DODATEK POSŁANNIKA EPIFANII DO I TOMU PAROUSYJNEGO

    Życzeniem drogiego brata P.S.L. Johnsona było, aby niniejszy Dodatek w polskim wydaniu został umieszczony przy końcu pierwszego tomu napisanego przez brata C.T. Russella. Z powodu niemożności wydania w języku polskim pierwszego tomu łącznie z Dodatkiem, Wydawca pragnie uzupełnić lukę przez udostępnienie Czytelnikowi Teraźniejszej Prawdy brakujących materiałów. Dodatek ten w wydanym przez brata P.S.L. Johnsona pierwszym tomie parousyjnym w języku angielskim, został umieszczony przy jego końcu na stronicach 351-368.

    Dodatek składa się z dwóch części. Na wstępie każdej zacytowano stronice polskich wydań I tomu z lat 1950 i 1925, do których każda z nich tematycznie się odnosi. Przed dodatkiem umieszczono przedmowę napisaną przez br. Johnsona do angielskiego wydania I tomu parousyjnego z roku 1937.

    Wydawca ma nadzieję, że przestudiowanie tego Dodatku okaże się wielkim błogosławieństwem, w zrozumieniu niektórych zawiłych i pozornie sprzecznych z prawdą myśli brata C. T. Russella podanych w pierwszym tomie. Oby poświeceni Bogu mogli zawsze mieć jasny pogląd na prawdę i aby ona zawsze wzmacniała ich umysły i serca - z najlepszymi życzeniami dla wszystkich Czytelników

    WYDAWCA

 

PRZEDMOWA DO ANGIELSKIEGO WYDANIA I TOMU Z ROKU 1937

    Wydając tę książkę w celu błogosławienia ludu Bożego, szczególnie Maluczkiego Stadka, Redaktor i Wydawca wyraża wdzięczność Bogu za przywilej tej służby i pragnienie przyniesienia korzyści jej czytelnikom oraz studentom przez taką służbę. Jednym z największych przywilejów sług Bożych jest uczcić Pana przez błogosławienie Jego ludu. Łaska Boża spowo-dowała, że otrzymaliśmy środki konieczne do wydania tej książki, której potrzeba i moc błogosławienia są odczuwane przez wielu i stanowią wezwanie do ponownego jej wydania. Z tej też przyczyny z gorącą modlitwą jeszcze raz jest ofiarowana ludowi Bożemu, ażeby była obfitym błogosławieństwem dla czytających.

    Ponowne złożenie czcionek pozwoliło dokonać kilka małych zmian, których życzył sobie Autor a czego nie można było zrobić na dawniejszych płytach. Były to zmiany formalne, zmierzające do przedstawienia pewnych wcześniejszych niedojrzałych myśli Autora w harmonii z późniejszymi, dojrzałymi wynikami Jego badań. Większość tych zmian dotyczyła myśli, że okup był zapłacony na Kalwarii na myśl, że okup był złożony lub dostarczony i zdeponowany na Kalwarii. Ta ostatnia, jak to dobrze wiadomo, była dojrzalszą myślą Autora na ten temat. Kilka innych małych zmian posłużyło temu samemu; celowi - doprowadzenia wyrażonych myśli do harmonii z dojrzałymi poglądami Autora. Niektóre skróty, nie mające wpływu na sens zostały dokonane, aby zachować poprzedni wymiar stron, gdyż linotyp tu użyty zajął więcej miejsca, aniżeli skład ręczny użyty w poprzedniej edycji.

    Prosimy czytelnika, aby szczególnie w łączności z pojęciami odnoszącymi się chronologicznie do wydarzeń, osiągnięć, pracy, osób i przywilejów takich np. jak udział w wysokim powołaniu, pracy żęcia, ucisku jako mającym mieć miejsce w przyszłości, wynalazkach itd. - pamiętał, że te rzeczy były przedstawione tak, jak były rozumiane w czasie, gdy ta książka była pisana. Wydawca pozostawił takie wyrażenia, jakie zostały napisane, mimo że z upływem czasu stały się one anachronizmami; nie chciał bowiem wprowadzać niepotrzebnie zmian także i dlatego, że większa część tych pozostałości w tekście wskazuje, jak dokładnie Autor przewidział przyszłe wydarzenia i warunki oraz dlatego, że powyższa przestroga jest wystarczająca, aby ustrzec przed błędem. Obszerny, składający się z trzech (tylko w ang. tomie - przyp. wyd.) części Dodatek został umieszczony na końcu.

    Redaktor i Wydawca modli się o Boskie błogosławieństwo dla posłannictwa tej książki w związku ze służbą, jaką znów rozpoczyna w odniesieniu do poświęconego ludu Bożego i innych. W tej modlitwie odczuwa radość, ponieważ wie, że lud Boży wszędzie gdziekolwiek się znajduje przyłącza się do niej. Modlitwa taka wskazuje, że ci którzy ją zanoszą łączą się w pracy przyspieszenia misji tej książki. Z tymi kilkoma wstępnymi uwagami oraz zapewnieniem chrześcijańskiej miłości i modlitw pozostaje z Wami w społeczności i służbie

    PAWEŁ S. L. JOHNSON

Philadelphia, 6 września 1935 r.

 

DODATEK

CZĘŚĆ I - Uwaga do stron 191-193 w wydaniu czwartym z roku 1950
                - Uwaga do stron 175-177 w wydaniu z roku 1925

    "Doktryna o Tysiącleciu napotyka na bardzo poważne trudności. Gdyby bowiem ludność świata była się podwoiła w ciągu minionych sześćdziesięciu stuleci, co wydaje się bardzo rozumnym oszacowaniem, obecnie ilość ludności na ziemi wynosiłaby dwa i jedną trzecią kwintyliona. To pokrywałoby przeszło pięćdziesiąt milionów mil kwadratowych powierzchni ziemi naszego globu ludźmi stojącymi, na ile tylko można, ciasno przy sobie na cztery tysiące stóp wysokości. Gdyby każdy człowiek miał pięć stóp wysokości warstwa ta wynosiłaby w górę prawie cztery mile. Bez wątpienia ludzi urodziło się dosyć, ażeby osiągnąć tę liczbę". Powyższe uwagi były skierowane (27 kwietnia 1903 r.) przez wielebnego E.L. Eaton'a, doktora teologii, do metodysko - episkopalnych duchownych Pittsburga. Przemówienie zostało przychylnie przyjęte przez obecnych uczonych panów i tak wysoce ocenione, że je wydrukowano celem rozpowszechnienia. Sześć miesięcy później ten sam wiel. dr teol. E. L. Eaton podczas debaty z Pastorem C. T. Russellem powtórzył tyle tylko z powyższego ile potrzebował zastosować do jego metody kalkulacji, jednakże skorygował cyfry dotyczące ogólnej liczby ludzkości żyjącej w ciągu minionych sześciu tysięcy lat. Ażeby zilustrować wielkość ustępstwa podajemy jego cyfry obok siebie:

Pierwsze twierdzenie ............2.333.333.333.333.333.333
Drugie twierdzenie............................98.098.300.000.000

