KRES

Bieżę Przy Kresie Ku Zakładowi Powołania Bożego w Chrystusie Jezusie.

(Do Filipensów 3:14 - Poprawione Tłumaczenie Ang. P. 1931, 3-6)

    MAŁO jest takich w nominalnym kościele, którzy widzą, wyraźnie jakiś kres, do któregoby mieli dążyć lub zdobyć jakąś nagrodę. Większość tylko ucieka przed wyobrażonymi sobie wiecznymi mękami, które ścigają ich jak strach, trwoga, mara nocna i przerażenie od kolebki aż do grobu. Innym z ludu Pańskiego (przeważnie z "onej drogi") zostały oświecone oczy wyrozumienia przez Ducha Św., Słowem Bożym i zauważyli oną wielką nagrodę, którą Bóg wystawił wybranemu Kościołowi obecnego Wieku Ewangelii. Nic dziwnego, że ci są zachwyceni tym chwalebnym widokiem, którego (naturalne) oko nie widziało, ani ucho nie słyszało, ani wstąpiło na serce ludzkie, by sobie wyobrazić to, co "Bóg objawił nam przez Ducha Swego!" Nic też dziwnego, że oni zwrócili więcej uwagi na nagrodę niż na kres, do którego trzeba dążyć zanim nagroda może być wygrana. Pełni zapału i ocenienia Boskiej miłości, zupełnie stracili bojaźń wiecznych mąk, i dowiedzieli się, że taka nauka jest od Szatana, a nie od Boga; od człowieka, a nie od Ducha Św.; z wieków ciemnych, a nie nauka natchnionych słów Pisma Św. Oni dowiedzieli się również, że te bluźnierstwa przeciwko charakterowi Bożemu i planu, które w Piśmie Św. zdają się być popierane, są to niektóre przypowieści, symbole i niejasne wyrażenia, które przez złe tłumaczenie są mniej lub więcej zabarwione w naszych zwykłych tłumaczeniach Pisma Świętego.

    Niektórym wydaje się bardzo dziwnem, że pewien poziom, lub cecha charakteru jest konieczna wszystkim, którzy otrzymają Boskie uznanie jako "zwycięzcy", i usłyszą Pańską pochwałę, "Dobrześ uczynił!" Wielu myślało o biegu chrześcijanina jako tylko o unikaniu jawnego grzechu; inni włączyli unikanie tajemnych występków; inni postąpili jeszcze dalej i włączyli ogólne usposobienie do ofiarowania wielu spraw teraźniejszego życia; inni posunęli się jeszcze dalej i zrozumieli, że próbą uczniostwa jest zupełne oddanie się Panu, zupełne ofiarowanie ziemskiego życia i wszystkich spraw swoich pod wolę naszej Głowy, Panu; lecz prawie nikt nie pomyślał o tym, że wszystkie nasze ofiary i doświadczenia i samozaparcia muszą nas doprowadzić ewentualnie do "kresu" charakteru, którego Bóg zamierzył dla "wybranych", bo inaczej nie otrzymają nagrody współdziedzictwa z Chrystusem w Królestwie Tysiącletnim. Możliwie nic tak bardzo nie przyczyniło się do przeoczenia "kresu", lub zamierzonej cechy charakteru jak fałszywe wyjaśnienie słów naszego Pana do umierającego łotra.

