Miłość ‚nie postępuje nieprzyzwoicie, nie szuka swego’

Miłość 'nie postępuje nieprzyzwoicie, nie szuka swego'– 1 Koryntów rozdział 13 werset 5

Kontynuując nasze rozważania 1 Koryntów rozdziału 13 zastanówmy się nad pierwszą połową wersetu 5, w której Apostoł mówi, że miłość „nie postępuje nieprzyzwoicie, nie szuka swego”, i, tak jak poprzednio, zastosujmy to praktycznie do nas samych:

Czy posiadam miłość, która jest uprzejma i grzeczna? która „nie postępuje nieprzyzwoicie”, niestosownie, albo, jak mówią niektóre inne przekłady, która „nie zachowuje się w sposób nie do pomyślenia”? To pycha jest korzeniem, z którego wyrasta duża ilość niestosownego postępowania i nieuprzejmości, tak pospolitej wśród tych, którzy myślą o sobie, że są lepsi, więksi, ważniejsi od drugich, bądź to intelektualnie bądź finansowo. Grzeczność była przez kogoś określona mianem „miłości w drobnostkach”, a uprzejmość – „miłości w małych rzeczach”. Sekretem grzeczności jest albo powierzchowna ogłada, albo miłość wypływająca z serca. Jako Chrześcijanie powinniśmy posiadać ową miłość wypływającą z serca, która będzie pobudzała nas do grzecznego i uprzejmego, kurtuazyjnego postępowania, a to nie tylko wobec domowników wiary, ale także w naszych domach i w naszych kontaktach ze światem.

Chociaż nawet sama tylko zewnętrzna imitacja miłości do pewnego stopnia uśmierza niektóre przejawy zła, utrapień i podziałów, związanych z ludzkim upadłym stanem, to jednak jest ona tylko fasadą, pozorem, co często bardzo boleśnie ujawnia się w chwilach napięcia i prób. Czytaliśmy kiedyś o pożarze na pewnej charytatywnej aukcji w Paryżu (ale każdy może pomyśleć o znanych mu innych podobnych przypadkach), w czasie której młodzi mężczyźni z, tak zwanych, „wyższych sfer” okazali brutalność podobną do dzikich bestii, gdy, stojąc twarzą w twarz ze śmiercią, w szalonym pośpiechu by się wydostać z płonącego pomieszczenia, potrącali i tratowali siebie nawzajem, a także swoje własne towarzyszki, dla których przed chwilą byli nadzwyczaj uprzejmi. Nie można, niestety, oczekiwać więcej od zewnętrznie politurowanych miłością, lecz w rzeczywistości samolubnych serc – nawet silny „klej” rycerskości, szarmanckości, czy „dobrego wychowania” nie utrzyma pozorów w takich warunkach.

Coraz bardziej zbliża się też czas, gdy coraz głębszy i okropniejszy kryzys objawi całemu światu, że większość jego dzisiejszej grzeczności i uprzejmości jest tylko cieniutką powłoką, a nie wypływa z serca, nie jest owocem świętego ducha miłości. W tym wielkim kryzysie, jak to opisuje Słowo Boże: „wszystkich ludzi (zwróci) nawzajem przeciw sobie” (Zachariasza rozdział 8 werset 10), „będą poróżnieni ojciec z synem, a syn z ojcem, matka z córką, a córka z matką, teściowa ze swą synową, a synowa z teściową” (ewangelia Łukasza rozdział 12 werset 52). W owym wielkim Dniu Pomsty (który zresztą, jak widać, już pod pewnymi względami trwa) każda maska zewnętrznej, formalnej grzeczności i uprzejmości zostanie zrzucona i, przez krótki okres czasu, cały świat otrzyma takie objawienie swojego prawdziwego obrzydliwego i samolubnego stanu, który go przerazi i pomoże przygotować go na owo błogosławione Królestwo Miłości, które zostanie ustanowione przez Mesjasza.

Czy posiadam miłość, która nie jest samolubną, która „nie szuka swego” – to jest tylko swoich własnych korzyści? Która mogłaby nawet być skłonna by pozwolić na poświęcenie niektórych z słusznie posiadanych przez siebie praw w interesie drugich? A może wręcz przeciwnie, posiadam samolubstwo, które nie tylko domaga się tego co mi się należy w każdej okoliczności, ale które domaga się realizacji owych praw bez względu na wygodę, komfort i słuszne prawa drugich? Ten, kto posiada taką miłość, jak opisuje Apostoł, będzie się wystrzegał przed wykorzystywaniem jakiejkolwiek niesprawiedliwej przewagi nad drugimi (na przykład nadużywając ich przyjaźń, zaufanie, lub nieumiejętność), oraz będzie preferował, będzie wolał raczej samemu cierpieć zło, niż czynić zło; ponosić niesprawiedliwość, niż czynić niesprawiedliwość.

Nic w powyższej wypowiedzi nie miałoby oznaczać, aby ktokolwiek miał zaniedbywać obowiązku opiekowania się i starania się o wszelkie potrzeby tych, którzy zależą od niego zgodnie z więzami cielesnymi, po to, aby mógł czynić dobrze drugim. „Miłość rozpoczyna się w domu” pod każdym względem, i jak to Apostoł Paweł mówi w 1 Tymoteusza rozdziale 5 wersecie 8: „Jeśli ktoś nie troszczy się o swoich, zwłaszcza o domowników, ten odszedł od wiary i gorszy jest od niewierzącego”. Właściwą myślą jest raczej, na ile to rozumiemy, że każdy, kto posiada ducha doskonałej miłości, nie będzie dbał wyłącznie o własne dobro we wszystkich sprawach życia. Gdy wprowadzi się w czyn ten element, ten składnik miłości, to wywrze on olbrzymi wpływ na wszystkie nasze sprawy, zarówno w naszych domach i rodzinach, jak i wszędzie indziej.

Poprzednia stronaNastępna strona