RADOŚĆ Z ŚWIĄT NARODZENIA JEZUSA

"I rzekł do nich Anioł: Nie bójcie się, bo oto zwiastują wam radość wielka, która będzie wszystkiemu ludowi: Iż się wam dziś narodził zbawiciel, który jest Chrystus Pan, w mieście Dawidowym" (Łuk. 2:10,11).

    JEST jakaś właściwość w powszechnej radości w okresie świąt Gwiazdkowych, chociaż nie zawsze mądrze wyrażanej. Radosny zwyczaj dawania dowodów miłości i przyjaźni panuje wszędzie tam, gdzie dotarła historia o Jezusie. Nawet przytułki i więzienia dokładają szczególnych starań, by dzień upamiętniający narodziny Zbawiciela był, o ile to jest możliwe, szczęśliwym i radosnym dniem dla całej ludzkości. Lepiej sytuowani krewni i sąsiedzi życzliwie pamiętają o biedniejszych naszych obywatelach i tych nieszczęśliwych, którzy mają skromne zasoby. Z pewnością tak powinno być. Niektórym może zaszkodzono hojnością darów, lecz niewielu, jeśli kogokolwiek, spotkało coś innego niż błogosławieństwa z ich udzielania. Mamy tutaj potwierdzenie własnych słów Zbawiciela: "Szczęśliwsza rzecz jest dawać, niżeli brać." Dawanie upodabnia nas do Boga. Dawca każdego dobrego i doskonałego daru, Ojciec światłości, dał nam przykład dobroczynności, jaką wszyscy, którzy mają jakąkolwiek wiedzę o Nim, powinni proporcjonalnie z rozwagą okazywać i gorliwie naśladować.

    Nasz tekst mówi nam o wielkim darze Boga, chociaż to jest oczywiste, że nasz Pan urodził się około 1 października, a nie 25 grudnia, nie robi jednak żadnej istotnej różnicy, ponieważ obchodzimy ten wielki fakt, a nie konkretny dzień tego wydarzenia. Pomyślmy dzisiaj o wielkim darze Boskiej miłości, który Apostoł nazywa "niewypowiedzianym darem" (2 Kor. 9:15). Im bardziej dostrzegamy coś z jego długości i szerokości, wysokości i głębokości, tym większy jest nasz podziw, wzrasta nasza radość i mamy coraz większe pragnienie, aby podobnie być hojnymi wobec wszystkich, z którymi mamy do czynienia, szczególnie wobec tych, którzy znajdują się w gorszej sytuacji niż my, tak w rzeczach doczesnych, jak i duchowych.

"BOJAŹŃ, KTÓRĄ SIĘ MNIE BOJĄ"

    Wszyscy ludzie, przynajmniej w pewnym stopniu, zdają sobie sprawę ze swej niedoskonałości, a mianowicie, że wszyscy zgrzeszyli i brak im chwały Bożej. Wydaje się, że myśli ludzi o Bogu nacechowane są strachem. Niegodni Boskiej łaski, boją się gniewu Bożego. Tak też było z pasterzami, co jest podane w kontekście. Gdy im ukazał się anioł Pański, aby ich zawiadomić o narodzeniu się Mesjasza, oni się bali. W jakim innym celu anioł czy posłannik mógłby do nich przybyć jak nie po to, by przekazać jakąś naganę lub przepowiedzieć jakąś katastrofę? To dlatego pierwsze słowa zwiastuna brzmiały: "Nie bójcie się". Podobnie, gdy my, generalnie rzecz biorąc, zbliżamy się do ludzkości z posłannictwem Boskim do grzeszników, to stosowne jest, gdy zaczynamy od słów: Nie bójcie się! Bóg, o którym wam głosimy, nie jest demonem szukającym waszej krzywdy czy męczarni. On jest Bogiem mądrości, sprawiedliwości i miłości, z wszelką mocą doprowadzenia do pomyślnego końca swojego mądrego, sprawiedliwego i miłującego planu, dotyczącego naszego rodzaju, który "był postanowił w samym sobie" (Efez. 1:9), "przed założeniem świata" (w.4.).

