CHRYSTUS - JEGO WĄSKA ŚCIEŻKA
(Ciąg dalszy z T.P. 1963, 68)
TACY POSIADACZE czułych serc mogli stać się uczniami i przygotować się do członkostwa po pierwsze w Królestwie zarodkowym, a następnie w zrodzonym Królestwie. Tak więc głosił, nauczał, rozmawiał i przestawał z tłumem. Dla dobra ludzi czynił także cuda; wielu z nich mając poglądy ziemskie było mniej więcej do głębi wzruszonych. Jednak nie prowadził ich do jakichś złudnych nadziei i dlatego też wypróbowywał ich, jak np. gdy mówił o figuralnej i pozafiguralnej mannie w synagodze w Kapernaum i przesiewał niegodnych. W niektórych miejscach i okolicznościach mówił do nich tylko przez przypowieści, rezerwując ich wytłumaczenie dla uczni. Część Jego kazań i nauk była dla kleru i o klerze żydowskim, który wówczas składał się z kapłanów, faryzeuszów, sadyceuszów oraz nauczonych w Piśmie. Jego kontakty z nimi polegały głównie na sporach, oni bowiem byli tymi, którzy sprawiali iż cierpiał przeciwności od grzeszników. Gromadzili się koło Niego jak szerszenie, kłując Go na każdym kroku; i stopniowo był zmuszony dawać im za każdym razem coraz sroższą naganę, aż w końcu dał im opisane u Mateusza w rozdz. 23 najsurowsze potępienie, jakie kiedykolwiek wypowiedział człowiek.
Jezus szerzył Słowo Boże w rozmaitych okolicznościach, miejscach, czasach i warunkach. Szerzył je więc gdzie tylko mógł, zgodnie z wolą Bożą, znaleźć słuchaczy. Podróżował po miastach, miasteczkach i wsiach Galilei i Judei. Raz głosił Słowo Boże nawet przy samarytańskiej studni i w samarytańskiej wiosce. Głosił je w synagogach, domach prywatnych, pod gołym niebem, na lądzie i na wodzie, przy drodze i w świątyni. Czasem głosił je do wielkich gromad ludzkich, a czasem tylko do Swoich dwunastu uczniów, innym zaś razem do jednej tylko osoby, jak np. Nikodema, Samarytanki, bogatego młodego władcy lub Marii z Betanii itd. Głosił Słowo Boże w dzień i w nocy, wczesnym rankiem, późnym wieczorem jak w wypadku Nikodema i pod skwarnym słońcem południa. Kazał we wszystkich porach roku, do wszelkich rodzajów słuchaczy i we wszelkich formach mowy przystosowanych do różnych zdolności ludzkich. Głosił je bez względu na to czy reakcja słuchaczy była odpowiednia czy nieodpowiednia, czy było to popularne czy niepopularne, w warunkach łatwych czy trudnych, do ludzi pokutujących i niepokutujących, wobec ludzi uprzejmych i grubiańskich, wobec uczonych i prostaków, wobec lojalnych i zdradzieckich, wobec przyjaciół i wrogów, pomimo zmęczenia i bólu, w głodzie i pragnieniu, jako zwodziciel a jednak prawdziwy zawsze nosząc w Swym ciele śmierć ofiarną. Rezultaty Jego nauki były w zgodzie z wolą Bożą. Dał dobre świadectwo odnośnie grzechu, sprawiedliwości i nadchodzącego Królestwa wobec wszystkich swych słuchaczy; prawdziwym Izraelitom, którzy uprzejmie słuchali Jego mów dawał do zrozumienia rzeczy głębszych tajemnic Królestwa, w miarę jak zdolności pozwalały im je pojąć, zachowując wiele rzeczy dla ich oświecenia aż do czasu, gdy przyjdzie Duch Święty. Pod względem liczby było ich co najmniej 500. Wobec nich wszystkich w uzupełnieniu ich wzrastającej wiedzy biblijnej w szczególności dotyczącej Królestwa, które było głównym tematem Jego nauki i kazania, nauczał też o uprawianiu charakteru ludzi z natury dobrych, mówiąc o ludzkich łaskach i o przezwyciężaniu większych wad wynikających z moralnego zepsucia. Większość z tych słuchaczy, boleśnie wypróbowanych przez Jego śmierć i zaniepokojonych na początku wieściami o Jego zmartwychwstaniu, pozostała wierna conajmniej przez 25 lat (1 do Koryntów 15:6), choć niektórzy zakończyli swe życie wcześniej. Wielu innych było głęboko poruszonych Jego nauką i zostało w czasie zesłania Ducha Świętego lub nieco później doprowadzonych do pełnej decyzji stania się uczniami dzięki nauce Apostołów. Tak więc, choć niewielu naprawdę wierzyło za Jego ziemskiej służby, nie była ona bez dobrych owoców (Jana 12:37, 38); ci bowiem, którzy zostali przez nią pozyskani, stali się zawiązkiem i budowniczymi Kościoła.
