WIECZERZA PAŃSKA, 2-GO KWIETNIA
"To czyńcie na pamiątkę moją" (Łuk. 22:19)
SĄ ROZMAITE teorie w Chrześcijaństwie odnośnie Wieczerzy Pańskiej - jej znaczenia i właściwego czasu obchodzenia takowej. Większość uczonych chrześcijan uznaje fakt, że była ustanowiona, jako pozafigura Żydowskiej Wielkanocy. W starszych kościołach, rzymskim i greckokatolickim, episkopalnym, itd., starają się obchodzić śmierć naszego Pana jako pamiątkę w jej rocznicę. Z początku obchodzono tę pamiątkę według obliczeń księżycowych, czternastego dnia pierwszego miesiąca żydowskiego, Nisan, w dzień, kiedy Żydzi zabili figuralnego baranka Wielkanocnego.. Później jednak zmiana w sposobie obliczenia nastąpiła tak, ażeby obchodzić śmierć naszego Pana w najbliższy piątek, a Jego zmartwychwstanie w niedzielę - w Wielki Piątek i w niedzielę Wielkanocną. W nowszych wyznaniach chrześcijaństwa ten zwyczaj powszechnie został zaniechany, możliwie z pragnieniem, żeby zrobić tyle różnicy ile tylko jest możebne pomiędzy protestanckimi zwyczajami i ceremoniami, a katolikami. Wskutek tego znajdujemy, że większość protestantów nie łączy Wieczerzy Pańskiej z Żydowską Wielkanocą, i nie oceniają faktu, że śmierć Żydowskiego baranka, obchodzona rocznie czternastego Nisan, reprezentowała śmierć naszego Pana Jezusa w tę samą datę, ta ostatnia będąc pozafigurą, wypełnieniem figury.
Oni nie są zupełnie bez wymówki w tym przeoczeniu, ponieważ trzeba nam pamiętać, że chociaż starsze kościoły obchodzą śmierć Pańską w jej rocznicę, to jednak wprowadziły inne ceremonie, podobne do Pamiątki, lecz nie upoważnione w Piśmie Św., ani też w niczym, tyczącym się figury. Na przykład, przeciętnemu umysłowi katolickiemu, jak również protestanckiemu, msza katolicka jest tylko pamiątką śmierci naszego Pana; lecz to nie jest jej prawdziwym znaczeniem. Msza, właściwie zrozumiana, z punktu teologicznego, jest świeżą ofiarą, a nie tylko pamiątką tej jednej ofiary na Kalwarii. Protestanci, błędnie ją rozumiejąc, że jest powtarzaniem Wieczerzy Pańskiej, przyszli do wierzenia, że od najrychlejszych czasów Pamiątka Wieczerzy była obchodzona w jakimkolwiek wygodnym czasie. Przeto znajdujemy wśród protestantów rozmaite poglądy na ten przedmiot, niektórzy uczestnicząc w niej tygodniowo, inni miesięcznie, a inni kwartalnie, według tego, jak kto uważa ją za więcej pożądaną, więcej korzystną. Taka nieregularność nigdy nie była zamierzona przez naszego Pana, lub przez Apostołów. Nasz Pan ustanowił ją w tym szczególnym czasie, w tym szczególnym dniu w roku, który był właściwym; i słowa, "To czyńcie ilekroć" odnosiły się nie tylko do chleba i kielicha, lecz także do czasu, kiedy ten ogólny wypadek był obchodzony. Nie będziemy tu wchodzić w szczegółowe wykładanie rzymskokatolickiej nauki o mszy, lecz odsyłamy naszych czytelników do 3-go tomu Wykł. Pisma Św., str. 100-106, nadmieniając przy tej okazji, że dla poinformowanego katolika, greckiego, lub rzymskiego, msza w żadnym znaczeniu tego słowa nie jest obchodzeniem pamiątki oryginalnej ofiary Chrystusa. Oni twierdzą, że pierwsza ofiara Chrystusa wystarczała za grzechy przeszłe, lecz nie za popełnione później, i że Bóg upoważnił właściwie ustanowioną hierarchię i księży, aby stwarzali Chrystusa na nowo na każdą okazję, i potem, żeby ofiarowali Go na nowo za jakikolwiek specjalny grzech, lub grzechy - wielka msza za szczególne grzechy jednostki, cicha msza za powszechne grzechy całego zgromadzenia.
