DZIESIĄTA EUROPEJSKA PODRÓŻ REDAKTORA
NINIEJSZYM podajemy braciom streszczone sprawozdanie z naszej dziesiątej podróży europejskiej, która odznaczyła się pewnymi nadzwyczajnymi doświadczeniami i obfitym błogosławieństwem od Pana. Tak, jak to było ogłoszone w naszym piśmie (angielskim), opuściliśmy Dom Biblijny 18-go czerwca; i szybki parowiec przywiózł nas w pięciu dniach do Southampton, Anglii, gdzie wylądowaliśmy i skąd pojechaliśmy do Londynu w towarzystwie dwóch braci, którzy przyjechali z Londynu do Southampton do naszego okrętu w celu powitania nas w naszym przybyciu do Anglii. Wieczorem naszego przyjazdu usłużyliśmy zgromadzeniu londyńskiemu, które wzrasta liczbowo, w łasce, znajomości i w służbie. Następnie usłużyliśmy zborowi w Reading, gdzie mamy największe zgromadzenie nowych stworzeń w Anglii. Zmiana w odjeździe okrętów do Bergen i nie częste kursowanie pociągów w niedzielę było, pomiędzy innymi powodami, przyczyną naszego odwołania wizyty do Boltonu, gdyż inaczej nie bylibyśmy w stanie usłużyć naszym braciom w Glasgow. W Glasgow gdzie nie mamy regularnego zgromadzenia, dwa zbory połączyły się w zaproszeniu nas, aby im służyć. W trzecim zborze nasze zebrania były przychylnie ogłoszone. Tu mieliśmy przyjemność widzieć się z około 50 braćmi i usłużyć im dwa razy. Tu także, między innymi, mieliśmy przyjemność widzieć się z bratem Mortonem Edgarem, siostrą Minną Edgar i bratem Kirkwood, którego w 1917 r. naznaczyliśmy jako jednego z posiłkowych kierowników londyńskiego Betel po odprawieniu H. J. Shearna i Wm. Crawforda. Wielu z uczestników na zebraniach w Glasgow wyraziło się odnośnie zebrań, że one były takie jak zebrania pielgrzymskie za dni br. Russella. Mamy kilka głęboko zainteresowanych epifanicznych braci w Glasgow, które to miasto nie odwiedziliśmy od 1917 roku. Ostatnie miejsce które odwiedziliśmy w Brytanii było Darlington. Tu także upodobało się Panu wylać obfite błogosławieństwo na tych drogich.
Następnego dnia wyjechaliśmy okrętem z New Castle Anglii, do Bergen, Norwegii, gdzie spotkało nas przy okręcie około 20 braci razem z naszym tłumaczem duńsko-norweskim, br. Petersonem, który mieszkał przez wiele lat w Stan. Zjed. (w Baltimore i Louisville). Br. Danielsen nasz duńsko-norweski przedstawiciel, który dotychczas w Norwegii i Danii służył nam jako tłumacz, nie był dosyć zdrowy, aby odbyć tę podróż z nami, chociaż raz w Kopenhadze i dwa razy w Randers, Danii, on służył nam jako tłumacz. Z niektórymi wyjątkami dowiedzieliśmy się, że naszym duńsko-norweskim braciom dobrze się powodzi. Gorliwość i hojność naszych duńsko-norweskich braci jest jawna w rozmaity sposób, między innymi, w ponoszeniu kosztów całej pracy w Danii i Norwegii, bez pomocy z Domu Biblijnego. Tu także, szczególnie w Danii praca idzie naprzód.
Z Danii pojechaliśmy do Niemiec, gdzie spędziliśmy kilka dni, szukając za pismami członków gwiazd, których obecnie istniejące pisma pragniemy dostać. Odwiedziliśmy także Wittenberg, stolicę Reformacji, siedzibę Lutra i Me-lanchthona. Mieliśmy przywilej odwiedzić domy i muzea obydwóch tych znakomitych sług Bożych. Podczas naszego odwiedzania tychże przypomnieliśmy sobie niektóre uderzające wypadki, mające miejsce w nich. Muzeum Lutra jest naprawdę pięknym zbiorem pamiątek tego wielkiego i dobrego człowieka. Nasze przekonanie, że on był gwiazdą Kościoła okresu Filadelfijskiego, wzbudziło w nas poczucie, że stoimy na ziemi świętej, gdy staliśmy w jego izbie na-ukowej, jadalni i sypialni. Tu wiele wypadków, mających miejsce w tych pokojach, przyszło nam na myśl. Zwiedzili-śmy też groby Lutra i Melanchthona w Kościele Zamkowym, na drzwiach którego Luter przybił swoje 95 tez odnośnie odpustów, którym to czynem zaczął Reformację, jak również odwiedziliśmy Miastowy Kościół, w którym on głosił przez około 35 lat. Stojąc w miejscu, gdzie jego ka-zalnica stała, z której tak często głosił o usprawiedliwieniu z wiary, zacytowaliśmy na ten przedmiot do kilku stojących tam ludzi z listu do Rzymian 5:1, ku pamięci Lutra. Opuściliśmy Wittenberg, z wdzięcznością do Boga za zbudowanie tam otrzymane.
