ZNOWU SPRAWA BRATA KASPRZYKOWSKIEGO

    SPRAWA br. Kasprzykowskiego, do którego, aby zaoszczędzić miejsca, będziemy się odnosili, jako do br. K., rozwija się w taki sposób, że zasługuje na drugi opis w naszym piśmie. Od czasu ukazania się numeru majowego dowiedzieliśmy się wiele więcej o jego staraniu się, aby odwrócić polskich epifanicznych braci od Epifanicznego Domu Biblijnego i posłańca. O ile obecnie wiemy, zaczął on to na poznańskiej konwencji w listopadzie 1934 roku, gdzie próbował wzbudzić niezadowolenie z przedruków Teraźniejszej Prawdy, (które są przedrukowywane dla nowo przychodzących do Epifanji, i którzy potrzebują te artykuły), agitował, żeby polscy bracia wydawali Teraźniejszą Prawdę w Polsce niezależnie od Epifanicznego Domu Biblijnego i żeby nie mieli łączności z Epifanicznym Domem Biblijnym i Epifanicznym posłańcem, oprócz, co do idei. Przed 18-ym majem, 1936 roku wiedzieliśmy tylko o tym, że br. K. chciał mieć Prawdę drukowaną w Polsce i że ktoś (kto to był, tego nie wiedzieliśmy) pobudzał do niezadowolenia z przedruków. Bardzo możliwie, że nasze powtarzane naprawy jego niegrzecznych słów i czynów względem różnych braci i nasze ganienie jego samowładczych działalności nie podobały mu się, iż kontrolujemy ogólne zarysy pracy Epifanicznej. Jego czyny dowodzą, że chciał kontrolować sprawy według swego upodobania, zapominając o tym, że jako przedstawiciel Epifanicznego Domu Biblijnego, szczególnie, jeżeli jest płatnym przedstawicielem, jego obowiązkiem było postępować według wskazówek, danych mu względem interesu i pracy tegoż; ponieważ, jeżeli ktoś jest przedstawicielem kogoś, szczególnie, jeżeli jest płatnym przedstawicielem drugiego, on jest zobowiązany wykonać program swego pracodawcy. A jeżeli uważa to za niewłaściwą rzecz tak czynić, to powinien zrezygnować i przestać dalsze pobieranie pensji. Tylko nieuczciwy zdrajca i zwodziciel pobierałby nadal pensję i używałby swoje płatne stanowisko na podkopanie swego pracodawcy. Br. K. postąpił względem Epifanicznego Domu Biblijnego i nas według tej samej zasady, co Judasz postąpił względem Jezusa: "Który chleb mój jadał ze mną, podniósł piętę przeciwko mnie" (Ps. 41:10; Jana 13:18); ponieważ on, podczas zdradzieckiego postępowania i knucia przeciwko Epifanicznemu Domowi Biblijnemu przez najmniej rok i pół pobierał nadal pensję z niego.

    Po tej poznańskiej konwencji starał się oderwać pewnych pielgrzymów od Epifanicznego Domu Biblijnego. Potem chytrze starał się podkopać ufność w pewne nauki Teraźniejszej Prawdy. Nawet tak rychło jak 1931 roku on starał się podkopać myśl o przygotowaniu i udaniu się do miejsc ucieczki podczas Armagedonu i kilkakrotnie strofował braci za przygotowanie się nań z pokarmem i innym sposobem. W 1931, 1932 i 1933 roku wyraził swoją wątpliwość w bliskość Armagedonu; przeto nigdy nie miał wielkiej ufności w bliskość Armagedonu, a co do szukania miejsca ucieczki, to nie miał żadnej ufności, twierdząc, że to nie stosuje się do Polski. I rozumie się, aby nas podkopać dawał nacisk w różnych miejscach na pomyłkę względem tego przedmiotu. W różnych miejscach wyszydzał nasze tłumaczenie oślicy i oślątka, jako przedstawiające Tom 1-szy i 2-gi, których główna zawartość (Okup i Królestwo) uczyniła Tom 1-szy symboliczną oślicą, a Tom 2-gi symbolicznym oślątkiem, twierdząc, że gdyby tak było, to byśmy musieli nazywać te drugie tomy osłami i oślątkami. Gdyby one były użyte we figurze w podobny sposób, gdy nasz Pan wjeżdżał do Jeruzalemu, to mogłyby być tak nazwane; ponieważ osły w Biblji są użyte, jako figura na prawdziwe nauki i księgi, które je podają, nawet jak to nam świadczy 1 Ks. Moj. 49:11 o postąpieniu naszego Pana względem Prawdy. Lecz widocznie w łączności z wjazdem Jezusa do Jeruzalemu to nie mogło być uczynione z innymi jak z 1-szym i 2-im Tomem; ponieważ chronologia drugiego cudownego dnia nie pozwalała na to, gdyż wjazd do drugiego pozafiguralnego Jeruzalem z ośmiu wielkich cudownych dni zaczął się 1889 r., gdy zaś 3-ci tom nie był wydany, aż dopiero 1891 r., jednak we właściwym czasie do użytku na oczyszczenie pozafiguralnej świątyni. Zeszłego października na konwencji w Obszy zaatakował Biblijne Liczbowanie, przedmiot o którym on jest w zupełnej nieświadomości, ponieważ, o ile wiemy, to na ten temat nie ma żadnej literatury w polskim języku. W obecnym numerze wydajemy artykuł na ten temat, który okaże jego głupstwo w atakowaniu go. Każdy paragraf w Biblji ma mniej, lub więcej z takiego dziwnego liczbowego zjawiska, który jest podany w obecnym numerze. Rozumie się on chciał podkopać ufność w Biblijne Liczbowanie, w celu uczynienia ujmy naszemu wyjaśnieniu o tym, jak to przyszło do pomyłki o dacie na Armagedon, a tym sposobem odwrócić braci od Epifanicznego posłańca i pociągnąć uczni za sobą. - Dz. Ap. 20:30.

