Sprawa C. Kasprzykowskiego Po raz Czwarty

    C. K. gubi jedną prawdę po drugiej, a to jest Boskim sposobem wskazania, że go Bóg odrzucił. C. K. mówi, że on odrzuca nasze tłumaczenie 3 Ks. Moj. 12, o oczyszczeniu matki, która porodziła syna lub córkę, ponieważ on twierdzi, że znajduje błędy w Strażnicy, które nie były naprawione przez br. Russella, tylko że my naprawiliśmy je. Na to odpowiadamy: (1) Br. Russell nie naprawił wszystkich swoich pomyłek do roku 1914; ale naprawił wszystkie swoje pomyłki do paź., r. 1914, o ile one tyczyły się nauk, ćwiczących Maluczkie Stadko. Pozostawił niektóre nauki, nietyczące się ćwiczenia Maluczkiego Stadka, a bez poprawienia ich, o czym figura matki, która porodziła córkę dowodzi, że tak miało być. Gdy czas właściwy nadszedł, poprawiliśmy takowe; lecz nie nauki ćwiczące Maluczkie Stadko. Takie nauki, ćwiczące Maluczkie Stadko, a nie nauki, ćwiczące Wielkie Grono i Młodocianych Św.. były zobrazowane przez matkę syna. Niech C. K. wskaże jedna pomyłkę w nauce ćwiczącej Maluczkie Stadko, która nie była naprawiona do paź. 1914 r., a niech nie twierdzi bez wykazania, że nasz Pastor nie naprawił wszystkich swoich pomyłek. Pamiętajmy, że oczyszczenie matki syna odnosi się tylko do oczyszczenia nauk, ćwiczących Maluczkie Stadko i sług, którzy je zastosowują. My nie wiemy o żadnych z takich, których on nie naprawił do paź. 1, roku 1914, lecz wiemy, jak to figura matki z córką uczy, że on pozostawił niektóre inne nauki nie poprawione. Potem C. K. odrzuca naszą naukę o 10 językowych grupach w Europie, mówiąc, że one nie są 10 rogami bestii z Obj. 17, rzekomo twierdząc, że Turcja nie jest chrześcijańskim, lecz Mahometańskim państwem i, że z tego powodu nigdy nie popierało katolickiego Kościoła. On rozumuje jako byśmy nauczali, że ta niewiasta siedziała na Tureckim rogu. Nie wierzyliśmy tak nigdy, ani nauczaliśmy tego. On tylko stawia słomianego człowieka i wywraca go kopniakiem. Ta niewiasta siedziała na siedmiu głowach (Obj. 17:9), a nie na dziesięciu rogach. Turcja jest jednym z dziesięciu rogów, a nie jedną z siedmiu głów. Ten jego zarzut dowodzi, że nie zna tego, jest zagmatwany w tej sprawie, lub umyślnie przekręca ten punkt. Obawiamy się, iż umyślnie przekręca tę sprawę, ażeby pozyskać, lub utrzymać swych uczni.

    Dnia 18-go stycznia zwołał zebranie dla wszystkich grup ludzi w Prawdzie, aby dyskutować Epifanię. Na tym zebraniu powiedział, że Parousia nie jest okresem 40-letnim, lecz mającym 1000 lat. W tym on używa oszukańczych metod J. F. R.'a. Kładzie nacisk na jedną stronę prawdy, a przeczy, lub ignoruje wszystkie inne. W ten sam sposób pismo, Dawn (ang. Brzask) z kwietnia, r. 1935, str. 13, o którego artykule dopiero co dowiedzieliśmy się, traktuje ten przedmiot tak, jak następująca cytata dowodzi: "Paweł mówił, że Pan zniszczy antychrysta jasnością (epiphaneia) Swej parousji. To greckie słowo epiphaneia jest właściwie przetłumaczone jasność, lub jasne przyświecanie. Niektórzy błędnie mniemali, że to słowo odnosi się do jakiejś drugiej fazy, lub późniejszego okresu obecności naszego Pana - jakoby Jego Parousia miała potrwać do jakiegoś czasu, a wtedy Jego Epiphaneia ma się zacząć. Lecz my wierzymy, iż jest to samo przez się widoczne, że słowo parousia odnosi się do całego tysiącletniego okresu obecności Chrystusowej, a zaś słowo epiphaneia określa pewne rzeczy, które mają być dokonane podczas Parousji. Odnośnie tego punktu cytujemy z potwierdzeniem z broszurki, wydanej wiele lat temu, zatyt. "Powrót Naszego Pana", jak następuje: 'Epifania (zajaśnienie) naszego Pana i Jego apokalipsa (objawienie) rozpoczęła się wkrótce po Jego parousji; jasność Jego obecności jest widoczna teraz dla tych, którzy chodzą w 'światłości'- dla tych, którzy 'nie pozostają w ciemności ze światem. Jest to jasność umysłowa, jasność dla ócz naszego wyrozumienia, a nie dla ócz naturalnych. Epifania naszego Pana już poczyna wywierać swój wpływ także i na świat; chociaż nie przez jego oczy wyrozumienia, ponieważ świat nie ma wzroku odpowiedniego, by ujrzeć rzeczy duchowe; to jednak obecność Pańska oddziaływa na świat przez zwiększanie się umiejętności na każdy przedmiot.

