CNOTA DAWANIA
(Present Truth, 1934, 188)
"Wszystkomci wam okazał, iż tak pracując, musimy podejmować słabe, a pamiętać na słowa Pana. Jezusa, że On rzekł: "Szczęśliwsza jest rzecz dawać aniżeli brać." Dzieje Apostolskie 20:35.
CHRZEŚCIJAŃSKA szczodrobliwość - udzielanie jałmużny jest lekcją wyrażoną w naszym tekście. Pospolitym usposobieniem upadłej natury jest poważać i zasilać mocnych, a od słabszych spodziewać się, aby wspierali i podtrzymywali nas. Jest to dogadzaniem samemu sobie metodą upadłej natury ludzkiej. Metoda Nowego Stworzenia w Chrystusie ma być przeciwną tej poprzedniej. Chrześcijanin ma dbać o dobro, korzyść i wygodę drugich, a szczególnie członków jego własnej rodziny i członków domu wiary. Silniejsi z braci Chrystusowych powinni znajdować przyjemność w dopomaganiu słabszym i mniej zdolnym, aby, o ile możliwe doprowadzić ich do zupełnej miary dojrzałości w Chrystusie. Powyższy tekst był pisany do starszych w Efezie i na korzyść Chrześcijan będących w potrzebie. Pytanie zatem powstaje: "Dlaczego dary mają być dawane Chrześcijanom potrzebującym?" Jest w tym kilka powodów dlaczego to powinno być czynione: (1) z powodu ich potrzeb, które się niekiedy głośno dopominają o swoje zadowolenie; (2) konieczność praktykowania w sobie cnoty udzielania wsparcia drugim; (3) Boskie zaproszenie do tego i Jego z tym związane obietnice; (4) Dary Boże, szczególnie dar Syna Swego, który w tej porze roku przywodzi nam na pamięć i serce. To są zatem te cztery powody dawania.
Było to doświadczeniem Apostoła, podobnie jak jest doświadczeniem wszystkich myślących ludzi, że systematyczna ofiarność jest lepsza aniżeli spazmatyczne dawanie. Nie tylko, że rezultaty są zazwyczaj większe, lecz, że wpływ tego jest korzystniejszy także dla ofiarodawcy, bo trzyma przed jego umysłem pewien cel, pewną służbę, którą on ma wykonać dla Pana. U wielu jest to prawie jedyną sposobnością przysłużyć się Pańskiej sprawie, przez udzielenie zasiłku finansowego. Ma się rozumieć, że o ile które z dzieci Bożych może, to byłoby o wiele lepiej, gdyby udzielało świętym w taki sposób, jak czynił to św. Paweł i jego towarzysze, to jest, udzielając duchowych darów i błogosławieństw czy to przez nauczanie publiczne, czy przechodzenie od domu do domu i przedstawianie prawdy drugim lub słowem, albo też jednym i drugim.
Jednakowoż są tacy, których warunki życiowe, brak talentu, siły lub sposobności wstrzymują od takiej pracy, albo też wstrzymywani są obowiązkami rodzinnymi, tak, że jedyny sposób służenia Panu i okazania Mu swej miłości mają przez udzielanie datków na Pańską sprawę i dla dobra Jego ludu. Gdyby takich pozbawić tej sposobności służenia Panu, bądź przez to, że nie byłoby żadnej pracy wymagającej ich zasiłku finansowego, albo też przez brak odpowiedniej instrukcji co do metod Boskiej służby, byłoby to dla takich pozbawieniem ważnej sposobności służby, a w stosunku do tego także pozbawieniem błogosławieństw, jakie następują po każdej służbie dla Pana.
HOJNOŚĆ WSKAZÓWKĄ MIŁOŚCI
Widzimy więc, że Apostół czuł się zupełnie wolnym do zalecania Kościołowi cnoty dawania, a nawet kładł nacisk na to, że ich hojność w stosunku do ich zasobów będzie w znacznym stopniu wskaźnikiem ich miłości dla Pana i Ewangelii. Zauważmy jednak ten fakt, że Apostół nie prosił o jałmużnę wiernych zaraz na początku, gdy oni poznawali łaskę Bożą, aby czasem nie odnieśli wrażenia, że Ewangelia była im kazana z ziemskich pobudek - dla sprośnego zysku. Znajdujemy więc, że ten sam Apostół kazał Ewangelię do tych samych Koryntian przez przeszło rok czasu bez żadnej wzmianki o jakimkolwiek wynagrodzeniu; a nawet, aby nie być im ciężarem, pracował własnymi rękami w swoim fachu robienia namiotów - 2 Kor. 11:7-9.
Zauważmy także zmianę, jakiej zupełne ocenienie Ewangelii dokonało w tych wierzących Koryntianach. Na początku oni byli tak niebaczni na ich przywileje, że prawdopodobnie ani nie pomyśleli o tym. aby dobrowolnie dopomóc Apostołowi pieniędzmi, tak, że on musiał im służyć pracą własnych rąk i wsparciem od wiernych z innych miejscowości. Lecz, gdy łaska Boża wniknęła głębiej do ich serc, oni zaczęli coraz lepiej oceniać wielką wartość Prawdy, którą przyjęli i zrozumieli, że przyniosła im nieocenione błogosławieństwa nadziei, radości, wiary i charakteru. Wtedy oni okazali gorliwość, "zapobiegliwość, " aby uczynić cośkolwiek finansowo w Pańskiej służbie, co jest godnym pochwały.
