Co z tymi, którzy zgrzeszyliby dobrowolnie?

Teraz zwróćmy uwagę na tę połowę, która wskutek swoich dobrowolnych grzechów poszłaby na śmierć. Ci ludzie zostaliby na wieki odcięci od życia. Pozostałaby im jedynie nadzieja, że Bóg w swej miłości będzie pamiętał o nich jako o swoich stworzeniach, o dziele swoich rąk, i da im nową próbę. Ale w jakim celu? Jedynie ze względu na nadzieję, że po wzbudzeniu ich i ponownym wypróbowaniu, niektórzy z nich, mając większe doświadczenie, wybiorą posłuszeństwo i będą żyć.

Lecz gdyby nawet założyć, że ów plan przyniósłby równie dobre wyniki jak plan przyjęty przez Boga, byłyby w stosunku do niego poważne zarzuty.

O ile bardziej zgodne z mądrością Bożą jest ograniczenie grzechu do pewnych rozmiarów, tak jak to zapewnia przyjęty przez Boga plan. Nawet nasz słaby umysł jest w stanie ocenić, że daleko lepiej jest mieć tylko jedno doskonałe i bezstronne prawo, mówiące, że zapłatą za dobrowolny grzech jest śmierć – zniszczenie – odcięcie od życia.

Bóg w ten sposób ogranicza zło, na które zezwolił, i zapewnia, iż tysiącletnie panowanie Chrystusa dokona zupełnego wytępienia zła oraz dobrowolnych złoczyńców i na całą wieczność wprowadzi sprawiedliwość opartą na pełni wiedzy, a także na doskonałym, dobrowolnym posłuszeństwie doskonałych istot.

Omówimy jeszcze dwa (z kilku możliwych) inne zastrzeżenia do tak sformułowanego planu. Na następnej stronie: pierwsze z nich.
Poprzednia strona
Następna strona