    Na konwencji w Grudziądzu, w listopadzie 1935 roku starał się znowu odwrócić braci od Teraźniejszej Prawdy, a pociągnąć ich za sobą przez twierdzenie, że ona jest na tyle stołem diabłów, co Strażnica, niby dając dowód na swoje twierdzenie, że w niej są błędy. Gdy jeden z pielgrzymów zapytał się go, ażeby wymienił te rzekome błędy, to odpowiedział, Armagedon. Gdy było mu powiedziane, że to była pomyłka, a nie błąd, to nie miał odpowiedzi na to i więcej nie wymienił rzekomych błędów w takowej. We Warszawie zeszłego listopada otwarcie wystąpił przeciw naszemu ogłaszaniu objawionych członków Wielkiego Grona, jako Lewitów. Uczynił to możliwie, ponieważ prawie przed tym czasem, nie wiedząc o jego zdradzieckim postępowaniu, lecz mając na uwadze wiele jego rewolucjonizmów, mile prosiliśmy go, ażeby się wycofał z nich, by snać nie był objawiony, jako Lewita i przeto potępiał takie ogłaszanie, aby uprzedzić skutki takiego możliwego ogłoszenia o nim. Jego potępianie naszego używania typów, co wszyscy źli Lewici czynią, również pasuje mu w jego pragnieniu odwrócenia polskich braci od Teraźniejszej Prawdy, a pociągnięcia uczni za sobą, nawet posuwając się do skrajności w mówieniu jednemu z pielgrzymów: "Wszystkie typy i figury Johnsona są warte szczyptę tabaki." Jego nazwanie ośmiu cudownych dni ośmioma wrzodami jest knuciem około tej samej linii. Zaczął mieć bardzo uprzejmą społeczność z Konstynitami i chwalił ich pismo Brzask Nowej Ery ponad Teraźniejszą Prawdę, jak to wykazaliśmy w naszym ostatnim numerze. Według chełpienia się niektórych z nich w Ameryce, dał im do zrozumienia, że pracuje nad sprawami w Polsce, aby oderwać wszystkich braci Epifanji w Polsce od społeczności z nami, a przyprowadzić ich do Konstynitów. Pragnąc pociągnąć uczni za sobą, oni myśleli, że pomogą mu do tego przez wydanie Głosu Wolności i Prawdy Nr. 3. Lecz skoro zobaczył to pismo, zauważył to właśnie i żałował ich pomyłki, zaczynając się cofać od nich. Naszą odpowiedź na to nie przeczytał przed zborem warszawskim, ani przed żadnym innym zgromadzeniem, jak to żądaliśmy. A potem, gdy był usunięty z przedstawicielstwa, powiedział, że wierzy w ich opis o sprawie w Anglii. Wszyscy tacy Lewici wierzą po ich objawieniu się, lecz prawie nigdy nie wierzą przed swoim objawieniem. Do tego czasu nie wiedzieliśmy nic o jego knuciu. On cofnął się tak daleko, że obiecał starszym zboru łódzkiego na konwencji 12-14 kwietnia pracować zgodnie z Teraźniejszą Prawdą i z nami i pielgrzymami poznańskimi i napisał do jednego z naszych pielgrzymów, że już więcej nie będzie atakował nauk Epifanicznych.

    Pierwsze napomknienie, które otrzymaliśmy o jego zdradzieckim postępowaniu było w lutym - potem gdyśmy już poinformowali naszego sekretarza, że zerwaliśmy kapłańską społeczność z nim za jego uporczywe rewolucje w tych dziewięciu punktach, podanych w naszym ostatnim numerze; lecz powiedzieliśmy także naszemu sekretarzowi, że zaczekamy za sprzyjającymi okolicznościami, aby to ogłosić. To napomknienie przyszło od pewnego starszego, któremu odpowiedzieliśmy, że Pismo święte nie pozwala nam przyjmować skarg przeciwko nikomu, przynajmniej nie przeciwko starszemu, od jednego świadka, lecz jeżeli on ma więcej świadków na potwierdzenie jego zarzutów, to zastanowimy się nad nimi. Jego twierdzenie było potwierdzone przez trzech innych starszych. Te potwierdzenia otrzymaliśmy 23-go marca po powrocie z miesięcznej pielgrzymskiej podróży w krajach tropikalnych. Kilka dni później przyszedł list od pewnego pielgrzyma (nie od br. Stachowiaka, którego br. K. fałszywie oskarża o donoszenie nam o jego działalnościach) do naszych rąk, z którego listu podaliśmy wyciągi w naszym ostatnim numerze. W tym samym czasie przyszedł list z Chicago, mówiąc nam, jak niektórzy Kostynici chełpią się tym, że br. K. zrywa z nami i przyprowadzi cały ruch Epifaniczny w Polsce do nich. Te trzy rzeczy otworzyły nam oczy na jedną część knucia br. K. Uważaliśmy ich przyjście za odpowiednie okoliczności na ogłoszenie go Lewitą, itd. Przeto 31-go marca pisaliśmy do niego, zawiadamiając go o jego odprawie z Epifanicznej służby pielgrzymskiej i z przedstawicielstwa Epifanicznego Domu Biblijnego W Polsce. Wtedy nie wiedzieliśmy jeszcze, że on cofnął się ze swoim wielkim spiskiem i zadecydował więcej nie atakować prawdy Epifanji, ponieważ dowiedzieliśmy się o tym dopiero około połowy kwietnia. Lecz to nie zmieniłoby naszego usposobienia ku niemu. Jego rewolucjonizm w tych dziewięciu punktach podanych, dowiódł niezbicie, że on jest symbolicznym trędowatym, nieczystym członkiem Wielkiego Grona. I w tych trzech listach powyżej nadmienionych zauważyliśmy Pańską wskazówkę, ażeby ogłosić jego lewictwo i odprawę. Że jego cofnięcie się nie było z szczerego i pobożnego żalu jest widoczne z faktu, bo skoro otrzymał nasz list odprawy, to otwarcie zaczął pracować ku rozdzieleniu, co też pisał na jednego pielgrzyma, którego podłym zamiarem starał się zbudzić w nim ducha cielesności przeciw bratu Stachowiakowi i starał się pozyskać go do swej przesiewawczej roboty.

