„I żyjący, a byłem umarły a oto jestem żywy na wieki wieków"

- Objawienie 1:18

PUSTY GRÓB - Ew. Jana 20:11-18

NIE tylko nieodzowne było, aby Chrystus powstał z umarłych i stał się żywy na wieki wieków w celu dokonania wielkiego dzieła zaplanowanego przez Boga, przepowiedzianego przez Proroków, a zapewnionego przez Jego własną ofiarę, lecz było również niezbędne, aby wyraźne dowody Jego zmartwychwstania zostały udzielone Jego uczniom dla nich samych, a przez nich dla nas. Konieczność tego tkwi w fakcie, że w Boskim Planie ten Wiek Ewangelii został wyznaczony jako Wiek wiary - w celu wyboru szczególnej klasy, zdolnej, podobnie jak ojciec Abraham, do postępowania wiarą, a nie widzeniem. Lecz wiara - żeby była wiara, a nie jedynie łatwowiernością - musi mieć rozsądną podstawę, na której buduje swoją strukturę; to właśnie w celu dostarczenia tej podstawy dla wiary nasz Pan pozostał ze Swymi naśladowcami przez czterdzieści dni po Swoim zmartwychwstaniu, a przed wniebowstąpieniem do Ojca - jak Ewangelista oświadcza: „Który stawił się żywy po Swych cierpieniach przez liczne niewątpliwe dowody, przez czterdzieści dni ukazując się im i mówiąc o rzeczach odnoszących się do Królestwa Bożego" (Dz. Ap. 1:3, KJV).

Uczniowie zdawali sobie sprawę, że nastąpiły wielkie wydarzenia i do takiego stopnia, w jakim rozwinęli swą znajomość i charakter, mogli nieco zrozumieć przyszłość. Oni wiedzieli, że ich na dzieje związane z ziemskim Królestwem oraz ich Mistrzem, jako ziemskim Panem, upadły. Mieli pewne nieokreślone nadzieje, że wszystko, co Pan powiedział do nich, znajdzie w pewien sposób swe wypełnienie, lecz jak, kiedy lub gdzie to nastąpi, było poza ich zrozumieniem. Nie wiedzieli, że nastąpiła zmiana dyspensacji - że rozpoczęło się odrzucanie Izraela według ciała i powoływanie nowego Izraela według Ducha, a oni znaleźli się wśród pierwszych uprzywilejowanych do przejścia ze stanowiska sług Boga do pokrewieństwa Jego Synów (Jana 1:12).

Jak dotąd oni niewiele wiedzieli o duchowych rzeczach, nie będąc spłodzeni z Ducha Świętego do stanu synostwa i nie mając wiedzy na temat przyszłych rzeczy. Jezus nie był jeszcze uwielbiony i nie było możliwe, aby zstąpił na nich Święty Duch synostwa, dopóki Jego ofiara za grzechy nie została przedstawiona w Świątnicy Najświętszej i przyjęta przez Ojca. Nie wiedzieli, że nowe Królestwo miało być duchowe oraz że Chrystus, jego Głowa, musi przejść w tym zmartwychwstaniu z ziemskich do duchowych warunków, tak jak Pismo Święte oświadcza: „Ciało i krew królestwa Bożego odziedziczyć nie mogą" (1 Kor. 15:50). Ciało, krew, kości, włosy, ludzki organizm itd., nie należą do duchowej sfery (patrz Szt. B. nr 77). Oni musieli dużo się nauczyć, lecz mieli wielkiego Nauczyciela i, jak zauważymy, Jego przygotowania do udzielania im instrukcji były szczególnie dostosowane do ich warunków, jako zwykłych ludzi, by dać im taką podstawę wiedzy i doświadczenia, która będzie im pomocna, gdy zostaną spłodzeni z Ducha Świętego podczas Pięćdziesiątnicy.

