"NAJWZGARDZEŃSZY BYŁ I NAJPODLEJSZY Z LUDZI"
Mateusz 26:47-68
Zbliżając się do rocznicy końcowych cierpień oraz śmierci naszego Pana za nasze grzechy i rozważając o Jego cierpieniach za nas - wznosimy nasze serca do Niego w specjalnej miłości, ocenie, adoracji, chwale i wdzięczności. Na pewno "najwzgardzeńszy był i najpodlejszy z ludzi [w ang. Biblii: "Wzgardzony był i odrzucony przez ludzi"]; mąż boleści a świadomy niemocy" (Iz. 53:3). U Mateusza 26:47-68 są zapisane niektóre cierpienia Jezusa związane ze zlekceważeniem i odrzuceniem Go przez ludzi. Tym, którzy poznali Pana dziwnym się wydaje, że taki szlachetny charakter i dobroczyńca był traktowany tak haniebnie! Jednakże, gdy rozważamy opowieść i śledzimy okoliczności, jak byśmy byli tam obecni - spostrzegamy, że trudno było głównym aktorom otaczającym Pana zdać sobie sprawę z rzeczywistej sytuacji.
Wracając od tych scen do nas samych w obecnym czasie, możemy zastosować tę lekcję do nas i uzmysłowić sobie, że my także stykamy się z wielkimi i ważnymi sprawami i wydarzeniami, próbami i doświadczeniami, prawdopodobnie tak zbliżeni do nich, że nie jesteśmy w stanie ocenić ich rzeczywistej ważności - że my także powinniśmy myśleć, mówić i postępować bardzo ostrożnie i ponadto powinniśmy ciągle czuwać i modlić się, bo w przeciwnym razie my także upadniemy w naszych próbach. Świadomość naszej własnej niepewnej pozycji bez wątpienia pomoże nam lepiej zrozumieć i mieć współczucie dla tych, którzy znaleźli się w tak srogich próbach i mieli takie trudności w zachowaniu samych siebie przed odpadnięciem w czasie końcowych doświadczeń naszego Pana w ciele.
Było to po agonii naszego Pana w Getsemane, gdy Judasz i tłum przybyli, by Go zabrać. Przed tym, kiedy Jezus poinstruował swoich uczniów, aby zaopatrzyli się w miecze i został poinformowany, że w ich gronie są dwa, odpowiedział: "dosyć jest" (Łuk. 22:38). Piotr, który posiadał jeden z tych dwóch mieczów ruszył, aby go użyć w obronie swego Mistrza. Odciął prawe ucho Malchusowi, jednemu ze sług z dworu najwyższego kapłana. Ta demonstracja (a) chęci uczniów bronienia Go i (b) faktu, że On nie był wzięty wbrew Swojej woli wystarczała, by od razu padł rozkaz: "włóż miecz twój w pochwę". Była więc Jezusowi dostarczona sposobność uzdrowienia ucha i w ten sposób okazania Jego łaskawej wielkoduszności w stosunku do swoich nieprzyjaciół. Uczniowie widocznie nauczyli się jak najgruntowniej lekcji, że ten kto używa miecza od miecza ginie, ponieważ nie słyszeliśmy, aby kiedykolwiek po tym używali fizycznej siły lub przemocy w służbie Pana.
Jak dobrze byłoby, gdyby wszyscy naśladowcy Pana nauczyli się i zastosowali do siebie tę lekcję! Zaniedbywanie jej splamiło karty historii, zniesławiając nauki Pana, szkodziło Jego prawdziwej sprawie a sprzyjało nominalnemu chrystianizmowi - kościelnictwu, chrześcijaństwu - i ich wielkiej masie kąkolu. Wszystek lud Boży powinien wziąć do serca to poselstwo i pamiętać o dziełach Pańskich "Błogosławieni pokój czyniący, albowiem oni synami Bożymi nazwani będą" (Mat. 5:9). Nie powinniśmy nigdy używać miecza, ziemskiej mocy, w wysiłkach popierania sprawy Mistrza. Jedynym mieczem jaki lud Boży może używać jest miecz Ducha, Słowo Boże a jego zadaniem jest raczej rozcinać swoją drogę własną ostrością i przenikającą mocą, aniżeli mocą języka i oskarżenia lub manifestacją gniewu ze strony tych, którzy go używają. Przeciwnie, tym jest zlecone głosić Prawdę w miłości, aby Prawda mogła wykonywać własne dzieło w jej własny sposób.