    Bezsprzecznie rozumnym jest, że Bóg ma jakieś prawidło, czyli próbę, którą On decyduje którzy są godni otrzymać te wielkie błogosławieństwa i honory, ofiarowane wybranym, którzy są godni być członkami Ciała Chrystusowego i uczestniczyć w Jego Królestwie Tysiącletnim, co stanowić będzie wierność w tych co "szukają chwały, czci i nieśmiertelności", i którzy są "powołani, wybrani i wierni". W naszym tekście Apostoł niewątpliwie oświadcza, że jest taki kres i, że wszyscy, którzy bieżą z jakąś nadzieją osiągnięcia pożądanej nagrody, muszą wpierw dobiegnąć do tego kresu i muszą osiągnąć i pozostać się przy nim, lub utracić nagrodę. Widzimy też, że Apostoł sądzi siebie według tego prawidła i oświadcza, że wtedy, gdy on pisał, to on dobiegł do kresu, czyli wzrósł do tej cechy charakteru. Takie zastanowienia nie mogą co innego jak tylko wzbudzić w sercach wszystkich, którzy bieżą w tym wyścigu, usilne pragnienia, aby widzieć wyraźnie ten kres, do którego musimy dobiec; i one powinny pobudzić każdego i wszystkich nas, aby biec tym więcej cierpliwie i tym bardziej wytrwale, i pilnować dzień za dniem miarę naszego postępu ku temu wielkiemu kresowi, który nasz Pan i Bóg wystawił przed nami. Zauważyliśmy, że Apostoł ma na myśli wyścigi na nogach i widzimy siłę tej ilustracji: (1) Tak jak wyścigowcy muszą wstąpić na tor wyścigowy prawowicie, tak też my dostajemy się na nasz tor wyścigowy prawowicie, przez jedyne drzwi, wiarę w drogocenną krew, która nas odkupiła i usprawiedliwiła przed Bogiem. (2) Ci, co wstępują do tego wyścigu muszą być zapisani, czyli zarejestrowani jako wyścigowcy; oni muszą pozytywnie oświadczyć swoją intencję, inaczej nie byliby we wyścigu. Tak też z nami: będąc "usprawiedliwieni z wiary", i będąc poinformowani o naszych przywilejach w łączności z tym wyścigiem, przynaglało nam, aby oznajmić nasze intencje i uczynić przymierze z Panem, a tak być regularnie wciągnięci, nasze imiona będąc pisane nie na ziemskich rejestrach kościołów, lecz w Barankowej księdze żywota, "zapisane w niebiesiech".

    We wyścigach nożnych nagroda jest również ofiarowana, ale nie jest wywieszona na widok podczas ich wyścigu, lecz kres jest im wystawiony. Są tam znaki, jeden ćwierć milowy, potem pół milowy, trzy-ćwiercie milowy i milowy przy końcu wyścigu; każdy wyścigowiec dogląda za nimi i pociesza się, gdy mija którykolwiek z tych znaków, aż w końcu dobiega do ostatniego, do kresu, o który jest zakład. To pilnowanie tych znaków po drodze, i obliczanie się według kresu, jest wielkim bodźcem dla niego, zachętą podczas jego spieszenia się, przypomnieniem, jeżeli się opuszcza. Tak też jest z chrześcijaninem bieżącym po wąskiej drodze ku kresowi tej wielkiej nagrody, którą Bóg obiecał, współdziedzictwo z Jego Synem, Panem chwały. Będziemy zachęceni, jeśli zauważamy te znaki przy drodze i damy wzgląd na nasz postęp, czy przybliżamy się coraz to więcej do kresu nagrody, do kresu zakładowego. A jeżeli ktoś jest niedbały, obojętny, opieszały w swym bieganiu, nic nie mogłoby być lepszym bodźcem dla niego jak wiedza, że tylko jego własna niedbałość, lub opieszałość może mu utracić nagrodę.

