CIERPLIWE WYTRWANIE W NIEPOWODZENIU
1 Moj. 39:20-40 (P. '47, 50)
OPOWIEŚĆ o doświadczeniach i trudnościach Józefa jest bardzo wzruszająca; jednakowoż dopatrujemy się, że we wszystkich tych przejściach błogosławieństwo Pańskie było z nim, a on, pozostając wiernym, wszystko jemu wyszło na korzyść, nie czyniąc żadnej szkody. Chociaż Józef żył dawno przed zesłaniem Ducha Św., którego to błogosławieństwa doświadczamy, i dawno przed wielkimi i kosztownymi obietnicami, które nam są dane do natury niebiańskiej i chwały Królestwa i zaproszeniem do wybranych, ażeby brali w nich udział - Józef pomimo, iż miał tylko niejasne objawienie miłosierdzia Bożego zawartego w zaprzysiężonym przymierzu Abrahamowym, jednakowoż jego wierność i cierpliwe wytrwanie stanowią piękną lekcję dla domowników wiary i z Ducha spłodzonych synów Bożych Wieku Ewangelii. Jeżeli on mógł tak cierpliwie i tak wiernie wytrwać, dlaczegoż my nie moglibyśmy, którzy jesteśmy o wiele więcej uprzywilejowani? Sekret jego i naszego powodzenia jest ten sam, a mianowicie, jest to silne trzymanie się wiarą Przymierza Abrahamowego, które, jak to nam Apostoł mówi jest jakby kotwicą duszy, bezpieczną i pewną, wchodzącą aż wewnątrz za zasłonę (Żyd. 6:19). Zastanawianie się nad tą lekcją powinno dodać energii każdemu poświeconemu z ludu Pana do dalszej wytrwałości i wierności pod okolicznościami i warunkami, jakie Pańska opatrzność dla nich zamierzy.
Kupcy izraelscy, którym Józef został sprzedany przez braci za dwadzieścia srebrników, zabrali go do Egiptu, gdzie według ówczesnego zwyczaju był wystawiony na sprzedaż na rynku. Możemy sobie wyobrazić trwogę młodzieńca. Wydobyty ze studni, do której go bracia wpuścili ażeby umarł, on wnet zrozumiał, że wydobywając go stamtąd nie czynili tego z powodu pokuty w sercu, lecz tylko zmienili sposób swej morderczej zazdrości. Przejeżdżając niedaleko od domu ojcowskiego, możemy sobie łatwiej wyobrazić niż opisać przygnębienie siedemnastoletniego młodzieńca. Po przybyciu do stolicy egipskiej, centrum onej cywilizacji, i przypatrując się dziwnym rzeczom zupełnie nowym dla niego jako syna pasterza, serce jego musiało być pełne niepewności, oczekując kto go kupi i jaka będzie przyszłość i los jego. Było wiele powodów w tych wszystkich doświadczeniach, które przeżył, ażeby utracić wiarę w Boga. Dziwiło go jednak, dlaczego ulitowali się nad nim Jego niemiłosierni bracia i dlaczego miał zostać niewolnikiem odłączonym od domu ojcowskiego. Jednakże nie mamy wzmianki, że wiara go opuściła. W opatrzności Pańskiej kupił go bogaty dworzanin egipski imieniem Potyfar. Jako sługa był on wiernym swym obowiązkom, tak małym jak i wielkim, a wzrastając w zaufaniu i poważaniu u swego pana, w dwudziestym drugim roku życia był on postawiony nad całym majątkiem jego. Kiedy miał lat dwadzieścia siedem, dziesięć lat po przybyciu do Egiptu, będąc w sile wieku młodzieńczego, bezwiednie z jego strony zakochała się w nim żona jego pana, lecz gdy ta jej miłość objawiła się, on natychmiast oparł się jej pokusom, z wzniosłych powodów wierności Bogu i wierności panu swemu. Dr. Blakie pisze o tym: "Wierzymy, że nie była to zwyczajna pokusa, kiedy to dzień po dniu pani domu, znawczyni sztuki miłosnej, przychodziła by zastawiać swe sidła z wszelaką przynętą, jaką jej przebiegłość i namiętność mogły wymyślić. Możemy sobie wyobrazić, że nawet Józef mógł się dać unieść myślom, że gdy on jako niewolnik wzbudził miłość ku sobie niewiasty tak wysokiej rangi, to za jej wpływem mógłby odzyskać utraconą wolność i w wybitnej karierze zrealizować swe sny w ten sposób."
