SPRAWOZDANIE Z PODRÓŻY BRATA A. GOHLKEGO PO EUROPIE I AFRYCE

    ODLATUJĄC z Nowego Jorku samolotem nocą 8 czerwca przybyłem do Manchesteru w Anglii następnego poranku, będąc wdzięczny Bogu za bezpieczną podróż, przy czym miałem możność podziwiać wielką szybkość i rozmiar podróżowania w czasie końca (Dan. 12:4). Brat i siostra Armstrong oraz inni bracia brytyjscy uczynili mój pobyt z sobą bardzo przyjemnym. Skorzystałem z trzydniowej konwencji w Hyde, gdzie społecznością oraz uczto-waniem z dobrych rzeczy Słowa Bożego cieszyło się około 75 braci. Z Hyde do Reading podróżowałem samochodem poprzez śliczną okolicę z przystankami w Litchfield i Oxford, które przypomniały mi wierność Wesleya, Foxa, Crammera, Ridleya oraz innych wybitnych sług Bożych, którzy pracowali w Wielkiej Brytanii. W Reading i w Londynie korzystałem ze społeczności i usługi, jak również zwiedziłem Opactwo Westminsteru, pałac Buckingham i inne historyczne miejsca.

    15 czerwca opuściłem Londyn udając się samolotem do Belgii. Nasz przedstawiciel, brat Caron, spotkał mnie w Brukseli i samochodem zawiózł do Amay oraz Charleroi, a potem z Belgii do Francji (Bethune, Lens, Denain, Paryża i Bruay). Bracia bardzo serdecznie mnie powitali i okazali mi wielką miłość chrześcijańską. Byliśmy obficie błogosławieni podczas wspólnego rozważania różnych cennych prawd z Pisma Świętego. Na jednym zebraniu w Bruay, tłumaczonym na język francuski i polski, obecnych było ponad 200 osób. Niektórzy bracia z którymi się spotykałem, władali językiem niemieckim i dzięki temu mogłem mieć z nimi społeczność w tym języku. W domu braterstwa Caron w Bethune, widziałem zapas francuskiej literatury oraz wyposażenie do drukowania, oprawiania książek itd.; widziałem także "Teraźniejsze Prawdy" francuskie i polskie przygotowywane przez braci do wysyłki. Przy pomocy brata Carona i brata Storeza, byłem w stanie uzyskać w Paryżu długo oczekiwaną wizę do Polski, co stało się powodem radości i dziękczynienia dla Pana za to dodatkowe błogosławieństwo. Po drodze z Paryża do Bethune zwiedziłem niektóre pola walki z I fazy Wojny Światowej, które żywo przypominały mi wielką rzeź pierwszej części wielkiego Czasu Ucisku.

    26 czerwca odleciałem samolotem do Niemiec, gdzie w Hanowerze spotkałem naszego przedstawiciela brata Coordesa. Następnie razem jechaliśmy przez piękne pagórkowate okolice do Furstenberg, gdzie mieliśmy przez trzy dni cenną społeczność łamiąc chleb duchowy i doczesny z braćmi, którzy przybyli z różnych stron. Przy pomocy brata Coordesa po raz pierwszy dałem wykłady w języku niemieckim. Drodzy bracia w Niemczech, z powodu rozproszenia, w jakim się znajdują po większej części, nie mają wiele sposobności do wspólnej społeczności i badania, toteż zebrania były wielce przez nich cenione. Jednym z najważniejszych punktów społeczności było tam dla mnie zebranie świadectw.

    30 czerwca udałem się samolotem do Kopenhagi, gdzie brat Rasmussen i siostra Petersen (która służyła mi jako tłumacz) przywitali mnie na lotnisku i zabrali na wieczorne zebranie, na którym serdecznie przywitano mnie w języku duńskim. Następnego poranku udaliśmy się samolotem do Aalborg, gdzie podobnie przywitali mnie braterstwo Nielsen (u których w domu przebywałem) oraz inni bracia. Po dwóch dniach zebrań i miłej społeczności, udałem się samochodem do Randers. Spotkałem tam na zebraniach wśród wielu braci brata Krygera. Chociaż ma on doświadczenia z ułomnościami ciała, to jednak dalej prowadzi dobry bój wiary, zdecydowany zachować się w miłości Bożej aż do końca swego biegu. 4 lipca jadąc statkiem i pociągiem przybyłem do Holbaek, gdzie cieszyłem się społecznością z kilkoma braćmi, którzy pomimo opozycji uwalniają się z niewoli, w jakiej znajdowali się w grupie "Świadków Jehowy" - małym Babilonie. Oni wyrazili wielką ocenę naszych dwóch zebrań, jakie odbyły się w tej miejscowości.

