GROMADZENIE SKARBÓW
"Nie skarbcie sobie skarbów na Ziemi ... ale... w niebie" (Mat. 6:19, 20)
P `69, 50
KAŻDA znana ci osoba i każda nieznana ci osoba jest poszukiwaczem skarbu. A poszukuje bogactwa; wstaje wcześnie, pracuje ciężko i późno udaje się na spoczynek, planuje, studiuje, obmyśla, zużywa w tym celu całą swoją energię życiową. On powiedziałby wam że nie dba o pieniądze - że ich nie uwielbia -jednakże biedny człowiek oszukuje sam siebie, bo jego uczynki głośniej mówią niż słowa. Nie pracowałby tak dla żadnej osoby lub rzeczy, której by nie kochał. B poszukuje honoru i szacunku; w tym celu nagina swoją energię; ani pieniądze, ani wygoda, ani inna rzecz nie okupiłaby jego honoru. Mówi: "Przedkładam dobre imię ponad bogactwa. Pozostawię mojej rodzinie honor w spuściźnie." Kocha honor i okazuje to przez swoje postępowanie. C poszukuje przyjemności; sprawcie mu przyjemność, zabawę i uciechę a on odda wam swoją sakiewkę, swój czas a czasem nawet swój honor: to jest poszukiwacz przyjemności. D poszukuje sławy; a sztuka czy wojna, wiedza, katedra lub scena są tylko stopniami do osiągnięcia skarbu, którego on poszukuje - ludzkich oklasków, sławy. E poszukuje urzędu i władzy; staje się politykiem i w tym widzi swój cel. Pozostawia interes, rodzinę, przyjemności, przyjaciół i wygody; wszystko przepada; wszystko poświęca jeśli zachodzi potrzeba, aby osiągnąć cel swojej ambicji - ten skarb, który kocha i poszukuje. F nie ma innych ambicji prócz zapewnienia rodzinie i przyjaciołom wygód oraz domowi przyjemności towarzyskich. Umysł i mięśnie są tym obarczone do końca. G poszukuje aprobaty drugich; ten cel swego życia ona stara się osiągnąć przez strojenie siebie lub dzieci, czy też czynem, słowem lub spojrzeniem. Żaden wysiłek nie jest dla niej za wielki, żadna metoda za niska, czas zbyt cenny, jeśli tylko może wzbudzić podziw. H kocha siebie i poszukuje własnej wygody. Lubi pieniądze, cywilizację i luksusy, ponieważ z nich korzysta. Myśli życzliwie o żonie, dzieciach, przyjaciołach i sługach, ponieważ są użyteczni, wygodni i mogą mu pomóc. Czci i kocha wygody i nagina wszystko, aby je osiągnąć.
Powyższy opis wymienia tylko niektóre skarby, poszukiwane przez naszych światowych bliźnich. Nie mów, że twoje dążenie jest połączeniem powyższych z innymi dążeniami. Doświadczenia najmądrzejszych ludzi wskazują, że sukces w życiu jest osiągalny, tylko przez skoncentrowanie zamierzeń i sił na jednym przedsięwzięciu, że życie człowieka jest za krótkie a jego siły za słabe, ażeby osiągnąć liczne cele i nagrody, ażeby osiągnąć więcej niż jeden skarb. Umiłowani bracia, nagrodą o którą się ubiegamy jako część Abrahamowego przedtysiącletniego nasienia, jest żywot wieczny (1 Tym. 6:12), powinniśmy więc nasz skarb składać w niebie. Kiedy zastanawiamy się nad wymienionymi poprzednio skarbami, rozpoznajemy je, jako należące do tego rodzaju, który mól i rdza czasu szybko zniszczą. Możemy się cieszyć, jeżeli nasze serca nie rozkochały się w tych rzeczach, ażeby je czcić i uważać za piękniejsze. Zapytajmy jednak samych siebie: Czy nasi bliźni, sądząc nas na podstawie naszego codziennego postępowania nie będą przypuszczać, że zużywamy całą naszą energię w celu zdobycia niektórych z tych ziemskich nagród? Kto jest zwiedziony, oni czy my, w odniesieniu do naszego prawdziwego celu? Czy nasze czyny, tak samo jak ich, nie mówią głośniej niż słowa? Co jest naszym prawdziwym skarbem, rzeczą, którą my naprawdę kochamy i której poświęcamy samych siebie?