    Odpowiadamy na te jednostronne przedstawienia niektórych myśli naszego Pastora odnośnie tych dwóch słów jak następuje: Biblia, jak to nasz Pastor słusznie twierdził, o ile się tyczy Wtórego Przyjścia naszego Pana, używa słowo parousia w trzech znaczeniach: (1) w znaczeniu 40-letniego żęcia, tj., od 1874 r. aż do czasu ucisku, r. 1914. (Mat. 24:3, 27, 37, 39; 2 Tes. 2:1); (2) w znaczeniu 80 lat od 1874 do 1954, jednak nasz Pastor nie widział, że Epifania będzie trwała 40 lat, gdyż nie było na czasie, żeby to zauważyć w Piśmie Św. i połączyć z Parousją w pierwszym znaczeniu, Epifanię jako okres (1 Tes. 2:19; 3:13; 4:15; 5:23; 2 Tes. 2:8, 9; Jakuba 5:7, 8; 2 Piotra 3:4, 12; 1 Jana 2:28), i (3) w znaczeniu całego 1000 lat Jego Wtórej Obecności (1 Kor. 15:23; 2 Piotra 1:16); Powyższe są wszystkie ustępy Pisma Św., które używają słowo parousia w łączności z Wtórem Przyjściem naszego Pana i one dowodzą, że C. K. i Dawn (Brzask) utracili prawdę parousyjną odnośnie pierwszego i drugiego znaczenia tego słowa. Na tym zebraniu powyżej wspomnianym on odrzucił naukę biblijną o Epifanji, jako znaczącą okres, co Dawn (Brzask) również czyni, jak to powyższa cytata z pisma dowodzi, twierdząc, że Pastor Russell tak nie nauczał, ale, że nauczał, że słowo Epifania znaczy tylko zajaśnienie, lub jasne przyświecanie, manifestacja, tj. czynność. Biblia i br. Russell i my z nimi nauczamy obydwóch znaczeń tego słowa, chociaż br. Russell nie rozumiał, że Epifania, jako okres, będzie trwała 40 lat, ponieważ wyrozumienie odnośnie jej długości nie było na czasie aż dopiero w Epifanji. Że to słowo znaczy okres, to Biblia uczy w 1 Tym. 6:14, 15 i 2 Tym. 4:1. Sam układ słów w liście 2 Tym. 4:1. "Który ma sądzić.... w sławnym przyjściu (w greckim epiphaneia - (w Epifanji) i w Królestwie (Basilei)" dowodzi, że Epifania, tak jak królestwo, jest okresem. Angielskie poprawione (Improved Version) tłumaczenie wskazuje to bardzo jasno co do 1 Tym. 6:14, 15: Abyś zachował to przykazanie bez zmazy, bez nagany, aż do Epifanji Pana naszego Jezusa Chrystusa, którą to (Epifanie) w jej czasach okaże On błogosławiony, i sam możny, itd. Że to słowo znaczy zajaśnienie czyli jasne przyświecanie, tj. jasne zamanifestowanie osób, zasad i rzeczy, i to w jakimkolwiek czasie, to Biblia uczy w 2 do Tes. 2:8 (podczas parousji i epifanji); 2 Tym. 1:10 (podczas żniwa żydowskiego); 2 Tym. 4:8; Do Tyt. 2:13 (podczas parousji, epifanji i Basilei). Okres pomiędzy parousją i Basileją (królestwem) jest dlatego nazwany Epiphaneią ponieważ w tym okresie nasz Pan zamierzył uczynić specjalne zamanifestowanie odnośnie osób, zasad i rzeczy. I rzeczywiście taką czynność odznacza specjalnie okres czasu od r. 1914. Powyższe zacytowane sześć ustępów są jedynymi, w których słowo epiphaneia się zdarza w greckim Nowym Testamencie; i one dowodzą, że nasz Pastor miał słuszność w nauczaniu, że to słowo także znaczy okres, następujący po parousji, czyli okresie Żęcia, jak również znaczy zajaśniające, lub jasno przyświecające zamanifestowanie (objawienie) osób, zasad i rzeczy. I one dowodzą, że C. K. i Dawn. (Brzask) odrzucił jeszcze jedna parousyjną, jak również epifaniczną prawdę.

