BŁOGOSŁAWIONY, KTÓRY IDZIE!
(Mat. 21:1-17) "Błogosławiony, który idzie w imieniu Pańskim."
PIERWSZYM dniu tygodnia (nasza niedziela), nasz Pan wczesnym rankiem rozpoczął swe przygotowania do triumfalnego wjazdu do Jerozolimy jako Król. Chociaż On dobrze wiedział, że nie przyjmą Go "właśni jego" (Jan 1:11), lecz, przeciwnie, zostanie zabity przez panujących, o czym już świadczył swym uczniom, gdy poprzedniego wieczoru mówił, że pomazanie Marii było przygotowaniem Go do pogrzebu, jednak ów wjazd był potrzebny nieodzownie jako część planu Bożego, aby On mógł oficjalnie zaofiarować się Żydom jako Król i w ten sposób spełnić obietnicę Bożą daną temu ludowi, że Jego łaska będzie udzielona "Żydowi najprzód" (Rzym. 2:10).
Wcześniej nasz Pan sprzeciwił się tym, którzy chcieli Go porwać i obwołać królem. Uczynił to w ten sposób, że wyszedł spomiędzy nich (Jan 6:15). Lecz teraz, gdy nastał właściwy czas, On obmyślił plan swego triumfalnego pochodu na tę właśnie godzinę, nie przeciwstawiając się temu, jak czynił to uprzednio. Posłał swych uczniów po oślicę i źrebiątko oślicy, manifestując swą nadprzyrodzoną moc przez wskazanie gdzie i w jaki sposób zwierzęta zostaną znalezione. Użyto osła zamiast konia i jak podaje tradycja wszyscy królowie izraelscy mieli zwyczaj w ten sposób jeździć na swą koronację.
Gdy przyprowadzono zwierzę, uczniowie wraz z tłumem działali jakby w porozumieniu, gdyż miało się okazać, że spora liczba gości z Jerycha i tych, którzy dawali świadectwo Pańskiej mocy i naukom w drodze do świętego miasta i na Święto Paschy, podobnie jak Jezus, zatrzymała się na sabat w Betanii.
Wraz z uczniami tworzyli oni niedużą grupę, która zaczęła obwoływać Jezusa Królem, składać mu hołd i, jak w owym czasie nakazywał zwyczaj w przypadku dostojników, rozpościerać swe wierzchnie szaty na drodze, po której miało przejść Jego zwierzę. Rzucali też na drogę zerwaną uprzednio trawę, kwiaty i gałęzie palmowe.
TŁUMY UCZCIŁY JEZUSA
Za Jezusem na uprzywilejowanej pozycji, jadącym na czele w kierunku Jerozolimy, postępował tłum. Wtedy z miasta wyłoniły się rzesze ludzi, które słyszały, że wielki Prorok i Nauczyciel był w Betanii i one zbliżały się, aby ujrzeć zarówno Jego, jak i Łazarza. Napotkawszy Pana i posuwającą się za Nim grupę wznoszącą okrzyki, zawrócili i stali się jakby strażą przednią, podobnie jak pozostali wznosząc okrzyk "Hosanna Synowi Dawidowemu" - co znaczyło - Królowi, komuś z rodu królewskiego. Prawdopodobnie unikali słowa "Król", aby nie narazić się na zarzut zdrady wobec króla Heroda i cesarstwa rzymskiego, które Heroda utrzymywało przy władzy.
Był to wspaniały lub śmieszny wjazd triumfalny do miasta Wielkiego Króla, w zależności od tego z jakiego stanowiska był on rozważany. Według zapatrywania uczniów i tłumu pełnych mesjanistycznego entuzjazmu i nadziei, iż od dawna upragnione błogosławienie Izraela ma właśnie się urzeczywistnić, oraz pełnych wiary, że ten wielki Prorok, który ma moc wskrzeszania umarłych i uzdrawiania chorych, może w swoim czasie i na swój sposób sprawić, że oni wraz z Nim staną się niepokonanymi dla wszystkich nieprzyjaciół i w szerokim zakresie spełnią wszystkie wspaniałe rzeczy przepowiedziane przez proroków - dla nich było to wspaniałe zdarzenie, rzeczywisty triumf. Jednakże dziwne wydaje się - pomimo faktu, iż Jezus uprzednio wielokrotnie im mówił o swojej śmierci i nawet zgromił Piotra, gdy ten Mu się sprzeciwił - że Jego uczniowie i inni nie potrafili zrozumieć prawdziwego znaczenia Jego słów i traktowali je jedynie jako część Jego "zagadek" (Ps. 49:5), które niewątpliwie później staną się zrozumiałe i doniosłej wagi. Świadczą o tym ich słowa wypowiedziane nawet po Jego śmierci i zmartwychwstaniu - "A myśmy się spodziewali, iż on miał odkupić Izraela" (Łuk. 24:21).
