SPRAWOZDANIE Z PODRÓŻY DO POLSKI

(Ogłoszenie tego sprawozdania zostało opóźnione)

    Mój drogi bracie Jolly!

    Łaska i pokój! Przyp. 25:25.

    Z sercem przepełnionym radością chrześcijańską względem naszego Boga wszelkich łask wysyłam Ci sprawozdanie z mej podróży pielgrzymskiej po Polsce, którą odbyłem minionego lata. Usłużyłem na jedenastu konwencjach dając 38 wykładów, które były tłumaczone. Wszystkich słuchaczy razem było 10 676. Najwięcej wzruszającymi konwencjami niewątpliwie były te, które odbywały się w stodołach, albowiem one przypominały nam konwencje urządzane w Kościele pierwotnym. Dla korzyści wszystkich poświęconych braci na innych niwach Pańskich, chciałbym podkreślić żarliwą gorliwość, głęboką miłość do Prawdy i ducha samozaparcia, które były okazane na tych konwencjach. Musiano zakwaterować i nakarmić przez kilka dni setki braci, którzy przybyli z różnych stron kraju. Niektórzy musieli przybywać i podróżować z dalekich odległości - jeden starszy brat mający 83 lata, przebył pieszo 10 km pod upalnym słońcem aby połączyć się z nami.

    Wielka praca odbywa się w Polsce pod energicznym kierownictwem naszego umiłowanego br. Stachowiaka, który jest potężnie wspierany przez sztab Pielgrzymów i Ewangelistów. Liczne zeznania braci i sióstr ujawniły, że byli obficie ubłogosławieni na wszystkich tych konwencjach. Wiele braci i przyjaciół z innych grup, oraz niektórzy z publiczności, także brali udział w naszych konwencjach. Kilku pastorów z kościoła nominalnego pragnęło nas powitać w sposób braterski po zebraniach. Mając możność zwiedzać całą Polskę samochodem, szczególnie cztery wioski gdzie odbyły się konwencje po raz pierwszy - jedna ze wsi znajduje się 1000 m ponad poziomem morza - mogłem zrozumieć, jak trudne musi być zadanie Pielgrzymów i Ewangelistów, zwłaszcza w zimę.

    Muszę także, będąc całkiem sprawiedliwym, podkreślić uprzejmość i grzeczność okazaną mi przez władze polskie podczas mego pobytu. Każda konwencja kończyła się wzruszającą ucztą miłości, gdzie niejedne twarze były zalane łzami. Po czasie spędzonym na szczycie góry radości, każdy był gotów zejść w dolinę, czekając na Pana aż zaofiaruje inną "oazę" w naszej pielgrzymce do obiecanego "Chanaanu". Z wielką radością przekazuję Tobie, a przez Ciebie również wszystkim naszym umiłowanym braciom w świecie, braterskie i najserdeczniejsze pozdrowienia od wszystkich drogich braci z Polski wraz z zapewnieniem o ich gorących modlitwach. Do tychże łączę pozdrowienia od siostry Caron i moje. Pozostaje Twój wierny brat i towarzysz służby,

    Marcel Caron.

    (Przedstawiciel na Francję i Belgię).

TP ’59, 119-120.

Wróć do Archiwum