JEZUS WZBUDZONY JAKO UDZIELAJĄCA ŻYCIA DUCHOWA ISTOTA

Apostoł informuje nas, że Chrystus został „poddany śmierci w ciele, lecz ożywiony [powołany do życia] w duchu" (1 Piotra 3:18; dosłowne tłumaczenie). Słowa Apostoła są prawdziwe, a ci, którzy twierdzą, że nasz Pan powstał z umarłych, jako istota ludzka, są w poważnym błędzie. Rzeczywiście jest widoczne, że oni błędnie pojmują całą kwestię pojednania, ponieważ jeśli nasz Pan, jako człowiek Chrystus Jezus, oddał Samego Siebie na Okup, to nie mógł być przywrócony do człowieczeństwa w zmartwychwstaniu bez unieważnienia Okupu - bez zabrania z powrotem ceny, którą On złożył za nasze grzechy. Biblijną myślą jest, że jeśli człowiek zgrzeszył i został skazany na śmierć, konieczne było, aby Odkupiciel stał się człowiekiem i oddał Swoje człowieczeństwo jako cenę Okupu za Adama i całe jego potomstwo, a biblijne oświadczenie nie mówi, że ta cena Okupu została zabrana z powrotem, lecz że Bóg wzbudził Go od umarłych, jako nowe stworzenie, do nowej natury - nie w ciele, nie do ludzkiego życia, lecz do duchowego życia, jako istotę duchową. Apostoł Paweł zgadza się ze świadectwem Piotra, że Jezus został ożywiony w duchu, mówiąc, że Jezus był „ogłoszonym Synem Bożym z mocą według ducha świętości, przez zmartwychwstanie z umarłych" (Rzym. 1:4, KJV); i następnie ten sam Apostoł, opisując pierwsze zmartwychwstanie w 1 Kor. 15:42-45, mówi: „Tak będzie i powstanie umarłych. Bywa wsiane ciało w skazitelności, a będzie wzbudzone w nieskazitelności; bywa wsiane w niesławie, a będzie wzbudzone w sławie, bywa wsiane w słabości, a będzie wzbudzoe w mocy; bywa wsiane ciało cielesne [ludzkie], a będzie wzbudzone ciało duchowe". W innym miejscu Apostoł oświadcza, że największym pragnieniem Kościoła miało być uczestnictwo w Pierwszym Zmartwychwstaniu, które on nazywa „jego zmartwychwstaniem", zmartwychwstaniem Chrystusowym, zmartwychwstaniem do Boskich duchowych warunków, które nastąpiło najpierw dla naszego Pana Jezusa i w którym ma udział cały Jego Kościół, Jego Oblubienica (Filip. 3:10; Obj. 20:6). Nie może być żadnych wątpliwości, że w tym opisie pierwszego zmartwychwstania Apostoł chce, abyśmy zrozumieli jego słowa właśnie tak, jak są napisane - ktokolwiek dopisuje i dodaje do Słowa Bożego, twierdząc, że zostało wsiane (naturalne) ludzkie ciało i wzbudzone naturalne (ludzkie) ciało, a potem przemienione na duchowe ciało, przekręca Pismo Święte na swą własną szkodę, zaciemniając swe własne zrozumienie Boskiego Planu. W związku z tą samą myślą Apostoł oświadcza, że to ciało, które ty siejesz, nie będzie ożywione, lecz w zmartwychwstaniu Bóg daje takie ciało, jakie się Jemu upodobało, każdemu nasieniu właściwe dla niego ciało - w czasie zmartwychwstania, a nie po nim (1 Kor. 15:35-38). Kościół należy do duchowego potomstwa, do tych, którym Bóg udziela duchowych ciał, duchowych substancji w zmartwychwstaniu. Nie wątpliwie Pan Jezus, Głowa Kościoła, należy do tego samego duchowego potomstwa i zgodnie z tym Bóg dał Mu duchowe ciało podczas Jego zmartwychwstania. Podobnie w następnym wersecie Apostoł oświadcza, że nasz Pan w Swym zmartwychwstaniu stał się drugim Adamem, a następnie, kontrastując tego drugiego Adama z pierwszym, mówi: „Pierwszy człowiek Adam został uczyniony duszą żywą [ludzką lub ziemską istotą]; a drugi Adam ożywiającym [dającym życie] duchem [istotą duchową] (1 Kor. 15:38-45, KJV).

