EGZYSTENCJA BOGA
(E. tom 1, roz. 1)
POWSZECHNA WIARA UZASADNIONA W MORALNEJ I RELIGIJNEJ BUDOWIE CZŁOWIEKA. PRZYCZYNA I SKUTEK. PORZĄDEK I PANOWANIE PRAWA WE WSZECHŚWIECIE. CEL WSZĘDZIE WIDOCZNY. UMYSŁOWA, MORALNA I RELIGIJNA NATURA CZŁOWIEKA. DEMONSTRACJA Z DOŚWIADCZENIA. NIEMOŻLIWOŚĆ ZBICIA EGZYSTENCJI BOGA. BÓG UCZONEGO.
WIARA w egzystencję Boga jest praktycznie powszechna. Podczas gdy ukazywały się niektóre jednostki, zaprzeczające egzystencji Boga i podczas gdy niektórzy wyrażają wątpliwość w Jego egzystencję, to jest, że nie wiedzą czy istnieje Bóg; to jednakże ci stosunkowo są tak nieliczni, że jesteśmy upoważnieni do twierdzenia, że praktycznie cały rodzaj ludzki wierzy, iż jest Najwyższa Istota - Bóg. Nie znaleziono narodu który by nie wierzył w Boga. Wszystkie narody od najbardziej kulturalnych do najmniej kulturalnych przez wszystkie wieki wierzyły w Boga. W ten sposób wiara w Najwyższą Istotę jest praktycznie powszechna. Można więc przyjąć, że wiara w egzystencję Boga ma swoje podstawy w ludzkiej naturze - w budowie człowieka. Niektóre wyjątki w zaprzeczeniu egzystencji Boga znajdują swe wytłumaczenie w umysłowym zboczeniu - przewrotności albo degeneracji - jak to Pismo Św. naucza: "Głupi rzekł w sercu swym: nie masz Boga" (Ps. 14:2).
Powiedzieliśmy, że wiara w Boga ma swoje podstawy w ludzkiej naturze - budowie człowieka. Widzimy to z nauk psychologii i frenologii. Psychologia naucza, że pewna część władz duszy jest przeznaczona ku wierzeniu, czczeniu uwielbianiu i pragnieniu społeczności z Bogiem, tak jak inna część władz duszy przeznaczona jest ku miłowaniu swych bliźnich i pragnieniu ich towarzystwa. Frenologia idzie o krok naprzód, nawet oznacza miejsce organów mózgu, przez które są wykonywane wiara w Boga, uwielbienie Go i pragnienie społeczności z Nim. Ona umiejscawia władzę, przez którą wykonywa się wiara religijna ponad szczytem tej części czoła, która znajduje się nad oczami; a organ mózgu, przez który wykonuje się miłość i cześć dla Boga oraz pragnienie społeczności z Nim umiejscawia w środku szczytu głowy. Gdy głowa jest obszerna albo ma "guzy" w tych miejscach, ludzie normalni łatwo wierzą w Boga i czczą Go. Gdzie głowa jest mała albo ma "doliny" w tych miejscach, ludzie znajdują, że jest trudno wierzyć i czcić Boga. Setki tysięcy głów było zbadanych i z tych badań powyższe wnioski zostały wyciągnięte. Przez wykonywanie wiary itd., "guzy" te powiększają się, ale przez brak wykonywania one przestają wzrastać. Jeżeli one są wykonywane więcej niż inne władze mózgu, czaszka w tym miejscu staje się cieplejsza niż w innych miejscach, ponieważ przez takie wykonywanie, krew Jest przyprowadzona w kontakt częściej i silniej z tą częścią czaszki, czyli bywają silniejsze uderzenia krwi. Notowane są wypadki, że u pewnych osób, które zdegenerowały z czynnego i pałającego życia religijnego przynależne "guzy" nie tylko oziębiły się, ale się nawet skruszyły. To było szczególnie w wypadku tych temperamentów umysłowych, które zdegenerowały z czynnego religijnego życia w religijną obojętność i niewiarę; inne temperamenty nie pokazują tak znacznej zmiany w tych "guzach" po wycofaniu się z życia religijnego z tego powodu, że ich mniej czynne życie umysłowe spowodowało mniej uderzeń i to słabszych na te części czaszki przez mózg, a brak takich uderzeń był powodem mniej znacznych zmian w odnośnych częściach czaszki.
Te fakty dowodzą, że człowiek jest zbudowany tak, iż jego mózg jest przystosowany do wierzenia i czczenia Najwyższej Istoty. I z tego wyciągamy wniosek, że egzystencja Boga jest koniecznym domaganiem się natury ludzkiej, tak słusznym jak domaganie się przez człowieka żywności, wody, własności, piękna, wzniosłości, towarzystwa itd., ponieważ te rzeczy egzystują. A więc z budowy, zalet mózgu i wewnętrznego życia człowieka wnioskujemy o egzystencji Boga. Ci, którzy zaprzeczają egzystencji Boga albo ci, którzy mówią, że nie wiedzą czy jest Bóg (agnostycy), nie mogą wytłumaczyć tej budowy mózgu i wynikającego sensu moralnego i religijnego zobowiązania względem Boga, z powodu pojęcia jakie oni wytwarzają sobie o człowieku. Powtarzamy myśl, że egzystencja Boga jest koniecznym postulatem moralnej i religijnej budowy człowieka - uzasadniona w ludzkiej naturze, ponieważ ludzka natura jest uczyniona jako przystosowana do moralnych i religijnych zobowiązań względem Boga.
