IN MEMORIAM

(Na Pamiątkę. E. tom 9, roz. 5)

    JAKO rocznica przejścia naszego Pastora poza zasłonę, 31 października będzie zawsze datą szczególnej świętości dla świętych Pańskich. Osiem lat temu [pisane w roku 1924] cały Kościół był wstrząśnięty wiadomością o jego odejściu. Nie chcieliśmy uwierzyć, że jest to prawdą, dopóki nie okazało się to dowodem niezbitym. Wtedy pojęliśmy naszą wielką stratę, ale jego wielki zysk. Tak bardzo go miłowaliśmy i tak bardzo wszedł on w nasze doświadczenia, że jego odejście pozostawiło pustkę w naszym życiu. Pamięć o nim jest dla nas przyjemna i błogosławiona. Są z nią związane niektóre z największych radości i przywilejów naszego życia. Będzie on zawsze zajmował w naszych sercach poczesne miejsce, które jego święty charakter, niesamolubna służba i wierne cierpienia zdobyły dla siebie. Aby pamięć o nim była nadal przyjemna i błogosławiona dla nas, zróbmy wspólnie krótki przegląd działalności, dokonań i osiągnięć, tego wybitnego męża Bożego. On na pewno był UCZONYM w prawdziwym tego słowa znaczeniu. Ci, którzy żądają dyplomu uniwersyteckiego, jako niezbędnego dowodu nauki, zaprzeczą mu wartości jego erudycji. Jednak niemało jest przykładów uczonych, którzy się wykształcili, zdobywając swoją wiedzę poza szkołami uczonego świata. Wśród takich właśnie nasz Pastor zdobył wysokie miejsce. Poza językiem angielskim nie znał żadnego innego, a jednak nauczył się, w jaki sposób właściwie używać dla swojej pracy biblijnej dzieł najlepszych uczonych w greckim i hebrajskim języku. Był on niezmiernie biegły w historii, tak jak to potwierdzają jego pisma. Tak gruntownie znał się na interesach, że zdolni finansiści chętnie słuchali jego rad. Jego pisma pokazują, że był on obeznany z kłopotliwymi zagadnieniami przemysłu, ekonomii, socjologii, kapitału i pracy. Dziedzina filozofii została wnikliwie przez niego zbadana, był on także ekspertem w teoretycznej i praktycznej psychologii i frenologii. Mało było takich ludzi, którzy rozumieli działanie ludzkiego umysłu i serca, tak dobrze jak on. Anatomia i fizjologia ludzka były dla niego otwartą księgą. Jego znajomość tych nauk połączona ze znajomością medycyny, czyniły z niego lekarza i chociaż nie posiadał dyplomu lekarskiego, osiągnął lepsze rezultaty w umiejętności leczenia od przeciętnego lekarza. Jednak jego prawdziwa znakomitość w nauce była w dziedzinie teologii, w której nie miał równego sobie od czasów Apostołów. Jego znajomość Biblii była fenomenalna. Gdy inni teolodzy zostaną odrzuceni, to on będzie uważany jako trwały autorytet w tej największej ze wszystkich nauk.

    Rzecz jasna, że taki uczony będzie pisarzem. Bardzo mało było ludzi, którzy napisali więcej od niego. Sama jego korespondencja byłaby wystarczająca na całe życie pracy dla pracowitego i utalentowanego człowieka. Gdy się przypomni, że w niektórych latach było napisane do niego przeszło 300 000 listów i pocztówek, że kierował on odpowiedziami na tę olbrzymią pocztę, i że niemałą jej częścią zajmował się osobiście, to możemy sobie po części zdać sprawę z ilości jego korespondencji, czasu i pracy jaką ona pochłonęła. Jako autor napisał on sześć niezrównanych książek na temat Biblii, których łączny nakład za jego życia wynosił 10 milionów egzemplarzy. Jako pamflecista opublikował wiele cennych broszur, z których jedna na temat Piekła osiągnęła większy nakład niż jakakolwiek napisana kiedyś broszura. Napisał on przeszło 200 ulotek, niektóre z nich osiągnęły nakład przeszło 50 000 000 egzemplarzy. Jego kazania, ukazujące się regularnie co tydzień przez trzynaście lat, były publikowane przez część tego okresu jednocześnie w ponad 2000 gazet mających łączny nakład ponad 15 000 000 egzemplarzy. Wydawał on ukazujące się dwa razy w miesiącu czasopismo religijne o nakładzie około 45 000 egzemplarzy. Jego scenariusz do "Fotodramy Stworzenia" był szeroko rozpowszechniony, jak również jego wykłady nagrane na płytach. Jego artykuły o Lekcjach Międzynarodowej Szkoły Niedzielnej dotarły do licznych nauczycieli tych szkół, zarówno w specjalnych publikacjach, jak i w jego wychodzącym dwa razy w miesiącu czasopiśmie i w setkach gazet. Był on regularnym współpracownikiem kilku czasopism i oprócz jego regularnych tygodniowych kazań, był on częstym współpracownikiem specjalnych artykułów do gazet; niektóre z nich donosiły również o jego częstych wykładach.

    Także jego praca jako wykładowcy nie była na małą skalę. Wielu znanych wykładowców posiada tylko kilka wykładów, których używają przez cały długi rok. Nie tak rzecz się miała z nim. Wykładał on na setki tematów, które wzbudzały ogólne zainteresowanie i były uznane jako trudne tematy. Jego wykłady były bezpośrednie, jasne, przekonywające, logiczne i proste. Posiadał on szczególne zdolności przedstawiania i udowadniania, które przemawiały zarówno do uczonych jak i ludzi prostych, co jest niezrównanym dowodem geniuszu. Gdzie tylko zapowiedziana była jego obecność, tam największe i najlepsze sale były przepełnione i często tysiące a zazwyczaj setki osób musiało odejść z powodu niemożności zdobycia miejsca. Nie był on zależny od tricków oratorskich celem zdobycia słuchaczy. Odwoływał się on do ich umysłów i serc w prosty i bezpośredni sposób, który zjednywał mu słuchaczy bez używania oratorskich sztuczek. Był on najbardziej kosmopolitycznym wykładowcą, jaki kiedykolwiek żył, przemawiając do słuchaczy prawie w każdym kraju na ziemi i podróżując między l 000 000 a 2 000 000 mil, aby stawić się na umówione terminy.

    Jako kaznodzieja był on nawet bardziej znany niż jako wykładowca. Gdziekolwiek działał on jako wykładowca, tam przemawiał w bardziej prywatny sposób jako kaznodzieja. Tym zdobył sobie tytuł "Wszędobylskiego Kaznodziei". Można też o nim bardziej niż o każdym innym kaznodziei powiedzieć, że świat był jego parafią. Jego wygłaszane kazania były publikowane w gazetach, docierając co tydzień do milionowych rzesz czytelników. Kazania te ukazywały się w wielu językach, a do jego śmierci jego dzieła literackie były publikowane w czterdziestu językach. Jako kaznodzieja apelował do serc swoich słuchaczy poprzez ich umysły; a jego zdolność trafiania do umysłów i serc słuchaczy poprzez stosowny wiersz biblijny lub ilustrację myśli, którą chciał wywrzeć wrażenie, była wprost cudowna. Jego prawdziwa nie udana miłość do Boga i człowieka dodawała mocy jego wypowiedziom, które były przekonywające tam, gdzie zwykła elokwencja i oratorstwo były bezowocne. Przeto jego kazania zawsze podnosiły umysły i serca słuchaczy.

    Był on najwybitniejszym z pastorów. Jego wnikliwość co się tyczy problemów jego czasów, znajomość natury ludzkiej, wyczucie warunków i potrzeb człowieka, szczere poświęcenie się Bogu i oddanie się sprawom Jego ludu, jego wielka sympatia, życzliwość i nadzieja w stosunku do drugich, zrozumienie celu swojej służby, znajomość niebezpieczeństw duchowych jego czasów i ochrony potrzebnej tym, którzy znajdowali się w niebezpieczeństwie, czyniła z niego prawdziwego pastora, szczerego pasterza owiec Bożych. Nie mniej niż 1200 różnych kościołów ogłosiło go równocześnie swoim pastorem. Miał on "staranie o wszystkie zbory". Jako pastoralny doradca był on mistrzem; jako pastoralny pocieszyciel ożywiał; jako korektor był on taktowny i owocny; zaś jako pastoralny wódz był on nie narzucający się, jednakże całkiem przekonywający i skuteczny. Te zalety sprawiły, że był on cząstką istotnego życia tych, których był pastorem i związały go z nimi związkami, których nie rozerwała nawet śmierć. Oto dlaczego dziesiątki tysięcy tych, którzy obrali go swoim pastorem aż do obecnego czasu, to jest osiem lat po jego śmierci (a obecnie 51 lat), nie wybrali następcy po nim.