"TEDY UCZNIOWIE JEGO WSZYSCY OPUŚCIWSZY GO, UCIEKLI"
Na pierwsze wejrzenie mogłoby się wydawać, że uczniowie byli bardzo tchórzliwi, jeśli oni wszyscy opuścili Mistrza w chwili zaaresztowania Go. Ale musimy pamiętać, że stało się to na skutek sugestii naszego Pana. On powiedział do sług "jeśli tedy mnie szukacie, dopuścież tym odejść" (Jana 18:8). Uczniowie zorientowali się, że nie byli potrzebni Jezusowi odkąd znajdował się w rękach najwyższych kapłanów, reprezentujących sąd cywilny, prawo krajowe i o których wiedzieli, że byli uprzedzeni do Jezusa. Oni mogli nawet potraktować słowa Jezusa jakoby zawierały rozkaz, ażeby poszli swoją drogą. Ponadto byli zakłopotani, oczekiwali bowiem zupełnie innych rezultatów za ich przywiązanie do Jezusa. Gdy oni oczekiwali Jego wywyższenia, On mówił im o Swoim ukrzyżowaniu, był smutny i strapiony a teraz został aresztowany. Wszystko było zawiłe, pozbawiające odwagi i prawdopodobnie udali się do swoich domów zupełnie zniechęceni, z wyjątkiem Piotra i Jana postępujących z daleka za Nim.
Po przybyciu do pałacu Najwyższego Kapłana i sali sądowej Jezus był wpierw zaprowadzony do sędziwego kapłana Annasza i wzięty nieco w ogień krzyżowych pytań a następnie odesłany do dworu zięcia Annasza, oficjalnego kapłana Kajfasza. Przedstawienie Go Annaszowi było prawdopodobnie tylko formą grzecznościową, ponieważ Kajfasz widocznie był tym, który spowodował zaaresztowanie Jezusa i oczekiwał z niektórymi starszymi z Żydów w celu wstępnego przesłuchania Go przed Jego procesem z zamiarem ustalenia oskarżenia, jakie mogliby wnieść przeciwko Niemu. (Jednak rano okazało się, że nie było pomysłem godnym zachodu przeprowadzenie formalnego procesu sądowego zgodnie z prawem. Przeto to bezprawne nocne przesłuchanie było w rzeczywistości procesem sądowym. Postanowili skłonić Piłata do przeprowadzenia procesu i wydania wyroku na Jezusa, chociaż oni następnie dali Piłatowi do zrozumienia, że prawnie skazali Jezusa).
"SZUKALI FAŁSZYWEGO ŚWIADECTWA"
Nie mamy powodu do wątpienia, że Najwyższy Kapłan i starsi posiadali niemałą wiedzę o Jezusie, Jego naukach i Jego wielkich dziełach. Posiadamy informacje, że jeden z Jego ostatnich cudów w sąsiedztwie Jerozolimy, wzbudzenie Łazarza z śmierci, tak poruszył nauczonych w piśmie i faryzeuszów, iż zadecydowali, że Jezus musi umrzeć. Obawiali się oni, że czyniąc więcej takich cudów zupełnie pozyska lud a sami przez to stracą nad nim kontrolę (Jana 11:47-53).