WIZYTA W POLSCE

    5 lipca udałem się samolotem z Kopenhagi do Warszawy. Brat Stachowiak i brat C. Obajtek (który zdolnie służył za tłumacza we Francji i w Polsce), wraz z innymi braćmi i siostrami serdecznie mnie przywitali. Krótko potem wyjechaliśmy do Leżachowa we wschodniej okolicy kraju, niedaleko granicy polsko-radzieckiej. Tam odbyła się pierwsza z trzech konwencji urządzonych w stodołach. Druga miała miejsce w Bełżcu (w miejscowości tej hitlerowcy wymordowali znaczną ilość Żydów w II fazie Wojny Światowej) a trzecia w Dominowie w pobliżu Lublina. Brałem także udział i usługiwałem na konwencjach w następujących miastach: Katowice, Poznań (gdzie było obecnych na jednym z zebrań około 700 osób), Łódź i Warszawa. Podczas tych konwencji około 40 osób symbolizowało swoje poświęcenie przez zanurzenie w wodzie. Wszędzie witano mnie kwiatami. Ja czułem się niegodny doznając tyle szacunku, jednak zdawałem sobie sprawę, że bracia uczynili to w dowód ocenienia mnie jako sługi Bożego. Uczta prawdy i społeczność braterska były błogosławieństwem dla wielu. Brat i siostra Stachowiak oraz ich rodzina sprawili, że czułem się u nich w Poznaniu bardzo dobrze, tak jak w domu. To samo uczynili inni bracia wszędzie gdziekolwiek przebywałem. Wspólnie z bratem Stachowiakiem i drugimi braćmi zwiedziłem obóz koncentracyjny w Oświęcimiu, który znajduje się niedaleko Katowic. Brat Stachowiak pokazał, mi różne części obozu, włączając miejsce gdzie spał gdy był tam uwięziony (P' 46, 189-192). Różne dowody ludzkiego okrucieństwa popełnionego przez ludzi wobec swych bliźnich, które można widzieć w Oświęcimiu (por. B.S. '60, 78: to samo w T.P '60, 91), pobudzają nas do wzdychania za czasem, gdy Królestwo Boże będzie ustanowione po wszystkiej ziemi i gdy wszystkie przykre doświadczenia rodzaju ludzkiego doznane pod przekleństwem staną się historią.

    W Warszawie miałem przywilej złożyć wizytę w Urzędzie do Spraw Wyznań przy Urzędzie Rady Ministrów, gdzie rozmawiałem z panem Wołowiczem - naczelnikiem Wydziału Wyznań Nierzymskokatolickich. Zarówno On jak i inni urzędnicy rządowi z którymi spotkałem się w Polsce, bardzo uprzejmie się ze mną obeszli. Wśród wielu innych rzeczy w trakcie rozmowy pan Wołowicz opowiadał mi o postępowaniu rządu polskiego, którego celem jest udzielenie wolności w odprawianiu zebrań wszystkim grupom religijnym, pod warunkiem, że one nie użyją tych zebrań do wygłaszania mów przeciw rządowi. Ja zapewniłem go, iż z zadowoleniem przez osobistą obserwację i doświadczenie stwierdziłem, że była udzielona wolność w urządzeniu zebrań chrześcijańskim grupom religijnym w Polsce.

    22 lipca (jest to Święto Odrodzenia - narodowe święto w Polsce) około 100 braci pożegnało mnie na lotnisku w Warszawie. Samolotem leciałem przez Budapeszt i Belgrad do Aten w Grecji, gdzie służyłem braciom. Uczyniłem to również w Walinatyce, Tyrnavos i Tesalonice. Chociaż bracia w Grecji nie przyjęli dotychczas w ogólności prawdy epifanicznej, to jednak niektórzy z nich przyjęli ją i trzymają się jej. "Teraźniejsza Prawda" w języku greckim jest wielce oceniana przez większość braci. Miałem przywilej zwiedzić niektóre miejsca, gdzie służył Apostoł Paweł, jak np. stare miasto Korynt, miejsce synagogi w Tesalonice (Dz.Ap. 17:1) i Pagórek Marsa w Atenach, gdzie znajduje się tabliczka z brązu, na której wypisany jest ustęp z Dz.Ap. 17:22-34. Serce moje wzniosło się do Boga z wdzięcznością za tego wielkiego Apostoła dla pogan.

