Żywopłoty
WSZYSTKO JEST SPRAWĄ PERSPEKTYWY.
A są dwie: nasza i Boga. Ta pierwsza jest łatwa do zrozumienia - jest w nas, rodzimy się z nią. Trudno ją także zmienić. Jeszcze trudniej jest uzyskać tę drugą - Boską perspektywę.
Faktem jest, iż większość ludzi nie może zrozumieć Boskiej perspektywy. Jest to perspektywa zrodzona z doświadczenia pojmowanego w świetle ufnej wiary. To jest punkt widzenia - nie opinia - który prowadził i wzmacniał lud Boży przez wszystkie wstrząsające i straszne doświadczenia minionych wieków; przez wszystkie jego obawy i niepewności; przez te wszystkie czasy, gdy ta bliższa perspektywa była pozbawiona nadziei.
Jednym z wielu dobrodziejstw, jakich dostarczają nam nowoczesne środki podróżowania, jest widok z okna samolotu. Znikające w oddali rozległe krajobrazy wydają się inne - i mniejsze - niż z ziemi. Mile przemierza się w ciągu minut; domy i ulice, zakłady przemysłowe i wielkie instytucje naukowe leżą jak maleńkie pudełeczka rozrzucone po okolicy, połączone ciemnymi wstęgami asfaltu, po których poruszają się samochody i autobusy.
Lecąc nad Anglią zauważycie charakterystyczny wzór pól podobny do kołdry - kwadratowe połacie, jasne i ciemne, jak wielka szachownica. Ta starożytna i zróżnicowana ziemia zawdzięcza taki układ swojej historii. Anglia, podzielona na większe i mniejsze części przez posiadaczy ziemskich, odmierzana krokami i oddzielana w ciągłym kierowaniu uprawą ziemi - budowle zamków i towarzyszące im wioski, rozrzucone gospodarstwa, ogradzanie ziemi pod wypas owiec (ruch "ogradzania") - to gobelin, na którym można odczytać jej dziejowe dążenia społeczne. Ocenia się, że uprawiano przynajmniej 80 procent powierzchni kraju.
Surowe kamienne mury dzielące znaczne połacie krajobrazu są dowodem trwałości i świadectwem umiejętności budowniczych. Jeszcze bardziej interesujący jest starożytny biologiczny separator - żywopłot.
Żywopłot, nierówny i powykręcany, spełnia podwójną rolę. Jakkolwiek jest przydatny, oddzielając jedno pole od drugiego, jego czarująca użyteczność jest potęgowana przez udzielanie schronienia. W jego gałęziach zamieszkuje wiele odmian dzikiej przyrody - flory i fauny.
Żywopłot jest zagrożony. Duże maszyny rolnicze nie mogą pokonać żywopłotów, więc wiele z nich zostało wyciętych. Te ataki na tereny wiejskie były tak poważne, iż ocenia się, że w ciągu trzech ostatnich dziesięcioleci Anglia straciła ponad 25 000 ptaków śpiewających. Co ciekawe, żywopłoty są obecnie ponownie sadzone w celu odwrócenia części ostatnio poniesionych szkód.
Żywopłot służy także jako osłona przed wiatrem często na otwartym polu widać wystający krótki odcinek żywopłotu, jak wartownik chroniący przed napierającymi podmuchami. Musi być silny, aby przetrwać. Musi być przycinany. Jego gałązki są obcinane, częściowo nadłamywane i naginane w kierunku sąsiednich gałęzi. To działanie pomaga gałęziom w ich wzajemnym przeplataniu się i w rezultacie powstaje spleciona biologiczna struktura, wystarczająco mocna, aby znieść najsurowszą pogodę.
Żywopłoty Pierwotnego Kościoła
Serce prawdziwego wierzącego, zasadzone w suchej glebie formalnego judaizmu znajdowało niewiele pokarmu dla ducha. Dopiero gdy przyszedł Mesjasz, Jezus, i zinterpretował żydowskie przepisy oraz wypowiedzi prorockie pism żydowskich, "prawdziwi Izraelici" mogli zacząć się rozwijać.