    Żaden przegląd jego działalności nie byłby zupełny bez omówienia jego działalności, jako reformatora. Był on reformatorem w każdym calu i stał w przednich szeregach reformatorów wszystkich Wieków. Błąd nigdy nie miał przeciwnika, którego by się mógł więcej obawiać jak jego, który z gruntownością zbijania błędnych roszczeń połączył takt, sympatię, grzeczność i miłosierdzie, które to zalety nie pozostawiały żadnej osobistej urazy po jego uderzeniu. Podczas gdy bardzo nienawidził błędu, to błądziciela miłował jeszcze bardziej i zawsze starał się mu pomóc, gdy obalał jego błędne teorie. Przesądy związane z karą za grzech i stanem śmierci były szczególnymi celami jego ataków i on nigdy nie dopuścił do tego, aby pominąć sposobność atakowania tych błędów. Zarówno zabobonny, jak i niewierny wyczuwał logikę jego ataków; a poświęcony student Słowa Bożego znalazł w nim mistrza, który wiedział jak obronić prawdziwość Biblii i obalić błędy zarówno ludzi zabobonnych, jak i niewiarę ludzi niewierzących. Jego naleganie na wiarę zgodną z Pismem Św., rozumem i faktami, było natchnieniem dla wierzących w Biblię, a dogmatyków i niewierzących napełniało przerażeniem. Jego trwające przez czterdzieści pięć lat ciągłe ataki na twierdze błędu i zabobonu, wielce je podkopały dla prawdziwych badaczy Słowa Bożego. Jego więc praca jako reformatora była więcej niż zniszczeniem błędu i zabobonu. Nie pozostawiała ona jego słuchaczy ofiarami niewiary. Przeciwnie, rozwinął on harmonijny, rozsądny i biblijny pogląd na Pismo Św., który udowadniał natchnienie Słowa Bożego. W ten sposób dał on drugim zdrową i rozsądną podstawę dla ich wiary w "Niewzruszoną Skałę Pisma Św.", podczas gdy niszczył karykatury nauk biblijnych wydanych przez przesąd w Ciemnych Wiekach. Przeto ci, którzy patrzyli na niego, jako na swego wodza w dokonaniu reformy, nie byli pozostawieni w okazałych gruzach jako wynik ogólnej sumy jego i ich pracy. Raczej na miejscu gruzu Świątyni Błędu, wystawił on Świątynię Prawdy jako schronienie przed wszelkimi burzami zwątpienia, przesądu i niewiary. W tym więc fakcie ukazuje się jego prawdziwa wartość jako reformatora.

    Był on także wielki jako wykonawca. Frenolog ujrzawszy pewnego razu jego portret, ale nie wiedząc kto to był, zrobił o nim uwagę, że jest to albo magnat handlowy, albo przewodniczący Seminarium Teologicznego! Już w wieku młodzieńczym jego zdolności wykonawcze uczyniły go właścicielem i dyrektorem wielkiego przedsiębiorstwa, które w niedługim czasie powiększyło się do tego stopnia, że powstały cztery domy handlowe w różnych miastach. Jako handlowiec zdobył on doświadczenie, które go uzdolniło do jego przyszłej pracy. Jego zdolności wykonawcze były tego rodzaju, że umożliwiły mu zrozumieć zarówno szczegóły jak i rzeczy ogólne jego licznych przedsięwzięć. Miał on swój korzystny udział w szeregu przedsięwzięć oprócz jego wielkiej pracy religijnej, dla której chętnie poświęcał zyski jego świeckich interesów. Poza czysto świeckimi interesami handlowymi, jego religijny zakres działania wymagał wysokich i różnych zdolności wykonawczych. On nie tylko napisał ogromną literaturę o swoim ruchu, ale także kierował jej wydawaniem i dystrybucją. On więc doglądał publikacji i rozpowszechniania swoich książek, broszur, ulotek, kazań, wykładów, scenariuszy, lekcji Szkoły Niedzielnej, czasopism, nagrań swoich wykładów i artykułów do czasopism; oczywiście pomagał mu w tym zespól zdolnych współpracowników. Zorganizował on i zarządzał siedmioma oddziałami biur w różnych krajach. Doglądał on Szkoły Biblijnej prowadzonej korespondencyjnie. Co najmniej dwie godziny dziennie oddawał na kierowanie Szkołą Teologiczną w domu Bethel. Przez dwadzieścia dwa lata sprawował kontrolę nad Biurem Wykładowym, którego personel składał się przez wiele lat z przeszło 300 wykładowców. Przez trzydzieści lat kierował pracą propagandową, w której czasami brało udział 1000 kolporterów. Przez dwadzieścia pięć lat prowadził ruch traktatowy (mający na celu rozpowszechnianie ulotek i broszur na różne tematy - dopisek tłum.), w którym czasami uczestniczyło 10 000 osób. Przez trzy lata kierował przygotowaniem, a przez dwa i pół roku kierował wyświetlaniem "Fotodramy Stworzenia", w setkach miast i w wielu krajach, którą oglądało 15000000 ludzi. Był on duchem przewodnim w przeszło l 500 kościołach, a w głównej kwaterze w jego codziennej pracy przewodniczył jako głowa rodziny swoim współpracownikom, która przez wiele lat składała się przeciętnie ze 175 członków, żyjąc wspólnie jako jedna rodzina. W tym charakterze zapoznał się ze wszelkimi szczegółami w magazynie, w kuchni, w pralni, w jadalni, w pokojach mieszkalnych, w szpitalu, w bibliotece, w pracowni i w salonie.

    Gdyby on był wybitny tylko w którejkolwiek z tych siedmiu zdolności, w których go widzieliśmy (a moglibyśmy z korzyścią wykazać jeszcze inne jego zdolności, tak wszechstronny był ten wybitny człowiek), to byłby i tak słusznie uważany za wielkiego człowieka. Lecz to, że był on znakomity we wszystkich tych zdolnościach, a w niektórych z nich nie miał równych sobie dowodzi, iż był on geniuszem pierwszego rzędu. Historia da mu jeszcze miejsce pomiędzy największymi z ludzi. Traktując o nim, konieczną jest rzeczą w oddaniu mu sprawiedliwości, aby użyć superlatywów. Gdybyśmy mieli zredukować jego zalety do dwóch, to nie znamy żadnych innych, które byłyby bardziej prawdziwe i stosowne do scharakteryzowania go, od użytych przez Pana, którego sługą on był: "WIERNY i ROZTROPNY". Jego życie było wielkim sukcesem dla niego samego oraz wielkim błogosławieństwem dla drugich; jego śmierć była wielką stratą dla drugich, ale wielkim zyskiem dla niego. Pamięć o nim była i jest błogosławieństwem i natchnieniem dla Kościoła, a w czasie właściwym będzie i dla świata. "Niech Bóg błogosławi jego pamięć!".

    Jest rzeczą stosowną abyśmy my, którzy cenimy jego służbę jako specjalnie od Boga zaplanowaną i kierowaną, uważali go jako "onego Sługę" stosownie do Ew. Mat. 24: 45-47 i Łuk. 12:42-46. Nawet do obecnego czasu jest mniej lub więcej zamieszania wśród ludu w Prawdzie, co do tego kto lub co oznacza wyrażenie "on Sługa". Według niektórych poglądów wyrażenie "on Sługa" odnosi się do klasy. Niektórzy utrzymują, że rozumiejąc je jako klasę, wyrażenie "on Sługa" oznacza nauczycieli w Kościele; inni twierdzą, że oznacza ono Małe Stadko; a jeszcze później niektórzy - wydawcy Strażnicy i ich wyznawcy - twierdzą, że wyrażenie to oznacza Towarzystwo, przez które musimy rozumieć albo dyrektorów Towarzystwa zorganizowanych z ich przedstawicielami, lub akcjonariuszy, albo też jednych i drugich. Tę ostatnią myśl zbiliśmy szczegółowo w E. tomie 6. W Z `96, 47 i w D 757-759 (zob. artykuły w T.P. pod nagłówkiem J. F. Rutherford), nasz drogi Pastor w skromny sposób wykazał, że wyrażenie "on Sługa" odnosi się do jednostki, tj. do niego. Z tym poglądem zgadzał się wszystek właściwie pouczony lud Boży aż do czasu gdy wodzowie Towarzystwa w celu umocnienia swojej uzurpowanej władzy zaczęli szerzyć pogląd, że Towarzystwo jako korporacja handlowa jest "onym Sługą". Przeto wydawcy Strażnicy i ich zwolennicy muszą być zaliczeni do tych, którzy uczą, iż "on Sługa" nie jest jednostką, lecz klasą.

    Cytaty z Pisma Św. (Mat. 24:45-47; Łuk. 12:42-46) jasno odrzucają takie twierdzenie, ucząc nas, że wyrażenie "on Sługa" oznacza jednostkę. W obu ustępach Pisma Św. "on Sługa" jest jasno odróżniony od Kościoła, ponieważ jest o nim powiedziane, że został uczyniony "władcą nad Jego [Pana] czeladzią"; przeto nie może on być tą czeladzią, czyli Kościołem. Natomiast fakt, że jest o nim mowa jako o dającym im "pokarm na czas słuszny", odróżnia go od "czeladzi", czyli Kościoła. Ponadto nazwanie go "szafarzem" udowadnia, że nie mogą być przez to rozumiani wszyscy słudzy czeladzi, ponieważ szafarz jest specjalnym przedstawicielem gospodarza mającym opiekę nad wszystkimi jego dobrami w czasie trwania jego urzędu, a jako taki ma również pieczę nad wszystkimi innymi sługami. (Za dni naszego Pana jednostki, a nie klasy, były szafarzami). Co więcej, w Ew. Łuk. 12:45 jest on wyraźnie odróżniony od wszystkich innych sług przez to, że jest mu zabronione "bicie sług i służebnic", czyli wszystkich innych sług Kościoła. Stąd też wyrażenie "on Sługa" nie może oznaczać sług Kościoła jako klasę, ponieważ w tym ustępie jest on jasno odróżniony od nich. Przeto wobec faktu, że te dwa ustępy Pisma Św. odróżniają go od Kościoła jako całości i od wszystkich innych sług Prawdy, wnosimy, że to musi być jednostka.