    3 sierpnia udałem się z Aten do Rzymu. W Rzymie zwiedziłem katedrę Świętego Piotra, w której wśród innych rzeczy, widziałem posąg Św. Piotra z palcami u nóg "zużytymi" na skutek całowania w ciągu licznych wieków. Gdy wieczorem znalazłem się na lotnisku aby odlecieć do Lagos w Nigerii, zdziwiłem się wiadomością, że nie mogę odlecieć ponieważ nie mam wizy (w dodatku do mego paszportu). Agencja podróży w Philadelphii nie powiadomiła mnie, że takowa będzie wymagana. Gdy udałem się do Ambasady Brytyjskiej następnego dnia w celu uzyskania wizy powiedziano mi, że upłyną dwa tygodnie nim ją dostanę! Wreszcie Ambasada Ghany udzieliła mi wizę następnego dnia przy czym w związku z tym miałem przywilej dać ambasadorowi świadectwo prawdy o nadchodzącym Królestwie Bożym na ziemi. Podczas oczekiwania w Rzymie zwiedziłem pomnik Wiktora Immanuela, starożytne Forum, Koloseum, Apijską Drogę, katakumby, różne katedry itd. Ponieważ posiadałem już wizę do Ghany, przekonałem ostatecznie linię lotniczą aby mnie zabrano jako dodatkowego pasażera do Lagos w dniu 6 sierpnia. Następnego dnia w Lagos uzyskałem wreszcie wizę do Nigerii.

WIZYTA W AFRYCE

    Lecz miejsca w samolocie do wschodniej Nigerii na 8 sierpnia były już zajęte, dlatego do Calabar odleciałem dopiero następnego dnia. Stamtąd odnalazłem drogę do stacji brata Ottomong Akpan, przybywając 5 dni poza przewidzianą marszrutą, oraz po rozejściu się do domów zgromadzenia liczącego około 2000 osób, które spodziewało się mnie powitać. Moja marszruta musiała ulec znacznej zmianie, co spowodowało pewne kłopoty dla braci.

    Okolica wschodniej Nigerii, gdzie mieszka brat Ottomong Akpan oraz inni bracia interesujący się prawdą, jest obszarem gęsto wysadzonym palmami i bananami (dzikie zwierzęta prawie tam nie istnieją), oraz licznymi plantacjami kassawy (manioku) i jamsy, które stanowią główny pokarm ludności. Większa część małego dochodu ludności pochodzi ze sprzedaży oliwy palmowej wytłaczanej z orzechów kokosowych. Domki Nigeryjczyków są zazwyczaj wykonane z bambusu i gliny, a dachy ze splecionych liści palmowych zeszytych przez niewiasty.

    Nigeryjczycy, szczególnie niewiasty, używają głowy w dosłownym znaczeniu do przenoszenia wszystkiego, począwszy od sakiewki aż do ogromnych panwi z towarami, ułożonych w wysokie stosy. Podczas jednego z wieczornych zebrań na polu, pewien chłopiec stał z latarnią na głowie, aby zapewnić nam światło! Nie używa się tam wozów ani fur, choć dużo ludzi jeździ rowerami, na których mężczyźni często przewożą wielkie ładunki. Drogi zdają się być zawsze zapełnione ludźmi, którzy chodzą tam i z powrotem tak, że jazda samochodem może przynieść nieprzewidziane skutki.

    Klimat przez cały rok waha się od ciepłego do gorącego. W miesiącu sierpniu jednak, pod koniec pory deszczowej, przeciętna temperatura była niższa od tej, jaka zazwyczaj panuje w sierpniu w większej części Stanów Zjednoczonych Ameryki. W czasie mego pobytu spałem w nocy pod kocem.

    Ludność Nigerii była bardzo przyjacielsko usposobiona do mnie. Pomimo tego, że nie mają tam dużo dóbr tego świata, to jednak zdają się być szczęśliwi. Gdy nasz samochód zbliżył się, dzieci podbiegały zazwyczaj i wołały "Hello" (jest to poufałe pozdrowienie angielskie - przyp. tłum.). Nigeryjczycy, których spotykałem, ogólnie mówiąc, są głęboko religijni i pragną więcej dowiedzieć się o Bogu, Jego Słowie i Planie. Na zebraniach śpiewają oni i intonują części Psalmów oraz inne ustępy Pisma Świętego w swym rodzinnym języku, przy akompaniamencie bębnów. Te ostatnie bywają także używane do zwoływania ludzi na zebrania. Uczą się oni także niektórych pieśni, mają jednak trudność w odnalezieniu właściwych melodii; byli też bardzo zadowoleni ze mnie, że pomogłem im pod tym wzglądem.