Żydzi i poganie, przyciągani miłującą prostotą i czystością tych wczesnych zborów, nawracali się. Ten ruch, choć nigdy nie był duży liczebnie według dzisiejszych standardów, miał jednak rozmiary "żniwa". Pod jego wpływ udawali się wygnani ze społeczeństwa, biedacy, grzesznicy - wszyscy zniechęceni własną grzesznością, czujący do siebie odrazę i szukający zbawienia. Posłannictwo Chrystusa ukrzyżowanego, które było głoszone w tych małych społecznościach, dawało im wspaniałe schronienie. W tym zaś schronieniu rozkwitały kwiaty wiary i chrześcijańskiego charakteru.
Pierwotny Kościół chrześcijański, odłączony przez wierzenia i praktyki od większej społeczności żydowskiej znajdującej się wokół niego oraz od społeczności pogańskich, wydawał się przypadkowemu obserwatorowi rozproszony i bezładny. Nieatrakcyjni i bez ogłady, nie byli najlepszymi ludźmi, jakich świat miał do zaofiarowania (1 Kor. 1:26-29; Jakub 2:5). To był widok z ziemi.
Z wyższej perspektywy, Niebiańskiej, był to mocny, poprzeplatany, żywy organizm, zjednoczony jedną wiarą i bastion przeciwko niewierze w podupadającym państwie żydowskim.
Wycinanie żywopłotów
Wkrótce nastąpiło wielkie odstępstwo. To wydarzenie, które ostatecznie miało pogrążyć cywilizację w długim okresie ciemności, zwróciło uwagę na małe społeczności nawróconych, rozrzuconych w pejzażu tamtych czasów, podobnie jak wiele żywopłotów. Wielki system, jaki się rozwijał, musiał tak manipulować, aby zniszczyć pierwotne kościoły, jakie stały mu na drodze. Zostały więc odcięte i wykorzenione.
Oczywiście, wszędzie tam, gdzie ludność kraju została pozbawiana wpływu tych świętych, podłoże społeczne wysychało i twardniało, otwierając drogę niszczącemu zaślepieniu pogańskich zabobonów. W tych warunkach zatwardziałe serca mogły łatwo zgodzić się na prześladowanie wyrzutków. I tak też było.
Ponowne zasadzanie
We właściwym czasie reformacja uwolniła świętych od uciskaj ącego systemu religijnego, zapuszczając korzenie wiary, które w wiekach XVI i XVII rozwinęły się w ruchy, posiadające prostsze i czystsze doktrynalnie teorie wiary i praktyki.
Niedługo potem formalizm wypędził nonkonformistów, starając się oczyścić teren dla największego aparatu kościelnego. Faworyzowany Kościół Anglikański, sprzymierzony z koroną i pochwalany za odłączenie się od systemu papieskiego, sam stał się prześladowcą wierzących, mających odmienne zapatrywania.
W wiekach XVIII i XIX miało miejsce zamieszanie ruchów ewangelicznych, dające początek małym, ściśle ze sobą powiązanym grupom kościelnym, zakończone ruchem Badaczy Biblii, który rozkwitł w końcowych latach XIX wieku i na początku XX stulecia.
Zbory te zazwyczaj spotykały się w zwykłych domach. Podobnie do swoich odpowiedników z pierwotnego Kościoła, szukały one prostoty i czystości doktrynalnej, wystrzegając się formalizmu. One także były duchowymi żywopłotami, dając kształt i życie wszystkim, którzy przychodzili pod ich opiekuńcze skrzydła.
Przyjmijmy jako alegorię każdego indywidualnego zboru, że ruch "żniwa" był jakoby wczesnym Kościołem. Nie z powodu wielkich i pięknych świątyń chrześcijaństwa, z ich wspaniałymi sklepieniami - nie z takich miejsc wychodziło posłannictwo żniwa, ale z pojedynczych zborów, nowych społeczności wiary - kilka tu, kilka tam. Ten ruch, w wielkiej mierze ignorowany przez dwudziestowiecznych historyków, zachęcał do powrotu do metod badania i praktyk pierwotnego Kościoła.
Oczywiście, Badacze Biblii nie byli pierwszymi, którzy to czynili, lecz stanowili oni kolejne ogniwo w długim łańcuchu wspólnot wiary, które, łącząc się pomimo odległości w jeden zbór tu, w drugi gdzie indziej, zrastały się razem jak wiele żywopłotów. Bóg spogląda na to z góry i to jest dla Niego piękne.