    Oboje, C. K. i Dawn - nadmieniają, że przez badanie broszurki naszego Pastora - Powrót Naszego Pana - Jego Parousją, Epifania i Apokalipsa oni zostali przekonani, iż nie ma 40-letniego okresu parousji ani też okresu epifanji, o których by ta broszurka uczyła. Próbowali zwykłym sposobem sofistów, przez ukrycie pewnych dotyczących części, dać swoim słuchaczom i czytelnikom do myślenia, iż nasz Pastor nie nauczał, że epifania jest okresem, a że Parousią nie jest w żadnym znaczeniu 40-letnim okresem. Następujące zacytowania z tej broszurki dowodzą, że C. K. i Dawn fałszywie go przedstawili odnośnie tego przedmiotu: "Czuwający także zauważą, iż Pismo Św. wyraźnie pokazuje, że potem gdy Chrystus Pan wykonał pewne rzeczy podczas Swej obecności (parousji), które nie będą wiadome światu. On później uczyni manifestację swojej obecności; manifestację, którą pozna cały rodzaj ludzki; a ta zewnętrzna manifestacja jest nazwana jego 'epifanją' (Powrót N. P. str. 12, w nowszych 13; powyższe jest dosłownym przetłumaczeniem z angielskiego. Rozumiemy, że Polskie broszury, wydane przez Towarzystwo nie są właściwie przetłumaczone.) W czasie okresu parousji tj. (obecności Chrystusa, która ma poprzedzić Jego epifanię, czyli zajaśnienie, pewne dzieło ma być dokonane, nieznane światu ani kościołowi z imienia, ale jedynie wiadome Jego czuwającym sługom (str. 13, par. 2.)....Dni więc Syna Człowieczego są dniami (okresem rozumie się) Jego parousji, czyli obecności, niewidzialne i nieznane światu; znane jedynie czuwającym i widziane oczyma wiary, ...Lecz dlaczego nasz Pan miałby być w taki sposób obecny? Co za zadanie miał spełnić podczas Swej obecności, poprzedzającej Jego epifanię, czyli objawienie Swej obecności światu. (str. 15, par. 1)....Przypowieść o pszenicy i kąkolu wskazuje na okres parousji (obecności) poprzedzający Epifanję (manifestację) i przedstawia ją (Parousję) jako czas "żęcia" obecnego wieku. (str. 15. par. 2)....Rozdzielanie pszenicy od kąkolu.... poprzedza oczyszczenie roli pszenicznej z symbolicznego kąkolu przez symboliczny "ogień"; a cała ta działalność żniwa będzie miała miejsce w czasie parousji (więc w okresie, poprzedzającym Epifanię (w obecności) naszego Pana przed Jego epifania (objawieniem czyli manifestacją) (str. 16, par. 1)....Prawda będzie narzędziem separacyjnym i nie prędzej aż reperacja będzie kompletną.... nastąpi "ogień", czas wielkiego ucisku, przepowiedziany przez proroka i przez naszego Pana, który, jako symboliczny ogień spali wszystek "kąkol" (str. 16, par. 2)....Przeto, ten obrachunek (w parousji) (ze sługami) z Kościołem... nastąpi pierwej, niż epifania czyli objawienie naszego Pana (str. 18, linia 9 z dołu).W międzyczasie światu, gdzie 'Ręka jednego podniesie się na rękę bliźniego swego', będzie dopuszczone żąć burze z samolubnego posiewu w anarchii. Epifania nowego Władcy i Jego panowanie oparte na sprawiedliwej odpłacie (podczas okresu) będzie stopniowo rozpoznawana. Zupełne objawienie czyli apokalipsa będzie miało miejsce przy końcu tej burzy (przeto epiphaneia czyli apokalipsa, jako czyny rozciągają się przez okres czasu, którym jest Epifania). kiedy wszystkie serca będą upokorzone (str. 19, par. 2)....Aby nie popaść w błędne wyrozumienie odnośnie rozpoznania parousji Pańskiej, dobrze czynimy, gdy rozpatrzymy przypowieść o dziesięciu pannach, która zapewnię była dana w tym celu, aby rzuciła szczególniejsze światło na ten przedmiot, (str. 22, par. 1)....Czas parousji czyli obecności naszego Pana miał się zacząć od paź. 1874 r., i pokazuje nam charakter pracy, której mamy się spodziewać, że będzie w toku podczas (okresu) jego obecności (parousji), poprzedzającej jego jawną manifestację światu, jego epifanię, jego apokalipsę, (str. 33, koniec paragrafu)....Otóż, jeżeli z cicha mówimy: 'Oto Oblubieniec!', to nie w nadziei, aby ludzi światowych pobudzić do wiary w obecność Pańską, itd. Później, we właściwym czasie oni o tym będą wiedzieć - w OKRESIE (wielkie litery nasze) epifanji i apokalipsy Syna Człowieczego. Oni będą przebudzeni ogromnym trzaskiem dnia wielkiego ucisku. (str. 36, par. 1.)