Czwarty rodzaj kroków, które Jezus przedsięwziął, idąc wąską ścieżką, to doskonałe wypełnienie i skrystalizowanie Ducha Bożego. W związku z Jego namaszczeniem widzieliśmy, że jako doskonały człowiek rozwinął On przed Swym spłodzeniem z Ducha wszystkie ludzkie łaski, wzmocnił je i zrównoważył, jednak ich jeszcze nie skrystalizował, a nastąpiło to dopiero w czasie 3 1/2 lat Jego służby. W tym czasie był On wypróbowany pod zakonem Mojżeszowym jako Żyd i pod prawem natury jako człowiek; wychodząc zwycięsko ze Swych ludzkich prób, krystalizował On Swój ludzki charakter i w ten sposób wypracowywał dla ludzkości doskonałą ludzką sprawiedliwość, aby była jej sprawiedliwością. W tym samym czasie kiedy ludzki Jego charakter był wypróbowany i krystalizowany pod zakonem Mojżeszowym i prawem natury, Jego charakter jako Nowego Stworzenia był wypróbowany i krystalizowany pod przymierzem ofiary. Widzieliśmy także, że Jego spłodzenie z Ducha czyniło Jego łaski duchowymi łaskami, a także dawało im duchową siłę i równowagę, a każdemu z Jego uczuć dawało duchową zdolność. Wyższe pierwszorzędne łaski, przez spłodzenie z Ducha uczynione ponad Jego innymi łaskami oraz ponad Jego samolubnymi i społecznymi sentymentami uzdolnionymi obecnie duchowo, odłączały Jego ludzkie samolubne i społeczne uczucia od ich ziemskich przedmiotów i przywiązywały je do odpowiadających im duchowych przedmiotów. Te dwie rzeczy czynił przez cały czas Swojej ziemskiej służby, trwającej 3 1/2 lat, a w rezultacie skrystalizował Swe samolubne i społeczne sentymenty do uczuć niebiańskich. Co więcej, dzięki swej lojalności w utrzymywaniu Swych uczuć Nowego Stworzenia i łask w aktywności, sile i równowadze we wszystkich Jego działaniach, próbach, pokusach i cierpieniach, skrystalizował je zanim doszedł do Getsemane. Jego ostateczne doświadczenia, rozpoczynające się cierpieniami w Getsemane i kończące się Jego śmiercią, były próbami, pokusami i cierpieniami, przez które Jego skrystalizowany charakter doświadczał Swych ostatnich prób, które zniósł wiernie i w sposób doskonały, wykazując przez to Swą niezłomną lojalność czynienia woli Bożej we wszelkich okolicznościach ku całkowitemu zadowoleniu Boga.
Przyjrzyjmy się bliżej tym dwom sprawom - Jego ćwiczeniu się w Duchu Bożym jako Nowe Stworzenie i Jego krystalizowaniu tego Ducha jako Nowe Stworzenie jako dwom sposobom, przez które praktykował Słowo Boże. Jego wykonywanie Ducha Bożego wskazywało, że przez wyższe pierwszorzędne łaski: wiarę, nadzieję, panowanie nad sobą, cierpliwość, pobożność, miłość braterską i miłosierdzie - nienawidził, unikał i przeciwstawiał się złu. Zło było dla Niego we wszystkich ogólnych formach - grzechu, błędu, samolubstwa, światowości - oraz we wszystkich szczegółach tych ogólnych form najbardziej odstręczajace - dlatego nienawidził nieprawości. Dlatego też unikał jej ze wstrętem jak węża i zwalczał ją całą siłą Swych łask, specjalnie zaś Swymi wyższymi pierwszorzędnymi łaskami. Okazał te trzy postawy względem zła w pokusach, które przechodził na puszczy, szczególnie w trzech formach tych pokus: będąc kuszonym, ażeby użył Swej cudotwórczej władzy w sposób samolubny, ażeby używał metody fakira dla zwrócenia na Siebie uwagi i ażeby poddał się władzy Szatana w rządzeniu królestwami tego świata. Ale gdy kusiciel na chwilę Go opuścił, powracał znowu z innymi licznymi pokusami, jak Sam wskazuje na to w słowach skierowanych do uczniów: "Ale wy jesteście, którzyście wytrwali przy mnie we wszystkich pokusach moich" - Łuk. 22:28 (wg ang. przekł.). Choć był kuszony co do każdej strony Swego charakteru, wśród wszystkich tych pokus zachował to samo obrzydzenie i unikanie, i sprzeciwianie się złu, gdy ono starało się Go opanować, a przez to On je przezwyciężał. Również wykazywał wstręt wobec zła u innych osób, jakie wypływało ze wstrętu do zła, które w Nim wytworzyły Jego wyższe łaski. W naukach Swych przeciwstawiał się złu, przedstawiając dokładnie jego naturę i skutki, chcąc obudzić wstręt do zła w Swych słuchaczach. Kontrowersje, w których brał udział, były z Jego strony wyrazem tego wstrętu wobec zła i sprzeciwiania się mu. Jego piętnowanie grzechu, a w szczególności grzechu hipokryzji, wynikało z Jego postawy. Również z tego samego źródła pochodziło Jego zwalczanie fałszywej religii. Nawet cuda były przez Niego dokonywane w pewnej części z powodu Jego wstrętu do skutków grzechu i klątwy. Ostre strofowanie, jakie wyrażał przeciwko żydowskiemu klerowi, pełnemu hipokryzji, wypływało po części z Jego nienawiści do zła i pragnienia zwalczania go. Służba Jego, będąca w całości po stronie destruktywnej a częściowo po stronie konstruktywnej była wyrazem nienawidzenia, unikania i zwalczania zła. Pod tym więc względem skrystalizował Swój charakter przeciwko złu.
