LISTY W SPRAWIE OGÓLNEJ
PONIŻEJ podajemy kilka listów i wyciągów, donoszących o czynnościach przesiewawczych naszego dawnego angielskiego pielgrzyma S.A. Catera (wymawia się Kejtera), który nie jest już więcej w żadnym znaczeniu przedstawicielem Świecko Misyjnego Ruchu "Epifania", ponieważ sam dobrowolnie odsunął się od takiej łączności. Te listy i wyciągi podajemy drukiem, jedynie dlatego, ażeby braci poinformować, by wiedzieli, co się obecnie dzieje i żeby ich uświadomić przeciwko machinacjom Przeciwnika. "Pan nierychły do gniewu, a wielkiej mocy, który winnego nie czyni niewinnym. Przed rozgniewaniem jego któż się ostoi? A kto się stawi przeciwko popędliwości gniewu jego? Gniew jego wylewa się jako ogień, a skały podają przed nim. Dobry jest Pan i posila w dzień uciśnienia, a zna tych, którzy ufają w nim. Przetoż powodzią prędką koniec uczyni miejscu jego, a nieprzyjaciół Bożych ciemności gonić będą."- Nahum 1:3, 6-8.
Mój drogi Bracie Cater: Pozdrawiam Cię w imieniu drogiego nam Pana i Odkupiciela! Nie jestem w stanie określić jak wielkim błogosławieństwem była dla mnie konwencja w Chicago i jak wielce radowałem się z mojej społeczności z Tobą. Było to jak za dawnych czasów. Teraz jestem we Filadelfii, pomagając w wydaniu Teraźniejszej Prawdy (ang.) na październik i listopad (które spóźniły się) i w innych ważnych sprawach, a to dlatego iż Brat Johnson, chociaż o wiele lepiej czuje się od czasu konwencji, jeszcze potrzebuje pomocy. Jego pracowita miłość dla Pana, Jego sprawy i drogich nam braci, szczególnie pod naciskiem przeszkód cielesnych, jest pięknym przykładem dla nas wszystkich, aby nie zrażać się trudnościami jakie Panu upodoba się postawić na naszej drodze, a w których potrzeba być wiernym aż do końca.
Mój drogi Bracie, krótko przed moim odjazdem z Gulrock, North Carolina, otrzymałem list, którego treść nie przedstawiała Ciebie w jak najlepszym świetle; z tego powodu piszę z tęsknym sercem ten list do Ciebie, tak jakbym pragnął, ażebyś Ty to uczynił w podobnych okolicznościach. List podaje, że Ty masz zamiar zwolnić się ze służby pielgrzymskiej ; a również że wyraziłeś się, iż Br. Johnson na konwencji w Chicago krzyczał jak wariat. Wielu braci rozumiało, że krzyk jego był spowodowany gorliwością dla Pana. Jego sprawy i braci. Szczególnie bracia polscy potrzebowali wzmocnienia przeciwko machinacjom Szatana i jego narzędzi i dlatego Br. Johnson objawił przesiewaczy zrozumiałymi określeniami i w stosownym tonie głosu. Bo jeśliby trąba niepewny głos dała. to któż się do boju gotować będzie! Niektórzy mogliby pomyśleć, że Brat Johnson nie okazał przeto ducha Pańskiego (nie rozumiejąc czym właściwie jest duch Pański); niektórzy mogliby to samo powiedzieć o Jezusie, kiedy w rozgniewaniu użył bicza z powrozów, wypędzając przekupniów ze świątyni, gdy przewracał ich stoły i smagał ich po plecach, że nie okazał Ducha Świętego: a gdy nazywał nauczonych w Piśmie i faryzeuszów pokoleniem jaszczurczym, grobami pobielanymi pełnymi kości umarłych itd., że krzyczał jak wariat. Ja nie myślę, że wygląd jego twarzy i ton jego głosu był taki sam gdy wypowiadał błogosławieństwa z piątego rozdziału Mateusza. Niektórzy mówili i o Bracie Russellu, że nie okazał ducha Pańskiego, ponieważ w sprawiedliwym gniewie gromił, tak w jadalni w Betel jako też i z estrady, przesiewaczy i tych co zło czynili. Jeżeli nasze serca nie są we właściwym stanie, to Szatan wnet przyczyni się do tego, że potkniemy się o te same rzeczy. Napewno jesteś dość ugruntowany w Prawdzie, ażeby wiedzieć że siódmy rozdział księgi Ezdrasza stosuje się do Brata Johnsona. Przeczytaj jeszcze raz ten rozdział i jego wytłumaczenie w tomie X. Zlecenie dane posłannikowi Epifanii jest w tym cytacie jasno wykazane (Ezdrasz 7:26); on to zlecenie Pańskie wykonał na konwencji w Chicago, kiedy sąd Pański wypowiadał przeciwko przesiewaczom. Jak Ci wiadomo z księgi Estery 8:15 ("Mardocheusz wyszedł od króla w szacie królewskiej hiacentowej i białej i w wielkiej koronie złotej i w płaszczu bisiorowym i szarłatowym"), że ten wiersz wskazuje na Pańskie potwierdzenie prawdziwości kapłaństwa posłannikowi Epifanii.