    To co następuje jest cytatą ze Strażnicy na ten przedmiot: "Biblia wyraźnie odróżnia pomiędzy Parousją Chrystusa i Jego epifanją, przy Wtórem Przyjściu. Słowo parousją oznacza obecność.... Słowo Epifania znaczy objawienie kogoś, który już jest obecny.... Po ukończeniu pracy odłączania mądrych panien (z Babilonu w parousji czyli w czasie żęcia), ... wtedy nastąpi epifania Emanuela, objawienie, okazanie. Innymi słowy, objawienie Chrystusa światu nastąpi po Tego objawieniu się klasie mądrych panien" (ang. S. r. 1914, 252, par. 6, 7).

    To co teraz następuje jest cytatą z miesięcznika ang. Bibie Students Monthly, 1914 r. Num. 1, str. 1, ostatnie dwa paragrafy i na str. 2, parag. 1: "Nasze angielskie słowo przyjście jest użyte w tłumaczeniu w kilku zupełnie odmiennych greckich słów. Jedno z nich jest Parousja, które oznacza obecność, i jest użyte w odnoszeniu się do pierwszej fazy Wtórej Obecności Pańskiej. Potem trochę później, przyjdzie Epifanja; to jest, objawienie, czyli manifestacja tego, który jest obecny. To nie będzie objawieniem w ciele, ale we wielkim Czasie Ucisku, w okresie, symbolicznie przedstawionym jako ogień, jak to czytamy, 'Przy objawieniu Pana Jezusa.., w ogniu płomienistym, oddawając pomstę' (2 do Tes. 1:7-10.) Według mego wyrozumienia Biblia naucza, że Jezus jest obecny na świecie od roku 1874;..., że Epifanja, czyli manifestacja dla świata nastąpi za czterdzieści lat od czasu, kiedy Obecność się zaczęła. z tego powodu oni (Badacze Pisma Św.) z wielkim zainteresowaniem oczekują, ażeby zobaczyć, co obecny rok (1914) przyniesie. I czy nie widzimy wszędzie znaków niepokoju, przygotowywania się na czas ucisku? Wygląda jakoby ten rok (1914) miał zaznaczyć początek 'płomienistego ognia' wyroków (Epifania i czas ucisku są jednym i tym samym okresem) na świat, co będzie znakiem zakończenia się Wieku, a zaczęcia się Nowej Dyspensacji Królestwa Mesjaszowego, kiedy 'sąd będzie wykonany bez sznuru, a sprawiedliwość według wagi' i kiedy nieświadomość, zabobony i ciemność, które tak długo przeszkadzały nam, zaczną być łamane. Przejście takie (w czasie Epifanji) może być bolesne, aczkolwiek ono będzie błogosławionym, odznaczając czas: obalenia królestwa Szatana i panowania grzechu i śmierci, a wprowadzenia Królestwa Mesjaszowego i jego sprawiedliwego panowania i żywota wiecznego."

    A więc nasze cytaty z pism naszego Pastora dowodzą, że on był zdania, iż Biblia uczy, że Epifania jest okresem, który następuje po czasie Żęcia, parousji, w pierwszym znaczeniu tego słowa i że parousja jest okresem 40 - letnim, który poprzedza okres Epifanji, a że Epifanja i czas ucisku są jednym i tym samym okresem. Utraciwszy prawdę odnośnie 10 rogów Obj. 17, odnośnie parousji, iż jest okresem żęcia i odnośnie Epifanji, jakoby wcale nie była okresem, Dawn (Brzask) uczestnicząc z nim w drugiej i trzeciej stracie, C. K. daje dowód, że w obecnym przesiewaniu Kog go odrzucił. On stara się usprawiedliwić swój rewolucjonizm przeciwko naukom naszego-Pastora przeciw Szkółkom Niedzielnym twierdzeniem, że nasz Pastor je pochwalał, ponieważ drukował artykuły, odnoszące się do lekcji Międzynarodowych Szkółek Niedzielnych. Na ten sofism dajemy kilka odpowiedzi: (1) Br. Russell zaczął drukować swoje artykuły, tyczące się tych lekcji w styczniu, 1892 r. w Strażnicy i czynił to aż do śmierci; lecz cały ten czas pisywał przeciw prowadzeniu Szkółek Niedzielnych, (np. w Tomach III i VI, w poprzednim tomie opozycje do Szkółek Niedzielnych były napisane przynajmniej dwa lata przed, a w VI-tym tomie przynajmniej dziesięć lat po jego zaczęciu pisania takich artykułów) i to dowodzi, że jego pisanie tych artykułów nie. było dlatego, iż on popierał Szkółki Niedzielne. (2) Pisywał o Lekcjach Szkółek Niedzielnych ponieważ on wiedział, iż pomiędzy nauczycielami i nadzorcami było wielu, którzy byli ofiarowani, przeto on miał nadzieję, że jego artykuły dostając się do nich, pomogłyby im przyjść do prawdy. Trwał w swojej opozycji do Szkółek Niedzielnych aż do śmierci. W angielskiej