A teraz, gdy Apostół już nie był obecnym z nimi i gdy sposobem swego życia już im dowiódł, że nie pożądał ich pieniędzy, ale ich samych, aby czynić im dobrze - teraz on czuł się wolnym do zwrócenia im uwagi na wielkie błogosławieństwo, jakie może być ich udziałem w rezultacie hojności dla Pańskiej sprawy, w miarę ich zdolności i miłości. Aby położyć tam większy nacisk na tę sprawę przytoczył im przypowieść, mówiąc: "Kto skąpo sieje, skąpo też żąć będzie; a kto obficie sieje, obficie też żąć będzie". To przywodzi nam na pamięć przypowieść Salomonową: "Nie jeden udziela szczodrze, a wżdy (jednak) mu przybywa; a drugi skąpi więcej niż trzeba, a wżdy (jednak) ubożeje. Człowiek, szczodrobliwy bywa bogatszy; a kto nasyca, sam też będzie nasycony" (Przyp. 11:24, 25). Widoczną nauką tego jest, że Bogu podoba się, gdy Jego lud rozwija w sobie szerokość umysłu i serca, czyli szczodrobliwość w proporcji jak dochodzi do coraz lepszej znajomości Boga i Jego szczodrobliwości, co jest najlepszym przykładem w dawaniu.
Pismo święte nigdzie nie mówi, że wypadki zupełnego niedostatku pomiędzy ludem Pana są dowodami, że w pewnym czasie w ich przeszłości, gdy mieli środki ku temu, oni zaniedbali swej cząstki udzielenia w Pańskiej służbie. Lecz natchnione słowa powyżej zacytowane podchodzą bardzo blisko do udzielenia podobnej lekcji. W każdym razie korzystnym jest, abyśmy przyjęli to świadectwo do serca i aby każde dziecko Boże odtąd było staranne i baczne, aby z błogosławieństw udzielanych mu od Boga codziennie, starało się pewną część z rozwagą, modlitwą i miłością odkładać jako nasienie, które ma być posiane w służbie Bożej, według najlepszej mądrości i rozsądku, jakich On nam raczy udzielić.
Ilu to jest takich, którym brak tej staranności, którzy albo zużywają każdy grosz tak prędko jak tylko dostanie im się do ręki, albo też są tak zajęci odkładaniem na przeprowadzanie swych przyszłych planów, że zdaje się im, że nic nie mogą udzielić na cele dobroczynne. Ilu z takich przekonało się, po niewczasie, że, czyniąc to, popełnili poważną omyłkę. Gdy ich zebrane pieniądze nagle przepadają, czy to przez chorobę, wypadek, przez upadek banku, czy w jaki inny sposób, wtedy oni mają powód żałować, że nie siali nasienia, o jakiem mówi Apostół w 2 liście do Koryntów 9:6.
Nasz Pan powiedział, jaka miarą On mierzy nasze dary - że ocenia je nie według udzielonej sumy, ale głównie według ducha, który pobudził do tego daru. Jezus dał to do zrozumienia wtedy, gdy zwrócił uwagę Swoich słuchaczy na biedną wdowę, która wrzuciła dwa pieniążki do skarbnicy kościelnej (Łuk. 21:14). Ze strony Jego oceny ta uboga wdowa wrzuciła więcej, aniżeli którykolwiek z tych bogatych, którzy wrzucili z tego co im zbywało, a nie w takim stopniu, aby mogli to odczuć. Ilu z wiernych Pańskich byłoby dziś więcej "nasyconych" duchowo, gdyby gorliwiej używali tego talentu, tej sposobności ku służbie, nie możemy powiedzieć. Sam tylko Bóg wie o tym. Lecz niniejsze badanie kładzie na nas powinność wskazać na przywilej w tym względzie, który jest możliwy nawet dla najbiedniejszych literalnie z ludu Bożego.
Rzadko kiedy zachodzi potrzeba przestrzegać ludzi przed zbyt hojnym dawaniem. Jednakowoż w niektórych wypadkach taka przestroga jest właściwa; i w niektórych wypadkach przytoczonych w Piśmie świętem, dalsze dawanie byłoby wstrzymane. Nikt nie powinien dawać aż do stopnia narażenia na niedostatek tych, co są zależni od niego. Ani nie powinien nikt dawać w takiej mierze, aby sprowadzić na siebie finansowe bankructwo i narazić drugich na straty. Apostolską regułę dawania przytoczyliśmy już powyżej. "Odkładanie każdego pierwszego dnia w tygodniu powinno być według tego jak się komu powodzi."
