Eliasz i prorocy Baala – cz.4: Ofiara proroków Baala

Eliasz i prorocy Baala - cz.4: Ofiara proroków Baala1 Królewska rozdział 18 wersety 26-29: „(26) Wówczas wzięli cielca, którego im dano, przygotowali w ofierze i wzywali imienia Baala od rana do południa: Baalu, wysłuchaj nas! — wołali. Ale nie rozległ się żaden głos. Nie było żadnej odpowiedzi. Oni zaś nadal tańczyli przy ołtarzu, który sobie wznieśli. (27) Po południu Eliasz zaczął z nich drwić: Wołajcie głośniej! — doradzał. — To wprawdzie bóg, lecz może się zamyślił? Może się czymś zajął? Może jest w podróży? Albo może zasnął? Niech się obudzi! (28) Wołali więc tym głośniej i według swojego zwyczaju robili sobie nacięcia nożami i włóczniami, tak że spływała po nich krew. (29) Gdy jednak minęło południe i nadeszła pora składania ofiary z pokarmów, a oni wciąż prorokowali, choć nie rozległ się żaden głos, nie było żadnej odpowiedzi ani żadnego odzewu”.

W poprzednim odcinku mówiliśmy o tym, że za wspólną zgodą miał odbyć się test odnośnie tego, czyje ofiarnicze zasady reformatorskie i dzieło spotkają się z manifestacją Boskiej aprobaty – czy stronnictwa klerykalnego, czy biblijnego – które z nich przyniosą praktyczne rezultaty.

Klerykalne (Baalowe) katolickie stronnictwo reformatorskie przekonało się, że największymi przeszkodami na drodze reformy są papieże oraz kolegium kardynalskie, którzy cały czas utrudniali, a ostatecznie uniemożliwili zupełnie osiągnięcie jakichkolwiek rezultatów. Nie znaczy to jednak, że z wielkim mozołem nie pracowali oni, by je uzyskać, gdyż nigdy w jakiejkolwiek sprawie nie podjęto większych wysiłków. Popierani przez królów i cesarzy, którzy domagali się zwołania trzech soborów powszechnych (w Pizie, w latach 1409-1412, w Konstancji, w latach 1414-1418, oraz w Bazylei, w latach 1431-1449), podjęli oni bardzo zdecydowane wysiłki w kierunku reformy. Nie godząc się jednak na reformę doktryn, organizacji i praktyk Rzymu, a ograniczając swe wysiłki tylko do zreformowania papieskiego absolutyzmu i moralności kościoła w głowie (papieżu) oraz członkach (klerze), opowiadali się oni za ogólnym katolickim systemem klerykalizmu, kultem Baala. W wyniku tego każdy ich wysiłek był udaremniany. To stronnictwo reformatorskie sądziło, że pracuje dla Jahwe, lecz jako czciciele Baala służyli szatanowi i nie otrzymali odpowiedzi, ponieważ szatan nie chciał ich reformy (werset 26: „Wówczas wzięli cielca, którego im dano, przygotowali w ofierze i wzywali imienia Baala od rana do południa: Baalu, wysłuchaj nas! — wołali. Ale nie rozległ się żaden głos. Nie było żadnej odpowiedzi (…)”).

Kolejny fragment wersetu 26 mówi: „Oni zaś nadal tańczyli przy ołtarzu, który sobie wznieśli” – różne polskie przekłady podają m.in.: tańczyli przy ołtarzu, podskakiwali wokół niego, przyklękali przy nim, tańczyli przyklękając, chodzili utykając wokół niego. Angielskie przekłady dodają do tych możliwości tłumaczenia także: wskakiwali na ołtarz oraz przeskakiwali przez ołtarz.

Ołtarz reprezentuje ofiarującego z pewnego punktu widzenia. Przy omawianiu wersetu 24 mówiliśmy, że każdy cielec jaki miał być złożony w czasie tego testu reprezentował człowieczeństwo tych, którzy go ofiarowali, a jego części przedstawiały poszczególnych uczestników tych dwóch ruchów reformatorskich. Skoro tak, to w tym przypadku ołtarz przedstawia wszystkich tych, którzy ofiarowali tego cielca – czyli cały Kościół (a precyzyjniej: tych, którzy uważali się za Kościół). Wspólną cechą obecną w tych różnych przekładach odnośnie czynności jaką wykonywali ci kapłani Baala w stosunku do tego ołtarza, jest to, że był w stosunku do niego wykonywany jakiś ruch nogami w górę i w dół – polskojęzycznym tłumaczom najwyraźniej nie bardzo mieściło się w głowie, że mogliby oni jakoś bezcześcić ten ołtarz, ale gdy patrzy się na znaczenie antytypiczne tego fragmentu, to jest to naturalne – i najbardziej pasującym określeniem byłoby najprawdopodobniej, że oni DEPTALI ten ołtarz, który sobie wznieśli.