Nagroda wystawiona przed nami w Ewangelii jest o wiele większa, o wiele wspanialsza, o wiele przyjemniejsza, o wiele zaszczytniejsza i o wiele bogatsza, aniżeli wszystkie ziemskie nagrody razem wzięte; w dodatku jest wieczna (Mat. 19:29). Jeśli otrzymamy tę nagrodę, będziemy mieli "nader zacnej chwały wieczną wagę".
Niektórym się wydaje, że mogą pokładać swoje uczucia w niebieskiej i w ziemskiej nagrodzie. Tak jednak być nie może (Kol. 3:2). Nie tylko ludzkie doświadczenie uczy, że życie jest za krótkie, lecz także Słowo Boże zapewnia nas, że "nie możemy służyć Bogu i mamonie" - światu i jego bogactwom. Jeżeli te ziemskie nagrody są osiągane z tak wielkim wysiłkiem, samozaparciem i wytrwałością - co z naszą wielką nagrodą? Czy zdobycie jej nie wymaga z naszej strony większego poświęcenia naszych wygód itd? Rozpatrzmy tę sprawę. Co jest pracą naszego życia?
Jesteś rolnikiem; co robisz i jak spędzasz swój poświęcony czas? Odpowiadasz: orzę, sieję, zbieram, gromadzę zapasy, zaopatruję siebie i rodzinę, daję ofiarę na cele religijne i odkładam nieco każdego roku, dzięki czemu powiększam moje gospodarstwo. Tak, ale jaki skarb gromadzisz w niebie?
Jesteś kupcem; jak upływa ci życie i co robisz? Wcześnie i późno pilnie doglądam mego interesu. Nie pozwalam niczemu przeszkodzić mi w tym. Przez umiejętne prowadzenie i oddanie całego mojego czasu i zdolności, jestem w stanie zapewnić mojej rodzinie nie tylko wygody, ale nawet pewien luksus. Oddaję dziesiątą część wszystkich moich dochodów Bogu dobrowolnie i z pobudek religijnych i pomimo tego zgromadziłem znaczny majątek. Tak, rzeczywiście, lecz jaki skarb zgromadziłeś w niebie?
Jesteś handlowcem lub mechanikiem; jak spędzasz życie, co robisz? Ja oddaję mój czas, pracę i talent dla mojego handlu. Zdobywam tyle z wygód i luksusów życiowych, ile jest możliwe i gdybym mógł odłożyłbym nieco ziemskiego skarbu. Oddaję mój czas i energię w takim stopniu jak inni, którzy mają większe sukcesy. Na pewno, lecz ile czasu i talentu zużyłeś, poszukując skarbów niebieskich?
Jesteś gospodynią; co robisz i jak spędzasz życie poświęcone Bogu na służbę? W znacznej mierze spędzam czas na wypełnianiu moich obowiązków domowych. Urządzam mieszkanie bardzo wygodnie, wykonuję wszystkie drobne czynności, ażeby było w nim elegancko, gustownie. Staram się, aby moje dzieci były wizerunkiem schludności, przyjmuję i składam wizyty moim światowym przyjaciołom. To wszystko oraz starania o własny wygląd pochłaniają cały mój czas. A jakie skarby, jakie drobne rzeczy odłożyłaś na przyszłe życie?