    Ponadto fakty z historii Żniwa dowodzą, że jednostka, nasz uświęcony Pastor jest rozumiany przez to wyrażenie. Żniwo rozumiane jako okres żęcia i pokłosia przeminęło. W owym czasie nie klasa, tzn. ani Kościół, ani też wszyscy słudzy Prawdy, ani Towarzystwo nie miało całego Składu Prawdy pod swoją opieką w celu dawania pokarmu na czas słuszny, ani też nie kierowali pracą Żniwa; lecz tylko "on Sługa" to czynił. Dlatego on sam wypełnił to proroctwo. Nie mogło to też być wykonane inaczej w sposób rozumny. Jak mógł cały Kościół posiadać cały Skład Prawdy pod swoją opieką? Lub dać samemu sobie pokarm na czas słuszny? Lub też kierować pracą? Jak mogli wszyscy słudzy Prawdy posiadać te przywileje? Czy podziały w Kościele spowodowane przez różnych żądnych władzy wodzów nie udowodniły, jak nierozsądna byłaby próba rządzenia Kościołem przez wszystkich wodzów? Ponadto, jak mogła "niema korporacja" z "niemymi dyrektorami" zarządzać czeladzią, dawać pokarm na czas słuszny i mieć pieczę nad wszystkimi dobrami? Z tych rozważań widzimy niedorzeczność nauczania tych, którzy utrzymują, że wyrażenie "on Sługa" oznacza klasę. Naprawdę w okresie żęcia i pokłosia nasz Pastor miał pieczę nad wszystkimi dobrami i dawał pokarm na czas słuszny. Prawie każdy zarys poselstwa Żniwa był najpierw rozumiany przez niego, a potem przekazywany przez niego Kościołowi. Czynił to on w swoich naukach i kazaniach, poprzez książki, broszury, ulotki, czasopisma i inne publikacje. Toteż każda gałąź pracy Żniwa była w jej ogólnych aspektach pod jego kierownictwem. Tak więc zarządzał on pracą pielgrzymów, kolporterów, ochotników, czasopism, pracą pozamiejscową, pracą pasterską, pracą wyświetlania fotodramy, reklama, a także pracą w Przybytku i Bethel. Tylko ci, którzy są nieświadomi tych faktów lub ci, którzy "pociągają za sobą uczni", albo też dla pewnych godnych potępienia powodów fałszywie przedstawiają fakty wymienione w tym paragrafie, zaprzecza temu. Fakty te niezbicie dowodzą, że przywileje i praca przedstawiona w Ew. Mat. 24:45-47 i Łuk. 12:42-44 wypełniły się wyłącznie w naszym Pastorze. Tylko on był "onym Sługą".

    Zgodnie więc z tymi ustępami Pisma Św. był on naznaczony do tego urzędu po powrocie naszego Pana w nagrodę za to, że był znaleziony wiernym w podawaniu pokarmu czeladzi, gdy Pan przyszedł, co miało miejsce zanim Towarzystwo zaczęło istnieć, a co jest dowodem, że Towarzystwo nie może być "onym Sługą". W jego urzędowej pracy był on również wierny i roztropny, przeto był błogosławiony przez Pana trwałością tego urzędu zgodnie z tymi ustępami Pisma Św. Nazywając go wiernym nasz Pan przepowiedział, że będzie on takim do końca. Tak odpowiedzialny i doświadczający był jego urząd, że nasz Pan uznał za rzecz mądrą dać mu jako specjalne ostrzeżenie słowa z Ew. Łuk. 12:45-47 - aby nie zaprzeczał Jego Wtórej Obecności, aby nie obchodził się źle ze sługami podlegającymi mu, aby nie karmił sam siebie w sposób samolubny zaniedbując jednocześnie karmić czeladź i aby nie przyjmował błędu. Bóg powiedział, że gdyby on zlekceważył te przestrogi, zostałby usunięty z Małego Stadka oraz utraciłby swoje stanowisko zarządcy jako niewierny sługa. Nie były to jedynie czcze ostrzeżenia, ponieważ jego urząd był tak odpowiedzialny, że gdyby się okazał niewiernym, to popełniłby niewypowiedziane zło, takie właśnie jak "ów zły sługa" przez swoją niewierność wyrządził w Kościele. Lecz "wierny i roztropny sługa" uważał na przestrogi Pańskie i okazał się wiernym w wykonywaniu swego urzędu aż do końca; a przez jego wierność został on uprzywilejowany do wypełnienia urzędowych obowiązków i przywilejów, które dały mu szersze i bardziej owocne pole służby aniżeli jakikolwiek sługa Boży miał kiedykolwiek na ziemi oprócz naszego Pana. Przeto możemy dziękować Bogu za każde wspomnienie o Nim i możemy się modlić codziennie o błogosławienie jego pamięci!

    Służba naszego umiłowanego Pastora za jego życia była w stosunku do nas jednym z obfitych błogosławieństw, jakie Pan zlał na nas; a po jego śmierci jego pisma i pamięć jego świętego charakteru, niesamolubnej służby i wierności w cierpieniach dla Pana, Prawdy i braci nadal nas błogosławią. Naprawdę, gdybyśmy zostali pozbawieni tego, czym on dla nas był i jest nadal, to dużo cennej wartości byłoby dla nas stracone teraz i w przyszłym życiu. Bardzo mało jest osób, które pozostawiły taką bogatą spuściznę dla drugich, jak "on wierny i roztropny Sługa" pozostawił Kościołowi; a przyjemne kadzidło jego ofiary pozostaje z nami, jako święta pamięć, jako dobry przykład i silne natchnienie. Niewątpliwie posiadamy wiele powodów, do chwalenia Boga i dziękowania Mu za wszelka pamięć o nim, a zatem możemy prosić codziennie Boga, by "błogosławił jego pamięć". Jesteśmy pewni, że wszystkie zbory oświecone Epifanią będą z radością obchodzić zebrania pamiątkowe w rocznicę jego przejścia poza zasłonę i że w tych dniach ci z oświeconych Epifanią, którzy znajdują się na osobności spędzą trochę czasu na prywatnej pamiątkowej usłudze poświeconej jego pamięci.

    Lecz, podczas gdy oznacza on wiele dla wiernych, to jednak ze smutkiem musimy stwierdzić, że niektórzy wyznając głośno swoją lojalność do jego nauk i jego pamięci, gdyż posługiwanie się jego nazwiskiem przynosi im korzyść, używają je jednak jako zaklęcia do oczarowania drugich, a jednocześnie współzawodniczą między sobą w odrzucaniu różnych jego nauk. Tak np. P. B. I. podczas gdy chwali go, jako "onego Sługę", to jednocześnie przyjmuje chronologię, którą on jako "on Sługa" po dokładnym przestudiowaniu odrzucił. Uznają oni tę chronologię (którą odrzucił nasz Pastor dziewięćdziesiąt siedem lat temu po wykazaniu, że jest fałszywa, a którą w przesiewaniu z 1908-1911 r. użyli przesiewacze przeciwko naszej chronologii biblijnej) jako światło postępujące po ścieżce sprawiedliwych, które za jego dni nie mogło być zrozumiane, lecz od tego czasu "odkryte" przez nich jako "nowa Prawda"! Towarzystwo, które przez lata utrzymywało, że jest następcą "onego Sługi", odrzuciło na stronę wiele zarysów jego Statutu, Testamentu, zarządzeń i nauk. Każdy ruch lewicki jednym tchem wychwala go, a w następnej chwili dostaje mdłości z powodu niektórych jego nauk i zarządzeń. Olsonici odrzuciwszy wszystkie jego nauki prorockie, skazili podstawowe doktryny wyłożone przez niego. Jeden z pielgrzymów szwedzkich uczy w swoim czasopiśmie, że nasz Pastor utracił koronę. Inny pielgrzym szwedzki w innym czasopiśmie zaprzecza, że był on ,,onym Sługą" twierdząc, że tytuł "on Sługa" oznacza klasę nauczających braci w Kościele od Zielonych Świątek aż do powrotu naszego Pana. Argumenty tego pielgrzyma obecnie pokrótce zbadamy wierząc, że już poprzednio zbiliśmy każdą formę nauki, która odmawia naszemu Pastorowi wyłącznego przywileju stania się "onym Sługą" i że udowodniliśmy powyżej, iż wyrażenie "on Sługa" oznacza jednostkę, a nie klasę.

