NASZ TEKST GODŁA NA ROK 1965

"Pamiętaj tedy na stworzyciela swego we dni młodości twojej" (Kaz. 12:1)

    WEDŁUG otrzymanych wiadomości, nasz tekst godła na rok 1964 (1 Kor. 10:31) przyniósł braciom szczególne błogosławieństwa, gdy go starannie i ciągle rozważali oraz stosowali do swych codziennych doświadczeń na drodze poświęcenia się Panu. Tekst z Kaz. 12:1, który polecamy jako nasz tekst godła na rok 1965, powinien przynieść nam podobne błogosławieństwa, gdy będziemy go stosowali do siebie w codziennym życiu.

    Aby lepiej ocenić błogosławieństwa zawarte w naszym tekście powinniśmy starannie zbadać jego kontekst. Ustęp z Kaz. 12:1-7 jest napomnieniem do czcigodnego pamiętania o Stworzycielu i służenia Mu podczas młodości lub siły wieku, zamiast odkładania tej sprawy do późniejszego okresu życia, gdy przyśpieszone działanie procesu umierania pomniejszy siły.

    Ten ustęp Pisma Św. jest ogólnie uważany za arcydzieło pod względem poetycznej myśli, szczególnie w swoim opisie przedstawiającym proces umierania w starości i samą śmierć. Czas młodości lub siły wieku jest najlepszym i najowocniejszym czasem do przyjęcia i zachowania Boga w sercu i umyśle oraz do czczenia Go i służenia Mu. Nie powinniśmy z tym czekać aż do czasu, gdy przyjdą na nas dni złe, napełnione kłopotami, gdy będziemy zużyci w starości.

    Hebrajskie słowo określające "młodość" w w. l pochodzi od słowa oznaczającego: wyborny, pierwotny, krzepki. Rotherham tłumaczy je jako "krzepkość", a Leeser jako "młodzieńcza siła". Napomnienie naszego tekstu odnosi się szczególnie do ludzi młodych wiekiem, jak to pokazuje kontekst w Kaz. 11:9, 10; ale w jego ogólnym lub szerszym znaczeniu obejmuje ono zarówno okres młodości jak i męskości, podczas którego siła życia pozostaje nienaruszona. Napomnienie to stosuje się także do licznych ludzi, którzy nie są już młodzi wiekiem. Chociaż tekst ten nie odnosi się bezpośrednio do tych, którzy mają zdrowie nadwerężone, do słabych szczególnie w podeszłym wieku, to niemniej jednak mogą oni wyciągnąć z niego liczne błogosławieństwa, albowiem oni także powinni czcigodnie pamiętać o Stworzycielu i powinni Mu służyć bez względu na to, jak małą byłaby ich zdolność i sposobność. Bóg będzie oceniał ich służbę, jeżeli wykonywana będzie we właściwym duchu (Żyd. 6:10).

    Pamiętajmy właściwie każdego dnia o Stworzycielu, włączając szczególnie nasze wyborne dni - najlepsze, najżywotniejsze dni naszego życia; pamiętajmy, że Bóg jest naszym Stworzycielem, że Jemu zawdzięczamy naszą egzystencję - Źródłu i Zachowawcy naszego życia (Ijoba 12:10; Ps. 36:10; 66:9; Dan. 5:23), że On jest naszym prawym Panem i Właścicielem i Jemu powinniśmy oddawać cześć i uszanowanie, które jesteśmy Mu winni jako naszemu Stworzycielowi i Dobroczyńcy (Ps. 29:1, 2; Jana 3:27; 1 Kor. 4:7). Jemu uczyńmy zupełne poświęcenie i Jemu oddajmy nasze najlepsze usiłowania, szczególnie w wybornych dniach i latach naszego życia, "pierwej niżeli nastaną złe dni [fizycznego upadku i słabości] i nadejdą lata, o których rzeczesz: Nie podobają mi się [z powodu przeminięcia w dużej mierze przyjemności zmysłów - por. z 2 Sam. 19:34, 35]". Kilka następnych wierszy pokazuje, jak przyjemności życia stopniowo zanikają z nastaniem starości.

POETYCZNIE OPISANA STAROŚĆ

    Pamiętajmy więc o naszym Stworzycielu, gdy wszystko idzie dobrze, "pierwej niż się zaćmi słońce, i światło, i księżyc i gwiazdy [pierwej niż nasz wzrok się zaćmi, pierwej niż zaniewidzimy i nie będziemy mogli cieszyć się pięknościami Boskiego arcydzieła], a nawrócą się [w sposób powtarzający się] obłoki [ ucisku ] po dżdżu [odświeżających błogosławieństw]" (w. 2).