PRAWDZIWY POSZUKIWACZ SKARBU
Jesteś wdową; jak szafujesz swoim życiem i talentem poświęconym Bogu na służbę? Moje życie jest skromne i mam sposobności czynienia dobrze na małą skalę, lecz kiedy dowiedziałam się ze Słowa Bożego, że zostałam odkupiona z grzechu przez mojego Pana i kiedy jako jedna z przedtysiącletniego nasienia usłyszałam o nadziei otrzymania życia wiecznego przez Niego - zapytałam na jakich warunkach mogłabym zostać jedną z Jego uprzywilejowanych. Słowo Boże poinformowało mnie, że powinnam całkowicie poświęcić się Bogu: umysł, ciało, talenty, reputację i wpływ, a następnie użyć je jako Jego i być jako jedna z umarłych tak, żeby z Ap. Pawłem móc powiedzieć: "A żyję już nie ja, lecz żyje we mnie Chrystus". Tak więc wola, talenty i wszystko będzie Jego i przez Niego użyte. Ja mam tak mało do dania Jemu; niewielki talent, żadnych pieniędzy i prawie żadnego wpływu. Obawiałam się nawet, że nie mam z czym przychodzić, lecz Słowo mnie zapewniło, że to czego Ojciec wymaga, to moje serce i moja poświęcona służba, i że pieniędzy oraz sławy On posiada dużo. Tak więc przyszłam i całkowicie oddałam się Jemu. "Wszystko dla Jezusa! Wszystkie odkupione władze mojej istoty; Wszystkie moje myśli, słowa, czyny; Wszystkie moje dni i me godziny!"
Kiedy wszystko całkowicie poświęciłam, zdałam sobie sprawę, że to nie może wyrażać się tylko w słowie, ale także w uczynku. Szukałam wtedy kierownictwa w Słowie Bożym i modliłam się o jego zrozumienie. Pytałam sama siebie: czy Bóg chce, ażebym wyszła na ulicę i głosiła Ewangelię, spodziewając się, że żywność i odzienie dla siebie i dziecka otrzymam w sposób cudowny? Zrozumiałam, że zgodnie z wolą Bożą powinnam poświęcić nieco czasu i pracy, ażeby zdobyć środki na utrzymanie - że nie starający się o swoich domowników jest gorszy od niewiernego. Stwierdziłam też, że Ap. Paweł pracował własnymi rękami, by nie być nikomu ciężarem (Dzieje Ap. 18:3; 1 Tes. 2:9). Tak więc udałam się jak zwykle do pracy wiedząc, że jeżeli postępowałam jako Boskie narzędzie to On chciał, abym jadła i ubierała się na Jego chwałę Wówczas nasunęło mi się pytanie: Czy mam pracować i tak oszczędzać pieniądze, abym po kilku latach mogła przestać pracować i wszystek swój czas poświęcić Bogu na służbę? I ponownie Słowo Boże mi odpowiedziało: "Nie skarbcie sobie skarbów na ziemi" i "Mając żywność i odzienie na tym przestawać mamy".
Następnie dowiadywałam się jak mam żyć, ile czasu zużywać dla podtrzymywania tego starego "ziemskiego naczynia" i ile można by poświęcić bardziej bezpośrednio sprawie Bożej? Zarządziłam i uregulowałam mój czas tak, ażeby z niego nic nie zmarnować; jedzenie, praca i spanie zostały ułożone z myślą o chwale Boga i okazało się, że pozostały mi trzy godziny na moją poświęconą pracę. Jak już powiedziałam moje zdolności nie są wielkie; zastanawiałam się więc jak mogłabym zużytkować tak dużo czasu. Powiedziałam sobie: To jest sprawą najwyższej wagi, abym - jeśli jestem przedstawicielem i dzieckiem Boga - postępując jako Jego sługa, wiedziała tyle o woli mego Ojca ile tylko jest możliwe. Muszę dlatego spędzać nieco mego poświęconego czasu na karmieniu nowego umysłu i wzrastaniu w wiedzy i łasce (2 Piotra 3:18). Ojciec Niebieski mówi mi: "Badajcież się Pism", tak więc z moją Biblią i publikacjami Prawdy każdodziennie spędzam godzinę czasu - nie na czytaniu, lecz na po-ważnym studiowaniu. Szukałam i znajdowałam codzienny duchowy pokarm a ten "codzienny chleb" czasami zabierał mi dwie godziny zamiast jednej. Jak powinnam zużyć pozostałe godziny? Ponownie przejrzałam Słowo Boże. Ono powiedziało, żeby spędzać nasze życie "dobrze czyniąc wszystkim, a najwięcej domownikom wiary" i spojrzałam na Jezusa oraz na Apostołów Pawła, Piotra i in., którzy mówią: "nas za wzór macie" i "zostawiwszy wam przykład, abyście naśladowali stóp Jego" (Filip. 3:17; 1 Piotra 2:21).