A jest tak dlatego, że historia pokazuje, że tym, co oni objawiali w trakcie i w wyniku swoich działań reformatorskich było deptanie ich Kościoła (ołtarza) – np. po ujawnieniu na soborze w Pizie wielu okropnych faktów usunęli oni dwóch zwalczających się papieży, wybrali innego, a jedynym efektem ich zabiegów było trzech papieży na ich głowie, przy czym każdy z nich miał licznych zwolenników! Na soborze w Konstancji, gdzie został zamęczony Hus, prześladowany przez D’Ailly, papieżowi Janowi XXIII, który w rezultacie został usunięty z papieskiego tronu, zarzucono i udowodniono 72 najbardziej potworne zbrodnie. Ostro krytykowano także inne osoby o wielkiej reputacji. Jeszcze gorzej miały się sprawy na soborze w Bazylei. Kościół katolicki – ołtarz, w jego hierarchii, głowie i członkach – został zdeptany przez tych katolickich reformatorów!

Werset 27: „Po południu Eliasz zaczął z nich drwić: Wołajcie głośniej! — doradzał. — To wprawdzie bóg, lecz może się zamyślił? Może się czymś zajął? Może jest w podróży? Albo może zasnął? Niech się obudzi!”

Ku zakłopotaniu reformatorów katolickich postępowanie Jana Husa oraz wielu jego zwolenników, a także zwolenników Wyclifa, sprowadziło na reformatorów katolickich większą lub mniejszą pogardę, w miarę jak ich bezowocne wysiłki stawały się coraz bardziej widoczne, a przez nauki i wyśmiewanie antytypicznego Eliasza stawały się niczym.

W związku z tym, jak mówi werset 28: „Wołali więc tym głośniej i według swojego zwyczaju robili sobie nacięcia nożami i włóczniami, tak że spływała po nich krew”.

Innymi słowy „według swojego zwyczaju” zadawali sobie rany publicznymi wyznaniami i pokutami za swe złe postępowanie, wysilając się tak bardzo, że wielu z nich zmarło ze zwykłego wyczerpania!

Werset 29: „Gdy jednak minęło południe i nadeszła pora składania ofiary z pokarmów, a oni wciąż prorokowali, choć nie rozległ się żaden głos, nie było żadnej odpowiedzi ani żadnego odzewu”.

Chociaż ich nadzieje na zreformowanie kościoła jedna po drugiej były niweczone przez sprytnych papieży oraz knujących intrygi kardynałów i ich zwolenników, ci kontynuowali swe wysiłki w sposób nie mający sobie równych. Sobór w Bazylei trwał 18 lat! Wyobraźmy sobie religijną konferencję/konwencję/kongres/spotkanie/zwał jak zwał – trwającą 18 lat! Święci ojcowie z pewnością byli nużąco gadatliwi: wielu z nich przemawiało przez 8 dni bez przerwy, robiąc sobie tylko krótkie przerwy dla niezbędnego posiłku. By dowieść, że były to jedynie przeciętne wysiłki, inni rozciągali swe nużące przemówienia do 13 dni! Och! Rzeczywiście „wciąż prorokowali” aż do czasu gdy „nadeszła pora składania ofiary z pokarmów”, albo, jak mówią inne przekłady „prorokowali aż do wieczora”!

Nie przyniosło to jednak żadnego skutku („choć nie rozległ się żaden głos, nie było żadnej odpowiedzi ani żadnego odzewu”). Ich zasady i słowa były odrzucane lub kierowane w inną stronę. Gdy około 10 lat po soborze w Bazylei ich reformatorskie wysiłki ustały, papieże – każdy gorszy od swego poprzednika, co osiągnęło swe apogeum w Aleksandrze VI (panującym w latach 1492-1503), być może najbardziej bezbożnym ze wszystkich papieży – zastępowali jeden drugiego w coraz bardziej zdeprawowanym postępowaniu, będąc nie mniej bezbożnymi, jak papieże z X wieku, i zresztą także jakiegokolwiek innego wieku.
Poprzednia stronaNastępna strona