    W dniach słabości lub podeszłego wieku, "którego się poruszą [osłabną i staną się drżące] stróże domowi [ramiona i ręce dbające o ciało, dom gliniany - Ijoba 4:19 - odpowiadające niewiastom starającym się o dom], a zachwieją się [ nie będą wtedy w stanie podtrzymać ciężaru ciała - por. z Ijobem 4:4 margines; Zach. 8:4] mężowie duży [nogi odpowiadające mężom, którzy utrzymują rodzinę] i ustaną melący [zęby przestaną odpowiednio żuć], przeto, iż ich mało będzie i zaćmią się [zaciemnią się; 1 Moj. 27:1; co do wyjątku zaćmienia zob. 5 Moj. 34:7] wyglądający [różne władze umysłowe] oknami [oczami]" (w. 3).

    W procesie umierania "drzwi [wejścia i wyjścia, jak np.: uszy, nos, oczy, dotyk, usta itd.] zawrą się z dworu [ich działanie stopniowo zmniejsza się lub całkowicie ustaje: następuje głuchota, powonienie staje się mniej czułe, wzrok słabnie, powiększa się zdrętwienie, zanika apetyt, wielce słabną i stopniowo zanikają wymowa i ruchliwość, albowiem starość niewiele ma wspólnego z dorastającym pokoleniem] z słabym głosem mełcia [ze szczękami w ustach mniej lub więcej bez zębów wydającymi tylko głuchy dźwięk żucia lub ssania]; i powstanie na głos ptaszy [wcześnie, nie mogąc dobrze spać], i ustaną wszystkie córki śpiewające [szlachetne zalety i władze muzyki instrumentalnej oraz wokalnej w dużej mierze wygasną zarówno pod względem cieszenia się nimi, jak i używania ich - por. z 2 Sam. 19:34, 35; Szekspir zaś tak to przedstawia: "Jego gruby głos męski obraca się w dziecięcy sopran"] (w. 4).

    Liczenie na własne siły stopniowo zanika w miarę jak one opadają. Starcy mogą się chwalić, jak dawniej biegali po pagórkach lub jak wspinali się na strome szczyty gór, ale obecnie "nawet i wysokiego miejsca bać się będą [ obawiać się będą np. wejść na drabinę, ponieważ doznają na niej zawrotu głowy; dyszą i doznają bicia serca gdy wspinają się do góry po schodach], i będą się lękać na drodze [obawiać się będą na nierównych lub śliskich ścieżkach i w przechodzeniu przez huczące ruchem ulice], gdy zakwitnie migdałowe drzewo [będą woleli wybrać innych na ich miejsce, aby przynieść owoc w różnej działalności - por. z 4 Moj. 17:8], także i szarańcza będzie mu ciężka [małe rzeczy staną się bardzo uciążliwe i nieznośne], i żądza go ominie [ogólna obojętność cechuje starość, brak apetytu, brak przydechu itd.]". Wszystkie te objawy i kłopoty są związane z procesem umierania i niewątpliwie nastąpią one w starości, "bo człowiek idzie do domu wiecznego [grobu], a płaczący po ulicach chodzić będą [przyjaciele opłakiwać będą jego utratę przed śmiercią, a zwłaszcza wtedy gdy go ona ostatecznie zabierze spośród nich]" (w. 5).

    Tak więc wiersze 2-5 poetycznie opisują zewnętrzne oznaki starości - ramiona i ręce trzęsą się, nogi chwieją się i wykrzywiają, zęby klekocą i przestają wykonywać swoją pracę oraz wypadają, oczy zaciemniają się, uszy tracą słuch, wargi bełkocą, sen staje się lekki i łatwo się przerywa, muzyka traci swój urok, wysokość napawa strachem, woli się innych od siebie, małe kłopoty są wyolbrzymiane i przydech ustaje.

POETYCZNY OPIS ŚMIERCI

    Wiersze 6 i 7 przedstawiają wewnętrzne i ostatnie etapy zaniku życia w ciele, po czym dusza (albo osoba) umiera, a jej składowe części - ciało i duch lub siła życiowa - powracają do swych pierwotnych źródeł.