Tak, to rozjaśniło moją drogę. Moim głównym celem powinno być udzielanie duchowej pomocy a po drugie udzielanie doczesnej pomocy lub pociechy potrzebującym. Gdyby było dwóch potrzebujących, jeden wierzący a drugi niewierzący, a ja mogłabym pomóc tylko jednemu, pierwszeństwo miałaby osoba wierząca. Odwiedziłam więc najpierw moją najbliższą sąsiadkę pogrążoną w chorobie i kłopotach, pomogłam jej załatwić jej sprawy domowe i powiedziałam parę słów pociechy i otuchy, wskazując na "cień skały wielkiej w ziemi upragnionej" gdzie mogłaby znaleźć pociechę i ochronę przed palącymi promieniami utrapienia. Byłam wdzięczna memu Ojcu, że pozwolił mi udzielić pociechy przygnębionej.
Następnie odwiedziłam pewną panią, o której głębokiej pobożności i chrześcijańskim charakterze słyszałam dużo, a co pozwalało mi przypuszczać, że ona żyje bardzo blisko Boga. Byłam ciekawa, czy ona wie cokolwiek o wielkim nacechowanym miłością planie Boga - o dziele wyboru przez Boga i restytucji rodzaju ludzkiego w ogólności do pierwotnej doskonałości, jako rezultatu okupu Chrystusa. Zastałam ją gorliwą i gorącą w Pańskiej służbie, jednak jej gorliwość nie była zgodna z wiedzą, ponieważ ona kochała ludzkość i zdawała się obawiać, że Bóg tego nie czyni. Ona nosiła brzemiona itd., a ja myślałam, ile dobrego zrobiłoby tej drogiej siostrze domowniczce wiary, gdyby tak jak my znała pełen miłości Boski plan zbawienia.
Przyszło mi na myśl: Prosiłaś Boga, ażeby cię użył w Swojej służbie; być może, że On ciebie biedną właśnie używa, jako Swego rzecznika, do przedstawienia tej drugiej drogiej siostrze Swego planu. Ta myśl sprawiła, że poczułam się pokorną, ponieważ zdawałam sobie sprawę z własnej małości i w końcu obawiałam się, że nie potrafię ten przedmiot tak przedstawić, ażeby nie wzbudzić w niej uprzedzenia. Skrycie poprosiłam o mądrość. Przedstawiłam się jej, jako dziecko Boga i spadkobierczyni chwały, i że przyszłam spędzić z nią pół godziny w chrześcijańskiej społeczności, Rozmawiałyśmy o osobistych doświadczeniach i o miłości Boga okazywanej każdej z nas. Nie miałam wówczas okazji przedstawić jej dużo z planu, wspomniałam jedynie, że będzie błogosławiony czas, gdy Królestwo Tysiącletnie ujarzmi zło i "ziemia będzie napełniona znajomością Pańską"; wychodząc dałam jej jedną z naszych broszurek. Podziękowała mi, obiecując ją przeczytać i zaprosiła mnie do ponownego odwiedzenia jej, co uczyniłam, zabierając z sobą inne broszury oraz Sztandar Biblijny. Siostra ta obecnie raduje się z nami z naszych wielkich nadziei i mówi, że jej Biblia stała się dla niej nową księgą.