Lecz rozwijał On Ducha Świętego w jego wyrażeniu dobra w jego stosunku do konstruktywnego dobra, i to jako wyrażenie równowagi Jego wyższych pierwszorzędnych łask i ich panowania nad Jego postrzeżeniowymi, pamięciowymi, wyobrażeniowymi i rozumowymi władzami oraz nad Jego uczuciami i innymi łaskami. To zaś wyrażało się w najwyższej obowiązkowej i bezinteresownej miłości do Boga, w obowiązkowej i bezinteresownej miłości do Prawdy i jej Ducha, i takiej miłości do braci a nawet do świata i Jego nieprzyjaciół, ponieważ złożył za nich Swe życie w ofierze. Rozwijał On głęboką sympatię względem słabych, zgubionych i rozproszonych owiec Izraela i dla innych, sympatię, która wyrażała się w wyczerpującym nauczaniu i kazaniu dla nich, która wyrażała się w wydawaniu Jego życia w leczeniu ciała, myśli i serca, w uwalnianiu wielu z nich od opętania przez demony, która dokonywała nawet cuda rozmnożenia kilku chlebów i ryb, tak iż wystarczyły one w jednym wypadku do nakarmienia 4000 mężczyzn oprócz kobiet i dzieci, a innym razem do nakarmienia 5000 mężczyzn oprócz kobiet i dzieci. Ta sympatia sprawiła, iż Jezus zapłakał w Betanii nad niszczycielskim dziełem śmierci, która zabrała Łazarza z domu Marii i Marty i nad Jerozolimą z powodu grożącego jej zniszczenia; w miasteczku Naim odczuł ból wdowy płaczącej nad jej umarłym synem, a także użalił się Jairusa i żony jego (Jana 11:1-46; Łuk. 19:41; 7:11-17; 8:41, 49-56); oceniał wyznanie Piotra, przestrzeganie przykazań przez młodego bogatego władcę ("rozmiłował się go" - Mar. 10:21), wiarę setnika i wiarę niewiasty syryjsko-fenickiej, pokutę niewiasty wszetecznej, która łzami skruchy umyła Jego nogi i wytarła je włosami, Marię z Betanii, która siedziała u stóp Jego i pilnie słuchała Jego nauk oraz jej czułą miłość, gdy Go pomazała maścią szpikonardową na dzień Jego pogrzebu (Mat. 16:16; Mar. 10:17-22; Łuk. 7:6; Jana 4:6-42; Łuk. 7:37-50; 10:39; Jana 12:1-3). Jezus przejawiał Swego Ducha Świętego w niezliczonych aktach dobroci względem Swych uczniów w ciele, umyśle, sercu i woli, w litości nad ludem, chorymi i nieszczęśliwymi, w przyjmowaniu na Siebie ich chorób i słabości, a udzielaniu im fizycznego zdrowia i siły oraz w licznych nauczaniach, kazaniach, rozmowach, strofowaniach, zachęceniu i pocieszaniu, zależnie od każdego poszczególnego wypadku, który podpadł pod Jego uwagę.
Lecz miłość obowiązkowa i bezinteresowna w swych różnych elementach i wyrażeniach nie jest jedyną łaską Ducha Świętego, którą Jezus rozwinął w sobie. Albowiem rozwinął w Sobie wszystkie inne łaski z trzech kategorii łask. Zaraz po miłości rozwinął w Sobie wiarę, którą ukazywał zawsze w większym stopniu niż wszelkie inne ze Swych wyższych pierwszorzędnych łask; albowiem całe Jego życie było życiem wiary w Boga, odnośnie Boskiej osoby, charakteru, słowa i dzieła. Jego umysłowe ocenienie i poleganie sercem na Bogu, w Jego osobie, charakterze, słowie i dziele były więc wybitnymi cechami Jezusowymi. Poświęcenie Jego było oparte na wierze, jak również i na miłości; Jego wiara przejawiała się w podróży z Nazaretu do Jordanu. Doświadczenia na puszczy okazywały na pewno Jego ufność w Bogu, szczególnie jeśli dotyczy Jego Słowa i dzieł. Jak wielkim wyrazem Jego wiary było rozpoczęcie Jego mesjanistycznej misji głoszenia bliskości zarodkowego Królestwa! Albowiem zawierało ono w sobie początek zmiany dyspensacji od Przymierza Zakonu do Przymierza Łaski, odrzucenie judaizmu i zapoczątkowanie chrystianizmu, a wszystko to miało być przeprowadzone przez krzyż i "głupie kazanie" - 1 Kor. 1:21. Takie było więc wzniosłe działanie Jego wiary; a każdy krok na drodze, jak to widoczne jest z siedmiu kroków Jego postępowania po Wąskiej Ścieżce, był krokiem wzniosłej wiary. Czyż nie wiara ożywiała Jego nauczanie, kazanie, przepowiadanie i czynienie cudów, jak również bezsporne przyjmowanie przez Niego nauk proroczych i typów odnoszących się do Jego misji? Czyż nie wiara przepełniała Jego kontakty z wątpiącym tłumem, z Jego wierzącymi uczniami i wrogim klerem żydowskim? Czyż to nie wiara sprawiła, iż udał się z ufnością w kierunku Jerozolimy, chociaż wiedział, że czeka tam na Niego krzyż? Czyż to nie wiara sprawiła, że stawił czoło zgrai wysłanej aby Go pojmać i przywieść głównym kapłanom, Sanhedrynowi, Piłatowi, urąganiu, biczowaniu, drodze do Kalwarii i ukrzyżowaniu? Czyż to nie była wiara w charakter i Słowo Boże, która umożliwiła Mu wejść w same paszczęki śmierci i piekła, z zapewnieniem zwycięstwa tak dla Siebie, Kościoła jak i świata? Tak prawdziwie na całej wąskiej ścieżce okazywał On umysłowe ocenianie i poleganie sercem na Bogu, w Jego osobie, charakterze, słowie i dziele.