Twierdzeniem katolików jest, że błogosławieństwo księdza przemienia zwykły opłatek i wino w aktualne ciało i krew Chrystusa, który jest tym sposobem na nowo stwarzany tysiące, tysiące razy każdego roku, przez tysiące księży, i na nowo ofiarowany za tysiące i tysiące grzechów. My, rozumie się, nie zgadzamy się z tym i uważamy to wszystko, jako zupełnie antychrześcijańskie, i większość prawowiernych protestantów chętnie przytaknie na to. Jednak ci, co zorganizowali nowe wyznania protestanckie, zdaje się, iż zapełnie przeoczyli tę sprawę, gdy odwołują się na częstość mszy w starszych kościołach, jako wymówka na częste obchodzenie Wieczerzy Pańskiej. Lecz większość protestantów zdaje się być dobrze uświadomioną, że bardzo częste obchodzenie (jak we mszy) byłoby niemądre, niepożyteczne. Przeto większość ich obchodzi tylko trzy, lub cztery razy na rok, wierząc, iż to nabożeństwo jest tym sposobem uroczystsze i sprawia większe wrażenie wszystkim uczestnikom. Naszym zdaniem jest, że oryginalny sposób obchodzenia śmierci naszego Pana w jej rocznicę, jest jeszcze więcej uroczystszy i sprawujący głębsze wrażenie; oprócz tego on jest potwierdzony Pismem Św., natomiast żaden inny sposób nie jest. Nasi tak zwani ("Disciples") "Uczniowie" i "Bracia z Plymouth" i inni, którzy przyjęli zwyczaj obchodzenia śmierci naszego Pana w każdy Dzień Pański pierwszy dzień tygodnia zdaje się nam, iż popadli w poważny błąd. Niestosowność takich obchodzeń jest widoczna z kilku stron: najpierw oni obchodzą ją w niedzielę, dzień, który sam w sobie jest pamiątką zmartwychwstania Pańskiego, co jest zupełnie inną rzeczą, tj., radosną okazją wielkanocną. Tracąc widok na ważność daty, nie dziw, że oni także utracili widok odnośnie czasu dnia, tj., że tak, jak pierwotnie ustanowiona, ona była obchodzona wieczorem, natomiast zwyczajem jest obchodzić ją rano, lub w samo południe, lub po południu.
Nie mamy przypuszczać, że nasi przyjaciele chrześcijańscy przyjęli swój tygodniowy zwyczaj bez zupełnie żadnego powodu. Lecz gdy przyglądamy się ich powodom, to znajdujemy je bardzo niewystarczające. Ich twierdzeniem jest, np., że zdania w Dz. Ap. 2:42, 46; 20:7, które mówią o zgromadzeniu się uczni razem pierwszego dnia w tygodniu "na łamanie chleba", odnoszą się do Pamiątkowej Wieczerzy. Lecz przeciwnie, naszym zdaniem jest, że te zgromadzania się pierwszego dnia były ucztami miłości, i nigdy nie były zamierzone, ażeby miały zastąpić, lub w jakimkolwiek znaczeniu przedstawiać Pamiątkę Wieczerzy Pańskiej. Zauważmy, że w tych rozmaitych opisach nie ma nic mówione o "kielichu", przedstawiającym krew naszego Pana, a który musi być uważany jako tak ważna część tego symbolu, jak przaśny chleb, który przedstawia Jego ciało. Te uczty miłości właściwie stosownie odbyły się w dzień, w który przypadła radość Kościoła ze zmartwychwstania Pańskiego i z pewnością wszystkie nasunęły się przez okoliczności pierwszej niedzieli, dnia zmartwychwstania Pańskiego, kiedy to On był poznany od dwóch uczni w Emaus przy łamaniu chleba, a później wieczorem od jedenastu, gdy usiedli jeść, On mówiąc, "Pokój Wam", i sprawując, że ich serca pałały w nich (Łuk. 24:30, 31; Jana 20:19). Lecz przeciwnie ma się z Wieczerzą Pańską, która widocznie zamierzona, jako przypomnienie Jego śmierci i naszego przymierza, jako członków Jego ciała i naszej społeczności w Jego cierpieniach.