RODZAJ KRESU

    Widocznie o kresie jest mowa w rozmaity sposób; np. nasz Pan Jezus wspomniał o nim, gdy mówił, "Bądźcież doskonałymi jako Ojciec wasz w niebiesiech doskonały jest" (Mat. 5:48). Ten sam kres jest nadmieniony przez Apostoła, gdy on mówi, że Bóg przeznaczył, aby wszyscy, którzy będą z Wybranych byli "przypodobani obrazowi Syna Jego" (Do Rzym. 8:29). Te dwa zdania różnią się formą, lecz są tej samej treści. Ten sam kres jest znów nadmieniony przez Apostoła, gdy mówi, "Sprawiedliwość zakonu bywa wypełniona w nas, którzy nie według ciała chodzimy, ale według Ducha". Potem mówi nam, że "Miłość jest wypełnieniem zakonu" (Do Rzym. 8:4; 13:10). Tu więc mamy skupione określenie z czego składa się "kres" chrześcijańskiego charakteru we Wybranych: jest to podobieństwo Boże, podobieństwo Chrystusowe, Miłość. Przeto wymaganiem zdawałoby się być, że lud Pański, święty i wybrany, musi osiągnąć taki sam charakter, czyli usposobienie miłości, jakie Bóg posiada i jakie też objawiał nasz Pan Jezus. Lecz ktoś powie, jak my możemy, "którzy z natury jesteśmy dziećmi gniewu, tak jako drudzy", kiedykolwiek mieć nadzieję osiągnięcia tak wysokiego poziomu, lub kresu charakteru jak ten, żebyśmy miłowali tak, jak Bóg miłuje, jak Chrystus miłuje? Odpowiadamy, że nie potrzebujemy nigdy mieć nadziei osiągnięcia tak wysokiego poziomu, co się tyczy ciała, ponieważ tak długo, jak będziemy w tych śmiertelnych ciałach i posługiwać się jego mózgiem, to z konieczności będziemy w tych śmiertelnych ciałach i posługiwać się jego mózgiem, to z konieczności będziemy mieli trudności z powodu upadku i samolubstwa, które przez upadek kompletnie owładnęło rodza-jem ludzkim przez umysłowe, moralne, religijne i fizyczne zamieszanie w sześciu tysiącach lat upadku.

    Dobiegnięcie do tego kresu doskonałej miłości ma być osiągnięciem serca, woli, t. j., nowej woli, "spłodzonej, nie z woli ciała, ani z woli człowieka, ale z Boga" przez Ducha Św. Nie znajdujemy więc, ani powinniśmy się spodziewać, żeby ten nowy umysł mógł osiągnąć ten poziom na początku naszego doświadczenia chrześcijańskiego. Ten nowy umysł, chociaż natchniony od Boga przez te bardzo wielkie i kosztowne obietnice Jego Słowa, jest jednakowoż naszą własną wolą, i mniej lub więcej ograniczoną przez swój przewód i narzędzie, t. j., mózg ludzki. Przeto Apostoł informuje nas, że ten nowy umysł musi wciąż toczyć bój przeciwko ciału, i że jego zwycięstwo znaczy śmierć ciała, że on nie może być aktualnie doskonały aż "przemiana" nastąpi, przez którą ta nowo spłodzona wola otrzyma swoje duchowe ciała w pierwszym zmartwychwstaniu. Ale ponieważ otrzymanie duchowego ciała w pierwszym zmartwychwstaniu będzie otrzymaniem nagrody, przeto widzimy, że wyścig do kresu i dobiegnięcie do kresu musi być uczynione przez nowy umysł póki on znajduje się w tym śmiertelnym ciele czyli "naczyniu glinianem" (2 Kor. 5:2-4). Jednym słowem, nowy umysł musi wzrastać, musi się rozwijać. Jak to Apostoł napomina, my, jako nowe stworzenia, musimy wzrastać w łasce i znajomości i miłości Bożej. Wzrastanie tutaj równa się bieganiu w ilustracji, nad którą się zastanawiamy. Musimy biec, czyli pchać się bliżej i bliżej dzień za dniem, tydzień po tygodniu, rok po roku, aż osiągniemy ten stan i potem musimy zostać przy nim, jeżeli chcemy zdobyć nagrodę. I nie jest to tylko kwestią czasu ponieważ wszyscy znamy niektórych, co długo bieżą w tym zawodzie, a w porównaniu uczynili bardzo mały postęp w uprawianiu darów Ducha, które rozumiemy pod wyrażeniem, doskonała miłość, kres. I możliwie wszyscy znamy niektórych, co w porównaniu byli bardzo krótki czas na tej wąskiej drodze, a którzy uczynili wielki postęp, - idąc z jednej zalety (cnoty) w drugą, z wiedzy do wiedzy, z chwały do chwały - szybko zbliżając się do kresu. A znamy też niektórych, co, o ile ludzki rozsądek może rozpoznać, dobiegli do kresu; o których później wspomnimy więcej.