WAŻNA LEKCJA DLA WSZYSTKICH

Lekcja, której wówczas mieli się nauczyć bezpośredni naśladowcy Pana była z pewnością o wiele trudniejsza dla nich niż dla nas; ponieważ my zostaliśmy oświeceni Duchem Świętym, a tym samym uzdolnieni do zrozumienia rzeczy duchowych. Aby odpowiedzieć na potrzeby uczniów było niezbędne, aby nasz Pan, duchowa istota, był obecny z nimi przez czterdzieści dni - niewidzialny, ponieważ duchowe istoty zawsze są niewidzialne dla fizycznych oczu ludzkości, chyba że zmaterializują się przez dokonanie cudu. Konieczne było, aby dowiedzieli się o Jego zmartwychwstaniu, by mogli mieć wiarę w Jego posłannictwo i działać zgodnie z nim, jak On tego pragnął. Gdyby jednak Pan ukazał im wizję chwały Jego duchowej istoty, otwierając ich oczy, by mogli ujrzeć Jego ponadnaturalny splendor, w jakim objawił się Janowi na wyspie Patmos, z twarzą jaśniejącą jak błyskawica, z ramionami i stopami świecącymi jak roztopiony brąz w piecu - to w rezultacie tego oni byliby przerażeni, a ich naturalne umysły nie byłyby zdolne do połączenia tych manifestacji z niedawno ukrzyżowanym Jezusem; Pan nie miałby też sposobności, by w tych warunkach udzielić im instrukcji, ponieważ z powodu strachu oni nie byliby w stanie ich przyjąć.

Było konieczne, aby nasz Pan, duchowa istota, objawiał się tak, jak w odległej przeszłości objawił się Abrahamowi i Sarze oraz tak, jak za Boskim przyzwoleniem przy kilku okazjach uczynili to aniołowie - jako istoty ludzkie (1 Moj. 18:1, 2). On musiał prowadzić ich umysły krok po kroku, a ich myśli ogniwo po ogniwie, od krzyża i grobu do zrozumienia Jego obecnego wywyższenia jako duchowej istoty, w odniesieniu do tego co sam im wyjaśniał, kontrastując to ze Swym poprzednim stanem: „Dana mi jest wszelka moc na niebie i na ziemi" (Mat. 28:18). To prowadzenie ich umysłów musiało postępować w taki sposób, aby stopniowo doprowadzić ich do przekonania, że On został „przemieniony", że nie był już człowiekiem, nie był już dłużej poddany ludzkim warunkom, tak jak przed śmiercią. Zachowując w umyśle tę myśl, nie będziemy mieć żadnej trudności w dostrzeżeniu, jak nasz Pan wpajał im te nauki w trakcie różnych spotkań ze Swymi naśladowcami podczas tych czterdziestu dni.

JEZUS NAJPIERW UKAZAŁ SIĘ KOBIETOM

Maria Magdalena została zaszczycona, będąc pierwszą osobą, której objawił się Pan. Uczeni dochodzą do powszechnego wniosku, że błędem jest przypuszczać, iż Maria Magdalena kiedykolwiek była nieczystą kobietą - że błędem jest identyfikowanie jej z kobietą w Galilei, w domu faryzeusza, która swymi łzami omywała stopy naszego Pana i wycierała je swymi włosami i o której opis mówi, że była grzesznicą (Łuk. 7:39).

Obecnie uznaje się, że imię Magdalena oznacza, że ta Maria pochodziła z Magdali, miasta przy Morzu Galilejskim. Jednak, zgodnie z biblijnym opisem, Maria Magdalena doznała cudu łaski, ponieważ jest wyraźnie stwierdzone (Łuk. 8:2; Mar. 16:9), że ona była opanowana przez złe duchy, przez siedem duchów, których Pan wypędził. Wielu uważa, że była zamożną kobietą i są dowody na to, że ona bardzo doceniała swego dobroczyńcę i uważała za przywilej podążanie za Nim, gdziekolwiek On pójdzie. Nie tylko przyszła z Galilei do Judei, lecz była blisko krzyża w czasie Jego śmierci i jako pierwsza była przy grobie w poranek zmartwychwstania - „choć było jeszcze ciemno". Taka miłość i oddanie są zalecane dla każdego szczerego serca i z pewnością są godne naśladowania ze strony tych, którzy z Pańskich rąk otrzymują duchowe łaski - przebaczenie, pojednanie, ducha zdrowego rozsądku, nowe nadzieje i aspiracje.