PIERWSZE OBCHODZENIE WIECZERZY PAŃSKIEJ
Nasza lekcja wskazuje nam na pierwsze ustanowienie tej pamiątki. Ona była obchodzona w dniu przed zaczęciem się właściwej Wielkanocy, czternastego Nisan. Prawo tyczące się Wielkanocy, było bardzo akuratne. Baranek miał być wzięty do domu 10-go Nisan, miał być zabity czternastego i miał być jedzony w nocy przed ranem czternastego. W pozafigurze Jezus ofiarował Siebie narodowi dziesiątego, lecz oni, oprócz Jego kilku wiernych, nie przyjęli Go, a czternastego On był ukrzyżowany. Było to w ten sam dzień Żydowski, w którym On był ukrzyżowany, że On jadł baranka, wspomnianego w tej lekcji, a później został zdradzony, dzień u Żydów zaczynając się od zachodu słońca i trwając do następnego wieczora. Jeden Ewangelista podaje, że nasz Pan powiedział Swoim uczniom, "Żądając żądałem tego baranka jeść z wami, pierwej niżbym cierpiał." (Łuk. 22:15.) Było to Jego ostatnie obchodzenie tego Żydowskiego obrządku, który, jako Żyd, On był prawem zobowiązany przestrzegać zupełnie. Możemy nie wiedzieć akuratnie o której właściwie godzinie czternastego dnia nasz Pan i uczniowie jedli baranka, lecz możliwie, że to było blisko północy, po zjedzeniu baranka, kiedy nasz Pan ustanowił tę nową Pamiątkę Jego własnej śmierci, Wieczerzę Pańską, na miejsce wieczerzy z baranka według Zakonu, i oznajmiając to Swymi słowami, "Odtąd, ilekroć byście to czynili, czyńcie na pamiątkę Moją". "To" reprezentuje pozafiguralnego Baranka, "Baranka Bożego, który gładzi grzechy świata", a czyniąc to - łamiąc chleb i pijąc z owocu winnej macicy - przedstawiło śmierć Pańską, a już więcej nie śmierć figury, ponieważ pozafigura już teraz przyszła, i tego samego dnia, kilka godzin później, On miał być zabity, ukrzyżowany. Nasz Pan tym sposobem zakładał głęboki i szeroki grunt na tę nowo ustanowioną pamiątkę, dla Swego Kościoła, i odłączał ją od Żydowskiej figury przez wskazanie wierzącym na Siebie, jako pozafigury, i na wyższe znaczenie, połączone z nią - wyswobodzenie wszystkich prawdziwych Izraelitów, nie z pod władzy Faraona, lecz z pod władzy pozafiguralnego Faraona, Szatana, wyswobodzenie wszystkich pierworodnych z ludu Bożego do życia obfitszego - życia wiecznego.