Z innego punktu widzenia dowodzimy egzystencji Boga, tj. z punktu widzenia przyczyny i skutku. Jest powszechnie wiadome, że każdy wypadek ma przyczynę; twierdzimy, że każdy wypadek musi mieć swoją przyczynę, ponieważ jesteśmy zmuszeni do takiego rozumowania naszym doświadczeniem, które niewątpliwie pokazuje, że każdy wypadek został spowodowany przez jakąś przyczynę. Dlatego rozumując wstecz, że ile wypadków tyle jest przyczyn, dochodzimy w końcu do pierwszych wypadków, które zawierają w sobie pierwszą przyczynę; i że jako taka musi być bez przyczyny, a przeto jest wieczną. Tę pierwszą przyczynę my nazywamy Bogiem, albo jak Pismo Św. mówi: "Ten który wszystkie rzeczy zbudował [uczynił] Bóg jest" (Żyd. 3:4). Dlatego początki rzeczy są wypadkami, które musiały mieć przyczyny. Weźmy, na przykład początek drzew: zapytajmy się, skąd one pochodzą? Odpowiadamy z nasion albo gałęzi. Skąd te nasiona i gałęzie pochodzą? Z innych drzew. Skąd wziął się początek tych drzew? Z innych nasion albo gałęzi. A skąd wzięły się te nasiona lub gałęzie? Odpowiadamy, że z innych drzew. W końcu w naszym rozumowaniu, przychodzimy do pierwszego rodzaju każdego drzewa, i zapytujemy się, skąd wziął się początek tych drzew? Odpowiedź musi być: z pierwszych nasion. Teraz zapytujemy się, skąd wzięły początek pierwsze nasiona, z których pochodzą pierwsze drzewa? W ten sposób idąc wstecz widzimy, że była przyczyna początku pierwszych drzew. Zajmujmy się teraz kolejno początkiem krzewów, jarzyn, traw - resztą świata roślinnego, a nasze rozumowanie przyprowadza nas do początku pierwszych nasion, z których pochodzą pierwsze krzewy, jarzyny i trawa. Skąd wziął się początek tych nasion? Jeżeli zajmiemy się stworzeniami obdarzonymi władzą ruchu, owadami, rybami, płazami ziemnowodnymi, ptactwem, płazem pełzającym i zwierzętami i zastosujemy ten sam sposób rozumowania, przychodzimy w końcu do pierwszego przykładu każdego rodzaju i spotkamy się z tym samym pytaniem, skąd wziął się pierwszy początek każdego rodzaju? Tak samo jest z rodzajem ludzkim. W ten sposób, rozumując od skutku do przyczyny dochodzimy do początku wszystkich pierwszych rodzajów i znajdujemy się wobec mnogości początków pierwszych rodzajów. Skąd one pochodzą? One nie mogły same się stworzyć; albowiem to by wskazywało na ich istnienie zanim one istniały. Kto więc albo co uczyniło je? Nasze rozumowanie przyprowadza nas do wniosku, że jest pierwsza przyczyna, która jest przyczyną początku wszystkich pierwszych przyczyn. Jeżeli ona jest pierwszą przyczyną, to nie może być skutkiem jakiejkolwiek innej przyczyny. Dlatego ona musi być bez przyczyny a przeto musi być wieczną. My nazywamy tę pierwszą przyczynę Bogiem; ale materialiści nazywają ją nieświadomą ślepą siłą - materią. Który z tych dwóch poglądów opartych na rozumowaniu jest słuszny? Ten wniosek powinno się wyciągnąć z innych rozważań niż te o przyczynie i skutku.
Niektórzy starali się ominąć ten argument przez twierdzenie o nieskończonym następstwie przyczyn i w ten sposób usiłowali zaprzeczyć pierwszą przyczynę. Ale to jest sofisteria: albowiem nieskończona seria wtórych przyczyn nie zgadza się z myślą o przyczynie, a przyczyna jest właśnie tym czego wymaga rozum. Ci, którzy przypuszczają o nieskończonej serii przyczyn przeciw pierwszej przyczynie, w rzeczywistości odrzucają przyczynę w jej ostatniej analizie, ponieważ myśl o przyczynie, jak każda inna myśl, zawiera w sobie początek; ale nieskończona sukcesja przyczyn pozostaje bez przyczyny, co jest niedorzecznością. Z tego powodu nie może być nieskończonej serii przyczyn. Musi być pierwsza przyczyna. Nasz rozum zmusza nas do takiego wniosku, kiedy przyglądamy się wszechświatowi rzeczy w ich początkach. A ci, którzy uciekają się do przypuszczenia o nieskończonej serii, zostali zmuszeni przez różne ścieżki do początkowego gruntu istnienia, określając go różnie - materia, umysłem albo siłą - stosownie do ich teorii. Schwyceni znienacka, ci którzy zaprzeczają pierwszej przyczynie, są zmuszeni uznać ją, jak to może być widziane z doświadczenia Henryka W. Beechera i Roberta Ingersolla. Dziwne jest, że najwymowniejszy amerykański kaznodzieja i najwymowniejszy agnostyk byli przyjaciółmi i wymieniali z sobą wizyty. Przy okazji pewnej wizyty, którą złożył Ingersoll Beecherowi, pierwszy z nich wielce podziwiał pięknie wykonany globus, który znajdował się w gabinecie tego ostatniego. Po uważnym zbadaniu i bezgranicznym podziwie rozwiniętej techniki w starannym wykonaniu kontynentów, oceanów, itd. globusu, Ingersoll spytał się "kto go zrobił?" Korzystając z okazji, Beecher szybko odpowiedział: "Nikt; on sam się zrobił!" Przeczuwając cel tej uwagi sławny agnostyk ugryzł się w wargi, pozostał milczącym i zbity z tropu wyszedł z domu Beechera.