Ubytek w sześciu miesiącach …. 2.333.235.235.033.333.333

    Miejmy nadzieję, że człowiek o tak liberalnym umyśle i takiej łatwości pisania ujrzy sprawę, na temat której dyskutował w jej prawdziwym i rozumnym świetle. Miejmy nadzieję, że inteligentni, myślący, wykształceni duchowni, którzy tak naiwnie przyjęli pierwsze wyolbrzymienie będą gotowi przyjąć prawdę na ten temat, jak przyjęli błąd. Nie mamy zamiaru wyrażać się z lekceważeniem o czyichkolwiek usiłowaniach ustalenia prawdy, chociażby nawet ktoś w swoich staraniach błądził. Nie mamy też zamiaru krytykować kogoś osobiście. Przedstawione jednak lekkomyślnie, bez żenady błędne twierdzenia, przez osoby o wielkiej reputacji i wadliwym rozumowaniu, wymagają, aby w obronie prawdy i w celu udzielenia pomocy nieuświadomionym i zawodowcom religijnym, sprawę tę krytycznie rozważyć. Dlatego nasza wypowiedź nie ma być zrozumiana jako osobista krytyka ale ogólna, dotycząca wszystkich uczonych wypowiadających się tak nierozsądnie na ten temat. Tak więc dr Eaton i jego wyliczenia pojawiły się po prostu w odpowiednim czasie. Nasza krytyka dotyczy zarówno tysięcy innych wielkich głów, które podobnie źle zrozumiały prawdę w zakresie tego przedmiotu.

    Przed podaniem rozumnych cyfr dotyczących całej ludzkości, jaka kiedykolwiek żyła na tej ziemi, niech nam będzie wolno dać prostą ilustrację niedokładności obliczeń dra Eaton'a. Ilustracja ta będzie niezaprzeczonym dowodem ogromu jego błędu, nawet w jego skorygowanym obliczeniu, dla każdego posiadającego dostateczną ilość "szarych komórek" uzdalniających do rozumowania na jakikolwiek temat. Każdy może ją zademonstrować ponieważ doktor powiedział, że jego metoda obliczenia polega na podwajaniu ludności w każdym stuleciu. W konsekwencji w ostatnim z tych sześćdziesięciu stuleci będzie prawie połowa całej ludzkości żyjącej w ciągu sześciu tysięcy lat. Oto ilustracja: Według pierwszego obliczenia, dr Eaton'a ogólna liczba ludności w obecnym czasie wynosiłaby….…….. 1.166.666.666. 666.666.666
Według jego skorygowanego obliczenia ...........................................................49.049.150.000.000
Według przeprowadzonego spisu ludności wynosi .............................................1.800.000.000

    Nie sądzimy, aby brat Eaton kwestionował dokładność ostatniego spisu ludności (pisane w roku 1935 - przyp. red.) i na pewno też wie, że w obecnym czasie ,,50.000.000 mil kwadratowych powierzchni ziemi naszego globu" nie jest pokrytych "ludźmi stojącymi na ile tylko można, ciasno przy sobie" w dwutysięcznej warstwie, wznoszącej się w górę prawie na dwie mile. Do tego jeszcze mówi powyżej, że dla niego "wydaje się to rozumnym oszacowaniem" i dodaje, że sam "nie ma wątpliwości" co do tego przedmiotu. Widocznie pragnieniem tego brata było doktrynę o Tysiącleciu przedstawić jako niewartą "złamanego grosza" a wyrażenie, aby "zadać jej cios między oczy, po którym by się już nigdy więcej nie podniosła" oślepiło go do tego stopnia, że spowodowało błazeństwo jego pióra. Lecz niestety, dr Eaton i wielu z oklaskujących jego niedorzeczne twierdzenia są tak daleko od prawdy w ogólnym zrozumieniu przez nich Boskiego planu, jak tkwią w błędzie w odniesieniu do tego prostego świeckiego stwierdzenia. Tajemnica tego braku mądrości leży w odrzuceniu jasnego świadectwa Biblii i sprzeciwianiu się mu, w twierdzeniu, że Apostołowie i pierwotny Kościół w oczekiwaniu Tysiąclecia byli zwiedzani przez niewiedzę spraw teraz dobrze znanych (?) współczesnym teologom szkół wyższego krytycyzmu. Dobrze powiedział Apostoł, że dla takich nauka o krzyżu jest głupstwem. Oni nie widzą korzyści wypływającej z doktryny o okupie, nie widzą, że jesteśmy wykupieni od zagłady ceną okupu oraz drogocenną krwią Chrystusa. Słowa proroka cytowane przez Apostoła dotąd jeszcze odnoszą się do takich i dotąd jeszcze wyjaśniają dlaczego świecka mądrość niekierowana literą i duchem objawienia jest tak skłonna do błądzenia. Cytat ten brzmi: "W niwecz obrócę mądrość mądrych, a rozum rozumnych odrzucę. Gdzież jest mądry? Gdzież jest uczony w Piśmie? Gdzież badacz wieku tego? Izali w głupstwo nie obrócił Bóg mądrości świata tego?" - 1 Kor. 1:19, 20.

    Wnioski z rzeczy nieznanych powinniśmy wyciągać na podstawie tych, które są znane. Wiemy, że dzisiaj ludzkość świata liczy w przybliżeniu 1.800.000.000. Wiemy, że tempo przyrostu w ostatnich dziesięciu latach wynosi 8%, co daje dokładnie 115% przyrostu w stuleciu. Jesteśmy jednak pewni, że przyrost ten w przeszłości był niższy. Z łatwością można to wykazać przez obliczanie wstecz, według tego samego współczynnika przyrostu, aż do pierwszej pary (Adama i Ewy), do której docieramy po okresie około trzech tysięcy lat. Tymczasem mamy podstawy biblijne dowodzące, że minęło pełnych sześć tysięcy lat od chwili stworzenia pierwszej pary rodziców. Wierzymy, że każdy skrupulatny, myślący kalkulator, który razem z nami przyjął historię biblijną i historię świecką dojdzie do ścisłej zgodności z naszymi wnioskami na ten temat. Nasze cyfry określające całkowitą liczbę ludzi, jacy kiedykolwiek dotąd urodzili się na ziemi wynoszą 28.741.126.830 włączając obecną ludność - co po zaokrągleniu daje 29.000.000.000. Jesteśmy przeświadczeni, że te cyfry są podwójne w stosunku do aktualnej liczby, lecz pragniemy w tym obliczeniu być hojni, aby nawet oponenci nie mieli nic do zarzucenia. Inna kalkulacja, wykazująca tą szczodrość będzie podana później. Do powyższych cyfr dochodzimy jak następuje:

    Pismo Św. wskazuje, że w pierwszych szesnastu stuleciach i pięćdziesięciu sześciu latach do potopu ludzkość żyła dłużej i rozwijała się później niż teraz. Wiele dzieci rodziło się dopiero po osiągnięciu przez ich rodziców ponad stu lat. Tak Set, syn Adama, miał sto i pięć lat, gdy urodził mu się syn Enos; Enos miał dziewięćdziesiąt lat, gdy urodził mu się syn Kenan; Kenan miał siedemdziesiąt lat, gdy spłodził Mahalaleela; ten ostatni miał sześćdziesiąt pięć lat, gdy spłodził Jareda, który miał sto sześćdziesiąt dwa lata, gdy spłodził Enocha; Enoch miał sześćdziesiąt pięć lat, gdy spłodził Matuzalema, który z kolei, gdy miał sto osiemdziesiąt siedem lat spłodził Lamecha, ojca Noego. Jesteśmy skłonni wierzyć, że cała ówczesna ludzkość nie przekraczała stu tysięcy, ażeby jednak być hojnymi uwzględniliśmy ją w naszym powyższym obliczeniu jako wynoszącą jeden milion.