By zharmonizować różne opisy przypuszczamy, że kobiety, które miały dokonać balsamowania ciała naszego Pana, mieszkały w różnych częściach miasta i nie wszystkie przybyły w tym samym czasie. Maria Magdalena przyszła pierwsza i znajdując pusty grób, szybko odszukała najpierw Piotra, a potem Jana, którzy od razu udali się do grobowca, a ona prawdopodobnie wróciła na to miejsce trochę wolniej, gdy dwaj uczniowie i inne kobiety już odeszli. To podczas jej drugiej wizyty przy grobie objawił się jej Pan. Płakała, a następnie zatrzymała się przy grobie, by zajrzeć do środka przez niski otwór w skale, jak gdyby chciała upewnić się, że grób jest pusty i wówczas po raz pierwszy zobaczyła dwóch aniołów w bieli, którzy zapytali o powód jej smutku. Aniołowie niewątpliwie znajdowali się tam, gdy była tam poprzednio, lecz nie widziała ich, ponieważ oni woleli nie „ukazywać się". Rzeczywiście, Pismo Święte zapewnia nas, mówiąc: „Czyż wszyscy nie są duchami usługującymi, posłanymi, by usługiwać tym, którzy zbawienie odziedziczyć mają?" i ponownie: „Zatacza obóz anioł Pański wokół tych, którzy się go boją i wyrywa ich" (Żyd. 1:14, KJV; Ps. 34:8).

Niewątpliwie święci aniołowie mieli pod opieką nie tylko ciało naszego Pana, lecz także sprawy Jego pogrążonych w smutku naśladowców; a teraz, tak jak przy innych okazjach, niektórzy z nich ukazali się - ukazali się, ponieważ nie mogli być widziani bez ukazania się, bez cudu - pojawili się jako „młodzi mężczyźni", chociaż nie byli ludźmi, lecz aniołami; nie byli cielesnymi, lecz duchowymi istotami - przyjmując ludzkie ciała na pewien czas, aby mogli spełnić wymaganą służbę. W Ew. Łukasza 24:4 o tych samych aniołach, którzy ukazali się jako ludzie jest powiedziane, że byli odziani w lśniące szaty - tak, aby nie mogli być uznani za ludzi, lecz od razu zostali uznani za niebiańskich posłańców. W kontraście do tego, kiedy nasz zmartwychwstały Pan jako „ożywiający duch" podobnie pojawił się w ciele, aby przyjść bliżej Swych naśladowców, nie pojawił się w lśniących szatach, lecz w zwykłym ubiorze przyjętym w tym celu, aby mieć lepszą sposobność udzielenia instrukcji, których potrzebowali Jego naśladowcy.

Słowa aniołów skierowane do Marii miały na celu ukojenie jej żalu, gdyż oni nie przejawiali żadnego żalu, a przez swoje pytanie dali do zrozumienia, że nie miała do tego żadnych podstaw. W tym momencie coś przyciągnęło uwagę Marii i odwracając się ujrzała jeszcze jedną osobę blisko siebie, widocznie w zwykłym odzieniu, o której sądziła, że jest sługą właściciela ogrodu, Józefa z Arymatei - że jest jego ogrodnikiem. Uważała, że do pewnego stopnia naruszyła czyjąś własność i przypuszczając, że ciało naszego Pana nie było już pożądane w grobie bogatego człowieka, zapytała, gdzie On został zabrany, aby mogła podjąć właściwe kroki, by zadbać o Jego pochówek.

DLACZEGO JEZUS POWIEDZIAŁ „NIE DOTYKAJ SIĘ MNIE"?

Jezus (ponieważ to On „ukazał się" pod postacią ogrodnika) wypowiedział jej imię: „Mario!". Ona od razu rozpoznała Jego głos i zawołała: „Mistrzu [Nauczycielu]!", upadła u Jego stóp, chwytając się ich, jak gdyby w obawie, że jeśli pozwoli Jemu odejść, może już nigdy nie będzie miała okazji ponownego dotknięcia Jego błogosławionej osoby. Słowa naszego Pana skierowane do niej: „Nie dotykaj się Mnie... lecz idź [powiedz] do moich braci", bardziej właściwie powinny być przetłumaczone jako: „Nie trzymaj się Mnie" - ponieważ Ja jeszcze nie wstąpiłem do Mego Ojca; będę tutaj przez pewien czas, zanim wstąpię do nieba, lecz twoja wielka sposobność do trwania przy Mnie i ufania we Mnie nastąpi po tym, gdy Ja przedstawię Ojcu, a Ojciec przyjmie wielkie pojednanie za grzechy, którego właśnie dokonałem na Kalwarii.