PORZĄDEK I PANOWANIE PRAWA WE WSZECHŚWIECIE
Powyżej powiedzieliśmy, że nie możemy przez argument o przyczynie i skutku zupełnie wnosić, iż pierwsza przyczyna jest Bogiem osobowym. Biorąc tylko pod uwagę przyczynę i skutek, musimy przyznać, że ona mogłaby być ślepą Siłą. Ale inne rozważania, które nam podaje rozum dowodzą, że pierwsza przyczyna nie jest ślepą siłą, ale osobową istotą - Bogiem. Będziemy rozbierali kolejno te rozważania, zwracając tutaj uwagę, iż połączona siła wszystkich tych argumentów dowodzi przez rozum, że istnieje Bóg. Zapytujemy się więc, czy ta pierwsza przyczyna jest ślepą siłą czy inteligentną istotą - Bogiem? Zobaczymy co objawiające się fakty we wszechświecie mają do powiedzenia rozumowi pod tym względem.
Porządek jaki obserwujemy w przyrodzie jest jednym punktem dowodzącym, że pierwsza przyczyna nie jest ślepą siłą, ale inteligentną istotą, która używa sił przyrody jako środka wyrażania Swojej woli w Jej wybranym porządku rzeczy. Przyglądając się niebiosom w pogodną noc, widzimy słońca niezliczonych systemów planetarnych, każdy system obracający się wokoło swojego słońca z każdą planetą obracającą się na swojej osi i krążącą w swojej orbicie, właśnie tak jak planety naszego systemu słonecznego obracają się na ich osiach i krążą w ich orbitach. Wszystkie te planetarne systemy, według ostatnich wywodów naukowych, obracają się wokoło wspólnego centrum - Alcyonu w Plejadach, i za każdym razem każdy system planetarny, w jego różnych ciałach, osiąga to samo miejsce w stosunku do każdej planety każdego innego systemu planetarnego - cykl precesji (ruch wsteczny planet, wracający do tego samego punktu). Na każdej planecie jest porządek dnia i nocy, pór roku, lat itd., zależnie od wielkości orbity każdej planety, jej słońca i jej odległości od słońca, z wyjątkiem tych planet, które mają pierścienie. Ponieważ te systemy planetarne, każdy w jego stosunkach ze swoimi częściami i ze wszystkimi innymi podobnymi systemami przestrzegają taki porządek, wskazuje to na inteligencję w ich przyczynie taką, jakiej ślepa siła niewątpliwie nie może posiadać. Z tego cudownego porządku we wszechświecie, który polega na poruszaniu się wszystkich systemów planetarnych w uporządkowanym pochodzie, wnioskujemy, że pierwsza przyczyna jest inteligentną, a przeto nie ślepą siłą, aczkolwiek ona używa w swoim porządku działania siły.
Ale porządek jest przestrzegany tak samo w drobiazgowych, jak i w wielkich rzeczach wszechświata. Każde źdźbło trawy, każdy krzew, każdy krzak, każde drzewo, każda jarzyna, każda roślina, każde kwiecie, każdy owoc, każdy kwiat, każdy owad, każdy płaz, każda ryba, każdy gad pełzający się, każdy ptak, każde zwierzę i każdy człowiek jest przykładem panowania prawa porządku i tym sposobem świadczy o inteligentnej pierwszej przyczynie. Prawo panuje w rzeczach fizycznych tak samo jak w rzeczach moralnych. To wskazuje na inteligentną pierwszą przyczynę, jako prawodawcę. Prawa grawitacji, przyciągania, odpychania, przylegania, dośrodkowe i odśrodkowe siły, światła, ciepła, ruchu, koloru, głosu itd., działają w harmonii, rozwijając ich działalności w utrzymywaniu porządnego biegu przyrody, co dowodzi, że jest inteligentna pierwsza przyczyna, jako wykonawca prawa. Co więcej, te prawa równoważą się wzajemnie i wytwarzają harmonię we wszechświecie, co dowodzi, że pierwsza przyczyna jest inteligentnie i cudownie skuteczna. One działają również według porządku matematycznych formułek z największą dokładnością i w takich szczegółach, że najwięksi matematycy nie są zdolni rozwiązać wszystkich ich zagadnień. Z tego wynika, że władze rozumowania pierwszej inteligentnej przyczyny są o niedostępnych zdolnościach. Każda nauka objawia panowanie prawa porządku. Astronomia oświadcza to, chemia daje tego przykład, botanika ilustruje to, geologia dowodzi tego, zoologia pokazuje to i fizyka wykazuje to. Te nauki oświadczają według porządku, że objawiają pierwszą przyczynę jako inteligentną istotę, ponieważ jest zupełnie niezrozumiałe, by ślepa siła mogła uczynić wszechświat nieomal w nieskończoności uporządkowanych urządzeń, dostosowań, ruchów, harmonii i działań.
