Przepowiedziane (chwilowe) niepowodzenie misji Eliasza
Biblia relacjonuje, że w czasie pierwszego przyjścia Jezusa, owszem – realizowane były liczne obietnice Boże, lecz odbywało się to jedynie na małą skalę, w stosunku do jednego tylko narodu izraelskiego – działo się tak dla zilustrowania antytypu – czyli większej i wspanialszej rzeczywistości, która miała wykonać się w czasie drugiej obecności Jezusa. Cuda i uzdrowienia stanowiły jedynie typ/cień/zapowiedź/obraz wspanialszej pracy jaka będzie wykonywana w Wieku Tysiąclecia. Królewski wjazd naszego Pana na oślęciu do Jerozolimy był typem/cieniem/zapowiedzią/obrazem przyszłego objęcia potężniejszej władzy, czci i majestatu Króla królów i Pana panów w czasie Jego drugiego przyjścia. Podobnie i sam „człowiek Chrystus Jezus” wraz z niewielką gromadką swych uczniów był typem/cieniem/zapowiedzią/obrazem Pana chwały, wielce wywyższonego, połączonego ze świętymi, ze swą Oblubienicą i Współdziedziczką podczas Jego drugiego przyjścia.
W podobny sposób Jan Chrzciciel i jego uczniowie, zaangażowani we wspólnym dziele próby nawrócenia Izraela i przygotowania go na przyjęcie Mesjasza, stanowili typ/cień/itd. rzeczywistego Eliasza (prawdziwego kościoła chrześcijańskiego), którego zadaniem miało być usiłowanie nawrócenia świata przed przyjściem Mesjasza – duchowego Pana chwały i Króla królów. Jan Chrzciciel, działając w duchu i w mocy Eliasza i próbując nawrócić Izrael, odniósł porażkę, a w konsekwencji (ewangelia Mateusza rozdział 17 werset 12: „Wiedzcie jednak, że Eliasz już przyszedł, ale go nie rozpoznali i postąpili z nim tak, jak im się podobało. Podobnie Syn Człowieczy dozna od nich cierpień”) naród ten odrzucił Jezusa w ciele, sprowadzając na siebie wielki „dzień pomsty/odpłaty”, ucisk i gniew (ewangelia Łukasza rozdział 21 werset 22+kontekst: „(20) A gdy zobaczycie Jerozolimę otoczoną przez wojska, wtedy wiedzcie, że jej spustoszenie jest bliskie. (21) Wówczas ci, którzy są w Judei, niech uciekają w góry, a ci, którzy są wewnątrz miasta, niech wyjdą, a ci, którzy są na wsi, niech do niego nie wchodzą. (22) Będą to bowiem dni pomsty, aby się wypełniło wszystko, co jest napisane. (23) Lecz biada brzemiennym i karmiącym w tych dniach! Będzie bowiem wielki ucisk w tej ziemi i gniew nad tym ludem. (24) I polegną od ostrza miecza, i będą uprowadzeni w niewolę między wszystkie narody. A Jerozolima będzie deptana przez pogan, aż wypełnią się czasy pogan”).
Podobnie, tylko że na większą skalę, rzeczywistemu i wspanialszemu – antytypicznemu – Eliaszowi nie udało się nawrócenie i przygotowanie świata na przyjęcie Króla chwały. I oto teraz konsekwentnie wielki dzień gniewu musiał przyjść na świat, aby go poruszyć i zmiękczyć, upokorzyć i przygotować wszystkich, aby z całego serca mogli zawołać – Hosanna! „Chwała temu, który przychodzi w imię Pana!” (ewangelia Mateusza rozdział 23 werset 39: „Mówię bowiem: Odtąd Mnie już nie ujrzycie aż do czasu, gdy powiecie: Chwała temu, który przychodzi w imię Pana”).