    Szatan wykorzystuje tę ludzką skłonność do strachu jako bicza, którym odpędza człowieka od Boga i od Biblii, Jego objawienia. Dlatego nie powinniśmy przypisywać naszym przodkom występnego charakteru, jaki zdaje się został zawarty w wyznaniach "ciemnych wieków" przekazanych nam. Ten czarny obraz naszego niebiańskiego Ojca powinniśmy raczej przypisywać wielkiemu ojcu kłamstw. To on w mroku przeszłości zasiał nasiona tego, co Apostoł określa "doktrynami diabelskimi" (1 Tym. 4:1). Dziękujemy Panu za to, że oczy naszego zrozumienia otwierają się na prawdziwy charakter Boga i Jezusa Chrystusa, którego On posłał i który jest Jego wiernym obrazem. Święty Paweł ukazuje nam tę trudność mówiąc: "Bóg świata tego (szatan) oślepił zmysły, to jest w niewiernych, aby im nie świeciła światłość Ewangelii chwały Chrystusowej, który jest wyobrażeniem Bożym" (2 Kor. 4:4).

    Posłuchajmy Pańskiego posłannictwa danego przez proroka Izajasza. Przewidując nasze wyobcowanie i zniewolenie przez przeciwnika, mówi nam: "Bojaźni, którą się mnie boją, z przykazań ludzkich nauczyli się" - tak jak podpowiedział to im nasz przeciwnik - diabeł (Izaj. 29:13).

NARODZENIE JEZUSA DAREM BOGA

    Ponieważ Ojciec od samego początku nie zamierzał porzucić swoich upadłych ludzkich stworzeń na zupełną zagładę, z góry przygotował wielki plan zbawienia, jaki obecnie jest w toku. Już przed założeniem świata postanowił, że Jezus będzie Barankiem Bożym, aby zgładził grzech świata i ostatecznie przyprowadził wszystkich chętnych i posłusznych z powrotem do harmonii z Nim, tak że tylko dobrowolnie źli doświadczą kary za grzech - śmierci, "wtórej śmierci". Bóg ma jednak "zamierzony czas" dla każdego elementu swojego wielkiego planu. Przeminęło cztery tysiące lat nim nadszedł właściwy czas na posłanie Jednorodzonego Syna na świat w celu jego odkupienia. "Gdy przyszło wypełnienie czasu, posłał Bóg onego Syna swego, który się urodził z niewiasty" (Gal. 4:4). Chrystus "według czasu umarł za niepobożnych" - 4160 lat po pojawieniu się grzechu (Rzym. 5:6). Początkowo byliśmy zdziwieni taką zwłoką. Nie można tej sprawy odpowiednio zrozumieć bez uwzględnienia dwóch rzeczy:

    1. Doświadczenie człowieka z grzechem i śmiercią jest częścią wielkiej lekcji, jaką Bóg przewidział dla wszystkich - poznanie niezmiernej grzeszności grzechu. Później, gdy rodzaj ludzki otrzyma drugą wielką lekcję - pragnienie sprawiedliwości i korzyść z niej - nauczanie w całości będzie bardziej skuteczne.

    2. Musimy także się dowiedzieć, że nasi drodzy przyjaciele i sąsiedzi, którzy wchodzą w stan śmierci jedynie śpią, nie mają świadomości ani w radości, ani w smutku, czekając na tysiącletni poranek - poranek zmartwychwstania. Ich śmierć byłaby ostateczną, jak w przypadku zwierząt, gdyby Bóg w swojej wielkiej miłości nie przewidział ich odkupienia i zmartwychwstania (Kaz. 5:9; Jan 11:11; 3:13; Dz.Ap. 2:34). Dzięki temu postanowieniu o całym świecie mówi się jako o śpiących w Jezusie w tym znaczeniu, że ich nadzieja tkwi w wielkim dziele, jakiego dokonał Jezus, gdy "dał samego siebie na okup za wszystkich, aby o tym świadczono we właściwym czasie" (1 Tym. 2:6). Jest zatem różnica między światem śpiącym w Jezusie a kościołem, który zasnął w Chrystusie. Kościół składa się z tych spłodzonych z Ducha Świętego w okresie obecnego Wieku Ewangelii, którzy utrzymują swój związek z Chrystusem, Głową, jako członkowie Jego ciała. Bóg obiecał, że tak jak uczestniczą z Chrystusem w Jego ofiarniczej śmierci, tak będą z Nim uczestniczyć w jego chwalebnym zmartwychwstaniu do czci i nieśmiertelności.