    Pierwszym argumentem, jaki przedstawia ten brat jest to, że tłumaczenie Diaglotta udowadnia, iż urząd "onego Sługi" był wykonywany przed Powrotem naszego Pana: "Błogosławiony on sługa, którego Pan przy Swoim, przyjściu znajdzie tak czyniącego" (Ew. Mat. 24:46). Gdyby ten krytykujący brat miał dokładną znajomość języka greckiego lub gdyby też posiadając ją użył jej do studiowania tekstu greckiego tego wiersza, to nie oparłby swego argumentu na członie zdania powyżej podkreślonego. Aoryst imiesłowu elthon (czyli jego przeszła forma dokonana), która nie wyraża ciągnącej się czynności przeszłej, nie powinna być oddana "przy Swoim przyjściu", ale raczej powinna brzmieć "po przyjściu". Wspomniany wiersz powinien przeto być oddany jak następuje: "Błogosławiony on sługa, którego Pan, po przyjściu znajdzie tak czyniącego". Tak jak aoryst (czyli forma przeszła dokonana) imiesłowu elthon wyraża nie powtarzającą się czynność przeszłą, tak imiesłów czasu teraźniejszego poiounta wyraża czynność ciągłą teraźniejszą w czasie działania czasownika, od którego jest zależny. Przeto ustęp ten wykazuje, że po, a nie przy Swoim przyjściu, nasz Pan znajdzie pewnego sługę dającego pokarm na czas słuszny. Następujące fakty nam to wyjaśnią. Około 12 września 1874, nasz Pan przyszedł po raz wtóry. Około 21 września 1874, nasz Pastor przyszedł do zrozumienia, że Wtóre Przyjście jest niewidzialne i bezpośrednio po tym zaczął o nim nauczać, jako o pierwszym zarysie Prawdy Żniwa (C. 88, par. 2; Z `16, 171, par. 2, 3). Od tego czasu trwał on wiernie w nauczaniu Prawdy na czasie, włączając fakt o Powrocie naszego Pana (Z `16, 171, par. 10-13), o wzbudzeniu zmarłego Kościoła (Z `16, 172 par. 5-8), itd. aż w roku 1879 Pan uczynił go "onym Sługą" i w tym to czasie dał mu światło odnośnie Przybytku. W ten sposób fakty te są w harmonii z literalnym tłumaczeniem tego ustępu: (1) że nasz Pan przyszedł, (2) że nasz Pastor przez blisko cztery lata trwał wiernie w dawaniu pokarmu (nasz Pan znalazł go "tak czyniącego" przez te lata), następnie (3) że Pan awansował go na stanowisko "onego Sługi". Tak więc ustęp ten zamiast nauczać, że urząd "onego Sługi" był wykonywany przed Przyjściem naszego Pana naucza wręcz przeciwnie, mianowicie, że dopiero po Przyjściu naszego Pana i po wiernym trwaniu wiernego sługi w dawaniu pokarmu przez pewien czas, otrzymał on stanowisko "onego Sługi".

    Drugim argumentem tego brata jest to, że po powrocie naszego Pana "on Sługa" został nagrodzony za jego wierność okazaną przed Powrotem naszego Pana tym, że był postawiony nad wszystkimi dobrami Pańskimi. Dowodzi on przeto, że "on Sługa" przedstawia wiernych sług począwszy od Zielonych Świątek. Argument ten jest fałszywy, ponieważ opiera się na mylnej przesłance pierwszego argumentu, czyli na tym, że ,,on Sługa" wykonywał ten urząd przed Przyjściem naszego Pana. Wykazaliśmy powyżej, że podstawa - jego pierwszego argumentu - jest fałszywa, przeto ten drugi argument upada całkowicie wraz z jego pierwszą podstawą.

    Trzecim punktem tego brata jest to, że "on Sługa" otrzymał przestrogę, by nie mówił w sercu swoim "Odwłacza Pan mój z przyjściem swoim". Na podstawie tego oświadczenia brat ten utrzymuje, iż ostrzeżenie to mogło być zastosowane tylko przed Powrotem naszego Pana, a więc argumentuje on, że ono udowadnia, iż urząd "onego Sługi" był wykonywany przed Powrotem naszego Pana. Nasza odpowiedź na ten argument jest następująca: Nie przed lecz tylko po Wtórym Przyjściu naszego Pana ktoś mógł być zganiony za powiedzenie "Odwłacza Pan mój z przyjściem", czyli, że mógł być zganiony za zaprzeczenie, iż nastąpiło Wtóre Przyjście. Przed Powrotem naszego Pana byłoby rzeczą właściwą zaprzeczać temu, że Wtóre Przyjście nastąpiło. Lecz gdyby ktoś dowiedział się raz, że Wtóre Przyjście nastąpiło, a potem zaniechałby wiary w to, wtedy uczyniłby rzecz godną potępienia, twierdząc, że Pan opóźnia swoje Wtóre Przyjście, czyli, że ono jeszcze nie nastąpiło, ale że jest to wydarzenie należące do przyszłości. Pan wiedział, że wszelkiego rodzaju argumenty będą użyte przeciwko chronologii w celu zbicia poglądu, iż Wtóre Przyjście już nastąpiło. Wiedząc więc, że taki pogląd zaprowadziłby do zaprzestania pracy Żniwa, ostrzegł On "onego Sługę", aby nie zwracał uwagi na te argumenty, rezultatem których byłoby zaniechanie wiary w nastanie Wtórego Przyjścia. Gdyby więc odrzucił on ten punkt swojej wiary, oznaczałoby to, że jego serce ("jeśliby rzekł ... w sercu swoim") stało się złe; a to skłoniłoby go z pewnością do zaniechania pracy Żniwa, a tym samym uczyniłoby go niewiernym w jego urzędzie. Ostrzeżenie by nie zaprzeczyć, że Powrót Pana nastąpił, nie tylko, że nie dowodzi, iż urząd "onego Sługi" był wykonywany przed Powrotem naszego Pana, lecz stanowczo zbija taką myśl wykazując, że tak godne potępienia zaprzeczenie ze strony osoby zajmującej urząd onego Sługi, mogło nastąpić tylko po nastaniu Wtórego Przyjścia.

    Czwartym argumentem tego brata jest to, że niewierność onego Sługi mogła tylko poprzedzać Powrót Pana, ponieważ Pan groził, że jeśli "on Sługa" okaże się niewiernym, to jego Pan w nieoczekiwanym dniu i nieznanej godzinie przyjdzie aby go odrzucić. Należy zauważyć, że brat ten używa wyrażenia "przyjdzie" (Ew. Łuk. 12:46), jako mającego oznaczać nastąpienie Wtórego Przyjścia Pana. Przez wyrażenie "przyjdzie" w tym zdaniu, nasz Pan nie miał na myśli Swego Wtórego Przyjścia, w znaczeniu jego nastąpienia, tak samo jak nie miał na myśli Swego Wtórnego Przyjściu, kiedy mówił do Kościoła z okresów Efeskiego i Pergamos, które się zakończyły setki lat przed Powrotem naszego Pana: "Pokutuj ... a jeśli nie chcesz przyjdę przeciwko tobie rychło, a poruszę świecznik twój". "Pokutujże, a jeśli nie będziesz, przyjdę przeciwko tobie w rychle i będę walczył z tobą mieczem ust moich" (Obj. 2:5, 16). Inne pojawienie się takiego używania słowa "przyjdę", jako odnoszące się do czynności naszego Pana innych aniżeli nastąpienia Jego Wtórego Przyjścia, znajdujemy w Obj. 3:3; 16:15 itd. W takich związkach słowo "przyjdzie" oznacza, że ktoś w nieprzyjazny sposób wchodzi w działanie przeciwko komuś innemu. Nie oznacza wtedy ono tego, co słowo "przyjdzie" zazwyczaj oznacza, tzn. przybycie do pewnego miejsca lub przed oblicze jakiejś osoby po podróży. Wobec tego tłumaczymy słowa z Ew. Łuk. 12:46, iż oznaczają, że w nieznanym i nieoczekiwanym przez "onego Sługę" czasie, Pan wejdzie we wrogą działalność przeciwko niemu, jeżeli on okaże się niewiernym i że przez tę wrogą działalność pozbawi go zarówno jego urzędu jak i członkostwa w Ciele Chrystusowym, tzn. po przyjściu Pana i po czasie, kiedy naznaczy wiernego i roztropnego sługę na urząd "onego Sługi".

    Jak płytkie są te cztery argumenty, jakie nam przedstawia ten brat jako swoją teorię, przez którą stara się pozbawić naszego drogiego Pastora zaszczytu jaki dał mu Pan i jaki pokazuje Biblia (4 Moj. 25:6-13; Mat. 20:5; 1 Kor. 10:8; P `19, 142, par. 3-143, par. 3), a który miał być uczyniony wiadomym jako jego zaszczyt dokładnie w tym czasie w jakim to miało miejsce! Dlaczego niektórzy bracia, czy to przez swoje nauki, czy też przez czyny, starają się ustawicznie o to, by odebrać drogiemu bratu Russellowi zaszczyty, które Pan mu dał? Czyż nie oznacza to, że podważając jego szacunek u niektórych braci, starają się oni tym samym o zwiększenie swego poważania u tych samych braci i w ten sposób zdobywają ich, jako swoich uczni? Pan zapewnia nas, że jest to pobudką błądzicieli wśród ludu Bożego, a doświadczenie często to potwierdza (Dz. Ap. 20:30).