Zachowanie się żony Potyfara dobrze przedstawia jak miłość może się zamienić w gorzką nienawiść. W postanowieniu swym by go nakłonić do złego, uchwyciła się jego płaszcza, lecz on wymknął się, pozostawiając płaszcz swój w jej rękach; to było powodem jej gniewu i wielkiej urazy. Zatrzymała więc płaszcz i powiedziała mężowi, że jego ulubiony sługa usiłował skusić ją do złego, lecz z powodu jej oporu i krzyku, on uciekł, pozostawiając swój płaszcz za sobą. Jaki dziwny obrót sprowadziło to oskarżenie w życiu Józefa! Dlaczego Pan dozwolił, ażeby on był tak haniebnie oczerniony, nie tylko w oczach swego pana, lecz także pomiędzy tymi, których zapoznał w dziesięciu latach swego pobytu w Egipcie? Dlaczego Pan dozwolił, ażeby jego cnota była tak źle przestawiona? To prawdopodobnie zdawało się tajemniczą opatrznością Józefowi, lecz w świetle następnych wydarzeń możemy wyrozumieć, że Pańska opatrzność nie o-puszczała go, lecz była gotową, ażeby to doświadczenie wyrobiło w nim skłonność do sprawiedliwości, cierpliwości, doświadczenia, wierności, i ażeby przygotować go do większych błogosławieństw w przyszłości. Lekcja dla nas w tej dyspensacji duchowej jest wyraźna i dobitna: nie było to z powodu niewierności Józefa, że Pan dopuścił te doświadczenia na niego, tak samo Pan dopuszcza doświadczenia i trudności na nas, chociaż nie jesteśmy winni żadnej niewierności. Czy nie uczymy się coraz to więcej, z dnia na dzień, ażeby ufać Panu, chociaż nie możemy wyśledzić Jego opatrzności, kiedy nie możemy się dopatrzyć końca drogi naszej? Jeżelibyśmy mogli wyrozumieć koniec, czy wiara byłaby potrzebna? Czy nie brak poznania przyszłości stanowi cnotę wiary w czasie obecnym?
Sławny angielski kaznodzieja Karol H. Sturgeon (1834-92) pewnego razu tak powiedział, "W potykaniu się z pewnymi grzechami, niema innego sposobu zwycięstwa jak przez ucieczkę. Starodawni naturaliści wiele pisali o bazyliszkach, których oczy oczarowywały swe ofiary do tego stopnia, że czyniły ich łatwymi ofiarami; tak samo moralny wzrok bezbożności stawia nas w wielkim niebezpieczeństwie." W zgodzie z tą myślą Apostoł pisał do Tymoteusza: "Chroń się też pożądliwości młodzieńczych" (2 Tym. 2:22). Przykład Józefa w tej sprawie jest wspaniałą nauką dla nas co do wierności zasadom sprawiedliwości, nawet do stopnia narażenia się na utratę wielkich nadziei i ziemskich widoków. A jeżeli my naśladujemy ten sposób chronienia się od pokus, możemy także naśladować jeszcze inną lekcję w łączności z pierwszą, a to jest, że chociaż Potyfar bardzo się zgniewał na Józefa, jak dowody wykazują, to Józef zadowolił się tylko zaprzeczeniem oskarżenia, bez usiłowania poniżenia żony Potyfara przez opowiedzenie faktów sprawy. Jaki wzniosły przykład jest nam tu dany, ażeby zaniechać złego mówienia o drugich, chociażby nawet było prawdą! Szlachetne serce Józefa prawdopodobnie rozumowało, że chociażby według sprawiedliwości wyjawił złość tej niewiasty, taki sposób postępowania nie tylko by zaszkodził żonie swego pana, ale także zadałby cios przywiązaniu Potyfara do żony, a w ten sposób zniszczyłby zaufanie swego pana i rozbiłby jego dom. Chęć, ażeby ponieść szkodę pod takimi warunkami jest wspaniałą ilustracją wysokiej i szlachetnej prawości charakteru. Taki mąż jak Józef był godnym by zająć tron, lecz ten czas jeszcze nie przyszedł; Bóg miał jeszcze inne doświadczenia dla niego zanim byłby gotów na zamierzone wywyższenie. Tak samo i z nami: Bóg nas powołał do tronu Tysiącletniego Królestwa, ażebyśmy byli współuczestnikami z naszym Panem i Odkupicielem w Jego wspaniałym dziele; lecz najpierw musimy być przygotowani ku dziedzictwu świętych w światłości, a doświadczenia, policzki i próby cierpliwego wytrwania, są potrzebnymi do rozwinięcia takiego charakteru, jakiego Bóg szuka.