Dotknięcie przez Marię nie mogło uczynić naszemu Panu żadnej szkody, ponieważ zapisy mówią, że potem inni dotykali Go (Mat. 28: 9), lecz nasz Pan pragnął odwieść umysł Marii od trzymania się jedynie Jego ciała - do wyższego pokrewieństwa oraz zażyłości serca i umysłu, które teraz będą możliwe nie tylko dla niej, lecz dla wszystkich Jego naśladowców, nie tylko wówczas, lecz od tamtego czasu zawsze. W duchowym znaczeniu, lud Pański powinien być zachęcany nie tylko do „patrzenia na Jezusa", Autora i Dokończyciela naszej wiary, lecz także do „trzymania się Jezusa" i przez wiarę umieszczania naszych rąk w Jego dłoniach, aby On mógł prowadzić nas przez całą naszą pielgrzymską podróż, na naszej wąskiej drodze, aż On nas wyzwoli.

Nasz Pan dał Marii przesłanie, usługę do wykonania i tak jest ze wszystkimi, którzy miłują Pana, którzy szukają i znajdują Go. Oni nie radują się Nim jedynie samolubnie, lecz jest im udzielone pełnomocnictwo w Jego służbie dla braci. Jest to tak samo prawdą dzisiaj, jak zawsze. Nawiasem mówiąc, jest to drugi przypadek, gdy nasz Pan zwrócił się do Swoich uczniów jako do „braci" ze wszystkim, co to słowo daje do zrozumienia w zakresie społeczności i w stosunku do wszystkich będących dziećmi jednego Ojca (Mat. 12:48). Teraz Pan podkreślił to pokrewieństwo przez odniesienie się do Ojca, jako Jego Ojca i ich Ojca, Jego Boga i ich Boga. Jak bardzo przybliża to naszego Pana do nas w społeczności i pokrewieństwie, nie przez pociąganie Go w dół, lecz przez uświadomienie sobie, że On jest bardzo wywyższony, wysoko ponad aniołów, księstwa i zwierzchności, i ponad każde imię, które jest wymieniane! To podnosi nas i przez wiarę uzdalnia nas do uważania się za takich, za jakich Pan nas uważa - za „braci" (Mat. 23:8).

Maria odeszła ze swym radosnym przesłaniem i przekazując je, bez wątpienia była o wiele bardziej szczęśliwa, niż gdyby pozwolono jej pozo stać trzymając się Pana, korzystając ze swej wiedzy w pewien sposób samolubnie. Znalezienie swego Pana żywego, podczas gdy przypuszczała, że jest umarły, oznaczało dla Marii taką radość, jaką wyraził Apostoł Piotr, gdy powiedział: „Błogosławiony niech będzie Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, który według wielkiego miłosierdzia Swego odrodził nas ku nadziei żywej przez zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa od umarłych" (1 Piotra 1:3).

Z naszego własnego doświadczenia możemy rozsądnie przypuszczać, że za każdym razem, gdy Maria opowiadała te dobre wieści innym i wzbudzała radość w ich sercach, to powodowało wzrost radości u niej samej. Mistrz podobnie wysyła wszystkich, którzy uznają Go jako Tego, „Który żyje, a był umarły i jest żywy na wieki wieków", aby szli i opowiadali innym o tym wspaniałym fakcie, że mamy żyjącego Zbawiciela, którego miłość i zainteresowanie rozciąga się na wszystkie sprawy i dziedziny naszego życia i który nie tylko jest pełen współczucia, lecz także jest w stanie pomóc tym, którzy są kuszeni, którzy przechodzą próby i są w różnego rodzaju cierpieniach - Tego, który jest w stanie zwyciężać z nami, który udziela nam siły do wytrwania w trudnościach i który w przyszłości przyjmie do Siebie wszystkich wiernych (Rzym. 8:37-39; 2 Tym. 2:3).

BS' 13, 50-54

Wróć do Archiwum