    Powyżej nadmieniliśmy kilka błędów, które nauczał i niektóre ataki, jakie uczynił na prawdę Epifanji. Teraz wskażemy na jeden z jego błędów, który jest najniebezpieczniejszym prawie wszystkim naszym drogim braciom w Polsce, którzy, prawie wszyscy, są Młodocianymi świętymi. On naucza, że Młodociani Święci jedzą z chlebów pokładnych w świątnicy i że ubiegają się o współdziedzictwo z Chrystusem. Pewien pielgrzym godny zaufania (nie br. Stachowiak, lub Majewski, na których ma chrapkę od kilku lat) poinformował nas, że uczy tych dwóch błędów, zaś inni napomknęli, że naucza pierwszego. Pierwszy z tych wzmiankowanych błędów z koniecznością pociąga za sobą drugi; ponieważ tylko kapłani spożywali z chlebów pokładnych (Mat. 12:4, Dawid, który przedstawia naszego Pastora, nie jako kapłana, lecz jako władcę nad domownikami Pańskimi, nie był winien, że jadł z nich, ponieważ Bóg przez to chciał dać figurę na naszego Pastora, który był kapłanem, jak ów Sługa, spożywając z pozafiguralnych chlebów pokładnych). Chociaż to jest prawdą, że od 1881 roku Młodociani święci są uprzywilejowani rozumieć głębokie rzeczy, tak jak w przyszłym Wieku klasa restytucyjna również będzie mogła je rozumieć, to jednak nie są uprzywilejowani jeść z pozafiguralnych chlebów pokładnych; ponieważ ten chleb pokładny reprezentuje doktryny, przykazania, obietnice itp. Pisma świętego, które odnoszą się tylko do kapłanów, a jedzenie go reprezentuje przyswajanie swemu nowemu stworzeniu dla wzrostu i wzmocnienia w podróży do Królestwa, tj. te doktryny, przykazania, obietnice itd. w Słowie Bożym, które tyczą się Maluczkiego Stadka. Wierzenie br. K., w ten błąd dowodzi dwóch rzeczy: pierwsze, że jest częścią pozafiguralnego Lota, a drugie, że część córek pozafiguralnego Lota; dała mu ten błąd wypić, przez który się upił. Jeżeli się połączy z tymi w celu porodzenia innych przez ten błąd, to tym samym będzie winien symbolicznego kazirodztwa i stanie się symbolicznym ojcem symbolicznych bękartów, pozafiguralnych Moabitów i Amonitów; i jak wiemy, żaden pozafiguralny Moabita, lub Amonita nie będzie pomiędzy czterema klasami królestwa - czterema klasami wybranych - ani też mogą stać się z prawdziwego ludu Bożego aż przy końcu Tysiąclecia, tj. najwięcej, co tacy otrzymają, będzie restytucja (5 Moj. 23:3). Przez ten błąd Szatan stara się pozbawić stanowiska Młodocianych świętych, jako takich. Umiłowani Młodociani święci, wasze przyłączenie się do przesiewającego ruchu br. K. naraża was na ten błąd i jeżeli przyjmiecie go, to cofniecie się do nieusprawiedliwionego świata i będziecie wzbudzeni, jako restytucjoniści, stając się prawdziwym ludem Bożym dopiero w "Małym Czasie". Przeto jest to najniebezpieczniejszą rzeczą dla waszych najlepszych interesów przyłączyć się do tego przesiewacza. Jest to z naszej miłości ku wam, że najusilniej napominamy was - nie grozimy wam - miejcie się na baczności przed przesiewającym ruchem br. K. Litujemy się nad tymi, którzy pozwolą się przez niego oszukać.