    Pismo Święte bardzo zrozumiałym czyni ten fakt, że chociaż Jezus urodził się z niewiasty, nie był to początek Jego istnienia, ponieważ "był u Ojca zanim świat był". On był "początkiem stworzenia Bożego" (Obj. 3:14). Jak oznajmia Św. Jan: "Na początku było Słowo (Logos), a ono Słowo było u Boga, a Bogiem było ono słowo. Wszystkie rzeczy przez nie się stały, a bez niego nic się nie stało co się stało". On "stał się ciałem i mieszkał między nami". "Do swej własności przyszedł, ale go właśni jego nie przyjęli. Lecz którzykolwiek go przyjęli, dał im tę moc, aby się stali synami Bożymi" (Jan 1:1-14).

    Pismo Święte jasno nam podaje, że Ojciec nie zmuszał Syna, aby był naszym Odkupicielem, wprost przeciwnie, zaprosił Go do tego i przedstawił Jemu tę wielką nagrodę:

    1. Przywilej potwierdzenia Jego lojalności wobec Ojca (Żyd. 10:7; Ps. 41:9).

    2. Przywilej służenia upadłej ludzkości jako jej Odkupiciel i Lekarz (Mat. 20:28).

    3. Zaszczyt wyniesienia do jeszcze większych godności, od tych, jakie miał zanim opuścił Ojca, do chwały, czci i nieśmiertelności, ponad aniołów, księstwa, moce i każde istniejące imię. Omawiając tę sprawę, św. Paweł mówi nam, że "dla wystawionej sobie radości podjął krzyż, wzgardziwszy sromotę", i teraz dzięki temu siedzi po prawicy Ojca na wysokościach (Żyd. 12:2).

    Chociaż Zbawiciel był dla nas darem w jednym znaczeniu tego słowa, był jednak darem także z innego punktu widzenia, choć wszystko to zawierało się w tym głównym darze. Nasz Pan przez posłuszeństwo Boskiemu prawu, po pierwsze, dowiódł swojego prawa do wiecznego życia, jednocześnie przez poświęcenie się na śmierć złożył to życie, jakie było jego przywilejem. Nigdy go nie odebrał. Powstał z martwych trzeciego dnia, udoskonalony jako nowe stworzenie - jako istota duchowa (2 Kor. 3:17). On rzeczywiście ukazywał się Apostołom w czasie następnych 40 dni, lecz nie tak jak przedtem. Chociaż po zmartwychwstaniu był widziany w ciele, nie był ciałem. Przyjął ciało cielesne "dla ucierpienia śmierci", lecz nie po to, by je zatrzymać na wieki. Gdy zakończył jego ofiarowywanie, zadanie ciała zostało spełnione. Jego wielkie wyniesienie ma miejsce na poziomie duchowym, znacznie ponad aniołów. Przypadki ukazywania się w ciągu tych 40 dni były bardzo krótkie i nieliczne, podobne do sposobu w jakim wcześniej ukazywali się w ciele aniołowie. Miały one na celu przekonanie uczniów, że już nie był martwy i ograniczony do władz ziemskich, tak jak przed śmiercią. Został "umartwiony ciałem, ale ożywiony duchem" (1 Piotra 3:18).

    Zauważmy jak Boski dar się rozszerza, niosąc błogosławieństwa z każdą zmianą. Odkąd uwielbiony Jezus wstąpił na wysokość, ma prócz swej zasługi, że tak powiemy, ludzkie, ziemskie prawa, które poświęcił. Prawa te wystarczają dla całego świata. Ponieważ wszyscy zostali potępieni przez jednego człowieka, wszyscy mogą być usprawiedliwieni, pojednani, przez ofiarę jednego doskonałego człowieka - "człowieka Chrystusa Jezusa, który dał samego siebie na okup za wszystkich" (1 Tym. 2:5,6).