Według zapatrywania Heroda, Piłata, przedniejszych kapłanów i nauczonych w Piśmie, ten triumfalny pochód był jedynie popisem fanatycznego przywódcy oraz Jego ciemnych i fanatycznych ofiar oszustwa. Oczywiście niczego więcej w tym nie widzieli. Król Herod i Piłat widocznie nie obawiali się, że ten wzgardzony Nazarejczyk i Jego towarzysze mogliby kiedykolwiek zorganizować i wyposażyć armię, która zagroziłaby ustalonemu porządkowi rzeczy, jakiemu przewodzili. Przywódcy religijni jedynie się obawiali, że ten fanatyzm mógłby w jakiś sposób się rozszerzyć i sprowadzić na nich gniew oraz dalszy ucisk ze strony władz świeckich, które mogłyby się tym posłużyć, jako pretekstem do dalszego wtrącania się do swobód Żydów. Jest całkiem oczywiste, że żaden z przedniejszych władców nie uwierzył w Jezusa jako Mesjasza posłanego od Boga, w celu spełnienia chwalebnych obietnic z ich świętych ksiąg. O tym świadczą Apostołowie, mówiąc: "Wiem, żeście to z niewiadomości uczynili, jako i książęta wasi"; "Bo gdyby byli poznali, nigdy by byli Pana chwały nie ukrzyżowali" (Dz.Ap. 3:17; 1 Kor. 2:8).
PROCESJA BYŁA ZAPOWIEDZIĄ WIĘKSZEGO TRIUMFU
Z jeszcze innego punktu widzenia na tę procesję zapatrywał się nasz Pan i niewidzialne mnóstwo aniołów, duchy opiekuńcze, wysłane do usługiwania tym, którzy mieli być dziedzicami zbawienia. Ci podzielili entuzjazm tłumów, lecz z całkowicie odmiennego stanowiska - byli świadomi, że ten triumf stanowi tylko część Boskiego Planu i jedynie wstęp do większego triumfu naszego Pana po całkowitym ofiarowaniu się przez Niego i zdobyciu w ten sposób "wszelkiej mocy na niebie i na ziemi". Byli świadomi, że ten triumf stanowi zapowiedź Jego przyszłej chwały i Jego triumfalnego objęcia Królestwa po Jego powrocie z dalekiego kraju (nieba) wyposażonego w pełnię władzy, by położyć kres grzechowi i poddać wszystkie rzeczy Bogu oraz wydźwignąć z okropnego dołu grzechu, chorób i śmierci wszystkich pragnących powrotu do pełnej harmonii z Ojcem i prawami Jego imperium. Z łaski Bożej naszym przywilejem jest ten najwspanialszy punkt widzenia na ów triumfalny pochód. Możemy słusznie powiedzieć za naszym Panem "Oczy [nasze] błogosławione, że widzą, i uszy [nasze], że słyszą" Mat. 13:16.
Z relacji Łukasza dowiadujemy się, że pewni faryzeusze, którzy od samego początku znajdowali się w tłumie, chociaż nie mieli zastrzeżeń wobec tego co nasz Pan mówił i czynił, to jednak postawili Mu zarzut, jakoby On zezwolił swym uczniom i pozostałym z tłumu na obwołanie Go Królem i wydawanie okrzyku Hosanna! (Zbawienie, Błogosławieństwo, Chwała!). Wówczas to Jezus, znając proroctwo odnoszące się do tej sprawy (Zach. 9:9), nie tylko nie zganił swych uczniów i nie powstrzymał ich od okrzyków, lecz poinformował faryzeuszy, że skoro sam Bóg ustami proroka powiedział: "Wykrzykuj córko Jeruzalemska", to muszą być okrzyki i gdyby lud ich nie wydawał nie będąc do tego stopnia rozentuzjazmowany, kamienie by wołały, aby proroctwo nie pozostało niespełnione.
