POKORA DROGĄ DO WYWYŻSZENIA

    Przedmiot niniejszego artykułu jest wzięty z listu Apostoła Pawła do Filipensów 2:1-15. Powinno się pamiętać, że Kościół w Filipii był pierwszym założonym w Europie, do którego Apostoł ten list pisał. Odnosząc się do jego małego początku, dr Mc Laren komentując o zdarzeniu, w jaki sposób Apostoł i jego towarzysze znaleźli poza miastem przy brzegu rzeki, miejsce sposobne do modlitwy i przemowy do niewiast, które się tam zgromadziły, i powiada: "Nie trąbienie w trąby, ani bicie w jakiegoś rodzaju bębny. Kilka niewiast i kilku strudzonych pielgrzymów, rozmawiających ze sobą przy brzegu bystrej rzeki, było początkiem założenia wielkiego dzieła Bożego w tym mieście. Wielcy ludzie w Filipii wyśmiewaliby się, gdyby im powiedziano, że główną rzeczą, która przejdzie do historii o ich mieście będzie obecność w niem tego nieznanego żyda i jego list do Kościoła ułożony tego poranku!"

    Apostoł pośrednio objawił nieco o ogólnym charakterze Kościoła w Filipii. W liście tym nie znajdujemy żadnego gromienia lub strofowania Filipensów, jak znajdujemy to w innych listach pisanych do innych zborów przez tego Apostoła. List do Filipensów jest szczególnie piękny i miłujący; wskazuje on bardzo bliskie węzły sympatii pomiędzy Apostołem a tym Zborem. Co więcej, ten Zbór w czterech różnych wypadkach, jak znajdujemy, wyświadczył Apostołowi praktyczną sympatię przez pomoc finansową, jak i przez słowa pociechy i zachęty. Gdy był w Tesalonice, otrzymał dwa razy ich wsparcie, i znowu kiedy był w Koryncie, oni mu usługiwali, a także gdy był w Rzymie w więzieniu, nie zapomnieli o nim. Ich posłannikiem był Epafradytus, który przyniósł, ten ostatni upominek ich miłości. Epafradytus był "chory na śmierć" - prawdopodobnie chorował na malarię. Po jego wyzdrowieniu Apostoł Paweł posłał im przez niego ten piękny list, znany jako list do Filipensów. (Filip. 2:25-28; 4:14-19; 2 Kor. 11:9.) Inne Zbory możebnie dopomagały również Apostołowi, lecz jeżeli tak to nie ma tego w zapiskach; widocznie pominęli się z wielką sposobnością i możemy być pewni, że chociaż Apostoł zachęcał ich do składek dla biednych braci w Jeruzalemie podczas okresu głodu, on nie prosiłby o pomoc dla siebie, bez względu w jak wielkiej potrzebie znajdowałby się, lub jak wielce przyjemnem byłoby mu widzieć w drugich okazanie choćby małej miłości dla niego i dla sprawy, której on służył.

    Nasza lekcja nie dowodzi, że cnoty chrześcijańskiej pokory brakowało Filipensom, a raczej że Apostoł uznał tę cnotę jako najbardziej ważną ze wszystkich cnót i jako jedną, która wymaga ustawicznego pielęgnowania aby można wzrastać w podobieństwo Chrystusa. Wstępne słowa tej lekcji są napomnieniem do braterskiej miłości i wzajemnej przychylności. Apostoł mówi: "jeżeli tedy macie jaką pociechę w Chrystusie, jeżeli jaką uciechę miłości, jeżeli jaką społeczność ducha, jeżeli są jakie wnętrzności i zlitowania w was" - jakoby chciał ich próbować, czy kto będzie zaprzeczał, że cnoty te powinny znajdować się we wszystkich, którzy przyszli do Chrystusa jako nowe stworzenia. Następnie jakoby stwierdzając, że oni godzą się na jego propozycje, przyznają że pomiędzy nimi jest zadowolenie, miłość, społeczność, sympatia i pociecha w Chrystusie jednych dla drugich, on dodaje: dopełniajcież wesela mojego, abyście jednoż zrozumieli, aby pomiędzy wami w kościele były jedne zamiary, jedna wola, wola Pańska. Jak pięknem jest to wyrażenie; jego radość będzie dopełnioną przez wiadomość o ich sympatii i miłości dla niego, nie przez wyznawanie ich miłości dla Pana, lecz przez to, że oni miłują, sympatyzują i pocieszają jedni drugich w należytej społeczności członków ciała Chrystusowego. To dopełniałoby jego radość więcej, aniżeli cokolwiek innego. Również możemy być pewni, że stan taki jest najbardziej zadowolniającym i pożądanym przed obliczem naszego Pana i Zbawiciela. Apostoł Jan miał tą samą myśl względem braterskiej miłości w Kościele, że jest ona dowodem pobożności, gdy powiedział: "Kto nie miłuje brata swego, którego widział, Boga, którego nie widział, jakoż może miłować?" - l Jana 4:20.