Ci, którzy zaprzeczają, że pierwsza przyczyna jest inteligentną istotą, która w cudowny sposób uporządkowała wszechświat w jego rozległości jak i w jego drobiazgowości, są zmuszeni przypisywać materii i sile władze jakie mogłaby tylko wykonywać osobowa istota; albowiem oni utrzymują, że pierwotnie materia istniała jako mgławica i że została poddana działaniu grawitacji i ciepła, które to siły (grawitacja i wysoka temperatura) działając na mgławicę wprowadziły inne siły w czynność, które po nieskończonej liczbie przemian, stopniowo ale ślepo, rozwinęły wszechświat, tak jasno przecież świadczący o mądrości wyższej od człowieka. Oni nawet mówią, że te siły w końcu wytworzyły rozum u człowieka, wytworzyły to czego same nie posiadają! Oprócz zupełnie nierozsądnego charakteru takich poglądów (ponieważ w ostatecznej analizie oni rozumieją, że ślepa siła wytworzyła z materii niemal wszystkie nieskończone cuda inteligencji jaka rozwija wszechświat), są oni zmuszeni przyjąć, że mgławica została tak urządzona, iż wezwała do czynności grawitację i gorączkę, tj., że był porządek w mgławicy. Skąd wziął się ten porządek, który sam przez się zdradza inteligencję? Na to materialista nie może odpowiedzieć, ponieważ już osiągnął dno swego materializmu. Jakkolwiek zawiłe jest to dla niego, to jednak jest zmuszony przez swoje pierwotne przesłanki przyznać, że to coś, zawiera w sobie porządek czyli prawo, a tym samym musi przyznać materii władze, które tylko osoba posiada, ponieważ zawierają w sobie inteligencję i wolę. Rozum odmawia przyjęcia podobnego wniosku, a znajduje tysiąc razy więcej logicznym przyjęcie jedynie drugiej alternatywy - że pierwsza przyczyna jest to inteligentna istota, zaiste, o tak wielkiej inteligencji, że nie może być zrównana z żadną inną inteligencją ponieważ żadna inna znana inteligencja nie mogłaby wytworzyć prawie nieskończone cuda porządku - prawa - we wszechświecie. W ten sposób rozum zmusza nas do wierzenia, że porządek jaki wszędzie przeważa we wszechświecie zapoczątkowany został w umyśle najbardziej inteligentnej istoty. W taki to sposób rozum zmusza nas do konkluzji, że jest inteligentny Stwórca.
CEL WSZĘDZIE WIDOCZNY
Ta konkluzja jest wzmocniona przez obecność celu we wszechświecie, ponieważ istnieje niezliczona liczba przedmiotów w przyrodzie, które w swej budowie zdradzają cel. Są rzeczy w przyrodzie, które dowodzą o przystosowaniu naprzód urządzonym dla pewnych przyszłych celów. Używamy tutaj słowa zamiar (cel) w sensie naprzód urządzonego przystosowania dla przyszłych celów. Te zamiary między innymi rzeczami są dobroczynne. Jeżeli takie zamiary istnieją w przyrodzie, to one dowodzą, że musiały mieć autora, to jest kogoś, kto uplanował i wykonał je dla ich przeznaczonych celów. To dowodziłoby, że inteligentna pierwsza przyczyna posiadając inteligencję, w dodatku posiada mądrość, życzliwość, wolę i władze wykonawcze i to najwyższego rzędu. Wielkie dowody tego zamiaru są widoczne: (1) w przyrodzie nieorganicznej, (2) w przyrodzie organicznej i (3) we wzajemnych stosunkach nieorganicznej i organicznej przyrody. Zauważcie np. zamiar w filtrowaniu deszczu w ziemi. Podczas tego procesu ziemia nie traci ani jednej cząsteczki jej odżywczej materii koniecznej dla wzrostu roślin: potasu, kwasu krzemowego, amoniaku itd. Przeciwnie ziemia natychmiast absorbuje większą część tych składników, jakie zawiera deszcz i w ten sposób powiększa swój zapas, aby podnieść urodzajność. Co więcej, tylko te składniki deszczu są zupełnie wchłonięte, które są potrzebne dla wzrostu roślin. W ten sposób deszcz i ziemia pokazują przystosowanie do celu - produkowania żywności dla człowieka i dla zwierząt. Tutaj widzimy przeznaczone przystosowanie do zrealizowania przyszłego celu w przyrodzie nieorganicznej. Zamiar jest tak samo widoczny w dwóch gazach: tlenie i wodorze, które połączone w pewnych proporcjach tworzą wodę, tak konieczną do życia. Podobnie zamiar jest widoczny w powietrzu, wytworzonym przez połączenie tlenu, azotu i argonu, tak potrzebnym do życia. Zamiar objawia się setkami sposobów w świetle, gorączce i we wszystkich innych siłach przyrody - w ich pomieszaniu aby zachowywać wszechświat i uczynić go zamieszkałym. Jakie cudowne zamiary objawiają się w obracaniu się ziemi wokół jej osi, aby wytworzyć dzień i noc, w celach wzrostu, działalności i spoczynku oraz w jej krążeniu po orbicie aby następowały na niej pory roku, i to w sposób zmienny na północnej i południowej półkuli! Inne fakty nieorganicznej przyrody również pokazują zamiar: Dlaczego unoszone przez wodę drzewo jest wyrzucane na brzegach Grenlandii gdzie tak bardzo jest potrzebne, a nie na brzegach Anglii i Francji, gdzie nie jest potrzebne? Dlaczego planety położone najbliżej słońca nie mają księżyców, podczas gdy te więcej oddalone, które potrzebują więcej światła - mają? Dlaczego żelaza - najbardziej potrzebnego metalu - jest najwięcej? Dlaczego stałe wiatry (równikowe) oddalają często chmury z pewnych części ziemi gdzie deszcze są obfite, a przenoszą je w inne części, które inaczej byłyby nieurodzajne? Dlaczego ciepłe prądy oceanu płyną do północnych i południowych części naszego globu, podczas gdy zimne prądy płyną do równikowych okolic? We wszystkich tych faktach widzimy dobroczynny zamiar. W ten sposób przyroda nieorganiczna jest przepełniona zamiarem, a to dowodzi o mądrości, życzliwości, woli i władzach wykonawczych pierwszej inteligentnej przyczyny.
