EUROPEJSKA PODRÓŻ REDAKTORA
(w roku 1964)
TYM RAZEM w towarzystwie swojej najstarszej wnuczki, siostry Marii Jolly, która służy jako sekretarka, Redaktor podjął jeszcze jedną podróż do Europy, gdzie znowu miał przywilej służyć licznemu drogiemu ludowi Pańskiemu oświeconemu Prawdą. Wyjechaliśmy z Nowego Jorku 16 czerwca o godz. 7.30 wieczorem samolotem odrzutowym w klasie turystycznej (o wiele tańszej od 1-szej klasy a jednak wygodnej). Po siedmio i półgodzinnym locie wylądowaliśmy w stolicy Danii Kopenhadze następnego dnia o godz. 8.00 rano czasu miejscowego. Żyjemy naprawdę w "ostatecznych dniach" Wieku Ewangelii, w "czasie końca", gdy "wielu ich przebieży, a rozmnoży się umiejętność (2 Tym. 3:1-5; Dan. 12:4).
Po tygodniowej usłudze w Danii, gdzie mieliśmy dwa zebrania dziennie (trzy z nich były odpowiedziami na pytania biblijne), pożegnaliśmy się z licznymi drogimi braćmi i udaliśmy się do Polski. W Polsce służyliśmy przez trzy tygodnie. Odbyło się siedem ogólnych konwencji w następujących miejscowościach: Łódź, Poznań, Katowice, Kraków, Lublin, Bełżec i Warszawa. Ogółem kilka tysięcy braci i sióstr uczestniczyło w tych konwencjach. Podczas czterech konwencji trzydzieści dwie osoby ogółem przyjęły symbol chrztu. Na pięciu konwencjach w sumie 92 dzieci, które nie były poprzednio przedstawione w żadnym zebraniu błogosławienia dzieci, zostało publicznie przedstawione Panu przez poświęconych rodziców z gorącą modlitwą o Jego błogosławieństwo i kierownictwo w ich wychowaniu na chwałę i cześć Pańską (Marek 10:13-16).
Daliśmy na konwencjach pewną ilość wykładów i przewodniczyliśmy w kilku zebraniach pytań biblijnych, jak również mieliśmy kilka rozmów z różnymi zborami, starszymi i jednostkami. Możemy świadczyć o mocy Ducha Św., który działał w umysłach i sercach poświęconego ludu Bożego w usunięciu licznych nieporozumień, w rozwiązaniu jego licznych zagadnień oraz w doprowadzeniu do wzajemnego uznania swoich błędów i pokuty za popełnione grzechy ze strony tych, którzy po zauważeniu swoich błędów uniżyli się pod mocną ręką Bożą (1 Piotra 5:5, 6). Wiele braci i sióstr biorących udział w ostatniej konwencji w Warszawie, przyszło na lotnisko na ostatnie pożegnanie. Po wzajemnych licznych życzeniach, wyrazach miłości i ostatniej modlitwie o błogosławieństwo Boże dla wszystkiego ludu Bożego i dla wielkiej pracy Pańskiej w Polsce wzięliśmy samolot do Rzymu.
W Rzymie nie odwiedziliśmy papieża ani jego hierarchii, ale odwiedziliśmy o wiele ważniejszy lud - lud, który jest poświęcony tylko Bogu a nie systemowi kościelnemu, który uświęcony jest Prawdą Bożą na czasie i który czci Boga, służąc Mu "w duchu i prawdzie" (Jana 17:17; 4:23, 24). Mieliśmy zdolnego tłumacza, który także zainteresowany jest Prawdą Słowa Bożego. Odbyliśmy kilka zebrań i pożytecznych rozmów. W towarzystwie brata Murolo, jednego z naszych tłumaczy, podróżowaliśmy koleją a w nocy statkiem do Palermo na Sycylii, gdzie powitała nas pewna ilość braci. Następnie podróżowaliśmy wraz z nimi dwoma samochodami po wyspie, gdzie przez dwa dni służyliśmy braciom i przyjaciołom. W poniedziałek 20 sierpnia wróciliśmy do Palermo, skąd udaliśmy się statkiem do Neapolu. Przed wejściem na statek spotkaliśmy pewne małżeństwo z okolicy Philadelphii. Było naprawdę przyjemnie rozmawiać z nimi po angielsku i wkrótce staliśmy się dobrymi przyjaciółmi. Ponieważ podróżowali oni w naszym kierunku, więc uprzejmie zaofiarowali zabranie do swego samochodu trzech osób spośród nas w drodze z Neapolu do Rzymu. W Rzymie pożegnaliśmy się z nimi i z naszym drogim bratem Murolo, po czym odlecieliśmy samolotem do Paryża.
Dwa następne tygodnie spędziliśmy we Francji i Belgii, służąc pewną ilością zebrań. Niektóre nasze wykłady tłumaczono na język francuski inne na polski; a gdzie zebrania były wspólne, tłumaczenie odbywało się na oba języki. Wspólne zebrania francusko-polskie odbyły się w sobotę i niedzielę mając szczególnie dużo uczestników, a ogólne zgromadzenie trzydniowe było największą konwencją Świecko-Domowego Ruchu Misjonarskiego, jaka odbyła się we Francji. W trakcie różnych zebrań dokonywano nagrań na taśmach magnetofonowych. Przed mówcą na konwencji było aż 10 mikrofonów. Aby wziąć udział w tej konwencji bracia przybyli z daleka i z bliska: z Belgii, Niemiec, Szwajcarii itd., a jeden brat przybył nawet z wysp Fidżi.
Trzeciego sierpnia w towarzystwie brata Carona, naszego przedstawiciela na Francję i siostry Caron oraz ich wnuka, wyjechaliśmy do Londynu, gdzie mieliśmy przywilej służyć przez dwa dni. Następnie udaliśmy się do Hyde i służyliśmy na ogólnej trzydniowej konwencji - największym zgromadzeniu Ś.D.R.M. zanotowanym w Anglii. Dziewięć krajów było reprezentowanych wśród uczestników tej konwencji.
Na każdej ogólnej konwencji i na licznych innych urządzonych zebraniach w ciągu tej podróży, wyrażano przez głosowanie poselstwa miłości i dobrych życzeń w Panu dla ogółu drogiego ludu Bożego na całym świecie. Bracia i siostry wszędzie radują się z cennej Prawdy na czasie ze Słowa Bożego, z Ducha Św. i otaczającej opatrzności. Mieliśmy wspaniałą społeczność braterską, a nasz drogi Ojciec Niebiański obficie nas błogosławił, gdy otwierał okna niebiańskie i wylewał na nas błogosławieństwo ponad naszą możność przyjęcia (Mal. 3:10).
Oprócz naszej choroby w Polsce i dwóch lekkich niedomagań doznanych później w dodatku do pewnych słabości związanych z naszym wiekiem (78 lat), wytrzymaliśmy wysiłek naszej podróży bardzo dobrze. Wróciliśmy więc 12 sierpnia do Domu Biblijnego w Philadelphii w dość dobrym stanie fizycznym. W Domu Biblijnym zastaliśmy wiele pracy czekającej na nas, z której jednak radujemy się, albowiem z miłością służymy naszemu drogiemu Mistrzowi i Jego drogiemu ludowi. Dziękujemy wszędzie braciom za ich wspierające modlitwy i miłość przed podjęciem podróży, którą Bóg tak łaskawie błogosławił w jej toku i po jej dokonaniu. Składamy Mu za to dzięki oddając wszelką chwałę, cześć i uwielbienie.
B.S. '64, 78; TP ’65, 31-32.