    Lecz ten Zbawiciel, który jest w niebie, przyszedł na świat, aby być Zbawicielem świata, nie zastosował zasługi swojej ofiary za świat, lecz jak pokazuje Pismo Święte, zastosował ją za swój kościół i wszystkich domowników wiary. Niewierzący nie są przykryci tym zastosowaniem Chrystusowej zasługi. Aby teraz mogli być przykryci zasługą Chrystusową, muszą wierzyć, wyrzec się grzechu i poświęcić się, aby móc chodzić śladami Odkupiciela jako żywe ofiary. Stosownie do tych postanowień, już od osiemnastu wieków trwa powołanie Ewangelii. Celem tego, jak mówi Pismo Święte, jest wybór przede wszystkim Kościoła Chrystusowego, "maluczkiego stadka", "oblubienicy, Małżonki Barankowej" i współdziedziczki wraz z Nim w Jego tysiącletnim królestwie, które ma błogosławić świat. Jest także podrzędna klasa, błogosławiona w tym Wieku Ewangelii, lecz Pismo Święte zachęca wszystkich, aby się starali "czynić powołanie i wybranie mocne" do klasy oblubienicy.

"CIAŁO CHRYSTUSOWE"

    Przez cały Wiek Ewangelii wierne "maluczkie stadko" stopniowo było gromadzone. Ich próbą jest gotowość oddania życia na służbę Panu, na służbę prawdzie i na służbę braciom. Tak postępując są ofiarowywani z Jezusem, jak sugeruje Apostoł: "Proszę was tedy, bracia, przez litości Boże, abyście stawiali ciała wasze ofiarą żywą, świętą, przyjemną Bogu, to jest rozumną służbę waszą" (Rzym. 12:1). Ta ofiara "członków Chrystusowych jest uznawana za część ofiary Chrystusa. Gdy ofiarowanie to się zakończy, będzie oznaczało, że zasługa Chrystusowej ofiary na Kalwarii, przypisana kościołowi, zostanie ponownie złożona - zwrócona jako kredyt Odkupiciela. Wtedy, przy końcu obecnego wieku, kiedy "ostatni członek ciała" zakończy cierpienia wraz z Nim i zostanie uwielbiony, wielki Najwyższy Kapłan jeszcze raz zastosuje tę krew. Tym razem jednak nie za swoich członków i domowników wiary, lecz za świat, jak to wyraźnie pokazuje typ.

    Będzie to zastosowaniem ceny okupu, ceny wykupu, za grzechy całego świata. Lecz błogosławieństwo tego zastosowania, zgodnie z Boskim zamierzeniem, ma dotrzeć do świata przez cielesnego Izraela, który ma być przywrócony do Boskiej łaski przy końcu obecnego wieku pod nowym przymierzem zakonu, które zajmie miejsce ich starego przymierza. Wszystkie narody będą miały przywilej uczestniczyć w błogosławieństwach tego przymierza i wejść pod ochronę i kierownictwo jego Pośrednika, uzyskując pomoc w wychodzeniu z warunków grzechu i śmierci. Aby otrzymać te błogosławieństwa, muszą wyrzec się grzechu i stać się dziećmi Abrahama przez wierne posłuszeństwo pod warunkami nowego przymierza.

"BOGACTWA JEGO ŁASKI"

    Spójrzmy teraz wstecz i przyjrzyjmy się rozwojowi Boskiego planu: Niemowlę z Betlejem, Mąż Boleści, Zmartwychwstały Pan, Wywyższony Najwyższy Kapłan i Orędownik, przeznaczenie Jego zasługi kościołowi, radość z odpuszczenia grzechów i pojednania z Bogiem doznana przez wszystkich wierzących. Ich nauczanie w szkole Chrystusowej, próbowanie i doświadczanie przez próby i trudności a w końcu ich uwielbienie wraz z Panem w tysiącletnim królestwie. Z kolei chwalebny Prorok, Kapłan, Pośrednik, Król, Głowa i skompletowani "członkowie" zaprowadzą tysiącletnie panowanie rządów sprawiedliwości, w celu błogosławienia świata. Stosując zasługę na rzecz świata oraz używając jej do zapieczętowania nowego przymierza, Pan otworzy sposób, którego mocą wszyscy wówczas żyjący będą mogli pojednać się z Bogiem - być błogosławionymi restytucją do pełnej doskonałości umysłowej, moralnej i fizycznej oraz odzyskać raj utracony przez grzech, lecz odkupiony na Kalwarii.

