ZNIENAWIDZONY PRZEZ SWYCH BRACI
(1 Moj. 37:5-28; P. 1947, 6)
OPOWIEŚĆ biblijna o Józefie jest jedną z najwięcej interesujących w zakresie literatury jakiekolwiek wieku i w jakimkolwiek języku. Część, jaką zamierzamy tu omówić, może być z łatwością nazwana tragedią. Wykazuje ona naturę ludzką, tak dobrą, jak i złą, a w różnych typach osób i wydarzeniach zawiera cenne nauki, z których ważniejszą jest ta, która się często powtarza, a o której wspomina Apostoł Jakub 3:16 - że "zawiść" czyli zazdrość jest jednym z głównych korzeni zepsucia ludzkiego - samolubstwa - i że z tego korzenia wyrastają niektóre z najbardziej szkodliwych wpływów i doświadczeń znanych człowiekowi, tj. "wszelaka zła sprawa." Miejmy to na pamięci przy naszym badaniu tego artykułu i niechaj każdy sam dla siebie zastosuje daną naukę. Jeżeli w naszym upadłym stanie zazdrość może wydać taki straszny owoc, jak wielce każdy prawdziwy naśladowca Pański winien mieć się ma baczności przeciwko niej. Każdy powinien zrozumieć, że zezwolenie na wzrost nawet najmniejszej odrośli tego korzenia w jego codziennym życiu, może doprowadzić do nieszczęsnych następstw temu, kto jest nowym stworzeniem. Dopatrując się tego, każdy powinien mieć się na baczności, ażeby powyrywać wszelkie zielsko z ogrodu swego serca. Pewien pisarz tak powiedział: "Tylko taki człowiek może wierzyć, że jest wolny od zazdrości, który nigdy nie zbadał własnego serca." Bez wątpienia ten zły korzeń samolubstwa znajduje się w każdym niedoskonałym synu i córce Adama, który albo rozwija się pod sprzyjającymi warunkami, albo jest martwy z powodu braku sposobności, albo jest przezwyciężony mocą łaski. Tylko serce, które pała najwyższa miłością do Boga i miłuje bliźniego swego, jako siebie samego, jest w stanie bezpłodnym, że zazdrość nie ma sposobności w nim się rozwinąć. Ze zmniejszeniem się naszej miłości do Boga, i bliźniego, zwiększają się stosunkowo sprzyjające warunki do rozwinięcia tego korzenia zazdrości i jej towarzyszącego gniewu, nienawiści, sprzeczności i każdej złej sprawy, a nawet morderstwa, a one wszystkie są dziełami ciała i szatana, jak nam powiada Apostoł, a więc powinny być unikane przez tych, którzy teraz mają pochwałę Pańską lub kiedykolwiek ją mieć będą. Bez względu na nasze cielesne skłonności, jakie z natury posiadamy, Pan wymaga od tych, którzy są spłodzeni do nowej natury i posiadają Jego Ducha i ducha miłości, ażeby przezwyciężyli i stali się niepłodnymi zazdrości, jeżeli są Jego dziećmi. "Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi nazwani będą."