Wszyscy, którzy jasno widzą figurę powinni zrozumieć, że ona nigdy by nie mogła przeminąć, aż by pozafigura przyszła, a pozafigura zabicia baranka wielkanocnego musi być w jej rocznicę, czternastego Nisan. Z tego rozumiemy znaczenie wyrażenia w Piśmie Św., że "żaden nie ściągnął nań ręki, bo jeszcze nie przyszła była godzina Jego". (Jana 7:30; 8:20.) Bóg przewidział tę całą sprawę i najprzód zarządził wszystko, tyczące się jej, a figura oznaczyła ją bardzo wyraźnie. My już więcej nie obchodzimy figury; lecz wierząc, że pozafiguralna ofiara Baranka Bożego zastąpiła figurę, my jako chrześcijanie "czynimy to" na pamiątkę pozafigury; ponieważ, jak Apostoł mówi, "Albowiem Chrystus (Baranek) nasz wielkanocny za nas ofiarowany jest; przeto obchodźmy święto" (1 Kor. 5:7, 8). Było to podczas jedzenia z Apostołami Wieczerzy wielkanocnej figuralnego upieczonego baranka, kiedy nasz Pan powiedział do nich, "Jeden z was Mię wyda". Jan mówi nam, że nasz Pan był "zasmucony w duchu", okazał wzruszenie uczuciowe, gdy On to powiedział. Jego uczucia nie były wzruszone, możemy być pewni, sprawą Jego wydania, ponieważ on widocznie wiedział szczegóły, jak również fakt Jego śmierci. Przyczyną Jego smutku, możemy przypuszczać, była myśl, że jeden z tych, o których On tak mile dbał i starał się, miałby teraz okazać się niewdzięcznym, niedziękczynnym, bezbożnym; widocznie On żałował Judasza. Jego zdanie wywołało pytania od uczni, "Ażem ja jest?" lub, jak greckie słowo zdaje się wskazywać, to pytanie znaczyło, Panie, azali Ty masz na myśli mnie oskarżać? Ja nim nie jestem, czy tak? (Marek 14:19.) I uczniowie na ogół poczęli się także smucić. Możliwie było dobrze, że oni przechodzili to doświadczenie wtenczas, gdyż oni wszyscy potrzebowali tego, ażeby przygotować ich na trudne czasy, jakie były prawie przed nimi.
Judasz, rozumie się, zapytał się tak samo, jak ci drudzy, bo gdyby był się nie pytał, to znaczyłoby, że nie przyznaje się do winy. Odpowiedzią naszego Pana było, że to był jeden, który z nim wieczerzał, i maczając sztukę chleba podał ją Judaszowi, który zaraz wyszedł (Jana 13:25-30). Te wypadki zamiast zmiękczyć serce Judasza i prowadzić go do zmiany w jego postępowaniu zanim było za późno, to one zdawały się wzbudzać w nim zawziętego ducha, tak jak miłosierdzie Boże względem Faraona, w zatrzymywaniu plag, zatwardzało jego serce. Zamiast stawiać opór sugestiom Przeciwnika, Judasz rozmyślał nad nimi coraz to więcej, aż został przepełniony duchem Szatana, "wstąpił weń Szatan" zupełnie, kompletnie - owładnął jego serce, jako narzędzie złego, i z pewnością było to dlatego, że czuł się nie na miejscu w takim towarzystwie, że wyszedł. Z tego zdaje się być jasnym, że Judasz nie był z tymi drugimi, gdy nasz Pan umył ich nogi, i jaśniejszym, gdy później On ustanowił z chlebem i owocem winnej macicy Pamiątkę Swej śmierci. Lepiej było, że on był nieobecny; i również byłoby lepiej, gdzie możliwe, żeby tylko prawdziwi, wierni, oddani uczniowie Chrystusa zgromadzili się razem dla obchodzenia Jego śmierci w jej rocznicę. Jednakowoż pamiętajmy, że my nie jesteśmy zdolni sądzić serce. Przeto, gdy przystępujemy do obchodzenia tej pamiątki wszyscy powinni być zaproszeni na nią, którzy ufają w drogocenną krew Chrystusa na odkupienie i którzy wyznają zupełne poświęcenie się Panu. Pozostawmy opatrzności Pańskiej zbadanie naszych współuczni.