Jeżeli przypatrzymy się przyrodzie organicznej, to wszędzie spotykamy się z zamiarem. Dlaczego organy stworzenia zwierzęcego są wszystkie uformowane, zanim którykolwiek z nich jest użyty? Czy nie jest to zamiar przeznaczony do przystosowania dla przyszłych celów? To jest widoczne nawet w królestwie roślinnym. Np. listek przymocowany do pręcika kwiecia lipy jest zbyteczny aż słupek z owocem oderwie się od gałęzi, wtedy jego liściaste skrzydło niesione jest daleko od pnia, na którym rosło, aby wytworzyć inną narośl. Jak to się stało, że oczy ryby są zbudowane w harmonii z prawami światła załamującego się w wodzie? Albo, że dłoń ręki i podeszwa stopy mają grubszą skórę niż reszta ciała; że struktura ręki ma takie cudowne przystosowanie; że oczy są przystosowane do światła i do odpowiedniej wizji, że żołądek i wątroba są najgodniejszym uwagi laboratorium chemicznym na ziemi; że serce wykonuje prawie nieustanny ruch, tudzież jest najcudowniejszym systemem pompy; że krew wchłania tlen dla podtrzymania życia i zabiera składniki pokarmu, aby je rozdzielać po całym ciele i odnawia zużyte komórki, unosząc je ze sobą; że nerki są największym systemem przecedzania (filtracji); że organy mózgu myślą, dostrzegają, pamiętają, miłują, nienawidzą itd. itd.; że pięć zmysłów wykonuje czynność dla potrzeb zwierzęcych; że organy reprodukcyjne męskie i żeńskie są przystosowane do rozradzania i że jelita są największym systemem kanału ściekowego jaki istnieje? Jak to? Czy te wszystkie organy w ich budowie nie dowodzą zamiaru naprzód urządzonego do przystosowania dla pewnych przyszłych celów? Zapewne, wszędzie w organicznej przyrodzie jest widoczny zamiar.
Tak samo, obecność zamiaru ujawnia się na gruncie stykania się między organiczną a nieorganiczną przyrodą. Płuca są przystosowane do powietrza a powietrze do płuc; światło jest przystosowane do oka a oko do światła; ucho jest przystosowane do głosu a głos do ucha; powonienie jest przystosowane do nosa a nos do powonienia; smak jest przystosowany do języka a język do smaku; żywność do żołądka a żołądek do żywności. Słońce, dzień i noc, pory roku, woda i klimat są przystosowane do zwierzęcego i roślinnego życia a zwierzęce i roślinne życie do nich - wszędzie widać przeznaczone przystosowanie dla przyszłych celów. W ten sposób spotykamy się wszędzie z zamiarem i wszędzie dowodzi on o autorze, który działa według zasady przystosowania środków do celów, przygotowania ich zanim potrzebę daje się odczuć. To dowodzi o inteligentnej pierwszej przyczynie, która jest mądra, potężna, życzliwa, posiadająca wolę i dobroczynna w jej władzach wykonawczych! Tym sposobem przyczyna i skutek połączone z porządkiem i zamiarem, dowodzą, że jest mądry, potężny, życzliwy, posiadający wolę i dobroczynny Bóg, podczas gdy budowa mechanizmu mózgu człowieka wymaga - chyba że występuje skażenie (umysłowe) wierzenia i czczenia Boga. Te propozycje są udowodnione całkowicie przez rozum oprócz objawienia; a gdy są rozsądnie przedstawione, to nigdy nie mogą być skutecznie pobite.
UMYSŁOWA, MORALNA I RELIGIJNA NATURA CZŁOWIEKA
Istnienie umysłowej, moralnej i religijnej natury człowieka dowodzi o istnieniu Boga. Przekonujemy się, że człowiek jest zdolny rozumować nad głębokimi i zawiłymi kwestiami. Znajdujemy go zdolnym do wynajdywania fizycznych i umysłowych przedmiotów. Człowiek jest zdolny do czynów o wysokiej moralności, dobroci i samozaparciu się; jest obdarzony poczuciem obowiązku wobec prawa; odczuwa swoją zależność wobec wyższej władzy. Dlatego człowiek jest przystosowany do intelektualnego, moralnego i religijnego życia. To są fakty wewnętrznego życia i są one tak istotne dla nas jak fakty zewnętrzne. Te fakty nie mogą być zaprzeczone, chyba że ktoś zaprzeczy rzeczywistości ludzkiej natury. Przeto nie możemy zaprzeczyć faktu o istnieniu intelektualnego, moralnego i religijnego sensu i że człowiek jest prowadzony w jego postępowaniu przez tę potrójną zdolność pojmowania. To są fakty dla niego tak jasne jak zewnętrzne zjawisko; albowiem one są częścią jego osoby - dlatego są tak istotne jak on sam. Z faktu, że człowiek posiada władze umysłowe wnioskujemy, że pierwsza przyczyna, która spowodowała pierwszego człowieka, posiada również inteligencję; albowiem Ona nie mogłaby dać tego czego Sama nie posiada, ponieważ udzielenie rozumu zawiera w sobie posiadanie go u Stwórcy, według biblijnej zasady: "Ten, który uczynił oko izali nie widzi?". Nadto z faktu, że człowiek posiada moralne i religijne władze wnosimy, że Stwórca pierwszego człowieka musi posiadać moralne i religijne władze, ponieważ uczynienie moralnych i religijnych władz zawiera w sobie posiadanie ich przez Stwórcę. Stąd posiadanie przez człowieka umysłowych, moralnych i religijnych władz dowodzi, że Pierwsza Przyczyna je posiada. Na skutek tego, wyciągamy wniosek, że Stwórca jest mądrym, sprawiedliwym i miłującym Bogiem z faktu, że człowiek jako Jego stworzenie ma władzę mądrości, sprawiedliwości i miłości. Istnienie tych władz u nas, zawiera w sobie z punktu widzenia przyczyny i skutku, dowód, że jest Bóg i że On jest mądry, sprawiedliwy i miłujący.