Wzmocnienie Charakteru
Kawałek cukru lodowatego jest węglem chemicznie czystym i diament też jest węglem chemicznie czystym, a jednakże jak wielka pomiędzy nimi różnica! Różnica głównie jest ta, że diament jest skrystalizowany do krańcowego stopnia twardości i stałości. Taka też jest różnica pomiędzy charakterami Nowych Stworzeń w Chrystusie. Był czas kiedyśmy byli "niemowlętami w Chrystusie," lecz przez cierpliwe wytrwanie, wierność, Pańskie instrukcje i ćwiczenia opatrzności, my stajemy się mocnymi w Panu i sile mocy Jego - "niemowlę w Chrystusie" odpowiada czystemu węglowi w cukrze lodowatym, a dorosły chrześcijanin, rozwinięty w piecu utrapień itd., odpowiada diamentowi. Przypominamy sobie w tej łączności zapewnienie naszego Pana, że przy końcu czasu naszej próby, przy końcu Wieku Ew., przy Jego wtórym przyjściu, On zbierze Swoje "klejnoty." W onym czasie takiemu urzędnikowi jak Potyfar, zajmującemu wysokie stanowisko, mogło być bezwątpienia dozwolone zabicie swego niewolnika pod takim oskarżeniem, a fakt, że zamiast tego uwięził Józefa, może wskazywać, że Potyfar nie był całkowicie przekonany o zdradzie człowieka, który mu wiernie służył przez dziesięć lat. Lecz więzienia w dawnych czasach różniły się wielce od więzień dzisiejszych w krajach cywilizowanych. Józef, mówiąc o tym więzieniu (w. 15), nazywa go po hebrajsku "jamą," a pewien podróżnik obeznany z dzisiejszymi więzieniami wschodnimi tak pisze: "Odwiedziliśmy wiele więzień na Wschodzie; widzieliśmy tam nieopisany brud i brak powietrza, nadmiar robactwa i straszne okowy, w których nogi więźniów są zamykane. Możemy z racją użalić się nad cnotliwym Józefem, który, według tradycji, był we więzieniu, gdzie obecnie jest miasto Kair, w którym są ciemne, wstrętne i zaraźliwe korytarze, gdzie więźniowie są przymocowani łańcuchami do ściany. Józefowe doświadczenia we więzieniu są wspomniane w Psalmie 105:17, 18, "Którego nogi pętami trapili, a żelazo ścisnęło ciało jego."
Jaki był skutek tego nowego doświadczenia na Józefie? Czy był on zniechęcony, doprowadzony do zwątpienia, lub gorzkiego ducha? Czy mówił: jeżeli taka jest zapłata cnoty, dajcie mi bezecność i występek! Czy uskarżał się na opatrzność Pańską w dozwolenie tego doświadczenia, czy też był cierpliwie poddanym i wiernym? Józef był pięknym przykładem we wszystkich swych przejściach życiowych, będąc przykładem dla każdego z prawdziwych chrześcijan i świętych. I znów wykazujemy, że jeżeli on mógł zostać tak wiernym, imając tak mało świadomości, co do dozwolenia złego przez Pana, czy nie mógłby się Pan słusznie spodziewać od nas, którzyśmy ubłogosławieni z o wiele większą świadomością i instrukcjami, w dodatku do wspaniałego przykładu, jakim był Józef i wielu innych danych nam w Piśmie św. i w naszym własnym doświadczeniu - jakimiż tedy mamy być w świętych obcowaniach i pobożnościach i w wierze w Boga? Przez wstyd powinniśmy co najmniej dorównać Józefowi - my, którzy mamy tak wielkie i cenne obietnice - my, którzy mamy wytłumaczenie przyczyny naszych trudności ł doświadczeń i jak one nas przygotowują do Królestwa i jego chwalebnego dzieła. Czyż nie możemy z łatwością zrozumieć, jak doświadczenia i trudności Józefa rozwinęły w nim charakter? i jak on przezwyciężał zło raz po razu, wzmacniając swój charakter i krystalizując go? Nie dziwno więc, że będzie on pomiędzy "Starożytnymi świętymi," którzy w przyszłości, po wejściu Kościoła do chwały, zostaną książętami po wszystkiej ziemi dla panowania i błogosławienia i podniesienia całego rodzaju ludzkiego, pod kierownictwem i dozorem Chrystusa, Głowy i ciała. Niezawodnie Pan nie tylko wie, jak wybrać najwspanialsze charaktery do Swej służby, lecz także wie, jak rozwinąć dane charaktery, ćwiczyć je i czynić mocnymi dla Jego służby i ich błogosławieństwa.