W ten sposób spędzałam mój czas z dnia na dzień, wreszcie trzy godziny nie wystarczały, potrzebowałam czterech. Nie wątpiłam, że jeśli mój Ojciec uzna to za najlepsze, może tak pokierować moimi doczesnymi potrzebami, że wszystkie moje dni i godziny będę mogła oddać tej błogosławionej pracy. Niejednokrotnie jest to powodem urągań i kpin ze strony tych, którzy źle zrozumieli moje pobudki, lecz "w Jego służbie ból jest przyjemny" i cieszę się, że jestem godna cierpieć urąganie dla sprawy Mistrza. Wydaje mi się, że to mnie zbliżyło do Tego, który pozostawił nam przykład i rozważam o Tym, "który podejmował takowe od grzeszników przeciwko sobie sprzeciwianie [opozycję]", abym nie ustawała w czynieniu dobrze lub osłabła w mojej wędrówce do obiecanego odpocznienia.
Pięć powyższych obrazów przedstawia osoby, które wszystko poświęciły Bogu, które zobowiązały się przymierzem umierać dla ziemskich celów, ambicji i nagród, a żyć dla Boga. Nie zwódźmy samych siebie, bracia, myśląc, że słowa Pisma Świętego oznaczają przeciwieństwo tego co mówią, gdy czytamy poselstwo Mistrza: "Nie skarbcie sobie skarbów na ziemi" ani wnioskujmy, że ono jest bez znaczenia, gdy mówi: "Ale sobie skarbcie skarby w niebie". Nie myślcie, że kiedy zużywacie całą waszą energię dla siebie i na zdobywanie pieniędzy, że wtedy postępujecie według instrukcji Jezusa, zapierając samych siebie i chodząc Jego krokami. On zużył swój czas i energię, nauczając i czyniąc dobrze innym.
DUCHEM PAŁAJĄCY
Ktoś może zapytać: Czy ten pogląd nie jest błędny, wobec tego, że Apostoł nakazuje, abyśmy byli w pracy nie leniwi, duchem pałający. Panu służący (Rzym. 12:11); i wobec tego, że Jezus w przypowieści o talentach potępił tego sługę, który ukrył swoje pieniądze w ziemi a pochwalił tych, którzy handlowali swoimi talentami i pomnożyli je? Czy Bóg chciałby, ażebyśmy przestali pracować? Czy chciałby, abyśmy sprzedali nasze własności i rozdali je lub wyrzucili? Czy nie powinniśmy być bankierami Boga, poddanymi Jego kontroli lub zarządzeniom? Nie, drodzy bracia. Wszyscy nominalni chrześcijanie, szczególnie pod tym względem, odstąpili od zasad i wskazówek Pisma Św., ulegając zwyczajom świata, zręcznie podtrzymywanym przez samolubne zasady starej upadłej ludzkiej natury. Kiedy Pan nas przyjął i wysłał do Swojej winnicy, niejeden powiedział: Idę, a potem, gdy jeden dzień w tygodniu wykonywali jakąś pracę mniemali, że żyli zgodnie z umową, tymczasem spędzali sześć razy więcej czasu i zużywali zadziwiająco więcej energii na gromadzenie ziemskich skarbów, aniżeli w Jego służbie na zdobywaniu niebieskich skarbów. Jeżeli tak było lub jest w naszym przypadku, to im prędzej w pełni i uczciwie wejrzymy w tę sprawę, tym lepiej.
Prawdą jest, że nie mamy być leniwi w pracy. Czy nie ma jednak różnicy między czynieniem według naszej możności tego, co przedsięweźmie ręka nasza do czynienia, tak w służbie Pana jak i we właściwej trosce o nasze ciało itd. z jednej strony, a oddawaniem całej naszej mocy i zdolności, "wszystkich naszych dni i wszystkich naszych godzin", na gromadzenie ziemskiego skarbu (lub usiłowaniu czynienia tego) bez znalezienia sposobności i czasu wykonywania pracy dla Pana? Czy nie powinniśmy mieć wzgląd na te części tekstu, które zobowiązują nas służyć Panu i mieć pałającego ducha? Czy powinniśmy oświadczenie: "w pracy nie leniwi" przesadzić do tego stopnia, aby spowodować wyczerpanie wszystkich sił naszej istoty, powstrzymać nas od służenia Panu przyrzeczonego przez nas w przymierzu i oziębić oraz wyjałowić żarliwość naszej duchowej natury, której nie mamy czasu pielęgnować lub karmić Słowem Bożym? Czy takie jest nasze zrozumienie wyrażenia: "w pracy nie leniwi" drodzy bracia? Z pewnością nie!
