ZWYCIĘSTWO MIŁOŚCI NAD BOJAŹNIĄ

"Niemaszci bojaźni w miłości, ale miłość doskonała precz wyrzuca Bojaźń" - 1 List Jana 4:18

    NASZ TEKST zdaje się mówić, iż miłość i bojaźń są jedna drugiej przeciwne; że do jakiegokolwiek stopnia jedno zwycięża, to drugie jest niemożliwym. Nie możemy sobie wyobrazić, ażeby pomiędzy aniołami była bojaźń Wszechmogącego, lub jakakolwiek bojaźń jeden drugiego. Oni są doskonałymi. Ich pokrewieństwo z Bogiem jest doskonałe. Według boskiego zarządzenia i przepisu, gdzie jest miłość doskonała, tam nie ma bojaźni, w znaczeniu w jakiem to słowo jest tu użyte.

    Kiedy grzech i wyrok Boży wszedł na świat, ta rzecz była najpierw dobrze zrozumiana. Kara mogłaby sprawić bojaźń, lecz nie nadmierną bojaźń, ponieważ kara Boża jest rozumną i sprawiedliwą karą i nawet wypowiedzenie tej kary było połączone z nadmienieniem o ostatecznym wyswobodzeniu. Lecz dowiadujemy się, że wielki przeciwnik wielce wykorzystał ludzkość i umieścił błędną bojaźń w umysłach ludzkich, szczególnie odnośnie Wszechmocnego Boga.

    Pismo św. mówi o tej bojaźni tymi słowy: "Bojaźni, którą się mnie boją, z przykazań ludzkich nauczyli się." (Iz. 29:13). Na te przykazania ludzkie, które fałszywie przedstawiają charakter Boży i cel odnośnie grzesznika wielce wpłynęły fałszywe nauki, a te fałszywe nauki wyszły, jak nam mówi Biblia od samego Przeciwnika. O tym mówi św. Paweł w 1 Tym. 4:1, "Wielu odstąpi od wiary (prawdziwej wiary) słuchając duchów zwodzących (złych duchów) i nauk diabelskich." Nauki te przyszły do nas w naszych wyznaniach; i z powodu ich wpływu cały świat jest mniej lub więcej w bojaźni.

    Ta sama bojaźń zrodzona przez te same złe duchy objawia się między poganami. Są oni mniej lub więcej w strachu odnośnie przyszłości i czegokolwiek, co oni uważają że ma moc nad nimi. Wielu z pogan rozumie, że diabli mają wielką moc; i dlatego składają ofiary diabłom, ażeby ich przebłagać. Św. Paweł nadmienia, że tak się rzecz miała za jego czasów, mówiąc, "Iż to, co poganie ofiarują, diabłom ofiarują, a nie Bogu." (1 Kor. 10:20). Tym sposobem przez omamienie umysłu, Przeciwnik przyprowadził cały świat do miejsca, gdzie bojaźń jest kontrolującą mocą. W niektórych stronach nawet było prawdą w przeszłości, jest prawdą teraz do pewnego stopnia, i może być prawdą w bliskiej przyszłości, że władze cywilne będą uważały taką religię, która nie uczy coś o wiecznych mękach, że jest to niebezpieczną religią aby ją lud miał posiadać.

    Lecz jest jeszcze zupełnie inna bojaźń, która jest znamiennie właściwą według nauki Pisma św. Gdy wchodzimy w rodzinę Bożą i wzrastamy w łasce i znajomości, to zaczynamy mieć właściwy pogląd na charakter i plan Ojca Niebieskiego. Dowiadujemy się z Pisma św., że, "Bojaźń Boża jest początkiem mądrości." (Psalm 111:10). Nie rozumiemy, że to znaczy nierozumną bojaźń, bojaźń niewolniczą, która ma udręczenie, ale raczej ta bojaźń, która jest właściwie od Pana, którą zaleca Jego Słowo. Ta właściwa bojaźń, czyli poszanowanie, uczy nas właściwej mądrości. Wtedy zaczynamy rzeczy pojmować właściwie. Zaczynamy rozpoznawać; co Bóg rzeczywiście mówił, a co nie mówił: i gdy zaczynamy się dowiadywać o sprawiedliwości Bożej, o Jego zarządzeniu i przygotowaniu na zbawienie człowieka, to coraz głębsza miłość do Niego wchodzi w serca nasze.