DEMONSTRACJA Z DOŚWIADCZENIA
Przedstawiamy teraz szósty dowód egzystencji Boga: doświadczenie tych, którzy przychodzą w harmonię z Nim tj. dzieci Boże spłodzone z Ducha. Ten argument nie jest przekonywający dla tych, którzy nie doznali tego doświadczenia. Dla takich spłodzenie z Ducha może mieć co najwyżej tylko tyle wagi ile jest uzasadnione na świadectwie drugich. Ale dla tych, którzy doznają tego doświadczenia, ono jest najbardziej imponującym i przekonywającym z wszelkich argumentów o egzystencji Boga; albowiem ono przyprowadza ich w bezpośredni kontakt z Bogiem jako istotą. Jest to prawdziwe nie przez zewnętrzny zmysł ale przez wewnętrzny zmysł Ducha, który jest im dany kiedy zostali spłodzeni z Ducha. Oni przekonują się przez doświadczenia, że z każdym postępem wiary i posłuszeństwa względem Boga, oni wypełniają w sobie Boskie obietnice połączone z tym postępem. W ten to więc sposób, gdy okazują skruchę wobec Boga dowiadują się, iż On zgodnie z Jego obietnicą w podobnych wypadkach daje im uzdolnienie do nienawidzenia i porzucenia grzechu, a miłowania i wykonywania sprawiedliwości. Gdy oni rozwijają wiarę w Jezusa jako ich Zbawcę, przekonują się, że obiecany pokój z Bogiem staje się ich pokojem. Gdy oni wykonali posłuszeństwo do poświęcenia się otrzymali obiecane spłodzenie z Ducha, które ujawniło im, że są w posiadaniu nowych i powiększonych władz - duchowych władz - zaszczepionych w ich sercach i umysłach, czyniąc ich zdolnymi do zrozumienia i ocenienia rzeczy duchowych i do ubiegania się o nie jako będące ich ambicją życia, rzeczy, do których oni nie byli zdolni przed takim spłodzeniem. Oni przekonują się, że każdy prawdziwy wysiłek, aby wzrastać w duchowej łasce, znajomości i owocnej służbie, jest wynagradzany przez taki wzrost. W wykonywaniu przywileju modlitwy w harmonii z Boskimi ustalonymi warunkami, oni mają najbardziej zadowalający dowód umysłu i serca, że Bóg działa z nimi przez odpowiedzi jakie otrzymują na takie modlitwy. Zgodnie z Boską obietnicą, oni stwierdzają, że Bóg czyni, iż wszystkie rzeczy wychodzą na ich dobro. Ich jedność i społeczność z Nim staje się tak zażyła, że uczą się, aby być w jedności z Nim przez kontakt, jakiego oni ustawicznie doświadczają i jaki osiągają. We wszystkich sprawach życia oni jasno dostrzegają Jego działalność względem nich. Ich stosunek z Nim staje się tak zażyły, że ciągle napełnieni są uczuciem Jego obecności, łaski i Jego pomocy. Tym sposobem oni chodzą i mówią z Bogiem i żyją w Nim. Dla nich Bóg jest żyjącą rzeczywistością tak istotną, jak gdyby On był widzialny. Dla nich Jego bezustanne działanie z nimi jest najbardziej imponującym i przekonywającym dowodem Jego istnienia i Jego głównych przymiotów - mądrości, mocy, sprawiedliwości i miłości. Jest to nieszczęściem dla drugich, że nie posiadają tego doświadczenia - nieszczęściem spowodowanym przez to, że nie uczynili potrzebnych kroków, aby je osiągnąć, ale ich brak doświadczenia w tych rzeczach nic nie ujmuje z rzeczywistości tego doświadczenia udzielonego tym, którzy uprawiają potrzebną skruchę, wiarę i posłuszeństwo, albowiem dla nich świadectwo Ducha jest największym i najbardziej przekonywającym dowodem egzystencji Boga.
NIEMOŻLIWOŚĆ ZBICIA EGZYSTENCJI BOGA
Podajemy teraz nasz siódmy i ostatni dowód - dowód negatywny - o egzystencji Boga: niemożliwość zbicia Jego egzystencji. Ateizm jest niezdolny dać dowody zbijające, ponieważ aby udowodnić ateizm, powinno się być Bogiem - co dowodziłoby, że jest Bóg. Następujące rozważania udowodnią to twierdzenie: Zanim ktoś mógłby naprawdę powiedzieć, że nie ma Boga w świecie, to powinien on znać i zupełnie rozumieć każdą istotę, rzecz, zasadę, pracę, siłę itd., przeszłość i teraźniejszość we wszechświecie, ponieważ jeżeliby jakaś rzecz umknęła Jego wiedzy i zrozumieniu, to ona mogłaby być Bogiem. Mówiąc innymi słowy, on sam powinien znać wszystkie rzeczy - być wszechwiedzącym. Zanim ktoś mógłby z autorytetem powiedzieć, że nie ma Boga, to on powinien być wszędzie we wszechświecie, i to po wszystkie wieczności i być powiadomionym o wszystkich rzeczach wszędzie i w tym samym czasie; innymi słowy, on powinien być wszechobecny i wieczny tak samo jak wszechwiedzący. Aby być zdolnym powiedzieć twierdząco, że nie ma Boga on powinien być wszechmocny; ponieważ tylko w ten sposób mógłby mieć gwarancję jako istotny dowód przeciwko wszechmocnej istocie, która mogłaby pragnąć zachować swoją egzystencję przed innymi przez ograniczenie jego horyzontu wiedzy tak, aby uczynić niemożliwym odkrycie jej istnienia. Aby oświadczyć w sposób absolutny, że nie ma Boga powinno się być również duchem, ponieważ tylko duch może widzieć ducha; a ponieważ ci, którzy nie są duchami, nie mogą widzieć istoty duchowej jaką jest Bóg, przeto nie mogą z taką pewnością twierdzić, że nie ma Boga. Bo ażeby udowodnić, że nie ma Boga, powinno się być istotą duchową, wieczną, wszechwiedzącą, wszechobecną i wszechmocną, tj. powinno się być Bogiem, a w ten sposób po wszystkim byłby Bóg. Przeto jest niemożliwym zbić egzystencję Boga. Dlatego ateizm jest niezdolny dać takich dowodów, podczas gdy teizm - czyli wiara w Boga, jako najwyższą i jedyną przyczynę wszechrzeczy, Stwórcę i Rządcę wszechświata - jak to nasze siedem argumentów pokazuje, jest rzeczą udowodnioną. Zaprawdę, sam rozum, oprócz objawienia pokazuje, że Biblia ma rację w dwóch co najmniej swoich trafnych oświadczeniach znajdujących się w Ps. 14:2 i Przyp. 1:7.