Strażnicy z 1-go sierpnia, 1913 r. znajduje się jego ostatnie zdanie, podane w Strażnicy przeciw Szkółkom Niedzielnym, 8-go paź., 1916 r., trzy tygodnie przed jego śmiercią, on wyraził do nas przy końcu konwencji w Dayton, O., swoją opozycję do Szkółek Niedzielnych. Wyraził się tak samo do nas podczas konwencji w Milwaukee, 16-24 wrześ., 1916 r., kiedy to potwierdził nasze pracowanie przeciw Szkółkom Niedzielnym w pewnych zborach, za co byliśmy krytykowani przez pewnych rewolucjonistów. Przeto C. K. pod tym względem buntuje się przeciw zarządzeniu parousyjnemu i epifanicznemu. Ci, co pójdą za nim w jego rozmaitych błędach, uczynią to ze swą własną zgubą, szczególnie po tak mocnym ostrzeżeniu, jakieśmy dali przeciw niemu. Będziemy widzieli, że on więcej prawd porzuci: ponieważ żadnemu nowemu stworzeniu, które objawia upadłość i zło jakie on okazał, Pan nie pozwoli utrzymać prawdy; przeto, iż rozkaz Pański od Swych sług odnośnie takich złych osób jest, aby związali ich ręce i nogi (powstrzymać jego nauki i praktyki) i wrzucili ich w ciemności zewnętrzne, co oni czynią przez wyjawianie i zbijanie ich błędów; a w samoobronie przeciw takim zbijaniem ich błędów, przeciwnicy Prawdy będą wynajdywać więcej błędów i odrzucą więcej prawd. Przeto zapraszamy braci do współdziałania z nami w związaniu rąk i nóg C. K. i wrzuceniu go w ciemności zewnętrzne.

    Nasze wyjawienia jego postępowania zamiast pobudzić C. K. do żalu za jego wielkie grzechy przeciwko Bogu, Prawdzie i braciom, to pozwolił Szatanowi przez nie uczynić się gorzkim, więcej kłamliwym i obłudnym niż był przedtem. Dnia 5-go stycznia na zebraniu w Warszawie próbował się uniewinnić od złych czynów jakie popełnił. Na jego zapieranie się temu, że pobudzał braci, aby nie dawali swoim dzieciom jajek i masła i żeby im dawali połowę tej kiełbasy, co dawali im poprzednio, a potem, żeby jemu dawali te pieniądze, co oszczędzą, na fundusz Prawdy, z którego on wówczas kradł, odpowiadamy jak następuje: Świadkowie na konwencji w Grudziądzu zeznawali, że on dawał powyższą radę odnośnie kiełbasy, i świadkowie z różnych zborów zeznawali na konwencji we Lwowie i w Obszy, że on dawał powyższą radę odnośnie masła i jaj. A ponieważ ci świadkowie są prawdomówni, a on następny po Szatanie jest największym kłamcą, z którym mieliśmy kiedykolwiek do czynienia, przeto mamy dobry powód do wierzenia, że on kłamie o tym. Co się tyczy jaj i masła to niech bracia piszą do pielgrzymów, brata Bielca i Markiewicza, a oni podadzą nazwę miejsc, w których on tak radził. Zaprzecza temu, że starał się wpłynąć na władzę osobiście i przez innych, ażeby nie pozwolić braciom epifanicznym zgromadzać się w Warszawie, Łodzi i Bydgoszczy. Brat Milczewski świadczył, że on to uczynił w Bydgoszczy, starsi i diakoni łódzcy i inni także świadczyli, że on to uczynił w Łodzi; i brat, w którego mieszkaniu epifaniczni bracia w Warszawie się zgromadzali zaraz po rozłączeniu świadczył, że C. K. poinformował policję, że epifaniczni bracia prowadzą nieupoważnione zebrania w jego domu i nie powinno im być dozwolone. Skutkiem tego było to, że policja wezwała tego brata do urzędu policyjnego i był pytany w tej sprawie. Rozumie się, raczej uwierzylibyśmy ich świadectwu niż zapieraniu się największego kłamcy, jakiegośmy spotkali między ludźmi. Jego zaparcie się, że on ofiarował się służyć, jako przedstawiciel Straży w Polsce za pieniądze, przedtem niż stał się naszym przedstawicielem, jest przeciwne świadectwu jednego z dyrektorów Straży, który mówił o tym pielgrzymowi bratu C. J. Schmidtowi. Ponieważ Stahn nie był obecny, gdy ta komunikacja była omawiana przez dyrektorów Straży, to jego rzekomy list do zboru Warszawskiego, jeżeli prawdziwy, przeczący temu, że C. K. ofiarował się Straży, byłby listem od takiego, który nie był świadkiem tej sprawy, a przeto z osobistej wiedzy nie wie o czym on mówi w jego rzekomym liście, jeżeli on napisał taki list. Wątpimy, żeby Stahn miał napisać taki list, ponieważ taki kłamca, jak C. K. mógłby podrobić taki list.