    Po potopie cała ludność liczyła osiem osób i po pewnym czasie można było zauważyć, że przyrost jest o wiele szybszy niż był przed potopem. W naszym hojnym obliczeniu przyjęliśmy, że liczba ludności pomnażała się pięciokrotnie w każdym stuleciu przez pięć pierwszych stuleci, co nas przyprowadza do czasów Abrahama i wskazuje, że ludność w czasach Abrahama wynosiła pięćdziesiąt osiem tysięcy, choć według naszej opinii cyfry te są podwójne w stosunku do rzeczywistych. Robimy to ustępstwo ze względu na "wyższych krytyków", którzy zazwyczaj kierują się nierealnym rozumowaniem w odniesieniu do spraw czasów starożytnych. Dowodzą na przykład, że Asyria była wielkim państwem w tym czasie bo wykopaliska świadczą o wielkim królu Chodorla-homerze, który według nich prawdopodobnie był władcą milionów. Nie biorą pod uwagę potopu i faktu, że wówczas nie mogło być na ziemi więcej niż pięćdziesiąt tysięcy ludzi.

    Opowieść Pisma Św. chroni jednakże lud Boży przed wypowiadaniem takich błędnych sądów, ponieważ ten wielki król Chodorlahomer jest wyraźnie wymieniony w Księdze Rodzaju w 14 rozdz. w łączności z trzema innymi zaprzyjaźnionymi królami, którzy wspólnie z nim jednocząc swe siły, zaatakowali pięciu innych królów w dolinie Syddym. Wielki Chodorlahomer i jego sojusznicy zwyciężyli tych pięciu królów, zabrali łupy oraz Lota, bratanka Abrahama z jego dobytkiem. Opowiadanie podkreśla, że ci królowie choć wielcy w ich czasach gdy ludzi było niewiele, posiadali jednak nieliczne armie i obawiali się zaatakować (króla) Abrahama, który był "bardzo bogatym" w stada, trzody itd. Tymczasem, gdy (król) Abraham dowiedział się, że jego bratanek Lot jest w niewoli uzbroił swych trzystu osiemnastu sług i udał się w pościg za czterema wielkimi królami i ich armiami, pobił ich na głowę i sprowadził Lota z powrotem z jego wszystkimi dobrami. Dla prawdziwych studentów Biblii najważniejszą rzeczą dotyczącą króla Chodorlahomera jest jego imię. Tacy nie będą wprowadzeni w zamieszanie przesadnymi ocenami wyższych krytyków, odnoszącymi do milionów żyjących wówczas, ponieważ ich cyfry są tak samo wiarygodne jak zacytowane powyżej doktora Eaton'a. Kontynuując nasze hojne ustępstwa ustaliliśmy, że podczas następnych pięciu stuleci ludność świata powiększała się trzykrotnie w każdym stuleciu. To nam da ludność świata z okresu exodusu wynoszącą 14.241.744. Zobacz dwa ostatnie paragrafy tej uwagi.

    Dochodzimy teraz do czasów wojen i musimy liczyć się z powolniejszym wzrostem ludności, aniżeli w okresie pasterskim. Idąc dalej łączymy następne sześćset lat razem pamiętając, że w tym okresie Izraelici w Chanaanie byli osiemnaście razy w niewoli u swoich nieprzyjaciół i że spis ludności przeprowadzony przez Joaba pod koniec pano wania Dawida wskazywał, że zdolnych do służenia w armii było 1.300.000. Cała więc ówczesna ludność Palestyny nie mogła wynosić więcej jak 5.000.000. Ten sam wojowniczy duch panował wśród innych narodów i podobnie hamował szybkie rozmnażanie się. Stąd nasza ocena, że rodzaj ludzki podwoił się w ciągu tych sześciuset lat, co nam wskazuje, że w czasach Salomona żyło ponad 37.000.000 ludności na całym świecie - i znów hojna ocena w stosunku do pewnych informacji będących w naszej dyspozycji prawdopodobnie podwaja rzeczywistą liczbę.

    Łączymy następnych dwanaście stuleci wnioskując, że rodzaj ludzki podwoił się w tym czasie. Niektórym może się wydawać stopa przyrostu zbyt powolna, lecz musimy wziąć pod uwagę ogromne wojny tego okresu, podczas których padła Asyria a powstał Babilon, który podbił cały świat, niszcząc zupełnie wiele narodów. Sam padł zwyciężony przez Medów i Persów, którzy także obficie przelewali krew, a którzy z kolei padli zwyciężeni przez Greków. Ci ostatni pod wodzą Aleksandra Wielkiego podbili cały świat i nad nim panowali, lecz sami padli pokonani przez Rzymian, którzy kosztem milionów straconych w kwiecie wieku mieli swój udział w zahamowaniu szybkiego rozmnażania się rasy ludzkiej. Cyfry te dadzą nam ludność świata wynoszącą w czasach Nabuchodonozora 82.000.000, w czasach Chrystusa 100.000.000 i 113.000.000 w okresie największej potęgi imperium rzymskiego, którego granice rozciągały się nad znacznymi częściami Europy, Afryki i Azji. Historyk ocenia ówczesną ludność świata rzymskiego na 50.000.000, my wykazujemy nadwyżkę wynoszącą aż 63.000.000, uwzględniając znane i nieznane części ziemi w tym czasie - ponownie bardzo hojne obliczenie. Zaokrąglone cyfry są podane szacunkowo. Wymienione wydarzenia i osoby niekonieczne musiały mieć miejsce i żyć przy zakończeniu stulecia.

    W następnych czterech stuleciach obliczamy wzrost ludzkości o 25% w każdym stuleciu ponieważ zmniejszenie skutków wojny, od momentu ustalenia potężnej władzy rzymskiej, musiało dać taki właśnie rezultat. To nas doprowadza do czasów Karola Wielkiego, końca ósmego stulecia, gdy ludzkość wynosiła ponad 227.000.000.

    Wreszcie nastąpiły stulecia wypraw krzyżowych, w których zginęły miliony młodzieży z całego świata. Nasze wyliczenia wskazują, że ludność świata podwoiła się w ciągu tych sześciu stuleci od roku 800 do 1400 po Chrystusie. A więc, jak obliczenia wykazują, w roku 1400 otrzymujemy sumę 454.000.000 ludności na świecie.

    Następne trzy stulecia były pomyślniejsze dla rozmnażania się rasy ludzkiej. Wielkie wojny i wyludniające zarazy występowały rzadziej. W tym okresie miały miejsce reformacje religijne. Obliczamy, że ludność podwoiła się w ciągu tych trzech stuleci i otrzymujemy sumę ludności wynoszącą 911.467.616 w roku 1700. Cyfry te, jak już wiemy wielce przewyższają wszelkie wiarygodne statystyki.