CZTERY ĆWIERCIE KRESU

    Ażeby jasno zrozumieć ten przedmiot, zauważmy jak maleńkie były początki tej zalety (cnoty) miłości w naszych sercach; i miejmy nadzieję, że wielu, którzy tak zbadają tę rzecz i porównają ją ze swymi własnymi doświadczeniami, będą mogli zauważyć wielki wzrost w swych własnych charakterach, że przeszli ćwierć milowy znak w drodze jeden po drugim, i że szybko zbliżają się, jeżeli już nie dobiegli, do kresu nagrody. (1) Początek naszego doświadczenia, jako chrześcijanie, Apostoł określa, mówiąc, nie iż myśmy wpierw Boga miłowali, lecz iż "On nas wpierw umiłował" i przywabił do Siebie (1 Jana 4:19). Poczucie sprawiedliwości mówiło nam, że ponieważ Bóg tak nas umiłował, iż nas odkupił takim wielkim kosztem, i dostarczył dla nas tak wielkiego zbawienia, to byłoby najmniej, co my powinniśmy uczynić i to byłoby naszym obowiązkiem, aby miłować Go i służyć Jemu za to. Tę początkową miłość nazwiemy miłością obowiązkową. Pod wielu względami brakowało jej zalet, które teraz przenikają naszą miłość do Boga, która jest wyższego charakteru, ponieważ wzrośliśmy w łasce, i znajomości, i miłości. Apostoł zdaje się znów mówi o tej samej obowiązkowej miłości, w słowach, "Miłość Chrystusowa przyciska nas (wyciąga z nas miłość wzajemną); ponieważ sądzimy, iż jeżeli jeden za wszystkich umarł, tedy wszyscy byli umarłymi (pod wyrokiem Bożym, potępieniem); aby ci, którzy żyją (którzy byli usprawiedliwieni do żywota przez wiarę w Jezusowe odkupienie) już więcej sobie nie żyli, ale temu, który za nich umarł" (2 Kor. 5:14, 15). Tu znów jest obowiązkowa miłość, ta pierwsza, pierwotna, pierwszy wzrost miłości ku Bogu, nasz punkt zaczęcia we wyścigu ku doskonałej miłości. Potem śpieszymy się, ażeby osiągnąć obowiązkową miłość do Chrystusa, do braci i do świata, włączając naszych nieprzyjaciół, która, jeżeli ją osiągniemy, przyprowadza nas do pierwszej ćwierci kresu wyścigowego.

    (2) Potem gdy osiągnęliśmy taką miłość obowiązkową, zaczęliśmy widzieć, że w naszych sercach znajduje się ocenienie zasad sprawiedliwości; zaczęliśmy miłować sprawiedliwość - słuszność, miłosierdzie, miłość: z początku nie z gorliwą miłością, lecz raczej z poszanowaniem do tych chwalebnych zalet charakteru Bożego, planu i prawa. Czym więcej nauczyliśmy się miłować te elementy charakteru Bożego, zasady sprawiedliwości, które znajdują swoją doskonałą reprezentację w istocie Bożej, i przez które istota Boża objawia się oczom naszego wyrozumienia - tem więcej prawdziwa miłość do Boga (uzasadniona raczej na zasadach niż obowiązku) wchodzi w serca nasze. Tak powiedzmy, że tu w wyścigu dobiegliśmy do drugiej ćwierci kresu - miłość do charakteru Bożego i Chrystusowego; chociaż jeszcze nie poznaliśmy długości i szerokości, wysokości i głębokości Ich charakterów, to jednak zaczęliśmy miłować ich w prawdziwy sposób, z ocenienia, nie tylko tego, co Oni uczynili dla nas, ale także i szczególnie z tego, czym Oni są, z ocenienia Ich charakteru, co jest drugą ćwiercią kresu.

