DO KOGO MAMY SIĘ MODLIĆ?

    "WY TEDY tak się módlcie: Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech!" (Mat. 6:9 - Biblia rzymsko-katolicka Douai'a tłumaczona z łacińskiej Wulgaty).

    W czasopiśmie katolickim The Catholic Misji Connellana z Dublina (Irlandia) ukazał się bardzo interesujący artykuł, który dowodzi, że Biblia Douai'a, oficjalna wersja Kościoła Rzymsko-Katolickiego, faktycznie zbija w swych tekstach kilka głównych doktryn i praktyk tego kościoła. Jedna z nich dotyczy czczenia aniołów. Czytamy w artykule na ten temat, jak następuje:

    "Aniołów nie należy czcić. Mat. 4:10 - Bóg tylko powinien być czczony. Kol. 2:18 - ostrzega przed czczeniem aniołów. Żyd. l :6 - Aniołowie sami kłaniają się Jezusowi. Obj. 19:10 - św. Jan został zganiony za pokłon oddany przed aniołem. Obj. 22:8, 9 - Św. Jan znowu jest zganiony".

    Zgadzamy się z tym, że lud Boży nie powinien czcić i modlić się do aniołów. A jeśli nie ma tego czynić wobec aniołów, to rzecz oczywista, że nie powinien tego czynić wobec kogokolwiek z rodzaju ludzkiego, żywego lub umarłego. Wykluczałoby to także czczenie Marii i innych "świętych", jako rzekomych orędowników przed Bogiem i Chrystusem, tak jak to praktykują rzymsko-katolicy.

    Poganie w dodatku do czczenia wielu bóstw, czcili jeszcze wiele bogiń. Najwyższa z ich bogiń jest określona u Jer. 7:18; 44:17-19, 25, jako "królowa niebios". Mieli oni także wiele podrzędnych bogiń. Celem zjednania sobie pogan z większą łatwością, ambitni wodzowie rzymsko-katolickiego systemu wynieśli Marię na miejsce najwyższego honoru, aby stała się "królową niebios", matką Boską, a mniejszych "świętych" do pozycji niższych bogów i bogiń pogańskich.

    Ten wybór "świętych", do których rzymsko-katolicy mają się modlić i oddawać im cześć, jest oczywiście przedmiotem narażonym na znaczne możliwości błędu. Zdaje się, że ci "święci", których hierarchia rzymsko-katolicka kanonizowała i poleciła swoim naśladowcom, by ich czcili i modlili się do nich, są od czasu do czasu zmieniani. Niektórzy uznawani niegdyś za "świętych", przestali być uważam za takowych.

ŚW. FILOMENA - ODRZUCONA "ŚWIĘTA"

    Wielkie przerażenie powstało trzy lata temu, kiedy Watykan ogłosił, że imię "Św. Filomena, panna męczennica" zostało skreślone z religijnego kalendarza kościelnego, ponieważ nie było dowodu, że ona kiedykolwiek istniała. Wywołało to wielkie zamieszanie, tak wśród duchowieństwa jak i osób świeckich. Prasa światowa szeroko się na ten temat rozpisywała, szczególnie w Ameryce i w Europie.

    Fotografia nadesłana telegraficznie przez Associated Press przedstawiała tęgiego irlandzkiego księdza ze stanu Massachusetts (Stany Zjednoczone) wlokącego ze swego kościoła naturalnej wielkości posąg św. Filomeny. Posąg biednej nabożnej dziewicy, z oczami wzniesionymi w górę i złożonymi w nabożnej modlitwie rękoma, został bezlitośnie wyrwany z jej zaszczytnej niszy przez krzepkiego księdza i wyrzucony na śmietnik, jak każdy inny kawałek starego stłuczonego gipsu. Co za degradacja! Dziwny to widok patrzeć w jaki sposób obchodzi się on z posągiem "świętej", przed którą poprzednio zginał kolana, oddając jej cześć (2 Moj. 20:5)! Jednego dnia będąc na zaszczytnym miejscu w sanktuarium, otrzymując cześć wiernych i wstawiając się za nimi przed trybunałem niebieskim - następnego dnia imię jej wymazane z kościoła, nad którym miała pieczę tak długo, jej witraż usunięty, a posąg zepchnięty na śmieci!