    W okresie od roku 1700 do roku 1800 n.e. obliczamy tempo wzrostu w wysokości dwudziestu procent, dającego w roku 1800 ilość ludności w liczbie 1.093.759.939.

    W dziewiętnastym stuleciu, od roku 1800 do roku 1900 obliczyliśmy wzrost o czterdzieści procent, otrzymując w 1900 roku 1.531.163.915 ludności. Chociaż, jak to już stwierdziliśmy, tempo przyrostu naturalnego w ostatnich dziesięciu latach według ostatniego spisu ludności wynosiło osiem procent, co stanowi 115 procent w stuleciu, to jednak jest oczywiste, że wzrost ten na początku dziewiętnastego wieku w związku z licznymi bardzo destrukcyjnymi wojnami był powolniejszy. Jak dotychczas, mimo wojny światowej, warunki sprzyjają wzrostowi rozmnażania się rodzaju ludzkiego oraz jego długowieczności.

    Poniższe tabele zawierają wyniki obliczeń ludności na świecie dokonanych podczas dziewiętnastego wieku i wskazują jasno, że podane przez nas cyfry są nadzwyczaj hojne. Prócz tego za podstawę obliczeń dla całego stulecia przyjęliśmy cyfry z jego końca.

Volney w 1804 r. obliczył ludność świata na 437.000.000
Pinkerton w 1805 r. obliczył ludność świata na 700.000.000
Malte-Brun w 1810 r. obliczył ludność świata na 640.000.000
Morse w 1812 r. obliczył ludność świata na 766.000.000
Graberg v. Hemso w 1813 obliczył ludność świata na 686.000.000
Balbi w 1816 r. obliczył ludność świata na 704.000.000
Balbi w 1843 r. obliczył ludność świata na 739.000.000

    Sądzimy, że wszyscy ostrożni i myślący ludzie uznają hojność w naszych obliczeniach, bo i naszym zdaniem one są podwojone.

    Następnym naszym krokiem będzie podanie w przybliżeniu ilości zgonów w każdym stuleciu. Obliczyliśmy, że dwukrotna liczba całej ludzkości z końca każdego stulecia umierała, aż do czasów Salomona. Od tego czasu, aż do dnia dzisiejszego trzykrotna liczba całej ludzkości z końca każdego stulecia umiera w każdym stuleciu. Na podstawie tej kalkulacji ustaliliśmy liczbę 28.741.126.838. Należałoby też pamiętać, że i w tej kalkulacji rzeczywista liczba jest prawie podwojona. Weźmy np. pod uwagę ostatnie stulecie, które rozpoczęło się liczbą 1.093.759.939 a zakończyło 1.531.163.915. W obliczeniu tym nie mnożyliśmy przez trzy przypuszczalną liczbę żyjących w połowie stulecia tj. w 1850 r., ale pomnożyliśmy przez trzy całą liczbę żyjących przy końcu stulecia.

    Teraz więc, w świetle tak wielkiej tolerancji i tak hojnego obliczania, prawdopodobnie podwójnego, co moglibyśmy powiedzieć w odniesieniu do ziemi w zakresie jej możliwości udzielenia mieszkania i wyżywienia wszystkim ludziom? Pamiętając o obietnicy Pańskiej mówiącej, że w Tysiącletnim okresie "wyda ziemia urodzaj swój" a pustynie i dzikie miejsca na ziemi staną się ogrodem Eden, możemy bezpiecznie oszacować wszystkie lądy (zgodnie z ostatnimi obliczeniami) na 57.000.000 mil kwadratowych lub 36.000.000.000 akrów. Co by to oznaczało w odniesieniu do przestrzeni dla wszystkich ludzi jacy kiedykolwiek żyli na świecie w nawiązaniu do naszego hojnego obliczenia? Oznacza to, że byłoby jeden tysiąc siedemdziesiąt pięć akrów dla każdej małej wioski liczącej dwieście rodzin (jeden tysiąc osób). Wszyscy przyznają, że całkiem wystarczająca ilość miejsca, w obiecanych nowych warunkach. Gdyby jednak większa przestrzeń była potrzebna - miejmy trochę tej wiary, jaką ojciec Abraham okazał, gdy spodziewał się że Bóg, aby dotrzymać Swojej obietnicy zdolny jest Izaaka wzbudzić z umarłych. Z taką wiarą z gotowością zauważymy, że w Boskiej mocy leży wyniesienie rozległych kontynentów z głębi oceanów lub nadanie tak literalnego jak i symbolicznego wypełnienia oświadczeniu "morza już więcej nie będzie". Z tego wypływa wniosek, że ci, którzy trwają w naukach Pana i w wierze Apostołów i pierwotnego Kościoła nie będą zawstydzeni w żadnym stopniu przez mądrość tego świata.

    Popatrzmy teraz na drugą stronę sprawy i zauważmy czy nie jest prawdą to co było napisane prawie trzy tysiące lat temu w odniesieniu do mądrości świeckiej: "... Który chwyta mądrych w chytrości ich"; "I powieszono Hamana na onej szubienicy, którą był zgotował Mardocheuszowi" (ks. Estery 7:10). Wszyscy, którzy lojalnie trwają w podtrzymywaniu nauk naszego Pana i Jego Apostołów w odniesieniu do nadchodzącego Królestwa "pod całym niebem" zazwyczaj zadowalają się zajmowaniem pozycji defensywnej. Ci, którzy zupełnie ufają w obietnicę Boga daną Abrahamowi "błogosławione będą w nasieniu twoim wszystkie narody ziemi" zbyt długo znosili szyderstwa mądrych tego świata i wstrzymywali się od nakłuwania baniek samozadowolenia, dumy, złośliwości i kapryśnych plotek tych, którzy uważając siebie za wielkich dyskredytowali natchnione objawienie i tych, którzy trzymają się nauk biblijnych. Nadszedł czas uciszenia na zawsze tych oponentów Boskiego Słowa, co będziemy teraz kontynuować. Ponownie musimy użyć słów brata Eaton'a i ponownie podkreślamy, że nie kierujemy się żadnymi względami osobistymi, uznając go jedynie, jako jednego z klasy, wielkiej klasy, wpływowej klasy, klasy doktorów teologii, których opinie i wyrażenia na ten temat są takie same jak brata Eaton'a. Przytaczamy jego słowa raczej niż kogoś innego, ponieważ były wypowiedziane publicznie na ten właśnie temat o Tysiącleciu, były słyszane przez setki osób i czytane przez tysiące. Musimy się oprzeć na twierdzeniu kategorycznym a jego jest najtrafniejsze, najodpowiedniejsze. Z tego też powodu a nie z osobistych względów, jego słowa są krytykowane. Prócz wyżej cytowanych i krytykowanych słów dr Eaton'a dot. jego argumentacji przeciwko słuszności oczekiwania Tysiąclecia, dodatkowo powiedział on, że nie spodziewa się drugiego przyjścia naszego Pana przed nawróceniem świata i końcem obecnej dyspensacji, co prawdopodobnie nastąpi dopiero za "50.000 lat".

