POSŁANNIK PAROUSJI

PIERWSZE POZAFIGURALNE UKAZANIE SIĘ DAWIDA

(1 Sam. roz. 16; E. tom 9, roz. 8)

ODRZUCENIE SAULA. SZUKANIE PRZEZ SAMUELA NASTĘPCY I ZNALEZIENIE GO. PIERWSZE KONTAKTY MIĘDZY DAWIDEM A SAULEM.

    W ROZDZIALE tym chcemy rozpocząć badanie Dawida jako typu naszego Pastora w wykonawczej części jego urzędu "onego Sługi"; pragniemy również przedstawić pierwsze ukazanie się Dawida, tak jak jest ono opisane w 1 Sam. roz. 16. Dawid w Psalmach - jak to już wykazaliśmy wyobraża czasami naszego Pana, czasami zaś Kościół, a czasami zarówno naszego Pana jak i Kościół. W opowiadaniach historycznych jak to widzimy, choć doświadczenia jego ilustrują i często w ogólny sposób figurują wiele rzeczy z doświadczeń klasy Chrystusowej, to jednak specyficznie wyobraża on naszego Pastora jako wykonawcę poleceń Pana, a mianowicie w tej części jego urzędu, która polegała na walczeniu w bitwach Pańskich. Jako wykonawca bowiem nasz Pastor był postawiony nad czeladzią Pańską, zaś jako wojownik był wodzem armii Pana. Pierwsze zjawienie się Dawida nastąpiło po pełnym odrzuceniu Saula przez Pana. Podczas gdy Saul (upragniony) w ogólny sposób jest typem nominalnego cielesnego i duchowego Izraela, to szczególnie wyobraża on wodzów utracjuszy koron dwunastu denominacji chrześcijaństwa. Dla celów tego rozdziału będzie wystarczające, gdy nadmienimy, że zostali oni odrzuceni przez Pana jako wodzowie dla dwunastu denominacji chrześcijaństwa, gdyż nie zdołali przezwyciężyć grzechu, choć udało się im odłamać niektóre gałęzie z drzewa grzechu oraz dlatego, że próbowali oni ofiarowywać Panu rzeczy zabronione jak to jest przedstawione przez fakt, iż Saul nie zabił Agaga króla Amalekitów (grzechy) i oszczędził najpiękniejsze sztuki z ich stad i trzód tłumacząc, że rzekomo oszczędził je na ofiarę Panu. Z drugiej strony Samuel (imię Boże) w ogólny sposób figuruje Małe Stadko, a szczególnie tych spośród wodzów Małego Stadka, którzy rozpoczęli ruchy Małego Stadka i którzy wycofali się z przewodnictwa zanim zaczęła się działalność wodzów utratników koron zamieniająca je w sekty, choć w podrzędnej roli pozostali w tych sektach aktywni. Było tak oczywiście we wszystkich dwunastu ruchach Małego Stadka później zamienionych na denominacje przez tracących korony wodzów.

    (2) Naturalnie po odrzuceniu pozafiguralnego Saula przez Pana za niewierność w każdej z dwunastu denominacji, pozafiguralny Samuel żałował pozafiguralnego Saula. To żałowanie odbywało się po każdym akcie niewierności w każdej z dwunastu denominacji. W związku z tym odrzuceń takich było dwanaście, z których niektóre są od innych oddzielone całymi stuleciami, jak np. odrzucenie tracących korony wodzów Greckiego i Rzymsko - Katolickiego Kościoła nastąpiło na setki lat przed odrzuceniem innych tracących korony wodzów np. Kościoła Luterańskiego i innych Kościołów Protestanckich; ostatnie z tych odrzuceń nastąpiło około 1846 r. i dotyczyło wodzów Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego, gdy pierwsza ich grupa została tak potraktowana. Po każdym z takich aktów odrzucenia (w. 1) pozafiguralny Samuel smucił się z powodu odrzuconych, tzn. wodzowie Małego Stadka w denominacjach smucili się z powodu złego stanu w jaki popadli odrzuceni przez Pana tracący korony wodzowie. Wodzowie Małego Stadka bowiem wolni byli od zawiści, miłowali tracących korony wodzów i w sposób naturalny smucili się z powodu coraz głębszego upadku tych ostatnich w grzech, błąd i taktyczne omyłki. Pan widocznie nie oznajmił Samuelowi ażeby przestał się smucić, aż po ostatnim z dwunastu aktów odrzuceń, kiedy trzeba było szukać innego wodza ludu Bożego; tego rodzaju smucenie się nie tylko nie było czymś złym, lecz było w zgodzie z duchem Pańskim, który odczuwa smutek widząc duchowe klęski innych. Tylko wtedy smucenie się z powodu upadku drugich jest błędne, gdy upadek ten pociąga za sobą Wtórą Śmierć (3 Moj. 10:6, 7). Świadomość, że odrzucenie Saula było ostateczne, czyniła taki smutek bezprzedmiotowym. Gdy przyszedł czas szukania nowego wodza ludu Bożego było konieczne, by pozafiguralny Samuel przestał się smucić, gdyż taki smutek byłby przeszkodą w pracy, która była przed nim do wykonania.

    (3) Wówczas Bóg rozkazał pozafiguralnemu Samuelowi napełnić umysł (róg, w. 1) odpowiednimi prawdami, tzn. takimi, które będą odpowiednie do wykonania pracy przez namaszczonego. Pozafiguralny Samuel miał znaleźć wybranego ("bom tam sobie upatrzył", w. 1) spośród tych z nominalnego i prawdziwego ludu Bożego ("Isajego", w. 1), którzy miłują i badają Biblię ("Betlejem" - dom chleba, w. 1). Nie mamy przez to bynajmniej rozumieć, że Bóg słownie lub przez natchnienie przemówił do pozafiguralnego Samuela, ponieważ metod tych przestał On używać od czasu skompletowania Biblii. Ilekroć jest powiedziane, że Bóg pozafiguralnie mówił z ludem, już po skompletowaniu Biblii, należy przez to raczej rozumieć, iż mówi On przez zasady Swego Słowa, przez Swego Ducha i Swe opatrzności. Tego rodzaju mówienie do pozafiguralnego Samuela wspomniane w w. 1 zaczęło się w r. 1846 z Williamem Millerem, który zdając sobie sprawę iż wielcy wodzowie nominalnego kościoła zostali odrzuceni przez Pana, a jednocześnie czując się za starym i zbyt wyczerpanym by zostać wodzem, szukał wokół wodza wybranego przez Boga rozumiejąc, że prawdziwy lud Boży musi mieć wodza i że wodzowie nominalnego kościoła nie byli odpowiednimi. Bóg wyżej wymienionymi sposobami uczynił dla jego umysłu zrozumiałym fakt, że należy znaleźć tego wodza. Pozostawała jednak następująca trudność: jeżeli on i inni członkowie pozafiguralnego Samuela zaczną szukać takiego wodza publicznie ("Jakoż mam iść"?, w. 2), to tracący korony wodzowie sprawią, iż zostaną oni wyrzuceni z kościoła ("i zabije mnie", w. 2). Celem uniknięcia tej możliwości Pan dał drogę wyjścia z sytuacji, powierzając pozafiguralnemu Samuelowi podwójną pracę: (1) publiczną i (2) prywatną. Praca publiczna miała polegać na ewangelistycznym wysiłku nawracania grzeszników ku sprawiedliwości ("weźmij z sobą jałowicę" [nie cielca lub kozła, lecz bydlę figurujące ludzi mających tymczasowo policzoną ludzką doskonałość, tak jak czerwona jałowica figurowała klasę Starożytnych Godnych, wskazując przez to, że praca miała doprowadzić do tymczasowego usprawiedliwienia], w. 2).

