotyczyło Kościoła jako całości. W wieku Ewangelii, w miarę jak poszczególne jednostki wchodziły do Kościoła Chrystusowego przez pełne poświęcenie swoich serc dla pełnienia woli Pana i z zupełną ufnością w dzieło Jezusa, otrzymywały tego Ducha i uznawane były za członków Ciała tego Kościoła, choć nie towarzyszyły temu jakiekolwiek formy zewnętrznych manifestacji.

    W przypadku Apostołów potrzeba zewnętrznej demonstracji podyktowana była dwoma powodami:

    (1) Byli oni Żydami, uwierzyli w Jezusa, poświęcili się i zostali przez Niego przyjęci za uczniów, lecz Ojciec przed śmiercią Jezusa nie mógł nikogo przyjąć za synów.

    (2) Ojciec mógł kogokolwiek z ludzkości uznać za swe dzieci i udzielić im pełnego odpuszczenia grzechów, pełnego pojednania i wejścia do swej rodziny dopiero wtedy, gdy Jezus jako wielki Najwyższy Kapłan nie tylko umarł, lecz także wstąpił na wysokość i zaoferował, czyli udostępnił zasługę swej śmierci na ich rzecz. Tak więc o Apostołach sprzed śmierci Chrystusa czytamy: "jeszcze nie był dany Duch Święty, przeto że jeszcze Jezus nie był uwielbiony" (Jan 7:39). Od chwili popełnienia grzechu przez Adama, pierwszego z synów Bożych (Łuk. 3:38), aż do przyjścia Jezusa jako Syna Bożego, wśród ludzi nie było żadnych uznanych przez Boga synów. Żydzi byli członkami domu sług, tak jak czytamy: "A byłci Mojżesz wiernym we wszystkim domu jego, jako sługa, na świadectwo tego, co potem miało być mówione. Ale Chrystus jako syn nad domem swoim panuje, którego domem my [Kościół] jesteśmy" (Żyd. 3:5,6). A zatem zielonoświątkowe błogosławieństwo było początkiem uznawania naśladowców Jezusa za synów Bożych oraz dziedziców Boskiej obietnicy.

DARY I OWOCE DUCHA

    A oto jeszcze jedna kwestia: W dniu zesłania Ducha Świętego Pan udzielił darów Apostołom, a przez nich pozostałej części Kościoła. Dary te widoczne były w zdolności mówienia różnymi językami i w mocy czynienia cudów - leczenia chorych itp. Owe dary były najwyraźniej niezbędne w celu założenia Kościoła, ale wszystkie one przestały być udzielane, gdy Apostołowie, przez których jedynie były one przekazywane innym, zasnęli w śmierci. Lecz chociaż Bóg dalej nie udzielał tych darów Kościołowi (1 Kor. 13:8), obiecał mu coś jeszcze lepszego, tzn. owoce Ducha. Owoce są cenniejsze od darów, ponieważ one przedstawiają charakter, a nie jedynie zdolności i moc (1 Kor.12:31; 13). Owoce Ducha to cichość, uprzejmość, cierpliwość, nieskwapliwość, braterska uprzejmość, miłość itp. Podczas wieku Ewangelii cechy te, u tych, którzy przeszli przez stopnie pokuty, wiary i poświęcenia, były dowodem ich członkostwa w Kościele Chrystusowym i spłodzenia z Ducha Świętego. Tak więc, chociaż cieszymy się, że Apostołowie posiadali dary, a następnie rozwinęli owoce, radujemy się z tego, że to właśnie owoce pozostały z Kościołem.

MÓWIENIE JĘZYKAMI

    Jeden z darów Ducha został natychmiast zademonstrowany przez Apostołów - zdolność mówienia obcymi językami. Wszyscy oni pochodzili z Galilei, a więc znali tylko ten jeden dialekt. Zapis biblijny podaje jednak, że pod wpływem tej Boskiej mocy Ducha Świętego mówili różnymi językami, tak że ludzie przybyli z krajów, w których tymi językami się posługiwano, doskonale wszystko rozumieli i byli zdziwieni mówiąc: "Izali oto ci wszyscy, którzy mówią, nie są Galilejczycy? A jakoż my od nich słyszymy każdy z nas swój własny język?" (Dz.Ap. 2:7,8). Rozumiemy, że cud nie dotyczył słuchaczy, lecz raczej przemawiających. Ci wszyscy ludzie z różnych krajów nie słyszeli jednego języka, tak jakby był to ich własny, lecz różni Apostołowie mówiący różnymi językami byli słyszani i rozumiani przez ludzi, którzy mówili tymi językami. Był to oczywiście cud, który miał przynieść określony skutek. Nie była to jedynie potwierdzająca moc i doświadczenie dla samych Apostołów i innych wierzących z tamtych czasów, lecz świadectwo dla Żydów przybyłych do Jerozolimy ze wszystkich narodów.

    Te coroczne zgromadzenia w Jerozolimie były bezpośrednio nakazane przez Pana za pośrednictwem Mojżesza (2 Moj. 23:16,17) i respektowane przez wszystkich Żydów, którzy pozostali wierni Bogu i Jego Słowu. Jeśli z powodów zawodowych zamieszkiwali w innych krajach, to jednakże regularnie co roku przybywali do Jerozolimy, by cześć oddać Bogu. Właśnie ci pobożni ludzie otrzymali szczególne błogosławieństwa w dniu Zielonych Świąt. Choć niektórzy próbowali wyjaśnić to zjawisko mówiąc (Dz.Ap. 2:13), że Apostołowie najwyraźniej "młodym winem się popili", większość słuchaczy odrzuciła jednak takie wyjaśnienie i tym chętniej słuchała tego, co mówili Apostołowie, w porę uświadamiając sobie fakt, że wszyscy oni mówili o tym samym chwalebnym poselstwie Boskiej miłości, choć posługiwali się różnymi językami, tak by wszyscy obecni mogli ich zrozumieć.

    Ilustracja świątyni jest różnie stosowana w odniesieniu do Kościoła. O każdym chrześcijaninie, po otrzymaniu przezeń Ducha, mówi się jako o świątyni Ducha Świętego. Każdy zbór może być uważany za świątynię Boga. Boską Świątynią, czyli Przybytkiem jest również zabrany do niebiańskiego stanu Kościół jako całość, ponieważ Bóg zamieszkuje w nim, a przez niego zamieszkuje, spotyka się i błogosławi wszystkich nie wybranych (Obj. 21:3). Według innego obrazu każdy członek Kościoła jest przedstawiony jako żywy kamień (1 Piotra 2:5) przygotowywany do owej Wielkiej Świątyni - kształtowany, polerowany i przysposabiany do swego miejsca w tej Świątyni w górze. Dawniej Bóg reprezentowany był w Przybytku przez Chwałę Szekinach w Świątnicy Najświętszej oraz w literalnej świątyni w Jerozolimie. W okresie wieku Ewangelii reprezentowany jest we wszystkich spłodzonych przez Jego Świętego Ducha i będzie jeszcze reprezentowany przez tych wszystkich, którzy odpowiednio postępują i mieszkają w Boskiej miłości.

SB ’92,33-35; BS '91,33.

Wróć do Archiwum