Chociaż Betfage, gdzie Pan dosiadł osła, leży blisko Jerozolimy, było jednak ukryte za Górą Oliwną. Gdy Pan osiągnął szczyt góry i nagle ukazało się miasto Jerozolima, to zatrzymał pochód i zapłakał nad nią, mówiąc: "O gdybyś poznało i ty, a zwłaszcza w ten to dzień twój, co jest ku pokojowi twemu! lecz to teraz zakryte od oczów twoich... żeś nie poznało czasu nawiedzenia swego" (Łuk. 19:41-44). Z tych słów wyraźnie wynika, że nasz Pan nie traktował otaczającego Go tłumu, w jakimkolwiek znaczeniu tego słowa, jako reprezentację tego miasta lub narodu. Bo chociaż ci, którzy byli z Nim wykrzykiwali te właśnie słowa: "Błogosławiony, który idzie w imieniu Jehowy!" to jednak słowa naszego Pana informują, że przywódcy Izraela, przedniejsi, reprezentujący lud dopiero w przyszłości, podczas drugiego adwentu, z radością uznają Go za Króla Królów i Pana Panów. Lecz tymczasem nierozpoznanie przez nich czasu swego nawiedzenia oznaczało dla nich utratę wielkiego przywileju. To oznaczało dla nich, że ich dom musi być spustoszony, opuszczony przez Pana podczas wieku Ewangelii, podczas którego On spośród pogan zgromadzi liczbę wystarczającą do skompletowania wybrańców, łącznie z wiernymi spośród Izraela, ostatka, który Go przyjął lub przyjmie (Mat. 23:39).
POCHÓD UDAŁ SIĘ DO ŚWIĄTYNI
CELEM tego triumfalnego marszu było Święte Miasto, miasto stołeczne, Miasto Wielkiego Króla. Lecz nasz Pan nie udał się do pałacu Heroda z żądaniem objęcia go we władanie, ani do pałacu Piłata z żądaniem uznania Go. Lecz jako przedstawiciel Jehowy, jako Mesjasz posłany od Boga, aby był Zbawicielem Izraela i świata, zachował się stosownie do okoliczności udając się do domu lub pałacu Ojca - do Świątyni.
Scena w Świątyni musiała być osobliwa. Niewątpliwie była przepełniona pielgrzymami ze wszystkich stron cywilizowanego świata, przybyłymi o tej porze roku w liczbie setek tysięcy, by uczcić Pana i obchodzić Paschę według Zakonu. Prawdopodobnie wielu z nich słyszało coś niecoś o Jezusie z Nazaretu "mocnym w uczynku i w mowie" (Łuk. 24:19). Wielu z nich zostało uzdrowionych przez Niego lub miało przyjaciół, którzy w ten sposób byli błogosławieni. Możemy sobie łatwo wyobrazić poruszenie wywołane przez tłum idący z Jezusem i wołający "Hosanna na wysokościach" itd.
Faryzeusze, uczeni w Piśmie i przedniejsi kapłani, którzy przywykli do panowania nad ludem w sprawach religijnych, zwłaszcza w Świątyni, chociaż napełnieni gniewem na Jezusa, czuli się bezsilni by Mu w tych warunkach zaszkodzić. Nie uczynił On niczego w żadnym znaczeniu tego słowa, co byłoby sprzeczne z Zakonem - i to było widoczne dla wszystkich. Przeciwnie, jak gdyby chcąc pokazać, że czyni tylko to, co jest w Jego mocy, nasz Pan zaczął wykonywać to, co byłoby stosowne dla duchowego Króla - zgromił bezczeszczących Świątynię i jej otoczenie, wypędził sprzedających gołębie ofiarne i osoby zajmujące się wymianą pieniędzy, które zbierały obfite żniwo kosztem czcicieli przybyłych z daleka, zmuszonych do wymiany ze stratą swych nie żydowskich pieniędzy nie przyjmowanych w Świątnicy.
Nie mamy rozumieć, że nasz Pan łamał słuszne prawa obowiązujące w kraju i Świątyni - w każdym znaczeniu tego słowa przestrzegał On prawa. Przeciwnie, On był upoważniony, tak jak każdy Żyd, w zgodzie z przepisami Zakonu, użyć tyle przemocy ile to było niezbędne, w obronie świętości Świątnicy.
JEZUS UZDRAWIAŁ I NAUCZAŁ W ŚWIĄTYNI
Ślepi i chromi przyszli do naszego Pana w Świątyni i zostali uwolnieni od swych słabości. Później nauczał lud kontynuując uzdrawianie i nauczanie przez kilka dni, wieczorami wracał do Betanii i następnego ranka przychodził do Świątyni bez jakichkolwiek dalszych demonstracji jako Król, gdyż ta jedna demonstracja osiągnęła zamierzony cel. To dało urzędnikom miasta i narodu okazję do formalnego uznania Go za Króla, lecz oni okazali przeciwnego ducha, gdy przyszli do Niego z prośbą, aby dzieciom zgromadzonym na dziedzińcu Świątyni, wykrzykującym "Hosanna", zabronił tego czynić. Lecz nasz Pan odpowiedział im cytując z Pisma Świętego, że jest to w zgodzie z Boskim Planem: "Z ust niemowlątek i ssących wykonałeś chwałę" (Mat. 21:16). Mądrzy tego świata nie docenili tego zaślepieni swym wyrachowaniem. Lecz małe dzieci i szczególnie ci, którzy w prostocie serca i cichości stali się podobni do małych dzieci powinni być narzędziami, które Pan użyje do wznoszenia okrzyków na Jego chwałę.