    Aby ten duch doskonałej łączności i społeczności mógł być osiągnięty między wierzącymi w Filipii, Paweł napomina, że wszyscy powinni uprawiać cnotę pokory i że we wszelkich okolicznościach każdy powinien uważać aby nic nie czynił spornie, albo przez próżną chwałę; aby osobiste wychwalanie się i wywyższanie było zupełnie odrzucone jako największy nieprzyjaciel ducha Pańskiego i dobra Kościoła. Każdy powinien posiadać miłujący umysł, któryby dopatrywał się dobrych zalet w spółczłonkach i uważał niektóre z tych zalet nawet za wyższe od swoich. Pokora umysłu niekoniecznie oznacza ignorowanie niektórych talentów, czyli przymiotów, które sami posiadamy, lecz dokąd Kościół znajduje się w obecnym niedoskonałym przybytku, czyli w ciele, doskonałości wszystkich cnót, wszystkich talentów i wszystkich zdolności, nie możemy się spodziewać w jakiejkolwiek osobie, w którymkolwiek zgromadzeniu. To też każdy, który jest pokornego umysłu, może widzieć u innych pewne dobre zalety czy przymioty, wyższe od swoich, powinien cieszyć się z nich i oceniać tego, który je posiada.

    Każdy oceniający więcej własne rzeczy, korzyści, powodzenie czy talenty, a ignorujący innych, okazuje ducha ogólnego samolubstwa, a następnie zatarcie Ducha Chrystusowego, który jest duchem miłości i szczodrobliwości. W proporcji jak przybieramy co raz więcej ducha miłości, będziemy zainteresowani w dobrych zaletach u innych. Taki zmysł, czyli takiego ducha posiadał nasz Odkupiciel - objawił go tak znamiennie, więc też duch ten powinien być wzorem, powinniśmy wyrabiać go w naszym charakterze, jeżeli ostatecznie chcemy być w małym stadku, które będzie współdziedziczyć z Chrystusem w Jego chwale i o którem Bóg przewidział, że ci co będą przyjęci do tego stanowiska, muszą być "obrazem Jego Syna." - Rzym. 8:29.

    Abyśmy mogli częściowo dopatrzyć się jak nasz Pan okazywał tego ducha pokory, Apostoł w kilku słowach zsumował całą historię Jego uniżenia się i jak to zaprowadziło Go do obecnego Jego wyniesienia. Wykazał nam, że kiedy nasz Pan był istotą duchową, zanim przyjął naszą naturę i karę za nasze grzechy, On był "w kształcie Bożym" - w postaci duchowej, na wysokim i chwalebnym stanowisku. Lecz zamiast być owładniętym samolubną ambicją, pożądać rzeczy nad te, które mu Bóg udzielił - zamiast starać się założyć swe własne królestwo, jak to uczynił Szatan, Jezus nie starał się być równym Bogu (bieg Szatana) mówiąc: "Wstąpię na wysokość, nad gwiazdy Boże (zastępy anielskie) i będę równy Najwyższemu (równy stanem)". Całkiem przeciwnie temu, nasz Pan "początek stworzenia Bożego" był chętny w harmonii z Ojcowskim planem, uniżyć Samego Siebie, przyjąć niższą naturę i podjął się dzieła, które wymagało nie tylko wielkiego uniżenia, lecz także wielkiego bólu i cierpień. Apostoł wykazuje, że Pierworodny udowodnił Swoją gotowość i uniżenie, zgadzając się chętnie na Boskie rozporządzenie; i że kiedy stał się człowiekiem, zachował nadal tego pokornego ducha, chętny wykonać Boski plan do ostatniej kreski, umierając jako cena okupu za człowieka, a nie tylko to, ale kiedy Ojcu upodobało się zażądać najbardziej okropnej śmierci pod każdym względem, może nawet poza wymagania okupu, On nie cofnął się, lecz rzekł: "Niech Twoja a nie moja stanie się wola" i zgodził się nawet na śmierć krzyżową.

    Tu, jak Apostoł wykazuje, mamy najwspanialszą demonstrację uniżenia się, pokory i posłuszeństwa Bogu, jaka kiedykolwiek była okazana, albo pojęta. I to jest wzór wykazany przez Apostoła, jaki powinniśmy się starać naśladować. "Tego tedy bądźcie o sobie rozumienia, które było i w Chrystusie Jezusie." Pokora naszego Pana uczyniła Go zdolnym okazać doskonałe posłuszeństwo, za co Ojciec Niebieski tak wielce go zaszczycił, że wyniósł Go ze śmierci do Boskiej natury, do stanu ponad anioły, księstwa i moce, i ponad każde imię, jakie się mianuje. Że to jest jego argumentem, pokazane jest (w. 9) przez słowo "dlatego," to jest ze względu tej pokory powyżej opisanej, Bóg nader Go wywyższył.