Mieli więc ofiarę w swoim ręku, aresztowaną bez wiedzy ludu i bez wynikających z tego jakichkolwiek zaburzeń. W dalszym ciągu podtrzymywali w stosunku do Niego mordercze zamiary. Było tylko kwestią jak mogliby je wykonać - nie jak mogliby służyć celom sprawiedliwości, lecz jak mogliby się okazać jako podporządkowani wymaganiom sprawiedliwości i Prawa, którego byli przedstawicielami i jeszcze dopełnić niegodziwość, morderstwo, będące w ich sercu. Tak więc czytamy, że szukali fałszywych świadków; nie chcieli prawdziwych świadków, którzy to co wiedzieli o Mistrzu opowiedzieliby, lecz fałszywych, którzy by Go źle przedstawili, Jego nauki itd., albo nieświadomie przez złe zrozumienie Go, lub rozmyślnie z chęcią zyskania łaski u sług dworu. Jest to z pewnością na korzyść mających powiązanie z dworem, z wyjątkiem głównych sług, którzy ani naprawdę źle nie zrozumieli nauk naszego Pana, ani nie mieli zamiaru błędnie je przedstawić.
W końcu, z ledwością znaleźli dwóch świadków, którzy zeznali, iż słyszeli jak Jezus mówił, że gdyby świątynia była zburzona, On byłby w stanie w ciągu trzech dni ją odbudować. Nic z tego nie było fałszywym dowodem - większość słuchających Pana prawdopodobnie tak Go zrozumiała. Dopiero później pod wpływem oświecenia Duchem Świętym Apostołowie zrozumieli, że On "mówił o kościele ciała swego" (Jana 2:21); tak więc ci dwaj świadkowie nie są potępieni jako fałszywi świadkowie, choć bez wątpienia w swej nieświadomości przypuszczali, że ich świadectwo obciąża Jezusa i dyskredytuje Go, jako okazującego ducha chełpliwości i lekceważenia dla wielkości i wspaniałości świątyni.
Najwyższy Kapłan zdawał sobie jasno sprawę, że on zupełnie zawiódł się w rachubach uzyskania jakiegokolwiek świadectwa przeciwko Panu. Jednakże nie życzył sobie, aby w taki sposób zrozumieli to wszyscy obecni ludzie, tak więc udał, że uważa to świadectwo jako wielce szkodliwe. Bardzo oburzony zapytał Jezusa, czy słyszał lub nie to świadectwo i jeśli nie może mu zaprzeczyć czy nie znaczy to, iż nie jest zdolny zbić świadectwo świadków? Jezus nic nie odpowiedział. Jeśli nawet świadkowie powtórzyli Jego słowa dokładnie, to nie było w nich nic takiego na podstawie czego jakiekolwiek prawo mogłoby Go potępić.
"JEŻLIŚ TY JEST CHRYSTUS"
Wreszcie, niezdolny wciągnąć Jezusa do dyskusji na temat świątyni, podczas której mógłby powiedzieć coś co by Go w tych warunkach obciążyło - Najwyższy Kapłan myślał, że przewodnie pytanie postawione w uroczystej formie mogłoby spowodować przyznanie Jezusa obwiniające Go. Pytanie to brzmiało: "powiedz nam, jeźliś ty jest Chrystus, on syn Boży?" Kajfasz prawdopodobnie wiedział, że Jezus nie chełpił się swym Mesjanizmem, że raczej wykonywał swe dzieło spokojnie, czyniąc dobrze i nauczając lud i pozwalał swoim dziełom świadczyć, że "nigdy tak nie mówił [i czynił] człowiek, jako ten człowiek" - że On wykonywał dzieło Tego, który Go posłał i dlatego był Mesjaszem.