W przedstawieniu uczniom przaśnego chleba, jako Pamiątki, nasz Pan dał ogólne wyjaśnienie, mówiąc, "Bierzcie, jedzcie; to jest ciało Moje". Widoczne znaczenie tych słów jest, to symbolizuje, czyli reprezentuje (przedstawia) Moje ciało. To nie było aktualnie Jego ciałem, ponieważ w żadnym znaczeniu tego słowa Jego ciało jeszcze nie było złamane; w żadnym znaczeniu nie byłoby możebne komuś jeść Go aktualnie, lub pozafiguralnie wtedy, gdyż ofiara jeszcze wtedy nie była skończona. Lecz ten obraz jest kompletny, gdy rozumiemy, że przaśny chleb reprezentował bezgrzeszne ciało naszego Pana, bo kwas był symbolem grzechu pod Zakonem i szczególne rozkazanie było dane na usunięcie go w tym czasie. Przy innej okazji nasz Pan dał lekcję, która tłumaczy nam ten symbol. On mówił, "Chlebem Bożym jest Ten, który zstąpił z nieba i żywot daje światu. Jam jest on chleb żywota". (Jana 6:33, 35). Ażeby ocenić, jak mamy jeść, czyli przyswajać ten żyjący Chleb koniecznym jest, abyśmy rozumieli akurat czym on był. Według wyjaśnienia tej sprawy przez naszego Pana było to Jego ciało, które On ofiarował za nas. Nie było to Jego przedludzkie istnienie, jako duchowa istota, które było ofiarowane, chociaż to było złożone na bok z Jego chwałą, ażeby On mógł przyjąć naszą ludzką naturę. Był to ten fakt, że nasz Pan Jezus był święty, niewinny, niepokalany, odłączony od grzeszników i bez żadnego skalania od ojca Adama, przeto wolny od grzechu, który uczynił Go stosownym, aby być Odkupicielem Adama i jego potomstwa; i to pozwoliło Mu dać Swoje życie na okup za wszystkich, o czym będzie świadczone czasu swego. A gdy widzimy, że to była czysta, bez zmazy ludzka natura naszego Pana Jezusa, która była złożona, za grzeszników, ofiarowana za nas, to widzimy co to jest, co jesteśmy uprzywilejowani przyswajać. Ta rzecz, którą On położył za nas, my mamy "jeść", przyswajać sobie: Innymi słowy, Jego doskonała ludzka natura była dana za nas i odkupuje Adama i cały rodzaj ludzki od potępienia na śmierć, do prawa, aby powrócić do ludzkiej doskonałości i życia wiecznego, gdyby mogli. Pismo Św. jednak pokazuje nam, że gdyby Bóg uważał wszystkie przeszłe grzechy jako zmazane i uważałby nas, jako mających prawo powrócić do ludzkiej doskonałości, to jeszcze nie uczyniłoby nas doskonałymi, ani też dałoby nam prawa do życia wiecznego. Ażeby potomstwo Adama mogło korzystać z odkupienia, dokonanego przez ofiarę naszego Pana, koniecznym jest, żeby On przyszedł po wtóre i wtedy był całemu światu Pośrednikiem, Prorokiem, Kapłanem i Królem, ażeby pomóc powrócić do harmonii z Bogiem wszystkim, którzy skorzystają z przywileju mającego wtedy być ofiarowanego.
To samo właśnie błogosławieństwo Kościół Wieku Ewangelii w tym Wieku otrzymuje wiarą od Odkupiciela; mianowicie, usprawiedliwienie przez wiarę - nie usprawiedliwienie do duchowej natury, którą nigdy nie mieliśmy i nigdy nie utraciliśmy i której Chrystus nie odkupił; lecz usprawiedliwienie do ludzkiej natury, którą ojciec Adam posiadał i utracił, a którą Chrystus odkupuje przez danie Swojego własnego ciała bezgrzesznego, jako naszą ofiarę okupową. Jedzenie chleba więc znaczy dla nas przede wszystkim przyjęcie i przyswajanie sobie wiarą usprawiedliwienia do praw i przywilejów ludzkich, zapewniony przez ofiarowanie tychże przez naszego Pana. Podobnież owoc winnej macicy symbolizuje życie naszego Pana, dane za nas Jego ludzkie życie, Jego istotę, Jego duszę, wylaną na śmierć za nas; a przyswajanie tego przez nas znaczy głównie nasze przyjęcie praw restytucyjnych i przywilejów, które Jezus Swoim własnym kosztem otrzymuje dla nas.