Rozwijał też w Swoim Duchu Świętym łaskę męstwa, czyli silnej odwagi, której sercem jest nadzieja zwycięstwa, albowiem jest napisane o Nim: "Który dla wystawionej sobie radości, podjął krzyż wzgardziwszy sromotę". Ta radość składała się z kilku elementów: (1) z Jego nadziei zadowolenia Ojca Niebiańskiego; (2) z nadziei osobistego zwycięstwa nad Swymi wrogami: Szatanem, ciałem i światem aż do dziedziczenia Bożego i Boskiej natury; (3) z Jego nadziei nauczania, usprawiedliwienia, uświęcenia i wyzwolenia (zbawienia) Kościoła, Wielkiej Kompanii, Starożytnych i Młodocianych Godnych jako czterech wybranych klas; (4) z Jego nadziei dania restytucji światu, (5) z Jego nadziei przezwyciężenia wszelkiego zła oraz tych, którzy nie zechcą oddzielić się od zła; (6) z nadziei oddania ludzkości Bogu, ludzkości na zawsze wolnej od zła i utrwalonej w dobrym; (7) z nadziei stania się z z Kościołem wykonawcą Bożym i Wicekrólem w przeprowadzaniu wszystkich zamysłów Bożych w przyszłych Wiekach Chwały następujących po Tysiącleciu. Tych siedem nadziei dawało Mu moc i siłę do przeprowadzenia i zakończenia tej pracy na ziemi, którą Bóg dał mu do wykonania, stawiania czoła wszelkim przeciwnościom, przezwyciężania wszelkich rodzajów opozycji i pokonywania wszelkiego rodzaju przeszkód. One dawały Mu moc do stoczenia dobrego boju wiary przeciw grzechowi, błędowi, (naturalnemu) egoizmowi i światowości, które były przeciwstawiane Mu przez Szatana, świat i ciało; one dawały Mu siłę do wyjścia ze wszystkich prób i pokus. One czyniły Go spokojnym wśród wielkich przeciwności, niebezpieczeństw, bólów, niesławy i odrzuceń. One też pozwoliły Mu znieść nawet krzyż i śmierć. Rozwijał w Swoim Duchu Świętym samokontrolę do tego stopnia, iż panował nad Sobą w dobre i złe dni, w pochwale i naganie, w popularności i niepopularności, jako zwodziciel a jednak prawdziwy, jako ubogi, a jednak tak wielu ubogacający i jakoby pozbawiony ludzkiej ambicji, a jednak pełen niebiańskich aspiracji. Na koniec z wyższych pierwszorzędnych łask rozwijał w Swoim Duchu Świętym cierpliwość, nie tylko długie znoszenie przeciwności, jak wielu błędnie pojmuje cierpliwość, lecz wytrwałość czyli wytrwanie do końca w czynieniu dobrze pomimo przeszkód, które pogodnie znosił. Tego rodzaju cierpliwość charakteryzowała każdy z siedmiu kroków, którymi kroczył po wąskiej ścieżce i ta cierpliwość była w Nim tak potężna, iż pozwalała Mu wytrwać w obliczu największych przeciwności najtrudniejsze próby i przeszkody, jakie którykolwiek z Jego naśladowców napotykał na swej drodze. Ta cierpliwość pomagała Mu osiągnąć ostateczne zwycięstwo.
Badania nasze jak dotychczas pokazały, że Pan nasz rozwijał w Swoim Duchu Świętym wszystkie wyższe pierwszorzędne łaski, których jest siedem. To samo dotyczy Jego siedmiu niższych pierwszorzędnych łask. W całym Swym zachowaniu względem Swych uczniów i innych, specjalnie zaś względem Swych sędziów, zachował szacunek dla Samego Siebie, przejawiający się w samozaufaniu, zadowoleniu z siebie i poczuciu własnej godności. Zawsze starał się o Boską pochwałę zachowując pokój nawet wśród najcięższych doświadczeń, jak np. gdy stał przed najwyższymi kapłanami, Sanhedrynem, Piłatem, a także w czasie ukrzyżowania. Ostrożność Jego możemy zauważyć w Nazarecie, gdy po przemówieniu do tłumu, uniknął niepotrzebnego niebezpieczeństwa uchodząc przed tłumem chcącym Go zlinczować; w opuszczeniu przez Niego Jerozolimy, gdy wrogowie chcieli Go pojmać przed czasem. Jego tajemniczość okazywała się w zatrzymywaniu trudnych do przyjęcia nauk, aż do czasu, gdy byli przygotowani na ich przyjęcie, w niektórych razach aż po zesłaniu Ducha Świętego (Jana 16:12-15). To jest widoczne w Jego częstym wyrażaniu się w niejasnych mowach, figurach i przypowieściach oraz w Jego powstrzymywaniu się od ogłoszenia, że jest Mesjaszem, a także prawie nic nie mówił w przebiegu Jego sprawy przed najwyższymi kapłanami, radą i Piłatem. Jego przezorność jest widoczna w zachowaniu przez Niego resztek pokarmu po dwukrotnym nakarmieniu tłumu; w wysłaniu uczniów po zakup pokarmu od Samarytanów; dostarczeniu pieniędzy na podatek; w wybraniu skarbnika dla Siebie i dla Apostołów; w wysłaniu uczniów celem wyszukania oślicy, na której wjechał do Jerozolimy na obchodzenie wieczerzy wielkanocnej przed samą Jego śmiercią; i w wyszukaniu domu dla Jego matki - był to jeden z Jego ostatnich aktów. Mając apetyt w jedzeniu i piciu za co był niesłusznie posądzany przez Swych wrogów o obżarstwo i opilstwo; szczególnie w Jego karmieniu się Słowem Bożym i sposobnościami służby jako Jego prawdziwym pokarmem (Mateusz 4:4; Jana 4:32-34). Jego miłość życia jest widoczna w chronieniu Siebie przed morderczymi zamysłami wrogów pragnących zgładzić Go przed czasem, w pilnowaniu Swego zdrowia, a specjalnie w zdobywaniu życia wiecznego i utrzymywaniu Swego duchowego życia. Jego samoobrona objawiała się w Jego Duchu Świętym w unikaniu machinacji wrogów i w obronie Swego charakteru, nauk i prac przed ich atakami. Agresywność Jego przejawiała się w atakowaniu przez Niego błędu i złego postępowania u innych i naturalnego samolubstwa i światowości w Swojej własnej osobie. Wynika z tego, że przejawiał On Swego Ducha Świętego w Swej działalności i używaniu Swych niższych pierwszorzędnych łask.