Było to więc kwestią, czy Jezus oskarży samego siebie czy nie, przyznając się do Swego Mesjanizmu. Gdyby się był zaparł, jaki pozostałby zarzut przeciwko Niemu? Jezus nie zaprzeczył temu pytaniu. Gdyby pozostał milczący zaprzeczyłby nawet samemu Sobie, zaprzeczyłby prawdzie, najwyższemu kapłanowi narodu, posiadanej wiedzy i wynikającej z tego odpowiedzialności związanej z tą godziną. To było w każdym razie ważne dla głowy narodu, on powinien wiedzieć, że Jezus twierdził, iż był Mesjaszem. Nasz Pan dlatego odpowiedział: "Tyś powiedział", tzn., ja zgadzam się z tym co ty powiedziałeś lub ja jestem Mesjaszem, Synem Boga, a w przyszłości ochotniczo, od czasu do czasu, w dalszym ciągu będę o tym zapewniać ciebie i ujrzysz syna człowieczego, siedzącego na prawicy mocy Bożej i przychodzącego na obłokach niebieskich.
W tym stwierdzeniu, jak i w prawie wszystkich Swoich wypowiedziach nasz Pan wiele wyrażał w kilku słowach. Nie było Jego zamiarem, ani nie byłoby to właściwe, ażeby w tym czasie wytłumaczyć przyszłość Boskiego planu, w tych warunkach tym ludziom. "Tajemnica Pańska objawiona jest tym, którzy się Go boją [czczą] a przymierze swoje oznajmuje im" (Ps. 25:14). Z tego powodu Jezus im nie powiedział, choć mógł powiedzieć "Wy mnie potępiacie; będę ukrzyżowany dzisiaj między dwoma złodziejami; zmartwychwstanę trzeciego dnia; po tym, po 40 dniach wstąpię do mego Ojca; ześlę Świętego Ducha w dniu Zielonych Świątek i rozpocznie się dzieło duchowego królestwa, które będzie wyszukiwać jedynie wybranych na całej ziemi. Kiedy już ci będą znalezieni, wrócę ponownie podczas mego Wtórego Przyjścia w mocy i wielkiej chwale nie, ażeby być sądzonym przez was, lecz być waszym Sędzią oraz Królem i Władcą całego świata i udzielać błogosławieństw Tysiącletniego królestwa wszystkim stworzeniom z zupełną sposobnością osiągnięcia pełnej wiedzy i pełnego błogosławieństwa". Widzimy, że to co nasz Pan stwierdził wskazywało, iż wiedział o tym wszystkim, lecz nie był właściwy czas na oświadczenie tego.
Jakie lekcje wypływają dla nas z tych faktów? Po pierwsze, gdy staramy się o informacje w związku z jakąś sprawą, powinniśmy być na wskroś uczciwi, na wskroś sprawiedliwi, nie szukać okazji do błędnego przedstawienia drugiego, bez względu na to, jak korzystnym celom według naszego przypuszczenia mogłoby służyć takie postępowanie. Dla wszystkich będących Pańskim ludem, w każdym znaczeniu tego słowa, sprawiedliwość musi dominować. Ona jest prawdziwym fundamentem Boskiego tronu i z pewnością musi być fundamentem charakterów tych wszystkich, którzy są Pańskimi i którzy mają nadzieję w obecnym czasie dojść do mety jako zwycięzcy. Tylko uczciwi, tylko sprawiedliwi zdają się być pod dobrym wpływem posłannictwa Pańskiego Słowa; ci, którzy tracą swą bezstronność, swą uczciwość, swą szczerość z pewnością tracą także Prawdę. Przeto strzeżmy się wszyscy jakiejkolwiek niedbałości w sprawach sprawiedliwości - w stosunku do Boga, nas samych, naszych przyjaciół i wrogów. Nie możemy być mniej niż sprawiedliwi w stosunku do każdego, choć możemy i powinniśmy być więcej niż sprawiedliwi w stosunku do wszystkich - tak, miłujący i wielkoduszni.