Doświadczenie Józefa w okowach nie potrwało długo. Najwidoczniej przełożony nad więzieniem poznał, że miał do czynienia z więźniem nadzwyczajnego charakteru i zdolności, bez względu, pod jakim oskarżeniem tam się znajdował. Jego bogobojność i wierność obowiązkom wyróżniały go tak, iż nadzorca więzienny był rad dawać w ręce Józefa jeden obowiązek po drugim. Według opowieści własne doświadczenia Józefa czyniły go czułym ku innym więźniom, których upodlenie i smutki mógł wyrozumieć z przyczyny swoich przejść życiowych. Uczył się wzniosłych lekcyj, które przygotowywały go i ćwiczyły na większy pożytek, jako przyszłego rządcę Egiptu. Tajemnica całej sprawy jest wypowiedziana w kilku słowach: "Pan był z nim, a co on czynił, to Pan szczęścił." Ktokolwiek oddaje cześć Panu w jakimkolwiek stopniu, będzie stosunkowo błogosławiony: wiele wiary, wiele bogobojności, wiele posłuszeństwa napewno poprowadzi do większych błogosławieństw w sercu i życiu - do większego poparcia i zrównoważenia charakteru, bez względu jakim ktoś był z natury i do większego ducha zdrowego zmysłu, bez różnicy jak niestałym ktoś był z początku. My, którzy mamy instrukcje Słowa Pańskiego, lub też zachęcenie Jego obietnic i kierownictwo ducha zdrowego zmysłu, jesteśmy pod każdym względem wielce błogosławieni. Stosownie do naszego użytku tych błogosławieństw i pielęgnowania prawego charakteru otrzymamy naszą ostateczną nagrodę i usłyszymy głos Mistrza mówiącego: Dość już, postąp wyżej. "Byłeś wiernym nad małem, nad wielem cię postanowię; wnijdź do radości Pana twego." (Mat. 25:21.) Jako "Nowe Stworzenie w Jezusie Chrystusie." nigdy nie powinniśmy zapominać tekstu z Obj. 2:10, napominającego do wierności Panu (a do tego jest włączona i wierność braciom, Prawdzie i sprawiedliwości, w każdym znaczeniu tego słowa). Ta wierność musi być wypróbowaną, doświadczoną aż do końca drogi życia naszego, aż zejdziemy do więzienia śmierci. "Bądź wierny aż do śmierci, a dam ci koronę żywota." Pan, któremu służymy, jest możny i chętny ażeby| otworzyć drzwi tego więzienia i wznieść nas w Pierwszym Zmartwychwstaniu do współudziału w chwale, zaszczytach i nieśmiertelności Swego Królestwa. Alleluja, co za Zbawca! Jak wielkie zbawienie! I dla jakich dziwnych ludzi ono jest zamierzone! Takie myśli pobudzają nas, tak jak to było Boskim zamiarem, ażebyśmy czynili starania by uczynić nasze powołanie i nasz wybór pewnymi.
Główny
nadzorca miał powód cieszyć się z tego, że wiezienie było w rękach Józefa.