To samo Jezus czynił ze Swymi niższymi społecznymi łaskami, którymi mógł się posługiwać w ziemskich i duchowych stosunkach. Dlatego tłumił w sobie poczucia płciowe oraz dążenia małżeńskie i ojcowskie, bo używanie ich uczyniłoby Go niewiernym wobec niebiańskiego powołania. Lecz natomiast starał się zdobyć dla Siebie Oblubienicę niebiańską. Działając jako przedstawiciel Boży doprowadzający innych do duchowego spłodzenia, działał On jako duchowy małżonek względem Przymierza, tak jak Ap. Paweł wyraża się pod tym samym względem, gdy mówi, że on niektórych "przez Ewangelię spłodził" - czyli stał się ich ojcem duchowym z tego samego punktu widzenia (1 do Kor. 4:15; Filem. 10). Jako część Przymierza był On częścią matki dzieci Jehowy (Izajasz 54:1-17). W ten więc sposób trzy ludzkie łaski społeczne (poczucie płciowe, małżeństwo i ojcostwo), które tłumił w Sobie, znajdowały swą kompensatę w przejawianiu ich w trzy duchowe odpowiedniki. Z pewnością, iż te trzy duchowe łaski przejawiał w najszlachetniejsze sposoby, a wiemy o tym, bo jesteśmy tymi, którzy podlegają działaniu tych trzech Jego łask. Jak czułe były Jego usiłowania, by się nam przypodobać, mówiąc tak w sensie symbolicznym! Jak dobrotliwe jest względem nas Jego ojcowskie uczucie jako Bożego przedstawiciela. Jak czule zachowywał się względem naszej matki duchowej w czasie naszego zarodkowego stanu w tej matce! Jak czułą była Jego macierzyńska miłość względem nas w Przymierzu! Te same łaski przejawiał przez cały Wiek Ewangeliczny względem tych, którzy im podlegali. Prawdziwe synostwo okazał względem swej ziemskiej matki, powierzając ją opiece kochającego ucznia - Jana - choć nie dopuszczał jej, by dominowała w sprawach Jego urzędu. Względem zaś Przymierza jako Swej duchowej Matki okazywał prawdziwe synostwo wiary, miłości, czci i posłuszeństwa. Możemy być pewni, że okazywał prawdziwe braterstwo względem Swych ziemskich braci i sióstr, choć nie ma o tym wzmianki z czasu poprzedzającego Jego służbę i bardzo mało wspomniane jest o tym w czasie Jego służby. Lecz okazywał prawdziwe braterstwo względem swych braci w wierze, tak, aż do tego stopnia, że oddał za nich Swe życie, jak również za świat. To samo okazuje nam i teraz, choć nie jest już w swym ziemskim ciele. Jak był wtedy, tak jest i obecnie najlepszym Przyjacielem wśród braci i okazuje Swoją przyjaźń niezawodną. Jak wielkim przyjacielem był dla całego świata, gdy okazał Swą przyjaźń w najwyższej formie, oddając Swe życie za nich! Ukochał Swój dom, który Bóg przygotowywał dla Niego, Ciało Jego zmartwychwstałe - i rad był oddać Swój ziemski dom i ciało, aby uzyskać dom niebiański. Miłość zaś Swoją do kraju ziemskiego i rodaków okazał w służbie wykonywanej względem nich i w płaczu, gdy płakał nad przyszłym zniszczeniem kraju i jego ludności. Jeszcze większą miłością ukochał Swą niebiańską ojczyznę - Prawdę i jej Ducha - i obywateli tego niebiańskiego kraju. Wobec tego Jezus w Swoim Duchu Świętym przejawiał wszystkie niższe łaski społeczne, aż do stopnia doskonałości, a to zjednało Mu pochwałę u Ojca Niebiańskiego.