    W Quebec, w jednej z prowincji kanadyjskich pogrążonej w zabobonach i czczeniu aniołów Katolicyzmu, gdzie ilość "świętych" jest prawie tak duża jak ilość połączonych razem miast i wsi, gdzie wizerunki przewyższają liczebnie słupy oświetleniowe, powstało wielkie przerażenie. Miało ono miejsce szczególnie w dwóch cieszących się powodzeniem miastach, w których święta Filomena była patronką i oczywiście dobrze się ze swego obowiązku wywiązywała. Obecnie została spalona! Z rozporządzenia Watykanu! Kto teraz będzie doglądał tych miast? Co czynić? Burmistrz jednego z tych miast uroczyście oświadczył, że zwoła ojców miasta, aby wspólnie zadecydowali o imieniu innej świętej patronki. Będzie to, oczywiście, zależne od księdza danej parafii, który z kolei podlega arcybiskupowi Montrealu, a ten znowu poddany jest papieżowi. Burmistrz drugiego miasta odwołał się bezpośrednio do decyzji papieża.

    A co z tysiącami małych katolickich dziewcząt, co z ich matkami i babciami nazywanymi tak dla "świętej" Filomeny i poruczonymi pod jej specjalną opiekę i wstawiennictwo? Kto teraz będzie miał pieczę nad nimi? Czy w dalszym ciągu mają być nazywane imieniem ich patronki, po odrzuceniu jej przez nieomylnego "Ojca Świętego" w Rzymie twierdzącego, że ona nigdy nie istniała? Czy to wszystko było bujdą? Czy te niezliczone modlitwy zanoszone do niej. z których wiele zdawało się być wysłuchanymi, były wszystkie na próżno - zbyteczne? A co z tą nieomylnością "Ojca Świętego", który pierwszy zatwierdził wywyższenie tej nie istniejącej "świętej"? Co z wszystkimi nieomylnymi "Ojcami Świętymi", którzy zanosili modły do tej św. Filomeny, uznając ją i zachęcając drugich, by tak samo czynili? A teraz inny nieomylny "Ojciec Święty" mówi, że ona nigdy nie istniała! Jak może on tak sprzeciwiać się wszystkim innym nieomylnym "Ojcom Świętym" i samemu być nieomylnym? Niewątpliwie, niektóre szczere umysły ośmielające się myśleć indywidualnie, zadają sobie takie pytania.

"RZEKOMI ŚWIĘCI. RELIKWIE I LICZNE RELIKWIARZE"

    Jest rzeczą naprawdę godną uwagi, że poprzedni papież (Jan XXIII) ośmielił się ogłosić, iż nie ma dowodu na to, że "św. Filomena" kiedykolwiek istniała, pomimo że czciło ją tysiące wiernych i że w przeszłości była czczona przez liczniejsze jeszcze tysiące wiernych. Należy żywić nadzieję, że papież będzie trwał w tym postępowaniu i że zdemaskuje i unieważni wiele innych tzw. "świętych", z ich długotrwałymi niedorzecznymi baśniami i legendami.

    Pan Stanisław Twardy, pisząc w The Globe and Mail (Toronto) podaje myśl, że wkrótce ten sam autorytet papieski "zdegraduje" wielu innych zmyślonych "świętych, relikwii i relikwiarzy". Pomiędzy nimi wymienił on "Dom Loretański" - miejsce, w którym rzekomo miała się urodzić Maria, który, jak się utrzymuje, był przeniesiony w całości przez aniołów do różnych miast włoskich, a w końcu do jego obecnego miejsca we Włoszech. Drugi znany europejski relikwiarz mający ulec zdemaskowaniu znajduje się w Compostella, w Hiszpanii, gdzie jak twierdzi się, aniołowie mieli przynieść szczątki Św. Apostoła Jakuba. Papież Leon XIII oficjalnie zagwarantował prawdziwość tej historii w bulli papieskiej. W oczekiwaniu na inspekcję papieską i oficjalny werdykt, jest jeszcze wielka ilość drzewa, o którym się mówi, że pochodzi z krzyża, na którym ukrzyżowano Chrystusa (powiadają, że jest go tyle, iż można by wybudować z niego kilka domów), wraz z beczułkami gwoździ mającymi pochodzić z tego samego krzyża. Nie mówiąc już nic o wielu korcach kości "świętych", wycinków z ich paznokci, włosów z brody itd.