    (4) Od roku 1829 do roku 1844 brat Miller i inni członkowie pozafiguralnego Samuela nauczali chronologii jako nauki wskazującej na powrót Pana. Wówczas nastąpił ich zawód w r. 1844 i naturalnie później nie mogli oni uczyć chronologii w sposób publiczny. Jedyną dostępną dla nich rzeczą w tych okolicznościach - jeżeli mieli występować wśród nominalnego ludu Bożego - było głoszenie takiego poselstwa, które lud mógł przyjmować. Takim właśnie poselstwem było wzywanie do pokuty i wiary. Nie tylko nominalny, ale i prawdziwy lud Boży mógł brać udział w takiej pracy w każdym czasie przed rokiem 1874 ("i weźmiesz Isajego na ofiarę", w. 3). W związku z tą pracą Bóg mógł wprowadzić pozafiguralnego Samuela w kontakt z pozafiguralnym Dawidem w celu namaszczenia go. Jednak samo namaszczenie miało być dokonane w związku z pracą prywatną ("Ja tobie oznajmię, co masz czynić", w. 3). Odpowiednio do tego brat Miller i inni rozpoczęli w r. 1846 podwójną pracę: publiczną, mającą na celu nawracanie grzeszników ku usprawiedliwieniu oraz prywatną, mającą jako cel wynalezienie wodza i namaszczenie go jako przywódcy ludu Bożego ("I uczynił Samuel jako mu powiedział Pan", w. 4), dokonując jej zarówno wśród nominalnego, jak i prawdziwego ludu Bożego, jako miłośnicy i studenci Biblii ("przyszedł do Betlejem", w. 4). Tak więc ostatnie lata życia brata Millera były poświecone tej podwójnej pracy. Jednak wodzowie nominalnego i prawdziwego ludu Bożego, pamiętając o niespełnieniu wyczekiwań brata Millera w r. 1844 obawiali się, że może zaczął on dzieło propagandy podobnej do tej, która spotkała się z niepowodzeniem w r. 1844 ("ulękłszy się starsi miasta", w. 4); bowiem zawód r. 1844 uczynił bardzo niepopularnymi przepowiednie odnośnie czasu proroczego, zaś ci którzy je głosili, zdawali się być zwodzicielami. Dlatego też zupełnie naturalnie wodzowie nominalnego i prawdziwego ludu Bożego, z których wielu podtrzymywało pracę brata Millera przed rokiem 1844, obawiali się takiej pracy i takich pracowników.

    (5) Dlatego z pewnym lękiem zapytywali oni, czy miał on zamiar czynić coś użytecznego.("Spokojneli jest przyjście twoje"?, w. 4). To ich pytanie było właściwe, gdyż wiedzieli oni, że ponowienie wysiłku propagandowego podobnego temu, który spotkał się z niepowodzeniem może zaszkodzić tylko badaczom i miłośnikom Biblii. Na to brat Miller odpowiedział zapewniając ich, iż dąży do szerzenia Prawdy i sprawiedliwości wśród nominalnego i rzeczywistego ludu Bożego, starając się nawrócić grzeszników ku sprawiedliwości ("przyszedłem abym ofiarował Panu", w. 5). Wtedy oni zaprosili wodzów miłujących i badających Biblię spośród nominalnego i rzeczywistego ludu Bożego, by dołączyli się do nich w tej pracy ewangelistycznej, oddzielając się ("poświęćcież się", w. 5) i oddając się tej pracy ("pójdźcie ze mną na ofiarę", w. 5). Ci członkowie pozafiguralnego Samuela w podobny sposób uzyskali oddzielenie się i oddanie miłującego Biblię, badającego ją nominalnego i rzeczywistego ludu Bożego w tej pracy ("poświęci Isajego... na ofiarę", w. 5). Zaś tego rodzaju praca znalazła u nich poparcie. Była ona kontynuowana aż do roku 1871. Oczywiście trzeba było całych lat dla wypróbowania i odrzucenia siedmiu synów pozafiguralnego Isajego. Czas od roku 1846 do roku 1871 nie był zbyt długi na tę pracę, bo w każdym wypadku obejmował okres krótszy niż 4 lata, co dowodzi, że praca ta została wykonana raczej szybko. Podczas gdy Isaj przedstawia cały miłujący Biblię oraz studiujący ją nominalny i prawdziwy lud Boży, jego synowie przedstawiają różne klasy tego ludu. Tak więc on przedstawia ten lud jako całość, zaś jego synowie przedstawiają go w podziale na odpowiednie klasy czy części. To będzie jasne na podstawie dalszego przedstawienia faktów.

    (6) Siedem klas (w. 10) pomiędzy nominalnym i prawdziwym ludem Bożym miłującym oraz studiującym Biblię, brało udział w pracy ewangelistycznej zainicjowanej przez pozafiguralnego Samuela. W pracy tej brały one udział w pewnym naturalnym porządku, jak to jest figurowane przez porządek oparty na wieku w typie. Pozafiguralny Elijab naturalnie okazał się w tej pracy najbardziej wybitnym ze wszystkich. To zaś okaże się gdy zdamy sobie sprawę z faktu, że Elijab (w. 6) przedstawia tu tę samą klasę tymczasowo usprawiedliwionych, która jest pokazana w Gersonickich Lewitach, tzn. tymczasowo usprawiedliwionych, którzy starają się doprowadzić grzeszników do usprawiedliwienia (pozafiguralni Lobniccy Gersonici) i którzy starają się doprowadzić tymczasowo usprawiedliwionych do poświęcenia (pozafiguralni Semeiccy Gersonici). Podczas gdy w ogólnym sensie składają się oni ze wszystkich tymczasowo usprawiedliwionych, którzy podejmują się tej pracy, to w sensie specyficznym składają się głównie z kleru, lokalnych starszych, kierowników i nauczycieli szkół niedzielnych, oraz innych specjalnie gorliwych świeckich pracowników, jak to jest pokazane w E. tomie 8, roz. 2. Wybitny udział jaki biorą oni w pracy ewangelistycznej oczywiście zwraca na nich uwagę przede wszystkim pozafiguralnego Samuela: ("A gdy przyszli ujrzał Elijaba" [mój Bóg jest Ojcem], w. 6). Ich entuzjazm a także myśli dotyczące ich w w. 7, które omówimy badając ten wiersz, sprawiły, że pozafiguralny Samuel doszedł do wniosku, iż są oni wybrani przez Boga na wodzów ludu Bożego ("Zaiste ten jest przed Panem pomazaniec jego", w. 6). Pan jednak przez zasady Swego Słowa, przez Ducha Swego i opatrzności związane niewątpliwie z postępowaniem pozafiguralnego Elijaba w pracy ewangelistycznej, które dowiodło jego pychy, arogancji i innych wad, (1 Sam. 17: 28), powiedział pozafiguralnemu Samuelowi, że pozafiguralny Elijab nie został przez Niego wybrany ("gdyżem go odrzucił", w. 7) pomimo jego wiedzy (urody) i talentów ("wysokości wzrostu jego"). Sądy Boże nie są - tak jak sądy ludzkie - oparte wyłącznie i w głównej mierze na rzeczach zewnętrznych, takich jak wielka wiedza lub talent, lecz głównie na zaletach serca. Bóg powiadamiając o tym pozafiguralnego Samuela, dał mu zarówno dobrą naukę jak i łagodną naganę. Choć Bóg nie gardzi bynajmniej wiedzą i talentami, jak to niektórzy błędnie myślą, lecz gdy są one uświęcone, używa ich z korzyścią dla Swej sprawy, to jednak nie kładzie On na nie głównego nacisku. Największą bowiem wagę przywiązuje Bóg do zalet serca, których brakowało pozafiguralnemu Elijabowi pomimo jego wiedzy i talentów. Wiedza i talenty, jeśli nie idą w parze z miłosierdziem, są czynnikami prowadzącymi do pychy ("Umiejętność nadyma..." - 1 Kor. 8:1).