    Można przyjąć, że "srebrny sznur" przedstawia system nerwowy, sznur pacierzowy i wszystkie jego rozgałęzienia, które rządzą każdą czynnością ludzkiego ciała. Jest to prawdziwie srebrny sznur życia. Gdy on się przerwie, mówi się, że nerwy są rozstrojone. Utrata władzy nerwowej jest jednym z ostatnich etapów procesu umierania; ta ostatnia utrata objawia się opadnięciem dolnej szczęki - niezmienny i nigdy nie zawodzący dowód natychmiastowej śmierci.

    "Czasza złota" uważamy, że przedstawia ciało (które zawiera cenną krew życia, a które w swoich organach załamuje się w ostatnich etapach procesu umierania), szczególnie głowę, umysł (który jest najważniejszym członkiem ciała; umysł jest przyrównany do złota, które jest najcenniejsze - zob. Dan. 2:32, 38). Umysł zachowuje wszystkie cenne myśli, lecz gdy złota czasza rozbije się to myśli giną a pamięć zawodzi. Zupełna utrata władz umysłowych lub nieświadomość (włączając niezdolność rozpoznania przyjaciół) często następuje jako jeden z ostatnich etapów procesu umierania. Gdy "czasza złota" się stłucze, to mózg staje się nieużyteczny.

    "Rozsypanie się wiadra nad zdrojem" stosownie wyobraża płuca przestające oddychać, albowiem one wchłaniają pierwiastek życia ("dech" żywota" - 1 Moj. 2:7; E 374; F 40) z otaczającej atmosfery, jako ze źródła życia. Gdy więc płuca (jako wiadro) nie czerpią już i nie przelewają do strumienia krwi ożywiającego tlenu z powietrza (źródła życia) dla podtrzymania stałej działalności ciała - tzn., gdy płuca przestają oddychać - krew już się nie utlenia i osoba krótko potem umiera. Przedśmiertne rzężenie jest często jednym z ostatnich objawów, że wiadro rozsypało się nad zdrojem.

    "Skruszenie się koła nad studnią" nasuwa myśl, że serce - zbiornik (studnia) i napęd (koło) krwi we wszystkich częściach ciała - przestało działać w swoich skurczach i rozkurczach, za pomocą których rozsyła krew do różnych części ciała, a potem ją znowu przyjmuje. Kolo zawiera tu aluzję do azjatyckich kół, którymi czerpie się wodę ze studni czy też głębokich cystern do użytku domowego lub do irygacji ziemi. Gdy serce przestaje pracować, pompować za pomocą skurczów mięśni swoich komór krew podtrzymującą życie w całym ciele i przyjmować ją znowu do swoich przedsionków, wówczas można powiedzieć, że skruszyło się koło nad studnią. Staje się to zazwyczaj wtedy, gdy lekarz opiekujący się chorym oznajmia jego śmierć.

    Gdy więc srebrny sznur się przerwie (gdy system nerwowy osłabnie i stanie się niezdolny do pracy), gdy złota czasza stłucze się (gdy ciało, włączając mózg, przestaje działać), gdy wiadro rozsypie się nad zdrojem (gdy płuca przestaną oddychać nie utleniając już krwi, nie udzielając już jej dechu żywota) i gdy skruszy się koło nad studnią (gdy serce przestanie bić i krew przestanie krążyć), wtedy wszelkie czynności dowolne i mimowolne ustają - dusza lub osoba umiera (w. 6).

    Wówczas (w. 7) ciało wraca do ziemi, z której było wzięte (1 Moj. 3:19; Ps. 104:29), a duch żywota, przywilej życia, siła życia (hebr. ruach; zob. E 367-371), każdego człowieka dobrego czy złego (albowiem wszyscy stracili życie przez grzech ojca Adama - Rzym. 5:12) powraca do Boga, do swego pierwotnego Źródła - do Źródła życia (Ps. 36:10). W ten sposób przez śmierć, stan człowieka sprowadzony jest dokładnie do tego, czym był on przedtem nim człowiek został stworzony; siła życia człowieka nie podlega już więcej ludzkiej kontroli - ona już nigdy nie może być odzyskana bez Boskiej mocy, która - dzięki Bogu - będzie znowu działać na jego korzyść w zmartwychwstaniu. "Bogu niech będzie chwała za niewypowiedziane dary Jego" (2 Kor. 9-15)!