    Musimy zwrócić uwagę Braci na fakt, że br. K. przekręca i fałszywie przedstawia sprawy. Często mówiliśmy na tych stronicach, ze nigdy nie spotkaliśmy Lewitę, który, aby dopiąć swego samolubnego celu, nie przekręcałby i fałszywie przedstawiałby spraw. Znajdujemy, że br. K. nie jest wyjątkiem pod tym względem. Pozostawiamy bez komentowania jego nazywanie nas "świnią, parszywym" itd., w obecności kilku braci. Natomiast podamy niektóre z jego fałszywych przedstawień spraw. On namówił zbór warszawski do tego, aby ten stanął w opozycji do mnie, przez powiedzenie im fałszu, że myśmy żądali, aby on się zapytał Zboru, żeby Zbór oddał jemu literaturę, którą dał im pod kontrolę w 1922, lub 1924 roku i że groziliśmy mu ogłoszeniem go Lewitą, jeżeli nie dostanie tej literatury z powrotem, którą jeszcze mają. W uwadze, jaką zwróciliśmy mu, nie mówiliśmy nic podobnego. Mówiliśmy mu o literaturze - 100 tomach Wykładów Pisma św., jakich Epifaniczny Dom Biblijny mu posłał, 200 tychże pod jego opieką. Daliśmy mu naganę, że oddanie literatury pod kontrolę warszawskiej klasy, którą kontrolował Epifaniczny Dom Biblijny, a którą on bez naszej wiedzy i zezwolenia dał pod kontrolę warszawskiemu zborowi i dlatego pobudzaliśmy go uprzejmie, aby przestał tego i naprawił to i inne rewolucjonizmy. w innym razie będzie objawiony, jako Lewita. Że to mu mówiliśmy, nie odnosiło się do literatury, którą on dał pod kontrolę warszawskiej klasie w 1922 lub 1924 roku jest widoczne z faktu, gdyż mówiliśmy mu tylko o literaturze, która była pod kontrolą Epifanicznego Domu Biblijnego, a który nigdy nie kontrolował literaturą, jaką on dał pod kontrolę warszawskiemu zborowi w 1922, lub 1924 r. Przez ten fałsz i fakt, że zganiliśmy, jako rewolucjonizm, postępowanie Zboru warszawskiego w usłudze rozpowszechnianiu literatury Powszechnemu Kościołowi, on obrócił większość tego zboru przeciwko nam i zabrał ich ze sobą z ruchu epifanicznego do jego nowoutworzonego ruchu. Nasze miłosne uwagi, że, jeżeli nie naprawi swoich rewolucjonizmów, to one doprowadzą nas do objawienia go, jako Lewitę, on przekręcił na odgrażanie mu tym. Fałszywie oskarżył nas o odprawienie go za odmówienie brania prenumerat na Teraźniejszą Prawdę. Nigdy nie wiedzieliśmy o tym, że odmówił odbierać prenumeraty, lecz wiemy, że odmówił powiększyć swoje czynności w tym ponad poprzednie. To jego rzeczywiste odmówienie nie pobudziło nas do odprawienia go. Ani też było to podane między przewinieniami, które doprowadziły nas do zerwania z nim kapłańskiej społeczności. On użala się, że oskarżamy go o oszukanie Towarzystwa, któremu, gdy je opuszczał, zabrał książki itd. Wcale nie oskarżaliśmy go o coś podobnego. Kilka lat temu powiedział nam, że było to za pieniądze ofiarowane przez braci w Polsce, a po części przez Towarzystwo, że te książki były dostarczone przez Towarzystwo i że prawie wszyscy bracia, którzy ofiarowali na zakupno tychże dla filii polskiej, opuścili Towarzystwo z nim. Na co odpowiedzieliśmy mu, że to było dobrze, że on odmówił Towarzystwu oddanie tych książek, itp., chociaż nawet je utrzymywał, jako przedstawiciel Towarzystwa.

    Jakie nasze zdanie przekręcił on, aby nas w ten sposób oskarżyć? Było to takie: Ostrzegliśmy go, żeby nie uczynił coś podobnego z pewnymi pieniędzmi, które on miał, jako przedstawiciel Epifanicznego Domu Biblijnego, co uczynił z rzeczami, które miał jako przedstawiciel Towarzystwa, gdy je opuszczał. Dlaczego nie miał uczynić z tymi pieniędzmi, co uczynił z tamtymi książkami itp.? Ponieważ te sprawy nie były sobie równe, przeto nie powinny być równo traktowane. Pieniądze, o których tu jest mowa, on otrzymał z Domu Biblijnego, a nie od tych, którzy pójdą za nim do jego przesiewającego ruchu. Przeto nie powinny być traktowane jak te książki itd., które były pod jego nadzorem, gdy on miał zrywać z Towarzystwem. On fałszywie twierdzi, że br. Stachowiak oczerniał go przed nami; gdy zaś brat ten nigdy tego nie czynił, chociaż br. K. kilkakrotnie oczerniał go przed nami. Brat Stachowiak nigdy nie mówił ani słowa o jego rewolucjonizmach, lub o jego knuciu, aby odłączyć polskich braci od Epifanicznego Domu Biblijnego, lub o jego błędach, albo atakach przeciw Prawdzie Epifanji, aż dopiero w jego liście, datowanym 6-go maja, 1936 roku, który otrzymaliśmy 20-go maja. W 1931 roku tylko po zapytaniu się brata Stachowiaka o jego pogląd na sprawę niedopuszczania go do zboru łódzkiego przez br. K. on dał nam swój pogląd bez najmniejszego obmawiania br. K. Fałszywie oskarża nas o przyjmowanie fałszywych raportów przeciwko niemu i o odprawienie go bez wysłuchania jego poglądu na tę sprawę. Powyżej podaliśmy prawdziwe określenie, jak jego zawinienia przeciw jego stanowisku, jako przedstawiciela Epifanicznego Domu Biblijnego, doprowadziły nas do zerwania z nim kapłańskiej społeczności. Nie wiedzieliśmy nic o jego złych postępkach, tj., o jego tajemnym knuciu, aby oderwać polskie Epifaniczne zbory do Epifanicznego Domu Biblijnego i o jego nauczaniu błędu i jego atakowaniu Prawdy Epifanji, dopiero gdyśmy zerwali z nim kapłańską społeczność, która, jak mówimy powyżej, znaczyła jego odprawienie, jako przedstawiciela. Ponieważ nie chciał przestać złego i naprawić rewolucjonizmów przeciwko epifanicznym zarządzeniom, których on był coraz to więcej winien od 1933 roku, a które od czasu naszego powrotu z Polski 1933 roku coraz to więcej strofowaliśmy, ażeby przestał, więc to pobudziło nas w styczniu 1936 r. do zerwania kapłańskiej społeczności, którą okazaliśmy mu przez nie odpisanie na jego listy po odpowiedzeniu na jego sprawozdanie z grudnia, gdy zaś pierwsze pogłoski o jego powyżej nadmienionych złach przyszły w lutym od tylko jednego brata, nie pielgrzyma, którego świadectwo nie przyjęliśmy przeciwko niemu, ponieważ było od tylko jednej osoby, a Pismo św. wymaga więcej świadków. Omawialiśmy z nim te dziewięć rewolucjonizmów, lecz nie chciał przyrzec poprawy, raczej stał się uszczypliwym, zuchwałym i zacięcie uparł się w tych rewolucjonizmach, przeto zanim, usłyszeliśmy o jego innych złach, postąpiliśmy z takim rewolucjonistą jak on według wymagania słowa Pańskiego w 3 Ks. Moj. 13, itd. Powtarzamy: Były to jego uporczywe rewolucjonizmy przeciwko zarządzeniom Pańskim, które pobudziły nas, aby go odprawić odpowiedzieliśmy mu to przez nasz akt nie pisania do niego jako naszego przedstawiciela, zanim dostaliśmy od innych opisy o jego knuciu, jego błędach i jego atakach na prawdę Epifanji. Te wieści, przychodzące od tyle różnych źródeł dowodzą obficie, że one są prawdziwe; lecz nie mogłyby być powodem naszego odrzucenia go, gdyż przyszły do nas po temu, gdyśmy to już uczynili, chociaż dostarczyły nam dogodnej sposobności na ogłoszenie tego jemu i Kościołowi. Sam powiedział jednemu z pielgrzymów, że spodziewał się ogłoszenia o nim już w marcowej Prawdzie. I ono było już nadrukowane pewien czas przed otrzymaniem pierwszych pogłosek o jego rozdzielających, atakujących i fałszywie nauczających działalnościach. Więc jego własne słowa dowodzą, że spodziewał się być odprawiony, nawet przed naszym otrzymaniem wiadomości o jego przesiewających działalnościach. Dlaczego się tego spodziewał? Zapewnie znając nasze poglądy o lewictwie, nasze poprzednie wymawianie mu o jego 9-ciu rewolucjonizmach i nasze miłe przestrogi, że jest w niebezpieczeństwie objawienia się, jako Lewita, zmusiły go do myślenia, że będziemy zmuszeni to uczynić z wierności ku naszemu stanowisku.

