JEZUS CHODZĄCY PO MORZU

Mat. 14:22-33 "Prawdziwie jesteś Synem Bożym" (w. 33)

    PO cudzie nakarmienia przez Jezusa tłumu Apostołowie najwyraźniej nie byli skłonni opuścić towarzystwa tego Jedynego tak zdolnego i chętnego do troszczenia się o ich potrzeby. Jednak Jezus ponaglał, aby popłynęli w swej łodzi w kierunku Kafarnaum, prawdopodobnie dlatego, aby łatwiej było rozpuścić lud.

    Po odprawieniu tłumów nasz Pan udał się na górę, aby się modlić w samotności (w.23). Chociaż niekiedy modlił się wraz z uczniami w ich obecności (żeby zapamiętali słowa Jego modlitw), to jest oczywiste, że nie zadowalał się jedynie takimi sposobnościami, lecz często udawał się do Ojca w samotności, tak jak radził swoim uczniom mówiąc: "wnijdź do komory swojej [prywatnego pomieszczenia] ... a módl się Ojcu twemu w skrytości" (Mat. 6:6).

    Wszyscy chrześcijanie na podstawie doświadczenia zrozumieli wartość takiej skrytej osobistej łączności duchowej z niebiańskim Ojcem; nie dziwimy się, że nasz Pan odczuwał potrzebę podobnej społeczności. Społeczność Jezusa z Ojcem przed stworzeniem świata wcale Jemu nie wystarczała i nie czyniła modlitwy zbyteczną, wprost przeciwnie pobudzała Jego pragnienie stałej społeczności, zwłaszcza gdy był sam na świecie. Nawet Jego umiłowani uczniowie, jeszcze nie spłodzeni z Ducha (Jan 7:39), nie mogli mieć z Nim społeczności w zakresie rzeczy duchowych ani docenić prób, jakie na Niego (doskonałego człowieka) przychodziły w sposób, w jaki nigdy nie spotykają one upadłej ludzkości.

    Potrzebował takiej społeczności z niebiańskim Ojcem, by odnowić własną gorliwość, utrzymać ciepło swej miłości i oddania, co było podstawą Jego poświęcenia się i codziennego ofiarowania siebie jako człowieka aż do śmierci.

JEZUS WIELE CZASU SPĘDZAŁ NA MODLITWIE

    Nie ma żadnej bezpośredniej informacji, że nasz Pan spędzał na modlitwie długie godziny poranne czy wieczorne, a mimo to możemy słusznie przypuszczać, że nigdy nie zaniedbywał szukania oblicza Ojca. Te krótkie chwile przeznaczone codziennie na cześć i modlitwę były z pewnością uzupełniane takimi sposobnościami, jak ta wspomniana w powyższym wersecie. Przy takich okazjach nasz Pan najwyraźniej spędzał znaczną część nocy na modlitwie i łączności duchowej z Ojcem.

    Jest w tym pewna lekcja dla ludu Pańskiego. Obowiązki życia, jakie codziennie nas przygniatają, nie powinny być zaniedbywane; każdy powinien powiedzieć sobie (jak to wyraził nasz Pan): "Muszę być w sprawach mojego Ojca". Zwykle oznacza to krótkie modlitwy, jakie polecał nasz Pan, mówiąc: "A modląc się, nie bądźcie wielomówni jako poganie; albowiem oni mniemają, że dla swej wielomówności wysłuchani będą. Nie bądźcież tedy im podobni, gdyż wie Ojciec wasz, czego potrzebujecie pierwej niżbyście wy go poprosili" (Mat. 6:7,8). Przykład modlitwy podany uczniom także jest krótki (Mat. 6:9-13).

    Niemniej jednak stosownie do odczuwanej wagi wielkiego dzieła, w którym z łaski Pana mamy przywilej z Nim współpracować - nasze serca powinny lgnąć, i będą lgnęły do chwil duchowej społeczności. Nie muszą to być koniecznie modlitwy w znaczeniu proszenia Ojca, gdyż wiele z takich chwil niewątpliwie będzie poświęconych dziękczynieniu za łaski i błogosławieństwa już otrzymane oraz za łaskawe obietnice, na których opieramy naszą wiarę na przyszłość, oraz społeczności z Panem (w sensie rozmyślania nad Jego wolą wobec nas i nad tym, jak najlepiej możemy Jemu służyć i sprawić Jemu przyjemność).