Chciałbym Ci także zwrócić uwagę na mniejszy punkt zawarty w owym liście, w którym jest podane, że wyraziłeś się iż wykład dany przeze mnie na konwencji w Chicago przygotowałem razem z Bratem Johnson i że czynię cokolwiek on każe mi czynić. Nie jestem wcale obrażony tymi uwagami, lecz jeżeliś powiedział pierwszą uwagę to powiedziałeś kłamstwo, ponieważ sam przygotowałem ów wykład. Pierwszy raz usłużyłem braciom tym wykładem we Filadelfii, a Brat Johnson wcale nie wiedział o przedmiocie mego wykładu, aż dopiero wtedy gdy mu drudzy donieśli. Wykład ten on usłyszał pierwszy raz na konwencji w Chicago, gdy usiadł za mną na estradzie, chociaż był nieco powiadomiony o treści wykładu od drugich. Co do zarzutu, że czynię cokolwiek Br. Johnson każe mi czynić - to dziękuję za komplement! Jednak nie jestem takim co na wszystko lubi przytakiwać bez dobrego powodu. Ale pilnie staram się, ażeby o wszystkim być właściwie i na podstawie Pisma św. przekonany w umyśle moim. Bo tak, jak wierni uczniowie czynili to, co im kazał czynić ich Pan i Mistrz, tak samo i ja staram się najpierw zrozumieć wolę Pańską, a. wtedy gorliwie i wiernie ją wykonać. Jestem pewny i na podstawie Pisma św. przekonany, że nasz Pan objawia Swoją wolę głównie przez posłanników - parousyjnego i epifanicznego. Jeżeli jesteś dobrze ugruntowany w Prawdzie i przyswoiłeś ją sobie, to jestem pewny że zgodzisz się z tą myślą. Nie bądźmy służalczymi wykonawcami ani Brata Johsona ani Brata Russella; nie bądźmy ich obojętnymi sługami połykającymi wszystko cokolwiek oni podają za naukę bez zastanowienia lub dowodu i bez doświadczania ich słów czy są dobre lub nie. Czyńmy starania ażebyśmy mogli się uczyć i postępować zgodnie z Pańską Prawdą i Sprawiedliwością, a doświadczymy że Pan za pośrednictwem obu posłanników nie każe nam wierzyć i praktykować błąd, ale to co jest dobre i prawdziwe. Napewno że do tego czasu doświadczyłeś iż rzeczywiście tak jest odnośnie Prawd i Praktyk przejawiających się w Parousji i Epifanii. Ufam, że Pan doda mi siły do pozostawania w Prawdzie Epifanii, którą doświadczyłem że dobra jest; nadal czynić będę to, co On wskazuje przez Swoje Słowo, Sprawiedliwość i Opatrzność i zgodnie z nimi jestem przekonany, że Pan to czyni przez obu posłanników. Osobiście nie okazuję Bratu Johnson przesadnego względu (albowiem Bóg nie ma względu na osoby), lecz mam uznanie dla niego tylko w Panu. Do kogo innego się udamy? albowiem on (tak jak Pan przemawia przez niego) tylko ma słowa żywota. Gdzieśmy otrzymali - tak Ty i jak i ja - rozwijającą się Prawdę od roku 1916? Pytam się jeszcze raz: Gdzie? Ceńmy ją zatem i pozostańmy w niej wiernymi Panu, chociażby nam niektórzy mówili, tak jak się wyrażali o nas względem naszej łączności z Bratem Russellem: "On czyni to, co jego Mistrz (za pośrednictwem widzialnego posłannika lub sługi) każe mu czynić."