    Jak z tego widzimy, nasz tekst jest nie tylko wspaniałą zachętą dla tych, którzy są młodzi wiekiem, ale także dla wszystkiego ludu Bożego, aby zachowywać Boga w sercu i umyśle, aby czcić Go i służyć Jemu oraz badać, rozpowszechniać i praktykować Jego Słowo, wykonując je obecnie, gdy jeszcze posiadamy w dużej mierze zdrowie i siły większe, niż będziemy je mieli w przyszłości.

GŁĘBSZE ZNACZENIE

    Nasz tekst jednak sprowadzi nam o wiele większe błogosławieństwa, jeżeli również będziemy go rozważali w świetle głębszego znaczenia - w jego zastosowaniu do życia duchowego Nowego Stworzenia lub do życia nowego serca, umysłu i woli - do "wewnętrznego człowieka" (Rzym.7:22; 2 Kor. 4:16), albowiem jesteśmy "mocą utwierdzeni przez ducha Jego [Bożego] w wewnętrznym człowieku" (Efez. 3:16; Kol. 1:11). Pamiętajmy o naszym Stworzycielu (w pobudkach, myślach, słowach i czynach w codziennym odnawianiu i wykonywaniu naszego poświęcenia się Jemu, w znajdowaniu przyjemności czynienia Jego woli - Ps. 40:9 - i w czynieniu wszystkiego na Jego chwałę - 1 Kor. 10:31), szczególnie w dniach naszej młodej i pierwszej siły duchowej, krzepkości, żywotności, zdrowia i pomyślności, "pierwej niżeli nastaną dni złe [duchowej choroby, upadku, słabości i umierania nowego serca, umysłu i woli] i nadejdą lata, o których rzeczesz: Nie podobają mi się".

    Lecz ktoś może powiedzieć: "Już jest za późno dla mnie, aby pamiętać o Bogu w moich najwyborniejszych lub najlepszych dniach duchowej pomyślności, zanim złe dni nastaną, ponieważ w moim życiu one już nastały - mam bardzo wątłe zdrowie; pieniądze już mi się wszystkie wyczerpały i nie posiadam żadnej własności; a żona moja bardzo mi się sprzeciwia". Ależ Bracie! Czy doświadczenia te odpędzają cię od Pana? O nie, one przyciągają mnie jak nigdy bliżej do Niego - mojej jedynej pomocy, pokrzepiciela i ostoi". A więc dni te w twoim życiu duchowym nie są złe, ale pomyślne i chwalebne. Jeżeli będziemy pamiętali o naszym Stworzycielu w naszych najlepszych dniach, to nie musimy usiłować pamiętać o rzeczach ziemskich, zatrzymywać się myślą zbytecznie nad nimi i pokładać w nich naszych uczuć, choć mamy dbać o siebie i o tych, którzy są od nas zależni (1 Tym. 5:8). Nasze zdolności są ograniczone; nie możemy w tym samym czasie służyć dwom mistrzom o sprzecznych interesach - Bogu i mamonie (ziemskim bogactwom - Mat. 6:24). Duchowe błogosławieństwa przychodzą przez doświadczenia - dla tych, którzy są przez nie właściwie rozwijani - "dlatego nie słabiejemy; ale choć się też nasz zewnętrzny człowiek kazi, wszakże on wewnętrzny odnawia się ode dnia do dnia" (2 Kor. 4:16).

    Ktoś jednak może się zapytać: "Jak mogę upewnić się, że mój wewnętrzny człowiek odnawia się każdego dnia? Zdaje się, że lata mijają, w których nie mam żadnej przyjemności. Wydaje mi się, że nie doznaję tej samej przyjemności i radości w Prawdzie i w zbieraniu się z braćmi, jakich doznawałem w pierwszym roku po przyjściu do Prawdy". Ale Bracie, może masz o wiele większą radość w Prawdzie niż zdajesz sobie sprawę.

    Pierwszy rok poznania Prawdy, w którym otrzymałeś wielkie oświecenie i liczne błogosławieństwa, był tak ogromnie wyższy od poprzednich lat ciemności i błędu, że ta radykalna zmiana wywarła na tobie bardzo znamienne wrażenie. Jest to podobne nagłemu wyjściu z ciemności głębokiego wąwozu i wejściu do jasności słonecznej na szczycie góry. Od tego czasu uczyniłeś wielki postęp w miarę jak kroczyłeś w świetle z roku na rok, jednak nie zachodziły już takie znamienne kontrasty. Widzisz więc, że twój postęp w ostatnim czasie może tak znamiennie się nie zaznaczył, lecz niemniej był istotny. Miej otuchę, jeżeli widzisz badając siebie, że nadal gorliwie badasz Prawdę, rozmyślasz o niej, miłujesz ją, praktykujesz ją oraz świadczysz o niej i że masz przyjemność w czynieniu świętej woli Bożej we wszystkich rzeczach.