    (7) Następna z kolei klasa, która przez wydatną pracę pomagała pozafiguralnemu Samuelowi w odpowiednim ewangelistycznym dziele, składała się z tymczasowo usprawiedliwionych wydawców i redaktorów. Oni chętnie pomagali w propagowaniu i zalecaniu ewangelistycznej pracy pozafiguralnego Samuela, starając się obudzić zainteresowanie publiczności tą pracą. Są oni tutaj figurowani przez Abinadaba (mój ojciec jest szlachetny [albo samowolny], w. 8), jak również z punktu widzenia innej figury - przez Lewitów Meraryckich; przy czym wydawcy spośród nich są pokazani w Machelickich Merarytach, zaś redaktorzy w Muzyckich Merarytach (było to wykazane w E. tomie 8, roz. 2). Wśród tych wydawców i redaktorów, niektórzy byli bardzo zdolni umysłowo, finansowo i pełni zapału do pracy. Gdy pozafiguralny Isaj wezwał ich by pomagali w pozafiguralnej ofierze a oni odpowiedzieli na to wezwanie, niewątpliwie musieli przez krótki czas wywołać dodatnie wrażenie na pozafiguralnym Samuelu; to wrażenie jednak po jakimś czasie zostało rozproszone przez odpowiednie zasady Słowa Bożego, przez Ducha Pańskiego i przez Boże opatrzności. Gdy zaś Pan ukazał pozafiguralnemu Samuelowi, iż pozafiguralny Abinadab był nieodpowiednim do pełnienia urzędu, przestał on czynić dalsze próby i wysiłki w związku z tą klasą pomocników.

    (8) Następnie badający i miłujący Biblię nominalny oraz prawdziwy lud Boży, przywiódł pozafiguralnego Samma (cud, w. 9) do pomocy pozafiguralnemu Samuelowi w jego ewangelistycznej pracy. Samma przedstawia tych próbnie usprawiedliwionych wierzących, którzy dokonywali pracy naukowej, Lewitów Wieku Ewangelii. Odpowiada on Kaatyckim Lewitom, których pozafigury w Wieku Ewangelii - jak to było pokazane w E. tomie 8, roz. 2 - dokonywały pracy lingwistycznej nad greckimi i hebrajskimi wydaniami Biblii (pozafiguralni Gersonicko-Amramiccy Kaatowie); słownikami, gramatykami, tłumaczeniami i konkordancjami (pozafiguralni Eliezarycko-Amramiccy Kaatowie). Poza tą pracą pozafigury Kaatyckich Lewitów w Wieku Ewangelii dokonały następujących prac: interpretacyjnej - dotyczącej wstępów do Biblii (pozafiguralni Zychro-Izaaryccy Kaatowie), komentarzy (pozafiguralni Nefegicko-Izaaryccy Kaatowie), oraz harmonetyki (pozafiguralni Korecko-Izaaryccy Kaatowie); historycznej na temat Biblii, historii Kościoła i biografii (pozafiguralni Jeryjaszycko-Hebroniccy Kaatowie), pracy dotyczącej chronologii biblijnej (pozafiguralni Amaryjaszycko-Hebroniccy Kaatowie), pracy dotyczącej archeologii biblijnej (pozafiguralni Jachazyjelicko-Hebroniccy Kaatowie), pracy dotyczącej geografii biblijnej (pozafiguralni Jekmaamcko-Hebroniccy Kaatowie), systematycznej pracy apologetyki biblijnej (pozafiguralni Setrycko-Huzyjeliccy-Kaatowie), pracy o doktrynach biblijnych (pozafiguralni Elisafanicko-Huzyjeliccy Kaatowie) i pracy o etyce biblijnej (pozafiguralni Myzaelicko-Huzyjeliccy Kaatowie) Wszyscy wyżej wymienieni był uczonymi wśród Lewitów Wieku Ewangelii. Naturalnie spośród wszystkich tymczasowo usprawiedliwionych byliby oni ostatnimi, jeżeli chodzi o wzięcie udziału w pracy ewangelistycznej, ponieważ jest ona bardzo odległa od sfery ich służby, która przez swój naukowy charakter, głębię i szczegółowość, najmniej nadaje się do pracy ewangelistycznej w porównaniu z całą pracą Wieku Ewangelii. Ich wyniosłość, głębia i temat ich dociekań prędko okazały, że są oni nieodpowiedni do tak poszukiwanego kierownictwa. Tak więc w pozafigurze przez te wskazówki, Pan ukazał Samuelowi, iż odrzucił On pozafiguralnego Samma. Wraz z tym aktem odrzucenia zostało dopełnione odrzucenie trzech grup tymczasowo usprawiedliwionych. Stąd też wynikało, że należało szukać wodza wśród poświęconych. Czterej następni synowie Isajego (w. 10) przedstawiają klasy znajdujące się pomiędzy poświęconymi.

    (9) Kogo reprezentują pierwsi trzej z tych czterech synów, tzn. czwarty, piąty i szósty syn Isajego? Odpowiedź na to brzmi: reprezentują oni utratników koron spośród poświęconych od r. 1858 do r. 1868, oglądanych w przewidywaniu jako Lewitów Epifanii. Pismo Święte mówi, że Bóg nazywa rzeczy nieistniejące istniejącymi ze względu na ich przyszły stan (Rzym. 4:17). Jest to także widoczne w służbie poświęcenia kapłańskiego a mianowicie w tym, że Aaron był odziany w szaty chwały i ozdoby przed swym poświęceniem (3 Moj. 8:6-9, 12 - 15). Figuruje to - jak nasz Pastor wskazuje w Cieniach Przybytku (E. str. 42) - że przed poświęceniem Najwyższego Kapłana Świata Bóg uważa go jako takiego ze względu na to, co stanie się podczas Tysiąclecia, tzn. uważa go za takiego przed jego poświęceniem. To samo jest bezpośrednio pokazane typowo, jeśli chodzi o tracących korony, w 4 Moj. 16, gdzie Kore (Kaatyta) i jego 250 sprzeciwiających się Lewitów, figurujący utratników koron w Prawdzie (Kore) i kościele nominalnym (250 Lewitów) podczas przesiewania 1908-1911, sprzeciwiają się Jezusowi (Mojżesz) i Kapłaństwu (Aaron) w czasie tego przesiewania. Lecz rzeczywiści Lewici tego czasu byli tymczasowo usprawiedliwionymi zaś Lewici Wielkiego Grona należą do okresu Epifanii. Stąd wynika, że przesiewacze z lat 1908-1911, zanim stali się członkami Wtórej Śmierci (zabitymi przez ogień przed Panem - 4 Moj. 16:35) musieli być w sposób przewidywany oglądani jako Lewici Epifanii. Stosownie do tego rozumiemy, że czwarty syn Isaja przedstawia takich utratników koron od roku 1858 do roku 1862, którzy w przewidywaniu byli Gersonitami Epifanii i którzy jako tacy współpracowali z pozafiguralnym Samuelem w jego odpowiedniej pracy ewangelistycznej. Tacy zostali odrzuceni częściowo dlatego, że byli nieodpowiednimi a częściowo dlatego, iż było ich wielu, podczas gdy nasz Pan poszukiwał jednej jednostki na przyszłego wodza.