Nasze badanie odnosi się do czasu gdy Józef miał około siedemnaście lat, będąc ulubieńcem Jakuba i najmłodszym z jego synów. Był on synem łagodnej Racheli, umiłowanej żony Jakuba. Najwidoczniej odziedziczył on wiele łagodności swej matki, jako też odwagi i wiary ojca, jak jego dalsza historia wykazuje. Jego starsi bracia byli więcej szorstkiego typu, tak iż Jakub mógł być pod każdym względem usprawiedliwiony, dając pierwszeństwo Józefowi w uznawaniu go swoim szczególnie umiłowanym synem. Według angielskiego zwykłego przekładu, ojciec sprawił jemu płaszcz w rozmaitych kolorach, lecz w ulepszonym przekładzie jest podane płaszcz krańcowy. Niektórzy podają, że ta krańcowość była w długości a nie w kolorach, tzn. że płaszcz był długi i z długimi rękawami, który różnił się od zwykłego ubioru ludzi pracy, a więcej odpowiadał ubiorowi noszonemu przez arystokratów. Niektórzy jednak podają myśl, że płaszcz ten mógł być także w różnych kolorach, albowiem na niektórych starodawnych posągach egipskich są pokazane długie płaszcze robione z wielu kawałków materii w jasnych kolorach zszywanych razem, a więc możliwie, iż oba tłumaczenia są dokładne. W każdym razie płaszcz ten był odrębny, a to razem, w połączeniu z Jakubowym czynieniem względów Józefowi, było powodem zazdrości i gorzkości jego braci, którzy w tym widzieli, iż Józef, według opinii ojca, kiedyś będzie rządcą pomiędzy braćmi i następcą po ojcu, jako głowa domu, czyli pokolenia. Nie będziemy się tu zatrzymywali nad krytykowaniem ojca za okazywanie tak wielu względów jednemu synowi. Możemy jednak z łatwością zauważyć, że Józef posiadał pewne przymioty, które usprawiedliwiały darzenie go względami i szczególną miłością. Tak w tym jak i w innych zarysach, Pismo św. jasno wykazuje, że Józef był po pierwsze figurą na Jezusa. Jezus był ulubionym synem Ojca Niebieskiego, który w podobny sposób został odrzucony przez swych braci, w podobny sposób sprzedany za srebro, i w podobny sposób wydany z powodu zazdrości (Mat. 27:1; Mar. 15:10). Oprócz tego Józef był figurą całego ciała Chrystusowego, szczególnie członków gwiezdnych, z których każdy członek miał mniej lub więcej podobne przejścia, a do których następujące słowa Pańskie się stosują, "Sam Ojciec miłuje was" (Ew. Jana 16:27). Jest to chwała ponad wszelką myśl.
Niektóre sny Józefa, prawdopodobnie natchnięte od Pana, były proroczymi, które tym bardziej rozgoryczyły jego braci, dalej użyźniając korzeń gorzkości i zazdrości, który był w ich sercach. Jeden z tych snów przedstawiał pole pszeniczne, na którym było dwanaście snopów, z których jeden stanął prosto, a drugie około niego stojące snopy padały przed nim, jakoby w oddawaniu hołdu. Józef, widocznie nie przypuszczając nic złego, opowiedział sen swym braciom, a oni, nie mając wiary w Pana i poddania się woli Boskiej, byli tym bardziej rozgniewani na samą myśl, ażeby ich najmłodszy brat miał kiedykolwiek być ich zwierzchnikiem - "stądże go jeszcze mieli w większej nienawiści dla snów jego, i dla słów jego" (1 Moj. 37:8). Wyrażenie "słów jego" odnosiło się do raportu Józefa, jaki dawał ojcu o złym zachowaniu się niektórych braci. Sprawiedliwość i prawość były widocznie wrodzoną częścią charakteru Józefowego, a Jego raport nie był obmową, ale tym, co on uważał za właściwe, ażeby ojciec mógł się dowiedzieć, w jaki sposób interes jego był prowadzony (w. 2). Inny sen Józefa znów rozgniewał braci, a nawet był powodem protestu ojca, gdyż wyglądał tak jakoby ambicje Józefa były podstawą jego snów. Jednakowoż, Jakub zastanawiał się nad tymi rzeczami w sercu swoim, i bez wątpienia dziwił się na jak wielkiego człowieka jego ulubiony syn kiedyś wyrośnie. W drugim śnie Józef widział słońce, księżyc i gwiazdy, oddające cześć jednej gwieździe, co zostało wytłumaczone, że kiedyś cała rodzina uzna jego, jako swego zwierzchnika. Jak niedorzecznymi musiały się te sny wszystkim zdawać, a nawet samemu Józefowi! Biedny chłopiec! Jego późniejsze doświadczenia w życiu be zwątpienia nauczyły go, ażeby być więcej skrytym, ażeby nie opowiadać każdego snu i nadziei, i nie rzucać swych pereł tym, którzy nie mogą ich ocenić, lecz którzy mogliby się przez to zgorszyć. Jak potrzebną jest dla nas wszystkich lekcja mądrości, ażeby się nauczyć, co to jest sekretność. Nasz Pan to objaśnia, mówiąc, "Mamci wami jeszcze wiele mówić, ale teraz znieść nie możecie." Jest czas na wypowiedzenie się i czas na wstrzymanie się - wszyscy musimy czuwać i modlić się, mówiąc: "Panie! połóż straż ustom moim; strzeż drzwi warg moich." (Psalm 141:3.)