Tak więc dochodzimy do wniosku, że Kościół w ciele (Chrystus w ciele, Głowa i Ciało) był Eliaszem, czyli zwiastunem Kościoła w chwale, pomazańca Jahwe. Eliasza nie tworzył kościół nominalny, lecz Kościół rzeczywiście poświęconych ludzi, którzy „po drugiej stronie grobu” weszli w skład wielkiego Pomazanego Wybawiciela. Ich misja polegała na strofowaniu błędu i grzechu oraz na uświadamianiu bliskości Królestwa chwały. Tak więc – zarówno nasz Pan i Jego apostołowie, jak i wszyscy wierni w Jezusie Chrystusie stanowią wspólnie wielkiego pozaobrazowego Eliasza – proroka i nauczyciela; i jako Chrystus, Głowa i Ciało, po drugim przyjściu, objęli urząd Króla chwały. Praca jaką wykonywał Kościół w ciele była zaledwie wstępem do jego przyszłych zadań – przynajmniej jeśli chodzi o dzieło naprawy świata. Sprawując urząd królewski, Kościół dokona dla świata tego, czego nie udało mu się dokonać w roli Eliasza nauczyciela.
Nie chcielibyśmy jednak być źle zrozumiani. Plan Boga nie przewidywał nawrócenia świata w ciągu Wieku Ewangelii (polecamy zresztą w tej kwestii serię „Postmillenaryzm?” w której jest więcej informacji na ten temat). Nie, w Wieku Ewangelii Jego zamiarem było jedynie wybranie i doświadczenie Kościoła, zaś błogosławienie świata za pośrednictwem Kościoła, Chrystusa, będzie dziełem kolejnego okresu czasu. Nie przeczymy temu, gdy mówimy, że Eliasz (Chrystus w ciele) próbował nawrócić świat i poniósł porażkę, doprowadzając jedynie do częściowej reformy. Bóg przecież wiedział i przepowiedział to, że misja członków Kościoła w stosunku do świata będzie w większej części nieudana (gdyż nie mieli oni głosić „ogniem i mieczem” – lecz za pomocą perswazji moralnej – głosząc ewangelię i zapraszając do przyjęcia jej wszystkich chętnych, którzy zdecydują się „wziąć swe krzyże i naśladować Chrystusa” i wiernie trwać w swym postanowieniu – a takich miało się okazać, że było niewielu) z wyjątkiem wyboru najlepszych – Maluczkiego Stadka. Wiedząc jednak, że wysiłki te wpłyną pozytywnie na nich samych, polecił im spróbować nawracania świata. Polecenie to zostało przekazane ustami naszego Pana: „Idźcie na cały świat i głoście Ewangelię (wesołą nowinę) wszelkiemu stworzeniu!” (ewangelia Marka rozdział 16 werset 15).
Wiedząc o tym, że niepowodzenie misji antytypicznego Eliasza podczas gdy był on w ciele, było uwzględnione w Boskim planie, a przepowiedziany był jego sukces w przyszłości, gdy Pan ich miał uwielbić i wyposażyć w boską moc, to ci, którzy to zrozumieli, w czasie gdy zostało to wyjaśnione, mogli radować się pomimo względnego braku sukcesu w ciągu trwania Wieku Ewangelii. Zdajemy sobie sprawę, że wysiłek Eliasza nie poszedł na marne, lecz służył Boskiemu celowi rozwoju prawdziwego Kościoła w trakcie wydawania świadectwa dla świata – co również przyniesie mu pożytek w słusznym czasie.
Jan Chrzciciel nie był tym Eliaszem, który powrócił na ziemię, nie był nim także Kościół. Jednakże, podobnie jak Jan wykonał wśród Izraelitów dzieło Eliasza (ewangelia Łukasza rozdział 1 werset 17: „On sam pójdzie przed Nim w duchu i z mocą Eliasza, aby zwrócić serca ojców ku dzieciom, a nieposłusznych doprowadzić do rozsądku sprawiedliwych — by w ludzie wzbudzić gotowość na przyjęcie Pana”), zapowiadając przyjście Pana w ciele i przygotowując ich na tę chwilę, tak i Kościół, wykonując w świecie przepowiedzianą misję „w duchu i w mocy Eliasza”, obwieszczał drugie przyjście Pana, używając prawie takich samych słów, jak Jan, gdy ogłaszał Jego pierwsze przyjście (ewangelia Jana rozdział 1 wersety 26 i 27): „(26) (…) pośród was stoi ten, którego wy nie znacie. (27) To jest ten, który przyszedłszy po mnie, uprzedził mnie, (…)”.