    (10) Piąty syn Isaja odpowiednio figuruje tych utratników koron, którzy jako poświeceni redaktorzy i wydawcy od około r. 1862 do około r. 1865 współpracowali z pozafiguralnym Samuelem w jego odpowiedniej pracy ewangelistycznej i którzy w sposób przewidywany uważani byli za Merarytów Epifanii, choć byli oni wypróbowani w latach od około 1862 do około 1865. Zostali oni odrzuceni dla tego samego powodu co i przewidziani Gersonici Epifanii. Szósty syn Isajego odpowiednio przedstawia tych utratników koron, którzy będąc uczonymi lingwistami, tłumaczami, historykami i systematykami, od około r. 1865 do około r. 1868 współpracowali z pozafiguralnym Samuelem w jego pracy ewangelistycznej i którzy w przewidywaniu byli uważani za Kaatytów Epifanii. Zostali oni odrzuceni z tego samego, jak w dwóch poprzednich wypadkach, powodu. Proces eliminacji, przez który przechodzili pozafiguralni kandydaci, jak dotąd odsunął od wyboru sześć różnych klas. Pozostała jeszcze tylko jedna klasa spośród prawdziwego i nominalnego ludu Bożego miłującego oraz badającego Biblię. Było nią Małe Stadko, które w badanym typie jest przedstawione przez siódmego syna Isajego i które od około r. 1868 do około r. 1871 współpracowało z pozafiguralnym Samuelem w pracy ewangelistycznej. Odrzucenie tej klasy dowodzi również, że nie była ona odpowiednia na ten urząd. Było ono spowodowane także i tym, że urząd ten wymagał tylko jednego człowieka aby go sprawował. Wynika z tego, że wszystkie klasy od początku miały spotkać się z odrzuceniem nawet bez względu na fakt, że jedną z nich było Małe Stadko. Chociaż Małe Stadko zawsze było i jest wierne, to jednak jego członkowie jako całość nie nadawali się na ten urząd. Jedynie jedna osoba wśród nich posiadała niezbędne do tego kwalifikacje i dlatego Bóg od początku miał ją na uwadze ("bom tam sobie upatrzył między syny jego króla", w. 1), choć pozafiguralny Samuel nie wiedział o tym fakcie i mając przed sobą każdą z siedmiu klas myślał, że ma przed sobą pomazańca Pańskiego. Małe Stadko przeszło odpowiednie badanie w latach 1868 do 1871. Wyżej podane okresy prób siedmiu klas są jedynie przybliżone; zostały one oparte na następstwie siedmiu synów w typie i na siódmej części pozafiguralnego czasu od r. 1871, przy czym odpowiedni czas dla każdej klasy jest raczej zgadywaniem.

    (11) Przez cały czas od r. 1846 do r. 1871 pozafiguralny Samuel poszukiwał wodza dla ludu Pańskiego. Był on pewny, że skoro wodzowie utratnicy koron zostali odsunięci od tego urzędu, to Pan musiał mieć kogoś innego na uwadze aby mu dać ten urząd. W związku z tym, gdy siedem klas zostało odrzuconych, raczej przez postawę serca i umysłowe przekonanie a nie przez słowa, szukał on wśród ludu Bożego odpowiedniego wodza ("Potem rzekł Samuel do Isajego: Wszyscyż to już synowie?", w. 11). Wódz ten zaś przechodził przez okres przygotowania, częściowo w wyniku wpływu sprzed urodzenia (w r. 1851 i 1852), który dawał mu niezbędne zdolności umysłu i serca (bo rodzice jego poświęcili go Bogu jeszcze przed urodzeniem i w ten sposób dobrze go uposażyli), częściowo zaś przez odpowiednie wychowanie w dzieciństwie, które sprawiło, że w późniejszych latach oświadczył on, iż nie pamięta takiego czasu, w którym nie byłby poświęcony. On zawsze chciał pełnić wolę Boga. Czynił to częściowo przez postawienie sobie za cel aby nie wierzyć niczemu co sprzeciwiałoby się Boskiemu charakterowi (ta zasada przez dwa lata od r. 1868 do 1870, prowadziła go przez doświadczenia z sekciarskim kościelnictwem, niewiarą, poganizmem i innymi niechrześcijańskimi religiami, co opisaliśmy w rozdziale 7), a częściowo przez to, że prawie wyleczył się z rozpaczy spowodowanej trudnością dotarcia do religijnej Prawdy. Wyleczenie to nastąpiło około r. 1870 dzięki wyjaśnieniom Jonasza Wendella kaznodziei adwentyskiego (Z '16, 170, par 9, 10), który przekonał go, że Biblia jest Bożym objawieniem i że nie uczy ona ani o ludzkiej nieśmiertelności ani o wiecznych mękach, a co za tym idzie nie uczy też o przeznaczeniu całej ludzkości na wieczne męki. Było to przeciwieństwem do tej nauki, której nauczał kościół, którego był on wtedy członkiem, a z powodu której to nauki odrzucił on Biblię jako Boskie objawienie sądząc, iż Biblia o takich rzeczach naucza. Tak więc pod wpływem kaznodziejstwa Jonasza Wendella doszedł on do takiej postawy umysłowej, iż zapragnął zbadać kwestię Bożego objawienia Biblii i potem przyjął ją za Boskie objawienie. Członkowie pozafiguralnego Samuela w postaci braci Jerzego Stetsona oraz Jerzego Storrsa otrzymali odpowiedź: "Jeszcze został najmłodszy" (w. 11). Bracia ci mieli przywilej namaszczenia br. Russella jako pozafiguralnego Dawida w latach 1871 do 1874 (Z '16, 170). Referencje te można czytać z korzyścią.

    (12) Odpowiedź Isajego w pozafigurze wyraża, że w tym czasie brat Russell działał jako duchowy pasterz niektórych owieczek Pana ("który pasie owce", w. 11). Z tego wynika, że odpowiedź ta musiała być udzielona już po uratowaniu go przez Jonasza Wendella ze stanu prawie beznadziejnego poszukiwania za Boskim objawieniem. Szukanie to trwało przez dwa męczące lata, podczas których badał on pustynie poganizmu i mahometanizmu, gdzie - jak przekonał się - nie było żadnej oazy, w której spragniona dusza mogłaby ugasić swe religijne pragnienie. Następnie został pouczony, że Biblia jest z Bożego natchnienia i że nie naucza ona o ludzkiej nieśmiertelności, wiecznych mękach i przeznaczeniu całego rodzaju ludzkiego na nie, ale, że zgodnie z Biblią karą za grzech jest śmierć, na którą cały rodzaj ludzki jest skazany nie przez Boskie przeznaczenie, lecz Boskim wyrokiem na grzeszników pełnych buntu. Ponieważ serce brata Russella było pełne gorliwości, miłości do Boga, Prawdy i bliźnich nie mógł on czynić inaczej, lecz głosił tę część Prawdy, którą posiadał. Począwszy od r. 1870 zgromadził wokół siebie klasę biblijną, której członkom starał się dopomóc w poznaniu dróg Bożych na tyle, na ile sam je poznał. Tak więc "pasł on owce" (w. 11). Niektórzy członkowie pozafiguralnego Isaja powiedzieli bratu Stetsonowi i br. Storrsowi o nim ("posłał i przywiódł go", w. 12), w wyniku czego brat Storrs posłał mu swe pismo p.n. The Bibie Examiner (Przegląd Biblijny). Brat Storrs od lat wygłaszał kazania, głosząc następujące tezy: Adam sprowadził na całą ludzkość grzech i śmierć, a nie wieczne męki; Jezus Chrystus z łaski Bożej dał Samego Siebie na okup za wszystkich, na skutek czego wszyscy muszą mieć sposobność uzyskania błogosławieństw wynikających z okupu; wybrani, których wybór nie jest dowolny ale warunkowy i zależny od wiary działającej przez miłość do zwycięstwa, mają tę sposobność daną w tym życiu, w czasie w którym są oni przygotowywani do współdziedzictwa z Chrystusem w Jego tysiącletnim panowaniu; ostatecznie niepoprawni będą zniszczeni, a nie wiecznie torturowani.