UDANIE SPRAWIEDLIWEGO OBURZENIA
Najwyższy Kapłan słysząc przyznanie się Jezusa, iż jest Mesjaszem zdawał sobie sprawę, że było to najsilniejsze i jedyne oskarżenie, jakie mógł wytoczyć przeciwko Niemu ze wszystkiego co miało pozór złego. Nie było w tym nic złego, ponieważ to było prawdą; lecz on udał wielką pobożność, wielki szacunek dla Boga, wielką cześć dla obietnic Boga w odniesieniu do Mesjasza - udał, że tym stwierdzeniem Jezusa został rażony niby gromem. Powstał, jego twarz była pełna rzekomego oburzenia i gniewu przeciwko takiemu twierdzeniu, które - udał - tak obraża Boga, iż jest bluźnierstwem, rozdarł swoją szatę, jako wyraz swego rzekomo sprawiedliwego oburzenia. Po czym zawołał do ludu "to jest bluźnierstwo - czy jeszcze potrzebujemy świadków? Oto teraz słyszeliście Jego bluźnierstwo. Co myślicie? Jaką powinna być właściwa kara za taką straszną zbrodnię jak ta? Jak odstraszymy w przyszłości występującego podobnie i twierdzącego podobnie, że jest Mesjaszem, Synem Boga, uzdrawiającym słabych, dającym przykłady jego mocy w budzeniu umarłych i wypędzaniu diabłów z ludzi?" Starsi, zebrani w celu zamordowania Jezusa - odpowiedzieli "winien jest śmierci".
Jezus musiał czekać, a niektórzy w tym czasie przezywali Go - jeśli nie starsi i słudzy to jednak z ich wiedzą i bez przeszkód z ich strony - i bili Go, pluli na Niego i wyśmiewali Go; nazywając Go Prorokiem mówili, ażeby okazał swoje zdolności Mesjasza i Proroka wymieniając po imieniu Swoich dręczycieli. "Jako owca przed tymi, którzy ją strzygą oniemiał i nie otworzył ust Swoich", ażeby się bronić, nie użył posiadanej mocy, ani nie wezwał dwunastu legionów aniołów, o których pierwotnie mówił jako gotowych zareagować na Jego wezwanie w celu uwolnienia Go. Przeciwnie On zdawał sobie sprawę z tego, że przyszedł wypełnić przymierze ofiary i odpowiednio mu się podporządkować, pragnąc, aby w tej sprawie jak i w każdej innej wypełniała się w Nim wola Ojcowska.
Jaka w tym jest zawarta lekcja dla nas? Zawarliśmy przymierze, aby uczyć się od Niego, naśladować Jego wzoru? Jak moglibyśmy otrzymywać ciosy, próby, "sprzeciwiania grzeszników"? Czy jesteśmy podobnie cierpliwi, długoznoszący? Czy trwamy w tym zdając sobie sprawę, że nic nie może się nam przydarzyć bez wiedzy naszego Ojca - nic, w czym On nie byłby zdolny i chętny kierować wszystkim dla naszego dobra? To nie będzie miało w naszym przypadku znaczenia, jeśli zasłużymy na złe traktowanie i cierpliwie będziemy je znosić, ale my powinniśmy zawsze pamiętać o prawdzie jaką wyznał jeden z dwu złodziei: "Ten człowiek nic złego nie uczynił" (Łuk. 23:41).
Nie możemy powiedzieć, że byliśmy doskonali we wszystkich naszych stosunkach z tymi, którzy mogliby złośliwie nam szkodzić i prześladować nas, choćby nawet nasze intencje były najlepsze choćbyśmy nawet w pewnym stopniu oddawali dobrem za zło jakiego doznaliśmy. Pamiętajmy o słowach Apostoła: ,,Bo cóż jest za chwała, jeślibyście grzesząc, cierpliwie znosili, by was i pięściami bito? Ale jeśli dobrze czyniąc i cierpiąc znosicie, to jest łaska u Boga. Albowiem na to też powołani jesteście, ponieważ i Chrystus cierpiał za was, zostawiwszy wam przykład, abyście naśladowali stóp Jego. Który grzechu nie uczynił, ani znaleziona jest zdrada w ustach Jego. Któremu gdy złorzeczono nie odzłorzeczył, gdy cierpiał nie groził, ale poruczył krzywdę temu, który sprawiedliwie sądzi" (1 Piotra 2:20-23).