    Jest jednak powód do alarmu, jeżeli nasz duchowy wzrok słabnie - jeżeli się zaćmi słońce (Prawda Nowego Testamentu składająca się głównie z Pieśni Baranka - zbawienie z wyboru), i światło (Duch Św. - Mat. 6:23; komentarz Manny na 9 sierpnia), i księżyc (Prawda Starego Testamentu składająca się głównie z pieśni Mojżesza - zbawienie restytucji) i gwiazdy (Apostołowie i inni specjalni nauczyciele ogólnego Kościoła); albowiem "jeśli tedy światłość, która jest w tobie, ciemnością jest [stała się], sama ciemność jakaż będzie?" (Mat. 6:23). Jeżeli zaczynamy miłować ciemność (nawet w małej mierze) więcej niż światło, to dlatego że nasze uczynki są złe; "każdy bowiem, kto źle czyni, nienawidzi światłości i nie idzie na światłość, aby nie były zganione uczynki jego" (Jana 3:19, 20). Jeżeli osoba w Prawdzie popada w taki stan, to naprawdę złe dni nastały i nadeszły lata, o których "wewnętrzny człowiek" powie: "Nie podobają mi się", gdy kolejne nadzieje rozwieją się, a nawrócą się chmury ucisku.

WAŻNOŚĆ WIARY, NADZIEI I MIŁOŚCI

    Pamiętajmy więc na naszego Stworzyciela we dni naszej duchowej młodości, siły i pomyślności, pierwej niż takie dni złe nastaną; albowiem wówczas "poruszą się stróże domowi". Wiara i Nadzieja (odpowiadające niewiastom o dom dbającym oraz obu ramionom i rękom służącym do dbania o ludzkie ciało) są dwiema łaskami, które w swojej działalności dbają o dobro "wewnętrznego człowieka". Wiara i Nadzieja współdziałają i obie odgrywają rolę zasadniczą w troszczeniu się o nasze dobro duchowe.

    "Bez wiary nie można podobać się Bogu"; "przystąpmyż z prawdziwym sercem w zupełności wiary"; "wiara bez uczynków martwa jest"; a "to jest zwycięstwo, które zwyciężyło świat, wiara nasza" (Żyd. 11:6; 10:22; Jak. 2:17, 20, 26; 1 Jana 5:4). Zatem "bojujmy on dobry bój wiary" i "chwyćmy się żywota wiecznego", "daru Bożego"; oraz "wypełnijmy wszystko upodobanie dobrotliwości Jego, i skutek wiary w mocy" (1 Tym. 6:12; Rzym. 6:23; 2 Tes. 1:11).

    Tak samo "my duchem z wiary nadziei sprawiedliwości oczekujemy"; "nadziejąśmy zbawieni"; "Bóg nadziei" napełnia nas "wszelką radością i pokojem w wierze, abyśmy obfitowali w nadziei". My jednak jesteśmy z domu Chrystusowego, "jeśli tylko tę pewną ufność i tę chwałę nadziei aż do końca stateczną zachowamy" (Gal. 5:5; Rzym. 8:24; 15:13; Żyd. 3:6; 6:11).

    Wiara i Nadzieja zachowują w dobrym stanie "wewnętrznego człowieka", "jeśli tylko trwamy w wierze [Prawdzie] ugruntowani i utwierdzeni, a nie poruszeni od nadziei Ewangelii (Kol. 1:23). Ale jeżeli pozwolimy śmierci działać w nowym sercu, umyśle i woli, to Wiara i Nadzieja będą się chwiać i trząść oraz stopniowo osłabną w trzymaniu się obietnic Bożych.

                Mej wiary nie przełamie wróg.
                Bo z Ducha czerpię ją:
                A Ducha tego dał mi Bóg;
                Bóg jest ucieczką mą.
                Nadzieję w sercu miej
                I w wierze mocno trwaj;
                Zwyciężysz w każdej chwili złej,
                Niebiański ujrzysz Raj.