    (13) Brat Russell czytając powyższe pismo wypełnione takimi tematami poczuł, iż wpływ czytanych przedmiotów był bardzo dobroczynny. Zanim jednak opiszemy to, musimy się wpierw na chwilę zatrzymać i zbadać typowe opisy o br. Russellu w tym czasie, tak jak są one podane w w. 12. Chociaż jego opis w tym wierszu nie jest dosłowny, to jednak będzie na miejscu powiedzieć tu kilka rzeczy o jego stanie fizycznym. Pastor Russell nigdy nie był fizycznie zdrowym i silnym człowiekiem. Nawet przy jego urodzeniu przez dłuższy czas wątpiono czy w ogóle będzie żył; pomimo to jednak, był obdarzony wielkimi fizycznymi zaletami. Był on wysokiego wzrostu (pięć stóp i jedenaście cali) i zawsze nosił się prosto; co więcej Jego ciało było zbudowane symetrycznie. Wyższa część jego głowy była wyjątkowo wyniosła, co wskazywało na wyjątkowo rozwinięte uczucie religijne. Jego wysokie czoło świadczyło o wielkich zdolnościach intelektualnych, podczas gdy rozległa przestrzeń od ucha do ucha mówiła o wyjątkowych talentach administracyjnych. Miał on brwi wybitnie zaznaczone, okazujące jego zdolności spostrzegawcze, oraz nos długi, prosty i ostry mówiący o jego bystrości. Wyjątkowo szeroka przestrzeń pomiędzy oczami i ponad nosem wskazywała na pojmowanie przez niego formy i szczegółów. Usta miał raczej szerokie i mocne o wargach cienkich, świadczące o zdolności porozumiewania się z ludźmi, czystości i stanowczości. Oczy jego były szare, pełne blasku, policzki zaś pełne i różowe. Tylna część jego głowy gdzie są ulokowane społeczne i niektóre egois-tyczne skłonności, była jakby ścięta od góry do dołu. To też było jedną z przyczyn, dla której nosił on długie włosy, które spływały zakrywając tył głowy. Ręce miał normalnej wielkości, a były one tak delikatne jak ręce kobiety, która nie pracuje fizycznie. Długie palce nadawały wyrazistość jego gestom, gdy przemawiał publicznie. Cerę miał jasną. Posiadał on jedną z najpiękniejszych i najbardziej wzniosłych twarzy, które uszlachetniały kiedykolwiek członka upadłego rodzaju ludzkiego. Spojrzenie na niego było błogosławieństwem. Przechodnie widząc go na ulicy zatrzymywali się, by się mu przyjrzeć. Nie nosił on wąsów, lecz miał brodę, która szczególnie w późniejszym wieku, gdy posrebrzała, nadawała mu wygląd patriachalny. Tak więc fizycznie wygląd jego był bardzo piękny. Jego znajomość medycyny i własnego ciała przyczyniła się do tego, że tak delikatny organizm uczynił on instrumentem, który dokonał tyle pracy.

    (14) Także z punktu widzenia frenologii był on nadzwyczajnym człowiekiem. Frenolog, któremu pewnego razu pokazano podobiznę brata Russella, po przyjrzeniu się jej, choć go nie znał ani nigdy nie widział, zauważył: "To jest wyjątkowo utalentowany człowiek. On musi być zapewne albo kierownikiem seminarium duchownego, albo jednym z władców przemysłu". Frenolog ten na swój sposób wskazał na ogólne talenty w człowieku, który był głębokim badaczem Słowa Bożego a równocześnie zdolnym administratorem. Tym sposobem w rzeczywistości podkreślił on dwie charakterystyczne cechy służby pastora Russella, że był on tłumaczem Słowa Bożego wydającym pokarm, a zarazem zarządzającym i kierującym w imieniu Pana sprawami domu Pańskiego (Mat. 24:45-47; Łuk. 12:42-44). Ciekawe będzie dla czytelników poznanie doświadczenia, jakie miał br. Russell w wieku 16 lat z profesorem Fowlerem, jednym z najsławniejszych frenologów. Ojciec br. Russella bardzo chciał, by profesor Fowler zbadał głowę jego syna. Brat Russell jednak z właściwą sobie pokorą wymawiał się od tego lękając się, by profesor Fowler nie powiedział mu czegoś pochlebnego. Na badanie takie zgodził się dopiero pod warunkiem, że profesor Fowler powie mu jakie są jego braki i jak je uzupełnić, by zapewnić powodzenie w przedsięwzięciach. Profesor przeprowadził dokładne badanie i zgodnie ze swą obietnicą powiedział mu o jego brakach. Wśród innych rzeczy profesor Fowler wyraził zdanie, że br. Russell musi kultywować zaufanie do samego siebie i wytrwałość, formułując to w następujący sposób: "Młody człowieku, możesz dokonać wszystkiego czego zechcesz; lecz tobie wydaje się, że niczego nie możesz dokonać i dlatego łatwo rezygnujesz. Aby osiągnąć powodzenie musisz uczynić dwie rzeczy: uwierzyć, że dokonasz wszystkiego czego zechcesz i nigdy się nie zniechęcać zanim nie dokonasz tego, czego chcesz dokonać". Te dwa braki w charakterze br. Russella były spowodowane budową tylnej części jego głowy, która była jak gdyby spłaszczona. Br. Russell radę profesora Fowlera w Duchu Bożym wyraził następująco: "Możesz dokonać wszystkiego, co Bóg chce żebyś uczynił i nie poddawaj się dopóki rzecz ta nie zostanie dokonana". Pod koniec jego życia w tych miejscach głowy, które wskazywały na brak zdolności wytrwania, rozwinął się guz o pół cala większy od części mózgu, w których mieściły się inne zdolności; był to dowód w mózgu jego starań w kultywowaniu wytrwałości, która jest głównym elementem biblijnej cierpliwości. Niewątpliwie spowodował to Pan, rozszerzając mózg br. Russella w celu dania mu pełniejszych religijnych i intelektualnych organów, większej ilości masy mózgowej dla jego zdolności do walki i udzielenia mu władz wykonawczych, by tym sposobem lepiej przystosować go do jego pracy.

    (15) Przechodzimy teraz do pozafiguralnego opisu Dawida podanego w wierszu 12. Był on "lisowaty" czyli rudy; wyrażenie to powinno raczej brzmieć "śniadawy", albo "rumiany", jak podają niektóre angielskie tłumaczenia. Biorąc pod uwagę wyrażenie "śniadawy" zauważamy z niego, że Dawid był opalony przez słońce. Sugeruje to w pozafigurze, że br. Russell był wypróbowany przez próby i pokusy, które przechodził w latach 1868 do 1871 gdy szukał Bożego objawienia. Gdy chodzi o tę myśl, słońce ze swym żarliwym gorącem symbolizuje pokusę i próbę (Mat. 13:5, 6, 20, 21; Łuk. 8:13). Biorąc zaś następne wyrażenie: "rumiany", możemy widzieć jak ono symbolizuje fakt, że br. Russell symbolicznie był zaróżowiony przez Nowy Testament, który jest symbolicznym słońcem (Obj. 12:1). Oznacza to, że poglądy jego wyrażały przede wszystkim sprawy z Nowego Testamentu w przeciwieństwie do spraw Starego Testamentu. Jak zaznaczyliśmy bowiem w poprzednim rozdziale, w czasie gdy miało się rozpocząć namaszczenie br. Russella, był on w pełni wierzącym w Nowy Testament. Obie te myśli są zgodne z faktami i symbolami. Z tego względu podajemy je obie w pozafigurze Dawida, który był zaróżowiony lub śniadawy. W dalszym ciągu powiedziane jest (w. 12), że Dawid miał piękną twarz. W symbolach biblijnych twarz symbolizuje wiedzę (1 Kor. 13:12; 2 Kor. 3:18; Obj. 1:16; 20:11; Dan. 1:15). Dlatego też piękna twarz Dawida symbolizuje symetrycznie zrównoważoną wiedzę, którą w czasie swego namaszczenia zyskał br. Russell. Powyżej opisaliśmy niektóre zarysy tej wiedzy. Dawid był piękny, gdy się na niego patrzyło. To figuruje piękny charakter, jaki rozwinął br. Russell mając 19 lat, czyli w czasie gdy zaczęło się jego namaszczenie.

