… o chrześcijaństwo

które tak samo dba o to, w jaki sposób życie prowadzić we własnym domu, jak i między braterstwem.

... o chrześcijaństwo„Strzeżcie się abyście jałmużny waszej nie czynili przed ludźmi, dlatego abyście byli widziani od nich”. – ewangelia Mateusza rozdział 6 werset 1.

„(…) Prawdopodobnie, iż żaden grzech nie był tak ostro gromionym przez Wielkiego Nauczyciela jak obłuda. Niegodziwość obłudy jest rozumianą i uznawaną nawet przez tych, co ją praktykują. Jest to fałsz i przewrotność, czyli zupełne przeciwieństwo do sprawiedliwości i prawdy. Bez względu, jaką formę lub pozory obłudnik przybierze; bez względu, jaką szatę przywdzieje lub, jakie ceremonie praktykuje to jednak Boga nie oszuka. Także i przed jego współbliźnimi, rychlej lub później przewrotność jego zostanie ujawnioną. Człowiek nieszczery, obłudny nie wart jest prawdy – przynajmniej nie tej za pomocą której Pan teraz „pociąga” i „powołuje” do uczestnictwa w Ciele Chrystusowym, do Kościoła pierworodnych. Dlatego obłudnicy nie poznają prawdy, ani jej zrozumieją. Oni żyją w stanie nieszczerości i z tego powodu są niesprawiedliwymi, czyli nieczystymi i niegodnymi prawdy.

Tekst, który tutaj rozważamy przedstawia nam różne formy obłudy i potępia je wszystkie.

(1) Obłudą jest, gdy czyni się dobre uczynki przed ludźmi na to tylko, aby być od nich widzianym, jednocześnie udawać, że czyni się to dla sprawiedliwości lub z intencją stosowania się do woli Bożej. Czyniący to, nagrody od Boga nie otrzymają, pomimo że nagrodę, jakiej szukają, tj. ludzką pochwałę od tych, których zwiedli, uda im się czasem otrzymać a czasem nie uda. Czyniąc jałmużnę lub, jaki inny dobry uczynek, za który chcielibyśmy otrzymać Boskie uznanie, nie powinno czynić się by zwrócić na siebie uwagę, nie dla ludzkiej pochwały, lecz z zasady, z miłości dla Boga i sprawiedliwości i z miłości lub sympatii dla bliźnich. Powinno się czynić w cichości, aby nawet bliscy nam (sąsiedzi i znajomi) nie powinni o tym wiedzieć, chyba tylko przypadkiem.

(2) Obłuda przybiera nieraz formę religijności – udaje pobożność, świątobliwość, popisuje się uczęszczaniem do kościoła, zajmowaniem przedniejszych miejsc, pobożnym wzdychaniem itp. Ona lubuje się w religijnych szatach, którymi się chlubią mówiąc: „moja suknia”, moje przykrycie głowy, mój kołnierzyk lub tp. pokazują ci, że ja jestem świętą osobą. Modlenie się na ulicach jest obecnie niemodnym, z wyjątkiem sekty Armii Zbawienia. Nie należy nas rozumieć, że naszym zdaniem jest, iż wszyscy, co przywdziewają religijne szaty, uczęszczają do kościoła lub modlą się w miejscach publicznych itp. są obłudnikami! Broń Boże! Ani też nie rozumiemy, iż taką była nauka naszego Pana. On uczył raczej, iż tymi pozorami rzekomej pobożności można posługiwać się obłudnie. Ostrzeżenia Jego nie były w celu pobudzenia nas do naprawiania tych, co tymi praktykami się posługują, lecz raczej na to, abyśmy zbadali swoje własne serce, swoje życie i religijne uczucia, czy są one szczere czy są skierowane ku Bogu, czy ku ludziom. Ktokolwiek wykonuje dobre uczynki lub religijne praktyki tylko w celu wywarcia zewnętrznego wpływu na drugich, powinien wiedzieć, że jego obłuda jest Bogu dobrze znaną, chociaż przez jego bliźnich nie jest na razie rozpoznaną. Powinien wiedzieć, że na ile to się tyczy łaski Bożej to popada on w coraz większą Jego niełaskę. (…)”
W.T. R-4559 a – 1910 r.