Natomiast co się tyczy przypowieści o talentach: Tymi talentami są sposobności służby. Kiedy weszliśmy w przymierze pokrewieństwa z Bogiem, oddaliśmy sami siebie Jemu. Jeśli ktoś był oratorem może być uważany, jako posiadacz pięciu talentów, jeśli ktoś był bogaty, dwóch. Jeśli ktoś miał zdolności do jasnego przedstawiania miłości Boga w prywatnych rozmowach, może mieć trzy. Jeśli ktoś nie mógł świadczyć żadnej z wymienionych rzeczy, ale może wypowiadać słowa życzliwości, sympatii i ułatwić innym opowiadanie o bogactwach Boskiej łaski, może być uważany, jako posiadacz jednego talentu. Te talenty były naszymi; my ofiarowaliśmy je Bogu, a On z kolei oddał je nam z powrotem, mówiąc abyśmy je używali i pomnażali w Jego służbie. Tak więc Jezus odszedł, mówiąc do nas jako Swoich szafarzy: "handlujcie, aż przyjadę". Podczas swego przyjścia obliczył się ze sługami i wynagrodził ich, stosownie do wysiłków, jakie czynili, zużywając swoje zdolności w Jego służbie. Przypuśćmy, że talentami Św. Pawła było jego oratorstwo, itd. On zakopałby swoje talenty w ziemi gdyby trudnił się wyrabianiem namiotów w celu uzupełnienia i odłożenia ziemskich skarbów, lub gdyby używał swego talentu mówczego dla zdobycia poklasku lub bogactwa. Jednym słowem przypowieść o talentach pokazuje, że jesteśmy odpowiedzialni za najlepsze użycie w służbie Boga wszystkich talentów jakie moglibyśmy posiadać.
Czy powinniśmy sprzedać nasze dobra i rozdać lub wyrzucić nasze pieniądze? Pieniądze i dobra jakie posiadamy powinny być uznane jako Pańskie; a my powinniśmy je używać zgodnie ze wskazówkami Jego Słowa - nie marnotrawnie, beztrosko, lub niechętnie, ale "cokolwiek czynicie, wszystko ku chwale Bożej czyńcie". Błędem jest przypuszczać, że my jesteśmy bankierami Boga, posiadającymi albo mało, albo dużo Jego pieniędzy. On ich nam nie daje jako bankierom, ale jako szafarzom, a różnica jest taka: Bankier ma pieniądze pod swoją opieką i wypłaca je tylko na zlecenie właściciela. Szafarzowi powierza się pieniądze w celu wydawania ich w służbie właściciela. Tak więc Bóg uczynił wszystkie Swoje dzieci "szafarzami rozlicznej łaski [licznych darów] Bożej" (1 Piotra 4:10). Jedni posiadają wiele, inni mniej. Stosownie do posiadanych darów mają do wypełnienia szafarstwo w rozporządzaniu nimi. Jeśli jednym z nich jest bogactwo, obowiązkiem wiernego szafarza Boga będzie znaleźć sposoby i środki użycia go na chwałę Boga. On dał nam wiele możliwości i sposobności, szafowania nim. Może być użyte na rozpowszechnianie Prawdy, lub na służenie potrzebom braci, lub dla biednych w ogólności, lub w jakimś ze stu sposobów, które mogą zwrócić naszą uwagę i trafić do naszego przekonania - "Przeto tedy, póki czas mamy, dobrze czyńmy wszystkim, a najwięcej domownikom wiary", Pieniądz jest bezużyteczny z wyjątkiem, kiedy może być użyty dla czyjegoś dobra: dlatego jeśli go mamy, używajmy go. Bóg jest wielkim Dawcą wszelkiego dobra i chce, aby Jego dzieci uczestniczyły w tych zarysach Jego Boskiego charakteru - miłości, dobroczynności.