    (16) Boże polecenie (w. 12) skierowane do pozafiguralnego Samuela działającego w osobach braci Jerzego Stetsona oraz Jerzego Storrsa by namaścili br. Russella (w. 12), było dane im opatrznościowo a szczególnie br. Storrsowi, gdy był on proszony o wysłanie br. Russellowi swego pisma The Bibie Examiner (Przegląd Biblijny). Słysząc o doświadczeniach i potrzebach br. Russella, br. Storrs pisał w swym piśmie takie artykuły, które specjalnie odpowiadały tym potrzebom ("wziąwszy róg z oliwą pomazał go", w. 13). Tak więc pomazanie br. Russella dokonane było przez pozafiguralnego Samuela, działającego w osobach braci Stetsona i Storrsa, nie tyle przez słowo ile przez druk i list. Było ono dokonane wśród braci br. Russella (w. 13) w tym sensie, że pismo i listy były odczytywane przez innych członków klasy biblijnej, którą br. Russell założył, jak i przez niego samego; wszyscy oni brali udział w dyskusji na te tematy, bo jak wskazaliśmy powyżej - członkowie klasy biblijnej rekrutowali się z siedmiu opisanych już wyżej klas ludu Bożego. Klasa ta studiowała wzmiankowane tematy tak, jak były one rozważane w Przeglądzie Biblijnym i - jak świadczy br. Russell (Strażnica 1916, 170) - wszyscy wskutek tego wzrastali w wiedzy Słowa Bożego. Jednak członkowie tej klasy w małym stopniu zdawali sobie sprawę, włączając w to także br. Russella, co Pan w stosunku do niego powodował. Oczywiście, wszyscy z nich widzieli, że wzrastał on w tej wiedzy, którą wylewali na niego br. Stetson i br. Storrs, ale zarówno oni, jak i on sam, nie zdawali sobie sprawy z faktu, że tym sposobem był on przygotowywany do urzędu zarządcy nad domem Pańskim jako specjalny przedstawiciel Jezusa; to właśnie oznaczało jego namaszczenie. Powinniśmy pamiętać, że Dawid nie przedstawia naszego Pastora w dwóch funkcjach jego urzędu onego Sługi, lecz tylko w jednej z nich, tzn. przedstawia go jako Pańskiego wykonawcę w rządzeniu, jako administratora i głównego wojownika. Inne typy przedstawiają go jako onego Sługę mającego czuwać nad czeladzią, by wydawać pokarm na czas słuszny, np. Jeremiasz, Daniel, dwunastu Apostołów itd.

    (17) Duch Pański naprawdę zstąpił na niego od tego dnia (w. 13). To zaś okazało się w jego zarządzaniu kierownictwem Żniwa, jak również w jego kierowaniu kontrowersjami w tym czasie. Jego wierność i mądrość jako przejawy Ducha Pańskiego są widoczne w urządzeniach, które on zarządził dla różnych gałęzi pracy w Domu Biblijnym w Allegheny, a później w Betel w Brooklynie, w filiach urzędów w różnych krajach, w publicznych i prywatnych zarysach pracy pielgrzymskiej, oraz pracy kolporterskiej, ochotniczej, wydawniczej, z fotodramą i pasterskiej, włączając w to przemysłowe i finansowe strony tej pracy. Zdrowy sąd, który okazywał on w inicjowaniu, prowadzeniu i strzeżeniu tej pracy nie mógł pochodzić znikąd więcej, lecz z Ducha Pańskiego. Zaprawdę od chwili namaszczenia Duch Pański zstąpił na niego. Jeżeli zaś chodzi o braci Stetsona i Storrsa, którzy dokonali w stosunku do brata Russella więcej niż sami się spodziewali, to w kilka lat po namaszczeniu przez nich pozafiguralnego Dawida zakończyli swą służbę umierając, przy czym ten ostatni kontynuował pracę wydawniczą aż do późnego wieku (miał on bowiem 78 lat, gdy zakończył swój udział w namaszczeniu), gdy zmęczone siły ciała i umysłu zmusiły go do zaprzestania jej. W czasie tej przerwy przebywali oni w wysokim miejscu (Ramah) dobrze rozwiniętego charakteru (w. 13). Bracia ci zmarli w roku 1879 będąc wiernymi zwycięzcami, prawdziwymi członkami pozafiguralnego Samuela. Brat Russell podał wzruszające sprawozdanie o ostatnich dniach ich życia w przytaczanych wyżej urywkach z przedruku Strażnicy, a dodatkowo zacytował on także artykuł napisany przez brata Storrsa, który był wyżej również przytaczany. Mamy nadzieję i wierzymy, że ci dwaj umiłowani bracia, którym Bóg dał przywilej namaszczenia pozafiguralnego Dawida, są obecnie z Panem w chwale.

    (18) Równocześnie z namaszczeniem brata Russella i przebywaniem Ducha Pańskiego z nim, tenże Duch opuścił pozafiguralnego Saula (w. 14). W pozafigurze podobnie jak Duch Pański zawsze prowadził Brata Russella naprzód w każdym dobrym słowie i pracy, tak zły duch, który zstąpił na pozafiguralnego Saula wiódł go do coraz głębszych błędów, omyłek i przewinień. Powiedziane jest, że zły duch, który zszedł na Saula był złym duchem przychodzącym od Pana. Oczywiście, ani w typie ani w pozafigurze nie jest tutaj mowa o istocie duchowej. Oznacza to raczej złe usposobienie psychiczne, które w obu wypadkach było przede wszystkim usposobieniem smutku i melancholii powstałych z poczucia, że Bóg wycofał Swą specjalną pomoc. Nie należy też przez to pojmować, że Bóg bezpośrednio wywołał takie usposobienie w figuralnym lub pozafiguralnym Saulu. Lecz, jak zostało to w ogólny sposób wskazane w wypadku wspomnianym w 2 Tes. 2:9-11, Pan wycofał przeszkody przedtem stawiane machinacjom Szatana, który z tego powodu miał wolny dostęp do figuralnego i pozafiguralnego Saula. Rezultatem tego było pogrążenie ich przez Szatana w melancholii. To, że duch ten był duchem melancholii i przygnębienia, widać z kontrastu wprowadzonego przez Dawida, który grał specjalnie w celu przezwyciężenia tego nieszczęśliwego stanu myśli ("tedy Saul miał ulżenie i lepiej się miał", w. 23). Saul jest pokazany pozafiguralnie w 1Sam. roz. 16 przez indywidualnego członka. Jest nim - jak wierzymy, bo dowodzą tego fakty dr Józef Seiss, pastor Kościoła Luterańskiego w Filadelfii. Był on na pewno bardzo zdolnym człowiekiem, utalentowanym kaznodzieją i autorem wielu dzieł. Czytelnicy nasi na pewno podziwiali urywek cytowany w "Wykładach Pisma Świętego", tom 3, str. 427, 428 z jego książki pt. "Cud w Kamieniu".

    (19) Chociaż był on członkiem, sługą i wodzem Kościoła Luterańskiego, który to Kościół w swym Wyznaniu Augsburskim i przez swych autorytatywnych pisarzy odrzuca Tysiąclecie, przyjmował fakt, że Biblia poucza o przyjściu w okresie przed Tysiącleciem oraz o rządzie Pańskim w czasie Tysiąclecia. W rzeczywistości ta właśnie książka dr Seissa "O Ostatecznych Czasach", która głosiła przyjście Pańskie przed Tysiącleciem i Jego panowanie podczas Tysiąclecia, przekonała piszącego o prawdzie tych dwóch doktryn i zachwiała jego wiarę w naukę Kościoła Luterańskiego. Wyrażamy więc naszą wdzięczność wobec niego. Było jednak wiele pytań pozostawionych przez tę książkę bez odpowiedzi. Przykładem tego jest stosunek obu wspomnianych wyżej doktryn do Dnia Sądu według wiary Kościoła Luterańskiego i samego autora, który to Dzień miał przyjąć po zniszczeniu wszechświata a więc po Tysiącleciu według jego poglądów. Na skutek tego niepewność w tej sprawie pozostawiała nas w ciemności, nie pozwalając na przedsięwzięcie bardziej energicznych kroków w związku z tymi tematami. Niejasności te zostały usunięte, gdy otrzymaliśmy pozafiguralne namaszczenie Medada (4 Moj. 11:26-29) i w ten sposób zostaliśmy przygotowani do odrzucenia wiary luterańskiej, co też uczyniliśmy niedługo po tym. Choć dr Seiss był mistrzem języka angielskiego, świetnym mówcą i pisarzem, pogrążał się coraz więcej w ciemność. Wśród wyznawców kościoła nominalnego wierzących w przyjście Chrystusa przed Tysiącleciem był on uważany za największy autorytet, lecz równocześnie w owym trzytomowym dziele o Objawieniu, jednym z wielu, pogrążył ich w jak największe absurdy. On to był odpowiedzialny za nadanie całej książce takiego układu, że wypełnienie wszystkich rzeczy aż do rozdziału 20 przypadało na koniec tego Wieku. On też oddzielił 70 tydzień od 69 tygodni (Dan.9:24-26) i umieścił go w końcu tego Wieku. Dowodził, że człowiekiem grzechu będzie jednostka mająca ukazać się w czasie 70 tygodnia. W pierwszej jego połowie miała ona podbić świat, zbudować dosłownie pojętą świątynię w Jeruzalemie, przebywać w niej, jako bóg i kazać się uwielbiać przez cały świat, a wreszcie pójść w zatracenie pod koniec 70 tygodnia. Wszystko to zaś przedstawił on z wielką wymową sprawiającą, że ludzie nieprzezorni i niepewni zupełnie stracili grunt pod nogami. Jest on najbardziej uderzającym przykładem "głupich panien" wchodzących w zupełną ciemność.

