WĘDRÓWKA PIELGRZYMA

John Bunyan (1628-1688)

    Potem w moim śnie zobaczyłem, że droga, którą chrześcijanin miał iść, była z każdej strony ogrodzona Murem, który zwany był Zbawieniem. Po tej drodze wspinał się w górę chrześcijanin, lecz z wielkim trudem, ponieważ niósł Brzemię na plecach.

    Podążał, aż przyszedł do nieco wzniesionego miejsca, na którym stał Krzyż, a trochę poniżej znajdował się Grób. Wtedy zobaczyłem, że gdy chrześcijanin znalazł się na wysokości Krzyża, Brzemię odwiązało się z jego ramion, spadło mu z pleców i zaczęło się staczać w dół, aż wpadło do Grobu i więcej go nie widziałem.

    Wówczas chrześcijanin odczuł ogromną ulgę i zawołał z radością w sercu: On dał mi odpocznienie przez swój smutek, i życie przez swą śmierć. Potem zatrzymał się na chwilę, popatrzył i zdumiał się; było dla niego ogromną niespodzianką, że widok Krzyża spowodował uwolnienie go od Brzemienia. Popatrzył, potem spojrzał raz jeszcze, aż ze źródeł w jego głowie strumienie łez wylały się na policzki. A gdy tak stał i patrzył płacząc, trzy Jaśniejące postacie przybliżyły się do niego i pozdrowiły go słowami: Pokój tobie; pierwsza powiedziała: twoje grzechy są odpuszczone; druga zdjęła z niego łachmany i odziała go w Nowe Szaty; trzecia wycisnęła pieczęć na jego czole i wręczyła mu Zwój Pergaminu z pieczęcią, polecając mu zaglądać do niego podczas biegu i oddać go przy Bramie Niebios. Potem odeszły swoją drogą.

Któż to? Pielgrzym. Czyżby? Tak, naprawdę.
Stare rzeczy przeminęły, wszystko stało się nowe.
Dziwne! Ze słowem mym to człowiek inny,
Wspaniałe Pióra czynią Ptaka pięknym.

    Wtedy chrześcijanin trzy razy podskoczył z radości i zaczął śpiewać:

Dotąd wciąż mnie gniotło grzechu mego brzemię;
Żalu mego nic ulżyć nie mogło
Aż przyszedłem tutaj, miejsce to cudowne!
Może szczęścia mego tu początek jest?
Może tutaj brzemię moje spadnie?
Może sznury jego pękną tu?
Błogosławiony Krzyż i Grób!
Lecz bardziej Mąż, który wstyd poniósł za mnie.

SB ’03,66.

Wróć do Archiwum