    Wielu inteligentnych rzymsko-katolików zaczyna rozumieć te okłamywania oraz w jaki sposób ich nabożeństwa zostały skomercjalizowane, tak jak inni rzymsko-katolicy zrozumieli to już kilka stuleci temu. Na przykład jeden z najwybitniejszych pisarzy rzymsko-katolickich szesnastego stulecia, Erazm z Rotterdamu, któremu był nawet proponowany kapelusz kardynalski, lecz którego on nie przyjął, walczył o reformę, a w swojej słynnej książce "Pochwała Szaleństwa" ostro krytykował odrażające zabobony, podtrzymywane przez wielu w systemie papieskim. W sposób dowcipny i ostry tak pisał: "Mówię o tych, którzy lubią słuchać lub opowiadać wszystkie te śmieszne baśnie o cudach i dziwach. Z jaką przyjemnością, z jaką chciwością ludzie słuchają wszystkich tych niewiarygodnych historii o upiorach, duchach i widmach, o piekle i wszystkich innych dziwach tego rodzaju. Im bardziej opowiadający oddala się od prawdy, tym pewniej zaimponuje swoim słuchaczom i połaskocze ich świerzbiące uszy. Jednak nie wierzcie, że wszystkie te rzeczy służą jedynie ku uciesze tych, którzy je opowiadają lub tych, którzy ich słuchają. Mają one bardziej solidny cel: służą one temu, by księża i zakonnicy mieli z czego żyć. Nie ma wielkiej różnicy między tymi szaleńcami a tymi, którzy przez głupie zaufanie w protekcję świętych karmieni są zawsze najsłodszymi nadziejami.

CIĘŻKIE ZADANIE KARDYNAŁA

    Według sprawozdania zamieszczonego w "United Press", kardynał Cushing z Bostonu miał dość trudne zadanie do wykonania w tym czasie, gdy Watykan wydał oświadczenie dotyczące św. Filomeny. Zaproszono go, by był obecny przy poświęceniu nowego kościoła w Dover, Mass., który był gotowy do użytku z tym wyjątkiem, że jego kamień węgielny nie był jeszcze umieszczony i że nie był on formalnie poświęcony. Kościół ten miał mieć nazwę św. Filomeny. Prałat, który założył tę parafię w 1959 r., rozdał około 800 małych figurek św. Filomeny swoim parafianom.

    W drodze do Dover kardynał przeczytał wiadomość nadesłaną z Rzymu, która mówiła, że Watykan skreślił imię "św. Filomena, panna męczennica" z religijnego kalendarza kościelnego, ponieważ nie było dowodu na to, że ona kiedykolwiek istniała. Przeto powiedział on zgromadzonym parafianom w Dover, że imię tego kościoła zostanie zamienione na Kościół Najkosztowniejszej Krwi. Co się tyczy powiedzenia zaufanym parafianom o konieczności zmiany imienia ich kościoła, kardynał powiedział: "Było to ciężkie zadanie. Było to podobne do powiedzenia Irlandczykom, że nie było św. Patryka".

    Można przynajmniej pochwalić kardynała, że wybrał imię dla tego kościoła, oparte na kosztownej krwi Jezusa, które z pewnością będzie trwalsze od imion niektórych "świętych" kanonizowanych jako takich w Rzymie, a które może później zostaną odrzucone.

WŁAŚCIWA MODLITWA - NIE DO ŚWIĘTYCH - LECZ DO BOGA

    W naszym tekście Jezus mówi Swoim uczniom, by modlili się do Ojca niebiańskiego: "Wy tedy tak się módlcie: Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech". Tym tylko, którzy stali się dziećmi Bożymi przez pokutę, porzuciwszy grzech i uchwyciwszy się Jezusa jako swego Zbawiciela oraz poświęciwszy samych siebie Jemu i na Jego służbę, jest przyznany przywilej modlitwy (Jana 15:7) w jego najzupełniejszym znaczeniu. Tylko ci, którzy uczynili te kroki są uprzywilejowani wzywać Boga Jehowę tym miłym imieniem: "Ojcze nasz, któryś jest w niebiesiech".