    (3) Miłość Boża i Chrystusowa z tego ostatniego punktu jako przedstawicielka każdej zalety i każdej cnoty, jako przedstawicielka sprawiedliwości, a oponentka każdej niesprawiedliwości i niesłuszności, pokierowała nas, abyśmy szukali i naśladowali te zasady wśród naszych bliźnich, jak również w naszych własnych charakterach. Gdy zaczęliśmy miłować prawdę, czystość, wzniosłość charakteru gdziekolwiek one się znajdowały, to znaleźliśmy je nawet trochę w pstrym stanie w rodzaju ludzkim: zauważyliśmy, że pierwotne prawo Boże, napisane w sercu ojca Adama, chociaż wielce wymazane i zgładzone ze serc i sumień jego dzieci, nie jest zupełnie zgładzone; - że w pewnej mierze, szczególnie pod wpływem chrześcijaństwa w ostatnich osiemnastu stuleci, niektóre zarysy tego doskonałego prawa mogą być niewyraźnie rozpoznane wśród ludzi.

    Nasze rozpatrywanie poparte naszą wzrastającą miłością do tych zasad sprawiedliwości nie znalazło nic zadawalniającego wśród naturalnych ludzi, ani też wśród tych, co wyznawali pobożność i wyznawali, że są naśladowcami stóp Jezusa. U tych wszystkich jak u siebie samych znaleźliśmy wielkie braki do doskonałości, do chwały Bożej. Lecz gdy prawdziwa miłość do właściwych zasad paliła się w naszych sercach coraz więcej, to nauczyliśmy się "miłować braci"; ponieważ w nich spostrzegliśmy klasę natchnioną przez tego samego ducha, przez którego sami byliśmy spłodzeni od Boga, ducha prawdy; widzieliśmy niektórych z nich mocujących się tak jak myśmy się mocowali, z ocenieniem tylko obowiązkowej miłości; widzieliśmy innych, którzy osiągnęli wyższe wyrozumienie niż to, którzy nauczyli się oceniać zasady sprawiedliwości i miłować je i nienawidzić niesprawiedliwość, a ponadto, miłować Boga, który jest uosobieniem tychże. Zrozumienie, że ci "bracia", tak jak i my, stopniowo zbliżali się do poziomu Bożego, że bieżą ku kresowi, napełniło nas zainteresowaniem się nimi i ich bojem przeciw grzechowi i jego słabościom, i przeciwko Przeciwnikowi i jego oszukaństwom. Zainteresowaliśmy się coraz to więcej ich powodzeniem i zwyciężeniem w miarę jak staraliśmy się i czyniliśmy postęp w tej samej "wąskiej drodze". Taką oceniającą, sympatyczną i ofiarniczą miłość do braci nie posiadaliśmy na początku; ona jest znakiem wyraźnego postępu w naszym wyścigu ku "kresowi". Możnaby ją nazwać trzecią ćwiercią mili tego kresu. Lecz chociaż było to wielkim osiągnięciem, gdy się osięgło miłość do braci do tego stopnia, że z chęcią pragniemy "kłaść życie za braci" (1 Jana 3:16), to jednak nie było całkowitem dobiegnięciem do "kresu", do którego dążymy.

    (4) Kres nagrody jest jeszcze wyższym osiągnięciem miłości; ten, który rozumiemy, że Pismo Św. wskazuje, iż jako najostateczniejszem osiągnięciem jest miłowanie świata, włączając naszych nieprzyjaciół - nie tylko tolerując ich, wstrzymując się od szkodzenia im, itd., podczas myślenia źle o nich; lecz o wiele więcej niż to. To znaczy zupełne oczyszczenie się od gniewu, złości, nienawiści, zazdrości, kłótni, nie tylko z naszych czynności, ale także z naszych słów, a nawet z naszych myśli i z naszych uczuć. To znaczy takie zupełne zwycięstwo miłości w naszych sercach, iż nie tylko miłujemy Boga nade wszystko i Chrystusa po Nim i bierzemy przyjemność w Ich służbie z miłości do dobrych zasad przedstawionych w Ich charakterze, i miłujemy braci, co czyni nas ostrożnymi względem ich uczuć i spraw, i gotowymi kłaść nasze życie na ich korzyść, aby ich wybawić od złego, lub unikać stawiania przeszkód na ich drodze, ale to znaczy dodatnio, że miłość Boża tak obficie napełniła nasze serca, że możemy miłować i miłujemy każde inteligentne stworzenie, obcego, lub wroga, i mamy przyjemność w czynieniu dobrze wszystkim ludziom, i w służeniu wszystkim ludziom przy sposobności, szczególnie domownikom wiary.