Nie patrzmy jedynie na to, że jesteśmy na ile tylko możliwe nienaganni i niezasługujący na zarzuty i ciosy, lecz gdy te doświadczenia nas spotykają pamiętajmy, ażeby je znosić cierpliwie, nie narzekając i tak coraz bardziej rozwijać i okazywać charakter podobny do naszego Pana. Ci, którzy tak postępują mają Pańskie zapewnienie, że wszystkie takie doświadczenia będą na końcu błogosławieństwem. Ci zaś, którzy przeciwnie podejmują "walkę o swoje prawa" pokazują, że albo nie rozumieją natury przymierza jakie zawarli, ażeby dźwigać krzyż albo, że nie chcą podporządkować się warunkom tego przymierza.
Ufamy, że powyższe myśli będą pomocne w naszych przygotowaniach przed, podczas uczestniczenia i w rozmyślaniach po Wieczerzy Pańskiej. Utrzymujmy nasze myśli z Panem w Getsemane, na dworze Najwyższego Kapłana, przed Piłatem, przed Herodem i w drodze do i na Kalwarii - bitym, skazanym, przezywanym, dźwigającym swój krzyż, ukrzyżowanym i w końcu umierającym za nasze grzechy. Te myśli z pewnością spowodują w nas większą ocenę naszego Pana, większą nienawiść do grzechu a tym samym pomogą nam lepiej zdać sobie sprawę z tego "jakimiż wy macie być w świętych obcowaniach i pobożnościach".
W naszych przygotowaniach nie zaniedbujmy (1) samoegzaminacji, (2) oczyszczania i (3) napełniania się Duchem. Samoegzaminacja (1 Kor. 11:28; 2 Kor. 13:5) jest antytypem Izraelitów poszukujących kwasu w swych domach. Wiernie przeprowadzana da ona rezultaty w naszych poszukiwaniach symbolicznego kwasu - grzechów, błędów, samolubstwa i światowości, szczególnie naszych oszańcowanych wad - w naszych sercach i umysłach. Usuwajmy i niszczmy je Duchem Bożym (Rzym. 8:12, 13; 1 Kor. 5:7, 8), To będzie drugą rzeczą w naszych przygotowaniach do godnego obchodzenia Pamiątki. Trzecią rzeczą jest napełnianie się Duchem, napełnianie naszych serc i umysłów Duchem Pańskim, szczególnie duchem wiary, odwagi, samokontroli, cierpliwości, pobożności, braterskiej miłości i bezinteresownej miłości.
Napełniajmy, drodzy bracia i siostry, nasze serca i umysły tymi łaskami. Starajmy się utrzymać je w nas indywidualnie bardzo aktywnymi, indywidualnie i zbiorowo obfitującymi w naszych sercach i umysłach w każdym dobrym słowie i czynie. - To spowoduje, że nie będziemy próżnymi i niepożytecznymi w znajomości Pana. A gdy będą obfitować w nas, to uzdolnią nas nie tylko do zachowania symbolicznego święta w przaśnikach szczerości i prawdy lecz także do wiernego zachowania w przaśnikach szczerości i prawdy święta jakie my symbolizujemy w Pamiątce - nasze usprawiedliwienie i poświęcenie - będąc aktywnymi w przynoszeniu owoców, aż będziemy w stanie nadającym się do udziału w Królestwie, do którego zostaliśmy łaskawie zaproszeni.
Prosimy o podanie nam waszych zborowych i indywidualnych sprawozdań z obchodzenia Pamiątki. Niech Pan błogosławi nasze przygotowania do Pamiątki, uczestniczenie w niej i w doświadczeniach po Pamiątce! Amen. To będzie dla nas nowym startem do następnego roku Boskiej łaski i błogosławieństw w odnowieniu naszych ślubów poświęcenia.
TP ’69, 18-21.