    Przypominamy sobie wszyscy, jak nasi bracia z Towarzystwa twierdzili, że nasz Pastor spoza zasłony wykonywał swój urząd, jako "on Sługa", używając Towarzystwa za przewód swojej urzędowej pracy. Nasz Pastor natomiast przeciwnie powiedział nam, że czynności tego urzędu miały być wykonywane przez osobę zajmującą ten urząd tylko w tym życiu i że jeśli "on Sługa" okaże się wiernym aż do końca, to urząd "onego Sługi" przestanie istnieć z chwilą jego śmierci (Z `04, 126, par. 1). W atakach Przeciwnika na naszego Pastora jako na "onego Sługę" jest niewątpliwie pewna metoda. Ci, którzy wyraźnie zaprzeczają, że był on ,,onym Sługą" i ci, którzy przez odrzucenie jego wyraźnych nauk zaprzeczają swoim postępowaniem, że był on "onym Sługą" są jednakowo winni w podważaniu jego wpływu celem "pociągnięcia za sobą uczni". Najbardziej szatańskim ze wszystkich ataków uczynionych na stanowisko "onego Sługi" był atak wodzów Towarzystwa, których twierdzenie, że nasz Pastor jako ,,on Sługa" spoza zasłony kierował ich pracą, czyniło go odpowiedzialnym za wszystkie ich fałszywe nauki jak i niebiblijne praktyki. Co za niecny użytek zrobili oni z jego drogo kupionego wpływu w Kościele w celu poparcia swoich zwodniczych intryg! Ponieważ to ,,wszelkie oszukanie nieprawości" może dorównać tylko jednemu innemu wypowiedzianemu twierdzeniu - twierdzeniu papiestwa, że Św. Piotr kieruje z nieba urzędowymi czynami i naukami papieży, jego rzekomych następców. Naprawdę, nauka papieska na tym punkcie jest w wielkim Papiestwie od-powiednikiem nauki wodzów Towarzystwa w małym Papiestwie w sprawie właśnie tu omawianej.

    Widząc zamiar Przeciwnika w tych atakach, oceniajmy tym bardziej w Bogu i w Chrystusie naszego Pastora jako "onego Sługę" i tym bardziej się go trzymajmy. Starajmy się przez kojarzenie jego świętej pamięci coraz bardziej wychwalać Boga, a to sprawi, że "on Sługa" będzie nadal owocny w naszym życiu! "Przez te umarłszy [według ciała] jeszcze mówi"!

    Jego pamięć zasługuje na to, aby była wonna wśród nas; a to może być najlepiej uczynione przez wierne używanie Prawdy, którą nam służył i przez wierne naśladowanie jego świętego przykładu. Takie postępowanie z naszej strony doprowadzi do tego, że jego pamięć będzie ustawicznym błogosławieństwem dla nas i dla drugich i będzie zarazem najlepszym sposobem obchodzenia jego życia i śmierci. Usługa pamiątkowa w rocznicę jego śmierci przyczyni się również do tego wyniku, przeto powinna być urządzana. Podajemy sugestię, że takie zebrania mogą się składać częściowo z modlitw, wychwalania i składania świadectw dotyczących tego, jakie korzyści wyciągnęliśmy dla siebie ze służby naszego Pastora; a częściowo z jednego lub też kilku przemówień na temat różnych okresów jego życia, pracy i charakteru. Minione doświadczenia udowodniły korzystność takich zebrań; a te zebrania, które będą obchodzone w przyszłości, sprowadzą niewątpliwie tą samą lekcję. Niechaj Bóg błogosławi jego pamięć dla nas przez takie usługi!

    Czy dzieło naszego Pastora ostoi się? Myśl jaka zaraz się nam nasuwa jest, że oczywiście musi się ostać. Lecz mówiąc po ludzku, powstaje naturalnie pytanie, ponieważ większa cześć tych, którzy uważali go za swego Pastora, zbaczają gwałtownie od jego nauk i praktyk. Gdy spojrzymy na P.B.I., to przekonamy się, że podważają oni zaufanie w to, iż był on "onym Sługą", w jego pogląd na organizację Kościoła, w wiele jego proroczych poglądów i prawie we wszystkie z jego chronologicznych myśli włączając i te, które mają związek z rokiem 1914, jako zupełnym zakończeniem się Czasów Pogan i czasu żęcia, usuwając w ten sposób większą część tomu 2 i 3, włączając rozdział o Piramidzie w tomie 3. Gdy spojrzymy na zwolenników Sturgeona i Olsona, to przekonamy się, że nie trzymają się oni jego chronologii, jego poglądów prorockich i licznych jego doktryn. Gdy spojrzymy na Towarzystwo, to stwierdzimy, że stopniowo i przebiegle odłożyli oni na stronę jego sześć tomów i jego broszury, tak, całą jego literaturę, na korzyść ich błędów i błędnej literatury. Zaniechali oni pracy pasterskiej, Fotodramy i pracy ochotniczej, pracy rozpowszechniania Ewangelii za pomocą płyt i gramofonu, zaprzestali całkowicie kolportować jego książki. Jego pracy i jego metody prowadzenia jej nie można już więcej rozpoznać w tym, co czyni Towarzystwo. Oni również przekręcili jego nauki w ważnych doktrynalnych, chronologicznych i proroczych zarysach. Pod inną nazwą wprowadzili oni Szkoły Niedzielne do swoich zborów, psując w ten sposób organizację i poselstwo Kościoła. Ponieważ reprezentują oni największą grupę tych, którzy utrzymują, że są lojalni w stosunku do nauk i praktyk naszego Pastora i ponieważ większość z pozostałych podobnie się wyraża i naśladuje ich, zbaczając w ważnych zarysach od jego nauk i praktyk, więc pytanie dotyczące tej sprawy, którą rozważamy ma - mówiąc po ludzku - duże znaczenie. W rzeczywistości, jest tylko jedna grupa ludu Prawdy, która trzyma się ściśle jego nauk i praktyk oraz ich rozwinięć - oświeceni Epifanią święci.

    Gdybyśmy mieli odpowiedzieć na to pytanie z punktu widzenia ludzkiego doświadczenia i prawdopodobieństwa, to musielibyśmy przyznać, że ogólna tendencja nauk jak i praktyk między większością ludu w Prawdzie jest w kierunku wyrzekania się i unieważniania jego osiągnięć. Jesteśmy przekonani na podstawie Pisma Św., że faktycznie do tego nie dojdzie. Lecz niewątpliwie rozum ludzki w świetle ogromnych i różnych rewolucjonizmów popełnianych wśród ludu Prawdy w ostatnich 22 latach sugeruje nam, że dzieło naszego Pastora nie ostoi się. Gdyby siły, które działały z tak wyraźnym zewnętrznym sukcesem w rewolucjonizowaniu się przeciw jego naukom i praktykom w tych ostatnich 22 latach, miały kontynuować tą działalność jeszcze przez kilkanaście lat, to mówiąc po ludzku żadna siła ludzka nie mogłaby powstrzymać rzekomy lud Prawdy od zepsucia w jego naukach i praktykach do tego stopnia, że nie będzie miał więcej pokrewieństwa do dzieła Pastora od tego, jakie Kościół Rzymski utrzymuje w stosunku do pracy Kościoła Apostolskiego. Wobec rażącego rewolucjonizmu Towarzystwa przeciwko dziełom Pastora, jedną z najbardziej zdumiewających rzeczy do zgłębienia jest postawa umysłowa licznych zwolenników Towarzystwa, którzy wierzą, że Towarzystwo wiernie idzie za naukami, zarządzeniami i postępowaniem naszego Pastora. Oczywiście, taka nierozważna postawa wskazywałaby na zupełne odstępstwo od dzieła naszego Pastora, jeżeli będzie nadal utrzymywana.

    Jednak, umiłowani bracia, pomimo tego niekorzystnego spojrzenia wstecz, jak i widoku na przyszłość i najbliższego oczekiwania, mamy zupełne zapewnienie wiary, że dzieło naszego Pastora nie zginie z ziemi! We właściwym czasie jego nauki wyłonią się nietknięte z ognia, który zniszczy lewickie błędy. Jego metody wykonywania pracy Pańskiej będą przywrócone i poprowadzą pomyślnie naprzód sprawę Pańską; gdy ogień strawi rewolucjonistyczne metody lewickie wykonywania Dzieła Prawdy i gdy źli wodzowie lewiccy wyjdą z tego ognia kompromitowani z powodu ich rewolucjonizmu i poniżeni z powodu ich wywyższania się, to nauki i praktyki naszego drogiego Pastora zajaśnieją tym większą wspaniałością z powodu ich pomyślnych skutków kontrastujących z bankructwem lewickich krętactw! Wiara, mająca zupełne zapewnienie takiego wyniku, może spokojnie oczekiwać na właściwy czas Pański w celu wypełnienia się jej ufności, bo "gorliwość Pańska dokona tego", "we właściwym czasie".

    Czy dzieło naszego Pastora ostoi się? Chwilowo zostało ono częściowo przyćmione i może przyćmienie to jeszcze trwać przez jakiś czas - może nawet nastąpić na krótki czas całkowite jego przyćmienie - ale jak pewną jest rzeczą, że Prawda jest potężna i że w końcu zwycięży, tak pewnym jest również i to, że dzieło, które Jehowa powierzył pozafiguralnemu Eleazarowi, naszemu Pastorowi do wykonania (4 Moj. 3:32; 4:16) będzie zrealizowane i w ten sposób ostoi się. W międzyczasie przywilejem braci oświeconych Epifanią jest popieranie jego pracy i protestowanie przeciwko lewickim odchyleniom i przekręceniom jego dzieła kiedykolwiek, gdziekolwiek i jakimkolwiek sposobem będzie to dla nich możliwe. Z pewnością skorzystają oni chętnie z tej sposobności i tym sposobem starać się będą przyczynić, aby jego - w rzeczywistości Boskie - dzieło ostało się.