    Powiedział warszawskiemu zborowi, że byliśmy pyszni podczas naszej wizyty w Polsce 1933 roku i jako dowód tego dał to, że nie podziękowaliśmy siostrze za jej gościnność. Co za słaby dowód pychy. Jego dowód jest fałszywy. Chociaż pośpiech i nagłe upuszczenie domu tej siostry na salę zebrań i potem liczba uczestników na sali podczas wyjazdu przeszkodziła nam w mówieniu z nią, to jednak pamiętamy, że podczas naszego pobytu u niej często wyraziliśmy nasze ocenienie i dokładnie pamiętamy, że czekaliśmy po zebraniu za nią i dziękowaliśmy jej krótko przed wyjściem do pociągu. Nasze mówienie do niego (w celu odradzenia mu jego postępowania), że on obchodzi się z nami w zasadzie tak, jak brytyjscy kierownicy obchodzili się z br. Russellem, on przekręcił w groźbę, że my będziemy się z nim obchodzić, jak to obchodziliśmy się z brytyjskimi kierownikami, jeżeli nie przestanie swego rewolucyjnego postępowania. Widocznie wszystkie nasze miłe wysiłki, aby go odciągnąć od jego rewolucjonizmu przekręcił na groźby. W rękopisie listu, który przygotował przeciwko nam. a który rozkazał kilku pielgrzymom zanim go dał do druku, on twierdzi, że nie daliśmy mu biura i że jego biuro było ubogo umeblowane, gdy zaś on rzekomo twierdził, że meble naszego biura kosztują tysiące złotych. On nigdy nie mówił nam, żeby mu dać biuro; lecz zeszłej jesieni gorzko narzekał przed nami, że nie zaopatrzyliśmy go w biuro. Dlaczego mielibyśmy to uczynić, kiedy on miał jedno? Nie daliśmy biura żadnemu z naszych przedstawicieli poza Ameryką, a oni z radością i ofiarniczo używają swoje mieszkania, jako biuro. A co z jego oskarżeniem, że nasze biuro jest rozrzutnym kosztem umeblowane? Odpowiadamy: Część naszych mebli biurowych (jak również większość mebli Domu Biblijnego) dostało się nam przez odziedziczenie zanim przyszliśmy do Prawdy. Większość reszty naszych mebli biurowych była nam dana przez różnych braci. A resztę to kupiliśmy już używane bardzo tanio, ażeby zaoszczędzić. Jego oskarżenie nas o umeblowanie naszego biura rozrzutnym kosztem jest przeto fałszywe. To oskarżenie i jego kontrastowanie jego biura z naszym zdaje się wskazywać na zazdrość z jego strony. Bez żadnej osobistej wiedzy o tej sprawie, on w tym rękopisie oskarża nas o rozrzutność w kosztach pokarmu. Pokarm w Domu Biblijnym jest bardzo prosty, o wiele prościejszy niż br. Russell dostarczał na stół w Betel, którego przesiewacze podobni br. K. również oskarżali o rozrzutność w umeblowaniu Betelu i co do jedzenia.

    Byliśmy krytykowani przez innych za to, że płaciliśmy br. K. za wiele, podczas gdy dawaliśmy mu 270 złotych ($30.00) miesięcznie. To było zaczęte, kiedy czas na finanse był lepszy niż teraz i zanim dolar spadł. Daliśmy mu tyle, ponieważ on mówił, że będzie musiał mieć tyle na utrzymanie siebie i rodziny. Oprócz tego Dom Biblijny opłacał wszystkie jego koszta pielgrzymskie i biurowe, te 270 zł., czyli $30.00 były wyłącznie na życie jego i jego rodziny. W Ameryce w tym czasie, kiedy zgodziliśmy się na tę sumę, jedna osoba nie mogłaby wyżyć za $30.00 miesięcznie. W tym to czasie amerykański robotnik, co kopie rowy itp. zarabiał około $3.00 dziennie (27 z. przed upadkiem dolara), a fachowcy zarabiali od $5.00 do $10.00 dziennie (45 zł. do 90 zł., przed upadkiem dolara). Życie w Ameryce kosztuje od dwóch do trzech razy więcej niż w Polsce. Dlatego myśleliśmy, że 270 zł. było ceną umiarkowaną i dlatego przyjęliśmy jego obliczenie, jako sumę potrzebną na utrzymanie jego i jego rodziny. Jeżeli to było za wiele na warunki w Polsce, to o tym nie wiedzieliśmy. Nadmieniamy tu, że rychło w maju bieżącego roku dowiedzieliśmy się, że zanim br. K. przyszedł do nas to on ofiarował się braciom Straży, aby być ich przedstawicielem w Polsce i pytał się o ich poparcie finansowe; lecz oni powiedzieli mu, że nie są w stanie tego uczynić. Potem udał się do nas. Gdy sobie rozmyślamy o tych sprawach, to ten fakt i fakt, że on bardzo mało badał i głosił Prawdę Epifanji, nawet nie mając bereańskiego badania Prawdy Epifanji w zborze warszawskim, o ile możemy się dowiedzieć, wzbudza pytanie, czy on pomimo wszystkiego nie interesował się więcej pieniędzmi, które dostawał z Epifanicznego Domu Biblijnego niż Prawdą i sprawą Epifanji. My nie wiemy; ale Pan wie.