APOSTOŁOWIE WIDZIELI JEZUSA NA WODZIE

    Podczas gdy nasz Pan w ten sposób utrzymywał społeczność z Ojcem, Apostołowie wiosłując z trudem posuwali się do przodu, ponieważ wzmógł się silny przeciwny wiatr, który sprawił, że jezioro było bardzo wzburzone i gwałtowne (w.24). Jeden z tych, którzy znajdowali się w łodzi, Jan, podaje nam, że wiosłując przez kilka godzin odpłynęli od brzegu zaledwie około 25 do 30 stadiów (5-6 km). Była wówczas godzina określona jako czwarta straż nocna, to jest między 3 a 6 rano (w.25).

    Z trudem wiosłując, wyczerpani i zmęczeni, zauważyli w pobliżu postać człowieka idącego po wodzie i wyraźnie zamierzającego przejść obok ich łodzi (Mar. 6:48-49). Niektórzy z nich krzyknęli zatrwożeni, myśląc że ujrzeli nadprzyrodzoną istotę i że zapowiadało to jakieś nieszczęście, lecz to był Jezus, który się do nich odezwał i uśmierzył ich obawy (w.27).

    Odwaga wiary Piotra została wtedy bardzo znamiennie zilustrowana w jego prośbie, by Pan kazał mu przyjść do siebie po wodzie. Otrzymał zezwolenie, a jego wiara była tak silna, że zrobił kilka kroków, kiedy, widocznie zatrwożony swoją własną śmiałością i gwałtownością wody, zaczął tonąć i wołać do Pana o pomoc, jaką otrzymał, gdy Pan wyciągnął rękę i uchwycił go. (w.29-31).

    Jeśli cud z chlebem świadczył o nadludzkiej władzy naszego Pana, podobnie świadczyła ta manifestacja Jego mocy ("wiatr się uciszył", w.32). Jeśli ten pierwszy cud ilustrował Jego moc chronienia swojego ludu przed niedostatkami i zaspokajania wszystkich jego potrzeb, to ta manifestacja pokazywała nieograniczoność Boskiej mocy, mogącej zachować Jego lud we wszystkich burzach, trudnościach i próbach życia.

PAN POMOŻE NAM W TRUDNOŚCIACH

    Jest to dobra lekcja dla nas do indywidualnego zastosowania, ponieważ zdajemy sobie sprawę - co jest dla nas koniecznością - że nasz Pan w sposób nadprzyrodzony nas karmi duchowym pokarmem i że podczas ciemności nocy (strachu i ignorancji poprzedzających świt i słońce Tysiąclecia) będą powstawały burze i trudności, które bez Jego pomocy mogłyby nas zgnieść. Powinniśmy pamiętać, że Jego mocy i rozkazowi posłuszne są nie tylko naturalne wiatry i fale, lecz że Jego kontroli podlegają wszystkie burze i fale ucisku oraz prześladowań, które mogą nam przeszkadzać i dręczyć nas. Im lepiej zdołamy to sobie uświadomić, tym większej doznamy radości i pokoju, ponieważ tym silniejsza będzie nasza wiara w Niego, który jest w stanie nam pomóc i który obiecał ostatecznie to uczynić, a w międzyczasie - jeśli pozostaniemy w Nim - wszystkie rzeczy pozostaną pod kontrolą dla naszego najwyższego dobra. Ponadto łódka i dwunastu wioślarzy, pracujących pośród burzy i ciemności nocy, stanowią jeszcze doskonalszy obraz ludu Pańskiego jako całości, nie doświadczeń sekciarskiego kościoła, lecz do-świadczeń Jego prawdziwego ludu. Od czasu rozstania się z Panem, który wstąpił do Ojca, prze-chodzą oni przez burzliwy okres. Opanowała ich ciemność - ciemność błędu i przesądów. Wielki przeciwnik, przez antychrysta i wielu mniejszych antychrystów, przez cały wiek Ewangelii powodował powstawanie wielkiej burzy przeciwko garstce wiernych Panu.

    Trudy ich warunków sprawiają, że wszystkie wysiłki kierują oni na poczynienie postępu, pomimo tak strasznej opozycji, odnośnie której jeden z Apostołów oświadcza: "Albowiem nie mamy boju [tylko] przeciwko krwi i ciału, ale przeciwko księstwom, przeciwko zwierzchnościom, przeciwko dzierżawcom świata ciemności wieku tego, przeciwko duchowym złościom, które są wysoko" (Efez. 6:12). Ta bitwa z przeciwnymi wpływami trwa przez noc obecnego w. Ewangelii, a mimo to nie wszyscy spośród prawdziwego ludu Pańskiego dotarli do portu, ani burza jeszcze nie ustała.

