NASZA EUROPEJSKA PODRÓŻ
(P. 1928, 158)
KILKU
naszych braci chcieli dowiedzieć się o naszej podróży europejskiej, i dlatego
zadecydowaliśmy odpowiedzieć ogólnie w tym artykule, aby przeto dać wszystkim
naszym czytelnikom korzyść naszej odpowiedzi. Podróż ta była ogłoszona przedtem
na łamach naszego pisma, a przygotowania do niej czyniliśmy już w styczniu.
Przeciętnie w okresie czasu ośmiu tygodni i trzech dni wydawane są dwie angielskie
Teraźniejsze Prawdy i jeden Zwiastun, lecz ażeby przy naszym powrocie z Europy
nasi czytelnicy mogli otrzymać wszystkie nakłady naszych pism bez opóźnienia,
dlatego od stycznia wydawaliśmy te pisma co pięć tygodni, a przez to nasz
lipcowy Zwiastun i wrześniowa Prawda mogły być wysłane braciom przed naszym
wyjazdem do Europy 13. czerwca. Oprócz tego przed naszym wyjazdem do Europy
przygotowaliśmy materiał do wrześniowego Zwiastuna, oprócz artykułu na znaki
czasów, którego napisaliśmy po naszym powrocie. Przygotowaliśmy także materiał
do październikowej angielskiej Prawdy, z wyjątkiem tego tu artykułu, tak aby
wrześniowy Zwiastun i październikowa Prawda nie spóźniły się. Z tej
przyczyny byliśmy bardzo czynnymi od stycznia do czerwca, a brat Jolly pomagał
nam wiernie i pilnie na maszynce w przedrukowaniu artykułów, które najprzód
były przez nas ręcznie pisane. Czasem niektórzy bracia myślą, że gdy wyjeżdżamy
w podróż pielgrzymską, to wyjeżdżamy na wakacje; lecz upewniamy was, drodzy
bracia i siostry, że tak nie jest, lecz przeciwnie, musimy jeszcze więcej
pracować przed taką podróżą, a oprócz tego musimy przygotowywać się w tej
podróży do wykładów, a gdy wracamy, nagromadzona korespondencja i inna praca
nie pozwoli nam wypocząć, aby znów można wszystką pracę dogonić.
Blisko osiem dni spędziliśmy na Atlantyku nim wylądowaliśmy w Anglii. Towarzyszył nam w tej podróży brat C.A. Zieliński, który jest naszym sekretarzem, i który działał częściowo jako nasz tłumacz. Mieliśmy wiele sposobności do służby na parowcu, pomiędzy którą była sposobność dania wykładu na temat: "Gdzie są umarli," na którym to zebraniu 200 brało udział. Wylądowaliśmy w czwartek przed południem 21. czerwca; lecz ponieważ nie poczyniono przygotowań do zebrań w Reading aż na sobotę wieczorem, dlatego nie rozpoczęliśmy naszej pracy przemawiania aż 23. czerwca. Następnego dnia przemawialiśmy dwa razy w Londynie. W Reading przemawialiśmy do 18 braci na temat: "Łaknienie i pragnienie dla sprawiedliwości," a w Londynie do 48 braci na temat 91 Psalmu i do 58 braci na temat: "Znaczenie ostatnich wypadków między ludem w Prawdzie." W zebraniach w Londynie było obecnych kilka braci, którzy byli świadkami naszej pracy w Londyńskim przybytku w 1916 i 1917, gdzie wtenczas Pan zaczął prowadzić Kozła Azazela do bramy; i gdy podczas śpiewania hymnu 216 myśleliśmy wiele o tych nadzwyczajnych doświadczeniach, które się zaczęły, byliśmy tak tym wzruszeni, że nie mogliśmy śpiewać. Wierzymy, że Pan błogosławił wielu na tych wykładach. Po drugim wykładzie odpowiadaliśmy prywatnie na spisane pytania, Z Londynu jechaliśmy do Bolton, gdzie odbyła się dwudniowa Konwencja z sześciu zebrań, z których dwa były odpowiadaniem na rozumnie podane zapytania, i wielu brało w nich udział. Zauważyliśmy, że te pytania zadowolniły słuchających. Nasze wykłady w Bolton były na tematy: Żyd. 3:1; Mal. 3:2; Mal. 3:3 i 2 Kor. 1:21, 22. Bracia w Bolton, których nie widzieliśmy już od 1917 roku, uczynili dobre przygotowania do tej Konwencji, i Pan ich też wielce za to błogosławił. Biorących udział tam w zebraniach było około 40 na każdym, jedni przyjeżdżając, drudzy odjeżdżając z Konwencji. Dla nas było to wielką pracą mieć 6 zebrań w dwóch dniach, jednak radujemy się z tego, że bracia otrzymali błogosławieństwo i oświecenie.