    Wśród innych obietnic jakie Pan dał sprawiedliwym jest jedna, która zapewnia, że będą oni w wiecznej pamięci, czyli że będą zachowani w świętej, czczonej i miłej pamięci za ich wierność (Ps. 112:6). Chociaż obietnica ta należy szczególnie do Starożytnych Godnych, to jednak w ogólny sposób można ją zastosować do wszystkich sprawiedliwych. W Piśmie Św. są wyszczególnieni niektórzy ze sprawiedliwych, których sama wzmianka po imieniu jest gwarancją, że będą oni w wiecznej pamięci. Ponieważ tak długo jak trwać będzie wieczne Słowo, tak długo będzie zachowana święta, czczona i miła pamięć takich osób, jak np. Abraham, Izaak, Jakub, Józef, Mojżesz, Jozue, Dawid, Eliasz, Jan Chrzciciel, Jezus, Paweł, Piotr, Jan, itd. W taki sam sposób w historii Kościoła są wyszczególnieni po imieniu niektórzy sprawiedliwi, o których sama wzmianka tam, jako o pozafigurach pewnych osób z Pisma Św. jest gwarancją, że pozostaną oni na zawsze w pamięci. Tak długo jak wieczne Słowo jest zrozumiane we właściwych pozafigurach, tak długo takie osoby jak Marsiglio, Wyclif, Hus, Wessel i nasz drogi Pastor będą zachowane w świętej, czczonej i miłującej pamięci. Wierzymy nawet, że ze wszystkich poza-biblijnych postaci, nasz drogi Pastor pozostanie w najbardziej świętej, czczonej i miłującej pamięci. Możliwe, że będzie on tuż po naszym Panu ceniony, miłowany i zaszczycony ponad wszystkich innych, którzy żyli na ziemi. Nie mówimy tego bynajmniej z myślą o czczeniu aniołów, ale dlatego, że w proroctwach i typach Pisma Św. oprócz naszego Pana jest on zaszczytniej wykazany od któregokolwiek członka Kościoła i dlatego, że oprócz naszego Pana jemu były powierzone większe przywileje i przez niego były wykonane większe dzieła dla Boga aniżeli były powierzone i wykonane przez jakiegokolwiek innego sługę Bożego. Nie wstydźmy się cenić, miłować i czcić tego, którego Jehowa nie mniej cenił, miłował i zaszczycił, a teraz tym więcej niż kiedykolwiek ceni, miłuje i zaszczyca go.

    Słowa, "niech Bóg błogosławi jego pamięć" są modlitwą odnoszącą się do naszego Pastora. Tę modlitwę piszący zanosił codziennie do Boga od czasu pogrzebu naszego Pastora. Był on błogosławiony przez zanoszenie tej modlitwy i ufamy, że drudzy przez taka samą modlitwę byli podobnie błogosławieni. Ale niektórzy mogą zapytać: Dlaczego mamy zanosić takie modlitwy? I dlaczego pamięć o naszym Pastorze ma być błogosławiona? Możemy dać kilka odpowiedzi na to pytanie. Na pierwszym miejscu, Bóg obiecał (Ps. 112:6) błogosławić pamięć takich osób. Jest więc rzeczą właściwą, dobrą i pożyteczną to czynić, bo inaczej Bóg nie dałby tej obietnicy. Jest to właściwe, ponieważ pamięć takich osób zasługuje na to, aby pozostała żywa i ponieważ wychodzi ona na dobre tym, którzy ją zachowują i wywiera na nich dobry wpływ. Ponieważ Bóg dał obietnicę dla tych powodów, możemy więc go prosić o błogosławienie pamięci naszego Pastora. Ponadto, jego charakter jest tego rodzaju, że modlitwa o błogosławienie jego pamięci jest właściwa. Nasz Pan Osobiście ręczył za wierność i mądrość jego charakteru (Mat. 24:45-47; Łuk. 12:42-44). Ci z nas, którzy go znali wiedzą, że jego charakter przewidziany przez naszego Pana wypełnił się w jego życiu. Był on wierny w wielkich jak i małych rzeczach. Był on mądry w słowach, metodach, planach, zarządzeniach i dziełach. Był pełen wiary, nadziei i znajomości, które czynią człowieka mądrym. Był on przykładem samokontroli i cierpliwości, które czynią człowieka mocnym. Uprawiał on tę pobożność i braterską miłość, które czynią człowieka sprawiedliwym; był on żywym wyrażeniem tego miłosierdzia, które czyni człowieka miłującym. Był pięknym przykładem pokory, cichości, długiego znoszenia i pobłażliwości. Jego odwaga, pracowitość, zapominanie o sobie, hojność, uprzejmość i skromność były bardzo uderzające. Był on tak wielkim wzorem chrześcijanina, jakim niedoskonałość Adamowa nie pozwoliła być żadnemu z upadłych dzieci Adamowych. Zachowanie w pamięci takiego charakteru musi być środkiem do oddania czci Bogu i pożytkiem dla człowieka, szczególnie dla Nowego Stworzenia. Przeto jest rze-czą właściwą prosić Boga o błogosławienie jego pamięci.

    Również jest rzeczą właściwą prosić Boga, by błogosławił jego pamięć z powodu urzędu jaki on pełnił. Urząd "onego Sługi", który on pełnił, był naszym zdaniem oprócz urzędu naszego Pana najbardziej odpowiedzialny i doniosły jaki kiedykolwiek istota ludzka piastowała. Urząd ten czynił go specjalnym przedstawicielem Pana i to w najbardziej znamiennym czasie całej historii; urząd ten czynił go specjalnym okiem, ustami i ręką Chrystusa. Jego funkcją jako specjalnego oka Pańskiego było, ogólnie mówiąc, widzieć rzeczy przed wszystkimi, które Pan chciał, aby Kościół widział. Jako specjalne usta Pańskie, miał odpowiedzialność głoszenia poselstwa Pańskiego drugim po zaznajomieniu się z nim odnośnie Boga, Chrystusa, Ducha, stworzenia, człowieka, dobrych i złych zasad, osób i rzeczy, wpadnięcia w grzech i kary za grzech, dozwolenia zła, okupu, wysokiego powołania, restytucji, usprawiedliwienia, poświęcenia, przyszłego życia, przymierzy, proroctw, historii i typów Słowa Bożego. Jako specjalna ręka Pańska, miał obowiązek doglądać i wykonywać każdą pracę, jaką mu Pan powierzył w stosunku do Kościoła, Wielkiego Grona, Młodocianych Godnych, Izraela i Chrześcijaństwa. Zaiste, jego urząd jako specjalne oko, usta i ręka Pańska był zaopatrzony w takie możliwości na Parousję i Epifanię, iż to upoważnia nas do proszenia Boga, by błogosławił jego pamięć.

    Tak samo praca, którą on wykonywał jest tego rodzaju, iż upoważnia nas do modlitwy, by Bóg błogosławił jego pamięć. Jego urzędem jako specjalne oko Pańskie było nie tylko widzenie tych rzeczy, które Pan chciał aby były widziane w celu posunięcia Jego sprawy, lecz wykonywał on rzeczywistą pracę oglądania ich. W ten sposób obserwował on Słowo Boże rozwijające się w słusznym czasie w jego doktrynach, przykazaniach, obietnicach, napomnieniach, proroctwach, historiach i typach; obserwował wypełniające się znaki czasu i opatrzność kierującą pracą w stosunku do Kościoła, Wielkiego Grona, Młodocianych Godnych, Izraela, Chrześcijaństwa i pogan. Praca ta sama w sobie miała niemały zasięg. Jako usta Pańskie, oznajmił on zupełną radę Pańską dotyczącą wszystkich rzeczy na czasie do zrozumienia w Parousji, jak również dał ogólne nauki stosowne do innych czasów i okresów Boskiego Planu. Czynił to słowem w rozmowach prywatnych, na kazalnicy i na estradzie, w listach, książkach, ulotkach, dziennikach, w broszurach, czasopismach i w swoich pismach. Jako ręka Pańska, on rzeczywiście doglądał żęcia i pokłosia pszenicy z pomyślnym wynikiem, zebrania znacznej ilości członków Wielkiego Grona i Młodocianych Godnych, wlania życia w omdlały ruch Syonistyczny, doglądał wiązania królów i książąt Chrześcijaństwa, wykonywania sądu zapisanego, miał też pośredni nadzór nad zbieraniem i wiązaniem kąkolu. Dodatkowo do nadzorowania tych wielkich dzieł, on osobiście uczestniczył w każdym z nich i był bardziej owocny w nich od jakiejkolwiek innej osoby. Taki pracownik zasługuje na to, że pragniemy, aby Bóg błogosławił jego pamięć.

    Nasza modlitwa, by Bóg błogosławił jego pamięć, nie powinna się kończyć tylko słowami. Powinna być zamieniona w czyny. Przeto ktokolwiek zanosi taką modlitwę w szczerości, będzie pragnął mieć swój udział w realizowaniu tego błogosławieństwa ku pamięci naszego Pastora. Jak więc możemy współpracować z naszym Panem w popieraniu błogosławionego wpływu jego pamięci? W pierwszym rzędzie możemy to czynić przez naśladowanie i zachęcanie drugich do naśladowania jego charakteru. Przez sympatyzujące rozpamiętywanie jego charakteru, tak jak objawiał się on zarówno w jego życiu jak i w jego pracy, będziemy posiadać w naszych umysłach i sercach myśl o szlachetnych cechach charakteru, dobrze rozwiniętego, wzmocnionego, zrównoważonego i skrystalizowanego. Ten miły sposób rozmyślania będzie miał dodatni wpływ na nasze serca i z wysiłkiem siły woli odbije się korzystnie na naszych charakterach przez naśladowanie jego charakteru spowodowane takim rozmyślaniem. Możemy również mądrze zalecać jego szlachetny charakter, tak jak wyrażał się on w jego życiu, jak i w jego pracy, innym życzliwym osobom, aby je w ten sposób zachęcić do naśladowania jego zalet. Takie postępowanie jest jednym z najlepszych sposobów współpracowania z Panem w popieraniu wpływu jego pamięci.