    Krytykowano nas ostro za danie mu do rąk 10, 800 zł., które miał użyć ratami po 270.00 zł. miesięcznie (jego zwykła pensja miesięczna) podczas Armagedonu na swoje i utrzymanie jego rodziny. Okoliczności były takie: W roku 1931 on powiedział nam, że nie uda się do miejsca schronienia (sprzeciwiał się tym co chcieli to uczynić), lecz da wtedy wszystek swój czas na pracę pielgrzymską między braćmi. Wiedząc, że nasi drodzy bracia wtedy będą we wielkiej potrzebie pomocy pielgrzymskiej, w miłości ku nim powiedzieliśmy mu, że damy mu do rąk $720.00 (6, 480 zł po 270 zł. miesięcznie, (tj. pensje na 2 lata) na utrzymanie jego z rodziną podczas Armagedonu. Lecz, myśląc nad tą sprawą dalej, zadecydowaliśmy, że możliwie Armagedon potrwa najmniej jedną symboliczną godzinę, 3 1/2 lat, i postanowiliśmy włożyć do jego rąk $1, 200.00 (10, 800 zł., jego pensja za 40 miesięcy, czyli 3 1/2 lat). Uczyniliśmy to w marcu 1932 roku we Lwowie. W tym to czasie wiedzieliśmy, jak to marcowa Prawda z 1932 roku dowodzi, że Armagedon nie zacznie się w czerwcu 1932 r., kiedy godzina Obj. 17:12 skończyła się; lecz znaki czasów zdawały się wskazywać, że wkrótce potem się zacznie. Wierząc znowu, że podanie o trzęsieniu ziemi w Ew. Mat. 27:52, 54 jest wiarygodne, więc wierzyliśmy, że Armagedon zacznie się w Ameryce pomiędzy lutym, 1933 roku. a październikiem 1934 roku, a w Europie jeszcze rychlej i dlatego obawialiśmy się wtedy (w marcu 32 r.), że nie będziemy mogli już więcej odwiedzić Polski przed Armagedonem; a wiedząc, że nie będzie można przesyłać pieniędzy do niego z Ameryki podczas Armagedonu, przeto przywieźliśmy ze sobą te 10, 800 zł. w 1932 roku i daliśmy je jemu pod opiekę z wyraźnym poleceniem, że one miały być użyte tylko podczas Armagedonu i to po 270 zł. miesięcznie. Na to on się zgodził. Podczas naszej ostatniej wizyty w Polsce, w lipcu 1933 roku, on zapewnił nas, że nie użył jeszcze nic z nich. Ale widząc, że Armagedon nie przyszedł w czasie spodziewanym, a depresja stając się coraz to większą i nie widząc jak moglibyśmy jemu posłać 270 zł. co miesiąc, mówiliśmy jemu, aby od stycznia 1934 r. i dalej brał z tego funduszu po 270 zł. co miesiąc na utrzymanie swoje z rodziną, aż będziemy w stanie znowu posyłać mu 270 zł. miesięcznie. Z tego wszyscy mogą zauważyć, że powierzyliśmy jemu do rąk te 10, 800 zł. z miłości do naszych polskich braci i pragnienia dania im pielgrzymskiej usługi podczas Armagedonu, gdy oni byliby w największej potrzebie takiej usługi. Gdybyśmy byli nie uczynili tej pomyłki o Armagedonie, to rozumie się, nie powierzylibyśmy jemu tych pieniędzy. Lecz okoliczności dowodzą, że zamiast zasługiwać na krytykę za owe 10, 800 zł., to, przeciwnie, powinno być uczynione ku nam; ponieważ to było uczynione z najlepszej wiedzy, jaką wtedy mieliśmy i z miłości niesamolubnej dla naszych drogich braci w Polsce. Umiłowani bracia, nie z próżnej chwały, jak to br. K. przed zborem warszawskim fałszywie oskarżył nas, ale z miłości, która pochodzi a zaparcia samego siebie służyliśmy wam, ażebyśmy mogli błogosławić was w imieniu Pańskim z domu Pańskiego (Ps. 118: 26). Gdybyśmy byli pobudzeni do tego przez próżną chwałę, miłość pieniędzy, lub władzy, to uczynilibyśmy zupełnie inaczej jak to uczyniliśmy.