Przycinanie
Każdy zbór jest małym żywopłotem. Jest bastionem przeciw surowym wydarzeniom życiowym. Każdy zapewnia przystań dla tych, którzy w obrębie swego środowiska poszukują jakiejś ochrony przed tym światem, którzy poszukuj ą nieco ciepła, dla tych, którzy są uciekinierami z zewnątrz.
To jest funkcją zboru. Ściśle zespala się, tak że my dajemy sobie wzajemnie okrycie przed gorącem i zimnem. Jesteśmy ze sobą związani przez doświadczenia, jakie każdy z nas ma.
Czasem nasze gałęzie są zginane, prawie łamane - lecz niezupełnie. Ci, którzy w Anglii uprawiają żywopłoty, dobrze wiedzą, jak je przycinać. Mają na uwadze wzmocnienie i wzbogacenie krzewu, a nie jego zniszczenie. Tak też jest z Największym Ogrodnikiem.
Przycinanie powoduje ból. Ono rani. My widzimy ten proces "tu na ziemi". Czasem wydaje się, iż Ogrodnik wycina nam nasze serca. Lecz jest to umiejętne przycinanie. On nagina gałęzie prawie do złamania. Nachyla je do sąsiednich gałęzi, abyśmy rośli razem jako zbór, jako wspólnota wiary. Nasz udział w doświadczeniach zwiększa wzajemną sympatię. Powoduje, że rośniemy razem, tak że jako całość jesteśmy mocni (Psalm 133).
Zdrowy kościół jest jak zdrowy żywopłot. Może znieść prawie wszystko, cokolwiek przychodzi przeciwko niemu. Widzicie drodzy bracia, pojedynczo możemy nie być w stanie znieść bardzo dużo, lecz razem możemy znieść wiele, wzajemnie się wspierając, wzmacniając, wzrastając i przeplatając (Kol. 2:1-3).
Malejąca liczba żywopłotów
Na wielu polach służby zbór jest dziś zagrożony. Tu i ówdzie pojawia się nowy krzew, lecz często istniejące już żywopłoty stoją samotnie.
Nie zniechęcajmy się dlatego, że jesteśmy nieliczni, ani z powodu ciężkich doświadczeń czy trudności, które na pewno nadejdą. Mamy pośród nas możliwości pozwalające stawić czoła wyzwaniom i trudnościom, z którymi jesteśmy zapoznani. Bóg będzie błogosławił swoje małe żywopłoty - zbory. Będzie przez nas wykonywał swoją wolę, w miarę jak będziemy wierni w zachowywaniu naszego miejsca. Każdy z nas wypełnia jakąś lukę, pomagając w ten sposób w związaniu całości.
Widok z góry
Ten świat w ogólności często jest szorstki, hałaśliwy i nieprzyjazny. Jest pogrążony w grzechu. Krótko mówiąc, to miejsce z bliska jest brzydkie - obrzydliwe. Lecz Ojciec Niebiański ze swego punktu widzenia widzi coś lepszego.
On widzi świat, dla którego wysłał swojego Syna na śmierć. Bóg widzi rzeczy, których jeszcze nie ma, ale które mają być, gdyż On ma perspektywę wieczności.
Jezus również widzi to piękno; do tego stopnia, że ma wziąć świat na własność i ukształtować z niego raj - udoskonaloną planetę i udoskonaloną ludzkość.
Ten "widok z dołu", tu i teraz, jest często jedynym, jaki widzimy. Lecz jeśli mamy żyć z nadzieją, radośnie i w dobrym duchowym zdrowiu, musimy dostosować nasz punkt widzenia do Boskiego.
Cudowny krajobraz
W słusznym czasie, gdy ten świat dopełni swoich dni, powstanie lepszy świat. Krzyżujące się wspólnoty wiary, stare i nowe, pokrywające połacie odrodzonego świata, będą przedstawiały piękny i zadowalający widok dla Niebios.
Długie stulecia prześladowań i przekleństwo niewiary zakończą się. Potem kwitnące, mocne żywopłoty, będą mogły swobodnie rosnąć i stać na wieki.
_________________
Ten artykuł jest oparty na wykładzie powiedzianym w 1999 roku przez współredaktora,
brata Johna Davisa, w związku z jego wizytą w Anglii.
SB ’00,57-61; BS '99,57-60.