‚Czyż nie wiedzieliście, że powinienem być w domu mego Ojca?’
Posłuchaj lub pobierz mp3:
„Dlaczegoście Mnie szukali? Czyż nie wiedzieliście, że powinienem być w domu mego Ojca?” – ewangelia Łukasza rozdział 2 werset 49
Dzięki Boskiej opatrzności nasz Pan nie tylko urodził się objęty korzystnymi wpływami religijnymi, ale także był w taki sposób wychowywany. Jego matka i jej mąż byli ludźmi pobożnymi, oddanymi Bogu i bez wątpienia odpowiednio usposobionymi aby być posłusznymi każdemu szczegółowi Boskiego Prawa, na tyle, na ile leżało to w ich możliwościach. Zgodnie z wymaganiami Zakonu oni co roku udawali się do Jeruzalem na święto Paschy, które było wielkim religijnym zgromadzeniem wzywającym wszystkich Izraelitów z każdego krańca kraju do specjalnego uczczenia Boga, do szczególnego przypomnienia sobie o ich wyzwoleniu z Egiptu, o ich przyjęciu jako Jego ludu i przy okazji do obchodzenia typu (inaczej: figury/obrazu/symbolu) błogosławieństw jakie miały nadejść poprzez zabicie „Baranka Bożego, który gładzi grzech świata” (ewangelia Jana rozdział 1 werset 29) i którego „ciało jest prawdziwym pokarmem, a krew – prawdziwym napojem” – w znaczeniu symbolicznym (ewangelia Jana rozdział 6 werset 55).
Jezus, gdy nieco podrósł, również niewątpliwie udawał się tam razem z nimi. Ta konkretna podróż, o której jest mowa w ewangelii Łukasza rozdziale 2 wersetach 41-52, była jednak bardziej godna uwagi niż inne, ponieważ nasz Pan zachowywał się podczas niej inaczej niż przy poprzednich i następnych okazjach. Zgodnie z Żydowskim zwyczajem od dwunastoletnich chłopców oczekiwano aby uczynili swego rodzaju poświęcenie się, okazanie, że osobiście uznają Zakon, po wykonaniu czego nazywano ich „synami Zakonu”.
Mądrość, w której nasz Pan wzrastał do tego czasu, podobnie jak i wszystkie inne rzeczy odnoszące się do żydowskiego ustroju, była ściśle spleciona z Zakonem i proroctwami. Jezus rozumiał, że nie jest synem Józefa, ale synem Bożym i wiedział, że przyszedł na świat w celu wykonania pewnej specjalnej misji, dlatego logicznym pierwszym krokiem z Jego strony w celu wypełnienia tej misji było dowiedzenie się jak najwięcej o tym co dokładnie miał zrobić – tak jak to było nakreślone w obietnicach, w Zakonie i w świadectwach proroków. Zapewne nie raz pytał się Marii i Józefa o te sprawy, ale ich odpowiedzi nie były dla niego wystarczające. Będąc mądrzejszy ponad Swój wiek z powodu Swej doskonałości, bez wątpienia zainteresował się tym zwyczajem związanym z osiągnięciem dwunastu lat; niewątpliwie zastanawiał się więc czy ten zwyczaj formalnego stawania się „synem Zakonu” w jakimś sensie nie sugeruje, że w tym wieku i on powinien w jakimś stopniu utożsamić się z Zakonem – czy to jako jego student/badacz, czy też w jakimś innym zakresie.
Z powodu jego dobrych manier oraz łaski u ludzi i u Boga, a przy tym roztropnego, mądrego serca, Józef i Maria nie mieli potrzeby pilnować czujnym okiem tego co robił. Najwyraźniej, szczególnie jak na dziecko w tym wieku, był wyjątkowo dobrze w stanie zaopiekować się sam sobą. Dlatego, jak mówi werset 44, dopiero po zakończeniu trwającej cały dzień podróży w stronę domu, zauważyli oni, że nie ma ich z nikim z podróżujących z nimi znajomych – myśleli, że wraca razem z którymiś ze swoich kolegów. Musiał więc pozostać w Jerozolimie i droga powrotna tam znów trwała cały dzień. Tak więc „dopiero po trzech dniach odnaleźli Go w świątyni, gdzie siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania” (werset 46). Dalszy opis wskazuje, że byli oni zdumieni widząc dwunastoletniego chłopca siedzącego wśród uczonych w Piśmie, nauczycieli Zakonu, przysłuchującego się ich rozmowom i zadającego pytania. A i ówczesny kler żydowski również był wyjątkowo zdumiony „bystrością Jego umysłu i odpowiedziami”. Nie mamy co prawda zapisanego jaki charakter miały zadawane przez Niego pytania w ciągu owych trzech dni, ale możemy być pewni, że dotyczyły one Zakonu, przymierzy oraz proroctw odnoszących się do Mesjasza i dzieła jakie miał dokonać.