    Gdyśmy odprawili br. K., to mówiliśmy mu, żeby resztę pieniędzy, tj. 3, 600 zł., które pozostawały z tych 10, 800 zł. dał bratu Stachowiakowi, jako tymczasowemu przedstawicielowi Epifanicznego Domu Biblijnego. Ku naszemu zdziwieniu, ten, który przez rok i pół zdradzał Epifaniczny Dom Biblijny podczas pobierania miesięcznej pensji z niego powiedział, że prawo polskie wymaga, abyśmy mu zapłacili pensje za trzy miesiące z odprawą. Według sprawiedliwości moglibyśmy żądać powrotu tych 4, 860 zł., które otrzymał za te 18 miesięcy, podczas których zdradzał Epifaniczny Dom Biblijny, jak również te 3, 600 zł. jeszcze mające być użyte. On więc twierdzi, że jest nam winien pensji za dziewięć miesięcy tylko, a nie za dwanaście, tj. 2700 zł. Teraz zauważcie, proszę, co on dodał: On nie może nam zapłacić te 2700 zł. teraz, ponieważ część ich dał swej żonie do ulokowania w Spółce Wodnej (drenarskiej) na osuszenie kawała ich roli. Nigdy nie spytał się nas, czy on może to uczynić, ani też nadmienił słowa o tym, aż dopiero po jego odprawie w odpowiedzi na nasze żądanie, aby oddał br. Stachowiakowi te 3, 600 zł. W Ameryce, jeżeli przedstawiciel użyje pieniądze polecone, mu na jedną rzecz, a on użyje je na coś innego, bez upoważnienia i to na swoją, lub korzyść jego rodziny, to jest uważane za zbrodnię i jest karane więzieniem. Wierzymy, że tak samo się rzecz ma w Polsce, lecz, nie będąc pewni, zapytamy się polskiego adwokata o jego opinię na to. Również radzimy się polskiego adwokata o opinię czy prawo polskie wymaga, żeby jemu dać pensję za trzy miesiące z odprawą z posady i czy przedstawiciel, który pobierał pensję przez rok i pół, a był zajęty zdradzaniem roboty swego pracodawcy powinien mieć prawnie zapłaconą trzymiesięczną pensję po odprawie. Wygląda, jakoby jego zawinienie podlegało karze więziennej w Polsce; chociaż nie jesteśmy pewni tego; ale czy ono jest w Polsce czy nie, to jednak zawinił podług amerykańskiego prawa; ponieważ to uczynił przeciw Epifanicznemu Domowi Biblijnemu, który jest w Ameryce i który z Ameryki posłał mu te pieniądze i były mu powierzone, a które obrócił na swój pożytek.

    On także dał inną wymówkę, jako powód nieposiadania tych 3, 600 zł., tj. spolegając dziecinną wiarą na naszej myśli, że Armagedon może przyjść kiedyś pomiędzy czerwcem 1932, a październikiem 1934 roku on ulokował resztę tych 3, 600 zł. w zapasy na Armagedon. Od razu ta wymówka zdawała nam się być fałszywą z kilku przyczyn: (1) kilkakrotnie wyraził swoje wątpliwości do nas, co do bliskości Armagedonu (lecz nigdy nie dał biblijnego powodu na swoje powątpiewania); (2) sprzeciwiał się całej idei udania się do schronień, jako nie stosowne dla Polski i (3) kilkakrotnie mówił przeciwko i strofował braci za składanie zapasów na Armagedon; np. strofował braci w Katowicach za to, także zgromił br. Stachowiaka za to i innych, których nazwiska nie możemy teraz sobie przypomnieć. Te trzy powody przekonywują nas, że, albo był obłudnikiem, gdy gromił drugich za przygotowanie zapasów na Armagedon, a sam to czynił, lub też kłamał, gdy mówił, że użył resztę z tych 3,600 zł. na zapasy Armagedonowe; ponieważ, jak podano powyżej, on jest skłonny do kłamstw i przekręcań. Wierzymy, że skłamał o takim użytku reszty tych 3,600 zł. Powierzyliśmy mu te 10,800 zł. w marcu 1932 r. Gdyśmy następny raz przyjechali do Polski (w lipcu 1933) to dowiedzieliśmy się, że od czasu naszej ostatniej wizyty on porobił kosztowne reperacje w swojem gospodarstwie. To pobudziło nas, aby zapytać się go, czy on już użył cokolwiek z tych 10,800 zł. Odpowiedział, że nie. Lecz fakt, że użył oszukańczo z nich na osuszenie części jego ziemi dowodzi, że to nie byłoby przeciwne jego okazanemu charakterowi, jeżeli on użył z nich oszukańczo na koszt naprawiania swego gospodarstwa, lecz nie wiemy, czy tak uczynił. Gdy zastanowimy się (1) nad faktem, że wpierw ofiarował się Straży działać, jako ich przedstawiciel w Polsce (o czem gdybyśmy byli wiedzieli, to bylibyśmy nigdy nie proponowali użyć go, jako polskiego przedstawiciela Epifanicznego Domu Biblijnego); (2) fakt, że potem, gdy oni odmówili mu, on zwrócił się do nas i przyjął naszą ofertę być takowym dla Epifanicznego Domu Biblijnego; (3) fakt, że gdy widzieliśmy go w 1928 roku w Polsce, on mówił nam, że nie mógł rozumieć Teraźniejszej Prawdy, dlatego, że była w takim lichym polskim języku, fakt, który nie przeszkadzał mniej wykształconym braciom rozumieć ją; i (4) fakt, że on nie badał, ani głosił bardzo Prawdy Epifanji - te cztery fakty połączone z oszukańczem użytkiem części z tych 10,800 zł. przekonywują nas, że dlatego przyłączył się do sprawy Epifanji i stał się przedstawicielem Epifanicznego Domu Biblijnego, ponieważ myślał, że tam będą pieniądze dla niego - miłość pieniędzy będąc jedną z cech charakteru pozafiguralnego Jambresa (2 Tym. 3:1-9). Jego żądanie od br. Stachowiaka podczas przeniesienia własności Epifanicznego Domu Biblijnego, złotego dziennie jako komornego za pozostawienie u niego reszty z 62,000 gazetek, które nie mogły być od razu zabrane, również objawia jego skłonność - miłość pieniędzy - i to on śmiał żądać, a nas prosił, żebyśmy czekali, aż nam odda pieniądze należące do Epifanicznego Domu Biblijnego! Ktoś wynalazł fałsz, że nie daliśmy sprawozdania z tych 10,800 zł. Daliśmy sprawozdanie z tego nagłówkiem "Koszta Pielgrzymów" w sprawozdaniu z 1932 roku, nie jako osobną rzecz, lecz naśladując br. Russell'a w tem, który nigdy nie dawał sprawozdania z kosztów każdego pielgrzyma osobno, włączyliśmy to do kosztów konwencyj i wszystkich pielgrzymów tego roku.