    Brat Eaton przyzwyczaił się do swego zdradliwego pióra, lecz ufamy, że dojdzie on do wniosku, iż chociaż swobodnie może je używać w zagadnieniach astronomii i kilkaset tysięcy systemów słonecznych nie zauważy łatwowierna publiczność, to jednak jego pióro jest bardzo niepewne w użyciu w odniesieniu do spraw ziemskich. Rozważmy teraz starannie to twierdzenie nie tylko wypowiedziane przez wielebnego doktora teologii E. L. Eaton'a, lecz także przez setki innych jednakowo utytułowanych panów, których trzody zbyt ufnie wierzyły w zajmowane przez nich stanowiska nauczycieli ludu Bożego i świata. Spodziewamy się, że w dyskutowanym przedmiocie i we wszystkich innych będą analizować swe metody "głupiego gadania" i będą pamiętać, że ci, którzy pozują na sług Ewangelii Chrystusowej powinni stosownie do napomnienia Apostoła Piotra "mówić jako wyroki Boże", prawdziwie i dokładnie w sposób zasługujący na zaufanie. Tymczasem, spodziewamy się, że ich zwolennicy nie będą więcej darzyć zaufaniem dokładności ich obliczeń w różnych zarysach nauk religijnych, jak i w tym przedmiocie, nad którym się zastanawiamy.

    Wykonajmy małe obliczenie. Zróbmy to w taki sposób, żeby każdy uczeń szkolny mógł je powtórzyć. Chcielibyśmy dowiedzieć się ile ludzi będzie żyło na ziemi przy końcu pięćdziesięciu tysięcy lat, tj. w czasie, w którym według obliczeń dra Eaton'a nastąpi przyjście Chrystusa. Obliczenie nasze przeprowadzimy na podstawie spisu obecnej ludności na świecie wynoszącej 1.800.000.000 i około 1.600.000.000 na początku stulecia. Za podstawę naszego obliczenia przyrostu naturalnego przyjmiemy spis ludności za ostatnią dekadę dziewiętnastego wieku, wyn. osiem procent, co oznacza 115 procent przyrostu w stuleciu. O ile obecne pomyślne warunki będą trwać nadal to bez wątpienia przyrost daleko przewyższy osiem procent; my jednakże ograniczymy się do obecnych warunków. Małe obliczenie pokazuje nam, że przy końcu pierwszego z tych pięćdziesięciu tysięcy lat żyjąca ludność na świecie będzie przewyższać 3.491.000.000.000 a według tego samego współczynnika przyrostu na końcu drugiego tysiąca lat żyjąca ludność na ziemi będzie wynosić ponad 7.249.000.000.000.000 Co te cyfry mówią? One mówią, że jeżeli Słowo Boże nie jest prawdą, jeżeli ta wielka zmiana dyspensacji, o której nauczamy, nie będzie zainaugurowana cały rodzaj ludzki znajdzie się w wielkiej niedoli i to nie tylko ze względu na wyżywienie ale i miejsce do stania. Obliczyliśmy tylko dwa z pięćdziesięciu tysięcy lat dra Eaton'a. Co za cyfry ciągnęlibyśmy kontynuując to obliczenie?

    Wszyscy, którzy zaprzeczają nauce o Tysiącleciu muszą też ignorować obietnice mówiące, że "pustynia zakwitnie jak róża i miejsce odludne rozraduje się" i w konsekwencji każde obliczenie z ich punktu widzenia musi wykluczać wszystkie obecnie nieurodzajne części powierzchni ziemskiej. W przybliżeniu obliczając zamieszkały i nadający się do uprawy obszar ziemi o powierzchni 25.000.000 mil kwadratowych wyniósłby 16.000.000.000 akrów lub 696.960.000.000.000 stóp kwadratowych. Porównując te cyfry z podanymi wyżej obliczeniami ludności stwierdzamy, że przy końcu pierwszego tysiąca lat wypadnie dwieście osiemnaście osób na każdy akr mieszkalnej ziemi. Przy końcu drugiego tysiąca lat wypadnie 10 osób na stopę kwadratową a w trzecim 10400 na każdą stopę kwadratową nadającej się do zamieszkania ziemi, lub innymi słowy jeden drugiemu stałby na głowie w ilości dwudziestu tysięcy warstw w górę. Gdybyśmy natomiast włączyli regiony polarne i pustynne ziemi wyniosłoby to wtedy dziesięć tysięcy warstw ludzi stojących jeden drugiemu na głowie; lub gdybyśmy połączyli wszystkie powierzchnie wód i lądów wyniosłoby to sto siedemnaście osób na każdą stopę kwadratową. Gdybyśmy przeznaczyli dwie stopy kwadratowe dla każdej osoby, ludzie musieliby stać w gromadach trzy tysiące czterysta wysokich, ściśle stłoczeni na całej powierzchni lądu i morza. Jakie byłyby cyfry przy końcu pięćdziesięciu tysięcy lat gdyby każdy z następnych czterdziestu ośmiu był obliczony na tej samej rozsądnej podstawie co dwa już obliczone?

    Czyż nie jest teraz odpowiedni czas, aby ci, którzy nie wierzą w zbliżający się Wiek Tysiąclecia zaczęli prosić Boga o jego nadejście? Czyż nie jest widoczne, że gdyby Królestwo Chrystusowe opóźniło się tylko o trzysta lat, świat, znalazłby się w strasznej sytuacji? Ludność na podstawie obecnej stopy przyrostu naturalnego wynosiłaby wówczas 16.000.000.000 a na głowę przypadałoby mniej niż jeden mieszkalny akr. W takiej sytuacji tylko dzięki bardzo "intensywnej gospodarce" mogliby istnieć. Och! Mógłby powiedzieć niejeden, zapomniałeś w swoim obliczeniu, że śmierć zawsze, tak jak i teraz utrzyma w tych rzeczach równowagę. Nie. nie zapomnieliśmy o śmierci, lecz uwzględnialiśmy jej przeciętną na podstawie obecnych danych. Obliczamy przyrost ludności tylko na podstawie ostatniego spisu dokonanego w dziewiętnastym wieku. Fakty, gdy patrzymy wstecz i naprzód, jasno pokazują, że znajdujemy się w najodpowiedniejszym czasie do założenia "Królestwa umiłowanego Syna Bożego". Oświadczeniem Boga na początku było, że ziemia będzie napełniona i zgodnie z naszymi obliczeniami teraz osiągnęliśmy moment, w którym urodziła się na ziemi dostateczna ilość ludzi, aby ją rozumnie i właściwie napełnić, gdyby wszyscy co już umarli powstali z grobów. Patrząc bowiem w przyszłość nie tylko widzimy niemożliwość kontynuacji obecnych warunków, lecz widzimy, że nawet trzysta lat przy obecnej stopie przyrostu powiększyłoby liczbę umarłych o 59.000.000.000 lub więcej niż podwójną liczbę naszego powyższego hojnego obliczenia wszystkich, którzy w przeszłości umarli - doprowadzając do ogólnej cyfry 87.000.000.000. Dodajmy do tej liczby umarłych przy końcu trzech stuleci liczbę osób wówczas żyjących, według obecnej stopy przyrostu tj. 16.000.000.000 a otrzymamy ogólną liczbę ponad sto i trzy tysiące milionów. Wówczas będzie odpowiednia chwila do udowodnienia możliwości przepowiedzianej Boskiej obietnicy o "restytucji wszystkich rzeczy" (Dzieje Apostolskie 3:19-21). W wyniku wzbudzenia takiej armii wypadałby tylko jeden akr obecnie używalnej ziemi dla sześciu osób. A te trzy stulecia są niedaleko przed nami!