    "Mężowie duży" (odpowiadający mężom, którzy utrzymują domowników i dwom nogom podtrzymującym ludzkie ciało) stosownie przedstawiają dwie formy miłości: (1) obowiązkową i bezinteresowną miłość do Boga i (2) obowiązkową i bezinteresowną miłość do bliźniego (Mat. 22:37-39 por. z E. tom 11, 706; T.P. '46, 59, par. 9). Te dwie formy miłości we dni duchowej pomyślności są bardzo proste. One podtrzymują wiarę, która jest "przez miłość skuteczna" (Gal. 5:6) i wszystkie inne łaski, które w rzeczywistości są składnikami miłości (F 223). Miłość w ostatecznej analizie jest większa niż wiara i nadzieja, ale wszystkie razem współdziałają dla naszej korzyści i pomyślności (1 Kor. 13; 1 Tes. 1:3). Jeżeli jednak "wewnętrzny człowiek" zaczyna umierać, jeżeli nieprawość obfituje, to miłość Chrystusowa, która zmusza nas (2 Kor. 5:14), "oziębnie" (Mat. 24:12; Obj. 2:4); a pod ciężarem złośliwości, pychy, samowywyższenia, samolubstwa, pozbawionego miłości nieporozumienia itd. "zachwieją się mężowie duży", poniżymy się do czynienia rzeczy, które sprowadzą wstyd i potępienie, a których nie myślelibyśmy czynić pod właściwą podporą miłości (1 Kor. 13).

WIĘCEJ OZNAK STOPNIOWEGO DUCHOWEGO UMIERANIA

    "Melący" przedstawiają zalety, którymi żujemy i właściwie przyswajamy sobie "dobre słowo Boże" (Żyd. 6:5). Jeżeli Nowe Stworzenie lub nowe serce, umysł i wola umierają, to rozmyślanie o Piśmie Św. i stosowanie go do siebie będzie stopniowo zanikać i stanie się rzeczą rzadką; a władze duchowe pojmowania i jasnego odróżnienia będą się zaciemniać - taki człowiek nie będzie rozumiał i oceniał Prawdy, jak to czynił poprzednio i Prawda nie będzie już tak przemawiała do niego, ponieważ jego poglądy się zaciemniają. ,,Zawrą się drzwi z dworu z słabym głosem mełcia". Duchowe drzwi słuchu staną się tępe, a "drzwi warg" (Ps. 141:3) również się zamkną w tłumach i w stykaniu się z drugimi. Człowiek taki nie będzie już przyjmował świadectwa Prawdy i nie będzie już o niej świadczył, jak kiedyś to czynił. Gdy on z początku przyszedł do Prawdy, to chciał o niej opowiadać wszystkim, ale teraz będzie z chęcią rozmawiał na prawie każdy inny temat z wyjątkiem tematu Prawdy. Smutny ten stan następuje, gdy "zawrą się drzwi z dworu z słabym głosem mełcia".

    "I powstanie na głos ptaszy" - małe doświadczenia zakłócą jego pokój i rozgniewa się on o błahe rzeczy. Jego umysł nie spolega na Panu jak poprzednio i dlatego nie ma on doskonałego pokoju (Iz. 26:3). "I ustaną wszystkie córki śpiewające" w tych, którzy duchowo umierają. Oni już nie są "napełnieni duchem, rozmawiając z sobą przez psalmy, i hymny, i pieśni duchowne, śpiewając i grając w sercu swoim Panu" (Efez. 5:18, 19; Ps. 95:1, 2). Czy nasze serca są w harmonii z Bogiem? Harmonia z Bogiem powinna się objawiać w domu, na zebraniach w zborze, wśród braci, w naszych stosunkach z bliźnimi, ze znajomymi w pracy i ze wszystkimi ludźmi, z którymi się spotykamy. Czy światło nasze jeszcze świeci, czy też trzymamy je w skrytości (Łuk. 11:33)?

    Wielu takich, którzy byli kiedyś silni w Panu, obecnie okazują oznaki duchowej starości - osłabienie w życiu duchowym. Oni "boją się wysokiego miejsca"; twierdzą, że Pańskie normy prawdy i sprawiedliwości są za wysokie; wolą porównywać się z innymi braćmi aniżeli z Panem. Obawiają się oni uczynić specjalny ślub zalecony przez br. Russella; boją się, że inni nazwą ich dziwakami lub ekstremistami, jeżeli odmówią wejścia do grona plotkarzy, mówienia źle o innych, wzięcia udziału w światowych przyjemnościach i postępowania według światowych norm. Przez swoje postępowanie - jeżeli już nie ustnie - świadczą oni, że boją się zastosować do wysokich norm Pańskich. "I będą się lękać na drodze". Niektórzy obawiają się trudnych zadań, boją się rozdawać ulotki lub mówić o Prawdzie do innych, cofają się przed Boskimi miłującymi karaniami, mają bojaźń, że Pan ich nie wynagrodzi dość sowicie itd.