BÓG UCZONEGO
Po skończeniu tego co powyżej jest podane, nasza uwaga została zwrócona na rzeczowy wywiad "Bóg uczonego", który ukazał się w tygodniku Narodowym Collier z 24 października 1925 a udzielony został przez dr Millikana, który jest jednym z największych obecnie żyjących uczonych. Otrzymał on nagrodę Nobla za wybitne dzieło naukowe. Znajdujemy przyjemność w przytoczeniu obszernego wyjątku jego wywiadu:
"Ja nie mogę wytłumaczyć dlaczego jestem żyjący a nie raczej martwy. Fizjolodzy mogą mi powiedzieć wiele rzeczy o mechanicznych i chemicznych procesach mego ciała, ale nie mogą mi powiedzieć dlaczego ja żyję? Ale czy nie byłoby zupełnie niedorzeczne dla mnie zaprzeczać, że żyję?. Nasza naukowa wiedza porównana z tym co znaliśmy sto lat temu, jest bardzo wielka, ale porównana z tym co pozostaje do poznania jest bardzo mała. Mapa ziemi nosiła kiedyś wiele wielkich, białych przestrzeni oznaczonych "niezbadane". Teraz jest ich jednak bardzo mało. Mapa nauki jest jeszcze wielką białą kartą, na której jedynie jest tu i ówdzie kropka, pokazująca co zostało określone; i im więcej badamy tym więcej widzimy, jak daleko jesteśmy od rzeczywistości zrozumienia tego wszystkiego, i im jaśniej to widzimy i przyznajemy się do naszej ignorancji, i ograniczenia, tym więcej uznajemy egzystencję Czegoś, Potęgi, Istoty czy Stwórcy - bez względu jaką nazwę byśmy Mu dali - w którym mamy nasze istnienie i z powodu którego żyjemy i poruszamy się. Niewiele mnie obchodzi czy się zupełnie zgadzam z wami w moim pojęciu o Stwórcy lub nie, albowiem "czy można przez poszukiwanie znaleźć Boga"? Oba pojęcia, wasze i moje, z powodu natury tej kwestii, muszą być niejasne i nieokreślone".
"Jestem najmniej usposobiony, aby się kłócić z człowiekiem, który uduchawia naturę i mówi, że Bóg jest dla niego duszą wszechświata, ponieważ duch, osobistość i wszystkie te abstrakcyjne pojęcia, które mu towarzyszą, takie jak miłość, obowiązek i piękno, istnieją dla was i dla mnie, właśnie tak jak istnieje żelazo, drzewo i woda. One są w każdym razie tak istotne dla nas jak rzeczy fizyczne, którymi posługujemy się. Dlatego żaden człowiek nie może opisywać natury, jako pozbawionej tych przymiotów, które są częścią waszego i mojego doświadczenia, a o których wy i ja wiemy, że są w naturze. Jeżeli więc w naszym pojęciu utożsamiacie Boga z naturą, to musicie siłą rzeczy przypisać jej świadomość i osobistość albo co więcej, nadświadomość i nadosobistość. Nie możecie z powodzeniem syntetyzować naturę i pozbawiać ją jej najwybitniejszych przymiotów. Tak same nie możecie pozbawiać ją jej potencjonalności, bez względu jak daleko cofnęlibyście się w czasie. Innymi słowy, materializm, tak jak on jest pospolicie rozumiany, jest całkiem niedorzeczną i zupełnie nierozsądną filozofią i jest naprawdę uważany jako taki przez większość myślicieli".
"Bez usiłowania więc, aby pójść dalej w określeniu tego co w tej kwestii jest nieokreślone, pozwólcie mi ponownie potwierdzić moje przekonanie, że aczkolwiek nie możecie wierzyć w pewne szczególne pojęcie o Bogu, o którym mógłbym wam dać moje wyrażenie, i chociaż niewątpliwie jest to prawdą, że wiele z naszych pojęć bywa czasami dziecinne i antropomorficzne (uczłowieczenie bóstwa z przymiotami i wadami ludzkimi), każdy kto posiada dostateczne władze do uznania własnej niezdolności zrozumienia zagadnień egzystencji, schyla swoją głowę w obecności natury - jeżeli pozwolicie, wolę powiedzieć wobec Boga - który znajduje się poza tym wszystkim i którego przymioty są nam po części objawione we wszystkich rzeczach, tak iż to mi sprawia ból, tak jak W. T. Kelvin - angielski matematyk i fizyk (1824-1907) - odczuł ból gdy usłyszał surowe ateistyczne poglądy wyrażane przez ludzi, którzy nigdy nie poznali głębszej strony egzystencji. Pozwólcie mi więc odtąd używać słowa Bóg, aby określić to co jest poza tajemnicą egzystencji i co nadaje jej sens. Myślę więc, że nie zrozumiecie mnie źle, kiedy mówię, że nie znałem nigdy człowieka zdrowo myślącego, który by nie wierzył w Boga".