„(…) HIPOKRYZJA JEST NAJWIĘKSZYM Z GRZECHÓW

Sądząc z ich oświadczeń, wielkie masy tych rzekomych duszpasterzy Chrystusa są hipokrytami. W prywatnych rozmowach, gdy znajdują się w ogniu krzyżowych pytań, wówczas przyznają się, że nie wierzą w Biblię i oświadczają, że żadna wykształcona osoba nie wierzy w Boskie objawienie. Zapytani czy wierzą w przyszłe życie, odpowiadają, że mają nadzieję o przyszłym życiu, lecz ta nadzieja oparta jest nie na biblijnym oświadczeniu o zmartwychwstaniu umarłych, lecz na filozofii Platona, że nikt nie jest umarły. Zapytani czy wierzą w wieczne męki, odpowiadają stanowczo nie! Jednakże pośrednio wnioskują, że w to wierzą, a z pewnością nie uczynili nic, aby odsunąć ten koszmar wynaleziony podczas średniowiecza, gdy przez dwadzieścia stuleci często Biblie były kierowane do klasztorów i szaf, a świat był pouczany przez samozwańczych apostolskich biskupów, którzy rościli sobie pretensje, że mają tę samą moc natchnienia, jaką posiadało dwunastu Apostołów uznanych przez Jezusa, jako Jego przedstawiciele.

Byli mordercy, złodzieje i pijacy za dni Jezusa, podobnie jak są dziś. Jednakże Mistrz dowodzi, że jeszcze większymi grzesznikami byli hipokryci za Jego dni, którzy znieważali Słowo Boże, zastępując je ludzkimi tradycjami – zwodzący i wprowadzający w błąd ludzi – „ślepi wodzowie są ślepych” (ewangelia Mateusza rozdział 15 werset 14). Gdyby dziś chciał On wypowiedzieć swe najmocniejsze potępienie, wyraziłby je przeciwko klerowi, który wydaje się ma zamiar trzymać ludzi w ciemności w zakresie prawdziwej nauki Biblii – nauczając ich ewolucji i niewiary jeśli są to wykształceni lub oszustwa gdy mają przed sobą ludzi bez wykształcenia.

Polityka wydaje się zajmować miejsce uczciwości. Apostoł mówi o takich jako o mających sumienie zatarte – sztywne, zatwardzone. W kłamliwych zwyczajach, w oszukaństwie, w lekceważeniu Słowa Bożego, w karmieniu się ludzkimi tradycjami i w przyjemnościach królów i książąt, wiele klerykalnych sumień zostało zatarte.

Na skutek tego prawie wszyscy duchowni mówią: „My nie wierzymy w naukę o wiecznych mękach. Sami nie myślimy aby kogokolwiek torturować. Nie znamy jakiejkolwiek ludzkiej istoty tak zdeprawowanej, aby miała życzenie wiecznie torturować swych współbliźnich. Nie wierzymy, aby Bóg mógł to czynić. Wątpimy czy jakikolwiek diabeł miałby długowieczną przyjemność w takich cierpieniach”. Zapytani, dlaczego podtrzymują wierzenia których uczą i dlaczego takie konkluzje głoszą publicznie niektórzy odpowiadają: „Jest to od nas żądane przez nasze denominacje. Wolelibyśmy więcej mówić prawdę o miłości Bożej i o Jego postanowieniach dla błogosławienia niewybranych podczas czasów restytucji (Dzieje Apostolskie rozdział 3 wersety 19-21). Lecz mamy związane ręce i nogi. Nasze poparcie i honor pomiędzy ludźmi zależą od naszego trzymania się tej doktryny. Gdybyśmy widzieli sposób wyjścia z tej trudności, chętnie byśmy chcieli się od niej uwolnić’.

Inni odpowiadają, że mają spokojne sumienie gdyż ich denominacja bierze odpowiedzialność za swe wierzenia i za swych nauczycieli. Jeszcze inni odpowiadają, że są wyższymi krytykami i ewolucjonistami, którzy wierzą, że nie muszą mówić ludziom zapatrywań swego serca lecz mają nadzieję, że wkrótce opinia publiczna pozbędzie się wpływów Biblii i że wtedy będą powołani do głoszenia antychrześcijańskiej i bezbożnej moralności. (…)”
Overland Monthly (Po ziemi co miesiąc) str. 387
Poprzednia strona