    Obraz ten tym bardziej jest urzekający, im bardziej go analizujemy. Wspaniały Król i Jego wspaniała oblubienica, kościół, będą bardzo miłosierni, uprzejmi i pomocni, jak również stanowczy w postępowaniu z biedną ludzkością, wzdychającym stworzeniem. Sprawi to, że każdy nadający się do reformy, zostanie zreformowany, podczas gdy świadomie sprzeciwiający się zostaną zniszczeni we wtórej śmierci (Dz.Ap. 3:23). Wielki Odkupiciel nie będzie jednak zadowolony nawet z tak wspaniałego rezultatu swojej ofiary. Miliony, które zeszły do grobu, były niedoskonałe umysłowo, fizycznie i moralnie, głównie z powodu dziedziczenia, ponieważ zostały "poczęte w nieprawości". Zbawiciel zgodnie z Boskim planem proponuje, aby wielkim darem Boga byli ubłogosławieni nie tylko członkowie rodzaju ludzkiego, żyjący w czasie Jego drugiego przyjścia i ustanowienia Jego królestwa, lecz każdy członek rodzaju Adamowego. Dlatego plan zakłada, jak mówi nam Mistrz: "Wszyscy, co są w grobach, usłyszą głos Syna człowieczego i wynijdą".

    "Zwycięzcy" obecnego czasu zła, po przejściu swej próby, wyjdą udoskonaleni w życiu - kościół na poziomie duchowym jako "pierwiastki". Pozostała ludzkość, nie wypróbowana przez Boga, wyjdzie na zmartwychwstanie, próbę, sąd, doświadczenie. Wyjdzie, aby jej można było świadczyć - w tym właściwym dla nich czasie - że Chrystus umarł za jej grzechy i że odkupienie przez jego krew zostało jej zapewnione oraz wszystkim z rodzaju Adamowego. W czasie tego tysiąca lat ludzkość będzie musiała przyjąć Boską łaskę i współpracować nad postępem do doskonałości, albo będzie zniszczona we wtórej śmierci jako niegodna jakiejkolwiek dalszej Boskiej łaski i błogosławieństwa.

"RADOŚĆ WIELKA LUDOWI"

    Rzeczywiście, drodzy przyjaciele, zaczynamy rozumieć posłannictwo przekazane nam przez anioła, gdy narodził się nasz Zbawiciel. Tym posłannictwem nie jest: "Bardzo się bójcie!" Przynoszę wam złe wieści o wiecznych mękach i niedoli dla wszystkich ludzi. Jest ono dokładnym przeciwieństwem: "Nie bójcie się, bo oto zwiastuję wam radość wielką, która będzie wszystkiemu ludowi". Jak dotąd radość nie ogarnęła wszystkich ludzi. Nawet wiedza o Panu dotarła dotychczas tylko do jednej na dziesięć populacji ziemi. A to, co do niej dotarło, najczęściej było bardzo niezadowalającym, nierozsądnym posłannictwem o potępieniu i wielkiej niedoli. Jak właśnie zauważyliśmy, wielki plan wieków postępuje w kierunku końca, którego bliskość na każdym etapie daje nowe błogosławieństwa i nowe objawienia wspaniałych rzeczy, jakie Bóg zamierzył w Sobie przed założeniem świata. Słusznie stwierdza Pismo Święte: "Jako wyższe są niebiosa niż ziemia, tak przewyższają drogi moje drogi wasze, a myśli moje myśli wasze" (Izaj. 55:9).

    Powinniśmy być wdzięczni i wierni za dalszą wiedzę o wielkim planie Boga, jaka obecnie płynie z Jego Słowa dla błogosławienia wszystkich, których oczy zrozumienia i uszy wiary są otwarte. Naprawdę jesteśmy wdzięczni, że nasi przyjaciele i sąsiedzi nie znajdują się na wiecznych mękach, lecz przeciwnie, czekają na wspaniały poranek Tysiąclecia. Jesteśmy również wdzięczni, że w Boskiej opatrzności zostaliśmy powołani na "członków" ciała Chrystusowego, aby uczestniczyć w Jego cierpieniach, w Jego chwalebnym panowaniu i przyszłym dziele oraz sposobności restytucji kupionej jego krwią (Dz.Ap. 3:19-21). Ci, którzy w ten sposób dostrzegają rzeczywistą wartość wynikającą z tego Narodzenia, mogą być tysiąc razy bardziej szczęśliwi i wdzięczni Bogu niż inni. Z kolei oni powinni się starać rozpowszechniać te błogosławieństwa i sławić naszego Ojca w niebie, który nas powołał z ciemności do swojej cudownej światłości.

SB ’96,90-93; BS '95,89.

Wróć do Archiwum