PAN POMOŻE NAM "ZARAZ Z PORANKU"

    Tak jak nasz Pan przyszedł do uczniów pośród burzy, o czwartej straży nocnej (tzn. wczesnym rankiem), tak Jego drugie przyjście o świcie Tysiąclecia ma na celu przybycie do swego prawdziwego ludu i wspomożenie go, ocalenie od trudów, znużenia i niebezpieczeństw, jak stwierdza prorok: "poratuje go [ich] Bóg zaraz z poranku" (Ps. 46:6).

    Jak sposób przyjścia naszego Pana do swoich uczniów różnił się od tego, czego oni się spodziewali, tak sposób drugiego przyjścia jest inny od tego, jakiego się oczekuje. Wydaje się, że Piotr reprezentuje klasę żyjącą obecnie, przy końcu tego wieku, która będąc całkowicie przekonana o obecności Pańskiej ma przywilej iść do Niego przez wiarę. Lecz tak jak wiara Piotra bez pomocy Pana nie byłaby odpowiednią do okoliczności, tak wszyscy obecni wierni będą potrzebowali wyciągniętej ręki Mistrza, w przeciwnym razie utoną w zniechęceniu, kiedy ich wiara zacznie się kołysać podczas życiowych burz.

    Czy nie ma w tym dobrej lekcji dla tych wszystkich, którzy wiernie pracują w samokontroli i służbie Pańskiej, aby mogli doprowadzić swoje wszystkie myśli, słowa i czyny do pełnej harmonii z wolą Bożą w Chrystusie, i którzy jako lud Pański doznają silnej opozycji ze strony świata, ciała i przeciwnika? Lekcją tutaj (zgodną z przedstawianiem jej w innych miejscach Pisma Św.) jest to, że lud Pana czyni mały postęp, zanim sam Mistrz przyłączy się do nich, zanim w pełni się im objawi, a ich szczęście i przywileje będą współmierne do stopnia ich wiary. Jakże silnie to zatem przemawia do nas w związku ze stałą wiernością i wzrastaniem w wierze, nie w nas samych, lecz w Panu, oraz w Jego ostatecznym wyzwoleniu wszystkich tych, którzy pokładają w Nim swą ufność.

DOTRZEMY DO POŻĄDANEGO PORTU

    Z opisu Jana dowiadujemy się, że gdy tylko Pan i Piotr weszli do łodzi, wiatr i burza natychmiast ustały, a łódź znalazła się w porcie (Jan 6: 16-21). Tak też będzie z ludem Pańskim: gdy tylko jego wiara podczas drugiej obecności Pańskiej zostanie w pełni wypróbowana, Pan zacznie go wyzwalać, po czym dobiegną końca próby, burze, trudności i opozycja, a upragniony port zostanie osiągnięty, gdyż Królestwo będzie bliskie.

    A zatem, drodzy bracia marynarze, odwagi na morzu doświadczeń, w dążeniu do uczynienia swego powołania i wyboru pewnym! Zwróćmy szczególną uwagę na słowa Mistrza do Piotra jako szczególnie dotyczące nas: że jedyną rzeczą, mogącą przeszkodzić nam w wyjściu na spotkanie z Panem, jest brak wiary: "O małowierny, przeczżeś wątpił?".

    Nauczmy się ufać Panu nie tylko w sprawach dotyczących Jego ludu oraz jego wszystkich spraw i interesów, lecz także we wszystkich sprawach i przedsięwzięciach naszych własnych i naszych rodzin. Lekcje te będą dla nas korzystne i przygotują nas na większą miarę Boskiej łaski oraz radości Królestwa. Cała ta wiara oparta jest na jasnym zrozumieniu naszego wersetu, a mianowicie: że nasz Pan Jezus rzeczywiście jest Synem Bożym (w.33). A skoro Synem Bożym, to mówi prawdę, a skoro mówi prawdę, to można polegać, budować i opierać się na wszystkich wielkich i cennych obietnicach, jakie pozostawił dla nas. Takie poleganie na nich da nam wiarę niezbędną do przezwyciężenia wszystkich trudności i przeszkód życia, tak abyśmy okazali się zwycięzcami przez Tego, który nas umiłował i który kupił nas swoją własną drogocenną krwią.

SB ’95,65-67; BS '94,65.

Wróć do Archiwum