Jezus w Swoim Duchu Świętym przejawiał drugorzędne łaski, zarówno te, które wypływały z Jego wyższych pierwszorzędnych łask, powstrzymujących wysiłki niższych pierwszorzędnych samolubnych łask, dążących do kontrolowania Go, jak i te, które wypływając z poprzednich, tłumiły wysiłki niższych pierwszorzędnych społecznych łask, chcących kontrolować Go (zob. Meekness 1 st par. in Nov. P 1948). Jego pokora wypływała z wyższych pierwszorzędnych łask powstrzymujących wysiłki szacunku do samego Siebie, od kontrolowania Go. Rzeczywiście, całe Jego zachowanie od Jordanu do śmierci było pełne pokory, jak napisano o nim: "Przyjąwszy kształt niewolnika, stawszy się podobny ludziom, i postawą znaleziony jako człowiek, sam się poniżył, będąc posłusznym, aż do śmierci" - Filip. 2:8. Czyż to nie było pokorą, iż stał się bezdomnym nauczycielem i kaznodzieją, zależnym od życzliwości tych, którym służył? Czyż nie było to pokorą, iż przebywał w towarzystwie ludzi biednych, celników i grzeszników? Czyż to nie było pokorą, iż znosił sprzeczności grzeszników, oszczerstwa nauczonych w Piśmie, faryzeuszów i kapłanów oraz słabości Swych uczniów? Czyż nie było to pokorą, gdy spełniał funkcje służącego, myjąc nogi Swym uczniom, i gdy się okazało, że żaden z nich nie był dość pokorny, by wypełnić tę służbę? Czyż to nie pokora pozwoliła Panu chwały poddać się aresztowi, niesprawiedliwym sądom, potępieniu, szyderstwu, biczowaniu, niesieniu krzyża i ukrzyżowaniu jak przestępcy między przestępcami oraz bezwstydnym zniewagom i śmierci? Z pewnością ze wszystkich przykładów przejawiania łaski, jest On największym przykładem pokory w historii ludzkości. Jego skromność wypływająca z wyższych pierwszorzędnych łask powstrzymujących wysiłki Jego aprobaty chcącej kontrolować Go, przejawiała się w bezpretensjonalności Jego słów i czynów, w prostocie Jego wyglądu i zachowania się, w powściągliwości charakteryzującej Jego zachowanie się względem wielkich i maluczkich. Jego pracowitość wynikająca z Jego wyższych pierwszorzędnych łask, mających kontrolę nad Jego zamiłowaniem do wygody, odpoczynku, komfortu i przyjemności jaśniała w Jego licznych nauczaniach, kazaniach, doradzaniach i podróżach, panowaniu nad snem, modlitwie i dokonywaniu cudów w czasie 3 1/2 lat poprzedzających Jego doświadczenia w Ogrójcu. Zużył On wtedy prawie tyle siły żywotnej, co Adam w czasie 928 lat pod klątwą. Jego odwaga, pochodząca z Jego wyższych pierwszorzędnych łask powstrzymujących wysiłki ostrożności chcącej mieć kontrolę nad Nim, pozwalała Mu na podejmowanie najtrudniejszych misji, przemawiania do licznych rzesz ludu, stawania w obliczu największych niebezpieczeństw, a nawet niebezpieczeństwa śmierci wiecznej, która by Mu groziła, gdyby popełnił najmniejszą nawet niedoskonałość; ta odwaga pozwalała Mu na stawienie czoła najgwałtowniejszej opozycji, nienawiści, okrucieństwu, cierpieniom i śmierci w walce z najprzebieglejszym wrogiem - Szatanem.
Jego szczerość i otwartość wynikająca z Jego wyższych pierwszorzędnych łask przytłumiających wysiłki Jego sekretności chcącej mieć kontrolę nad Nim, sprawiły że występował w przemożny i nieporównany sposób w wyrażaniu się i przedstawianiu niepopularnej prawdy, bez względu na to, czy była korzystna czy niekorzystna dla Niego; one też sprawiły, że ganił zło małym i wielkim, a nawoływał do sprawiedliwości i prawdy bez względu czy było to pożądane czy niepożądane przez Jego słuchaczy. Oczywiście, to mogło pochodzić jedynie z serca wolnego od hipokryzji i pełnego otwartości. Nie zabiegał o łaski ubogich czy bogatych, małych czy wielkich, słabych czy silnych, niemądrych czy mądrych, prostaków czy uczonych. Umiłowanie prawdy, sprawiedliwości i świętości czyniło Go szczerym i otwartym. Jego szczodrość (lub hojność) pochodząca z Jego wyższych pierwszorzędnych łask przytłumiających wysiłki oszczędności chcącej mieć kontrolę nad Nim, sprawiła, iż hojnie obdarzał ze swej własnej żywotności darami zdrowia, uleczenia chorych organów, uwolnienia od opętania przez demony oraz leczenia umysłowego, moralnego czy religijnego chromienia. Tak więc chętnie dawał Swój czas, zdrowie, środki, wpływy, reputację, wygodę, talenty i łaski, którymi błogosławił i wzbogacał innych kosztem zubożenia samego Siebie. Jego umiarkowanie pochodzące z Jego wyższych pierwszorzędnych łask powstrzymujących wysiłki apetytu dążącego do kontrolowania Go, było tak silne, że pochłonięty myślami i studiami nad Słowem Bożym mógł powstrzymać się od pokarmu i napoju przez 40 dni i nocy. W innych chwilach warunki Jego pracy sprowadzały na Niego głód. Pomimo Jego wielkiego umiarkowania jeśli chodzi o jedzenie i picie, wrogowie Jego mieli bezczelność oskarżać Go o obżarstwo i pijaństwo. Jego samoofiarność, wypływająca z Jego wyższych pierwszorzędnych łask dominujących nad wysiłkami umiłowania życia dążącego aby mieć kontrolę nad Nim, przejawiała się w Jego długich i wyczerpujących pracach, podróżach, uzdrawianiach, postach, czuwaniu, modlitwach i znoszeniu wszelkiego rodzaju przykrych doświadczeń; były one tak wielkie, że w przeciągu krótkiego czasu 3 1/2-letniej aktywnej służby był On w 99% umarłym w czasie Jego doświadczeń w Ogrójcu. Jego cierpliwość, wypływająca z Jego wyższych pierwszorzędnych łask opanowujących chęć do walki chcącej mieć kontrolę nad Nim, zawsze była widoczna. Cierpliwość ta jasno przyświecała na tle braku zrozumienia Go przez uczniów i innych! Jak bardzo przejawiała się wśród głupoty tych, z którymi Pan miał do czynienia. Jakże wyróżniała się ona w okolicznościach, które mogły doprowadzić do stracenia równowagi, a wśród których On się znalazł, okolicznościach spowodowanych przez ludzką głupotę, spory uczniów, szczególnie