GŁĘBSZE ZNACZENIE BOCHENKA I KIELICHA
Jak to już widzieliśmy, celem Bożym w usprawiedliwianiu Kościoła przez wiarę podczas obecnego Wieku Ewangelii, zanim nastąpi usprawiedliwienie świata przez uczynki posłuszeństwa, w Wieku Tysiąclecia, jest na to, ażeby dać sposobność tym, którzy teraz widzą i słyszą i oceniają tę wielką ofiarę, którą Miłość uczyniła na naszą korzyść, stawić swoje ciała ofiarami żywymi i tym sposobem mieć część z naszym Panem w Jego ofierze jako członki Jego ciała. Do tego dodatniego i głębokiego znaczenia Pamiątki nasz Pan nie odnosił się bardzo wyraźnie (Łuk. 22:20, zob. Diaglott; 1 Kor. 11:25). Jaśniejsze wyjaśnienie tego było z pewnością jedną z rzeczy, do których On się odnosił, mówiąc, "Mam ci wam jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie; lecz gdy przyjdzie on Duch Prawdy, wprowadzi was we wszelką prawdę, i przyszłe rzeczy wam opowie". Duch Prawdy, mówiąc przez Apostoła Pawła, jasno tłumaczy tę sprawę o tym drugim i bardzo ważnym znaczeniu Pamiątki, ponieważ on mówi, pisząc do poświęconego Kościoła: "Kielich błogosławienia, który błogosławimy, izali nie jest społecznością krwi Chrystusowej? Chleb, który łamiemy, izali nie jest społecznością ciała Chrystusowego?" - uczestniczyć z Chrystusem jako współofiarnicy nawet na śmierć, ażby przez to mogli być policzeni z Nim także, jako uczestnicy chwały, którą On otrzymał, jako nagrodę za Jego wierność. "Albowiem jednym chlebem (bochenkiem), jednym ciałem wiele nas jest", (1 Kor. 10:16, 17). Oba poglądy na to uroczyste ustanowienie są ważne: koniecznym jest, żebyśmy przede wszystkim widzieli nasze usprawiedliwienie przez ofiarę Pańską. Właściwym potem jest, żebyśmy rozumieli, że cały Chrystus jest, z Boskiego poglądu, ciałem z wielu członków, którego Jezus jest Głową, i że ten Kościół, jako całość, musi być złamany i, że pod tym względem każdy członek tegoż musi być kopią naszego Pana Jezusa i musi chodzić śladami Jego ofiary. My czynimy to przez dawanie naszego życia, "kładzenie naszego życia dla braci", tak jak Chrystus położył swoje życie za wszystkich. Nie jest to nasze duchowe życie, które my kładziemy, tak jak nie było to duchowym życiem naszego Pana, które On położył w ofierze; ale tak jak On ofiarował Swoją aktualnie doskonałą istotę, tak my musimy ofiarować siebie, jako usprawiedliwione istoty, uważane za doskonałe, lecz nie takimi aktualnie. Kielich także przedstawia cierpienia. Jest to jeden kielich, chociaż sok jest z wielu winogron, tak jak jest to jeden bochen, chociaż jest z wielu ziaren. Te ziarna nie mogą zachować swej indywidualności i swego własnego życia, jeżeli mają stać się chlebem dla drugich. Winogrona nie mogą zachować siebie jako winogrona, jeżeli mają stanowić życie dającego Ducha. Tym sposobem widzimy piękność zdania Apostoła, że lud Pański jest uczestnikiem jednego bochenka i jednego kielicha.
Nasz Pan wyraźnie mówi, że kielich, owoc winnej macicy (ten kielich nigdzie nie jest określony jako wino; chociaż to mogło być) reprezentuje krew, więc życie; nie życie zachowane, lecz życie wylane, czyli dane, złożone życie ofiarowane. On mówi nam, że to było złożone na odpuszczenie grzechów i że wszyscy, którzy chcieliby należeć do Niego muszą pić z niego muszą przyjąć Jego ofiarę i przyswajać ją sobie wiarą. Wszyscy, którzy chcieliby być usprawiedliwieni przez wiarę, muszą przyjąć życie od tego jednego Źródła. To tak nie może być, żeby przywłaszczać sobie nieśmiertelność bez Chrystusa; to tak nie jest jak mówią, że życie jest skutkiem posłuszeństwa do Prawa; to tak nie jest, jak niektórzy twierdzą, że wiara weń i posłuszeństwo któremukolwiek wielkiemu nauczycielowi będzie miała taki sam rezultat i sprawi życie wieczne. Nie ma innej drogi do życia wiecznego tylko przez przyjęcie krwi raz wylanej, jako cena okupu za grzechy całego świata. Nie ma żadnego innego imienia pod niebem wśród ludzi, przez które moglibyśmy (literalnie musimy) być zbawieni. Nie ma żadnej innej drogi, którą byśmy mogli osiągnąć nową naturę oprócz tej przez przyjęcie zaproszenia Pańskiego, żeby pić z Jego kielicha i być złamani z Nim, jako członkowie tego jednego bochenka i być pogrzebani z Nim w chrzcie, w Jego śmierci i tym sposobem być z nim w Jego zmartwychwstaniu do chwały, czci i nieśmiertelności. (Do Rzym. 6:3-5; 8:17).