    Im bardziej zgłębiamy tę kwestię w oparciu o właściwe podstawy tym silniejsza musi się stawać nasza wiara w obietnice Słowa Bożego w odniesieniu do "czasów naprawienia wszystkich rzeczy, co był przepowiedział Bóg przez usta wszystkich świętych proroków od wieków", które mają się rozpocząć z drugim przyjściem naszego Pana (Dz. Ap. 3:19-21). Czasy te na pewno są bliskie a fakty potwierdzają świadectwa Biblii. Zobacz "Wykłady Pisma Świętego", tom II. W świetle powyższego widzimy, że wszystkie wyliczenia brata Eaton'a są błędne. Jego skorygowane cyfry są więcej niż trzy tysiące razy za duże, podczas gdy pierwsze wyliczenie było wyolbrzymione więcej niż siedemdziesiąt milionów razy! Coraz bardziej więc trzymajmy się Księgi Słowa Bożego. "Świadectwo Pańskie jest wierne, dawające mądrość nieumiejętnemu" - Psalm 19:8.

    Weźmy teraz pod uwagę inną kalkulację opartą na znanym początku po potopie - osiem osób - i znanym spisie ludności z roku 1900 - 1.600.000.000 - popatrzmy na całość jako na "trójkąt" obliczając stopniowy procent przyrostu od jednej liczby do następnej. Licząc w ten sposób i przyjmując, że trzy generacje umierają w każdym stuleciu, cała ludność, jaka kiedykolwiek żyła wyniesie mniej niż 10.000.000.000, dziesięć tysięcy milionów. Ciągle jeszcze trzymamy się cyfr mających podstawę w naszym poprzednim obliczeniu wynoszącym 29.000.000.000, prawie dwadzieścia dziewięć tysięcy milionów. My jednak podajemy te cyfry w oparciu o "trójkąt" jako dowód potwierdzający nasze pierwsze bardzo hojne obliczenie.

    Niektórzy może byliby skłonni kwestionować cyfry dotyczące exodusu i dowodzić, że w tym czasie Izrael miał 603.550 mężczyzn zdolnych nosić broń i ciężary oraz kobiety i dzieci dwunastu pokoleń nie licząc pokolenia Lewiego, które miało 20.300 mężczyzn od miesiąca wzwyż (4 Moj. 1:45-47; 3:22, 28, 34). Przyjmujemy te cyfry ze stwierdzeniem, że wśród Izraelitów nie było w ogóle chorych. Stosownie do tego liczymy, ze łącznie ze wszystkimi mężczyznami, poza Lewitami, od dwudziestu lat wzwyż i kobietami oraz dziećmi było około 2.000.000. Przyrost Izraelitów był fenomenalny, cudowny. Inaczej nie moglibyśmy sobie wytłumaczyć jak Jakub oraz jego dwunastu synów z ich rodzinami mogli w krótkim czasie 168 lat rozwinąć się z siedemdziesięciu osób do około 2.000.000. Cud ten nie trwał długo i widzimy, że czterdzieści lat później, gdy wchodzili do Chanaanu mężczyzn było mniej niż gdy opuszczali Egipt (4 Moj. 26). Kilka stuleci później król Saul policzył całą armię przygotowaną do wojny z Amalekitami, która wynosiła 210.000 wojowników, trochę więcej niż jedną trzecią tej co opuszczała Egipt (1 Sam. 15:4). Takie zmniejszenie się ludności nie jest wyjątkiem. Gdzie są dawne ludy Palestyny i Egiptu? Zwróćmy uwagę na zniknięcie w czasach nowożytnych Azteków i Montezumy z centralnej Ameryki i gwałtowny zanik północnoamerykańskich Indian.

    Widocznie żyzny kraj i umiarkowany klimat w pobliżu Morza Śródziemnego uczyniły z tego regionu kolebkę rodzaju ludzkiego po potopie. Stamtąd ludzkość rozeszła się na wszystkie strony świata. Sama Palestyna była ojczyzną siedmiu wielkich w tych czasach narodów, większych i potężniejszych niż Izrael (5 Moj. 7:1). Musi to oznaczać, że oni wspólnie byli więksi i potężniejsi gdyż w przeciwnym razie oznaczałoby, że byli wielkimi wzrostem - olbrzymami. Ta ostatnia myśl jest zgodna z raportem szpiegów (4 Moj. 13:22, 28, 33) i słowami Mojżesza (5 Moj. 9:2). Na pewno siedem ówczesnych wielkich narodów nie mogło liczyć dużo więcej niż ponad milion dusz, bo w przeciwnym razie jak taki mały kraj mógłby ich wszystkich utrzymać? Cała jego powierzchnia wynosiła tylko 6.040 mil kwadratowych - mniej niż jedna siódma obszaru stanu Pensylwania i mniej niż jedna czterdziesta obszaru stanu Teksas. Powtarzamy, że wówczas Izrael był wielkim narodem (5 Moj. 2:25). Bezsprzecznie, Egipt był głównym narodem w tych czasach, jednak król Egiptu swobodnie przyznawał, że Izraelici byli ludem "wielkim i [fizycznie] możniejszym" niż Egipcjanie (2 Moj. 1:9; 5 Moj. 1:10; Ps. 105:24, 25, 37).

 

CZĘŚĆ II - Uwaga do strony 325 w wydaniu z roku 1950
                 - Uwaga do strony 304 w wydaniu z roku 1925

    Zamieszczany w Strażnicach od 15 stycznia do 15 marca 1930 roku długi artykuł J. F. Rutherforda zatytułowany "Królewski dom Jehowy", dosłownie roi się od błędów. Jednym z nich jest stwierdzenie, że nie ma różnicy między spłodzeniem i narodzeniem z Ducha i że obydwa pojęcia odnoszą się do tego co spotkało naszego Pana w Jordanie i podczas Jego zmartwychwstania. Stąd też naucza, że już w tym życiu jesteśmy narodzeni z Ducha i stanowimy istoty duchowe. W zakresie tego przedmiotu wrócił do zamieszania nominalnego kościoła, a nawet gorszego. Oczywiście, jak nasz Pastor wykazał greckie słowo gennao jest używane dla obydwóch wymienionych aktów. To jest prawdą, ponieważ greckie słowo gennao ma trzy znaczenia: (1) płodzić (jedynie w odniesieniu do osobników męskich), (2) doprowadzić do urodzenia (używane w odniesieniu do osobników męskich i żeńskich) i (3) urodzić (używane wyłącznie w odniesieniu do osobników żeńskich). Zaprzeczając pierwszemu znaczeniu jako biblijnie użytemu w odniesieniu do męskiego osobnika ludzkiego, albo Boga, on uznaje drugie i trzecie, jako wyłącznie biblijne, wyznaczając im sens wspólnego udziału rodziców w doprowadzeniu do urodzenia dzieci a Boga do urodzenia Nowego Stworzenia, które on identyfikuje z tym, co lud Boży uznaje jako spłodzenie z Ducha. Aby obalić jego twierdzenie poniżej cytowane teksty, między innymi dowiodą, że słowo gennao jest użyte w Biblii w łączności z Bogiem i męskimi osobnikami ludzkimi spładzającymi w sensie złożenia zarodnikowego nasienia: "albowiem, co się w niej poczęło [gennao; czas przeszły]" (Mat. 1:20; "przetoż i to, co się z ciebie święte narodzi [dosłownie: to święte będąc spłodzone - imiesłów bierny czasu teraźniejszego], nazwane będzie Synem Bożym" - A.R.V. (Łuk. 1:35); "Jam się na to narodził i na tom przyszedł na świat" [tutaj jest widoczne, że gennao użyte w pierwszym przypadku oznacza spłodzenie Jezusa, bo Jego narodzenie jest opisane w drugim stwierdzeniu: "i na tom przyszedł na świat" - Jana 18:37]. To dowodzi prawdziwości naszego punktu widzenia sprawy dyskutowanej.