    Brat Akpan zarządził dla mnie odwiedzanie zgromadzeń, które okazały zainteresowanie prawdą, z myślą dopomożenia im do lepszego jej zrozumienia raczej, niż z myślą wykonania wiele pracy ewangelistycznej. Służyłem więc w wieczornym zebraniu w dzień mego przybycia, a podczas następnych 14 dni odwiedziliśmy 21 różnych miejscowości. Usłużyłem w 44 zebraniach (niektóre trwały kilka godzin) na których było ponad 4500 uczestników; to obejmuje także niektóre posiedzenia szkoły biblijnej brata Akpana, na których przedstawiłem im metodę badania bereańskiego. Podczas dwóch wieczornych zebrań środowych i na jednym zebraniu ogólnym, pokazałem braciom, w jaki sposób prowadzimy zebrania świadectw. Zarówno w wykładach jak i w inny sposób podkreśliłem wobec nich poselstwo o Chrystusie jako Zbawcy i Królu, kładąc szczególny nacisk na prawdę o nadchodzącym Królestwie ziemskim wraz z jego radosną nowiną, np. o nadziei dla niezbawionych zmarłych, w przeciwieństwie do teorii wyznaniowych z ciemnych wieków nauczanych przez licznych misjonarzy różnych denominacji, którzy rozciągają wieczne męki na przodków Nigeryjczyków mówiąc, że one także są ich udziałem. Ta prawda o nadchodzącym Królestwie ziemskim i jego bliskości zdaje się, iż wielce ich zainteresowała i być może, wielu z nich w swoim czasie przyjdzie do pełniejszego światła prawdy.

    Wydaje się, iż brat Akpan dość dobrze pojął ogólne zarysy prawdy zawarte w tomach parousyjnych "Wykłady Pisma Świętego", które używa jako przedmiot w szkole biblijnej w tamtejszej głównej kwaterze Ś.D.R.M. Przygotowuje on braci do głoszenia prawdy ludziom. Większa część ludności niewiele rozumie po angielsku, a posługuje się lokalnym językiem używanym w poszczególnych okolicach. Niektóre nasze ulotki zostały przetłumaczone i wydane w języku Efik, ale zapotrzebowanie na nie jest o wiele większe. Pewna liczba braci skończyła czytanie sześciu tomów a więcej niż dwudziestu czynnych jest mniej lub więcej w głoszeniu prawd zawartych w tych tomach; lecz potrzebują oni dalszej pomocy. Niektóre zgromadzenia liczące nawet 500 lub więcej osób, okazały pragnienie zespolenia się z Świecko-Domowym Ruchem Misjonarskim. To jest zachęcające, ale ile wysiłku dołożą one do badania prawdy i jak daleko posuną się w jej zrozumieniu, okaże się w przyszłości. Niektórzy prawdopodobnie z biegiem czasu odpadną (niektórzy już odpadli) w miarę jak będą zdobywać coraz więcej prawdy i doznawać więcej opozycji (brat Akpan w znacznym stopniu już jej doznał).

    Kilku ewangelistów, którzy uczyli się prawdy, wabią różne grupy denominacyjne obiecując im etatowo wielkie sumy pieniędzy każdego miesiąca. Jednak brat Akpan i ci, którzy miłują prawdę nade wszystko, trzymają się silnie pomimo tych ofert. Brat Akpan mówi, że on i ci ewangeliści, którzy silnie trzymają się prawdy wraz z nim, nie chcą być podobni do Baalama (2 Piotra 2:15). Drodzy bracia z Nigerii, którzy badali i przyjęli prawdę, którzy jej się silnie trzymają i są czynni w jej głoszeniu, potrzebują naszych szczególnych modlitw.

    25 sierpnia wyjechałem do Ghany, gdzie w Akrze spotkałem się z niedawno zainteresowanym bratem, który zawiózł mnie do Effiduasi około 170 mil od Akry. Jest on tam zrzeszony z Kościołem Metodystycznym. Posiada sześć tomów "Wykładów Pisma Świętego", które czyta. W miejscowości tej głosiłem to samo poselstwo o Królestwie co w Nigerii do dwóch zgromadzeń metodystów i do jednego zgromadzenia prezbiterianów. W każdym wypadku miałem licznych i pilnych słuchaczy, którzy zdawali się być bardzo zadowoleni ze słyszanego poselstwa. Na jednym z zebrań obecna była kobieta sprawująca urząd prezydenta miasta wraz ze swym otoczeniem.

    W Ghanie dokonuje się ogromnego postępu w budownictwie i innych dziedzinach, co daje się szczególnie zauważyć w Akrze. Wyżej wspomniany brat zabrał mnie także na krótkie zwiedzenie miasta Kumasi, gdzie obejrzałem niektóre piękne gmachy itd., po czym wróciłem samochodem do Akry. Z Akry samolotem odrzutowym odleciałem do Nowego Jorku, przybywając do Philadelphii 29 sierpnia wdzięczny Panu za uprzejmą gościnność jaką mi okazano, za otrzymane liczne błogosławieństwa w ciągu tej podróży, oraz z oceną ofiar braci, które pozwoliły na jej dokonanie.

P '61, 78; TP ’62, 30-33.

Wróć do Archiwum