Stopień naszego powodzenia powinien być miarą naszego udzielania. Tak w tej sprawie jak i we wszystkich, Pismo święte zaleca ducha zdrowego rozsądku.
"Ochotnego dawcę Bóg miłuje". Dary udzielone w jakim innym duchu a nie w ochotnym, lepiej żeby wcale nie były dane; albowiem one nie przyniosą błogosławieństwa. Bóg nie uznaje takiego dawania. W Jego ocenie, ono nie ma "miłej wonności". Aby dar mógł być uznany przez Pana, musi być ofiarą dziękczynną, pobudzoną zrozumieniem naszego długu, naszej wdzięczności ku Temu, od którego pochodzi każdy dobry i doskonały dar. I takich Apostół zapewnia: "Mocen jest Bóg uczynić, aby obfitowała na was wszelka łaska". Którzy udzielają czegokolwiek w służbie Bogu - czas, talent, siłę, pieniądze lub wpływ - tacy dostąpią proporcjonalnej obfitości w różnych łaskach: albowiem znajdują się w stanie serca odpowiednim do wzrastania w łasce.
Apostół wyraża myśl, że tacy będą mieli "we wszystkim zawsze wszelaki dostatek", a także iż będą "obfitowali ku wszelkiemu uczynkowi dobremu". Dostatek nie koniecznie znaczy zbytek i wszelkie wygody, lecz "zupełność dostatku" osiągnięta jest zawsze tam, gdzie jest "pobożność z przestawaniem na swoim" (1 Tym. 6:6). Na dowód, że nie wprowadzał żadnej nowej teorii odnośnie Boskiej opieki nad tymi, co starają się udzielać drugim cząstki tych błogosławieństw, których sami dostępują, bądź doczesnych, bądź duchowych, Apostół zacytował Psalm 112:9.
W jedenastym wierszu (2 Kor. r. 9), Apostół mówi, aby "z każdej miary byli ubogaceni". Nie mamy rozumieć, iż myślą jego było, że lud Boży będzie ubogacony finansowo. Św. Paweł sam był przykładem tej prawdy, że lud Boży nie dochodzi do bogactwa. On mówi o ubogaceniu serca. Na innym miejscu Apostół mówił o sobie i o swoich współpracownikach w Ewangelii, "jako ubodzy, wszakże wielu ubogacający; jako nic nie mający, wszakże wszystko trzymający" (2 Kor. 6:10). Ci wierni słudzy Boży ubogacili wielu w nadziei, w wierze, w miłości i we wszystkich innych cnotach i zacnych przymiotach ich charakteru. Tym sposobem dali oni prawdziwe bogactwa.
Pan nasz Jezus Chrystus jest najdoskonalszym Wzorem zaparcia samego siebie na dobro drugich. On był bogatym, gdy posiadał duchową naturę z całą jej chwałą i czcią. Lecz dla nas stał się ubogim, przybrał naturę ludzką, aby mógł odkupić ludzkość. W tym celu oddał nawet życie na Kalwarii, abyśmy my mogli stać się bogatymi przez Jego ofiarę - abyśmy mogli posiąść bogactwo łaski Bożej w Chrystusie - współdziedzictwo z Nim, który teraz został wywyższony aż do prawicy Boskiego Majestatu. Aby więc dojść do tego współdziedzictwa z Nim, musimy się badać, aby być podobnymi Jemu, aby mieć Jego ducha i dzielić się z drugimi tym, cokolwiek On nam udziela, czy to z doczesnych, czy z duchowych łask - czy to przez nakarmienie, czy przyodzianie drugich (szczególnie tych. co stanowią dom wiary) rzeczami doczesnymi lub duchowymi, jakkolwiek okoliczności mogą dyktować.
Bogu niech będzie chwała za niewypowiedziany dar Jego. Darem tym jest nasz Zbawiciel, nasz Odkupiciel (Jana 3:16). W łączności z tym, niemożebnym jest dla nas wypowiedzieć to bogactwo łaski Bożej ku nam - te niezliczone błogosławieństwa i litości, jakich dostąpiliśmy przez naszego Pana. On przedstawia nam zupełność wszelkiego Boskiego zrządzenia dla naszego wiecznego dobra. Jak to Apostół na innym miejscu powiedział: "W nim mieszka wszelka zupełność Bóstwa cieleśnie" (Kol. 2:9). Dotąd tylko Kościół wyraża dzięki Bogu za ten niewypowiedziany dar; lecz w przyszłości cała ludzkość dojdzie do właściwego zrozumienia tego daru i odda Bogu dzięki i chwałę. Gdy przy końcu panowania Chrystusowego w celu podniesienia rodzaju Adamowego do pierwotnej doskonałości, rozmyślni grzesznicy będą wytraceni, "wszelkie kolano ugnie się i wszelki język wyzna ku chwale Bożej". Wtedy wszelkie stworzenie na niebie, na ziemi i w morzu zawoła: "Siedzącemu na stolicy i Barankowi błogosławieństwo i cześć i chwała i siła (władza) na wieki wieków", za ten niewypowiedziany dar! - Obj. 5:13.
TP ’35, 9-10.