    Mówi, że ma rejentalny dokument od Towarzystwa, świadczący, że on nie ukradł literatury, itd. Towarzystwu w Polsce, gdy je opuścił, biorąc ze sobą ich literaturę, itd. On może mieć dokument od Towarzystwa który świadczy, że on oddał pewną część ich literatury; lecz jeżeli on mówi, że ten dokument odnosi się do wszystkiej literatury, włącznie z tą którą on zabrał Towarzystwu, to wierzymy, że on skłamał odnośnie tego dokumentu, tak jak skłamał, gdy mówił, że ma listy i dokumenty, dowodzące jego kłamstwa w jego gazetce przeciwko nam; ponieważ Towarzystwo wydało artykuł w Strażnicy, oskarżając go o kradzież ich literatury, ich kontraktu dzierżawnego sali przy ulicy Bożej 35, itd. Przecież jeżeli oni wydali taki artykuł, to nie daliby mu takiego rzekomego dokumentu. Jeżeli ma, co on twierdzi, że to jest takim dokumentem, to wcale nie zdziwiłoby nas, gdyby go podrobił. Twierdzi, że użył część tych 11, 400 zł. na spłacenie długów bankowych za osuszenie jego roli, ażeby nie utracić swego domu za te długi, i mówi, że taki użytek nie był kradzieżą, ale właściwy. Jeżeli więc w ten sposób użył część tych 11, 400 zł. to było malwersacją; ponieważ zabranie funduszy, poleconych jemu wyłącznie na utrzymanie jego i jego rodziny podczas jego wykonywania służby między ludem w Prawdzie w czasie Armagedonu, i obrócenie ich na osobisty i familijny użytek przed tym czasem bez pozwolenia naszego, jest formą kradzieży, którą polskie i amerykańskie prawo nazywa malwersacją i podlega karze więziennej. Jeżeli chciał je użyć w celu zachowania swego gospodarstwa, dlaczego się nie zapytał nas o pozwoleństwo? Rzetelny człowiek zapytałby się o takie pozwoleństwo; ale zabranie ich bez takiego pozwoleństwa było złodziejstwem. Ważniejsze fakty odnośnie drenacji jego roli są jak następują: Spółka Wodna nie zapłaciwszy swego długu, więc członkowie jej każdy z osobna był skarżony o część tego długu. Dług C. K., po odliczeniu sum, które już wpłacił, wynosił 5, 841 zł. 41 gr. Z powodu kryzysu bank zmniejszył im ten dług, a ile, o tym C. K. nie mówił. Ta sprawa (procesu sądowego) według przynależnych dokumentów, jakie C. K. przysłał nam 1 - go maja, 1936 r. w odpowiedzi na nasze żądanie była załatwiona 14 - go czerwca, 1932 r., około trzy miesiące po tym, gdy powierzyliśmy jemu te 11, 400 zł. Następnie podajemy jego słowa odnośnie tych pieniędzy: "Groziła nam licytacja. Musiałem wziąć adwokata. Stanęło na tym, że zapłaciłem większą sumę pieniędzy, bank mi trochę opuścił, ze względu na kryzys, a parę tysięcy długu jest do spłacenia, lecz rozłożone na lat 36 po 56 zł. co pół roku, na rok 112 zł., lecz procenta stopniowo są coraz mniejsze. Nie miałem innych pieniędzy tylko te od Brata. Wziąłem z nich".