    (20) W osobie dr Seissa spełnił się typ Saula podany w wierszach 14-23. Jego niejasne poglądy na temat przyjścia Jezusa przed Tysiącleciem i Tysiącletnich rządów w związku z Dniem Sądu i (rzekomym) zniszczeniem wszechświata, powodowały w nim rozterkę. Nie mógł on znaleźć rozwiązania trudności na te tematy i dlatego doszedł do wniosku, że Bóg go porzucił. Był to wniosek słuszny jeśli chodzi o urząd głosiciela Prawdy i przewodnictwa nad ludem Bożym. To zaś bardzo go przygnębiało, który to fakt zauważyli jego współpracownicy ("I rzekli słudzy Saulowi do niego: Oto teraz Duch Boży zły trwoży cię", w. 15). Wiedząc, iż przyczyną tego były trudności jakich nie mógł rozwikłać w związku z Pismem Świętym radzili mu, aby szukał człowieka, który może je rozwiązywać, skoro własna niemoc w tej sprawie była przyczyną utrapienia (w. 16). Człowiek taki musi posiadać umiejętność harmonizowania różnych części Pisma Świętego ("poszukają męża coby umiał grać na harfie", w. 16) i być zdolnym w wyniku uzgodnienia odpowiednich Jego tekstów, wygnać smutek i przygnębienie dr Seissa drogą otrzymania uzgodnień obchodzących go tematów ("a ulży ci", w. 16). Projekt ten podobał się dr Seissowi ("Upatrzcie mi proszę męża", w. 17). Wydarzenia te miały miejsce w latach pomiędzy 1875 a 1877, czyli już po ogłoszeniu przez brata Russella jego traktatu na temat "Cel i Sposób Powrotu Naszego Pana". Jeden z pomocników dr Seissa przeczytawszy ten traktat i zauważywszy jak pięknie uzgadniał on różne problemy, których dr Seiss nie mógł uzgodnić, zasugerował, że brat Russell był właściwym człowiekiem mogącym dać potrzebną pomoc ("Otom widział syna Isaja... który umie grać", w. 18). Umiał on bowiem zharmonizować te kwestie w Biblii, których dr Seiss nie mógł. Polecał on brata Russella jako zdolnego polemistę ("mężny"), który umiał zarówno bronić swych poglądów przed atakami, jak i zbijać pozycje swych przeciwników, co było widoczne z wymienionego wyżej traktatu, gdyż był on również nieulękniony w kontrowersji ("rycerski"). Polecił go także jako człowieka pełnego taktu, o wielkich zdolnościach gdy chodzi o dokonanie rzeczy, które miał dokonać na swym polu pracy ("sprawny"), oraz posiadającego charakter służący przykładem cnót chrześcijańskich ("gładki"). Ostatecznie zapewnił on dr Seissa, że Pan widział i przychylnie błogosławił pracę brata Russella ("a Pan jest z nim", w. 18).

    (21) Słysząc ten opis o bracie Russellu i dowiedziawszy się, że jest on duchem przewodnim klasy biblijnej w Allegheny, dr Seiss wysłał do tej klasy, składającej się z członków wszystkich siedmiu klas ludu Bożego ("posłał tedy do Isajego", w. 19) a nie do brata Russella bezpośrednio, prośbę o przysłanie brata Russella do niego. Tego rodzaju postąpienie było bez wątpienia okazaniem grzeczności wobec klasy i to tym więcej, że spełnienie jego prośby pozbawiłoby ją na jakiś czas jej nauczyciela. Dr Seiss kierując swa prośbę o przysłanie brata Russella przypomniał klasie o pasterskich zaletach brata Russella w formie komplementu ("Poślij do mnie Dawida... który jest przy stadzie", w. 19). Możemy sobie wyobrazić wielką radość duchową odczuwaną przez wszystkich członków wspomnianej klasy na wieść o tym, że wielki i sławny dr Seiss pragnął pomocy od jej wodza, tak jak w typie Isaj i jego synowie odczuwali niewątpliwie radość i zaszczyt z tego, że syn i brat został wybrany aby pomóc królowi Izraelskiemu. Klasa radziła bratu Russellowi by wziął z sobą swój traktat "Cel i Sposób Powrotu Naszego Pana" ("osioł", w. 20), który składał się częściowo z głębszej i trudniejszej nauki ("chleb"), a częściowo z powierzchownej i łatwiejszej nauki ("flaszka wina"), a także aby wziął z sobą poświęcone człowieczeństwo ("koziołka"), tzn. aby złożył tę wizytę osobiście a nie drogą listowną, używając w ten sposób części swego człowieczeństwa dla sprawy Pańskiej, gdyż było ono częścią pozafiguralnego Kozła Pańskiego. Brat Russell zgodził się z tym planem i udał się w podróż zgodnie z poradą klasy biblijnej ("posłał przez Dawida, syna swego, Saulowi", w. 20). Przedstawił się on dr Seissowi w Filadelfii ("przyszedł Dawid do Saula", w. 21) i stał gotów służyć mu ("stanął przed nim"). Gdy byli razem brat Russell tak bogato objawił łaski Ducha, był tak taktowny, uważny i wstrzemięźliwy w mowie, tak zwracający uwagę na uczucia dr Seissa i tak skromny w sposobie swego nauczania, które przedstawiał raczej sugestywnie niż dogmatycznie, że zupełnie zdobył serce dr Seissa ("rozmiłował się go bardzo", w. 21).

    (22) W swoim Komentarzu Manny z dnia 4 sierpnia brat Russell ostrzega przeciwko dogmatyzmowi wśród ludu Bożego, specjalnie zaś w dyskusjach z wielkimi tego świata i uczonymi, ukazując jak wielu zniszczyło swój wpływ przez mówienie o Prawdzie ze zbytnią pewnością siebie. Możemy być pewni, że dawał on przykład tego ostrzeżenia w swych stosunkach z dr Seissem, biorąc pod uwagę jego wiek, reputację, stanowisko i uczucia, oraz okazując ostrożność w przejawianiu należnego mu szacunku. Było to tym więcej godne pochwały w bracie Russellu, że wielu młodych ludzi jest skłonnych zapominać o tych rzeczach i działać wbrew nim. Grzeczność brata Russella i jego skromność oraz okazywanie szacunku zostały zauważone przez dr Seissa, który dzięki tym zaletom zdał sobie sprawę z faktu, że brat Russell był wyjątkowo pięknym typem młodego człowieka. Bez wątpienia zauważył on również to, że brat Russell posiadał wiedzę książkową a równocześnie miał wielką znajomość Pisma Świętego i zdolność rozumowania w oparciu o jego teksty. Było więc naturalnym, że uważał on tego młodego człowieka w wieku od 23 do 25 lat za wartościowego. Okazał tę ocenę charakteru brata Russella czyniąc go swym najbardziej zaufanym i wpływowym pomocnikiem w sprawach spornych ("był u niego za wyrostka broń noszącego"). Spraw tych miał on mnóstwo do roztrząsania zarówno ze zwolennikami wierzącymi w przyjście Chrystusa po Tysiącleciu, jak i z przeciwnikami Tysiąclecia. Uznał on bowiem, że poglądy brata Russella na temat powrotu Pana odpowiadały na wszystkie argumenty, przedstawiane przez przeciwników dr Seissa przeciwko Wtórnemu Przyjściu, Tysiącleciu i Dniu Sądu tak jak on widział je w swych poglądach. Z tego powodu z radością uczynił go swym głównym pomocnikiem w kontrowersjach ("broń noszący").