Mając zapiski natchnionych snów w Piśmie św., byłoby nierozumnym zaprzeczać im i mówić, że nie są godne żadnej uwagi. Pamiętamy inne cudowne sny, które Józef wytłumaczył, także sny Jakuba, Daniela, Piotra, Pawła itd. Z drugiej zaś strony musimy się wystrzegać, ażeby sny nie były zbytnio poważane. Musimy pamiętać, że w dawnych czasach, była właściwa potrzeba snów, która nie istnieje obecnie; albowiem Kościół Wieku Ewangelii postępuje wiarą a nie widzeniem - Pan się spodziewa od nich, ażeby słuchali cichego głosu poza nimi mówiącego, "Tać jest droga," zamiast spodziewania się cudu lub snu do wskazania drogi sprawiedliwości. (Iz. 30:21.) Droga przed nami jest nam wykazana w Słowie Bożym, a my powinniśmy uprawiać uszy serc naszych, ażebyśmy postępowali we właściwym kierunku. W harmonii z tym Pismo Święte powiada, "Prorok, który ma sen niech powiada sen: ale który ma Słowo Moje, niech mówi Słowo Moje w prawdzie" (Jer. 23:28.) Tu Pan wskazuje, że sen może być wypowiedziany jeżeli nie mamy nic lepszego do wypowiedzenia, więcej dobitnego lub ważniejszego; lecz Słowo Pańskie, Jego objawienie, Jego natchnione świadectwo ma być postawione wysoko ponad sny tak wasze jak i innych. Jeżeli więc sen potwierdza, jakie jasne wypowiedzenie Słowa Bożego, może on być użyty i oceniony w taki sam sposób, w jakim używamy i oceniamy figury - nie do nauczania doktryn lub obowiązków, lecz do ilustrowania i zwrócenia uwagi na orzeczenie Słowa Bożego.
Wierność Józefa w raportowaniu faktów skłoniła Jakuba, że uczynił go jakoby dozorcą i prawdopodobnie był posłany w tym celu do braci do Sychem, oddalonego o trzy dni drogi, ażeby zanieść im nieco z przysmaków domowych i donieść Jakubowi o ogólnym stanie rzeczy, o powodzeniu trzody, stanie pastwiska itd. Nie znajdując swych braci w Sychem, Józef udał się do Dotain, okazując na każdym kroku odwagę i spoleganie nad samym sobie śpiąc pod gołym niebem nocami według dawnego zwyczaju i opierając się niebezpieczeństwom na drodze. To pokazuje nam, że miłość Jakuba dla swego ulubionego syna nie była taką by go zepsuć i że młodzieniec był uważany za takiego, któremu można było zaufać, że dobrze się sprawi i da sobie radę w podróży.
Wiele rodziców w dzisiejszych czasach jest mniej roztropnych, albowiem zaniedbywają uprawiania odwagi, stanowczości, itd. w swych ulubionych dzieciach, zasłaniając je przed trudnościami w taki sposób, że z czasem wychodzi im to na szkodę. Bracia Józefa, będąc pasterzami, byli przyzwyczajeni zwracać pilną uwagę czy w okolicy dzikie zwierzęta nie szkodzą trzodzie, a więc spostrzegli z pewnej odległości swego brata, idącego do nich. Natychmiast korzeń zazdrości i gorzkości zaczął kiełkować, z którego w kilku momentach wyrósł w ich sercach duch morderstwa. Dziewięciu braci z liczby dziesięciu natychmiast zgodziło się na zabicie swego brata. Tylko jeden się sprzeciwił, i to skrycie, a był nim Ruben, który bardzo dobrze znał gorzkość swych braci i nie chciał się im opierać, radząc, ażeby zamiast morderstwa, wpuścili go do suchej studni w onej okolicy, zamyślając w sercu później powrócić i wydostać go stamtąd.