    Przypuśćmy, że z powodu kryzysu bank opuścił mu dług do jakich 5, 000 zł. Według tego, co on mówił, że po spłaceniu większej części tych 5, 000 zł. długu, on jeszcze został winien bankowi przynajmniej 2, 000 zł., które z procentem miały być spłacane po 112 zł. na rok przez 36 lat, to według jego własnego zdania on skradł na konto drenacji około 3, 000 zł. z tych 11.400 zł. A to pozostawiłoby z tych 11, 400 zł. jeszcze 8, 400 zł. Dalej mówił, że za pewną sumę z tych 8, 400 zł. zakupił żywności na Armagedon. Żaden rozsądny człowiek nie użyłby 1, 000 zł. w tym celu. Mimo tego, że krytykował drugich za to, że zakupili żywności, itd. na czas Armagedonu zanim Armagedon miał się zacząć we Włoszech, to on sam uczynił to samo, wiedząc, że radziliśmy braciom zaczekać do tego czasu z zakupnem, gdyż nie byliśmy pewni, kiedy się zacznie. Lecz latem 1932 roku C. K. powiedział bratu Hoffmanowi, że ma wielką sumę pieniędzy, określając ją takimi wyrazami, które dowodzą, że to były te, które zostawiliśmy jemu, że obawia się trzymać je do Armagedonu i zdecydował się użyć je na wystawienie nowych budynków i uczynić wielkie polepszenia na jego gospodarstwie, co on też uczynił w pozostałych miesiącach 1932 i przez kilka miesięcy w 1933 r. Więc użył pomiędzy 7, 400 i 8, 400 zł. z tych 11, 400 na budowę i reperację w gospodarstwie zanim powróciliśmy do Polski w lipcu 1933 r. Dlaczego on nam wtedy odpowiedział na pytanie, czy jeszcze ma te wszystkie 11, 400 zł. które mu powierzyliśmy, że jeszcze je ma wszystkie, jeżeli już wtedy wydał je na odbudowanie swego gospodarstwa? On już wtedy skradł i użył je wszystkie, oprócz mniej niż 1, 000 zł.. (użyte na zakupno żywności na Armagedon) na inne niż upoważnione cele, na które powierzyliśmy mu te pieniądze pod jego opiekę. Rozumie się nie mogliśmy słusznie nazwać złodziejstwem jego użycie tych mniej niż 1.000 zł. na żywność na Armagedon; ponieważ to było w ogólnej harmonii z tym celem, na który jemu były powierzone te pieniądze, chociaż według naszej rady on powinien był zaczekać ze zakupnem żywności, aż Armagedon się zacznie we Włoszech. Ale jego użycie reszty z przeszło 10.400 zł. bez naszego pozwoleństwa na inne niż upoważnione cele, było złodziejstwem. A jego mówienie nam w lipcu, 1933 r., że jeszcze ma wszystkie, było wypowiedzianym kłamstwem, aby ukryć jego złodziejstwo. Ponadto, w daniu wrażenia braciom na zebraniu w Warszawie 5-go stycznia, że użył wszystkie te pieniądze na spłacenie długu za osuszenie ziemi i na żywność na Armagedon, a ukrycie przed nimi faktu, że użył blisko 8.000 z nich na budowę i polepszenie swego gospodarstwa, szkaradnie przez to skłamał, ażeby ukryć swoje złodziejstwo tych blisko 8, 000 zł. Złodziej i kłamca, jakim, rozumie się, on jest, przekręciłby opowiadanie biedy, tak jak on to uczynił w tym wypadku, ażeby dać mniej zły pozór jego czynom i wzbudzić sympatię u niewinnych; lecz jego powieść, że on użył prawie wszystkie te pieniądze na ratowanie swego gospodarstwa od licytacji, jest fałszywa. Oprócz tego, że jego powieść jest fałszywa, to dowodzi, że on jest malwersantem. "Z ust twoich będziesz osądzony." On ma zwyczaj płakania przed braćmi z powodu tych rzekomych złości, jakieśmy mu wyrządzili we wyjawieniu jego grzechów przeciwko Bogu, prawdzie i braciom. Rozumie się, że czyni to dlatego, ażeby usidlić uczni w jego sidło, tak jak jest wiadome o krokodylu, który płacze, gdy pożera swoją ofiarę. Łzy C. K. w tej sprawie są łzami krokodylowymi, puszczane w celu pozyskania i pożarcia swych ofiar.