    Bez wątpienia w chronologicznych genealogiach 1 księgi Mojżeszowej hebrajskie słowo yalad oznacza doprowadzić do urodzenia a nie spłodzić. Gdyby mu się nadało znaczenie spłodzić, to przedłużyłoby się okres chronologiczny o dalszych dziewięć miesięcy dla każdego wymienionego spłodzenia. Nie byłoby też zastrzeżeń do nadania greckiemu słowu gennao, występującemu w Ew. Mateusza 1 sensu doprowadzić do urodzenia, chociaż można by równie dobrze oddać je przez wyrażenie spłodzić, jak to czynią wszystkie przekłady biblijne - widzimy, że nie ma tu niczego co upoważniałoby nas do ograniczania używania go w jednym lub drugim znaczeniu. Nie ma przeto potrzeby spierać się o znaczenie słowa doprowadzić do urodzenia w genealogii Mateusza, lecz gdy jest tak użyte nie oznacza wyłącznie złożenie nasienia co jednakże jest jedynym znaczeniem słowa spłodzić. Tak więc te dwa znaczenia odnoszą się do dwóch różnych rzeczy, które w ludzkim rozmnażaniu zaczynają się w tym samym momencie, lecz są dopełnione po dziewięciu miesiącach. To, że J. F. Rutherford jest całkowicie w błędzie nauczając, iż Bóg dokonuje złożenia zarodnikowego nasienia duchowego (tzn., że według niego spłodzenie jest tym samym co narodzenie z Ducha) jest pokazane u Jana 3:6-8, gdzie jest powiedziane, że ten co się narodził z Ducha jest nazwany [także w języku greckim] duchem i jest niewidzialny jak wiatr. Dlatego my, którzy w tym życiu jesteśmy Nowymi Stworzeniami, nie możemy być teraz narodzonymi z Ducha, bo nie jesteśmy ani duchami, ani niewidzialnymi. Nasz Pastor miał więc słuszność, gdy nauczał, że spłodzenie z Ducha występuje w formie i jako zaszczepienie nowego życia w sercu i umyśle poświęconego.

    Na zaprzeczenie J. F. Rutherforda odnośnie istnienia aktów spłodzenia (złożenia zarodkowego nasienia), ożywienia, wzrostu, wzmocnienia, zrównoważenia, dopełnienia i narodzenia istoty ludzkiej - takich samych jak te, które towarzyszą rozmnażaniu się istot duchowych i vice versa - odpowiadamy, że natura wskazuje na te wszystkie procesy jako etapy kształtujące istotę ludzką a Biblia naucza o nich wszystkich, jako prowadzących do zupełnego wytworzenia Nowego Stworzenia.

    Poniższe teksty tego dowiodą: (1) spłodzenie następuje wskutek złożenia Słowa, jako zarodnikowego nasienia (Jakub 1:18; 1 Piotra 1:3, 23; Ew. Jana 1:12, 13; 3:3; 1 Kor. 4:15; Filemona 10; 1 Jana 5:1). To spłodzenie czyni członków ludu Bożego Nowymi Stworzeniami w stanie embrionalnym (2 Kor. 5:17; Gal. 6:15). (2) Później następuje ożywienie każdego z nich, jako embrionu (Jana 6:63; Efez. 2:1, 5; Kol. 2:13; 1 Tym. 6:13). Jeszcze później (3) zaczynają wzrastać w łasce, znajomości i służbie w ich stanie embrionalnym (2 Piotra 3:18; Efez. 4:15; 1 Piotra 2:2). (4) Wreszcie następuje wzmocnienie embrionów w każdym dobrym słowie i pracy (Efez. 3:16; 6:10-17; Kol. 1:11; 2 Tym. 2:1; 1 Piotra 5:10). (5) Następnie Nowe Stworzenia rozwijają się bardziej w ich stanie embrionalnym przez zrównoważenie we wzajemnych kontaktach różnych części charakterów podobnych do Chrystusowego (2 Tes. 2:16; 3:3; 1 Tes. 3:12, 13; Jakub 5:8; 1 Piotra 5:10; 2 Piotra 1:12). 6) Pełny ich rozwój jako embrionów jest uzupełniony przez udoskonalenie ich charakterów, które całkowicie odpowiadają obrazowi Chrystusa (Rzym. 8:29; Łuk. 6:40; Efez. 4:12; Żyd. 13:20, 21; 1 Piotra 5:10). To powoduje, że jako płody są gotowi do narodzenia z Ducha, którego doznają (7) przez udział w pierwszym zmartwychwstaniu i przez otrzymanie Boskiej natury, uzyskując nieśmiertelność (Jana 3:5-8; Kol. 1:18; Obj. 1:5; 1 Kor. 15:20, 23; Jakub 1:18; 2 Piotra 1:4; 1 Kor. 15:50, 52-54). Tych siedem procesów, rozpoczynających się spłodzeniem z Ducha a kończących narodzeniem z Ducha, stanowią akty, przez które Bóg stwarza nowy rodzaj istot i to na Boskim, najwyższym poziomie egzystencji. Odpowiadają one siedmiu stopniom stwarzania istot ludzkich, co zbija twierdzenie J. F. Rutherforda dowodzące, że nie ma paraleli pomiędzy kolejnymi stadiami powstawania istoty ludzkiej i duchowej.