gdy chodziło o pierwszeństwo, krytycyzmy, swary i kłótnie nauczonych w Piśmie, faryzeuszów i kapłanów! Jak cudownie ta Jego cierpliwość okazała się w czasie pojmania Go, niesłusznego potraktowania przez najwyższych kapłanów, Sanhedryn, Piłata, opuszczenia przez uczniów, zaparcia się Go przez Piotra, szyderstw i tortur ze strony żołnierzy i widzów w czasie ukrzyżowania! Jak wielką była ta Jego cierpliwość! Był On także pobłażliwy, a pochodziło to z wyższych pierwszorzędnych łask, pokonywających wysiłki Jego agresywności chcącej mieć kontrolę nad Nim. Pan nasz mógł przez modlitwy uzyskać pomoc 12 legionów anielskich, aby pokonały Jego wrogów i wyzwoliły Go od nich, lecz powstrzymywał się od takiej modlitwy, chcąc do końca wypić kielich goryczy, tak jak chciał tego Jego Ojciec. Nie dopuścił, aby gniew opanował Jego serce przeciwko niesprawiedliwym sędziom, męczycielom i krzyżującym Go, lecz z pobłażliwością znosił cierpienia od nich. Z pobłażliwością znosił zachowanie się zmiennego tłumu, który w poniedziałek powitał Go jako Mesjasza, a w piątek domagał się Jego śmierci. O jakże pełnym pobłażliwości był nasz Baranek Boży! Był On także pełen przebaczenia, które było wynikiem Jego wyższych pierwszorzędnych łask przezwyciężających wysiłki destruktywności dążącej do kontrolowania Go. Pan nasz nie czuł gniewu na Judasza, który Go zdradził, ani na arcykapłanów i Sanhedrynu za uznanie Go za wyrzutka społecznego i ogłoszenie winnym śmierci, ani na Piotra, który się Go zaparł, ani na Piłata za wydanie Go w ręce odrzuconego Izraela, ani na tych którzy Go ukrzyżowali. Przebaczył całkowicie Piotrowi oraz modlił się o przebaczenie dla tych, którzy przyczynili się do Jego śmierci! Jak widzimy, Jezus wyrobił w Sobie każdą z drugorzędnych łask, które wypływały z Jego wyższych pierwszorzędnych łask powstrzymujących wysiłki Jego niższych pierwszorzędnych samolubnych łask, by nie miały władzy nad Nim. To samo dotyczy Jego niższych pierwszorzędnych społecznych łask. Te same wyższe pierwszorzędne łaski powstrzymywały Jego tendencje seksualne, małżeńskie i ojcowskie, nie dopuszczając, by te uczucia miały mieć kontrolę nad Nim, a natomiast wytworzyły w Nim czystość oraz małżeństwo i ojcostwo w sensie duchowym. Gdy Jego matka i bracia chcieli mieć kontrolę nad Nim, Jego wyższe pierwszorzędne łaski przezwyciężyły te usiłowania, nie dozwalając by rodzicielskość i braterskość miały mieć przewagę nad Nim, wytwarzając w Nim te zalety w sensie duchowym. Gdy te same wyższe pierwszorzędne łaski powstrzymywały w nim tendencje zadomowienia, przyjacielstwa i patriotyzmu, dążące do panowania nad Nim, On w tym samym czasie wyrabiał w Sobie łaski duchowego zadomowienia, przyjacielstwa i patriotyzmu. W ten więc sposób wyrobił w Sobie wszystkie drugorzędne łaski pozostające w związku z Jego niższymi pierwszorzędnymi społecznymi łaskami.
Na koniec Pan nasz przejawiał w Swoim Duchu Świętym wszystkie trzeciorzędne łaski i to w taki sam doskonały sposób, jak przejawiał wszystkie łaski pierwszorzędne i drugorzędne. Poniżej podajemy trzeciorzędne łaski czyli łaski złożone: gorliwość, cichość, radość, posłuszeństwo, szacunek, łagodność, dobroć, zadowolenie, rezygnacja, umiarkowanie, bezstronność i wierność. Łaski te pochodzą z wyższych pierwszorzędnych łask w połączeniu z łaskami drugorzędnymi a w kilku wypadkach z pewnymi łaskami trzeciego rzędu. Jako ludzka istota Jezus miał je wszystkie i oczywiście miał je również jako Nowe Stworzenie. On nie dopuścił, by łaski te pozostawały w stanie uśpienia, lecz utrzymywał je w pełnej aktywności kiedykolwiek okoliczności domagały się ich użycia. Jego gorliwość w badaniu jest widoczna podczas doświadczeń na puszczy; a gorliwość w służbie przejawia się w energii, stałości i sile Jego nauczania, kazania, podróżowania i leczenia, zaś specjalnie jest widoczna w czasie oczyszczania świątyni. Gorliwość Jego przejawiała się nawet w czasie gdy przechodził próby i pokusy oraz w wytrwałości i cierpieniach. Jego pokora ciągle objawiała się w stosunku do Boga i Prawdy. Z pewnością okazywał uległość pokory w tym, iż nauczył się wszystkiego co wiedział od Boga. Jego pokora względem Biblii jako źródła Prawdy przejawiała się w żarliwych jej studiach oraz w tym, iż był uległy wobec jej wskazań. Uległość pokory wobec kierownictwa przejawiał On w tym, że poddawał wszystkie Swe motywy, myśli, słowa oraz czyny Bogu i Biblii. Czynił to nie tylko w miłych okolicznościach, lecz również i w najbardziej niesprzyjających, ciężkich warunkach, gdyż jest napisane o Nim: "jako baranek na zabicie wiedziony był i jako owca przed tymi, którzy ją strzygą, oniemiał i nie otworzył ust swoich" (Iz. 53:7). Zaprawdę był On pokornym Barankiem Bożym! Blisko związana z dwiema poprzednimi trzeciorzędnymi łaskami, jest inna łaska - radość. Nasz Pan miał wielką i doskonałą miarę radości. Był On namaszczony olejem radości ponad braci Swoich. Ta radość częściowo wypłynęła z wielkich nadziei, jakie miał przed sobą: lecz głównym jej źródłem była jedność, a specjalnie jedność miłości, którą miał z Ojcem, którego wolę pełnił z radością i nad którego Słowem z radością medytował. Cieszył się On każdym zarysem planu Bożego zgodnie z tą jego częścią, która ukrywała Słowo przed mądrymi i uczonymi, a objawiała je symbolicznym niemowlętom, bo niemowlęta miały odpowiednią miarę pokory i uległości w swych charakterach. Wśród innych tekstów Psalm 119 mówi wiele o Jego radości. Doświadczenia Jego na ogół były radosne pomimo faktu, iż był On "mężem boleści" zapoznanym ze smutkiem: chociaż te opisy odnoszą się niemal w całości lecz nie wyłącznie do Jego ostatnich doświadczeń, tj. Od Ogrójca aż do Jego śmierci. Na ogół był on pełen radości.