    Innym owocnym sposobem współpracy z Panem w popieraniu błogosławionego wpływu jego pamięci jest rozpowszechnianie odpowiedniego poważania dla jego urzędu w nas samych i w drugich. Chcąc to czynić, musimy przede wszystkim właściwie oceniać to sami. Cenić właściwie jego urząd znaczy, że powinniśmy uznać go w jego prawdziwej wartości - uważać go pod naszym Panem za najwyższy urząd dany komukolwiek w Kościele, bo nigdy przedtem żadna jednostka nie była uczyniona przez naszego Pana Jego najwyższym specjalnym okiem, ustami i ręką i to w pracy jedynej w swoim rodzaju tak odpowiedzialnej i rozległej. Dwunastu Apostołom był dany nie pojedynczo, ale zbiorowo nieco podobny urząd, który posiadał jedną charakterystykę - nieomylność w oznajmianiu myśli Pańskich dotyczących wiary i jej praktykowania - której to charakterystyki urząd naszego Pastora nie posiadał. Lecz jego urząd był bardziej odpowiedzialny i rozległy. Oprócz urzędu naszego Pana, urząd jego był największy wykonywany kiedykolwiek na ziemi przez jednostkę. Uczynimy więc dobrze uważając ten urząd jako taki i oceniając go przeto jako bardzo chwalebny oraz polecając go także innym sympatyzującym jednostkom do oceniania w ten sposób. Byłoby rzeczą niemądrą przedstawienie tego urzędu w jego rzeczywistości osobom nie wykazującym zrozumienia. Właściwe uznanie jego urzędu uczyni nas pod naszym Panem bardzo oceniającymi naszego Pastora, a to sprawi, że będziemy posiadali w stosunku do tego urzędu odpowiednią pokorę, skromność i poparcie. Podczas gdy z jednej strony uchroni nas to od "czczenia aniołów", to z drugiej dopomoże nam na pewno do zachowania naszej równowagi w Prawdzie i Łasce w tym czasie, gdy tysiąc upada po naszym boku, a dziesięć tysięcy po naszej prawej stronie. Oni w swoim upadku wielce lekceważą właściwą postawę wobec jego urzędu. Właściwe uznanie jego urzędu dopomoże nam zdobyć, zatrzymać i praktykować Prawdę, jaką jego urząd umożliwił mu nam dać. Dopomoże nam to także w przyjściu z pomocą drugim w zdobyciu, zachowaniu i praktykowaniu tej samej Prawdy. Jego pamięć doprowadzając do takich dobrych wyników będzie naprawdę błogosławiona. Współpracujmy więc z Panem w uzyskaniu takiego wyniku.

    Następnie możemy również współpracować z Nim popierając błogosławiony wpływ pamięci naszego Pastora przez ocenianie jego dzieła i przez pomaganie w tym innym. Powinniśmy nie tylko właściwie oceniać jego urząd i pomagać innym w czynieniu tego, lecz powinniśmy także właściwie oceniać jego dzieło i dopomagać drugim pod tym względem. Należyte ocenienie jego dzieła oznacza patrzenie na nie z Boskiego punktu widzenia. Jak zaszczytna, owocna, wierna i mądra była ta praca w jej żęciu i zbieraniu Kościoła, w gromadzeniu licznych członków Wielkiego Grona i Młodocianych Godnych, w zachęcaniu przygnębionego Izraela, w pocieszaniu tych, którzy byli w żałobie, w wiązaniu kąkolu, królów i książąt i w wykonywaniu sądu! Jak wspaniałą była ona z punktu widzenia Nauczyciela, Pastora, Doradcy, Wykładowcy, Autora, Kaznodziei, Redaktora, Teologa i Wykonawcy! Uznawanie go jako takiego i zachęcanie drugich do tego samego, uczyni jego pamięć błogosławieństwem, ponieważ w wymienionych powyżej zdolnościach wyniki jego dokonanej pracy będą trwać nadal tak w naszym życiu, jak i w życiu drugich.

    Wreszcie pokażemy, że prośba, by Bóg błogosławił jego pamięć, jest uczciwie pojęta w naszym życiu przez współdziałanie z naszym Panem w popieraniu błogosławionego wpływu jego pamięci, a to przez uwiecznienie jego dzieła. Oznacza to, że trwamy w uznawaniu go jako naszego pomocnika, a to przez wierne studiowanie i praktykowanie jego nauk, ducha i dzieł, polecając je również innym do badania i praktykowania. Znaczy to także, że jesteśmy do tych nauk i praktyk przywiązani i że żyjemy w zgodzie z nimi, że bronimy ich przed wszystkimi atakami i że wykonujemy nasz dział w głoszeniu ich i zachęcaniu do tego drugich. Czynienie tego przez nas umożliwi nam współpracowanie z Bogiem w odpowiedzi na te modlitwę.

    Co się tyczy uwiecznienia jego dzieła, to pragniemy nasunąć praktyczną myśl z powodu jej stosowności dla świętych oświeconych Epifanią w odniesieniu do działu ich specjalnej pracy, w której kontynuują oni tę fazę służby, w której uczestniczył on ze szczególną biegłością. Jego główne czyny bohaterskie jako przeciwnika babilońskich błędów, polegały na atakowaniu doktryn o wiecznych mękach i przytomności umarłych. W tych dwóch szczegółach jest on przedstawiony w Jasobamie, najwaleczniejszym rycerzu Dawidowym, który w zabiciu na raz ośmiuset mężów jest figurą na naszego Pastora w jego pracy przeciwko wiecznym mękom, a w zabiciu trzystu innych mężów innym razem, jest figurą na naszego Pastora w jego pracy przeciwko przytomności umarłych (2 Sam. 23:8; l Kron. 11:11; Jasobam w 2 Sam. 23:8 jest nazwany Jozeb Basebet). W szczególnym znaczeniu święci oświeceni Epifanią w pozafiguralnej drugiej Walce Giedeona mieli przywilej walczyć przeciwko dwom królewskim błędom Babilonu, przeciwko którym nasz Pastor walczył z bardzo dobrym skutkiem, jako oponent błędów babilońskich. W ten sposób ponad wszystkich innych mają oni przywilej kontynuowania tej pracy, w której on tak dzielnie brał udział. Naprawdę w książce "Życie - Śmierć - Przyszłe Życie", w broszurach o Piekle i Spirytyzmie, a także w swoich pięciu ulotkach (Gdzie są umarli? Co to jest dusza? itd.), które ponownie wydaliśmy w dobrowolnych Zwiastunach n-ry 1-4, uzbroił nas w najważniejszą broń w pozafiguralnej drugiej Walce Giedeona.

    Jednym z najlepszych sposobów, w jaki możemy kontynuować tę fazę jego dzieła i w ten sposób współdziałać z Panem w spełnieniu się prośby, by Bóg błogosławił jego pamięć, jest dzielne prowadzenie pozafiguralnej drugiej Walki Giedeona, która ostatnio jest prowadzona obojętnie. 16 października jest rocznicą jego ostatniego wyjazdu z Bethel, czyli istotnego zaprzestania kierowania pracą w Głównej Kwaterze; 30 października jest rocznicą jego sprawozdania jako reprezentacyjnego członka człowieka z kałamarzem pisarskim, czyli zakończenia pracy parousyjnej; 31 października jest rocznicą jego śmierci; 5 listopada jest rocznicą usługi pogrzebowej w Nowym Yorku; natomiast 6 listopada jest rocznicą usługi pogrzebowej w Pittsburgu; jego pogrzebanie rozpoczęło się krótko przed szóstą godziną po południu i zakończyło się po godzinie szóstej, który to czas według Boskiego liczenia należał już do 7 listopada. Przeto 6-7 listopada jest rocznicą jego pogrzebu. Jak bardzo stosowne tedy będzie wstrzymanie się w tym czasie z pracą Jana i Eliasza, a poświęcenie czasu wypełnionego tymi wydarzeniami - od 16 października do 7 listopada - na specjalnie skoncentrowany atak na doktryny o wiecznych mękach i o przytomności umarłych w pozafiguralnej drugiej Walce Giedeona! Będzie to z pewnością najstosowniejszy sposób uczynienia z jego pamięci, jako najprzedniejszego wojownika pozafiguralnego Dawida prowadzącego walkę przeciwko tym dwom głównym błędom, błogosławieństwa na chwałę Boga i pozafiguralnego Giedeona!