    W proporcji jak miłość wchodzi, to w tej samej proporcji precz wyrzuca tę niewłaściwą bojaźń; a do czasu kiedy ktoś dobiegnie do stanowiska doskonałej miłości do Boga, zupełnej miłości, to będzie posiadał kompletne i doskonałe wyrozumienie czyli ocenienie prawdziwego charakteru naszego Ojca Niebieskiego, a ta nienormalna, czyli niewolnicza bojaźń, która charakteryzuje świat, będzie wyrzucona precz z takiego umysłu. Przeto cokolwiek pozostawałoby z bojaźni niewolniczej, byłoby znakiem, że miłość i znajomość jeszcze nie skończyły swojej dobrej pracy w kształtowaniu charakteru. A jednak Apostoł Paweł mówi w jednym miejscu (2 Kor. 7:5) "Zewnątrz walki, a wewnątrz postrachy." Co to znaczyło? i czego on się bał? Nie mamy rozumieć, że Apostoł miał walki z kimś na pięści, lub, że walczył w ziemskiej armii. Nie, on walczył jako "dobry żołnierz Jezusa Chrystusa, " bojując nie bronią cielesną, lecz mieczem Ducha, Słowem Bożym; on bojował przeciwko tym, którzy sprzeciwiali się Prawdzie i sprawie Bożej. On znalazł dosyć takich, co sprzeciwiali mu się zewnętrznie; a nawet w swoim własnym umyśle miał on mniej lub więcej walki z bojaźnią.

    Św. Paweł nie mówi nam akuratnie, co za bojaźnie to były. Mogły to być bojaźnie, co do spotkania się z Przeciwnikiem, bojaźnie, że może nie będzie wiernym, lub bojaźnie, że nie podoba się Bogu. Ponieważ on nie wyłuszcza tych bojaźni, przeto możemy tylko przypuszczać. On mógłby rzeczywiście mieć wszystkie z tych trojakich bojaźni. On nie był doskonałym cieleśnie, przeto mógł być mniej lub więcej bojaźliwym w obecności Przeciwnika, a jednak okazywał on wielką odwagę w licznych wypadkach. Jego obawy odnośnie jego własnego zwycięstwa, i czy czasem nie chybi zdobyć nagrody możliwie były z nim, taż jak on nasunął nam na myśl - "Bójmyż się tedy, aby snać zaniedbawszy obietnicy o wejściu do odpocznienia jego, nie zdał się kto z was być upośledzony" (Do Żyd. 4:1) - nie osiągnął rzeczy obiecanych. Radził bojaźń, czyli ostrożne czuwanie odnośnie tej sprawy.

    Jest to inna bojaźń od tej, co byłaby naturalną dla nas, jako ludzi. Byłoby właściwym obawiać się, że nie osiągniemy naszych chwalebnych przywilejów. Lecz zapewne bojaźń Apostoła nie była bojaźnią mściwego i nie miłującego Boga, bojaźń, któraby pokazywała brak miłującej ufności i zaufania do Ojca Niebieskiego; ponieważ wiara św. Pawła w Boga była silna, czynna i niechwiejna.

    Pamiętamy, że nasz Pan Jezus miał takie doświadczenie. Apostoł mówi nam, że, gdy Mistrz był na ziemi, zasyłał "Modlitwy i uniżone prośby do Tego, który mógł zachować od śmierci, z wołaniem wielkim i ze łzami ofiarował, i wysłuchany był w sprawie, której się bał." (Do Żyd. 5:7). Wierzymy, że to doświadczenie było w ogrodzie getsemańskim w tej nocy, w której był wydany. Pan nasz widocznie obawiał się, że możliwie nie wypełnił wszystkiego, co Jego własne poświęcenie wymagało; że możliwie nie wykonał wszystkiego według woli Ojca. On czekał i otrzymał uznanie od Boga, i w ten sposób był pocieszony.

    Ostatni tekst jest zgodny z poprzednim; ponieważ ta bojaźń jest taka sama - bojaźń, aby nie obrazić Boga, bojaźń lub obawa, że uczynki nasze nie są jak najlepsze. Lecz u prawdziwego chrześcijanina musi być zwycięstwo miłości nad bojaźnią. W wypadku z naszym Mistrzem widzimy, że Jego doskonała miłość i Jego nie chwiejące się zaufanie do Ojca przyczyniły się do Jego otrzymania błogosławieństwa i uśmiechu Ojca, i zupełnego uwolnienia Go od bojaźni, jakoby miał być nieprzyjemnym. Naśladujmy Go w tym dobrym przykładzie, którego nam dał.

P. 36, 34; TP ’36, 82-83.

Wróć do Archiwum