    "Gdy zakwitnie migdałowe drzewo". Jest to objawem duchowego umierania, jeżeli ktoś widzi, że drugi czyni postęp i rozwija się a on jemu tego zazdrości i ma wobec niego zawiść. "Nic nie czyniąc spornie albo przez próżną chwałę, ale w pokorze jedni drugich mając za wyższych nad się"; i "miłością braterską jedni ku drugim skłonni bądźcie, uczciwością jedni drugich uprzedzając" (Filip. 2:3; Rzym. 12:10). Jest to niebezpieczną oznaką, jeżeli np. ktoś pozwala sobie na zazdrość wobec brata, który wzrasta w znajomości i łasce do tego stopnia, iż zbór wybiera go do służby na starszego lub gdy ma on urazę, iż brat ten może lepiej odpowiadać na pytania w bereańskim badaniu od niego. Zamiast pałać zazdrością lub zawiścią, powinien on być raczej pobudzony do radości z powodu uprzywilejowanego brata i do większej gorliwości i pilności napełnionej miłością w badaniu oraz praktykowaniu Prawdy.

    "Także i szarańcza będzie mu ciężka". Ci, którzy umierają duchowo, będą pobłażać sobie mniej lub więcej w litowaniu się nad sobą, będą wyolbrzymiać nawet małe doświadczenia i przestaną uważać duchowe błogosławieństwa jako główny cel życia - oni będą oglądać się za rzeczami widzialnymi więcej niż za rzeczami niewidzialnymi (2 Kor. 4:17, 18). Przez swoje postępowanie - jeżeli już nie ustnie - będą oni winić Boga za nalewanie im kubka, który jest za gorzki dla nich do picia i będą twierdzić, że ich ciężar jest dla nich za wielki do niesienia. Oni będą mniej lub więcej zapominać, iż "wierny jest Bóg, który nie dopuści, abyście byli kuszeni nad możność waszą, ale uczyni z pokuszenia i wyjście, abyście znosić mogli" (1 Kor. 10:13).

    Innym objawem, że czyjeś duchowe życie umiera jest to, iż "żądza go ominie". Jest to naprawdę niebezpieczny objaw, gdy ktoś traci pragnienie badania Prawdy Słowa Bożego, rozmyślania o niej i karmienia się nią, tak jak jest ona przedstawiona w tomach parousyjnych i epifanicznych. Uwydatnia się to często w zaprzestaniu prenumerowania i badania czasopism Prawdy i pozwoleniu nieraz na to, że pozostają one nie czytane a niekiedy nawet nie wyjęte z opaski (!); w traceniu pragnienia modlenia się, uczęszczania na zebrania, świadczenia o Prawdzie itd. Niektórzy posuwają się tak daleko, że "słowo PAŃSKIE mają za hańbę i nie kochają się w nim" (Jer. 6:10).

    Dlaczego jednak pragnienie mija i dlaczego wszystkie poprzednio wymienione choroby następują? Odpowiedź brzmi: "bo człowiek idzie do domu wiecznego". Nowe Stworzenia w tym stanie idą ku wiecznemu unicestwieniu i znajdują się w niebezpieczeństwie Wtórej Śmierci; Młodociani Godni w tym stanie są w niebezpieczeństwie wiecznej utraty swego stanowiska wśród Młodocianych Godnych; a poświęceni Obozowcy Epifanii, którzy idą taką chylącą się ku upadkowi drogą, są w niebezpieczeństwie wiecznej utraty swego wysokiego stanowiska wśród naprawionego ludu Bożego na poziomie ludzkim.

    "A płaczący po ulicach chodzić będą", mówiąc: "Czy zauważyłeś, że brat A nie uczęszcza już więcej na zebrania?" lub "Siostra B zdaje się już nie dba wcale o to, by rozmawiać o Prawdzie - czy nie jest to godne pożałowania?" albo "Obawiam się o brata C, ponieważ opuścił on stół Pański i zaczyna się karmić ze stołu diabelskiego; on zdaje się lubić literaturę przesiewającą tak bardzo jak literaturę Prawdy, a jego umysł dochodzi do całkowitego zamieszania - co za smutny stan!".