Widzisz mój drogi Bracie, że napisałem Ci to napomnienie tak jakbym ja sobie życzył, ażebyś Ty to uczynił względem mnie w podobnej okoliczności, a to jest z miłością. Mam szczerą nadzieję, że nie powiedziałeś powyżej wspomnianych rzeczy o których mi doniesiono. Lecz jeżeli tak uczyniłeś, to mam nadzieję, że jak najprędzej będziesz pokutował i naprawisz swoje postępowanie zanim będzie za późno. Miłowałem Cię bardzo przez wiele lat i ufam iż moja miłość ku Tobie nie będzie przerwana. Lecz ponad wszystko muszę być wiemy Ojcu Niebieskiemu i mojemu Panu i Mistrzowi. Bóg nie ma względu na osoby, ani ja nie mogę mieć względu na osoby, jeżeli chcę być zachowany w Jego miłości. Ojciec odcina te gałęzie które nie przynoszą owocu w prawdziwym winnym krzewie. My nie jesteśmy w stanie zaprotestować przeciwko wyrokom Bożym. Nie możemy odkrywać naszych głów i opłakiwać tych, których Bóg odcina z winnego krzewu. Boskie sądy są sprawiedliwe. Wszystko możemy zdobyć przez dalszą wierność Bogu; lecz wszystko możemy utracić, jeżeli tego nie uczynimy. Jeżeli powiedziałeś rzeczy o jakich mi doniesiono i jeżeli jesteś prawdziwie pokornym, Bóg Ci pobłogosławi w pokucie i naprawie sprawy, o ile będzie można to uczynić. Brat Johnson nie jest wariatem, ani nie znajduje się w rękach Azazela. Prawdą jest, że jego ciało marnieje i siły wyczerpują się (chociaż tymczasowo czuje się o wiele lepiej, aniżeli czuł się gdy był w Chicago) ; jego pamięć czasem nie dopisuje, szczególnie w sprawach doczesnych, lecz jego siły dostrzegawcze i wyrozumienie w sprawach Pisma św. są tak bystre jakimi były dawniej. Wczoraj słyszałem w Domu Biblijnym jak rozprawiał o najgłębszych sprawach wchodzących w zakres Pisma świętego i to ze zwykłą sobie zdolnością. Pan jeszcze stoi przy sterze i nie potrzebujemy się obawiać, że statek Prawdy ugrzęźnie. Jest lepiej dla braci jeśli Brat Johnson będzie dłużej zachowany dla nich, aniżeli gdyby Pan w Swojej wielkiej mądrości usunął go z pomiędzy nas. Spolegajmy całkowicie na Panu.
Zapewniając Cię jeszcze raz mój drogi Bracie o mojej miłości dla Ciebie w Chrystusie i modląc się za Tobą, ażeby Pan strzegł serca Twego z wszelką pilnością, albowiem z niego żywot pochodzi na całą wieczność. Proszę Cię usilnie, ażebyś poświęcił nad powyższą sprawą jak najszczerszą uwagę z modlitwą.
Twój
wierny Brat z Jego łaski,
R.H.
Jolly.
Drogi Bracie Johnson: Z głębokim wyrazem żalu piszę ten list do Ciebie, aby Cię zawiadomić, że duch i wydarzenia w niektórych częściach konwencyj jakie odbyły się w Los Angeles i Chicago zmuszają mię do tego, aby się zwolnić od dalszej mojej służby pielgrzymiej pod Twoim kierownictwem, aż do czasu okazania jak największego znaku poprawy. Na ten krok zdecydowałem się natychmiast po chicagoskiej konwencji, a przeto chcę Cię zawiadomić, że postępowałem zgodnie z tą decyzją przez cały czas aż do końca mojej pielgrzymskiej marszruty.
W Minneapolis, gdzie prawie wszyscy bracia byli na konwencji w Chicago, zwróciłem ich uwagę na wielką liczbę wskazówek biblijnych, które są przeciwne wszelkim wybuchom gniewu i szyderstwa jakie były tam okazane w zastraszający sposób, jak również wykazałem im to samo z wielu napomnień jakie wyszły z pod pióra brata Russella i jakie były pisane dawniej przez brata P.S.L. Johnsona. Prosiłem tedy wszystkich, ażeby się sprzeciwili takim upominaniom wyrażonym w słowie, sposobie, głosie i duchu jakich byli świadkami.
W pozostałych zborach jakie odwiedziłem, z których wszystkie były w Kanadzie i gdzie pierwotnie przyjąłem służbę, dałem znad o moim zwolnieniu się, a za powód podałem wszystkie fakty z tych dwóch konwencyj. Oświadczyłem, że nie słyszę już więcej głosu Dobrego Pasterza, ani nie widzę oka-zanego Jego ducha i dlatego nie mógłbym dłużej postępować pod Twoim kierownictwem.
Napominałem braci, ażeby gorliwie modlili się za Tobą i za całym ludem Bożym w teraźniejszych złych czasach i w tej modlitwie łączę się z największą gorliwością z nimi, mając to zapewnienie iż "Pan nóg swoich świętych ochrania - 1 Sam. 2:9. Ani nie mogę zakończyć tego listu bez wyrazów ocenienia pomocy jaką otrzymywałem dawniej od Ciebie.
Twój
szczery i w głębokim żalu pozostający,
S.A.
Cater.
Vancouver, B.C., Canada.
TP ’49, 25-27.