Następnie trzeciorzędną łaską jest posłuszeństwo, które nasz Pan również posiadał w doskonałej mierze. Przed poświęceniem był On jako doskonała istota posłuszny i poddany pod prawo przymierza, lecz Jego posłuszeństwo osiągnęło wyższy stopień w czasie poświęcenia: ponieważ odtąd trwał nie tylko w posłuszeństwie woli Bożej odnośnie sprawiedliwości, ale przyjąwszy wolę Bożą z miłości bezinteresownej był jej we wszystkim posłuszny w sposób doskonały. Poświęcenie nie tylko zobowiązywało Go do wyrzeczenia się własnej woli i woli świata, lecz również do przyjęcia woli Bożej we wszystkim jako własnej Jego woli; to wypełnił w sposób doskonały. Zaprawdę, podejmując każdy z siedmiu kroków wąskiej ścieżki, był On posłuszny zobowiązaniom Swego poświęcenia. Tak więc posłuszeństwo Jego wobec Boga wyrażało się w wyrzeczeniu się Samego Siebie i wyrzeczeniu się świata, w studiowaniu, głoszeniu i praktykowaniu Słowa Bożego, a także w czujności, modlitwie i znoszeniu zła zgodnie z tym Słowem. On zawsze, wszędzie i we wszystkich rzeczach studiował Słowo Boże starając się poznać wolę Bożą, a następnie wypełniał ją w sposób zdecydowany, postępując we wszystkich sprawach tak, jak podobało się Bogu. W ten sposób praktykował posłuszeństwo w Swym Duchu Świętym. Cześć jest również łaską trzeciorzędną praktykowaną przez Jezusa w Jego Świętym Duchu. Ośrodkiem czci jest najwyższa obowiązkowa i bezinteresowna miłość Boga z całego serca, myśli, duszy i siły; a wśród innych jej charakterystycznych cech, choć w mniejszym stopniu, są: pokora, skromność i ostrożność, podczas gdy składnikami jej są: ocena, uwielbienie i adoracja. Jezus wypełniał tę łaskę w sposób doskonały. Jest to widoczne z Jego postawy pełnej czci względem Boskiej osoby, Boskiego charakteru, słowa i dzieła. Cześć dla Boga przejawiała się w Jego duchu, czujności i modlitwie. Widać ją w sposobie w jaki nasz Pan zachowywał się w Swoich studiach, pracy i cierpieniach. Ta cześć sprawiała, że stawiał On Boga we wszystkim na pierwszym miejscu. Zwróćmy uwagę na uczucie czci charakteryzujące Modlitwę Pańską zapisaną u Mateusza w roz. 6 i Jego Modlitwę Kapłańską zapisaną u Jana roz. 17. Ten duch czci charakteryzował nawet Jego kontakty z uczniami, z tłumem i żydowskim klerem. To światło czci jaśniało we wszystkim co czynił i mówił. Ona była głównym punktem, o którym Jan wyraża się: "Widzieliśmy chwałę jego, chwałę, jako jednorodzonego od Ojca, pełne łaski i prawdy".
Dobroć, albo jeśli użyjemy nie biblijnego terminu o tym samym znaczeniu, "wspaniałomyślność" lub wielkoduszność, była jeszcze jedną z Jego trzeciorzędnych łask. Paweł przeciwstawia sprawiedliwego człowieka człowiekowi dobremu. Sprawiedliwy przyznaje to co się każdemu należy tak, jak by chciał aby inni przyznawali mu to co należy się jemu, podczas gdy człowiek dobry nie tylko przyznaje innym prawa, lecz poświęca swe własne prawa dla innych bez względu na ewentualną stratę dla samego siebie. Człowiek sprawiedliwy jest mniej więcej surowy, ale dobroć człowieka dobrego wypływa z łagodnego usposobienia. Sprawiedliwy dopełnia dokładnie miary, dobry ją przewyższa. Jezus nikomu nic złego nie uczynił, każdemu przyznawał jego prawa; lecz czynił On też znacznie więcej, gdyż wyrzekając się własnych praw z własnej woli, wspaniałomyślnie i hojnie uszczęśliwiał innych i błogosławił im. Ta dobroć powodowała, iż z ust Jego płynęły słowa pełne łaskawości. Widoczną była Jego sympatia do ludzi, a wspaniałomyślność wypływała z Jego serca pełnego dobroci. Jego skłonność do pomagania ludziom przejawiała się w czynie, a łagodna twarz harmonizowała w pełni ze wspaniałomyślnością Jego serca i hojnością Jego ręki.
(Ciąg dalszy nastąpi)
TP ’63, 87-93.