    (23) Gdy brat Russell opowiedział nam historię swych kontaktów z dr Seissem, usłyszeliśmy rzecz, która nas zadziwiła. Dowiedzieliśmy się mianowicie, że dr Seiss w jednej ze swych prac ogłosił, iż Pan nasz będzie niewidzialny podczas Swego Wtórego Przyjścia i że gdy brat Russell pewnego razu przypomniał dr Seissowi o tym jego twierdzeniu, nie mógł on przypomnieć sobie by wyraził kiedykolwiek tę myśl, ku wielkiemu zdziwieniu brata Russella. Dr Seiss miał poglądy ortodoksyjne kościoła nominalnego na temat zmartwychwstania naszego Pana w ciele ludzkim i oczywiście nie tłumaczył Jego niewidzialności podczas Wtórego Przyjścia na zasadzie, że istoty duchowe są niewidzialne, tak jak czynił to nasz Pastor. Dlatego też, jego wzmianka o niewidzialnym powrocie naszego Pana musiała być tylko pobieżnym komentarzem w związku z takimi tekstami jak: Mat. 24:37-39 i Łuk. 17:26-30, który nie był oparty na pewniejszym fundamencie w przeciwieństwie do myśli brata Russella Dając komentarz na temat tego zapomnienia, brat Russell wyraził zdziwienie, że raz mając taką myśl dr Seiss mógł ją potem zapomnieć. Jednak dr Seiss był nie mniej uważnym słuchaczem objaśnień brata Russella niż obserwatorem jego ducha i metod wyrażania jego myśli; zaś jako człowiek o wielkiej kulturze i wykształceniu dostrzegł on widoczną szlachetność charakteru brata Russella, jego przenikliwość rozumowania, głębię i jasność myślenia. Przymioty te sprawiały, iż tym więcej pragnął zatrzymać brata Russella blisko siebie aby był on gotowy na jego wezwanie; dlatego też poprosił klasę biblijną w Allegheny, by pozwoliła bratu Russellowi pozostać z nim w Filadelfii, lub co najmniej, by pozwoliła mu stać się jego specjalnym pomocnikiem gotowym przyjść na wezwanie ("I posłał Saul do Isaja mówiąc: Niech stoi, proszę, Dawid przede mną", w. 22). On szczerze przyznawał wobec tej klasy, że brat Russell zdobył jego serce i bardzo go zachwycił ("znalazł łaskę w oczach moich"). Tego rodzaju prośba pochodząca od takiego człowieka, musiała napełnić serca całej klasy radością i godną pochwały satysfakcją, tak jak figuralna prośba skierowana do Isaja odniosła podobny skutek wobec niego.

    (24) Wynik interpretacji odpowiednich tekstów Pisma Świętego przez brata Russella jest pokazany w wierszu 23. Było wiele argumentów zgłaszanych przez przeciwników dr Seissa przeciw jego poglądom na przyjście Chrystusa przed Tysiącleciem oraz na Jego panowanie w Tysiącleciu, na które nie mógł on odpowiedzieć ze swego doktrynalnego punktu widzenia. Za każdym zaś razem, gdy którykolwiek z tych zarzutów był zgłaszany, popadał on w smutek ("I bywało, gdy przychodził Duch Boży na Saula...", w. 23). Brat Russell słysząc o tych argumentach przeciwstawianych dr Seissowi i widząc ich wpływ na niego, brał Biblię ("wziąwszy Dawid harfę, grał ręką swą") i na jej podstawie zbijał dany argument uzgadniając kwestię z treścią Pisma Świętego. Tak więc gdy przeciwnicy dowodzili, że zgodnie z Biblią (którą źle rozumieli) przy Wtórym Przyjściu Chrystusa świat ma być zniszczony - podczas gdy dr Seiss uważał, że nastąpi to dopiero po Tysiącleciu - brat Russell ukazywał, iż Biblia bynajmniej nie mówiła o zniszczeniu fizycznego wszechświata, lecz o symbolicznych niebiosach i ziemi (władze duchowej kontroli i społeczeństwo oparte na grzechu, błędzie, itd.) i że nastąpi to nie pod koniec Tysiąclecia, lecz we wczesnej części Wtórego Przyjścia Jezusa. Dr Seiss uznał to za zgodne z Biblią i smutek go opuścił ("tedy Saul miał ulżenie i lepiej się miał, bo odchodził od niego on duch zły"). Także gdy przeciwnicy dr Seissa atakowali jego pogląd odnośnie nastania Dnia Sądu po Tysiącleciu, podczas gdy sami twierdzili, rzekomo zgodnie z Biblią, że nastąpi on bezpośrednio po powrocie Chrystusa, dr Seiss nie wiedział jak im odpowiedzieć, co bardzo go trapiło. Widząc to brat Russell, na podstawie Biblii dowiódł, że Tysiąclecie i Dzień Sądu to te same okresy, uzgadniając w ten sposób tę kwestię z całością Biblii. Dr Seiss nie umiał tego wytłumaczyć a uznając zgodność podanego wytłumaczenia z Biblią, był uwolniony od swego smutku i upadku ducha.

    (25) Również gdy przeciwnicy dr Seissa występowali przeciwko jego poglądowi na widzialne i ziemskie panowanie Chrystusa i Kościoła nad ziemią, uważając ten pogląd za nierozsądny i przeciwny obecnemu sposobowi rządów Chrystusa nad Kościołem i wszechświatem, dr Seiss, nie wiedząc jak tego poglądu bronić, upadał na duchu. Brat Russell jednak biorąc do ręki Pismo Święte, dowiódł na jego podstawie niewidzialności Chrystusa podczas Jego Wtórego Przyjścia, niewidzialności duchowej fazy Królestwa, oraz widzialności jego ziemskiej fazy a do tego dodawał cel powrotu Jezusa. Dr Seiss uznał zgodność tego tłumaczenia z Biblią i znowu był wyzwolony z upadku ducha. Czuł on upokorzenie nie umiejąc odpowiedzieć swym przeciwnikom, którym tak dobrze odpowiadał młody człowiek pomiędzy 23 a 25 rokiem życia, nie posiadający wykształcenia uzyskanego w seminarium duchownym. Brat Russell jednak z tą subtelnością, która pochodzi z chrześcijańskiej miłości, pokory i skromności upewniał go, że swoje powodzenie nie zawdzięczał jakimś swoim zdolnościom lecz łasce Pańskiej, która w odpowiednim czasie uczyniła mu te sprawy jasnymi. Tak więc Pan nasuwał dr Seissowi tę myśl, że Prawda Pisma Świętego przychodzi "nie przez moc, ani potęgę, lecz z Ducha Mojego, mówi Pan". On nasuwał również bratu Russellowi myśl: "Cóż masz czego byś nie wziął?". Są to nauki dla nas wszystkich, które powinniśmy pojąć. Nauczmy się rozumieć, że - jak to jest wskazane w tych naukach nie przez ludzką siłę, ani ludzką moc, ale przez Ducha Pańskiego możemy czegoś dokonać dla Pana i że jakiekolwiek talenty, osiągnięcia czy szafarstwo Boże, które przypadły nam w udziale otrzymaliśmy nie inaczej, lecz jako łaskawy dar od Boga. Powinniśmy o tym pamiętać a myśl ta winna nas chronić od wszelkiego przechwalania się. Pod tym względem mamy piękny przykład w osobie naszego ukochanego Pastora, bo wśród wielu pięknych łask Ducha, które posiadał, wybijają się pokora i skromność. Obyśmy naśladowali go w tych łaskach!

TP ’60, 74-83.

Wróć do Archiwum