Możemy sobie wyobrazić, że trzymanie więzienia w czystości należało do Józefa
i że stosownie więcej spokoju panowało wewnątrz ponurego więzienia w porównaniu
z nieporządkiem egzystującym poprzednio. Mądrość, miłosierdzie, łagodność
i cierpliwość, możemy być pewni, iż były potrzebne i wprowadzone w czyn; a
przykładne więzienie nie tylko było błogosławieństwem dla tych, którzy byli
uwięzieni, ale także sprowadzało błogosławieństwo i dla Józefa w jego rozwoju
serca, tak samo jak sami w sobie wyrabiamy radość i pokój, kiedykolwiek staramy
się pocieszyć innych w ich strapieniu. Obraz w jaki sposób Józef obchodził
śię z więźniami jest dany w tej lekcji: zamiast obchodzić się z nimi szorstko
i surowo, czuwał nad ich sprawami do tego stopnia, że zauważył pewnego razu,
że dwóch
więźniów było bardzo smutnych, których się czułe zapytał: "Czemużeście
dziś tak smutnej twarzy?" Obaj mieli sny i byli strwożeni, ażeby ich
sny nie byty przepowiedniami dalszego niepowodzenia. Józef powiedział im:
"Izali nie Boże są wykłady? Powiedzcie mi proszę." Jak widocznym
jest, to tajemnica wierności Józefa i moc charakteru jego była w tym, że ufał
w Bogu i wierzył w zaprzysiężone Przymierze, które Bóg uczynił z jego pradziadkiem
Abrahamem, potwierdził dziadkowi jego Izaakowi i znów ojcu jego Jakubowi,
którego on był dziedzicem. Jaka siłę ma wiara w życiu, ażeby się jej dobrze
trzymać w każdej burzy.
Jeden ze snów miał bardzo przychylne tłumaczenie. Józef, prosząc tego, który miał być wkrótce wypuszczony na wolność i przywrócony do łaski królewskiej, ażeby pamiętał na niego i na jego łagodne traktowanie go podczas swego pobytu w więzieniu, i przemówił do króla za nim, ażeby on także mógł być uwolnionym z więzienia. A w wyjaśnianiu tej sprawy nie przeoczmy faktu, że on nie obwiniał ani swych braci, ani żony Potyfara, ale za powód swego pobytu w więzieniu podał: "Bo mię kradzieżą wzięto z ziemi hebrajskiej, a do tego nicem tu nie uczynił, że mię wrzucono dla tego więzienia." Nie było potrzebnym, ażeby się miał źle wyrażać o kimkolwiek gdy przedstawiał swą sprawę, więc się powstrzymał. Jaki tu jest silny dowód, że 3,000 lat temu rodzaj ludzki nie był ani małpami ani dzikusami. Przeciwnie, ów cielesny człowiek, nie spłodzony z Ducha Świętego (który nie spłynął na nikogo aż do Wieku Ewangelii - Zielonych Świątek), był tak wielce rozwinięty we wspaniałomyślności i miłości, że wygląda jakoby wcale nie był mocno kuszony w złej obmowie, a to beż żadnej instrukcji, ustnej lub pisemnej. O jak ta opowieść powinna zawstydzić wielu tych, którzy się nazywają od imienia Chrystusowego i wyznawają, że pozostawili za sobą grzech i każdą złą pracę, dobrze wiedząc, że zła obmowa ma bliskie pokrewieństwo do uczynków ciała i szatana. Józef nie miał wskazówek naszego Pana i Apostołów, że miłość Jest główną rzeczą, że miłość nie myśli nic złego, cierpi długo i jest łagodna, nie łatwo się drażni itd.; i że ta miłość jest nie tylko stosowną pomiędzy ludem Pańskim, którzy powinni się miłować jako On nas umiłował, lecz potrzeba także to rozciągnąć do naszych bliźnich, ażebyśmy ich miłowali jako samych siebie, tak, a nawet więcej aniżeli to - nawet do naszych nieprzyjaciół, którzy mają być przez nas karmieni i odziewani, jeżeliby potrzebowali naszej pomocy. Dzięki niech będą Bogu za lekcję Józefa - znoszącego niedostatki, lecz pełnego wiary, miłosierdzia, łagodności, cierpliwości i uprzejmości. O jak widocznym jest, że umysł miał do czynienia z tym rozwinięciem charakteru. Bez nadziei obietnic Abrahamowych przed oczyma jego, Józef mógłby tak samo być bez ducha i charakteru jak i większość rodzaju ludzkiego. Pamiętajmy też, że jest to ta sama obietnica, której my jesteśmy dziedzicami, tak jak Apostoł wykazuje - Chrystus jest dziedzicem, a jeśliśmy Chrystusowi, wtedy jesteśmy nasieniem Abrahamowym, a według obietnicy dziedzicami (Gal. 3:16, 29).
TP ’48, 20-22.