Jezus, który już wcześniej zastanawiał się nad tą sprawą na miarę swych możliwości, szukał obecnie mądrości jaką mógłby uzyskać od tych, którzy w naturalny sposób powinni być najlepiej poinformowani w tych tematach. Z pewnością część jego pytań dotyczyła też kwestii ile lat powinien mieć Mesjasz, aby w jakimkolwiek zakresie mógł rozpocząć swoje dzieło, a szczególnie czy ów zwyczaj uznawania dwunastoletnich chłopców „synami Zakonu” był oparty na czymkolwiek w samym Zakonie, czy też był tylko ludzką tradycją. Najwyraźniej chętnie odszukałby coś w Zakonie, co usprawiedliwiłoby zajęcie się przez niego jakimś działem służby w dziele swego Ojca, ale niczego takiego nie odnalazł, ponieważ było to tylko przepisem wynikającym z Talmudu (Żydowskiego komentarza do Tory, czyli Pięcioksięgu Mojżesza), a nie pochodzącym od Boga.
W odpowiedzi na łagodną naganę swych rodziców (werset 48), że wywołał w nich niepokój i zmartwienie, w związku z tym, że musieli go szukać, Jezus powiedział „Dlaczegoście Mnie szukali? Czyż nie wiedzieliście, że powinienem być w domu mego Ojca?” (werset 49). Możemy być pewni, że owe dni spędzone w Świątyni, wypełnione badaniem tych „drogocennych i największych obietnic” (2 Piotra rozdział 1 werset 4) zawartych w Słowie Bożym, były duchową ucztą dla Jego światłego i wciąż rozwijającego się dziecięcego umysłu. Najwyraźniej otrzymał wystarczającą odpowiedź na zadawane przez siebie pytania, i zrozumiał, że nie byłoby w zgodzie z Boską opatrznością, aby w jakimkolwiek sensie tego słowa rozpoczął swoją misję, swoją publiczną pracę, w tamtym czasie – że powinien się wstrzymać z tym do osiągnięcia 30 roku życia, jako że służbę przy Świątyni w Izraelu – czy to jako lewici, czy kapłani, można było rozpocząć dopiero osiągnąwszy ten wiek (świadczy o tym m.in. 4 Mojżeszowa rozdział 4 wersety 3, 23, 35, 39, 43 i 47 czy 1 Kronik rozdział 23 werset 3). Zgodnie z tym zrozumieniem czytamy w wersecie 51, że powrócił z nimi „do Nazaretu i był im posłuszny” – nie próbował rozpoczynać swej niebiańskiej misji.
Słowa zawarte w wersecie 52, że „Jezus zaś wzrastał w mądrości i w latach, i w łasce u Boga i u ludzi” odnoszą się do okresu pomiędzy 12 a 30 rokiem jego życia, kiedy to przedstawił się Izraelowi jako „Baranek Boży”. Z pewnością, nie tylko Maria „zachowywała w swym sercu” to wszystko, co widziała i słyszała, zastanawiając się jak sprawy się rozwiną i w jaki sposób słowa anioła Gabriela zostaną wypełnione w jej synu, ale również i Jezus zachowywał tą kwestię w tajemnicy aż do odpowiedniego czasu, gdy wystąpił z tym publicznie zaraz na samym początku swojej misji (ewangelia Łukasza rozdział 4 wersety 14-21). Bez wątpienia taki sposób postępowania podyktowała mu mądrość – on nie został jeszcze „namaszczony” do głoszenia, więc nie miał upoważnienia by to czynić. Wstrzymał się więc do odpowiedniego czasu, a gdy on nadszedł, to nauczał tak, że słuchający „zdumiewali się Jego nauką, gdyż słowo Jego było pełne mocy”.