    Twierdzi on także, że wyrażenie "Tyś jest syn mój, jam cię dziś spłodził" [według Rotherhama: doprowadziłem cię do urodzenia] odnosi się do Jezusa w trzech różnych okresach: (1) w Jordanie, (2) podczas Jego zmartwychwstania i (3) podczas Jego drugiego przyjścia. Odpowiadamy, że Św. Paweł wyjaśnił ten ustęp trzy razy jako odnoszący się do zmartwychwstania Jezusa. Dwa z tych tekstów bezpośrednio odnoszą się do zmartwychwstania naszego Pana (Dz. Ap. 13:33; Żyd. 1:3-5 [proszę zwrócić baczną uwagę na czasy użyte w drugim ustępie, jako dowód, że odnoszą się jak i Dz. Ap. 13:33 do zmartwychwstania naszego Pana), a trzeci (Żyd. 5:5) pośrednio, ponieważ odnosi się do naszego Pana w chwale Boskiej natury. Św. Paweł używa tego tekstu - aby dowieść, że On został Najwyższym Kapłanem według porządku Melchizedeka (króla-kapłana) - przez porównanie go ze stwierdzeniem, iż został kapłanem według porządku Melchizedeka, co dowodzi, że ten tekst nie odnosi się do okresu, gdy był w ciele. Nasz Pan został uwielbiony przez Boga, aby mógł być Kapłanem - Królem w swym zmartwychwstaniu i dlatego On stał się Kapłanem według porządku Melchizedeka. Zaprzeczamy więc, na podstawie trzykrotnego użycia tego tekstu, że odnosi się do naszego Pana w Jordanie i podczas Jego drugiego przyjścia, jak dowodzi J. F. Rutherford. Wraz ze Św. Pawłem ograniczamy jego zastosowanie do narodzenia się naszego Pana z Ducha podczas zmartwychwstania. Dlatego to dowodzi, że On nie narodził się z Ducha w Jordanie, gdzie był spłodzony z Ducha, lecz był narodzony z Ducha w Jego zmartwychwstaniu. To wskazuje, że nasze narodziny z Ducha nie dotyczą okresu, w którym Bóg uczynił nas [embrionami] Nowymi Stworzeniami, ale odnoszą się do zmartwychwstania, gdy staniemy się duchami i jako tacy będziemy niewidzialni, czym w obu przypadkach teraz nie jesteśmy (Jana 3:6-8).

    J. F. Rutherford sądzi, iż fakt nazwania nas teraz synami Boga wskazuje, że obecnie już jesteśmy narodzeni z Ducha i dlatego, jak to on określa, jesteśmy duchowymi istotami. W tym samym związku ideowym nazywa on Szatana duchową istotą. Wydaje się jednak, że unika nazywania nas obecnie istotami duchowymi, chociaż w innych związkach Szatana nazywa istotą duchową. To jest po prostu żonglowaniem słowami, bo bez wątpienia obawia się powstania zbyt wielkiej opozycji w przypadku nazywania nas teraz istotami duchowymi. Wtedy, kiedy on utrzymuje, że Nowe Stworzenie jest rzeczywistością a nie wybiegiem mówi prawdę, lecz gdy nasuwa myśl, że embrion Nowych Stworzeń nie jest rzeczywistością, ale wybiegiem, błądzi. Święte władze, które Bóg zaszczepia w komórkach naszego mózgu podczas spłodzenia, święte przymioty i wynikły święty charakter rozwijane z tych świętych władz przez ćwiczenie - są rzeczywistością (2 Kor. 5:17; Gal. 6:15). W odpowiedzi na jego twierdzenie, że nie jesteśmy Nowymi Stworzeniami w stanie embrionalnym lub synami, ale narodzonymi Nowymi Stworzeniami, lub synami a nazywani synami Boga - podajemy co następuje: Podczas, gdy aktualnie jesteśmy w stanie embrionalnych a nie narodzonych Nowych Stworzeń lub synów, jesteśmy w rzeczywistości traktowani jak synowie i dlatego tak nazywani przez Biblię. Dowodzą tego literalne i typowe teksty Pisma Św. Porównanie dwóch literalnych cytatów to wykaże: "teraz dziatkami Bożymi jesteśmy" (1 Jana 3:2). "Sami w sobie wzdychamy oczekując [spodziewając się aktualnego] synostwa [Diaglott], odkupienia [wyzwolenia w zmartwychwstaniu] ciała naszego [nie ciał, lecz ciała Chrystusa]. Albowiem nadziejąśmy zbawieni [w oczekiwaniu, stąd poczytalnie]. A nadzieja widoma [doświadczona; Łuk. 2:26; Ps. 90:15; Żyd. 11:5] nie jest nadzieją, bo co kto widzi [doświadcza] przecz się tego spodziewa?" (Rzym. 8:23, 24). Porównanie tych dwóch tekstów dowodzi, że obecnie jesteśmy poczytalnymi synami a dopiero podczas zmartwychwstania rzeczywiście osiągniemy stan aktualnych synów Boga.

    Typy wykazują to następująco: nasz obecny aktualny stan embrionów jest reprezentowany przez Izaaka w łonie Sary, jego urodzenie przedstawia nasze zmartwychwstanie - zupełne synostwo (Żyd. 11:11; Rzym. 9:9). Nasz obecny poczytalny stan jako urodzonych synów Boga jest przedstawiony przez Izaaka po jego urodzeniu się np. w jego obrzezaniu, odstawieniu od piersi, prześladowaniu przez Agarę i Ismaela, ofiarowaniu przez Abrahama itd. (Gal. 4:28-31; Żyd. 11:17-19). I jeszcze walka dwóch embrionów Ezawa i Jakuba w łonie Rebeki przedstawiających jak Bóg wyraźnie wyjaśnia, dwa narody (1 Moj. 25:22, 23). Płód Jakuba jak Św. Paweł mówi, przedstawia aktualny stan duchowego Izraela (Rzym. 9:10-13), nas samych w stanie embrionalnym, uznanych za urodzonych synów Boga jak to jest reprezentowane przez Jakuba i jego czyny po urodzeniu. Tak samo jest to pokazane w przypadku Beniamina. Jako embrion przed urodzeniem reprezentował aktualny stan Wielkiej Kompanii, jako zarodkowych synów Boga, co jest udowodnione przez śmierć Racheli, która nastąpiła przy jego urodzeniu się. Jego matka, Rachela, reprezentuje duchowe prawdy o wyborze i sług prawdy, którzy doprowadzili do urodzenia się pozafiguralnego Józefa (Maluczkiego Stadka) i pozafiguralnego Beniamina (Wielkiej Kompanii). Jej śmierć wyobraża, że te prawdy i słudzy prawdy przestaną działać przy urodzeniu się (zmartwychwstaniu) Wielkiej Kompanii. Z drugiej strony tymczasowy stan członków Wielkiej Kompanii, jako synów Boga, podczas ich pobytu w ciele jest reprezentowany przez czynności Beniamina po jego urodzeniu się, np. przez rozpieszczanie go przez ojca po stracie Józefa, wysłanie go do Egiptu, łagodniejsze traktowanie niż jego braci, zatrzymanie, pokazanie mu stopnia jego pokrewieństwa do premiera Egiptu, jego odjazd do Palestyny i powrót do Egiptu. Tak więc literalne i typowe teksty dowodzą, że obecnie jesteśmy aktualnymi embrionami, uznanymi za urodzonych synów, którzy w zmartwychwstaniu będą rzeczywiście urodzonymi synami. Powyższe rozważania całkowicie zbijają credo naszych obecnie aktualnie urodzonych z Ducha błędnie rozpowszechniane przez J. F. Rutherforda wśród ludu w Prawdzie. Powód, dla którego Bóg dopuszcza Nowym Stworzeniom przechodzić przez siedem stopni odradzającego procesu jest następujący: jeżeli któreś z nich zawiedzie i upadnie na jednym z pięciu stopni pomiędzy spłodzeniem i narodzeniem z Ducha może być zatrzymane przed przekroczeniem ostatniego stopnia, który daje Boską naturę. W przeciwnym razie miałby Bóg w Swoim planie nieśmiertelne istoty niegodne Boskiej natury a jednak wiecznie nieśmiertelne.

TP ’69, 69-78.

Wróć do Archiwum