Następne miejsce było w Bergen, w Norwegii, około 700 mil od Bolton. Z Bolton jechaliśmy koleją do New Castle, potem stąd jechaliśmy okrętem 38 godzin do Bergen. W Bergen zbór liczy 18 braci; do tego prawie wszyscy Epifanią oświeceni bracia w Norwegji zjechali się na Konwencję do Bergen, która trwała 6 dni; niektórzy bracia przyjechali nawet 700 mil, aby brać udział w tej Konwencji. Z początku Konwencja ta miała trwać tylko 2 dni, lecz ponieważ zamówienie w innym miejscu było odroczone, Konwencja trwała 6 dni; i była rzeczywiście wielkim wzmocnieniem dla braci. Stosunki miejscowe pozwalały nam na tylko 2 zebrania dziennie, lecz po drugim dniu bracia przygotowali kolację dla braci, w którym to czasie odpowiadaliśmy na zapytania, tak że możemy powiedzieć, nasza społeczność z braćmi w Bergen była bardzo dobrego charakteru. Za nasze godło tej Konwencji obraliśmy Słowa: "Ale Sammen" - wszyscy razem. Bardzo często było to godło wspominane podczas wykładów, z wielkim błogosławieństwem w stosownych chwilach. Nasz drogi brat Danielsen z Kopenhagen, który jest naszym przedstawicielem Dano-Norwegijskiej pracy, był naszym tłumaczem w Norwegii i Danii. Rzeczywiście Dano-Norwegijscy bracia, jak również bracia w innych krajach, które odwiedziliśmy, przyczynili się do tego, aby nasza wizyta była błogosławieństwem. Oprócz trzech zebrań, odpowiedzi na zapytania, nasze przedmioty wykładów były następujące: Korzyści Boskie; Wiek Ewangelii; Wiek Tysiąclecia; Cierpienia Jezusowe (dwa wykłady); Cierpienia Kościoła; Zakład nagrody; Świadectwo i Rozwinięcie wśród cierpień. Komitet ze siedmiu braci spotkał nas przy naszym przybyciu, a około 25 braci widziało nas gdyśmy odjeżdżali. Długo będzie ta Konwencja w Bergen w naszej pamięci, jako pamiątka w naszej podróży na puszczy do niebieskiego Chanaan.
Nasze następujące miejsce było Kopenhagen, w Danii. Zamiast trzy dni, jak było uplanowane, mieliśmy pięć dni Konwencji w Kopenhagen. Klasa składała się z 20 braci, lecz liczba Konwencji z powodu wielu przybyłych braci była przeciętnie około 90 w każdym zebraniu. Tu mieliśmy dwa zebrania odpowiedzi na zapytania, i dziewięć wykładów z następującymi tematami: Psalm 25:12; Trzecie przyjście zdrajcy; Łuk. 4:22; Ps. 107; Dlaczego powinniśmy miłować braci; Nauki od Ciała; Co znaczy to wszystko? Nasza społeczność była rzeczywiście radosną z braćmi w Kopenhagen. 14. 15-go lipca były ostatnie nasze dni z braćmi Dano-Norwegijskimi, z których wielu przybyło do Kopenhagen z innych miejsc. Po pierwszym dniu w Kopenhagen (7 lipca) pojechaliśmy do Randers w Jutlandyjskiej okolicy w Danii, gdzie około 40 jutlandyjskich braci zgromadziło się. Tu mieliśmy 8 i 9 lipca sześć zebrań, dwa z których były odpowiedzi na zapytania, a przedmioty wykładów były następujące: "Wielki Judasz; Trzecie przybycie zdrajcy; Wiara; i Próba wiary. Tu również wylał Pan bogate błogosławieństwo. Z Randers z kilkoma braćmi powróciliśmy do Kopenhagen na dwa dni usługi. Potem z siedmiu braćmi w nocy 11. lipca pojechaliśmy parowcem do wyspy Bornholm, 125 mil na wschód od Kopenhagen na Bałtyku. W Ronne, głównym mieście wyspy, mieliśmy pięć zebrań przez dwa dni. Starszy tego zboru powitał nas amerykańską chorągwią. Tu w Bornholm znajduje się około 40 braci w Epifanii, a oprócz innych z ludu w Prawdzie jest tu tylko pięciu należących półsercem do towarzystwa. Każdy z tych 40 braci wziął udział w Konwencji, i tu znów Pan wielce błogosławił braciom w sześciu zebraniach, jedno z nich będąc odpowiedzią na zapytania i w pięciu wykładach na tematy: Jana 8:36; Mal. 3:2, 3; Ps. 91; i Efez. 4:4 - 6. Wieczorem 13. lipca wszyscy bracia odprowadzili nas do parowca; i rano przybyliśmy do Kopenhagen na ostatnie dwa dni pracy w Skandynawii. W niedzielę wieczorem po wieczornym zebraniu poszliśmy na stację, będąc odprowadzeni od 30 braci, na pociąg do Poznania. Wyje-chawszy z Skandynawii, byliśmy bardzo zmęczeni na ciele, jednak wzmocnieni i pocieszeni w duchu. Widzieliśmy wiele Pańskiego Ducha między tymi braćmi, co pozostanie wielką pamiątką dla nas od naszych drogich Dano-Norwegijskich braci.