Jak zwykle, nasz Pan miał coś do mówienia o Królestwie. To zdaje się być połączone z Jego każdym wykładem; więc i przy tej okazji On przypomina tym, którym On już dał obietnicę współdziedzictwa w Królestwie, jeżeli pozostaną wierni, o Swoim mówieniu, że On pójdzie precz, aby otrzymać Królestwo i powróci znowu, aby ich przyjąć do uczestnictwa w nim. On teraz dodaje, że ta pamiątka, którą On ustanowił, wypełni się w Królestwie. Akurat, co nasz Pan miał na myśli przez to, jest trudno określić wyraźnie, lecz zdaje się być właściwym rozumieć, iż On miał na myśli że jako skutek prób i cierpień symbolizowanych, tam będzie radość w Królestwie. "Z pracy duszy swej ujrzy owoc, którym nasycon będzie." (Iz. 53:11). On będzie spoglądał wstecz na próby i trudności, jakie znosił w wiernym posłuszeństwie woli Ojca i będzie radował się z tych, gdyż będzie widział chwalebny wynik w błogosławieństwach Królestwa, które przyjdą na wszystkich ludzi. W tej samej radości będą uczestniczyć wszyscy Jego uczniowie, którzy piją z Jego wina, najpierw w usprawiedliwieniu a potem w poświęceniu, i którzy cierpią z Nim. Obiecane jest im, że będą królować z Nim, a gdy to królowanie się zacznie i gdy praca Królestwa będzie w toku, oni spoglądając wstecz, tak jak On, będą chwalić Boga za sposób, jakim nimi kierował, chociażby to było "wąską drogą", drogą ofiarowania, drogą samozaparcia. Wiara naszego Pana wytrzymała próbę tych wszystkich przykrych godzin, które On wiedział, że są tak blisko czasu Jego pojmania i śmierci. To, że on złożył dzięki Bogu za ten chleb i za kielich, jest znakiem radosnego zgodzenia się na wszystkie cierpienia, jakie łamanie chleba i zgniecenie winogron przedstawiało. On był zadowolony już z zarządzeń Ojca i mógł składać dzięki, że później On będzie się wielce mógł radować. Zgodnie z tym był zaśpiewany hymn, gdy się oni mieli rozchodzić, hymn chwalący, z pewnością składający dzięki Ojcu, że Jego bieg już był wnet skończony, i że On znalazł dotąd łaskę wystarczającą na każdy czas potrzebny.