Nie wszyscy byli w stanie przyjąć świadectwa Jana, w nim zaś rozpoznać zwiastuna przyjścia Króla w ciele. Gdyby tak było, Izrael byłby gotowy przyjąć Jezusa za swego Mesjasza. Jedynie w stosunku do tych, którzy uznali jego poselstwo i przyjęli Chrystusa, Jan wykonał misję Eliasza. Pan tak powiedział o Janie: „A jeśli zechcecie to przyjąć: on jest właśnie Eliaszem, który ma przyjść” (ewangelia Mateusza rozdział 11 werset 14), pomimo że Jan i jego misja nie stanowiły ostatecznego wypełnienia przepowiedni odnoszącej się do Eliasza. Podobnie zresztą i nasz Pan w ciele nie wypełnił wszystkiego, co zostało przepowiedziane o Mesjaszu. Dla wszystkich, którzy byli w stanie to przyjąć, był On Pomazańcem Pańskim, nawet zanim dokonał swej ofiary, zanim został uwielbiony, i zanim powrócił, by sprawować wspaniały urząd Mesjasza, czyli Wybawiciela.
Jan podczas pierwszego przyjścia stanowił po części dopełnienie symbolu, który swój początek miał w osobie i działalności Eliasza. Misja Jana w trakcie pierwszej obecności obrazowała końcową działalność Kościoła w czasie drugiej obecności. Oni – „nogi Chrystusa w ciele”, „nogi Eliasza” – obwieszczali nadejście Królestwa (Izajasza rozdział 52 werset 7: „O jak są pełne wdzięku na górach nogi zwiastuna radosnej nowiny, który ogłasza pokój, zwiastuje szczęście, który obwieszcza zbawienie, który mówi do Syjonu: Twój Bóg zaczął królować”). Tym, którzy „to chcą przyjąć” ogłaszamy, że nadeszło królowanie Chrystusa uwielbionego. Podobnie też dla tych, którzy „to chcą przyjąć” wskazujemy na przepowiedzianego pozaobrazowego Eliasza. Być może niektórzy nie „przyjmą tego”, a w oczekiwaniu na jakiegoś człowieka, który wypełni proroctwo Malachiasza (omawiane w poprzednim odcinku), „nie rozpoznają czasu nawiedzenia swego”, aż dostatecznie mocno rozpali się, „tak jak piec” (Malachiasza rozdział 3 werset 19), wielki dzień ucisku.
Podsumowując, zauważamy więc, że niepowodzenie Eliasza (Chrystusa w ciele) w dziele nawrócenia i naprawy świata, podobnie jak i niepowodzenie misji Jana, było efektem przewidzianym przez Boga i uwzględnionym w Jego planie. Niemniej jednak te same jednostki, które stanowiły Eliasza, tylko że uwielbione i po otrzymaniu mocy, będą w Wieku Tysiąclecia błogosławiły i nauczały świat, będą przywracały wszystko według obietnicy przekazanej „przez usta wszystkich świętych proroków” (Dzieje Apostolskie rozdział 3 wersety 19-21).
Chociaż typ/obraz Eliasza kończy się wraz z zakończeniem ziemskiego losu jego członków, to jest tak jedynie w znaczeniu imienia i podobieństwa. Potwierdza to odpowiedź, której nasz Pan udzielił uczniom na pytanie: „Czemu więc nauczyciele Pisma twierdzą, że najpierw musi przyjść Eliasz?” (ewangelia Mateusza rozdział 17 werset 10). Nasz Pan nie zamierzał w tym miejscu udzielić pełnego wyjaśnienia zagadnienia symboliki Eliasza, ani tego, że Jan był w pewnej mierze kontynuacją tego typu/obrazu, a także wypełnieniem w znaczeniu cienia. Do zrozumienia tych spraw uczniowie nie byli przygotowani, a ponadto nie był na to właściwy czas. Dlatego nasz Pan, wskazując na niepowodzenie misji Jana jako na częściowe wypełnienie tego proroctwa, odpowiedział: „Eliasz rzeczywiście przyjdzie i wszystko naprawi” – ewangelia Mateusza rozdział 17 werset 11. Z całą pewnością miał On na myśli swe chwalebne dzieło przyszłego wieku, które będzie wykonane przy współudziale uwielbionego „Ciała”, wybranego i wypróbowanego w ciągu Wieku Ewangelii. Spoglądał On „poza zasłonę”, aż do Wieku Tysiąclecia, i widział antytypicznego Eliasza w mocy i wielkiej chwale duchowego wywyższenia, jakie wówczas miał on otrzymać.