    Piękna i doskonała pokora i posłuszeństwo naszego Pana nie tylko przedstawia, że On był wiernym Ojcu Niebieskiemu do głębi serca, lecz także było pokazane, że duch miłości Ojcowskiej przebywał w Nim obficie, ponieważ On podzielał miłość Ojcowską do rodzaju ludzkiego, który odkupił. Z tej racji On także jest godny być Boskiem przedstawicielem w błogosławieniu wszystkich rodzajów ziemi, zgodnie z Boskiem przymierzem uczynionem z ojcem Abrahamem, które ma błogosławić odkupiony rodzaj ludzki. Każde kolano Mu się ugnie, i każdy język wysławiać Go będzie, kiedy nadejdzie słuszny czas wylania Boskich łask na odkupiony rodzaj ludzki - że wszyscy będą mogli przyjść do znajomości prawdy i jeżeli zechcą, do zupełnej harmonii z Bogiem i do żywota wiecznego.

    Apostoł nie tylko wykazuje Jezusa, jako wielki przykład pokory, samozaparcia się i posłuszeństwa Bogu dla sprawy innych, lecz wykazuje także nagrodę, wielkie wywyższenie naszego Pana przez Ojca, wynik czyli nagroda Jego posłuszeństwa, abyśmy również byli zachęceni i mogli to uznać, że jeżeli wiernie będziemy postępować śladami naszego Odkupiciela, i ofiarujemy obecne korzyści na służbę Pana i Jego sprawie, tedy w słusznym czasie możemy także spodziewać się być uwielbionymi z Nim i dzielić Jego imię, tron i dzieło, jako członkowie Jego pomazanego Ciała, Jego Kościoła, Jego współdziedziców.

    W następnych wierszach (od 12-16) Apostoł wyraża pięknie uznanie dla zboru w Filipii, kiedy zachęca ich, aby nadal trwali i coraz więcej czynili postęp na drodze, którą rozpoczęli, wyrabiając w sobie przez pokorę i posłuszeństwo charakter pokazany w Chrystusie; a tak postępując z bojaźnią i ze drżeniem sprawować będziemy nasze wielkie zbawienie do chwały, czci i nieśmiertelności, które Bóg przyobiecał.

    Nie możemy osiągnąć naszego własnego uspra-wiedliwienia, lecz będąc usprawiedliwieni przez krew Chrystusową i będąc powołani niebieskiem powołaniem, możemy uczynić nasze powołanie i wybranie pewnem, możemy zdobyć nasz dział w wielkiem zbawieniu, do którego zostaliśmy powołani w Chrystusie Jezusie, przez zachowanie instrukcji Pańskich, przez naśladowanie wzoru, który On nam wystawił. To nie znaczy, abyśmy mogli osiągnąć doskonałość w ciele, lecz doskonałość woli, intencji i serca; a gdy trzymamy ciała nasze poddane duchowi w miarę naszych zdolności, jego słabości i niedoskonałości będą przykryte zasługą naszego Pana.

    Jest także dla nas zachętą wiedzieć, że ta walka nie jest tylko naszą walką przeciw słabościom i grzechowi, którą mamy walczyć sami, lecz Bóg jest z nami, On nas powołał i pomaga nam. On sprawuje w nas dzieło przez słowo obietnicy i pobudził nas do chcenia i wykonania Jego woli, Jego upodobań i On nadal nas poprowadzi, pomagając nam i działając w nas przez Słowo prawdy, jeżeli nadal będziemy dawać baczność na Jego słowo instrukcji. "Poświęć je w prawdzie Twojej - Słowo Twoje jest prawdą." Ewangelia jest "mocą Bożą ku zbawieniu" każdemu, który ją przyjmuje i nie można znaleźć większego bodźca do prawdziwej pobożności, niż "wielkie i kosztowne obietnice (nam darowane) abyśmy się przez nie stali uczestnikami Boskiej natury." - 2 list Piotra 1:4.

    Co więcej, w postępowaniu śladami naszego Pana, biegnąc w zawodzie wysokiego powołania wystawionego przed nami w Ewangelii, nie mamy szemrać w drodze, gdy spotkamy jej trudności i wąskość, nie mamy wymawiać się od niej, ani szukać jakiej innej drogi, uznając, że Pan zna dokładnie jakie doświadczenia są nam potrzebne dla naszego rozwoju w szkole Chrystusowej i uznając także, że jeżeli posłuszeństwo byłoby możebne, podczas gdy nasze usta byłyby pełne zażaleń i niezadowolenia na nasz los, który On dopuścił, to wskazywałoby, że nie byliśmy w sympatii z duchem Jego rozporządzenia i takie posłuszeństwo, gdyby nawet było możebne (lecz to będzie nie możebne) nie otrzymałoby Boskiego uznania ani nagrody. Stąd, jak Apostoł napomina, powinniśmy "wszystko czynić bez szemrania lub poswarków, abyśmy byli bez nagany i szczeremi dziatkami Bożymi... zachowując słowa żywota w pośrodku narodu złego i przewrotnego, między którymi świecicie, jak światła na świecie." - Filip. 2:14-16. A tak czyniąc spotkamy się z uznaniem od Pana.

P 1926, 50; TP ’46, 38-40.

Wróć do Archiwum