Rocznica śmierci naszego Pana w tym roku przypadnie, według rachuby księżycowej, w poniedziałek 3-go kwietnia. Z tego powodu właściwy czas na obchodzenie Jego Pamiątki byłby "w. tę samą noc, w którą on był wydany", noc niedzieli, 2-go kwietnia - nie zaraz o szóstej, ale później, co dało czas na pewne konieczne przygotowania wtedy, a teraz na pewne egzaminacje znaczenia tych symbolów i zastanowienia się nad całym przedmiotem na nowo. Tak jak zwykle, bracia wszędzie gromadzą się w ten dzień rocznicy na obchodzenie tego wielkiego dzieła, przez które byliśmy odkupieni od potępienia i także na obchodzenie naszego ofiarowania się aby być umarłymi z Chrystusem; a jeżeli z nim umarłymi jesteśmy, to będziemy uczestnikami także w Jego zmartwychwstaniu, pierwszym zmartwychwstaniu, do chwały, czci i nieśmiertelności. Zalecamy drogim przyjacielem w różnych częściach świata nie zaniedbywać tej drogiej Pamiątki, która jest tak pełna znaczenia dla wszystkich, którzy inteligentnie ją ocenią. Nie radzimy zgromadzać się razem w wielkie grona, ale raczej, żeby każde małe grono, lub kilku zgromadziło się razem według ich zwyczaju; bo to zdaje się tak się działo w początkowym Kościele. Obchodźmy tę ucztę w radości z serca, ale także z właściwym ocenieniem jej uroczystości, nie tylko ze względu na jej łączność z ofiarą Pańską za nas, ale także, co się tyczy naszego własnego przymierza ofiary być umarłymi z Nim. Zalecamy wszystkim wodzom tych małych zgromadzeń ludu Pańskiego poczynić zarządzenia, ażeby dostać, jeżeli możliwe, niekwaszonego chleba (od jakiej Żydowskiej rodziny, możliwie) i niefermentowanego soku z winogron, lub z rodzynków, według tego, jak będzie zadecydowane. Nasza rekomendacja jest przeciw powszechnemu użyciu wina. gdyż to mogłoby być pokusą dla niektórych co są słabi cieleśnie. Jednak radzimy o postaranie się, ażeby wino było dostarczone tym, którzy sumiennie wierzą, że wino ma być używane. Ażeby zadowolić sumienia niektórych, niezłą rzeczą byłoby wlać trochę fermentowanego wina do soku z winogron, lub z rodzynków.
Zalecamy, żeby te małe zgromadzenia były bez przepychu; lecz skromne, stateczne, w cichości gromadźmy się, napełnieni drogocennymi myślami, odnośnie tego wielkiego dzieła, które obchodzimy, raczej, niż nasza uwaga miałaby być bardzo zajęta formami i ceremoniami. W tym tak jak i we wszystkich rzeczach, starajmy się czynić to, co byłoby przyjemne naszemu Panu, a wtedy możemy być pewni, że to będzie korzystne wszystkim, którzy uczestniczą. Już nadmieniliśmy, że nie ma się zabraniać nikomu kto wyznaje wiarę w drogocenną krew i poświęcenie się naszemu Zbawcy na służbę, chyba, że takiej osobie jest zabronione przez akt Kościoła, czyli zboru. Zwykle nie potrzeba się obawiać, że ktoś przyjmie przywilej tej społeczności, ktoby nie był poważnego usposobienia serca. Raczej niektórzy potrzebują być zachęceni, gdyż błędne poglądy, wierzymy, są czasami wzięte ze słów Apostoła, odnośnie tych, co "jedzą i piją niegodnie, sąd (potępienie) sobie jedzą i piją, nie rozsądzając ciała Pańskiego", (1 Kor. 11:29.) Takim nieśmiałym, którzy, ufamy, nie opuszczą przywileju obchodzenia Pamiątki tego wielkiego dzieła, wytłumaczylibyśmy, że według naszego wyrozumienia, klasę wspomnianą przez Apostoła stanowią ci, którzy nie zdają sobie sprawy z ważności tej ofiary i którzy tylko uznają tę Pamiątkę jako formę ceremonialną. Oni jedzą i piją sąd, potępienie, ponieważ, gdyby oni zajrzeli w tę sprawę, to widzieliby jasno warunki, na których nasz Pan przyjmuje "Maluczkie Stadko", jako wybrane Wieku Ewangelii. Ich nieuczynienie tego sprowadza pewną miarę potępienia, nagany; oni są więcej odpowiedzialni niż inni ze świata, którzy nic nie wiedzą o Panu, Jego ofierze, itd. Gdy obchodzimy tę chwalebną Pamiątkę, nie zapomnijmy złożyć dziękczynienia Panu za nasze usprawiedliwienie i także za ten chwalebny przywilej, jakim się cieszymy, że jesteśmy współofiarnikami z naszym Odkupicielem i dopełniamy tego, czego braknie z ucisków Chrystusowych. I gdy jesteśmy smutni i zagłębieni w myślach i badaniem naszych serc przy tej okazji, starajmy się triumfować przez wiarę i iść naprzód śpiewając na chwałę Temu, który nas powołał z ciemności do Jego dziwnej światłości i który nas uprzywilejował tym sposobem mieć społeczność w tym wielkim dziele teraz w toku. (Z ang. P 1938, str. 34.)
TP ’39, 18-22.