Po 24 godzinnej podróży koleją i parowcem przyjechaliśmy do Poznania, gdzie na stacji spotkało nas około 12 braci, między którymi był także brat Hołowatzki, którego wysłaliśmy w podróż pielgrzymską do Polski. Opiszemy tu tylko najgłówniejszą społeczność i charakter zebrań w sześciu większych miastach w Polsce, - w Poznaniu, Łodzi, Warszawie, Lublinie, Lwowie i Krakowie. Tu w Polsce musieliśmy pracować około pierwiastkowej Prawdy Epifanii, aniżeli w Skandynawii. Tylko o najgłówniejszych punktach podróży w Polsce tu nadmieniamy. Nasze największe w liczbie zebrania w tej europejskiej podróży były w Polsce. Największe zebrania były w Warszawie, gdzie około 500 różnych braci brało udział w pięciu zebraniach 2 dniowej Konwencji. Największe zebranie w Łodzi było 375 biorących udział braci. Około dwie trzecie braci w Łodzi jest polskich, a jedna trzecia niemieckich. Choć przed 1900 często mieliśmy wykłady w niemieckim języku, to od tego czasu nie więcej jak tylko 12 wykładów daliśmy w tym języku, ponieważ nie mieliśmy sposobności. Z tej przyczyny zapomnieliśmy władanie niemieckim językiem. Lecz ponieważ wiedzieliśmy pewien czas przed naszym wyjazdem do Europy, że będziemy mieli sposobność używania niemieckiego języka, w styczniu już zaczęliśmy przygotowywać się w ćwiczeniu i używaniu niemieckiego języka, odświeżyć zdolność władania nim. W Łodzi mieliśmy w tej podróży więc pierwsze zebranie w niemieckim języku, a potem jeszcze dwa zebrania w niemieckim języku w tym mieście. Dwa z tych zebrań były nadzwyczajne - ponieważ tłumaczenie było dane na polski i niemiecki język. My najprzód mówiliśmy po angielsku (ponieważ brat Hołowatzki, który tłumaczył, nie rozumie niemieckiego języka) co on przetłumaczył na polskie, a my powtórzyliśmy to samo po niemiecku, i w ten sposób służyliśmy zebranym polskim i niemieckim braciom. Jest to ciężko przemawiać przez tłumacza, lecz jeszcze trudniej, jeżeli trzeba mówić po angielsku dla polskiego tłumacza, a potem przetłumaczyć to samo zdanie na niemiecki język.
Wiele prowadzenia części Kozła Azazela do bramy odbyło się w Polsce. Przypuszczalny pielgrzym został wysłany do Francji i do Polski przez brata Cieszyńskiego, który współdziała z P.B.I. towarzystwem dla polskich braci, aby sprzeciwiać się pracy Epifanii w Francji i w Polsce i aby przesiać tam braci. Nauki, które tam głosił, opozycję którą dawał przeciwko Prawdzie i pracy Epifanii, obmowę, że jesteśmy dwa kroć wykorzenionym drzewem, jego hipokryzja i nieporządne zachowanie się, wszystko to pobudziło nas, aby sprzeciwić się jego rewolucjonizmowi. Zaczęliśmy więc działać przeciwko niemu zaraz w Poznaniu, dalej w Łodzi i Warszawie, a w Lwowie twarzą w twarz publicznie oddaliśmy go przeznaczonemu człowiekowi. Oprócz brata Shearn, z żadnym Lewitą nie obchodziliśmy się tak srogo twarzą w twarz, jak z tym bratem Stahn, który kiedyś widział Prawdę Epifanii i radował się nią.