Następnie odwiedziliśmy Poznań, Polskę, gdzie przybyliśmy 17 lipca, a gdzie naszym braciom, jako zborowi nie wolno się zgromadzać. Pomimo tego, na brzegu rzeki Warty, niedaleko od miasta, zgromadziliśmy się z około 80 braćmi gdzie odpowiadaliśmy przez dwie godziny na ich pytania, które dawały dowód do wiele myślenia. W Polsce odwiedziliśmy 9 zborów, w których mieliśmy trzydniowe konwencje, oprócz dwóch, tj. w Łodzi i Warszawie, gdzie odbyły się cztero-dniowe konwencje. Znaleźliśmy braci polskich dobrze budujących się, nawet lepiej po wytrzymaniu tej strasznej burzy przesiewania zeszłego roku. To przesiewanie zabrało od nas niewiernych; a to jest to do czego przesiewania są zamierzone aby uczyniły. W kilku wypadkach niektórzy dobrzy bracia dostali się w pułapkę przesiewacza, lecz ten Dobry Pasterz, który zna Swych własnych, w Swoim czasie wybawi ich, jak On już to uczynił z niemało takimi. Prawie we wszystkich wypadkach byli to ci, których życie pokazało, że są odrzuceni od Pana i ci, co nie badali Prawdy Epifanii, co byli złapani w tym przesiewaniu. Dowiedzieliśmy się o nowych złodziejstwach popełnionych przez naszego fałszywego przedstawiciela polskiego. Miał nadzieję, że dostanie wszystkie Polskie zbory w swoją pułapkę, ale okropnie mu się nie poszczęściło. Np. liczył na to, że dostanie wszystkich pielgrzymów epifanicznych, lecz dostał tylko jednego, tj. najemnika swojego. Nasza strata w liczbie szybko się wyrównywa; np. pomiędzy 50 a 60 braci symbolizowało swoje poświęcenie na konwencjach, odbytych podczas naszego pobytu w Polsce. Konwencja, na której najwięcej uczestniczyło odbyła się w Obszy, gdzie przynajmniej 250 różnych braci było obecnych. Na żadnej z tych konwencji nie było mniej jak 100 obecnych. Niektórzy z naszych pielgrzymów polskich mogli dać 16 dni swego czasu na konwencje; lecz wszyscy z nich mogli być obecni na przynajmniej trzech konwencjach. To dało urozmaicony program wszystkim konwencjom. Wielka radość i zbudowanie było wśród braci; i opuściliśmy Polskę 2-go sierpnia, wielce zachęceni z warunków tam wśród braci. Napominamy ich wszystkich, jak również braci wszędzie, aby wzrastali w łasce, znajomości i owocności w służbie.
Następnie pojechaliśmy do Szwajcarii, gdzie usłużyliśmy około 20 braciom w Lausannie. Stamtąd udaliśmy się do Francji i Belgii, gdzie usłużyliśmy pięć francuskim i trzem polskim zborom, tutaj też upodobało się Panu pobłogosławić naszą pracę. Mamy nieco gorliwych braci we Francji i Belgii, gdzie praca pielgrzymska i ewangeliczna energicznie idzie naprzód. W Paryżu udało się nam dostać wszystkie istniejące dzieła Ratrammusa i Abelarda. Obydwóch członków gwiazdy Kościoła okresu Tyjatyrskiego. Mamy nadzieję, że dostaniemy także dzieła Klaudiusza z Turynu, głównego męża Kościoła Tyjarskiego. Jeżeli je dostaniemy, będziemy mieli wszystkie istniejące dzieła członków gwiazd Kościoła Tyjatyrskiego. Dzieła Barengara z Tours, Arnolda z Brescia, i Piotra Waldo nie istnieją więcej. Ostatnie miejsce, które odwiedziliśmy w tej pielgrzymskiej podróży było Ampsin, Belgia, 17-go sierpnia. Cały następny dzień spędziliśmy w podróży do Bremen, Niemiec, gdzie wsiedliśmy na nasz parowiec, który wyjechał z Bremenhaven w południe 19-go sierpnia, a przybył do Nowego Jorku 25-go sierpnia, skąd natychmiast udaliśmy się do Philadelphii i do Domu Biblijnego. Na okręcie w drodze do domu napisaliśmy niniejszy artykuł i jeden o Pierwszym Przedstawieniu się Dawida (w październikowym numerze angielskim), oprócz spędzenia nieco czasu na korzystnym badaniu, z czego i Kościół będzie korzystał od czasu do czasu. Przejechaliśmy podczas tej podróży około 17,750 mil, z których nie mało było przejechanych wozem, odwiedziliśmy 27 zborów, przemawialiśmy na 82 zebraniach na 31 tematów, oprócz odpowiadania na pytania w 19 zebraniach, mieliśmy liczne konferencje i daliśmy braciom dużo czasu w społeczności. Chwalimy Boga za miłosierdzia i błogosławieństwa towarzyszące nam w tej podróży.
TP ’37, 91-92.