Czy mamy porzucić naszą pracę, fermę, handel itd? To zależy od okoliczności. Jeżeli poświęcamy naszej pracy więcej czasu, niż tego wymagają nasze potrzeby i właściwe utrzymanie tych, którzy są od nas zależni, powinniśmy zaniechać niektóre z naszych spraw a talent, który mógłby być użyty do gromadzenia skarbów na ziemi użyć w pewnej gałęzi Pańskiej służby. Czy jesteśmy bogaci? W takim razie powinniśmy z miejsca zaprzestać pracy robienia pieniędzy - "gromadzenia skarbu na ostatnie dni" - a iść na służbę Pańską z tymi samymi talentami, których używaliśmy w służeniu sobie i przekonać się czy możemy je wydać tak swobodnie i szybko jak możemy je zarobić. Niech naszą pracą będzie służba dla Pana a wtedy bądźmy "w pracy nie leniwi". Jeżeli żylibyśmy w harmonii z zarządzeniami Pana, to całkiem możliwe, że teraz nie posiadalibyśmy tak dużo. Poprawmy się za przeszłe zaniedbania. Oczywiście niewielu poświęconych wiernych jest bogatych w skarby ziemskie. Niewielu bogatych jest powołanych. "Azaż Bóg nie obrał ubogich na tym świecie, aby byli bogatymi w wierze i dziedzicami królestwa, które obiecał tym, którzy go miłują?" (Jak. 2:5).
Ale co z tymi, którzy nie są bogaci? Prawdopodobnie nie należy ich potępiać za to, że nie są bogaci; być może, że pracowali tak samo ciężko i planowali zdobyć bogactwa jak inni, którzy je zdobyli; być może, iż są biedni z powodu zużywania ich czasu, talentu i pieniędzy w służbie Boga, pilni w Jego pracy. Jeżeli wielkie wysiłki czynione w celu zdobycia bogactw zawiodły nas, zacznijmy od nowa zużywać naszą główną energię na gromadzenie skarbów w niebie. Niech główną pracą naszego życia będzie oddanie Bogu rzeczy należących do Niego - rzeczy, które przyrzekliśmy zużyć w Jego służbie - nasze wszystko. Jeżeli "szukamy naprzód królestwa Bożego i sprawiedliwości Jego, to wszystko [ziemskie rzeczy] będzie nam przydane", prawdopodobnie niewiele z życiowych luksusów, ale wszystkie potrzeby będą zapewnione.
Matkom i gospodyniom chcielibyśmy powiedzieć: Nie zapominajcie o wszystkich innych obowiązkach i przywilejach, podczas gdy zajmujecie się jednym. Jeżeli poświęciliśmy wszystko Bogu a następnie w każdej sprawie staramy się poznać i czynić Jego wolę, to każdy taki akt jest przyjęty przez Niego, jako dokonany w Jego służbie. Bóg powierzył wam odpowiedzialne stanowisko; waszym pierwszym obowiązkiem jest starać się o wygodę i dobro męża i dzieci - takie postępowanie podoba się Bogu. Nie .zapominajcie jednak, że wszystko należy robić tak, aby być przyjemnym Panu. Powinniśmy tak postępować, aby podobać się Bogu. Pamiętajcie dlatego słowa Świętego Pawła, odnoszące się do ubioru, fryzury, itd. tak was samych jak i waszych dzieci i tak zorganizujcie wasz czas, ażebyście z niego mogły nieco przeznaczyć na uczestniczenie w przyswajaniu duchowego pokarmu i usługiwaniu innym. W końcu, do nas wszystkich chcielibyśmy powiedzieć: Zalecamy piąty przykład - wdowy - do pilnego przestudiowania i naśladowania, jako praktyczny przykład nauki i postępowania Jezusa i Apostołów i przyjmijmy ostrzeżenie dotyczące zaniechania gromadzenia ziemskiego skarbu, jako obliczonego na przytłoczenie nas do ziemi i w rezultacie utracenie nagrody, o którą się ubiegamy i która jak wierzymy jest bliska realizacji. Używajmy rzeczy ziemskich - pieniądze, talenty, reputację, wszystko - jako środków pomocniczych, aby uczynić pewnymi nasze powołanie i wybór, tak jak człowiek starający się o ziemskie bogactwa wykorzystuje każdą zdolność dla osiągnięcia swoich celów. Patrząc na Jezusa, złożywszy wszelki ciężar, bieżmy w zawodzie, który nam jest wystawiony.