W Lublinie byliśmy świadkami pewnych przykładów, które z wielką przyjemnością chcemy nadmienić dla Kościoła. Niektórzy z naszych polskich braci są bardzo biedni, pracują za tylko 16 1/2 centów dziennie. Dlatego nie byli w stanie opłacić ich podróży na Konwencję. Co więc uczynili ci drodzy miłujący prawdę bracia? Ich miłość i oddanie się Prawdzie były tak wielkie, że niektórzy bracia i siostry przyszli aż 70 mil na Konwencję, i z powrotem szli również pieszo 70 mil do ich zamieszkań. Gdy żeśmy to zobaczyli, nie mogliśmy się wstrzymać od płaczu. Drodzy bracia i siostry, niech ten przykład oddania się prawdzie pobudzi nas do właściwej odpowiedzialności. Nasza praca w Danii i Polsce była nadzwyczajnie tak ciężką, że gdybyśmy ją nieco popuścili, nie bylibyśmy w stanie jej wypełnić; do tego mieliśmy mało spoczynku; lecz od Krakowa - ostatniego miejsca w Polsce - mieliśmy ulgę i w Wiedniu mieliśmy sposobność do wypoczynku jednego dnia. Potem 28. lipca jechaliśmy do Zurich, Szwajcarii, gdzie przyjechaliśmy następnego dnia rano. W Szwajcarii przemawialiśmy w trzech miejscach, w Zurich, Schlieren i Basel, do zgromadzonych w liczbach od 49 do 150, zawsze po niemiecku. Także przemawialiśmy w Muhlhause do 65 braci w Strassbourgu do 20 braci. W tych pięciu miejscach przemawialiśmy (z wyjątkiem do dwóch lub trzech braci) do braci, którzy nigdy nie czytali i nie słyszeli o Prawdzie Epifanii. Oby Pan dał, jeżeli jest wolą Jego, aby mogła wychodzić Teraźniejsza Prawda w niemieckim języku. Módlmy się razem o to.
W Francji początek naszych odwiedzin był w Muhlhouse i Strassburgu, które od wojny światowej należą do Francji. W Muhlhouse spotkaliśmy naszego drogiego brata Lefeńre, który jest naszym przedstawicielem dla francuskich braci w Francji, Belgii i Francuskiej Szwajcarii, i który towarzyszył nam w naszej dalszej podróży, aż do wyjazdu do Ameryki. Nasze pierwsze francuskie zebranie było w Liege, w Belgii, tam gdzie pierwsza walka zachodniej armii w wojnie światowej zaczęła się. Tu spotkaliśmy naszego francuskiego tłumacza brata Caron. Z Liege podróżą do Bruay, gdzie przez 3 dni (3 do 5 sierpnia) odbyła się Konwencja dla polskich braci w Francji, na której przemawialiśmy sześć razy. Ogólnie około 100 różnych braci brało udział w tej Konwencji. Tu również daliśmy krótki wykład do francuskiego zboru w Bruay. Niektórzy bracia w Bruay, którzy zostali zachwiani przez br. Stahna i Chomiaka, otrzymali pomoc, inni znów zostali wzmocnieni i utwierdzeni w Prawdzie Epifanii. Było to rzeczywiście błogosławieństwem, jakoby w Elim. Z Bruay jechaliśmy do Lens, gdzie mieliśmy w dwóch dniach cztery wykłady. Potem do Denain, gdzie znajduje się największa francuska klasa - z 45 członków. Tu przez trzy dni dwa razy dziennie służyliśmy drogim braciom, którzy czuli się potem bardzo odświeżonymi. Około 20 braci odprowadzili nas na stację, gdy wyjechaliśmy, życząc nam błogosławieństwa Bożego z miłością. W zborze w Paryżu byliśmy od 11. do 13. sierp-nia. Tu mieliśmy przyjemną społeczność, okazali wielką miłość dla nas, aby nam tylko dogodzić; my nawzajem czyniliśmy wysiłki, aby udzielić im najwięcej błogosławieństwa z skarbca Bożego. Rano 16. sierpnia poszliśmy na stację Paryską z pięcioma braćmi, którzy życzyli nam szczęśliwej podróży do Ameryki. Prędki pociąg zabrał nas do Cherbourga, a stąd parowcem America przyjechaliśmy z wypoczynkiem, 24. sierpnia do Ameryki, o północy przybyliśmy do Biblijnego Domu w Filadelfii, tak więc cała nasza podróż trwała 10 tygodni i 3 dni.
Na koniec możemy powiedzieć, że mieliśmy błogosła-wioną społeczność i posługę dla europejskich braci w służbie dla Pana. Wszędzie bracia zostali oświeceni, wzmocnieni i zachęceni. Nasze uczty miłości, były chwalebne uczty łaski, miłosierdzia i Prawdy. Nauczyliśmy się również więcej miłować, wyrozumiewać i oceniać naszych europejskich braci. Dla prośby wielu z nich, obiecaliśmy im, jeżeli Bóg dozwoli, odwiedzić ich w 1930. Symboliczne trzęsienie ziemi bezwątpliwie nie dozwoli na późniejsze odwiedziny. Nasi europejscy bracia wszędzie prosili nas o posłanie ich chrześcijańskiej miłości amerykańskim braciom, co też z wielką przyjemnością czynimy.
TP ’29, 28-30.