"Jak mało wiemy o ostatecznej naturze rzeczy, dokładnie pokazują nam zmiany w naszych pojęciach, które nastąpiły w ciągu ostatnich trzydziestu lat. Kiedy zacząłem otrzymywać stopnie uniwersyteckie w 1893, byliśmy bardzo pewni że fizyczne podstawy świata były zbudowane z około siedemdziesięciu pierwiastków niezmiennych i niezniszczalnych. Również czyniliśmy jasną różnicę pomiędzy fizyką materialną a fizyką eteryczną. Wierzyliśmy w zachowywanie energii, zachowywanie masy i zachowywanie ruchu oraz wiedzieliśmy dokładnie jak za pomocą tych zasad wszechświat utrzymywał swój bieg. Ale teraz jesteśmy o wiele mniej tego pewni, niż byliśmy wtedy. W 1895 r. pojawiły się promienie X (lub Roentgena) jako zjawisko zupełnie nowe i nastąpiła radioaktywność, która nam pokazała, że "pierwiastki" nie są wcale ostatecznymi rzeczami, że atomy doznają ustawicznej zmiany i nie są niezniszczalne. Okazuje się teraz, że prawa elektromagnetyczne nie wchodzą w działalność wzajemną elektronów wewnątrz atomu. Einstein wykazał, że masa i energia są określeniami niezmiennymi i wszyscy teraz zgadzamy się, że poprzednie różnice pomiędzy materialnymi, elektrycznymi i eterycznymi zjawiskami muszą być usunięte. I dlatego jestem bardzo oględny ażeby oświadczać, że nasze obecne naukowe pojęcia i hipotezy mają trwać na zawsze. Wobec tego jestem o wiele bardziej ostrożniejszy aby przeczyć lub twierdzić dogmatycznie na polu religii - polu; które według ogólnego poglądu jest poza sferą, w której intelektualna wiedza jest możliwa".
"Otóż co więcej, mogę powiedzieć w sposób dokładny, że nie ma podstawy naukowej do zaprzeczenia religii - ani też nie ma żadnego powodu w moim rozumowaniu do konfliktu pomiędzy nauką a religią, ponieważ ich pola zupełnie różnią się. Ci, którzy wiedzą bardzo mało o nauce i ci, którzy wiedzą bardzo mało o religii, wchodzą wprawdzie w spór, a widzowie wyobrażają sobie, że jest konflikt pomiędzy nauką a religią, podczas gdy konflikt jest tylko pomiędzy tymi dwoma rodzajami ignorancji. Pierwszy poważny spór tego rodzaju powstał, gdy Kopernik przedstawił swoją teorię, że ziemia zamiast być płaską i być centrum wszechświata, była w rzeczywistości tylko jedną z licznych małych planet, obracającą się raz na dzień na swojej osi, i raz na rok wokoło słońca. Kopernik był księdzem - kanonikiem katedry - i był on raczej człowiekiem religii niż człowiekiem nauki. On wiedział, że podstawy prawdziwej religii nie opierają się na polu, gdzie odkrycia naukowe jakiegokolwiek rodzaju mogą je zakłócić. Prześladowany był nie dlatego, że sprzeciwiał się religii, ale dlatego, że według jego teorii człowiek nie był centrum wszechświata, a to było bardzo nieprzyjemną wiadomością dla licznych egoistów..."
"Przez wiele lat wierzyliśmy mocno, że słońce było ciałem rozpalonym do białości, które stopniowo oziębiało się. Teraz wiemy, że gdyby tak było to dawno by już ono wystygło, szukamy zatem źródła jego ustawicznego zapasu ciepła i jesteśmy skłonni wierzyć, że ono jest wytwarzane przez pewne formy zmian podatomowych. Nasze odkrycia w tej dziedzinie są tak rewolucyjne jak były odkrycia Kopernika, ale nikt nie myśli aby one były antyreligijne. Niemożliwość jakiegokolwiek konfliktu pomiędzy prawdziwą nauką a prawdziwą religią staje się oczywista, kiedy zbada się cel nauki i cel religii. Celem nauki jest, aby rozwinąć bez uprzedzenia albo z góry powziętego sądu, jakiegokolwiek rodzaju wiedzę o faktach, prawach i procesach natury. Zadaniem jeszcze ważniejszym religii, z innej strony jest, aby rozwinąć sumienie, ideały i dążenia rodzaju ludzkiego".
"Wielu z naszych wielkich uczonych było w istocie ludźmi o głębokich religijnych przekonaniach i życiu... Ja wierzę, że im więcej nauka jest badana, tym więcej ona oddala nas od wszystkiego co daje się porównać z ateizmem. I znowu: jeżeli myślicie dość głęboko, to będziecie zmuszeni przez naukę do wiary w Boga, która jest podstawą wszystkiej religii. Znajdziecie, że nauka nie jest w sprzeczności z religią, ale jest jej pomocna. Weźcie innych wielkich wodzów nauki, jak: Izaak Newton, Michał Faraday, Jakub Clerck-Maxwell, Ludwik Pasteur. Wszyscy ci mężowie byli nie tylko religijnymi mężami, ale byli też wiernymi członkami ich wyznań. Ponieważ najważniejszą rzeczą w świecie jest wiara w moralne i duchowe wartości - wiara w znaczenie i cel egzystencji - wiara że gdzieś zdążamy. Ci mężowie nie mogliby być tak wielkimi gdyby nie posiadali tej wiary..."
"Nie jest to nie do uwierzenia, że będziemy zdolni pewnego dnia zrobić w naszych laboratoriach to co słońce robi w swoim laboratorium. Wiec jest zrozumiałym, że nauka mogłaby, jeżeliby jej dano możność, zmienić ten świat w ciągu jednej generacji. Ale na jaki cel? Bez poparcia moralnego religii, bez ducha służby, który jest istotą religii, nasze nowe władze byłyby tylko środkami naszego zniszczenia".
TP ’64, 89-95.