Wiele Pańskich przypowieści i specjalnych pouczeń było wypowiedzianych podczas tych dni w Świątyni, między Jego triumfalnym wjazdem oraz stawieniem się dziesiątego dnia miesiąca Nisan, a Jego ukrzyżowaniem jako Baranka Wielkanocnego czternastego dnia tegoż miesiąca (zob. 2 Mojż. 12:3,6). Te przypowieści, itd. są zapisane w Ewangeliach Mateusza w rozdziałach 23-25, Marka w rozdziałach 11-13 i Jana w rozdziałach 12-16. Między innymi On głosił, że łaska Boża, tam i wtedy, została odebrana Izraelowi, gdy powiedział: "Jeruzalem! Jeruzalem! które zabijasz proroki, i które kamionujesz te, którzy do ciebie byli posyłani: ilekroć chciałem zgromadzić dzieci twoje, tak jako zgromadza kokosz kurczęta swoje pod skrzydła, a nie chcieliście? Oto wam dom wasz pusty zostanie" (Mat. 23:37-39).
ODRZUCENIE IZRAELA JEST TYPICZNE
Rozważając najcenniejsze lekcje, jakie obecnie możemy odnieść z tych wydarzeń, zwracamy uwagę, aby nie zapomnieć o ich typicznych zarysach - wszyscy bowiem powinni pamiętać, że wydarzenia przy końcu służby naszego Pana i wszystko co jest związane z odrzuceniem i rozpadem cielesnego domu Izraela jest typiczne i ilustracją spraw, których należy oczekiwać i które mają się wydarzyć obecnie, przy końcu wieku Ewangelii - o sprawach związanych z odrzuceniem i rozpadem teraźniejszego nominalnego Izraela, "Babilonu". Jak już pokazano w paruzyjnym tomie 2, str. 249, 250, rok 1878 odpowiada w czasie formalnemu ofiarowaniu się Pana cielesnemu Izraelowi i odrzuceniu go przez Niego. W owym roku nominalny Izrael duchowy został odrzucony, podobnie jak uprzednio został odrzucony pierwszy, czyli cielesny Izrael. Poza tym w obu przypadkach wszyscy prawdziwi Izraelici, którzy rzeczywiście Go przyjęli, z Jego ręki dostąpili odpowiednich błogosławieństw.
Rozumiemy, że od tej daty (1878 r.) nasz Pan przebywa w swej duchowej Świątyni, w prawdziwym Kościele, pouczając w szczególny sposób tych wszystkich, którzy mają uszy ku słuchaniu, uzdrawiając niewidzące oczy i pomagając duchowo chromym chodzić Jego drogami. Od tego czasu wszystkim, którzy należeli do klasy Świątnicy, prawdziwym czcicielom, dozwolono słyszeć i rozumieć cudowne sprawy z Bożego Słowa. W tym to czasie nasz Pan wyrzucił także ze swej Świątnicy tych wszystkich, którzy Prawdą kupczyli i nie byli prawdziwymi czcicielami - trudnili się wymianą pieniędzy, sprzedażą gołębi itd. Jest to w tym czasie, w którym z ust niemowlątek i ssących głoszona była Prawda, często stanowiąc obrazę dla dzisiejszych uczonych w piśmie i faryzeuszy.
Następnie ostatni członkowie ciała Chrystusowego, klasa nóg, już pomazana do pogrzebu słodką wonią Prawdy, miała zakończyć swą ofiarę i być uwielbiona wraz z Nim - a potem, po ustaniu cierpień Chrystusa, w krótkim czasie dostąpić chwały. Lecz przedtem, nim zostanie objawiona chwała, nastanie czas wielkiego ucisku, symbolicznie czas ognia (ucisku) i dymu (zamieszania) na świecie, a szczególnie w odrzuconym "Babilonie", obejmując tych wszystkich, którzy nie uciekną z niego przed nadejściem wielkiego ucisku, podobnie jak pomsta ognista dosięgła cielesnego Izraela i tych wszystkich, którzy nie uciekli z niego (Łuk. 3:16,17; Mat. 13:38).
SB ’93,29-31; BS '87,21-23.