    Przeto ich zbliżenie się do Boga oznacza: (1) wiarę w Niego - Żyd. 11:6; (2) zdanie sobie sprawy z zależności od Boga - Jana 5:19, 30; Filip. 4:19; (3) wiarę, że dzieło pojednania z Nim zostało dokonane przez niewymowny dar Jego miłości, tj. przez Jezusa Chrystusa naszego Zbawiciela - Jana 3:16; 2 Kor. 9:15; Żyd. 2:17; (4) zdanie sobie sprawy z tego, że Bóg nie potępia już więcej błagającego, lecz przyjmuje go jako Syna - Jana 1:12; Rzym. 8:1, 14-16; i (5), poświęcenie albo oddanie całego swego człowieczeństwa Bogu i Jego służbie, zupełne złożenie w ofierze swojej woli, a przyjęcie całkowicie woli Bożej - Przyp. 23:26; Mat. 16:24, Rzym. 12:1.

    Wskazówki naszego Pana mówiące nam do kogo mamy się zwracać w naszych modlitwach usuwają myśli o samolubstwie i sekciarstwie, ponieważ pokazują one, że ten, kto się modli, rozpoznaje fakt, iż są jeszcze inni synowie Boży, którzy tak jak on uciekli od grzechu i zostali przyjęci do rodziny Bożej. Z tego powodu modlitwa rozpoczyna się słowami: "Ojcze nasz", a nie "Ojcze mój". Ktokolwiek jest uprzywilejowany aby zwracać się do Boga w ten sposób, musi także mieć troskę o interesy innych członków z rodziny Bożej, z których wielu znajduje się pomiędzy rzymsko-katolikami, grecko-katolikami itd., a także wielu z nich znajduje się w różnych denominacjach protestanckich i gdzie indziej. Ten, kto przychodzi do Ojca, musi odrzucić wszelkie samolubstwo jakie poprzednio posiadał i musi uznać samego siebie, że jest tylko jednym z zaszczyconej klasy synów w ten sposób uprzywilejowanych.

    Modlitwy mogą także być zanoszone do Jezusa, który nas umiłował i oddał Samego Siebie za nas. On nadal interesuje się nami - nadal nas miłuje. On jeszcze jest naszym "Pasterzem i Biskupem naszych dusz" (1 Piotra 2:15), jeśli my jesteśmy Jego owcami (Ew. Jana 10:11, 15, 27-29). Jezus jeszcze jest naszym wiernym Najwyższym Kapłanem, który może z nami cierpieć i który jest gotów przyjść z pomocą tym, którzy są kuszeni (Żyd. 4:15; 2:18). Chociaż Pismo Św. nigdzie nas nie poucza, by zanosić prośby do Niego, to jednak nie byłoby złem modlić się do Niego; ponieważ Pismo Św. także nigdzie tego nie zabrania, a uczniowie oddawali Mu cześć (Mat. 28:9, 17). Słowo Boże mówi nam, abyśmy "wzywali imienia Pana naszego, Jezusa Chrystusa" (1 Kor. 1:2).

    Byłoby jednak poważnym błędem z naszej strony przypuszczać, że jako poświęcone dzieci Boże mamy zanosić nasze prośby do Pana Jezusa a nie do Boga. Powinniśmy pamiętać, że "wszelki datek dobry i wszelaki dar doskonały z góry jest, zstępujący od Ojca" (Jak. 1:17) i że "my mamy jednego Boga Ojca, z którego wszystko, a my w Nim; i jednego Pana Jezusa Chrystusa, przez którego wszystko a my przezeń" (1 Kor. 8:6). Jehowa jest źródłem naszych błogosławieństw a nasz Pan Jezus przewodem, przez który błogosławieństwa te do nas docierają. "A wiemy, iż Bóg grzeszników nie wysłuchiwa; ale jeśliby kto chwalcą Bożym był i wolę Jego czynił, tego wysłuchiwa" (Ew. Jana 9:31; Mat. 21:22). Jako poświęcone dzieci Boże, co za przywilej posiadamy, że możemy "przystąpić z prawdziwym sercem i w zupełności wiary, mając oczyszczone serca od sumienia złego i omyte ciała wodą czystą [prawdą Słowa Bożego]" (Żyd. 10:22, 23)!

    Zauważyliśmy na początku tego artykułu, że czczenie aniołów i modlitwy do "królowej niebios" są potępione. Módlmy się więc tylko tak jak nam nakazuje Słowo Boże i zgodnie z wolą Bożą.

B.S. '62, 75; TP ’64, 68-71.

Wróć do Archiwum