Czy nie mógłby ktoś zarzucić, że tak żyjąc i nie gromadząc skarbów na ziemi, można by doprowadzić do niedostatku w przypadku choroby? Odpowiadamy, to wprowadziłoby nas w położenie, w którym nasza ufność w obietnice Boga mogłaby być wypróbowana. Żyjąc bowiem tak blisko Boga moglibyśmy liczyć na spełnienie wszystkich obietnic. "Żadnej dobrej rzeczy nie odbierze tym, którzy chodzą w uprzejmości". A wiemy, iż tym, którzy miłują Boga [i okazują to przez posłuszeństwo Jego Słowu], wszystkie rzeczy dopomagają ku dobremu, to jest, tym, którzy według postanowienia Bożego powołani są". Prócz tego myślimy, że Pismo Św. mówi o chorobie jako będącej głównie wynikiem grzechu i dziełem "tego, który ma władzę śmierci, to jest diabła". Cały świat z powodu grzechu znalazł się pod jego kontrolą, lecz ktokolwiek staje się uczniem Chrystusa, zostaje przeniesiony z królestwa ciemności do królestwa drogiego Syna Bożego. Ci, jak się okazuje, nie są już więcej poddani Szatanowi, z wyjątkiem, gdy Jezus na to dozwala i pod Jego kontrolą, dla ich ostatecznego i najwyższego dobra.
Podczas, gdy nasz Pan dozwala nieraz Szatanowi utrapić Swoje owce, w celu ich rozwoju i udoskonalenia, to czasami, jak w przypadku Pawła, dopuszcza nawet, aby "bodziec ciała, posłaniec Szatana, policzkował" ich. Często nasza gorliwość dla Pana sprowadzi na nas fizyczne choroby, jednak wierzymy, że jeżeli będziemy zużywać nasze siły zupełnie i sumiennie w służbie Boga, w zasadzie nie będziemy w takim stopniu poddani chorobom jak inni. "Bo gdybyśmy się sami rozsądzali [pilnując czy żyjemy w posłuszeństwie woli Boga], nie bylibyśmy sądzeni. Lecz gdy sądzeni bywamy, od Pana bywamy ćwiczeni, abyśmy z światem nie byli potępieni" (1 Kor. 11:31, 32).
Wierny lud Boga może się spodziewać, że w mniejszym stopniu doświadczy chorób, niż gdyby się znajdował pod wyrokiem, jako poddani Szatana. Te rozważania powinny nas poruszyć ażebyśmy odkładając trochę na czarną godzinę, dla nas i pozostających na naszym utrzymaniu, pilnowali, ażeby to trochę nie stało się naszym skarbem, albo taką ilością, która by uczyniła nas obojętnymi na sposobności użycia naszych finansowych talentów w służbie dla Pana, na gromadzenie skarbów w niebie. W tej sprawie należy nam mieć tak staranie o swoich, szczególnie członków naszych rodzin, jak i o poświęcenie w Pańskiej służbie. Duch Św. mieszkający w nas obficie, wskaże nam jak czynić jedno a nie opuszczać drugiego. We wszystkim więc powinniśmy postępować za głosem naszego Pasterza i ufać Mu postępując za Nim a On nas nigdy nie zawiedzie, nie zaniecha i nie opuści.
TP ’70, 50-54.