    To nie znaczy, że miłość, jaką mamy do świata musi być takiego samego rodzaju jak miłość, którą mamy do Pana, który jest uosobieniem sprawiedliwości, i jaką mamy do "braci", którzy usiłują mieć Miłość, aby sprawiedliwość Zakonu była wypełniona w nich przez Chrystusa. To raczej znaczy sympatyczna miłość; dobrotliwość taką, jaką Bóg Sam sprawował ku całemu rodzajowi ludzkiemu. To nie znaczy, że mamy miłować świat w znaczeniu potępionym przez Apostoła, kiedy mówił, "Nie miłujcie świata, ani rzeczy świata tego" (1 Jana 2:15). Ale znaczy osiągnięcie stanu, wskazanego przez wyrażenie, "Bóg tak umiłował świat, że Syna Swego jednorodzonego dał, aby każdy kto Weń wierzy nie zginął, ale miał żywot wieczny" (Jana 3:16). Jest to miłość do świata, która nie tylko będzie rada widzieć ich podźwigniętych z degradacji i grzechu do świętobliwości i czystości i sprawiedliwości, lecz która będzie rada współdziałać ku tym celom według nadarzających się sposobności, jednakowoż nie uprzedzając miłości Bożej i wypełniającego się Jego planu wieków; lecz współdziałając z Bogiem w tym wielkim planie, który On obiecał, że ewentualnie przyniesie, podczas Wieku Tysiąclecia, błogosławieństwo każdemu stworzeniowi przez klasę Wybranych teraz bieżącą w tym wyścigu, ażeby dobiec do "kresu", zdobyć tę wielką nagrodę współdziedzictwa z Jego Synem. Ta doskonała miłość, która, włączając te inne rozwinięcia, wychodzi nawet do nieprzyjaciół i tych, którzy krzywdę nam czynią i fałszywie źle mówią o nas dla Chrystusa i sprawiedliwości, jest czwartą ćwiercią tego wyścigu - kresem, o który był zakład.

    Chociaż jest dobrze dla nas zauważyć te rozmaite kroki w postępie naszego wyścigu ku "kresowi" to musimy pamiętać, że ta ilustracja nie pasuje doskonale, lecz raczej, chociaż tam jest ten porządek postępu, to on jest mniej wyraźnie znaczny w naszych doświadczeniach, w których obowiązkowa miłość tylko prowadzi do tych wyższych form, pozostając tylko podrzędnie do końca. Częścią tego błogosławionego zarządzenia Bożego jest, że z tymi, co bieżą w tym wyścigu, Bóg nie liczy się według ciała, lecz jako z "nowymi stworzeniami", według ducha, umysłu, woli, intencji. Nie możemy nigdy się spodziewać, aby dobiec do tego "kresu" doskonałej miłości w ciele, tak, żeby każdy czyn i każde słowo zupełnie dowodziło o prawdziwym duchu miłości, którym serca nasze są przepełnione. Niektórzy mogą mieć większe słabości i niedostatki w ciele niż drudzy, a przeto mogą być mniej zdolni okazać jednostajnie i zupełnie prawdziwe uczucia swych serc niż drudzy. Lecz Bóg spogląda na serce, na które On spogląda jako bieżące w tym wyścigu; jest to serce, które ma dobiec do tego "kresu" wystawionego przed nami w Ewangelii, do tego kresu doskonałej miłości, która włącza nawet naszych nieprzyjaciół. "Błogosławieni czystego serca, albowiem oni Boga oglądają", a ci miłują swoich nieprzyjaciół.