    Jest tak bezwstydnym, bezczelnym i obłudnym, że nawet powiedział, iż gdyby nie był chrześcijaninem, to zaskarżyłby nas za przedstawienie go fałszywie. On chrześcijaninem! Tak, tego samego gatunku z jakiego Judasz Iskarjota był! Ponieważ jesteśmy chrześcijaninami przeto byliśmy wstrzymani od zaskarżenia go i odesłania do więzienia. On wie o tym; i możliwie dlatego odważył się tak bezczelnie wyrazić. Rozumie się, on nie odważyłby się zaskarżyć nas; ponieważ on wie o tym, że taka skarga zaprowadziłaby go do więzienia; gdyż w samoobronie bylibyśmy zmuszeni wyjawić jego złodziejstwa i on ponosiłby skutki. Tylko się tak wyraził, ażeby nie dać swym czynom takiego bardzo złego pozoru i ażeby pozyskać współczucie swoich zwolenników. Odpowiada na zarzuty kradzieży, ukryte w fałszywych sprawozdaniach kilometrów, że on raportował kilometry ewangelistów ze swoimi. Na to odpowiadamy: (1) Nie było dosyć różnicy pomiędzy liczbą zaraportowanych, a aktualnie przejechanych kilometrów, ażeby zaraportowana liczba miała mieścić w sobie kilometry ewangelistów. (2) Ta różnica wcale nie zgadzałaby się z dodatnimi kosztami jakie on zaraportował. (3) Podawał kilometry przejechane szczegółowo, tj., ile ich podróżował od jednego miejsca do drugiego; a to zgadza się z myślą, że on raportował kilometry ewangelistów w swoich pielgrzymskich sprawozdaniach. (4) On nigdy nie dawał sprawozdania z wydatków i kilometrów ewangelistów w swoich miesięcznych pielgrzymskich sprawozdaniach; ale w jego miesięcznych i rocznych sprawozdaniach jako przedstawiciel, natomiast jego kilometry i koszta od września 1935 r. do 17-go kwiet. 1936 r. były podawane w jego pielgrzymskich sprawozdaniach. (5) Nadmiar kilometrów, które on raportował był blisko 400 kilometrów, rzekomo przejechanych pomiędzy jego domem, a Warszawa w takim miesiącu, kiedy on był precz w podróży, w podawaniu swoim sprawozdaniu więcej kilometrów niż podróżował z miejsca do miejsca, w dawaniu sprawozdania z podróży, których wcale nie odbył i w raportowaniu jednej podróży dwa razy, tj. blisko miesiąc długiej, jakoby ją odbył w jednym miesiącu i potem znowu miesiąc lub dwa później. (6) Jego złodziejstwa pieniędzy pielgrzymskich są udowodnione jego podawaniem w sprawozdaniu większych sum za jego własne podróże kolejowe, a nie Ewangelistów, niż one aktualnie go kosztowały. Jest on złodziejem z ołtarza Bożego; i wie o tym. Jego gubienie Prawdy jest dowodem, że jego charakter jest skażony.

    Powtarzamy nasze zarzuty, że jest on kolosalnym kłamcą, obłudnikiem i złodziejem z ołtarza Bożego i zdrajca braci, Judaszem. Jest niemożliwym podążyć za jego kłamstwami ponieważ, gdy udowodnimy jedno kłamstwo, to on wypowie tuzin innych! Jego kłamstwa odnośnie podawania jego pielgrzymskich wydatków z wydatkami ewangelistów są wypowiedziane w celu oszukania jego zwolenników. On teraz pracuje z Brzaskiem. Jego wielka obłuda w tej sprawie okazuje się z listu, który on pisał do nas o Brzasku dnia 2-go stycz., 1935 r. jak następuje: "Co do braci Brzasku, ściśle mówiąc, to ich tu jeszcze nie ma. Oni robią starania i dlatego wysłali z Ameryki Rycombla. Żeby oni mieli się z nami połączyć to o tym nie ma mowy. Z nich, z wyjątkiem kilku, to tylko diabeł będzie miał pożytek. Oni cuchną błędem tak, jak to amerykańskie stworzenie, które się nazywa tchórzem. Ktokolwiek się ich dotknie, to także będzie przesiąknięty ich zapachem. Ci w Ameryce zapewnię są lepsi; i oni nie wiedzą z kim oni (tutaj) mają do czynienia. W Brzasku oni ogłosili swoją konwencję warszawską na 23-26 grud. Zwołują oni wszystkich braci do pojednania; i nawet pozwolili sobie napisać, że rozproszone owce Pańskie oni chcą przyprowadzić z powrotem do Chrystusa. To jest bezczelność z ich strony. Co oni sobie myślą? Mogą oni znaleźć głupców, ale nie z nami. Dopóki Pan będzie mi udzielał łaski to ja zawsze zepsuję ich zamiary i pracę. Gdybym ja wiedział kiedy ten ucisk wybuchnie i gdyby był czas na to, to j abym popsuł ich prace w Ameryce i bym zorganizował polską epifaniczna pracę. Ja jestem oburzony przeciw tym obłudnym zwodzicielom." Teraz jego współtowarzysze mogą widzieć jego opinię o nich. Ale ponieważ oni chcą pociągnąć uczni za sobą, a on może im w tym dopomóc, to możliwie przyjmą to od niego w milczeniu. Wyobraźcie sobie C. K. i M. Kostyna, jednego z dyrektorów Brzasku, zajmujących to samo łóżko; Lecz (religijna) polityka robi dziwnych uczestników jednego łóżka!

TP ’37, 44-48.

Wróć do Archiwum