W tych braciach widzimy ilustrację serca człowieka cielesnego, który chwilowo będzie walczyć za sprawiedliwością, ale nieco później zgwałci każdą zasadę sprawiedliwości. Czyż to nie byli ci sami mężczyźni, którzy teraz, gwałcąc całkowicie miłość braterską, planowali morderstwo swego brata, a którzy niedawno temu zemścili się nad całą wioską, ażeby zadośćuczynić za zniesławienie ich siostry - sądząc, że postąpili sprawiedliwie przeciwko grzechowi? Przekształcający wpływ Ducha Świętego jest potrzebnym, ażeby naprawić te krańcowości upadłego ciała; a więc Pismo św. wykazuje nam, że tylko ci, którzy są spłodzeni z Ducha Świętego mają "ducha zdrowego zmysłu" (2 Tym. 1:7). Prawdą jest, że pycha w człowieku cielesnym jest ważnym czynnikiem i często prowadzi do morderstw i do linczów, pod pokrywką obrony sprawiedliwości - lecz w rzeczywistości jest dogodzeniem samolubstwu. Była to pycha, jeden z korzeni samolubstwa, która doprowadziła ich do masowego wymordowania całej wioski; a zazdrość była innym korzeniem samolubstwa, która prowadziła ich do usiłowania by zamordować swego brata. Prośba Rubena była skuteczną. Józef był spuszczony do studni, a bracia usiedli i jedli chleb, bezwątpienia spożywając przysmaki, jakie im Józef przyniósł z domu, podczas gdy krzyki, błagania i prośby jego dochodziły do ich uszu. Byli oni kamiennego serca, niemiłosierni, jak i zarazem niesprawiedliwi; albowiem serce cielesne jest zwykle niemiłosierne. Miłosierdzie jest często okazywane ze wstydu, obawy lub zwyczaju, pomiędzy ludźmi światowymi, lecz miłosierdzie jako takie jest składnikiem miłości, które, chociaż pierwotnie należało do ludzkiej natury, zostało ogólnie zagubione, a które jest głównie uwidocznione pomiędzy tymi, którzy zostali ponownie spłodzeni i są w sercu podobni do swego Pana. Nasz tekst nie wspomina o krzykach, błaganiach i prośbach uwięzionego Józefa, lecz inny wiersz Pisma to czyni, bo kiedy później ci sami bracia byli zmuszeni z powodu głodu w ziemi Chananejskiej udać do Egiptu po zboże, Józef, będąc w tym czasie rządcą Egiptu, po przybyciu braci udał, że ich uważa za szpiegów, zatrzymując ich przez trzy dni w więzieniu. W owym to czasie ich umysły przebudziły się mniej więcej uznając, że popełnili zło w dawnych latach. Mówili zatem między sobą: "Zaprawdęśmy zgrzeszyli przeciwko bratu naszemu; bo widząc utrapienie duszy jego, gdy się modlił, nie wysłuchaliśmy go; dlatego na nas ten kłopot." A Ruben im na to odpowiedział: "Izalim nie mówił temi słowy: Nie grzeszcie przeciw pacholęciu! a nie słuchaliście: otóż teraz krwi jego z rąk naszych szukają." Widocznie Ruben opuścił okolicę po uwięzieniu Józefa w studni, zamierzając później wydobyć go, lecz po swoim powrocie znalazł, że bracia sprzedali go Izmaelitom, którzy zabrali go jako niewolnika do Egiptu.
TP ’48, 18-19.