    Jeżeli teraz widzimy jasno, że doskonała miłość jest tym kresem nagrody, to widzimy do czego mamy dążyć w naszym codziennym życiu - widzimy stan, który możemy z łaski Bożej osiągnąć, i który musimy dopiąć, jeżeli chcemy być policzeni za godnych otrzymania miejsca w Królestwie. Nasz Pan nie wybiera członków Oblubienicy Chrystusowej dowolnie; ani też wybiera ich kierując się tylko uczuciem. On wybiera ich według ich charakteru, według rozwinięcia ich serc. I ci, co osiągną podobieństwo do Jego Syna, ten kres nagrody, ten poziom tego, co jest przyjemne Ojcu, to ci, i tylko ci, mogą mieć silną nadzieję spółdziedzictwa z Panem. Jak ważnym przeto jest, ażeby każdy bieżący w tym wyścigu postąpił ściśle według napomnienia Apostoła i złożył wszelaki ciężar i przeszkodę, i śpieszył się z cierpliwością w tym wyścigu wystawionym nam w Ewangelii, "patrząc na Jezusa", wodza naszej wiary, dopóki On nie stanie się jej dokończycielem (Do Żyd. 12:1), dając nam łaskę, aby zwyciężyć, i podtrzymując ich Słowem Swojem i Swoją opatrznością do końca wyścigu.

    Każdy jeden biorący udział w tym wyścigu powinien zegzaminować siebie, raczej niż egzaminować drugich, odnośnie postępu uczynionego na tej wąskiej drodze; ponieważ każdy zna swój własny stan serca i słabości własnego ciała lepiej niż je kto inny zna, z wyjątkiem Pana. Niech każdy z nas zauważy, gdzie akuratnie się znajduje na tym torze wyścigowym, radując się, że może znajdować się w tym wyścigu; uważając to za wielki przywilej być w ten sposób powołanym, aby wstąpić do tego wyścigu. Jeżeli zauważymy, że przeszliśmy pierwszy ćwierć milowy znak, to radujmy się i dążmy dalej. Jeżeli zobaczymy, że przeszliśmy drugi także, to radujmy się tym więcej, lecz nie zwalniajmy w naszym śpieszeniu. Jeżeli spostrzeżemy, że przeszliśmy trzecią część, to możemy właściwie radować się jeszcze więcej i śpieszyć się energicznie dalej; a jeśliśmy dobiegli do czwartego znaku, doskonałej miłości, która włącza nawet naszych nieprzyjaciół, to rzeczywiście mamy powód do wielkiej radości. Nagroda jest nasza, jeżeli pozostaniemy wierni. Lecz, jak to Apostoł mówi, "Wszystko wykonawszy, stójcie" - ze wszystką zbroją na sobie; stójcie w rozmaitych próbach, które, wtedy więcej niż kiedykolwiek podczas biegu do kresu, przyjdą na nas, aby nie dopuścić nas do tego, o co staramy się abyśmy dobiegli do tego wielkiego Inspektora i Dawcy nagród, gdzie musimy się okazać, jeżeli On nam ma powiedzieć, "Dobrześ uczynił, dobry i wierny sługo; wnijdź do radości Pana twego."

    Niezbędnem jest dla tych, co dobiegli do kresu doskonałej miłości, aby byli czynnie zajęci w służbie Pańskiej, kładąc swoje życie za braci; ponieważ ten, co nie miłuje swego brata, którego widział, jakie on ma zapewnienie, że rzeczywiście miłuje Boga, którego nie widział? (1 Jana 4:20) Tacy muszą stać, nie tylko jako reprezentanci Boga i zasad sprawiedliwości, lecz jako reprezentanci tych, co są mocni w Panu i w sile mocy Jego, i w wierze w Jego Słowa, gotowi chętnie i zdolnie zachęcić współbieżących w tym zawodzie, ażeby oni również mogli dobiec do "kresu". Jak to Apostoł mówi: "Ile tedy nas doskonałych, toż rozumiejmy; a jeźli co inaczej rozumiecie, i toć wam Bóg objawi; wszakże w tym czegośmy doszli, według jednegoż sznuru postępujmy, i jednoż rozumiejmy. Bądźcież wespół naśladowcami moimi, bracia! upatrujcie tych, którzy tak chodzą, jako nas za wzór macie."

TP ’37, 82-85.

Wróć do Archiwum