    Ktoś wynalazł fałsz przeciwko nam, że otrzymujemy pensję $1.500.00 (13,000 zł.) miesięcznie i że to dowodzi, że jesteśmy miłośnikiem pieniędzy i wyzyskiwaczem braci, a przeto nie kapłanem i mówczem narzędziem Pańskiem. Nie wiemy, kto wynalazł ten fałsz, lecz był on użyty w pewnym zborze, którego większość cofnęła się od Epifanicznego Domu Biblijnego, odmawiając przyjęcia jego pielgrzymów, a zaprosiła br. K., żeby ich odwiedził. Ta powieść jest zupełnie fałszywa. My nie otrzymujemy wcale żadnej pensji. Na utrzymanie siostry Johnson i moje my wcale nic nie bierzemy z funduszu Prawdy, lecz dajemy nasze usługi, czas itd. zupełnie darmo. Ktoś może się zapytać, jak my otrzymujemy na utrzymanie. Odpowiadamy: w dwojaki sposób: (1) z majątku, który odziedziczyliśmy kilka lat przed przyjściem do Prawdy i ten jest teraz prawie wyczerpany; (2) z osobistych podarunków od braci, którzy mówią nam, że te podarunki nie są zamierzone dla Funduszu Prawdy, lecz na nasze osobiste potrzeby. Gdybyśmy jednak ograniczyli nasze utrzymanie do tych podarunków tylko, to siostra Johnson i ja już dawno bylibyśmy z głodu umarli; ponieważ one nie były wystarczające na nasze utrzymanie. Przeto musieliśmy brać z naszego osobistego funduszu (odziedziczonego) przeciętnie blisko 200 zł. miesięcznie prawie od samego początku założenia Epifanicznego Domu Biblijnego. W Polsce 200 zł. słyszy się jako wielka suma, ale jeżeli się pamięta, że życie w Ameryce kosztuje od dwóch do trzech razy więcej, co w Polsce, to można zauważyć, że my żyjemy oszczędnie, a nie rozkosznie.

    To, co podaliśmy w obecnym artykule dowodzi, że br. K. i niektórzy jego sympatycy są zajęci w kampanji fałszów, a to dlatego, że on nie może, co prawda nic nam zarzucić. Obchodziliśmy się z nim bardzo uprzejmie; ponieważ przez dwa i pół lata staraliśmy się wycofać go z rewolucjonizmów; a dłużej niż to byliśmy cierpliwi z nim w jego ostrych słowach i obchodzeniu się z różnymi braćmi, starając się w miłości pozyskać go i odciągnąć od takiego postępowania. Np. listownie i w rozmowie on często wyraził się, że nie lubi tych braci, co przyszli do Prawdy w Poznańskiem i Pomorskiem, tj. tych braci, co przed wojną byli pod zaborem niemieckim, mówiąc np. o nich, że oni są pyszni, uparci i niesforni. Często otrzymaliśmy raporty o nim, że obchodzi się z braćmi ostro. Staraliśmy się w miłości pomóc mu do łagodniejszego ducha. Ten, który jadał chleb mój ze mną podniósł swoją piętę przeciwko mnie. Tak samo Judasz obchodził się z naszym Panem. Dosyć słudze, aby obchodzono się z nim jak z jego Panem! Pan osądzi: tak, już osądził między nim, a nami. On, będąc przesiewaczem, dowodzi, że wyrok Pański zapadł przeciwko niemu. Litujemy się nad nim; lecz niestety teraz nie możemy mu pomoc.

    Według 3 Ks. Moj. 13:47-57, jego symboliczna szata (władze stanowiska) stała się zarażona trądem zielonym (ubieganiem za władzą) i czerwonem (panowaniem) (w. 49), która pomimo prania (w. 54 i 55, co żeśmy częstokroć czynili z nią) nie zmieniła swego koloru (nie przestała być używana w ubieganiu się za władzą i panowaniu), dowodzi, że jest zarażona trądem jadowitym (bezbożną ambicją - w. 51) i dlatego musiała być spalona (władze jego stanowiska w Maluczkiem Stadku wraz z jego członkostwem w nim były mu odebrane w. 52). 4 Ks. Moj. 13:47-57 wyjaśnia jego buntownicze postępowanie i teraz jest w rękach Azazela, co wyjaśni całe jego postępowanie od czasu kiedy otrzymał wiadomość o jego odprawie. Bracia, jeżeli nie chcecie być uważani za mających do czynienia z ruchem kontrolowanym przez Azazela, to nie miejcie nic do czynienia z nim, aż się oczyści, co nigdy się nie stanie, jeżeli będzie trwał w jego przesiewawczej robocie. Umiłowani Bracia, wydajemy ten artykuł nie dlatego, że mamy jaką przyjemność we wyjawianiu go; lecz uczyniliśmy to z miłości do Pana, Prawdy i Was, ażebyście mogli być uratowani od jego bezbożnych celów. Pan wysłucha naszą modlitwę o to dla wiernych. Niewiernym On pośle ruchowi brata K. skutek błędów (2 Tes. 2:9-11), aby odłączyć ich od ruchu Epifanicznego, który będzie tem zdrowszy i mocniejszy chociażby i mniej liczny, po przesiewaniu takich. Przeto nie miejmy obawy, ani trwóżmy się, ani żałujmy (3 Ks. Moj. 10:6), że niewierni opuszczają ruch Epifaniczny. Pan sprawi, że to wyjdzie na dobre. - Rzym. 8:28.

TP ’36, 61-64.

Wróć do Archiwum