    Przeto ten okres rocznicy może być dobrze uczczony przez taki atak przypuszczony w pozafiguralnej drugiej Walce Giedeona. Czy nie zechcemy drodzy współżołnierze owych wiernych trzystu tak urządzić nasze ziemskie sprawy, aby nam pozwoliły zużyć tyle czasu ile to tylko jest możliwe na tę walkę w wyżej wspomnianym okresie? Ogólnie mówiąc, siostry mogłyby w tym okresie czasu zużyć kilka godzin popołudniowych, a bracia wieczornych na pracę strzelecką z odpowiednią literaturą. Jeżeli dany teren nie został jeszcze podzielony i dzielnice nie były wyznaczone dla wszystkich uczestników przez tego, który ma pieczę nad lokalną pracą Giedeona tam gdzie są zbory, to może to być uczynione, ażeby wszyscy pragnący mieć udział w tej dobrej pracy mogli z niej skorzystać. W niedziele zaś podczas tego okresu mogą być uczynione specjalne wysiłki w pracy ochotniczej przed kościołami protestanckimi z odpowiednią literaturą (ulotkami, gazetkami i broszurami), która jeszcze tam nie była rozdawana. Czy nie zechcemy drodzy bracia i siostry wszyscy co do jednego zrobić co tylko jest w naszej mocy, aby w ten sposób obchodzić rocznicę naszego drogiego Pastora, jako najodpowiedniejszy sposób pomnożenia błogosławieństwa jego pamięci na chwałę Boga i Chrystusa, w wyzwalaniu drugich z wyżej wymienionych błędów, w atakowaniu których nasz umiłowany Jasobam uwolnił tak wielu, włączając prawie wszystkich z nas? Czy nie poruczymy tej sprawy Bogu w całkowitym szczerym poświęceniu i modlitwie? Czy nie weźmiemy tej sprawy pod rozwagę, natychmiast tak, aby niezbędne wstępne kroki mogły być poczynione na czas celem umożliwienia wszystkim przystąpienia do ataku w dniu 16 października? Kto jest po stronie Pana w tej sprawie? Obyśmy wszyscy mogli odpowiedzieć: ,,Oto jestem, poślij mnie". Jako środki zachęcające jedni drugich, możemy składać na zebraniach środowych wchodzących w okres od 16 października do 7 listopada nasze zeznania, szczególnie pod względem naszych doświadczeń w tej pracy. Giedeonici naprzód, pod chwalebnym i zwyciężającym wszystko sztandarem naszego Wodza, pozafiguralnego Giedeona! W tym ataku "zachowujmy się jak ludzie", a wróg ogarnięty paniką uciecze, pozostawiając w naszych rękach zarówno pole walki jak i jego dwóch królów, pozafiguralnego Zebeę i Salmana! Naprzód tedy Giedeonici, z okrzykiem walki: "Oto miecz Pański i Giedeona"!

    Zgodnie z Ew. Mat. 24:45-47 i Ew. Łuk. 12:43-46, pewnej jednostce miał być dany urząd i z powodu wykonywania go miała ona być nazwana "onym Sługą". Stosownie do tych wierszy, urząd ten miał być wykonywany po powrocie naszego Pana, lecz przed opuszczeniem przez Kościół ziemi. Funkcje tego urzędu, jak to określają powyższe wiersze miały być dwojakie: (1) dawanie pokarmu na czasie i (2) doglądanie pracy Kościoła. Czas i znaki prorocze dowodzą, że nasz Pan powrócił w 1874 roku. Ponieważ po Swoim przyjściu zastał On naszego Pastora usługującego wiernie tą ilością prawdy, jaką posiadał, więc po pewnych próbach Pan zaszczycił go na wiosnę 1876 roku urzędem wykonawczym tej pracy a w jesieni 1879 roku urzędem specjalnego mówczego narzędzia - obie te funkcje stanowią urząd "onego Sługi". Przez cały okres czasu, w którym służył on jako "on Sługa" (od 1876 do 1916), wykonywał te funkcje należące do tego urzędu. Miał on pod naszym Panem urząd wykonawczy nad pracą Kościoła w ogólności oraz był specjalnym przedstawicielem, przez którego Pan dawał Prawdę parousyjną. Wykonywanie więc przez niego urzędowych funkcji "onego Sługi" w okresie Parousji dowodzi, że był on "onym Sługą". Wypełnienie się w nim proroctw tych dwóch powyżej wzmiankowanych ustępów Pisma Św. dowodzi, że był on "onym Sługą". Przeto Parousja dowodzi, że był on "onym Sługą".

    Lecz Epifania również dostarcza nam wielu dowodów, że był on owym Sługą. Celem więc tej części niniejszego rozdziału jest udowodnienie tego twierdzenia. Dowodzą tego: (1) Jego przepowiednie, (2) podstawy i (3) wiążąca moc jego nauk samych w sobie i w odniesieniu do Epifanii; (4) prawdy epifaniczne i (5) jego zarządzenia odnoszące się do pracy epifanicznej. Najpierw przedstawimy dowody dotyczące przepowiedni, podstaw i wiążącej mocy jego nauk samych w sobie i w odniesieniu do Epifanii i do prawd epifanicznych - do prawd odnoszących się do Małego Stadka, do Małego Stadka i Wielkiego Grona, do Wielkiego Grona, do Młodocianych Godnych, do Żydów, do konserwatystów i do radykałów. Dowód będzie dany w następujący sposób: Jeżeli wykażemy, że rzeczy, o których on uczył, iż będą miały miejsce w Epifanii, obecnie się wypełniają, to będzie wynikało z tego, że była mu dana taka znajomość rzeczy przyszłych, jaką tylko mógł posiadać ten, kto miał pieczę nad składem Prawdy. Po pierwsze, nauczał on w sposób niezaprzeczony (tom 4, roz. 1), że będzie okres Epifanii następujący po Parousji i że będzie on współczesny z Czasem Ucisku. Uczył on o tym na wiele lat przed nastaniem Epifanii i Czasu Ucisku - mówiąc po ludzku, nauczał on o tym i na długo przedtem, zanim można było się tych okresów spodziewać, np. w broszurce "Powrót Naszego Pana". Tak, na długo przedtem podał on nawet rok 1914 jako rok rozpoczęcia się Epifanii. Uczył on, że w tym okresie czasu będzie miało miejsce specjalne objawienie osób, zasad i czynów. Nikt inny poprzednio nie posiadał znajomości tych rzeczy, bo tylko przez niego były one dane. Wszystkie te rzeczy wypełniły się i to dowodzi, że musiał on mieć pieczę nad składem Prawdy w szczególnym znaczeniu - jako jej specjalny szafarz.

    Jest to także widoczne z tego, co on uczył odnośnie Małego Stadka. Uczył on wśród innych rzeczy, że Jezus i Małe Stadko, jako pozafiguralny Giedeon i Jego trzystu mężów, wezmą udział w dwóch walkach z błądzicielami w Czasie Ucisku, czyli w Epifanii. Te poza-figuralne walki miały naprawdę swoje wypełnienie w Epifanii: Pierwsza z nich od 1914 do 1916 roku, a druga walka zaczęła się w 1920 i trwa nadal. Inna prawda stosująca się do Małego Stadka w Epifanii, o której on również nauczał, a która się wypełniła, jest ostatnia praca Małego Stadka względem Chrześcijaństwa i jego cierpienie z tego powodu - pozafiguralne strofowanie Janowe, jego uwięzienie i ścięcie. Jesteśmy żywymi świadkami, jak i uczestnikami strofowania i uwięzienia Janowego. Jesteśmy pewni z wypełnienia się strofowania i uwięzienia, że ścięcie również nastąpi (a co stało się już faktem dokonanym, zob. P `40, 139; `51, 115-119 - dopisek tłum.). Prawdy Epifaniczne uczyły o faktach wypełnienia, tak jak to jest zaznaczone w Piśmie Św. Te dwa proroctwa wypełnione w Epifanii, a stosujące się do Małego Stadka - pieczętują go jako onego Sługę.

    Jego przepowiedzenie wydarzeń mających nastąpić w Epifanii, a obejmujące Małe Stadko i Wielkie Grono, widziane w świetle wypełnionych wydarzeń dowodzi, że był on tym Sługą. Jak jasno przepowiedział on odłączenie się pozafiguralnego Eliasza od Elizeusza, a to z powodu niezgodności w sprawach postępowania jako odrębnych od spraw doktrynalnych, jak również drugie uderzenie Jordanu przez pozafiguralnego Elizeusza po rozłączeniu się! Prawda epifaniczna wykazuje w wydarzeniach wypełnienie się tej przepowiedni. Wykazał on także, że przy końcu tego Wieku - w Epifanii - pozafiguralni Kapłani będą odłączeni od Lewitów stosownie do obrazu przybytku. Prawda epifaniczna wykazuje nam w podziałach ludu Bożego wypełnienie się tego obrazu przybytku. W jego nauczaniu, że lniana szata Aarona przedstawia przykrycie Kościoła, a zdjęcie jej przez Aarona wyobraża odejście Kościoła z ziemi, rozważanym w odniesieniu do wyprowadzenia przez Aarona podczas gdy jeszcze był w szatach ofiarniczych, kozła Azazela, nauczał on za pomocą wywodu, że gdy Kościół będzie jeszcze w ciele i po ofiarowaniu jego ostatniego członka Bogu przez Jezusa, odbywać się będzie czynność z Wielkim Gronem, jako pozafiguralnym Kozłem Azazela. Prawda epifaniczna objawia nam wypełnienie się tego przed naszymi oczami. Lecz nasz Pastor uczył, że wszystkie te rzeczy będą miały miejsce po Żniwie - po skończeniu się Parousji; a więc będą się dziać w Epifanii. To, że był w stanie przepowiedzieć ze Słowa Bożego te cudowne rzeczy oznacza, że był on szafarzem mającym pieczę nad składem Prawdy, mogącym dawać pokarm na czasie, czyli, że był on onym Sługą. Był on okiem, ręką i ustami Pańskimi.

    (Ciąg dalszy nastąpi)

TP ’67, 66-77.

Wróć do Archiwum