OBJAWY DUCHOWEJ ŚMIERCI

    Ostatnie etapy umierania "wewnętrznego człowieka" podane są w w. 6. "Srebrny sznur" (Słowo Boże - Ps. 12:7; przedstawione także przez dziesięć srebrnych groszy - Łuk. 15:8 [w polskiej Biblii słowo srebrny jest opuszczone]) przerywa się (opuszcza wewnętrznego człowieka tak, iż przestaje on przestrzegać jego nauk, napomnień itd.); "czasza złota" rozbija się (stosunki pokrewieństwa pomiędzy wewnętrznym człowiekiem a Panem jako jego Głową są zrywane; Pan przestaje działać dla niego jako Głowa); "wiadro" rozsypuje się nad zdrojem (wewnętrzny człowiek nie czerpie już wody życia pochodzącej ze Słowa Bożego jako źródła i już nie zanosi jej innym - jest on zbyt pochłonięty sprawami interesu, przyjemnościami, wynajdywaniem wad itd. - Jana 4:14; 6:63; 7:37; Efez. 5:26; 1 Tes. 2:13); a "koło" skruszy się nad studnią (Duch Święty w końcu gaśnie; serce z którego żywot pochodzi, nie jest już prawdziwe i wierne - ono przestaje działać dla Pana; a "wewnętrzny człowiek", który kiedyś "kochał się w zakonie Bożym", umiera - 1 Tes. 5:19; Przyp. 4:23; Rzym. 7:22). "Jestci grzech na śmierć" (1 Jana 5:16). Najsmutniejszym może widokiem na ziemi jest osoba, która jako Nowe Stworzenie zgrzeszyła i pozbawiła się wszelkich łask. Ona jest jako bydlę bezrozumne, które za przyrodzeniem idzie, sprawione na ułowienie i skazę - "dwakroć zmarłe [raz w Adamie a drugi raz za swój dobrowolny grzech] i wykorzenione [bez żadnej nadziei przyszłego życia]" (2 Piotra 2:1, 12; Judy 12).

    "I wróci się proch [cielesne ciało] do ziemi, jako przedtem był [do działalności grzechu, błędu, samolubstwa i światowości, do podobnego stanu jak przed poświęceniem], a duch wróci się do Boga, który go dał". Bóg odejmuje Swój święty wpływ od takiej osoby; On już więcej nie sprawuje w niej "chcenia i skutecznego wykonania według upodobania swego" (Filip. 2:13); wstrzymuje On Swego Ducha udzielającego życia i Nowe Stworzenie umiera Wtórą Śmiercią. Podobne doświadczenie jest udziałem niewiernych Młodocianych Godnych i niewiernych poświęconych Obozowców Epifanii. Chociaż stracili oni swoje uprzywilejowane stanowiska przed Panem i w stosunku do nich są umarłymi, to jednak pod Nowym Przymierzem będą jeszcze mieli próbę do życia z uwagi na fakt, że w Wieku Ewangelii nie są oni na próbie do życia. Jeżeli jednak obecnie są oni niewierni w swoim poświęceniu, to przez to samo ich sposobność do wiecznego życia nie jest całkiem tak pomyślna jak byłaby, gdyby postąpili inaczej (Kaz. 5:4-6).

    Drodzy bracia, zbadajmy samych siebie starannie i z modlitwą (1 Kor. 11:31) w celu określenia, czy jesteśmy naprawdę wierni i zupełni w wierze - doświadczajmy samych siebie (2 Kor. 13:5). Upewnijmy się, że nie dozwalamy na działanie w nas żadnemu z powyżej opisanych objawów śmierci. Doglądajmy tego, aby nasze życie w "wewnętrznym człowieku" było zawsze obfitsze, aby się "odnawiało ode dnia do dnia" i abyśmy zawsze przez moc Pańską i w niej stawali się silniejsi. Pamiętajmy na naszego Stworzyciela, szczególnie w dni naszej młodości, w naszych wybornych dniach oddając Jemu najlepsze wysiłki we wszystkich rzeczach - w badaniu, krzewieniu i praktykowaniu Prawdy. Niechaj Bóg nam wszystkim obficie błogosławi w miarę, jak będziemy stosowali nasz tekst rocznego godła do naszego codziennego życia. Jako stosowną pieśń do tegorocznego tekstu podajemy nr 65. Będziemy ją mogli łatwo zapamiętać, ponieważ jest ona na rok 1965.

TP ’65, 2-7.

Wróć do Archiwum